WAŻNE!!!

Pierwsze polskie tłumaczenie serii Sophie Miller's Stockholm Syndrome pisanej na 1dff przez sosodesj.
W opowiadaniu One Direction nie są słodcy czy mili. Historia zawiera dużo scen +18 więc jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, nie czytaj.
Za każdą nominację do Liebster Award czy czegokolwiek innego dziękuję, bo to znaczy, że podoba wam się moje tłumaczenie ale niestety nie odpowiadam na nie :D

sobota, 26 lipca 2014

3.15. Słabość w kolanach

Perspektywa Anne

- Wstańcie i zabłyśnijcie śpiące królewny! - wykrzyknął Louis wchodząc do sypialni - Za niecałe pół godziny będziemy na stadionie w Atlancie! - dodał, a po chwili zdarł kołdrę z mojego ciała i jęknęłam, tak samo jak osoba obok mnie. Sophie.
- Wal się Louis - warknęła Sophie, poruszając się na łóżku aby znaleźć wygodniejszą pozycję. Spojrzałam na Louisa, żeby zobaczyć jego reakcję. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam jak usiadł na mojej siostrze.
- Uważaj Soph... Oboje wiemy jakie to może być podniecające - wyszeptał na tyle głośno, żebym ja też usłyszała. Sophie bez skutku próbowała go z siebie zepchnąć.
- Boże, Louis - westchnęła zirytowana. Zauważyłam, że się uśmiecha zanim z powrotem  położyła głowę na poduszce.
- Teraz Soph, albo zacznę cię gilgotać!
- Louis nie hahaha proszę przestań! O mój Boże, Louis hahaha - śmiała się i wierciła żeby uciec przed jego dłońmi.
- Wyjdź z łóżka zażądał chłopak, także się śmiejąc.
- Dobra, dobra! Wyjdę - poddała się i pp chwili wstała. Wywróciłam oczami i pozwoliłam sobie na ponowne wtulenie się w poduszkę.
- Anne ty też musisz wstać - powiedział Brytyjczyk.
- Jasne - wymamrotałam, nie poruszając się. Louis usiadł na łóżku. Od razu przesunęłam się na sam brzeg.
- Więc ciebie też czekają łaskotki - szepnął mi do ucha.
- Nie mam łaskotek - odpowiedziałam oschle.
- Ale jesteś wrażliwa na dotyk - odpowiedział, a po chwili poczułam jak wsadził mi rękę w spodnie i zaczął mnie głaskać po udzie. Odskoczyłam przed jego dotykiem przez co spadłam z łóżka.
- Co do cholery?! - zaprotestowałam patrząc na jego wyszczerzoną w uśmiechu twarz - Za co to było?
- Za niechęć wstawania? - droczył się, chichocząc - Chodźcie, mamy dla was śniadanie - dodał wyciągając rękę w moją stronę. Pokręciłam głową i próbowałam wstać sama ale odezwało się obite kolano.
- Nie bądź taka Anne. Jestem tu aby ci pomóc - westchnął chłopak.
- No tak, spychanie kogoś z łóżka to zdecydowanie najlepsza pomoc jaką kiedykolwiek otrzymałam - mruknęłam pod nosem.
- Sama spadłaś z łóżka. Nie robiłem ci żadnej krzywdy gdy lekko dotknąłem twojej nogi...
- Zacząłeś głaskać mnie po udzie! - powiedziałam stanowczo.
- To to samo - wzruszył ramionami - więc pozwolisz abym ci pomógł czy nie? - westchnął nadal trzymając wyciągniętą przed siebie rękę. Z grymasem na twarzy złapałam go za nią i po chwili stałam obok niego. Oboje spojrzeliśmy na moje nogi. Dresy, które nosiłam miały podwinięte nogawki i mogliśmy zobaczyć efekt wczorajszego wypadku. Lewe kolano było spuchnięte i przybrało zielono-fioletowy kolor, a prawe miało ranę na kilkanaście centymetrów.
