WAŻNE!!!

Pierwsze polskie tłumaczenie serii Sophie Miller's Stockholm Syndrome pisanej na 1dff przez sosodesj.
W opowiadaniu One Direction nie są słodcy czy mili. Historia zawiera dużo scen +18 więc jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, nie czytaj.
Za każdą nominację do Liebster Award czy czegokolwiek innego dziękuję, bo to znaczy, że podoba wam się moje tłumaczenie ale niestety nie odpowiadam na nie :D

poniedziałek, 16 lutego 2015

3.26. Silny



I'm sorry if I say, "I need you."/ Przepraszam, jeśli powiem "Potrzebuję cię"
But I don't care./ Ale już się tym nie przejmuję
I'm not scared of love./ Nie boję się miłości
'Cause when I'm not with you I'm weaker./ Bo kiedy nie jestem przy tobie, jestem słabszy
Is that so wrong?/ Czy to takie złe?
Is it so wrong?/ Czy to tak źle?

-Strong, One Direction
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 
Perspektywa Anne

Kiedy w końcu przyjechaliśmy do L.A. zostaliśmy przeeskortowani do hotelu i naszego apartamentu. Z tylko trzema podwójnymi łóżkami.
- Biorę kanapę - wymamrotałam, rzucając się na nią i przykładając woreczek z lodem do kolana.
- Nie bądź głupia - odezwał się Liam - Masz chorą nogę.
- A ty jesteś celebrytą. Musisz się wysypiać dla urody - powiedziałam nieco sarkastycznie.
- Anne, jednak nalegam.
Spojrzałam na niego zakłopotana. Co mu się nagle stało?
- Ale ja chcę spać na kanapie. To jedyne miejsce, gdzie mam pewność, że będę sama - uzasadniłam.
- Cóż, ja jestem potwornie zmęczony. Nie będę się kłócił z waszą dwójką - mruknął Zayn, ziewając - Śpisz ze mną Nialler?
- Jasne, poczekaj sekundę - pokiwał głową blondyn i spojrzał na telefon - I jest! Północ - oznajmił - Wygraliśmy z Sophie zakład Haroldzie, więc dziewczyny mogą przyjść na koncert.
- Tak! - wykrzyknęła moja siostra i zbiła z Niallem piąteczkę.
- No kurwa zajebiście - rzucił sarkastycznie Harry.
- Jeśli to cię pocieszy to możesz potraktować to jako prezent urodzinowy? - zaproponowałam - Poza tym to dopiero za tydzień, więc masz czas zaplanować system ochrony - rzuciłam z przekąsem.
- Przysięgam, że jesteś najgorszą z rzeczy, które nam się przytrafiły - warknął Loczek.
- Nawet nie masz pojęcia....
- Starczy. Kładźmy się już spać, okej? - wtrącił się Louis - Jutro to obmyślimy, gdy będziemy wypoczęci i będziemy racjonalnie myśleć. Anne śpisz ze mną. Koniec dyskusji.
- Nie chcę z tobą spać: śpię sama na kanapie - odparłam.
- Sorki Anne, ale ja zajmuję kanapę - wtrącił Liam i rzucił na nią swój bagaż. Westchnęłam i zaczęłam masować sobie skronie. Nie chcę tego teraz robić. Zanim zdążyłam się ponownie odezwać, Louis wziął mnie na ręce.
- Louis, odstaw mnie! - zaczęłam go odpychać.
- Nie przyjmuję "nie" jako odpowiedzi skarbie - westchnął, niosąc mnie do jednego z pokoi. Westchnęłam głośno gdy postawił mnie koło łóżka i skrzyżowałam ręce na piersiach, gdy poszedł zamknąć drzwi.
- Oczywiście moje zdanie się nie liczy co? - posłałam mu zabójcze spojrzenie - Nikogo nie obchodzi co myśli lub chce Anne, bo to jej siostra jest tu najważniesza...
- Skończyłaś już? - przerwał mi Louis, jego głos był odrobinę głośniejszy od szeptu - Mamy ważniejsze sprawy do obgadania.
- O serio? Znów wsadzisz mi w usta swojego kutasa, żeby mnie uciszyć, kiedy będziesz mówił? - warknęłam wkurzona.
- Przepraszam Anne, okej? Nie wiedziałem co zrobić ani jak zareagować, a chłopaki i tak chcieli zrobić coś gorszego więc po prostu wyłączyłem się i zrobiłem co było trzeba zrobić - wyszeptał wkurzony podnosząc ton głosu.
- Beznadziejna wymówka.
- Wiem, ale nie mam pojęcia co mam teraz mówić czy robić, wiesz? - westchnął, usiadł obok mnie i oparł głowę na rękach - Po prostu czuję się zagubiony od kiedy pojawiłaś się w moim życiu - dodał z nutką smutku w głosie. Zmarszczyłam brwi i obróciłam głowę aby na niego spojrzeć. Miał szkliste oczy, urywany oddech.
- Louis...
- Wiem, że to wszystko jest strasznie złe. Wiem o tym. I widząc cię taką nieszczęśliwą sprawia mi jeszcze większy ból z upływem czasu - powiedział, nadal po cichu. Bawiłam się palcami, skupiając się na oddychaniu.
- Nie jestem nieszczęśliwa, raczej się buntuję - powiedziałam - To wszystko co dzieje się wokół mojej siostry jest po prostu chore. Zdajesz sobie sprawę jak bardzo jest w to wciągnięta? Myśli, że wszystko co robi dla niej Harry jest dobre, a to z pewnością nieprawda.
