WAŻNE!!!

Pierwsze polskie tłumaczenie serii Sophie Miller's Stockholm Syndrome pisanej na 1dff przez sosodesj.
W opowiadaniu One Direction nie są słodcy czy mili. Historia zawiera dużo scen +18 więc jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, nie czytaj.
Za każdą nominację do Liebster Award czy czegokolwiek innego dziękuję, bo to znaczy, że podoba wam się moje tłumaczenie ale niestety nie odpowiadam na nie :D

piątek, 27 września 2013

2.19. Przyjemne tortury

- Sophie ma w sobie ten specjalny przedmiot... Będziemy się bawić przyciskami przez całą kolację i zobaczymy jak będzie reagować dobra?
Louis uśmiechnął się i pokiwał głową z podekscytowaniem, a Zayn tylko kiwnął głową jakby było mu to obojętne. Co się w nim zmieniło przez te dwa lata? Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, boHarry i Niall przynieśli główne danie. Niall lekko chichotał. Harry sprzedał mu kuksańca, po czym postawili na środku stołu parującą zapiekankę pasterską.
- Smacznego - powiedzieli i zajęli miejsca po bu moich stronach. Chłopcy zaczęli atakować jedzenie, a jedyne co ja byłam w stanie zrobić, to myśleć o tym co mogą mi zrobić dziś wieczorem. Niall zaczął jeść wszystko co mógł zgarnąć, a reszta próbowała nałożyć sobie trochę jedzenia zanim wszystko zniknie. Nie zdążyłam nawet mrugnąć a już nic nie było na stole.
- Nie jesteś głodna Soph? - zapytał zdziwiony Nialler.
- Jestem ale...
W tym momencie Liam zdecydował, że będzie zabawnie gdy włączy wibracje. Przygryzłam mocno wargę i złapałam się krzesła, próbując powstrzymać jęki.
- Ale co Soph? - zapytał Niall, zmieszany tym, ze przerwałam w połowie zdania. Czułam jak Harry i reszta bacznie mnie obserwują, czekając na odpowiedź. Louis i Liam ledwo powstrzymywali się od śmiechu a Niall i Harry wyglądali jakby nie byli pewni co się dzieje. Zayn przyglądał się całemu zajściu po cichu, powoli przeżuwając jedzenie i patrząc się na mnie spod tych swoich długich rzęs. Szybko pokręciłam głową. Byłam na skraju łez, przez to powstrzymywanie jęków. Mocno zacisnęłam powieki. Zatrzymaj te pieprzone wibracje Liam. 
- Soph? - zapytał głos z irlandzkim akcentem, było w nim słychać niepewność i obawę.
- Płaczesz? - zapytał Harry, na jego twarzy wymalowała się konsternacja.
- Nie głupku, oczy mi się pocą - odpowiedziałam sarkastycznie, podczas gdy Niall lekko pocierał moje plecy w geście uspokojenia, jakby nie do końca wierzył, że płaczę. Nagle czyjaś stopa mocno uderzyła moje krzesło od spodu, sprawiając że głośno jęknęłam. Niall i Harry zmarszczyli brwi, a Liam i Louis poszli ich śladem. Chcieli udawać, ze także nie wiedzą o co chodzi. Nie wierzę, że Harry puścił mimo uszu to, że go obraziłam. 
- Co z nią nie tak? - zapytał Louis, udając niewinnego. Poczułam jak jego stopa drażniąco musnęła moją pod stołem. Czyli to on kopnął moje krzesło! Wypuściłam z gardła przeciągły pomruk.
- Sophie... Dobrze się czujesz? - zapytał Liam, przeciągając wyrazy.
- Zayn? - Hazza odezwał się twardym głosem, zwracając się do mulata.
- Naprawdę nie mam nic do czynienia z jej jękami - powiedział obojętnie Zayn, biorąc kolejny kęs zapiekanki.
- A wiesz kto ma? - zażądał odpowiedzi loczek.
Tak Zayn proszę....Wysyp tych dwóch palantów.
- Nie mam pojęcia. Może dlatego, że ją teraz podnieciłeś? - rzucił niewinnie Zayn. Usłyszałam jak Harry głośno wydycha powietrze. Nagle Liam wyłączył wibracje. Dzięki bogu.  Posłałam mu mordercze spojrzenie, ale machnął na to ręką. Kopnęłam go w piszczel, przez co lekko się skrzywił, a po chwili posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Zaburczało mi w brzuchu.
- Jesteś głodna? - westchnął wyczerpany Niall.
- Tak! - powiedziałam.
- Więc czemu nie jesz? Nie masz chyba zaburzeń odżywiania co? - zapytał blondyn, a na jego twarzy pojawiło się przerażenie gdy wypowiadał ostatnie zdanie.
- Nieee - powiedziałam przeciągle - Nie miałam czasu aby sobie nałożyć. Wszystko zniknęło zanim zdałam sobie sprawę, że już jemy - wyrzuciłam słowa powstrzymując się od kolejnych jęków. Niall westchnął po czym dał mi trochę jedzenia ze swojej porcji. Wszyscy uważnie nas obserwowali.
- Dziękuję - wymamrotałam po czym zanurzyłam widelec w jedzeniu i wzięłam kęs. Chłopcy zaczęli o czymś rozmawiać i za każdym razem gdy któryś na mnie spojrzał, nerwowo zastygałam w bezruchu. Niespodziewanie usłyszałam swój dzwonek telefonu. Wszyscy chłopcy zastygli w bezruchu, a Harry zaczął poklepywać się po kieszeniach, wzdychajac z niedowierzaniem. Wyjął z kieszeni mój telefon, wcisnął czerwoną słuchawkę i wrócił z powrotem do posiłku.
- Zabrałeś mój telefon? - syknęłam, ostrożnie odkładając widelec. NIKT nie dotyka mojego telefonu, jestem taka głupia, że nie zauważyłam wcześniej że go nie mam.
- Taaa, nie można ci ufać, pamiętasz? - odpowiedział Hazza, posyłając mi uśmiech. Telefon zadzwonił ponownie.
- Możesz mi go oddać...? Proszę...? - zabłagałam.
- Nie.
Ponownie rozległ się mój dzwonek, a loczek westchnął i wyciągnął pożądany przeze mnie obiekt z kieszeni.
- Ta dziewczyna, twoja kuzynka jak myślę, nie przestaje do ciebie pisać i pytać się czy wszystko u ciebie okej. Nie przestała nawet gdy odpisałem jej "tak".
Ashley!
- Ustaliłyśmy specjalny system smsowania po tym jak zostałam porwana dwa lata temu. Więc Harry, dopóki nie dasz mi odpisać, to nie przestanie.
- Straszysz mnie kotku? - zaśmiał się Harry, przechylając głowę na jedną stronę. tak jakby wyzywał mnie abym powiedziała tak. Wsadził mój telefon z powrotem do kieszeni. Niee... Przedmiot we mnie znów zaczął wibrować i jestem pewna że tym razem to sprawka Louisa. Chłopak miał na twarzy głupkowaty uśmieszek, jedną rękę trzymał na stole pod lodem, a druga miał schowaną pod stołem.
- Sophie. Czy. Ty. Mi. Grozisz? - powtórzył loczek, czekając na szybką odpowiedź. Odwróciłam głowę i zamknęłam oczy, w których ponownie zebrały się łzy. Niall położył ręce w dole moich pleców i zaczął je uspokajająco pocierać.
- Nieeeee..... - jęknęłam, poddając się. zawstydzona dźwiękiem, który wydobył się z moich ust, opuściłam głowę. Oddychając ciężko, próbowałam odzyskać kontrolę nad sobą.
- Co z tobą nie tak? - poczułam jak Harry pojawił się obok mnie. Rozejrzał się dookoła, w jego oczach widać było zmieszanie. Muszę mu powiedzieć....Musze mu powiedzieć, że to Louis i Liam... Nawet nie musiałam. Chłopak sam się chyba domyślił, jego oczy zwężyły się gdy zdał sobie z tego sprawę. Zła reakcja... Okazujesz uczucia...
- Liam! - wykrzyknął wkurzony Harry, wstając. Usłyszałam cichy klik. Opuściłam głowę i zaczęłam przygryzać wargę, coraz bardziej i bardziej czując jak pulsacje we mnie przybierają na sile. Louis wcisnął wyższy poziom... Dupek.
- Co ziomuś? - odpowiedział Liam, ostrożnie biorąc łyk herbaty. Jęknęłam ponownie, a Niall obok mnie zesztywniał. On też uświadomił sobie co robi Liam. Po policzkach spłynęły mi łzy. Boże, nie chcę się dowiedzieć jak mocny jest trzeci level.
- Włożyłeś to w nią, prawda?!? - huknął Harry.
- Tak włożył - odpowiedział Zayn, tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- A ty o tym wiedziałeś?! I nic nie powiedziałeś !
- Nie chciałem być wmieszany w tą wojnę, ale to chyba było nieuniknione - odpowiedział chłodno mulat.
- Liam, czemu tego właśnie używasz? Z tego co wiem, była dzisiaj grzeczna! - Harry wyrzucał swoją złość na Liama.
- Dla małej rozrywki ziom - bronił się Li.
- zabawy?!? Liam ona płacze! - fuknął Hazz. Nie mogłam powstrzymać szlochu. Harry ty też doprowadziłeś mnie do płaczu, wiesz? Ale gówno cię to obchodziło bo to było podczas tych wielu nocy, po mojej ucieczce... gdy wysyłaliście mi groźby... Usypiałam płacząc...
- Louis czy mógłbyś to zatrzymać.... Proszęęęę.... - jęknęłam gwałtownie, nie mogłam już dłużej znieść tych tortur. chłopak pokiwał głową i posłał mi lekki uśmiech. Harry obserwował go cały czas. Odetchnęłam z ulga, normując oddech gdy tylko wibracje się wyłączyły. Czemu nie mogę dojść i z tym skończyć?!?
- Cóż może dla niej to nie było zabawne, ale musisz przyznać, że kolacja była ciekawa... - wtrącił Louis. Harry skrzyżował ręce na piersi, a ja się wzdrygnęłam.
- Miało jej się podobać, to była jej dzienna porcja samo-zadowalania się... - wymamrotał Liam, biorąc kolejny łyk herbaty. Ta seks zabawka we mnie naprawdę mnie podnieca, a nawet nie jest włączona. Zaczęłam się wiercić na krześle, próbując ulżyć sobie... Byłam na skraju orgazmu. Łzy już zniknęły.
- Cóż szkoda, że to się nie sprawdziło! - rzucił Niall, dołączając się do kłótni.
- I tak wisiała mi przysługę - zauważył Liam - Nic mnie nie ograniczało przed zrobieniem tego.
- Za co wisiała ci przysługę? - zapytał Harry.
Słuchałam tylko jednym uchem, wiercąc się na krześle i próbując sobie jakoś ulżyć.
- Rano pozwoliłem jej przejść przez mój i nawet jej nie dotknąłem - odpowiedział brązowooki. Harry westchnął głośno, nie wiedząc co powiedzieć. Louis zauważył to, jak się wiercę i postanowił ponownie kopnąć spód mojego krzesła, sprawiając, że zabawka wbiła się głębiej. Jęknęłam głośno.
- Mógłbyś teraz tego na niej nie używać? - warknął Harry.
- Nic teraz nie robimy... to ona sama - Louis podniósł dłonie w obronnym geście, a Liam i Zayn pokiwali głowami zgadzając się z nim.
- Więc Soph, czemu się tak cały czas wiercisz? - zapytał łagodnie Niall.
- Ja... Po prostu... po prostu nie mogę osiągnąć... - jąkałam się próbując im to wyjaśnić. Liam odpowiedział za mnie.
- To dlatego że nie może dojść... potrzebuje lekkiej stymulacji i przeżyje jeden z najlepszych orgazmów w życiu - rzucił obojętnie - Teraz pytanie; kto jej to zapewni? - powiedział Liam, opierając się wyluzowany na krześle. Miał racje. Czułam wzbierający się we mnie orgazm. Musiałam teraz szczytować. Inaczej nie będę mogła spać.  Harry i Niall od razu spojrzeli w moją stronę. Chyba nawet zobaczyłam głód w niebieskich oczach Louisa, który także obrócił się w moją stronę. Przełknęłam ślinę. Liam wiedział, że to nastąpi. Że Niall i Harry, obaj będą chcieli mi to dać.  Dlatego im nie powiedział.
- Słuchajcie... Myślę ż-że po prostu p-pójdę wziąć z-zimny prysznic i to "zmyję" - powiedziałam. Głos załamał mi się, gdy wstawałam.
- NIE!- wykrzyknęła cała piątka.
_________________________________________________________________________________
No i mamy 19 xD Następny rozdział najprawdopodobniej we wtorek, bo jutro jadę na cały dzień do Łodzi spotkać się ze znajomymi, więc nie będę miała czasu na tłumaczenie : DDDD
Jak myślicie, kto "jej to da"? xxD

