Z góry przepraszam za błędy. Już nie miałam czasu sprawdzać po raz 3.
____________________________________________________________________________
Auto zatrzymało się, sprawiając że skrzywiłam się z bólu. Drzwi otworzyły się, a chłopcy wyskoczyli na zewnątrz.
- No dajesz Sophie! Nie mamy całego dnia skarbie - zawołał Liam z zewnątrz.
Zdegustowana wywróciłam oczami i powolnie wypełzłam z vana. Moje ruchy były niezgrabne, przez zabawkę, która nadal się we mnie znajdowała. Sapnęłam zdziwiona gdy Louis podniósł mnie i postawił na chodniku. Zauważyłam, że podziemny parking zajmuje naprawdę dużą powierzchnię. Usłyszałam silnik samolotu ze wschodniej strony.
Nie żartowali. Naprawdę zamierzają odlecieć do cholera wie gdzie, odizolowując mnie od kraju, który znam. Jeżeli zdołam uciec, to zapewne wyląduję na ulicy.
Naglę zmarszczyłam brwi, czując nawierzchnię chodnika.
- Chłopcy nie mam butów. Stoję na bosaka.
- I? - Harry wzruszył ramionami.
- Mogę nadepnąć na szkło, czy coś i wtedy będziemy musieli jechać do szpitala, a wy przegapicie ten wasz ważny pieprzony lot - fuknęłam na niego zdenerwowana.
- tsk tsk (dźwięk wyrażający dezaprobatę, nie wiedziałam jak to przetłumaczyć), przestań używać brzydkich słów, albo odpłacimy ci się tym samym - pouczył mnie Liam, podczas gdy Harry posłał mi wkurzone spojrzenie. Zachowując się jak dziecko, wytknęłam w jego stronę język.
- Dobra, poniosę cię - zaoferował się Niall, i przerzucił mnie sobie przez ramię.
- Ej! - zaprotestowałam, uderzając go pięściami w plecy. W odpowiedzi uszczypnął mój tyłek, sprawiając, że "zabawka" znów się poruszyła. Pisnęłam cicho i zaczęłam się wiercić. Uszczypnął mnie znów i wzdychając głośno przestałam walczyć.
- I oto chodziło. Teraz idziemy - podsumował Harry. Weszliśmy do windy, a Niall postawił mnie na wykładzinie, którą była pokryta podłoga. Chłopcy założyli okulary przeciwsłoneczne.
Nie no, super przebranie chłopcy. Jestem pod wrażeniem. Wasze charakterystyczne stroje na pewno was nie zdradzą - pomyślałam sarkastycznie.
Louis wręczył mi apaszkę, nie, właściwie owinął ja wokół mojej szyi. Pieprzone malinki. Zayn podał mi parę Ray-Banów. Zawiesiłam je na kołnierzyku koszulki, nie czując potrzeby ukrywania twarzy przed innymi. Harry wyciągnął spod kurtki stanik i koronkowe majtki.
- Włóż je, tylko my możemy cię oglądać - powiedział patrząc na mój biały t-shirt. Spojrzałam na siebie i stwierdziłam, że piersi bardzo wyraźnie odbijają się przez materiał.
- Emmm gdzie mam się przebrać? - zapytałam, trzymając bieliznę końcami palców.
- Tutaj - powiedział Harry jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Wytrzeszczyłam na niego oczy i spojrzałam na panel pokazujący ile pięter zostało. Niewiele.
Liam westchnął, przyciskając guzik awaryjny, który zatrzymuje windę. Mechanizm lekko zaskrzypiał i wszystko stanęło.
- Teraz możesz się przebrać, bez obawy, ze ktoś zobaczy cię nagą. Problem rozwiązany - wyjaśnił.
- Wy jesteście moim problemem - odcięłam się zirytowana.
- Twój wybór. Albo sama się przy nas przebierzesz, albo zrobimy to za ciebie - wściekł się nagle Zayn. Odsunęłam się lekko od niego.
- Nie jestem za żadną z tych rzeczy - mruknęłam cicho, ale i tak zaczęłam ściągać spodenki. Czułam się dziwnie, gdy mierzyli mnie spojrzeniem. Zaczerwieniłam się zmieszana. Ściągnęłam spodenki do końca, założyłam szybko majtki i wciągnęłam je z powrotem, jęcząc cicho, gdy uderzyły o "zabawkę".