- Harremu zależy na jej bezpieczeństwie...
- Wiem,  oczywiste jest to, że zakochał się w niej tak samo jak ona w nim. Ale ona także jest człowiekiem i ma prawo wyrażać swoje myśli i robić to na co ma ochotę. Nawet nie może sama za siebie myśleć - powiedziałam. 
- Wiem... Ale widzisz, Harry potrzebuje jej jak powietrza. Był załamany po tym jak ty i twój tata ją zabraliście miesiąc temu. Był po prostu wrakiem człowieka. Już nigdy więcej nie chciałbym go zobaczyć w takim stanie, Anne - wzdrygnął się i pokręcił głową- To przerażające. Ale masz absolutną rację, taki sposób życia nie jest zdrowy - Lou zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Minęła chwila ciszy, zanim odezwał się ponownie - Myślałem o tym co powiedziałaś wcześniej rano. Cały dzień. O zgłoszeniu nas do władz. Tego ranka byłam wkurzony i zraniony, ale im więcej o tym myślałem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę ile masz racji. Więc wtedy, na lotnisku, gdy cię obudziłem, przygotowywałem się w myślach na zakucie w kajdanki i możliwość trafienia do więzienia. I nagle zaskoczyłaś mnie gdy nas nie wydałaś. Od tej pory zacząłem się zastanawiać: czy stajesz się jak Sophie? Czy złamaliśmy cię jak Sophie?  I to mnie przeraziło - westchnął, tracił nad sobą kontrolę - Anne, nie mogłem znieść myśli o psuciu twojego żywiołowego charakteru - powiedział patrząc mi w oczy, a po jego policzku stoczyła się łza- Bo ty czynisz mnie silnym. Jesteś taka prawdziwa i wojownicza, nie pozwalasz nikomu aby ci ubliżał, walczysz o swoje i uwielbiam cię za to, bo ja tak nie potrafię. Pozwalam chłopakom aby mną sterowali, aby ich opinie przerodziły się w moje bo się boję. Bardzo się boję - zaczął cicho szlochać, a jego oczy były intensywnie niebieskie - Ale mój strach nie jest wart twojego smutku - dodaje - Więc kiedy byliśmy w samolocie, postanowiłem patrząc na ciebie i twoją siostrę, że nie będę samolubny, że bardziej muszę ci pomóc niż potrzebuję cię abyś ze mną była.
Mrugnęłam zaskoczona.
- Mówisz, że pomożesz mi uciec? Naprawdę? - wyszeptałam podekscytowana - Louis... - nie wiedziałam co powiedzieć. On mi pomoże. Naprawdę będę miała szansę, żeby uciec.
- Naprawdę - pokiwał głową - Bo nie sądzę, że będę w stanie wytrzymać tego mieszania ci w głowie. Nie wytrzymam też widoku ciebie śpiącej z Zaynem - dodał, marszcząc brwi - Ten szybki numerem w autobusie był niespodziewany.
- To było tylko jednorazowe. Już więcej tego nie powtórzymy, obiecuję - powiedziałam mu - Oboje popełniliśmy wtedy błąd.
- Hmm... - pokiwał głową, nie do końca przekonany - W każdym razie prześpię się na podłodzę, jeśli naprawdę chcesz spać sama - westchnął, otarł oczy z łez po czym wstał i przeczesał włosy ręką. Spojrzałam na niego.
- Myślę, że wygodniej ci będzie na łóżku - wymamrotałam, zakładając pasmo włosów za ucho. Pokiwał głową.
- Raczej tak.
- To śpij ze mną na łóżku - zaproponowałam.
- Jesteś pewna?
- Louisie Tomlinsonie, prawie zawsze mówię to co myślę - powiedziałam lekko się uśmiechając - I tym razem też tak jest.
Pokiwał głową i także się uśmiechnął. Chwilę później oboje przebraliśmy się w wygodniejsze ciuchy do spania. Weszłam pod kołdrę w bawełnianych spodenkach i t-shircie gdy Lou gasił światło. Zacisnęłam dłonie na brzegu kołdry gdy kładł się obok mnie. Miał na sobie tylko spodnie od dresu. Przygryzłam wargę, słysząc jego płytki oddech.
- Wiesz, powinieneś porozmawiać z Sophie - powiedziałam łagodnie, obracając się twarzą do niego - Porozmawiaj z nią o czymś innym niż głupich zakładach, czy zwykłych, codziennych sprawach, tak głęboko nadal kryje się prawdziwa ona. Tak naprawdę do końca jej nie złamaliście - wyjaśniłam - Byłeś jej najlepszym przyjacielem Lou.
- Skąd wiesz? - wymamrotał, także obracając się twarzą w moją stronę. Jego postać była niewyraźna w ciemnościach.