niedziela, 22 września 2013

2.18. Wibracje

- Więc chyba pójdę zrobić kolacje i zostawię cię z Liamem, co? - zakończył Harry oddając mnie Liamowi - Wasza dwójka ma coś do zrobienia?
- Tak, ona mi coś wisi - odparł Liam łapiąc mnie za rękę. Cholera zapomniałam o tym. - Skończymy przed kolacją - rzucił po czym poprowadził mnie przez dwa korytarze a później na schody. Wepchnął mnie do pokoju. Jego pokoju.
- Idź na łóżko - poinstruował, zamykając drzwi. Ostrożnie usiadłam na jego dokładnie pościelonym łóżku, poprawiając spódniczkę. Nie wiedziałam co chce zrobić. Liam ma podwójną osobowość, tak jak Louis. Czasem jest miły, a później nagle zmienia się w napaloną bestię.
- Louis nie pomógł ci z twoją dzienną porcją samo zaspokajania, prawda? - zapytał brązowooki. Nie... Już miałam odpowiedzieć, że tak, ale pomyślałam; Jeśli on już zna odpowiedź, a ja skłamię, to konsekwencje mogą być jeszcze gorsze. Ze smutkiem potrząsnęłam głową na nie.
- Cóż wiec teraz się tym zajmiemy.
- Proszę Liam... nie.
- Aww nie smuć się skarbie. I tak to tylko na twoją korzyść. I trochę na moją, bo widok ciebie, zwijającej się cały wieczór będzie ciekawy - uśmiechnął się - To mi wystarczy, i nie zrobię ci żadnej krzywdy. Chociaż normalnie to nie jest jakąś wielką krzywdą...
Co?
Liam obrócił się i zaczął grzebać w swoich rzeczach i wyjął duże czarne pudło. Byłam przestraszona tym co z niego wyciągnie, bo nie sądze aby trzymał tam jednorożce czy inne cukierkowe rzeczy. Liam wyjął z niego znany mi już przedmiot, a pudełko schował z powrotem do szafy. Odwrócił się twarzą d mnie podnosząc przedmiot. Zatyczka analna. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że trzęsę się jak liść na wietrze.
- Prosze Liam - zaczęłam błagać, nie chcąc znów mieć tego w sobie - Tylko nie to.
- Ale jesteś mi coś winna, pamiętasz? Tego ranka mogłem cię pieprzyć, ale puściłem cię bez awantur. Ale ten przedmiot w tobie - powiedział, bawiąc się nim miedzy palcami - Wynagrodzi mi dług. Odwróć się - zażądał.
- Li proszę... Naprawdę nie...
- Nie zawsze dostaniesz to czego chcesz Soph. My tu rządzimy, nie ty - zakończył Liam, popychając mnie twarzą na łózko - Jesteś szczęściarą, boi nie kazałem ci tego nosić w szkole - powiedział, podnosząc moją spódniczkę i zdejmując mi majtki, wystawiając mój tyłek.
- Liam proszę! - błagałam próbując się od tego wymigać. Zaczęłam się wiercić i poczułam jak uderza mnie wolą ręką.
- Nie próbuj się wymigać - wysyczał, po czym zaczął wpychać przedmiot w mój tyłek, zesztywniałam więc uderzył mnie znów.
- Zrelaksuj się.
- Boże Liam... - jęknęłam, gdy wkładał go głębiej i głębiej i zamknęłam oczy - Li...Am... Proszę - sapnęłam boleśnie, gdy zatyczka weszła cała. Poczułam nowe doznanie bólu - ahhhh - jęknęłam, chowając głowę w poduszki.
- Proszę, już gotowe - powiedział Liam, po czym założył mi majtki i opuścił spódniczkę, tak żeby zasłaniała przedmiot, który wystawał mi częściowo z tyłka.
- Wielkie dzięki, jej - mruknęłam, naśladując chłopców z jednego filmiku, ale nie pamiętałam już którego. Zbyt dużo czasu minęło. Nagle zatyczka obudziła się do życia i zaczęła wibrować.
- Liam! - krzyknęłam, mocno ściskając kołdrę w palcach. Moja ciało próbowało powstrzymać wibracje. Zwinęłam się w kulkę, cała roztrzęsiona. Z moich ust wydobywały się pojedyncze sapnięcia. To nie była dla mnie przyjemność. Bolało. Czułam jakbym zaraz miała szczytować ale wibracje były zbyt słabe aby to się udało - Liam przestań! P-p-proszę! Liam! - sapnęłam, intensywność przyjemności wywołała u mnie łzy.
- Skoro tak ładnie prosisz - rzucił chłopak, wyłączając wibracje. Byłam bez tchu. Odwróciłam się twarzą do niego. W jego ręce spoczywał mini pilot z trzema przyciskami.
- Już chyba zobaczyłaś, że ta zabawka potrafi więcej niż poprzednio. To co ci zafundowałem to najniższy stopień wibracji. Zachowuj się, bo skończysz na trzecim, zrozumiano? - uśmiechnął się łobuzersko - A zachowywanie się oznacza brak sarkastycznych komentarzy i żadnego zachowywania się jak suka, łapiesz?
Pokiwałam głową. Mój oddech był urywany.
- Tylko ja albo chłopcy mogą do z ciebie wyjąć kminisz?
Znów kiwnęłam głową.
- Kolacja! - zawołał ktoś z dołu. Liam uśmiechnął się i schował pilota do kieszeni.
- Nie możesz powiedzieć Harremu ani Niallowi o tym, że masz w sobie zabawkę. Tylko ja, Lou i Zayn będziemy o tym wiedzieć.
- Czemu wasza trójka? - powiedziałam, nadal lekko dysząc.
- Bo chcę zobaczyć reakcję tamtej dwójki na twoje jęki - odpowiedział Liam.
- A co jeśli nie będę jęczeć? Bo na pewno nie zamierzam - warknęłam.
- Louis, Zayn i ja upewnimy się, że będziesz. I ten komentarz podchodził pod zachowywanie się jak suka. zmień. nastawienie. - poinstruował chłopak - Teraz chodź, idziemy jeść - powiedział łapiąc mnie za rękę i pomagając mi wstać. Popchnął mnie do przodu i wyprowadził z pokoju. Czułam to we mnie. Jak pociera moje ścianki z każdym krokiem. Nie mogłam normalnie iść. Gdy tylko minęliśmy drzwi, chłopak mnie zatrzymał.
- Sophie, tak nam się nie uda. Zauważą, ze coś nie gra. Idź normalnie.
- Nie mogę Liam - powiedziałam.
- ej no weź.... Jestem pewien, że możesz skarbie. A przynajmniej spróbuj - I wróciła jego miła strona. Wzięłam głęboki wdech i próbowałam iść jak najbardziej normalnie. Powoli przyzwyczajałam się do seks zabawki spoczywającej w moim wnętrzu. Sapałam lekko schodząc po schodach. Liam podążał krok w krok za mną. gdy w końcu byliśmy na dola złapał mnie za rękę.
- Widzisz, nie było tak źle, co?
Spojrzałam się w podłogę. Chłopak nie czekając na odpowiedź, pociągnął mnie w stronę pokoju gdzie jak zgaduję mieściła się jadalnia. Mówię wam, to miejsce było niesamowite. Może trochę zbyt eleganckie jak na mój gust, ale widok z okna był cudowny. <klik>
Niall i Louis już tam siedzieli, ten drugi siedział tyłem do okna, przykładając do ręki paczkę lodu.
- Idź usiądź obok Nialla - powiedział mi do ucha Liam. Pokiwałam głową i zrobiłam jak mi kazał, próbowałam iść prosto i normalnie.
- Hejka kochanie - powiedział Niall uśmiechając się gdy powoli usiadłam obok niego.
- Hej - wymamrotałam, unikając jego spojrzenia. W tym momencie do środka wpadli Harry i Zayn przynosząc rozmaite rzeczy. Sałatki, warzywa, wode, soki, różne dodatki.
- Wszystko okej skarbie? - zapytał Niall nawet nie tykając jedzenia. Harry wyszedł a Zayn zajął miejsce obok Louisa.
- Ekstra - odpowiedziałam, a moje spojrzenie zatrzymało się na Liamie, który zajmował miejsce pomiędzy Louisem i Zaynem. Usłyszeliśmy trzask z kuchni, który sprawił, że wszyscy podskoczyliśmy.
- Zobaczę co sie stało - westchnął Niall wstając.  Gdy tylko wyszedł poza zasięg słuchu, Liam zaczął szybko mówić do dwójki obok niego.
- Sophie ma w sobie ten specjalny przedmiot... Będziemy się bawić przyciskami przez całą kolację i zobaczymy jak będzie reagować dobra?
Louis uśmiechnął się i pokiwał głową z podekscytowaniem, a Zayn tylko kiwnął głową jakby było mu to obojętne. Co się w nim zmieniło przez te dwa lata? Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, boHarry i Niall przynieśli główne danie. Niall lekko chichotał. Harry sprzedał mu kuksańca, po czym postawili na środku stołu parującą zapiekankę pasterską.
- Smacznego - powiedzieli i zajęli miejsca po bu moich stronach. Chłopcy zaczęli atakować jedzenie, a jedyne co ja byłam w stanie zrobić, to myśleć o tym co mogą mi zrobić dziś wieczorem.