- Proszę, mogę to wyjąć? - zapytałam, szarpiąc ręką za przedmiot. Liam uderzył mnie do dłoniach.
- Nie, jeszcze nie skończyliśmy.
- Ale przecież lecimy pasażerskim samolotem, co nie? Nie będziecie w stanie mi tam niczego zrobić! - burknęłam.
- Tak, ale lot nie ma być dla ciebie przyjemny. Musisz dostać nauczkę, a małe turbulencje dobrze ci zrobią. - kontynuował Liam.
Prychnęłam sfrustrowana. Stanik był mniej żenujący, ale utknęłam w połowie potrzebując pomocy. Rzecz w tym, że próbowałam wysunąć ręce przez rękawy koszulki i wtedy założyć stanik, ale skończyłam nie mogąc go zapiąć. Niall pierwszy zorientował się, że coś jest nie tak. Podszedł i pomógł mi z zapięciem.
Wsunęłam ręce z powrotem w rękawy, próbując pozostać obojętna na jego czyn. Porwał mnie, okłamał, stracił moje zaufanie, ale nie traktował mnie jak przedmiotu. Myśli kotłowały w mojej głowie, gdy skrzyżowaliśmy się spojrzeniami.
- Wszystko już na miejscu? - zapytał lekko oszołomiony po mojej "rozbieranej sesji", Harry.
- Nie. Nie zamierzam iść boso przez lotnisko. Wyciągnąłeś z kurtki bieliznę, ale butów to już nie łaska? - zaprotestowałam.
- Mógłbym ci przynieść moje kapciuszki z Kevinem ale... - zaczął Louis.
- Zapomnij. Nie chcę nawet o tym słyszeć - zaczęłam narzekać. Zaśmialiśmy się, a Harry wcisnął mikrofon.
- Co było tą awarią? - odpowiedział nam głos wkurzonej kobiety - Musicie wciskać guzik mikrofonu, od razu gdy przyciśniecie ten awaryjny.
- Strasznie mi przykro. Przyjaciel wcisnął go przez przypadek - odpowiedział Harry, a jego głos brzmiał rzeczywiście "przepraszająco".
- Uważajcie następnym razem - westchnęła typiarka po drugiej stronie.
Winda ruszyła, a ja z westchnieniem założyłam moje Ray-Bany.
**********************************************************
Niall i ja, zatrzymaliśmy się na śniadanie w kawiarence, podczas gdy Harry i reszta poszli załatwić nasze bilety, ubrania i inne takie. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy małym stoliku, nie mówiąc ani słowa. Łapczywie jadłam mojego jagodowego muffinka, gdy Niall pożerał naleśniki, spoglądając na mnie od czasu do czasu. Moje oczy oderwały się na chwilę od ciastka, aby spocząć na Irlandczyku. Gdy on także na mnie spojrzał, coś mnie ścisnęło od środka.
- Dziękuję - powiedziałam, przerywając niekomfortową ciszę.
- Za co? - zapytał z tym swoim słodkim akcentem.
- Nie traktujesz mnie jak reszta, jak przedmiot - wyjaśniłam.
Coś pojawiło się w jego oczach ale znikło zbyt szybko abym to rozpoznała. W ciszy zaczął jeść naleśnika. Z westchnieniem dokończyłam muffinka, gdy przybiegł do nas Louis. Z nieszczerym uśmiechem i kilkoma torbami.
- Sophie! Mam coś dla ciebie - oznajmił dumnie.
- Co? - przewróciłam oczami. Chłopak wyciągnął z jednej z toreb, marchewkowe kapcie. Nie mogłam powstrzymać śmiechu gdy mi je wręczył. Założyłam je, a jakieś miłe odczucie przeszło przez moje ciało. Nie mogłam tego zidentyfikować. Moim stopom było wreszcie ciepło i nie były narażone na niebezpieczeństwa. Podskoczyłam i uściskałam go, próbując ignorować sex zabawkę, pocierająca o moje wnętrze. Louis cofnął się trochę, zaskoczony moją akcją, ale po chwili odwzajemnił uścisk.
- Dziękuję Lou - uśmiechnęłam się, puszczając go.
- ĆŚŚŚŚ nie tak głośno. Ludzie mnie rozpoznają i będą mnie męczyć dopóki nie zgodzę się ich pieprzyć - wyszeptał do mojego ucha.