- Mówiła o tobie gdy ją zabraliśmy. Kiedy czuła się przygnębiona, przez cały czas mamrotała coś o twoich głupich żartach czy żywiołowej osobowości. Tęskniła za tobą i tym, że potrafiłeś ją rozbawić - odnalazłam wzrokiem jego oczy, gdy już przyzwyczaiłam się do ciemności - Tak w zasadzie, to wspomniała o każdym z was co najmniej raz, w zależności od humoru. Wiele razy płakała mówiąc o Harrym czy Niallu, w zasadzie nie dałoby się tego zliczyć - przypomniałam sobie - Kiedy popadała w depresje, pytała o Zayna, mówiąc przy tym coś o tym, że nie jest wystarczająco dobra. I jeszcze ten cholerny pluszak, o którym nie przestawała mówić. Chciała, żeby Liam przyszedł i jej go dał - westchnęłam - Jesteście zarazem najlepszą i najgorszą rzeczą jaka jej się przytrafiła - rzuciłam - Mam na myśli to, że oprócz was nikt nie traktował jej tak, jakby się dla nich liczyła.
- A co z tobą? - zapytał, opierając się na łokciu.
- Co ze mną?
- Czy ty byłaś traktowana jakbyś się liczyła?
- Tak, gdy byłam z tatą - pokiwałam głową, ostrożnie dobierając słowa.
- Jaka jest twoja relacja z ojcem? I jak to z tobą było?
Spięłam się, czując się nieswojo.
- Nie musisz o tym mówić, jeśli nie chcesz - dodał szybko Lou.
- Nie, nie mam nic przeciwko... Po prostu nigdy z nikim oprócz taty nie rozmawiałam o swoich uczuciach... - westchnęłam cicho - Niedługo po tym jak się urodziłam, zostałam adoptowana, ale po dwóch latach ta para niespodziewanie umarła i zostałam sierotą - zaczęłam - Przez całe dzieciństwo byłam odsyłana z jednego domu dziecka do kolejnego. To tam nauczyłam się, że świat jest brutalny i każdy musi myśleć o sobie jeśli chce przetrwać. Tam nabrałam wstrętu do nagości i narażenia na wystawienie - kontynuowałam - Przez cały tamten okres walczyłam o siebie, próbując stać się kimś, kogo chciano by zaadoptować. Byłam tak zmęczona życiem w złych warunkach, że byłam w stanie zrobić wszystko, żeby się wydostać.
- Podpaliłaś sierociniec, tak?
- Tak. Chyba miałam wtedy dziewięć lat. Ale po tym wydarzeniu nikt nie chciał adoptować takiej dziewczynki. Miałam około dwunastu lat, gdy mój tata przyjechał mnie szukać. Ulżyło mi, że ktoś mi w końcu pomoże. Ktoś się mną po prostu zaopiekuje. Nie było mi ciężko przywiązać się do taty, bo nie miałam nikogo innego. Z radością powitałam jego troskę i miłość - wzięłam głęboki oddech - Myślę, że po części dlatego rozumiem Sophie. To dlatego się nie poddałam w jej przypadku. Bo dokładnie wiem jak się czuje. A jeśli chodzi o mojego tatę, zrobił kilka złych rzeczy. Bardzo złych, ale i tak zostałam przy nim bo nie miałam dokąd pójść. Nie miałam innego wyboru niż zostać i go wspierać - dokończyłam - Nawet kiedy wiele razy torturował moją siostrę aby udowodnić, że ma rację - dodałam cicho. Lou pokiwał głową, na chwilę zapadła cisza.
- Życie jest powalone, co nie? - wyszeptał - Ciągnie cię w tyle różnych kierunków. Nic dziwnego, że ludzie czasem szaleją - westchnął - Nie żeby to była dla nich wymówka, bo wierzę, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny, ale niektórzy mają gorzej od innych.
- Tak - wymamrotałam. Przez pokój zawiało zimne powietrze i mocniej otuliłam się kołdrą.
- Anne? - zapytał Louis po chwili milczenia.
- Hmm?
- Jeśli spotkalibyśmy się w innych okolicznościach, to myślisz, że moglibyśmy...no nie wiem...być przyjaciółmi...lub może, może czymś więcej? - zapytał, gubiąc się we własnej wypowiedzi - Bo oczywiście to nigdy się nie stanie, bo gdy ci pomogę to zrobisz jedyną słuszną rzecz i na nas doniesiesz, ale jeśli spotkalibyśmy się w kawiarni czy parku?
Dłużej zastanowiłam się nad jego pytaniem po czym odpowiedziałam:
- Cóż to zależałoby od tego czy próbowałbyś po prostu dobrać mi się do majtek czy chciałbyś mnie poznać, tak jak teraz - odparłam uśmiechając się - I prawdopodobnie po jednej, dwóch, może trzech lub nawet czterech randkach pozwoliłabym ci się dobrać do moich majtek, bo seks z tobą jest ożywczo destabilizujący. I nie mówię tego, aby podbudować twoje ego - powiedziałam poważnie.
- Nie możesz zaprzeczyć, co? - odparł z uśmiechem.
- Nie ekscytuj się tak Tomlinson - wywróciłam oczami - Mogę cię tylko porównać z twoimi kolegami, a Niall i Liam nawet nie starali się mnie zadowolić.
- A co z Zaynem?
- To było mokre. Zbyt mokre. I bez jakichkolwiek uczuć - powiedziałam kręcąc głową - Ale starczy już tego gadania na jedną noc okej? Jestem padnięta - ziewnęłam. Louis zachichotał:
- Też jestem zmęczony. Dobranoc Anne. Słodkich snów.
- Dobranoc Lou.
○♥○