środa, 18 września 2013

2.17. Dziecinność

Dla Darii Gruszczyńskiej, która przedwczoraj miała urodziny. Chciałam ci zrobić prezent, ale się nie udało. Mam nadzieję, że tan spóźniony też ci się spodoba :DDDD Spełnienia marzeń : ****
_______________________________________________________________________________

- Koniec kozy. Chodź zabiorę cie do domu - westchnął, przeczesując spocone włosy palcami. Pokiwałam głową, wciąż otumaniona po wszystkim. Usiadłam, wciągając bieliznę na jej prawidłowe miejsce. Straciłam równowagę, nadal czując się zamroczona, ale Louis mnie złapał, po czym wziął mnie na ręce jak pannę młodą.  Nie mogłam się powstrzymać od zagłębienia głowy w zagięciu jego szyi. Próbowałam znaleźć jakieś uspokojenie ale go nie dostałam. Chłopak wyszedł z klasy, a później ze szkoły, po czym włożył mnie do auta. Spojrzałam na niego i znalazłam w jego wzroku zakłopotanie. 
- Louis moje rze...
Przerwał mi słodkim, ostrożnym pocałunkiem. Odsunął się i potarł kciukiem mój policzek.
- Zostań tutaj, pójdę po nie - powiedział i zamknął drzwi do samochodu. Czułam się wyczerpana, więc położyłam się na tylnym siedzeniu i zamknęłam oczy.
Co ja do cholery robię z tymi chłopakami?
*******************************************************
Droga do posiadłości przebiegała w milczeniu, przerywanym brzęczeniem silnika i stukotem palców Louisa o kierownicę. Gdy przyjechaliśmy, chłopak zgasił silnik i westchnął. Jego głowa odchyliła się do tyłu ze zmęczenia. Po chwili obrócił twarz w moją stronę.
- Myślisz, że dasz radę zapomnieć o tym , co się dzisiaj zdarzyło? - westchnął, kręcąc głową.
- Czemu ci na tym zależy? - zapytałam cicho.
- Nie chcę, być tym, który traci nad sobą panowanie; nie chcę aby ktoś miał o mnie takie wyobrażenie. A to, że miałem miałem cię tylko dla siebie przez parę godzin, nie pomogło - zakończył, unikając mojego spojrzenia.
- Co to za "ktoś"?
- Kumple, fani, prasa, paparazzi... ty - tłumaczył, po czym znów na mnie spojrzał. Zastygłam, oniemiała.
- To część z powodów dlaczego wszędzie zachowuję się tak beztrosko - kontynuował, w jego głosie zaczęłam wyczuwać frustrację - Bo jeśli pozwalam mojej "ciesz sie życiem" stronie zapanować nad ta dominującą, to wszyscy są szczęśliwsi. Nikt nie zważa na to czy się przy mnie wydurni, bo ja sam się wydurniam. Ale ostatnio fani zaczęli mnie obrażać i mówić, że jestem dziecinny, a  moja szalona strona zaczęła zanikać, pozwalając przejąć kontrole tej ciemnej, poważnej stronie.  Czemu oni kurwa nie mogą czasem się po prostu zamknąć? Pozwolić nam żyć, tak jak chcemy? Nie chcę tego! Nie chcę aby widzieli takiego mnie! - krzyknął, z furią uderzając w kierownicę. Zobaczyłam jak się wzdryga, gdy jego ręce zetknęły się z twardą kierownicą. Zerknął na mnie. W jego zazwyczaj radosnych oczach pojawiły się łzy frustracji - Sophie... Nie chcę by ludzie mnie za takiego uważali... - mówił dalej, chowając głowę w dłoniach - Nie wiem co mam dalej robić...
- Może powinieneś znaleźć dziewczynę, która potrafiłaby to ogarnąć. Taką podobną do siebie - spróbowałam.
- Mam ciebie Soph - odburknął.
- Nie Louis, chodzi mi o inną dziewczynę. Której nie będziesz mógł ujarzmić tak jak mnie. Taką, z którą będziesz się mógł pokazać publicznie.
- Ale to by znaczyło, że nie mógłbym już się z tobą pieprzyć - powiedział to tak, jakby przestanie używania mnie jako seks zabawki było zbyt dużym wymogiem - Lubię cię pieprzyć. Jesteś genialna do pieprzenia.
Boże, naprawdę? Idealna do pieprzenia? Supeer. Doprowadzacie mnie do szaleństwa. To jakiś obłęd. 
Louis mówił dalej, wyrywając mnie z niedowierzania;
- Ale jeżeli przestanę cię wykorzystywać seksualnie, widziałaś co się stało z Harrym 2 lata temu gdy jego dziewczyna dowiedziała się o tobie i waszych "zabawach", oczywiście z nim zerwała. To go naprawdę sfrustrowało i wpadł w stan "Chcę brutalnie zerżnąć Sophie" - westchnął - Ja tego nie chcę. Nie chcę cię sterroryzować tak jak Zayn. A wiem, że nie będę w stanie się kontrolować tak jak Harry, jeśli zerwę z dziewczyną a ty będziesz obok. Nie będę w stanie bo moje uczucia do ciebie nie są tak silne jak Harrego.
Pamiętam intensywność tego zdarzenia. Tego dnia, o którym mówił Louis. Nawet słowa piosenki, która akurat leciała.

[Wspomnienie]
- Ał Harry! - narzekałam, lekko odpychając jego ramiona i próbując zdobyć choć trochę kontroli nad jego brutalnymi akcjami. 
- Przyjmij to! Zasługujesz na to! Rzuciłaś mnie - odciął się, wchodząc we mnie jeszcze głębiej. Złapałam jego twarz zmuszając go aby na mnie spojrzał. 
- Harry, to ja Sophie. Nie jestem nią - spróbowałam, przejeżdżając kciukami po jego policzkach. Powoli przestał się ruszać i zobaczyłam łzy frustracji mieszające się z wodą - Przykro mi - powiedziałam, ale odebrał to, jakbym nadal była jego byłą dziewczyną.
- Oj już dopilnuję, żeby było ci przykro! - zaczął nagle swój rajd a moje dolne partie skręcały się z bólu. 

I wanna fuck you like an animal/ Chcę cię pieprzyć jak zwierzę
I wanna feel you from the inside/ Chcę cię poczuć od środka
I wanna fuck you like an animal/ Chcę cię pieprzyć jak zwierzę
My whole existence is flawed/ Cała moja egzystencja jest wadliwa

Jego ruchy zwolniły trochę, gdy zwrócił uwagę na słowa piosenki. Zaczął tracić energię i do mojego wnętrza wdarło się trochę przyjemności. 

(Help me...)/ Pomóż mi
You tear down my reason/ Niszczysz moje powody
(Help me...)/ Pomóż mi
It's your sex I can smell/ Czuję zapach twojego seksu
(Help me...)/ Pomóż mi
You make me perfect/ Sprawiasz, ze jestem perfekcyjny
Help me become somebody else/ Pomóż mi stać się kimś innym

Jęknęłam cicho, a chłopak czule pocałował czubek mojego nosa, po czym złączył nasze usta. Wiedząc, że nie jest już zły, odpowiedziałam na pocałunek z ogromną satysfakcją, ze mam swojego Harrego z powrotem, a nie tego, przez którego przemawia gniew. 
- Bardzo cię lubię Sophie, wiesz o tym? - wymamrotał nagle, chowając głowę w mojej szyi. Jego ruchy były bardziej namiętne i opiekuńcze.
[Koniec wspomnienia]