- To nie był twój najlepszy pomysł - rzucił Louis.
- Zamknij się- warknęłam.
- Tylko mówię to co oczywiste skarbie - odpowiedział uchylając się. Po chwili wziął mnie na ręce jak pannę młodą. Mimowolnie objęłam rękoma jego szyję przez co nasze twarze znalazły się kilka centymetrów od siebie.
- Co za piękne niebieski oczy - westchnął zdumiony chłopak wpatrując się w moje oczy. Zmusiłam się aby odwrócić wzrok.
- Nie ważne iloma komplementami mnie zasypiesz, i tak nie zacznę cię lubić - powiedziałam gdy wychodziliśmy z pokoju.
- Mam swoje sposoby Anne - powiedział sadzając mnie obok Sophie przy małym stole. Chwilę później Harry podał mi talerz z jajkami i tostem. Niepewnie patrzyłam na jedzenie. Co jeśli  dodali do tego jakieś tabletki gwałtu lub jakąś truciznę?
- Nie otrujesz się tym jeśli to cię trapi - powiedziała Sophie jedząc swoją porcję. Zmarszczyłam brwi.
- Dlaczego mielibyśmy cię otruć? - zapytał Zań siadając na kuchennym blacie obok Louisa.
- Nie przydasz nam się martwa - powiedział Liam, leniwie kładąc się na kanapie obok nas.
- Liam nie mów tego od tak sobie - Niall pokręcił głową i też usiadł przy stole - On miał na myśli, że twoje towarzystwo jest bardziej wartościowe gdy jesteś żywa.
- Nie myślałam, że to zatruliście, tylko że wrzuciliście tam jakieś środki odurzające.
-Anne, nie chcemy ci zrobić krzywdy - powiedział Niall.
- i mówi to osoba, która zgwałciła mnie pierwszej nocy - warknęłam. Przez kilka chwil w pokoju panowała cisza. Wszyscy czekali na odpowiedź blondyna.
- Nie zawsze biorę leki, okej? - syknął jadowicie - Na twoje nieszczęście, wtedy w piątek ich nie wziąłem czego konsekwencją było, że prawie w ogóle nad sobą nie panowałem. Gdy cię zobaczyłem, zaślepiła mnie zemsta, bo Soph kilka miesięcy wcześniej złamała mi serce - wyjaśniał - Nie panowałem nad sobą gdy cię zabrałem tamtej nocy.
- Bierzesz jakieś leki? - zmarszczyłam brwi, a Sophie poruszyła się niespokojnie.
- Tak,żeby mieć kontrolę nad emocjami.
- Coś jak tabletki na bipolarność? - zapytałam zaciekawiona.
- Bardzo podobne - pokiwał głową. To wyjaśnia jego wahania nastroju.
- Anne, mam do ciebie pytanie - powiedziała nagle Sophie. Wszystkie spojrzenia zwróciły się ku niej - Byłaś w Irlandii w tym samym czasie co twój tata? - zapytała brunetka.
- Tak...a co?
- Przypominasz sobie jakieś wydarzenie, które mogłoby być przyczyną zaburzeń Nialla? - dopytywała się.
- Czyli to trwa już od kilku lat? - zmieszana zmarszczyłam brwi -Może jakaś depresja lub...
- Zostałem potrącony przez samochód - zaprzeczył blondyn patrząc się dziwnie to na mnie, to na Sophie.
- Anne? - naciskała Sophie.
- O co ci tak właściwie chodzi? - zapytałam ostrożnie.
- Sophie oświeć nas wszystkich? - powiedział Zayn patrząc się na mnie intensywnie. Moja bliźniaczka też na mnie patrzyła.
- Cokolwiek Anne?
Przez chwilę szukałam czegokolwiek w pamięci.