Obudziłam się o świcie. Leżałam w łózku gdy słońce powoli oświetlało pokój. Myślałam o tym co Louis powiedział mi wczoraj. Spojrzałam na jego śpiącą postać. Dlaczego chce mi pomóc skoro tak bardzo boi się iść do więzienia? Czemu się tak poświęca, dla mnie? Nie zrobiłam niczego, oprócz utrudniania mu życia... Obróciłam głowę w jego stronę. Byłam zmieszana.
- Jesteś naprawdę skomplikowany - wymamrotałam, kręcąc głową.
- Ty także nie jesteś łatwa do zrozumienia - wymamrotał, uśmiechając się lekko. cały czas miał zamknięte oczy - Dzień dobry - zaśmiał się, nadal nie otwierając oczu.
- Odnośnie mojej ucieczki...
- Pozwól mi się tym zając, dobrze? Będę miał gotowy plan działania w noc twoich urodzin - westchnął w końcu otwierając oczy - Dopóki będziesz mi ufała, wszystko powinno się udać.
- Ufam ci - pokiwałam głową - Bardzo ci dziękuję - dodałam.
- Przynajmniej to mogę zrobić.
- Ale możesz stracić wszystko. Narażasz swoją karierę, tą więź, którą macie z chłopakami. To naprawdę wiele dla mnie znaczy - powiedziałam.
- Anne, to naprawdę nic wielkiego...
- Louis - uciszyłam go, kładąc mu palec na ustach - To jest coś wielkiego - wyszeptałam, przez chwilę patrząc się na jego usta. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, pokiwał głową.