Otrząsnęłam się z wyraźnego wspomnienia, przeszły mnie ciarki.
- Słuchaj Lou, nie jestem psychologiem, ale myślę, że powinieneś znaleźć dziewczynę, o która będziesz się troszczył. Wyluzujesz trochę nie mając cały czas Harrego na karku. Bo on cię kontroluje od mojego powrotu, prawda? Nie pozwala wam zachowywać się miło w stosunku do mnie, prawda?
- Masz racje - potwierdził. Harry, ty samolubny dupku.
- Ale Louis, gdzieś w głębi masz uczucia. Jesteś wolną duszą i możesz pokazywać emocje gdy chcesz. Sam to wcześniej powiedziałeś. Lou, musisz okazać komuś te uczucia, być wolnym z inna osobą, inna niż ja i zespół.
- Ale z kim? - westchnął.
- Nie wiem! Ja nigdy nie miałam szansy znaleźć się w normalnym związku i to przez was!
Chłopak posłał mi ostrzegawcze spojrzenie i natychmiast pożałowałam swoich słów. Wita nas humorzasty Louis. 
- Może powinieneś zadzwonić do mamy i z nią pogadać? - spróbowałam ponownie, łagodniejszym głosem - Albo Lottie? Może być dobrym słuchaczem jeśli nie chcesz mówić z mamą. Jestem pewna, ze zrozumiałaby - kontynuowałam usiłując zmienić jego kwaśny nastrój. Nie odpowiedział, ale wiedziałam, że o tym myśli. Nie wiedząc co robić, rozejrzałam się dookoła, nonszlacko zauważając pełen rozmiar dworu w którym przebywałam. Moje oczy błądziły po nim dopóki nie usłyszałam dziwny jęk. Moje spojrzenie od razu powędrowało do lewej ręki Louisa.
- Louis, bolą cię palce? Są całe czerwone - zauważyłam, ostrożnie biorąc jego dłoń.
- Musiałem zbyt mocno uderzyć w kierownice, to nic wielkiego - olał to jak zazwyczaj, ale widziałam, że go boli.
- Lou.. one są opuchnięte. Mógłbyś położyć chociaż na nich lód - zaproponowałam, przykładając swoje palce do jego.
- Dobra - rzucił po czym wyszedł z auta. Prychnęłam i zrobiłam to samo. Ale zanim zdążyłam zrobić cokolwiek innego, Louis złapał moją lewą ręke i zaciągnął w stronę domu.
- Lou, potrzebuję swoich rzeczy. Potrzebuję swojej torby, jeśli chcecie abym mogła odrobić prace domową - zatrzymałam go.
- Idź i weź tą pieprzoną torbę - wypuścił głośno powietrze i delikatnie popchnął mnie w stronę auta. Obserwował mnie gdy szłam w stronę pojazdu, brałam torbę i wracałam do niego. Kiwnął lekko głową, znów złapał mnie za rękę i kontynuowaliśmy drogę do domu. Louis po drodze kopał wszystkie kamienie które mu się nasunęły. Gdy tylko przekroczyliśmy próg rozległy się radosne okrzyki i głośne tupanie. Zastygliśmy w bezruchu, otwierając szeroko oczy.
- Ała Zayn! Chłopaki oni już wrócili! Przestańcie strzelać! - dotarł do nas głos Nialla. Strzelanina? O nie, mam nadzieje, że nie zabijają siebie nawzajem.
- Ałłł! Przestań natychmiast! Nie zadziera się z Daddy Direction Harry! - rozpoznałam stanowczy głos Liama - Ałć Hazz! Zayn! Niall! Pomóżcie mi!
- Haha jesteś cieniasem Liam! - sądzę, że to był Harry albo Zayn.
- Powiedz to jeszcze raz!
- Nie, może później. Pierwszy na dole może przytulić i pocałować Sophie! - to był na pewno Harry.
- Chłopaki nie sądzę aby... - Zayn został zagłuszony przez resztę chłopców.
- Start!
Co? Mrugnęłam zmieszana, gdy Louis gapił się na swoje spuchnięte palce. Kilka sekund później zostałam zmiażdżona w powitalnym przytulasie Horana.
- Wszystko w porządku kochanie? - tuż przu uchu usłyszałam jego słodki głos. Po chwili chłopak odsunął się, aby spojrzeć mi w twarz. Jego oczy zatrzymały się na linii moich ust na dłużej niż to było konieczne. Zobaczyłam coś w jego włosach. Co to kurwa jest? Dlaczego ma google na głowie?
- W-w-wszystko ze mną okej - wymamrotałam lekko oszołomiona - Ale Louis ze swoją ręką... - zachichotałam cicho spoglądając na jego czerwone palce - Myślę, że potrzebuje lodu - dokończyłam. Spojrzenie cały czas miałam bezpiecznie utkwione w googlach na jego głowie. Uniosłam brew do góry domagając się wyjaśnień. Chłopak spojrzał w górę lekko zmieszany.
- A to - zaśmiał się i ściągnął je z głowy, tak, ze teraz wisiały na jego szyi - Toczyliśmy bitwę - powiedział ogólnikowo. Co się dzieje? Nie może powiedzieć czegoś więcej?
Niall nie zauważył mojej pytającej miny, bo odwrócił się do Louisa.
- A tobie ziomuś co się stało?
- Uderzyłem się o kierownicę okej? - warknął Louis. W jego oczach wyraźnie było widać, ze chciał się dołączyć do tej ich "bitwy". Haha dziecinny Louis powrócił!
- Dlaczego w kierownicę? - zapytał Niall, powstrzymując śmiech.
- Opowiem ci przy herbatce co? Nie sądzę, żeby to było na tyle poważne aby przykładać lód - starszy chłopak lekko się skrzywił.
- Jasne - zaśmiał się Niall - Będę cię obserwował - powiedział do mnie, po czym poszli sobie, zostawiając mnie samą. Zmarszczyłam czoło.
Niall? Zostawiasz mnie samą gdy Harry jest tu i ... nieważne. 
Byłam zszokowana widząc jak roześmianyh Harry podbiega do mnie. Na jego głowie zobaczyłam te same google co u Nialla. Loczek wziął mnie na ręce i przytulił mocno. Ej, czy nie jest zbyt radosny?
- Wygrałem! - krzyknął do Liama i Zayna, którzy pojawili się po chwili.
- Nie - zaprotestowałam - Technicznie Ni...
Jego usta nagle złączyły się z moimi w czułym, delikatnym pocałunku. Jego ramiona oplotły mnie ciaśniej, zachęcając mnie do odpowiedzi. Postanowiłam się poddać, tylko dlatego, że jest miły co sprawiło, że uśmiechnął się przez pocałunek. Odsunął się powoli, nie spuszczając ze mnie wzroku. Przytrzymał zębami moją dolną wargę przez kilka sekund po czym kompletnie się wycofał.
- Był tutaj pierwszy - dokończyłam, pozbawiona tchu. A to przecież nie ja biegłam. - Ty dupku! Nie można słodko całować ludzi tak przez zaskoczenie! - krzyknęłam, uderzając go w tors. Ał, moja ręka.
- Taa też miło cię widzieć - zaśmiał się i postawił mnie na ziemi - Więc podobał ci się pocałunek?
- Nie.
- Kłamca... Sama powiedziałaś że nie mogę słodko całować - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się dumny wyraz. Uszczypnęłam go w policzek.
- Nie powiedziałam tego! Miałam na myśli gwałcenie moich ust!
Loczek w odwecie też uszczypnął mój policzek.
- Powiedziałaś skarbie - zanucił. Uszczypnęłam go ponownie.
- Gdzie jest Lou? - przeszkodził nam Zayn. Loczek objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Poszedł z Niallem po lód - powiedziałam, odsuwając się od Hazzy.
- Więc Niall był pierwszy na dole - westchnął Harry. Potarł nosem moją szyję - Pocałował cię?
- O Boże, co Lou zrobił tym razem? - zapytał Liam, dołączając do nas w drzwiach.
- Nie Harry, tylko mnie przytulił. A Liamie, Louis uderzył w kierownicę.
- Dlaczego? - zapytał mulat, krzyżując ręce na klacie.
- Bo był wkurzony. Słuchaj, Louis jest trochę rozchwiany emocjonalnie... Chyba nie tylko ja to zauważyłam. Myślę, że powinniście z nim pogadać. I zagrać jeszcze jedną rundę w to w co graliście zanim wróciliśmy. Wyglądał jakby chciał dołączyć.
- Strzelankę Nerf?* - zapytał Harry. Ah, czyli w to grali. Dzięki bogu.
- Tak. Gdzie wy kurde w to gracie? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Mamy specjalny pokój do tego - rzucił Liam, jakby to było oczywiste.
- Sorki ale nie miałam czasu aby zwiedzić całą rezydencje - zauważyłam.
- Jaką rezydencje? - zdziwił się Zayn i rozejrzał dookoła.
- Ma na myśli dom - wyjaśnił Harry chichocząc - Sophie nie miałaś jeszcze czasu zwiedzić domu, a na to zasłużyłaś.
Wywróciłam oczami.
- Nie chcę go zwiedzać; nie chcę się w nim zgubić - odparłam.
- Nie zgubisz się; a poza tym któryś z nas zawsze będzie z tobą - rzucił obojętnie Harry.
- Jestem głodny! - usłyszeliśmy Nialla gdzieś z prawej strony.
- Więc chyba pójdę zrobić kolacje i zostawię cię z Liamem, co? - zakończył Harry oddając mnie Liamowi - Wasza dwójka ma coś do zrobienia?
- Tak, ona mi coś wisi - odparł Liam łapiąc mnie za rękę. Cholera zapomniałam o tym. - Skończymy przed kolacją - rzucił po czym poprowadził mnie przez dwa korytarze a później na schody. Wepchnął mnie do pokoju. Jego pokoju.
_________________________________________________________________________________
*bitwa Nerf - ostatnio częśto leca reklamy wyrzutni Nerf. To cos jakby takie pistolety na lotki, piankowe kulki itp.
Rozdział jest długi, boże ale się autorka rozpisała. 
W kolejnym będzie się działo. Jak sądzicie co jej zrobi Liam?