[Wspomnienie]
- Miło było cię poznać Ashley! Obiecuję, że Sophie będzie bezpieczna! Do widzenia i jeszcze raz dziękuje za współpracę!
Uśmiechnęłam się i rozłączyłam, po czym wróciłam do laptopa i dodałam jeszcze parę szczegółów do artykułu. Tata wrócił do domu w chwili gdy skończyłam. Miał na twarzy dumny uśmiech.
- I co?
- Powiedzmy, że mała Sophie już niedługo do nas wróci - westchnął chowając kluczyki auta do kieszeni.
- Jak to?
- Mogłem zepsuć coś, co w szczególności ją tam trzymało...- zaczął tajemniczo - Skończyłaś już artykuł z informacjami od Ashley? - kontynuował zmieniając temat.
- Wszystko gotowe - powiedziałam wstając.
- Dobrze. Hej a mogłabyś zrobić mi coś do jedzenia? - zapytał tata siadając przed moim laptopem - Sam bym sobie zrobił ale wpadłem właśnie na pomysł kolejnego artykułu i chcę go napisać póki myśli są świeże.
[Koniec wspomnienia]

Jeżeli dobrze pamiętam, to następnego dnia w gazetach pojawiło się coś o tym, że Niall wylądował w szpitalu...O Boże. Tata powiedział, że zepsuł coś co trzyma z nimi Sophie... Niall. O nie.
- Wypadek samochodowy - wyszeptałam przerażona. To mój tata potrącił go autem.
- Wiedziałaś? - zapytała Sophie, jej rysy złagodniały gdy uświadomiła sobie,że nie miałam o tym pojęcia.
- Nie wiedziałam...aż do teraz.
Więc jeśli tata nie potrąciłby go, jego emocje nie byłyby w rozsypce i by mnie nie zgwałcił.
- Czego wy dwie nam nie mówicie? - warknął Harry. Podłapałam zmieszane spojrzenie Nialla. Za to Liam szybko połączył że sobą fakty.
- To wasz ojciec potrącił Nialla?!
- I to on jest odpowiedzialny za ten magazyn. To on zmieniał wasze życie w piekło żebym do niego wróciła - Sophie pokiwała głową.
Jak mogła?! To wszystko było dla jej dobra!
Krew zmroziła mi się w żyłach a potem eksplodowała. Wszyscy zaczęli na wszystkich krzyczeć; Harry rzucił się na Liama, który zbliżał się do mnie i Sophie, Zayn próbował uspokoić Nialla, a Louis trzymał mnie żebym nie oderwała głowy siostrze.
- Jak mogłaś?! - krzyknęłam na nią próbując jednocześnie odepchnąć Louisa z linii wzroku aby zabić ją spojrzeniem.
- Dziewczyny.
- Mieli prawo wiedzieć!
- Ale nie musieli!
- Anne uspokój się...
- Nie Louis, nie uspokoję się do jasnej cholery! Liam chce mnie zabić za coś czego nie zrobiłam!
- Ty mała zdziro! Zrujnowałaś mi życie! - wtrącił się Liam, próbując odepchnąć Harrego.
- Liam nie...
- To nie byłam ja - zaprzeczyłam stanowczo przerywając Harremu.
- Kurwa założę się, że pomagałaś w tworzeniu tego cholernego artykułu o Sophie!
- Widzisz?! - krzyknęłam do siostry - Jest wkurwiony!
- I ma rację!
- Ja tylko chciałam ci pomóc!
- To wszystko jej wina... - powiedział do siebie Niall zaciskając dłonie w pięści.
- Ale zupełnie ci nie wyszło! - odkrzyknęła Sophie.
- WYSTARCZY! - uciszył nas Zayn - Wszyscy się zamknijcie! - powiedział masując skronie. Krzyki ustały - Na miłość boską Liam, musisz w końcu pogodzić się z przeszłością, jasne? Albo cały czas będziesz chodził smutny. I Sophie, naprawdę? Musiałaś to mówić to akurat teraz?