- Przestańmy o tym gadać, okej? - zaproponował, siadając na łóżku, a następnie z niego wstając - Zamówmy jakieś śniadanie zanim wstanie cała reszta - dodał ubierając koszulkę - Może uda nam się dostać coś specjalnego na urodziny Zayna - rzucił wychodząc z pokoju. Racja. Urodziny Zayna. Idziemy wieczorem do klubu.
___________________________________________________________________
Dobra mamy kolejny rozdział :D

Nie mogę się doczekać tego jak Louis zaplanuje tą całą wycieczkę xD
Do następnego,
xx Annie

piątek, 6 lutego 2015

0.13. Nie wiem jakim cudem....

Nie wiem jakim cudem niektórzy z was do tej pory nie rozumieją, że to tylko tłumaczenie i ja nie piszę tych rozdziałów. Więc jeszcze raz, tak, żeby do wszystkich niewiedzących dotarła ta informacja:
1. Blog jest tylko tłumaczeniem (co jest chociażby zawarte w nazwie).
2. Jesteśmy na bieżąco z rozdziałami, co oznacza, że muszę poczekać, aż autorka (sosodesj) doda nowe rozdziały zanim będę mogła cokolwiek zacząć tłumaczyć.
3. Jeśli pojawia się nowy rozdział w oryginale, to piszę wam o tym na bolgu.
4. Kiedy ktoś zauważy nowy (oryginalny) rozdział, a na blogu nie będzie o tym notki, to piszcie do mnie, bo czasami zdarza się, że nie sprawdzę tego na 1dff albo powiadomienie z wattpada nie przyjdzie. Jestem jak każdy z nas człowiekiem i czasem zapomnę sprawdzić czy jest już nowy rozdział.
5. Chciałam tu jeszcze coś dodać ale zapomniałam podczas pisania ;c
6. Komentarze typu "kiedy nowy rozdział", "jak nie będziesz dodawać rozdziałów to stracisz czytelników", irytują mnie w nadmiernej ilości i te spod poprzedniego rozdziału zostaną usunięte.
7. Odnośnie komentarzy mówiących o tym, że stracę czytelników. Już to parę razy zawierałam w swoich wypowiedziach, ale jeszcze raz: Nie robię tego dla tego, aby podbijać sobie wyświetlenia bloga, liczbę obserwujących czy cokolwiek w tym stylu. Tłumaczę to opowiadanie, ponieważ spodobało mi się od przeczytania kilku pierwszych rozdziałów. Chciałam się nim podzielić z innymi, którzy mają problemy z czytaniem po angielsku, lub też po prostu wolą czytać w ojczystym języku, no i oczywiście chciałam się sprawdzić w roli tłumacza i podszkolić swój angielski.

W razie pytań odnośnie tego co napisałam, proszę zadawać je pod tym postem.
xx Annie

ps. Nowego rozdziału jeszcze nie ma.
pps. Też na niego czekam z niecierpliwością ;D