Nie piszę kiedy kolejny rozdział, bo jeśli znów się nie wyrobię w terminie to będzie kiepsko, ale na pewno do niedzieli się pojawi :DDD

Jeśli chcecie to wpadnijcie na tego bloga -> http://soinlovewithonedirection.blogspot.com/ prowadzonego przez @luvmydaniel, Ją już chyba kojarzycie z pomocy przy rozdziałach :DDD

piątek, 13 września 2013

2.16. Potwór

Taki na dobranoc, przepraszam jeśli nie będziecie mogły później zasnąć :D
______________________________________________________________________________

- Chodź tu. Pani Lively powiedziała mi, że rozmawiałaś głośno w klasie... Co ja mam z tym zrobić hmm?
Milczałam, patrząc na niego i starając się nie okazywać żadnych emocji.
Louis huśtał swoje nogi tam i z powrotem z boku biurka, patrząc na mnie tymi niesamowicie niebieskimi oczami. Splótł swoje ręce razem.
- No cóż zobaczmy. Mam dwie rzeczy na uwadze. Po pierwsze, mówiąc głośno, masz duże usta, prawda? Wiem co z tym zrobię...
Jego spodnie wyraźnie się napięły.
- I później, jestem pewny, że będę mieć czas, żeby pokazać ci jak je zamknąć, robiąc różne rzeczy, okej?
Dobrze wiedziałam, jakie dwie rzeczy miał na myśli z tymi oświadczeniami. I nie specjalnie mi się podobały..
- Więc będziesz sprawiała problemy, czy zrobimy to szybko? - zapytał Louis zeskakując z biurka - Bo mi to bez różnicy - kontynuował, przysuwając się do mnie. W jego oczach błyszczało pożądanie. Jego ręce wylądowały na mojej talii, po czym obrócił mnie tyłem do siebie, a twarzą do drzwi.
- Jak to będzie hmm? - wymamrotał, chowając twarz w moją szyję i lekko pocierając mój tyłek swoimi biodrami. Jego miękkie włosy delikatnie łaskotały moją skórę, sprawiając że dostałam gęsiej skórki - Będziesz mi stawiać opór czy nie? - drażniąco przygryzł czułe miejsce na mojej szyi. Przyciągnął mnie zaborczo, jeszcze bliżej.
Powinnam protestować... Powinnam coś zrobić...To nie jest dobre... A może powinnam poczekać co będzie dalej? I wtedy uderzyć?... Może Louis też skrywa jakieś uczucia w stosunku do mnie...
- Będziesz brutalny jeśli nie będę walczyć? - słowa wystrzeliły z moich ust zanim zdążyłam je przemyśleć i sprawiły, że Louis się ode mnie z niedowierzaniem.
- Co?!?
- Powiedziałam; Czy jeśli nie będę się opierać, to będziesz dla mnie brutalny czy nie? - powtórzyłam łagodnie. Moja dolna warga lekko drgała.
- pozwól, że ci przypomnę, że to nadal jest koza....Ale dobra - powiedział, stając w poprzedniej pozycji. Byliśmy bardzo blisko siebie - Jeśli nie sprawisz mi wielkich problemów, będę dla ciebie łagodny - wyszeptał, a jego zimne dłonie wślizgnęły się pod moją bluzkę i zaczęły zataczać kółka na wrażliwej skórze - Po tym musisz zostawać w kozie przez cały tydzień, kto wie co będą z tobą robić pozostali... Rób to co powiem i wszystko będzie dobrze, okej skarbie? - zakończył Louis, obracając mnie twarzą do siebie.
- Hmmm - wymamrotałam niejasno, patrząc wszędzie byle nie w jego oczy.
- Sophie, czy wyraziłem się jasno? -  powtórzył Louis, podnosząc mój podbródek tak, że musiałam spojrzeć mu w oczy. Dajesz Soph... Możesz to zrobić... Zagrasz z nim w jego grę i niedługo będzie po wszystkim...uspokajałam się w myślach, oddychając powoli.
- Tak Panie Tomlinson - wymamrotałam zniechęcona. Chłopak usatysfakcjonowany poluźnił uścisk.
- Świetnie! Nareszcie zrozumiałaś że jestem twoim nauczycielem, a co za tym idzie, przełożonym.
Nie mogłam powstrzymać się od wywrócenia oczami i skrzyżowania rąk na piersi. Byłam zirytowana.
- Skończ te dąsy - rozkazał - Dobra wiec zasady są takie; nie możesz się odzywać bez mojego pozwolenia. Dziś już za dużo gadałaś - pod koniec jego głos był już z lekka chrapliwy, a spodnie napięły się w kroku.  Chłopak cofnął się odrobinę, patrząc na mnie z uznaniem. W zamyśleniu podparł dłonią swój policzek. Nagle się uśmiechnął - Ściągnij jakiś ciuch - rzucił z wrednym uśmieszkiem.
Super, chce sobie popatrzeć na moje ciało... Dziwny gość, pomyślałam. Zdjęłam buty i odsunęłam je kawałek dalej. Wróciłam do poprzedniej pozycji. Znów skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Kolejny - rozkazał, zirytowany, że wybrałam akurat buty.  Prychając cicho, zdjęłam swój bezrękawnik, pod którym miałam jeszcze bluzkę. Położyłam go na podłodze, obok butów. Nerwowo zaczęłam sie kołysać na stopach, przód - tył, przód - tył, a Louis zmierzył wzrokiem moją bluzkę, przechylając lekko głowę w prawą stronę. Cicho oddychając, podszedł do mnie ponownie. Ostrożnie dotknął palcem zagłębienia mojej szyi i zaczął nim jeździć, badając delikatną teksturę. Jego palec wędrował coraz bliżej dekoltu. Jego odmienne zachowanie sprawiło, że zaczęłam się trząść, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Louis odpiął dwa guziki mojej bluzki, ukazując stanik. Dopiero po chwili kapnął się, że trzęsę się jak liść na wietrze.
- Spokojnie kotku... Wkrótce cię rozgrzeję... Nie bój się - wyszeptał czule z tym swoim akcentem z Doncaster - Będę ostrożny... Potrafię się kontrolować...
Chłopak oplótł mnie opiekuńczo ramionami, a następnie pochylił się i pocałował mnie czule. Tak, czule. Nie jak zwykle z żądzą i dominacją. Poczułam się inaczej, w dobrym sensie. Odpowiedziałam na to z lekkim zawahaniem. Nie byłam do końca pewna skąd ta cała czułość pochodzi. Louis przygryzł lekko moją dolną wargę. Zareagowałam na to niezbyt entuzjastycznie, ale chłopak już wepchnął mi swój język do ust. Jęknął w moje usta. Jego ręce wplątały się w moje włosy, a on sam stracił kontrolę nad pożądaniem. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej dominujące.
- Lou... Lou... Louis! - sapnęłam - Tracisz kontrolę!
- Dla ciebie jestem Panem Tomlinsonem! - powiedział stanowczo i popchnął mnie na kolana. Jęknęłam i sapnęłam w tym samym czasie. Byłam zszokowana. Chłopak męczył się chwilę z rozporkiem, po czym zdjął spodnie.
- Teraz ssij - wychrypiał ostro. W jedną rękę wziął swojego członka, a drugą złapał mnie za włosy. Wciąż byłam zbyt zszokowana by się ruszyć. Przysunął mnie bliżej stojącego na baczność kutasa.
- TERAZ! - rozkazał, wpychając go głęboko w moje gardło. To był moment, w którym przekonałam się jakim potworem może stać się Louis podczas seksu... To była druga strona tego zabawnego, beztroskiego chłopaka. I nie podobała mi się.

Just when you had me down/ Gdy tylko mnie dołowałaś
I go changing my ways/
Zmieniałem swój kierunek
And I wait till the moon is out/ I czekałem aż wyjdzie księżyc
It's just part of my game/ To była część mojej gry
This is a cautionary cry to you/ To ostrzegawczy płacz dla ciebie
Before you figure out what I've been turned into/
Przed tym jak zobaczysz w co się zmieniłem

Just close your eyes and try to think it over/ Po prostu zamknij oczy i spróbuj to przemyśleć
You realize I'm not the man you know, girl/ Laska, zrozumiesz że nie jestem mężczyzna którego znasz
I hypnotize ya/ Zahipnotyzowałem cię
I paralyze ya/ Sparaliżowałem cię
Go on and scream 'cause nobody's gonna find ya/ Idź i krzycz "ale i tak nikt" nas tu nie znajdzie.

Louis wydał z siebie gardłowy jęk gdy jego kutas uderzył o tylną ściankę mojego gardła. Odruchowo zaczęłam się dławić, do moich oczu napłynęły łzy. Ale chłopak nie dał mi czasu na uspokojenie. Zaczął mocno pieprzyć mnie w usta. Silnie szarpał moją głową wzdłuż swojej długości. Trzęsąc się, spojrzałam w górę i nasze spojrzenie się spotkały. Jego niebieskie tęczówki złagodniały nieco, a ruchy zwolniły, jakaś część tego potwora odeszła.
- Już prawie skończyłem kotku... - powiedział milej, jego ruchy zelżały, dając mi szanse na opanowanie sytuacji. Czułam że Lou jest bliski orgazmu i próbowałam się odsunąć, ale to tylko go wkurzyło i zadecydował bezlitośnie trzymać moją głowę na swoim penisie, dopóki nie połknę wszystkiego, do ostatniej kropli.

Did I ever think to tell you that I am a monster?/ Czy kiedykolwiek myślałem o tym, aby powiedzieć ci, ze jestem potworem?
You have never seen this side of me/ Nigdy nie widziałaś tej strony mnie
Maybe I should wear a warning that says that there's danger/ Może powinienem nosić ostrzeżenie, mówiące, że jestem zagrożeniem
If you ever get too close to me/ Jeśli podejdziesz zbyt blisko mnie

I've been telling you to run away/ Będę ci powtarzał  abyś uciekała
But you say you're not scared/ Ale powiesz, że się nie boisz
But when I break your heart some day/ Lecz gdy pewnego dnia złamę ci serce
Girl you need to be prepared/ Musisz być na to przygotowana

- Już... - zamruczał, po czym wyszedł z moich ust. Krople potu błyszczały na jego miękkich włosach, tuż nad czołem, gdy podnosił spodnie aby znów je za siebie włożyć. Nie zawracał sobie głowy zapinaniem rozporka. Już miałam się odezwać, ale uciszył mnie, kładąc palec na moich ustach. 
- Nieładnie... Żadnego gadania Sophie - zwrócił mi uwagę - Idź na biurko - dodał. Prychnęłam, ale wstałam lekko chwiejąc się na nogach. Podeszłam do biurka i usiadłam na jego skraju. 
- Dobra dziewczynka... - mruknął, stając pomiędzy moimi udami. Znów poczułam jego erekcję. A co jeśli znów straci nad sobą panowanie?
Poczułam jak strach ściska mi żołądek, zaczęłam się nerwowo kręcić. 
- Wszystko w porządku kotku? Wydajesz się być czymś przestraszona - powiedział powoli, zataczając kciukiem kółka na moim udzie, pod spódniczką. Nie odezwałam się. 
- Kotku? - zapytał ponownie - Możesz ze mną rozmawiać...
- Jestem zmieszana i sfrustrowana... - powiedziałam, uciekając przed jego spojrzeniem - I przestraszona, że znów stracisz nad sobą kontrolę - dodałam.
Zadrżałam, gdy poczułam jakbym miała deja-vu (czyt. deża wu).