- Fuuu! Totalnie zepsułeś tą chwilę - powiedziałam odpychając go.
Krótko po tym, Zayn, Liam i Harry także wrócili, z rękami pełnymi toreb podobnych do Louisa. Na twarzy Harrego widniał szeroki uśmiech. To nie wróży nic dobrego.
- Ziomki, kupiłem nam prywatny odrzutowiec, na ten lot! - wyjaśnił uradowany. Cholera! Kurwa! Kurwa! Kurwa! Kurwa! To znaczy, że znów będą grać. Poprzednia runda się nie skończyła, o czym przypominał mi przedmiot we mnie. Chłopcy ucieszyli się, a w szczególności ta trójka, która nie miała jeszcze swojej rundy.
Znów utknęłam w głębokim gównie.
- Dziękuję - powiedziałam, przerywając niekomfortową ciszę.
- Za co? - zapytał z tym swoim słodkim akcentem.
- Nie traktujesz mnie jak reszta, jak przedmiot - wyjaśniłam.
Coś pojawiło się w jego oczach ale znikło zbyt szybko abym to rozpoznała. W ciszy zaczął jeść naleśnika. Z westchnieniem dokończyłam muffinka, gdy przybiegł do nas Louis. Z nieszczerym uśmiechem i kilkoma torbami.
- Sophie! Mam coś dla ciebie - oznajmił dumnie.
- Co? - przewróciłam oczami. Chłopak wyciągnął z jednej z toreb, marchewkowe kapcie. Nie mogłam powstrzymać śmiechu gdy mi je wręczył. Założyłam je, a jakieś miłe odczucie przeszło przez moje ciało. Nie mogłam tego zidentyfikować. Moim stopom było wreszcie ciepło i nie były narażone na niebezpieczeństwa. Podskoczyłam i uściskałam go, próbując ignorować sex zabawkę, pocierająca o moje wnętrze. Louis cofnął się trochę, zaskoczony moją akcją, ale po chwili odwzajemnił uścisk.
- Dziękuję Lou - uśmiechnęłam się, puszczając go.
- ĆŚŚŚŚ nie tak głośno. Ludzie mnie rozpoznają i będą mnie męczyć dopóki nie zgodzę się ich pieprzyć - wyszeptał do mojego ucha.
- Fuuu! Totalnie zepsułeś tą chwilę - powiedziałam odpychając go.
Krótko po tym, Zayn, Liam i Harry także wrócili, z rękami pełnymi toreb podobnych do Louisa. Na twarzy Harrego widniał szeroki uśmiech. To nie wróży nic dobrego.
- Ziomki, kupiłem nam prywatny odrzutowiec, na ten lot! - wyjaśnił uradowany. Cholera! Kurwa! Kurwa! Kurwa! Kurwa! To znaczy, że znów będą grać. Poprzednia runda się nie skończyła, o czym przypominał mi przedmiot we mnie. Chłopcy ucieszyli się, a w szczególności ta trójka, która nie miała jeszcze swojej rundy.
Znów utknęłam w głębokim gównie.
Boże... Biedna Sophie ;c Ale jestem uzależniona od tego opowiadania i będę je czytać :D
OdpowiedzUsuńboże .. normalnie nie mogę tego czytać żal mi Sophie jak cholera ,ale te opowiadanie jest tak intrygujące ze nie mogę się doczekać co będzie w następnym rozdziale :)
OdpowiedzUsuńAHHSVHBFJKDOAJHFANHESJKSJKSJKSJKSJKG
OdpowiedzUsuńTOTALNY MĘTLIK W GŁOWIE PO PRZECZYTANIU TEGO ROZDZIAŁU!
OMFG!
CHYBA NIE CHCĘ WIEDZIEĆ CO SIĘ TAM BĘDZIE DZIAŁO.
JEDNAK CZEKAM NA NASTĘPNY ;)
Uzależniłam się od tego opowiadania o_O
OdpowiedzUsuńJest brutalne ale zarazem mega podniecające <3
Biedna Sophie :-(
Czekam na kolejny rozdział
To jest chore. Boje sie
OdpowiedzUsuńmasakra ;((( ja bym wolala nie zyc a nie byc ciagle gwalocna................
OdpowiedzUsuń