[Wspomnienie]

- Ja pójdę wziąć z nią prysznic - zaproponował Niall wysuwając się do przodu.
- Nie - odpowiedział Hazza trochę zbyt gwałtownie i przytulił mnie. Patrzyłam na jego rysy, na twarzy miał wypisaną zazdrość. Gdzieś w środku poczułam triumf. Niewielu ludzi może powiedzieć, że Harry Styles jest o nich zazdrosny.... nawet jeżeli aktualnie mam go gdzieś i gardzę nim.
- Ja to zrobię - podskoczył Lou. Harry zawahał się przez chwilę, po czym przekazał mnie Louisowi. Niebieskooki złapał łagodnie moje biodra i przyciągnął mnie do siebie, tak jak Harry przed chwilą. Loczek posłał chłopcom surowe spojrzenie, po czym opuścił pokój z tą grubą kobietą. Lou podniósł mnie jak pannę młodą i zaniósł do antycznie wyglądającej łazienki. Gdy niepewnie rozglądałam się dookoła, chłopak posadził mnie na umywalce i stanął pomiędzy moimi udami. Spojrzał mi w oczy zatroskany.
- Wszystko w porządku skarbie? Wyglądasz jakby coś cię męczyło - powiedział, uważając na każde słowo. Cholera ci chłopcy szybko potrafią odgadnąć moje uczucia. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, gdy jego kciuk zaczął jeździć w górę i w dół, po moim udzie, za każdym razem posuwając się trochę wyżej.
- Jestem sfrustrowana - wyrzuciłam z siebie, czując, że mogę mu się zwierzyć bardziej niż któremukolwiek z chłopców.
- Co za rodzaj frustracji cię męczy? Bo wiesz, jeśli to z powodu seksu, to z chęcią ci pomogę - powiedział miękko.
- Nie! To nie to! - zaprotestowałam surowo - Seks na pewno nie poprawi mi nastroju w tym momencie - westchnęłam zirytowana.

[Koniec wspomnienia]

- Nie stracę kontroli...  - głos Louisa wyrwał mnie z zamyślenia.
- Jak możesz być pewien?
- Ponieważ gdzieś tam głęboko, pod tym napalonym mną, mam uczucia - powiedział, poetycko kładąc dłoń na swojej piersi - Wiesz, nie zawsze jestem seks-potworem.
Spojrzałam na niego jak na dziwaka.
- Słuchaj... Co jeśli ustalimy słowo bezpieczeństwa? Jak 'paski' lub coś - zaproponował zrezygnowany.
- I byś przestał? - zapytałam - Byłbyś w stanie zapanować nad pożądaniem?
- Zrobię co w mojej mocy, nawet jeśli będę czuł, że nie mam szans aby przezwyciężyć żądzę... Ale naprawdę się postaram kotku... Szczególnie dla ciebie - kontynuował, jego ręce spoczywały na moich udach. Mój oddech lekko przyspieszył i poczułam jak hormony wchodzą do gry. Niespodziewanie poczułam w brzuchu znajome uczucie ciepła i sapnęłam zszokowana.
- Skończmy tą ostatnią część, a potem zabiorę cię do naszego przytulnego domu - zakończył - Bądź cicho, a wszystko będzie w porządku... Żadnych jęków... Możesz się jedynie wiercić.
Louis nie marnował czasu. Obie jego ręce wślizgnęły się pod moja spódnicę i zdjęły mi majtki. Jego palec zaczął masować moją łechtaczkę. Uśmiechnął się lubieżnie, a jego oczy lekko przesłoniło pożądanie.
- Widzisz? Już jesteś cała mokra i gotowa na mnie... To nie potrwa długo - próbował mnie uspokoić ale po sposobie w jaki oblizał wargi, wiedziałam, że nie ma nad sobą aż takiej kontroli, jak mówił.

So listen close I got a dirty little secret/ Więc słuchaj uważnie, mam sprośny sekret
The kind that takes away the air you try to breathe in/ Taki, który zaprze ci dech w piersiach gdy spróbujesz wziąć oddech
You won't believe it/ Nie uwierzysz w to
Until you feel it/ Dopóki tego nie poczujesz
If your love is blind I guess that's why you didn't see it/ Jeżeli twoja miłość jest ślepa, to to było powodem twojego niedopatrzenia

Did I ever think to tell you that I am a monster?/ Czy kiedykolwiek myślałem o tym, aby powiedzieć ci, ze jestem potworem?
You have never seen this side of me/ Nigdy nie widziałaś tej strony mnie
Maybe I should wear a warning that says that there's danger/ Może powinienem nosić ostrzeżenie, mówiące, że jestem zagrożeniem
If you ever get too close to me/ Jeśli podejdziesz zbyt blisko mnie

You don't know/ Nie wiesz
What I know/ Tego co ja wiem
And you don't know/ I nie wiesz
What I know/Tego co ja wiem
That you're not safe/ Że nie jesteś bezpieczna
Woo hoo
Woo hoo

- Teraz... Poddaj się wszystkiemu oprócz jęczenia - poinstruował. Sapnęłam gdy ostrożnie włożył we mnie palec, od razu dołączając dwa kolejne. Starszy chłopak zmusił mnie abym położyła się na biurku, moje nogi zwisały w jego końca. Louis skręcił swoje palce. Skręciłam się na biurku w wielkiej przyjemności. Przygryzłam wargę, co sprawiło, że zawył jak zwierze. Wepchnął palce głębiej. Usatysfakcjonowany zaczął budować jednostajny rytm, wsuwając i wysuwając swoje palce, szybko, ale przyjemnie dla mnie. 
- Jesteś na mnie gotowa, czyż nie? Jesteś gotowa by mój wielki soczysty kutas cie rozerwał - wyszeptał mi do ucha. Oddech uwiązł mi w gardle, a w podbrzuszu nagromadziło się jeszcze więcej 'ciepła'. Niebieskooki zręcznie zsunął spodnie. Wziął w rękę swojego penisa i potarł go kilkakrotnie. 
- Podniecasz się gdy mówię ci brudne słówka prawda? - zapytał głębokim głosem. Moja głowa sama odpowiedziała twierdząco. Przybliżył się do mnie i podwinął moją spódniczkę do góry. Położył ręce po obu stronach mojej głowy. Jego członek ocierał się drażniąco o moje wejście.A chłopak wsunął tylko końcówkę. Zwinęłam się w dyskomforcie, wydając z siebie dziwny dźwięk. 
- Niegrzeczna - stwierdził Lou i wycofał się odrobinę. Zadrżałam i chłopak zniżył się, tak aby móc szeptać mi do ucha. 
- Mocno tego chcesz co? Tego masywnego fiuta pulsującego w twojej ciasnej cipce... Cóż wiesz co... Czuję się dzisiaj fajnie więc wepchnę go w ciebie naprawdę głęboko - i wraz z tymi słowami wypchnął do przodu biodra. Jego kutas uderzył o mój guziczek. Oszołomiona pokręciłam głową w prawo i w lewo. 
- Opleć mnie swoimi nogami - rozkazał dysząc lekko. Moje ciało poddało się i gdy tylko spełniłam jego polecenie chłopak zaczął mnie pieprzyć. 
- Chryste - wymamrotał, przyspieszając rytm, napędzany pożądaniem. Stłumiony jęk wydostał się z jego ust i powrócił potwór. Posuwał mnie bezlitośnie. Ale nie było to nieprzyjemne jak pieprzenie w usta, lecz przeszkadzające. 

Did I ever think to tell you that I am a monster?/ Czy kiedykolwiek myślałem o tym, aby powiedzieć ci, ze jestem potworem?
You have never seen this side of me/ Nigdy nie widziałaś tej strony mnie
Maybe I should wear a warning that says that there's danger/ Może powinienem nosić ostrzeżenie, mówiące, że jestem zagrożeniem
If you ever get too close to me/ Jeśli podejdziesz zbyt blisko mnie

- Powiedz moje imię! - zażądał brutalnie, jego tempo sprawiło, że trzęsłam się na biurku - Chcę abyś wykrzyczała moje imię, gdy mój wielki, gorący fiut wypełni twoją ciasną, ciepłą cipkę spermą! - dodał, sapiąc. Czyli ja nie dojdę, słowa których użył dały mi tego dowód. 
- Lou- Lou- Lou... Panie Tomlinson! - krzyknęłam, a echo rozniosło się po dźwiękoszczelnej klasie. Chłopak sapnął i jęknął, po czym spuścił się we mnie. Jego ręce zatrzęsły się przy mojej głowie. 

Did I ever think to tell you that I am a monster?/ Czy kiedykolwiek myślałem o tym, aby powiedzieć ci, ze jestem potworem?
You have never seen this side of me/ Nigdy nie widziałaś tej strony mnie
Maybe I should wear a warning that says that there's danger/ Może powinienem nosić ostrzeżenie, mówiące, że jestem zagrożeniem
If you ever get too close to me/ Jeśli podejdziesz zbyt blisko mnie

Did I ever think to tell you that I am a monster?/ Czy kiedykolwiek myślałem o tym, aby powiedzieć ci, ze jestem potworem?

Leżeliśmy bezsilni, jedno na drugim i nie mogliśmy złapać tchu. Wsłuchiwaliśmy się w bijące szybko serca przez kilka minut, po czym Louis zszedł ze mnie i założył spodnie. 
- Koniec kozy. Chodź zabiorę cie do domu - westchnął, przeczesując spocone włosy palcami. Pokiwałam głową, wciąż otumaniona po wszystkim. Usiadłam, wciągając bieliznę na jej prawidłowe miejsce. Straciłam równowagę, nadal czując się zamroczona, ale Louis mnie złapał, po czym wziął mnie na ręce jak pannę młodą.  Nie mogłam się powstrzymać od zagłębienia głowy w zagięciu jego szyi. Próbowałam znaleźć jakieś uspokojenie ale go nie dostałam. Chłopak wyszedł z klasy, a później ze szkoły, po czym włożył mnie do auta. Spojrzałam na niego i znalazłam w jego wzroku zakłopotanie. 
- Louis moje rze...
Przerwał mi słodkim, ostrożnym pocałunkiem. Odsunął się i potarł kciukiem mój policzek.
- Zostań tutaj, pójdę po nie - powiedział i zamknął drzwi do samochodu. Czułam się wyczerpana, więc położyłam się na tylnym siedzeniu i zamknęłam oczy.
Co ja do cholery robię z tymi chłopakami?
_________________________________________________________________________________
Jeeej nareszcie rozdział! Boże myślałam, że będzie mi ciężej wrócić, ale brakowało mi tego tłumaczenia.
Wiecie, że to już prawie 80 tys wyświetleń? o.0 DZIĘKUJĘ : ****
Naprawdę jesteście niesamowite!
Kolejny rozdział w poniedziałek (sobota i niedziela jestem u babci i nie mam neta :/)
xoxoxoxoxoxo

czwartek, 5 września 2013

2.15. On mnie kocha?

- Cieszę się, że jesteś na czas, panno Miller. - Powiedziała nauczycielka ostrym głosem. - A dziś klaso, będziemy wykonywać pracę partnerską. Łapcie rówieśnika i zróbcie szkic, macie na to minutę, albo dwie. Do roboty. - Skończyła, a ludzie zaczęli szurać wokoło nogami, żeby znaleźć swoich partnerów.
Westchnęłam głośno przed odwróceniem się, żeby porozmawiać z Emily, ławkę do jej stolika.
- Em. Na prawdę muszę z tobą porozmawiać.
- Fajnie by było - Odpowiedziała. - Naprawdę, chciałabym być wcześniej informowana o twoich nockach u innych.
- Przepraszam! To nie było zaplanowane!
- Sophie Miller ścisz trochę ton - Drażliwa nauczycielka upomniała mnie zza swojego biurka.
- Dobrze Pani Lively. - Odpowiedziałam, przewracając oczami, zanim odwróciłam się do Emily. - Słuchaj - Szepnęłam do niej - Nie planowałam pobytu z moimi porywaczami. Harry po prostu przyszedł wczoraj, kiedy cię nie było i zabrał mnie do jakiegoś wiejskiego domku, znajdującego się na środku pola czy coś... Nie jestem nawet pewna.
- Gdzie? - Zapytała.
- Nie wiem. Ja nawet nie powinnam ci powiedzieć, że mieszkam w domku na wsi. Ale ja na prawdę chcę, żebyś wiedziała gdzie jestem wiesz... W razie gdyby coś mi się stało i nie byłabym w szkole.
- Jestem pewna, że mogłabym go znaleźć w internecie. Jest duży?
- Em, to niezwykły dworek! - Krzyknęłam po czym zakryłam usta dłonią.Cholera, krzyknęłam.
- Panno Miller! Jesteś dzisiaj zatrzymana. Ostrzegałam cię już o głośności tonu. - Ostro powiedziała nauczycielka.
Jęknęłam chowając głowę w dłoniach, na co Emily trochę zachichotała.
- Nie można powiedzieć, że cię nie ostrzegała moja droga. - Powiedziała.
- Proszę cię, miałaś być po mojej stronie. - Zawołałam.
- Sophie Miller, masz szlaban do końca tygodnia! - Pani Lively powiedziała stanowczo, wstając. - Jeszcze jeden wybuch i wyjdziesz z tej klasy! - Cała klasa popatrzyła na mnie, a ja przewróciłam oczami zirytowana. Po prostu zajebiście.
- Teraz już wszyscy wracają do pracy! - Skończyła nauczycielka, wzdychając. Uczniowie wrócili do swoich  pogaduszek i pisania, podczas gdy ja przeczesałam ręka włosy, ciągnąc za końcówki. Westchnęłam.
- Ale wczoraj... Z kim byłaś? Kto podwiózł cię po wszystkim? - Zapytałam Emily, ciekawa.
Wyraźnie się zaczerwieniła.
- Kto? Kto to był? - Błagałam, ciągnąc ją za rękaw. Uwielbiałam plotki, zwłaszcza jeśli chodzi o moich przyjaciół.
- To był Kyle. - Machnęła ręką, sprawiając, że przestałam szarpać jej ubranie.
- Kyle? Ten tajemniczy niebieskooki chłopak? Boże on jest gorący, tak? Co dokładnie robiliście we dwójkę? - Pytałam podekscytowana. Kyle był kapitanem szkolnej drużyny piłki nożnej. Był o rok starszy od nas, ale chłopak był seksowny. Szczęściara z Em!
- Dobrze, że ty mnie nie przywiozłaś. Zauważył jak stałam na parkingu i zaoferował mi podwózkę. Ale po drodze zapytał czy chcę spędzić trochę czasu w parku z nim i jego przyjaciółmi, więc się zgodziłam. A potem, przez resztę wieczoru rozmawialiśmy, dopóki nie zawiózł mnie z powrotem do mieszkania, gdzie zdałam sobie sprawę, że cię nie było.
- Więc zdał sobie sprawę, że jesteś sama? Em, myślę, że on cię śledził! - Pisnęłam cicho.
Przewróciła oczami, ale gdy tylko zobaczyłam uśmiech w rogu jej ust, zabrałyśmy się do naszej pracy.
*************
Gdy zadzwonił dzwonek, w końcu nadszedł czas na lunch. Em i ja szybko udałyśmy się do naszego stałego stolika, i zobaczyłyśmy siedzącego na nim Harrego. Zarozumiały uśmieszek na jego soczystych ustach....
 Co? Soczystych? Eww. Nie.
Odruchowo oblizałam usta, zwilżając je, po czym skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Możesz zabrać swój tyłek z tego stołu? Mamy tam jeść. - Warknęłam. Poczułam zdenerwowaną Emily obok siebie, która sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać co Harry zrobił jej rano. Zielonooki chłopak westchnął, ale o dziwo zrobił to co chciałyśmy.
- Teraz szczęśliwa? - Skrzywił się.
- Ekstra. - Odpowiedziałam siadając, a Emily niemal natychmiast poszła w moje ślady. Harry stał tam i wpatrywał się w nas wyczekująco.
- W czym mogę ci pomóc Har... Panie Styles? - Zapytałam wyciągając mój lunch. Wyglądał jakbym wyrwała go z głębokiego trasu.
- W niczym, chciałem ci tylko powiedzieć, że będę czekał na ciebie, tam gdzie cię zostawiłem zaraz po szkole.
- Nie będzie mnie tam. - Powiedziałam prosto z mostu.
- Tak, będziesz. - Odpowiedział.
- Nie, nie będę. Mam szlaban dzisiaj i do końca tygodnia. - Wysapałam.
- Niegrzeczna uczennica... Myślę, że powinnaś spotkać się z panem Tomlinsonem.  Sam bym się tym zajął, ale muszę pogadać chwilę z Niallerem.
- Poważnie?!? Louis?!? - Jęknęłam.
Emily milczała, patrząc na stosunki pomiędzy Harrym, a mną.
- Tak. - Powiedział chłopak, wyciągając telefon z kieszeni. Szybko napisał coś i niemal natychmiast dostał odpowiedź. - To postanowione. Wracasz do domu z Louisem, a Liam chce cię widzieć wieczorem... - Podążał tropem " Będziesz się tam zakradać". Szybko cmoknął mnie w policzek. - I będę kontynuował mój obiadowy nadzór. - Skończył odchodząc.
- Świetnie. Koza z Lousiem. Dlaczego ja? - Westchnęłam głośno z irytacją, kiedy loczek był już daleko od nas. - Harry próbuje mnie zabić przed końcem tygodnia.
- Wiesz co... Myślę, że Harry lubi cię bardziej, niż ci się wydaje - Zauważyła Emily, biorąc kęs jedzenia. Odwróciłam się, patrząc na nią zmieszana.
- Co?
- Myślę, że on chce żebyś ty też go polubiła. Dlatego nie został z tobą w kozie. Nie chce być tym, którego będziesz się bała. - Kontynuowała.
- Ten facet mnie porwał Em. On nie dba o to czy go lubię, tak długo jak może zrobić ze mną co chce.
- Myślę, że powstrzymywał się. To znaczy, nie przeciwstawiał się tak bardzo, kiedy poprosiłaś go, żeby "zabrał swój tyłek ze stołu" - zauważyła brązowooka dziewczyna - Zgodził się, żebyś porozmawiała ze mną rano i pozwala ci teraz ze mną rozmawiać. Pozwala ci nawet iść do szkoły. Myślę, że daje ci więcej niż wcześniej zaplanował . Nie widzisz tego?
Jej słowa miały sens.  Rzeczywiście dał mi wybór, kiedy byliśmy w szafie, zareagował jak każdy zazdrosny chłopak, kiedy wpadłam w ramiona Nialla dzisiaj rano, ciągle mnie broni... Rzeczywiście to nie są jego zwyczajne reakcje.
- To jest Harry. Kapryśny, bipolarny, napalony, niekontrolowany, niekontrolowany Harry Styles. Nie wiem co się dzieje pod tą masą loków. - Wzruszyłam ramionami.
- Dobrze, że to tylko moje obserwacje. - Skończyła, biorąc łyk wody.
*************Dzień mijał szybko. Naprawdę szybko. I areszt zdawał się wołać moje imię z niecierpliwością.
Przysięgam, że trzęsłam się jak szalona, kiedy weszłam do kozy. Ku mojemu przyjemnemu zaskoczeniu, Louisa nie było. Podałam swoje nazwisko nauczycielce siedzącej z przodu klasy, ale to co ona później powiedziała, sprawiło, że zmarszczyłam brwi.
- Sophie Miller? Co do twojej kary, pan Tomlinson potrzebuje twojej pomocy w sali 360.
- Ale pani Lively powiedziała...
- Ma zgodę pani Lively. - Ucięła. Cholera cudownie.
- No dobrze. - Wybełkotałam, opuszczając klasę i skierowałam się w stronę sali 360.
Zapukałam dwa razy przed wejściem, mój puls szaleńczo przyspieszył.
- Zostaw swoje rzeczy na podłodze i chodź tu. - zażądał chłopak, siedząc na krawędzi biurka z figlarnym uśmiechem. Sapnęłam.
Zrobiłam tak jak chciał, ale zostałam obok drzwi.
- Chodź tu. Pani Lively powiedziała mi, że rozmawiałaś głośno w klasie... Co ja mam z tym zrobić hmm?
Milczałam, patrząc na niego i starając się nie okazywać żadnych emocji.
Louis huśtał swoje nogi tam i z powrotem z boku biurka, patrząc na mnie tymi niesamowicie niebieskimi oczami. Splótł swoje ręce razem.
- No cóż zobaczmy. Mam dwie rzeczy na uwadze. Po pierwsze, mówiąc głośno, masz duże usta, prawda? Wiem co z tym zrobię...
Jego spodnie wyraźnie się napięły.
- I później, jestem pewny, że będę mieć czas, żeby pokazać ci jak je zamknąć, robiąc różne rzeczy, okej?
Dobrze wiedziałam, jakie dwie rzeczy miał na myśli z tymi oświadczeniami. I nie specjalnie mi się podobały..
__________________________________________________________________________________
Tłumaczony przez @luvmydaniel Dziewczyno, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła <333333
Kolejny w sobotę. 

niedziela, 1 września 2013

2.14. Frustracja

Powoli czułam jak mój gniew się nadal gromadzi, gdy do mnie podszedł. Reszta uczniów rozeszła się na lekcje.
- Wszystko okej kochanie? - zapytał łagodnie gdy byliśmy już sami. Jak on śmie mnie pytać, czy wszystko w porządku? To dla mnie za dużo. Gniew przeniósł się do ręki. Uderzyłam go. Mocno. I czułam się z tym dobrze. Wyżyłam się na nim. Moja dłoń pulsowała, ale zachowałam kamienną twarz.. Oddychałam ciężko gdy opuszczałam dłoń. Uderzyła we mnie rzeczywistość. Dlaczego to zrobiłam?
Harry potarł wolno swoją szczękę, po czym jego gniewne spojrzenie spotkało moje oczy. Zobaczyłam jak jego policzek zmienia kolor na czerwony, w miejscu gdzie moja ręka zderzyła się z jego twarzą. Nagle nie byłam już taka zła. Tylko poważnie zmartwiona. Co ja właśnie zrobiłam?
I niemal natychmiast pożałowałam swoich brutalnych działań. Harry zamierzał sprawić, że pożałuję tego jeszcze bardziej. Znam ten drapieżny wyraz jego oczu. Dlaczego go uderzyłam? Bo na to zasłużył. Ale dlaczego? Byłam zazdrosna? Nie.
Wpadłam w panikę. Nie wiedząc jak właściwie zareagować, stanęłam na palcach i pocałowałam go.
- Przepraszam, proszę nie bij mnie. - Powiedziałam cicho. Naprawdę nie chciałam być teraz ukarana. Ponieważ (tu chyba autorka ucięła zdanie :/).
- Zwykłe "dziękuję Harry" wystarczyłoby. Dlaczego mnie uderzyłaś? - zapytał ochrypłym głosem, wciąż masując szczękę. Jego gniew nagle zniknął... To chyba nie dlatego, że go pocałowałam, co?
- Uderzyłam cię, bo nie potrzebowałam wtedy twojej pomocy - skrzywiłam się, część gniewu powróciła - Zawsze kręcicie się gdzieś przy mnie, a ja jestem w stanie rozwiązać swoje problemy samodzielnie.
Chłopak uniósł brwi do góry w zaciekawieniu i zabrał rękę ze swojego policzka.
- Jesteś pewna? - Zakwestionował i nagle przycisnął mnie do ściany.
- Tak - Zripostowałam, trochę przytłoczona. Położyłam dłonie na jego ramionach i próbowałam go odepchnąć, ale czułam się jakbym chciała przesunąć głaz. To bezsensowne.
- Wciąż taka pewna? - Zaśmiał się, a nasze oddechy zmieszały się ze sobą.
- Ugh! Tak! - Wydęłam wargi, jeszcze raz bezcelowo go popychając. - Mam dosyć bycia popychaną przez każdego - wymamrotałam.
- Ty, moja droga, wydajesz się mieć małe problemy z samoobroną, nawet kiedy jesteś zła. - Zauważył, uśmiechając się. - Nie jesteś nawet w stanie wybrnąć z tej sytuacji. - Jego słowa boleśnie mnie ukuły. On ma rację... Jestem taka bezsilna, sytuacja nie ma znaczenia.Przewróciłam oczami, ale byłam już na skraju łez. 
- Dziękuję Harry, że sprawiłeś, że mam o sobie jeszcze gorsze zdanie. - Powiedziałam chwiejnym głosem.
Harry szybko zmienił wyraz twarzy z kpiącego, na łagodny, kiedy tylko Niall pojawił się na końcu sali. Odepchnęłam Harrego w chwili kiedy był rozproszony, pobiegłam w ramiona Nialla, a łzy swobodnie spadały w dół mojej twarzy. Czy naprawdę byłam aż taka słaba? Blondyn ogarnął mnie ostrożnym uściskiem, będąc nieco zaskoczony moim działaniem. 
- Kochanie, wszystko w porządku? - Zapytał zmieszany. Drzwi za mną zatrzasnęły się ostro, a ja odwróciłam się zauważając brak Harrego.
- Sophie, wszystko okej? - Irlandczyk powtórzył, głaskając moją głowę. - Wyglądasz na zmartwioną. - Dodał ocierając moje łzy.
Zaczęłam mówić, płacząc w jego koszulkę.
- Wszystko okej?! Znów wpakowałam się w kłopoty! Przypuszczam, że zaczyna też do mnie docierać fakt, że znowu mnie porwaliście, a to sprawia sprawia, iż jestem dzisiaj kapryśna i mam okropny ból głowy i czuję się jakbym miała zaraz wybuchnąć i...
Położył palec na moich ustach, wypuszczając mnie z uścisku.
- Chcesz, żebym zabrał cię do domu? - Niall powiedział łagodnie, ujmując moją twarz w dłonie. Pocierał wolno moje kości policzkowe, czekając na odpowiedz. Dlaczego musisz być tak cholernie pociągający Niall?
- Nie, muszę iść do klasy. - Warknęłam, stawiając barierę dla moich uczuć. I nie zamierzałam mu pokazać moich "uczuć" do niego, to był mój słaby punkt.
- Kobiety są takie skomplikowane. - Westchnął cicho, a ja przewróciłam oczami, gniew powoli znowu wzrastał.
- Więc dlaczego porwaliście jedną, huh? - Powiedziałam, podnosząc głos. - Powinniście porwać faceta, wtedy moglibyście wykorzystywać swoją homoseksualność...
Niall kompletnie zbił mnie z tropu, chwytając mnie mocno za nadgarstki, przyciskając je na moich stronach.
- Sophie. Przestań natychniast. Ty, ze wszystkich ludzi, najlepiej wiesz, że nie jesteśmy gejami. - Jego głos był cichy, ale słychać w nim było też nikły cień bólu. - Jesteśmy w punkcie, gdzie będę musiał ci to udowodnić? 
Popatrzyłam daleko, sfrustrowanym wzrokiem. Znowu przycisnął mnie do szafki.
- Zadałem ci pytanie, kochana. Będę musiał ci to udowodnić? - Zwykły słodki głos Nialla, był ostry i cięty.
- Nie. - Wywinęłam się z jego uścisku, nie spotykając ani razu jego niebieskich oczu.
- Dobrze. - Wymamrotał.
Podeszłam do moich książek, które leżały zapomniane na podłodze, od czasu kiedy byłam nękana przez RAGE J.
- Chcesz żebym odprowadził cię do klasy? - Niall zapytał nieśmiało. Myślę, że był trochę zakłopotany, przez swoje szorstkie zachowanie.
- Nie, dzięki. Myślę, że dam radę, to tylko na końcu korytarza. - Odpowiedziałam, pochylając się i podnosząc moje książki.
- Przepraszam Sophie... Ja trochę.... Poniosło mnie. - Westchnął, po tym jak zebrałam wszystkie swoje rzeczy. Mój wzrok spotkał jego zraniony na kilka sekund. Czułam się winna za moje agresywne nastawienie do niego, na wszystkich. Był łagodny nawet po tym wszystkim, chociaż wciąż słucha się Harrego...
- Ja też Niall. Czuję się dzisiaj taka niestabilna i przykro mi, że wyładowałam swoją frustracje na tobie, ale muszę już iść. - Odpowiedziałam, zanim zostawiłam go i poszłam do klasy teatralnej. Mam nadzieję, że jest tam dzisiaj pani Lively, a nie Louis.
Ku mojej uldze, dziś rzeczywiście pani Lively objęła kierownictwo nad klasą. Złapałam miejsce obok Emily, kiedy tylko zadzwonił dzwonek.
- Cieszę się, że jesteś na czas, panno Miller. - Powiedziała nauczycielka ostrym głosem. - A dziś klaso, będziemy wykonywać pracę partnerską. Łapcie rówieśnika i zróbcie szkic, macie na to minutę, albo dwie. Do roboty. - Skończyła, a ludzie zaczęli szurać wokoło nogami, żeby znaleźć swoich partnerów.
Westchnęłam głośno przed odwróceniem się, żeby porozmawiać z Emily, ławkę do jej stolika.
- Em. Na prawdę muszę z tobą porozmawiać.
________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział tłumaczony przez @luvmydaniel. Nie wiem co bym bez niej zrobiła :D

Next pojawi się dopiero w środę, ponieważ teraz mam remont korytarza i łazienki w mieszkaniu i będę kursować między domem a babcią itp. więc nie będę miała dużo czasu na siedzenie przy kompie, a poza tym przy hałasie nie mogłabym się skupić : [[[