- Zayn ja...
- Nie przerywaj mi - zwrócił mi ostro uwagę - Oboje musicie się nawzajem wysłuchać - dodał mając na myśli m nie i Sophie.
- No cóż chciałabym nigdy jej nie poznać - mruknęłam pod nosem - Miałabym wtedy o wiele łatwiejsze życie. Gdyby nie ona, nadal żylibyśmy szczęśliwie z tatą w Australii.
- Cofnij to - zażądała Sophie drżącym głosem. Prawą ręką zaczęła pocierać lewy nadgarstek.
- Nie. To prawda - obstawałam przy swoim - Miałabym lepsze życie jeślibyś się w nim nie pojawiła!
Patrzyłam jak brunetka zaczyna płakać jeszcze mocniej pocierając nadgarstek.
- Anne cofnij to - wtrącił się Zayn, mówił morderczym tonem.
- Wal. Się.
Jego ręka nagle złapała mnie za ramię. Zayn zepchnął mnie z krzesła. Upadłam na podłogę a przez obolałe kolana nie mogłam wstać. Mulat zaciągnął mnie do salony i przełożył przez kolano. Wierciłam się gdy zdjął mi dresy.
- Nie, nie, nie! Puść mnie!
Przeraziłam się gdy po chwili zdjął mi też majtki. Spojrzałam na Louisa, Harrego i Liama, którzy mnie obserwowali. Niall i Sophie byli poza zasięgiem mojego wzroku.
- Zayn nie! Bolą mnie kolana! - prosiłam. I to była prawda. Pozycja nie była bezbolesna.
- Chciałem to zrobić już od dwóch dni - pokręcił głową po czym szybko opuścił rękę.
Klaps!
Skrzywiłam się i krzyknęłam gdy poczułam pieczenie na pośladku.
- To za te przekleństwa, które powiedziałaś przed chwilą - znów uderzył.
Klaps!
- Nie! - krzyknęłam.
- To za bycie jędzą dla wszystkich.
Klaps! Klaps! Klaps!
Krzyknęłam. Drugie i trzecie uderzenie mnie zaskoczyło.
- To za bycie wredną dla Sophie.
Klaps! Klaps! Klaps! Klaps! Klaps! 
- Przestań Zayn, proszę! - błagałam. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Pośladki paliły żywym ogniem.
- To było za sytuację z hotelu.
Klaps! Klaps! Klaps! Klaps! Klaps! 
Zaczęłam płakać chowając głowę. Byłam upokorzona. Bus się zatrzymał i Zayn szybko założył mi majtki i spodnie. Nadal byłam zwinięta w kulkę. Tyłek piekł jak diabli.
- Nie zapomnij przyłożyć lodu do kolana - zakończył mulat zostawiając mnie na kanapie. Ogarnęła mnie cisza i myślałam, że jestem sama a oni wszyscy poszli sprawdzić co z moją biedną siostrą.
- Anne...
- Nie Lou, odejdź - pokręciłam głowa, nadal płacząc. Super, Louis tu jest...
- Anne wiem że jest ci trudno się dostosować...
- Powiedziałam, żebyś odszedł!
- Ale będzie łatwiej okej? Jeśli będziesz słuchać zasad...
- Będzie łatwiej? Jak to może być choć trochę łatwiejsze?! - zapytałam nadal na niego nie patrząc. Poczułam jak siada na kanapie, niedaleko moich nóg.
- Anne jeśli zaczniesz się dobrze zachowywać...
- Nie opowiadaj bzdur. Kiedy Sophie zaczęła się dobrze zachowywać hę? - zapytałam i spojrzałam na niego groźnie.
- Cóż hmmm...Ona tak jakby...Widzisz miała okres i nie chcieliśmy jej zbyt męczyć... - zaczął Louis wykręcając się - A potem złamała rękę...
- Widzisz? To wy byliście delikatniejsi! Może gdy zaczniecie mnie traktować jak człowieka, to zdobędę się na szacunek do was.
Oboje spojrzeliśmy na drzwi do sypialni które zostały nagle otwarte.
- Lou, Niall i ja zabieramy Sophie, Zayn idzie do Perrie a Liam musi się przewietrzyć - powiedział Harry i zobaczyliśmy całą piątkę. Zayn i Liam szybko wyszli, za nimi był Niall i Sophie. Moja siostra miała całą czerwoną twarz, na pewno płakała - Przypilnujesz Anne? - zapytał loczek idąc do wyjścia.
- I tak nie mogłabym nigdzie pójść - wymamrotałam nadal trzymając twarz schowaną w dłoniach. Skrzywiłam się gdy Louis ostrzegawczo ścisnął moje udo.
- Bez problemu - odpowiedział.
- Może nas nie być aż do popołudnia...Więc nie wiem czy nie wychodzisz na lunch czy coś...
- Spokojnie, poradzę sobie Haz. Ty zajmij się Sophie, dobra?
- Jasne.
Później usłyszeliśmy odgłos zamykanych drzwi. Od razu poczułam się spokojniejsza, ale obecność Louisa nadal mnie denerwowała.
- Ostatni komentarz nie był potrzebny Anne.
- Jasne.
Westchnął z niedowierzaniem, po czym wstał nie mówiąc ani słowa. Obserwowałam go czujnie gdy szedł do zamrażalki i wyciągnął z niej paczkę lodu. Nic nie mówiąc wrócił i położył ją na moim spuchniętym kolanie. Wzdrygnęłam się bo uczucie nie było przyjemne.
- Dzięki - wymamrotałam przesuwając lód centralnie na kolano. Chłopak nie odzywał się, tylko na mnie patrzył.
- Co ja mam z tobą zrobić? - powiedział sam do siebie.
- Nic.
- Więc nic nie będziemy robić gdy będziemy sami?! Nie znasz mnie Anne - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Masz rację. A ty nie znasz mnie.
- Świetnie! Podsunęłaś mi własnie pomysł - klasnął zadowolony - Wiem jaka gra może nas do siebie zbliżyć i sprawić, że się lepiej poznamy.
- O nieee.
- Zagramy w dwie prawdy i kłamstwo.
Brzmi na szczęście niewinnie.
- Znasz zasady prawda? Gramy po rundzie. Każdy z nas mówi trzy rzeczy. Dwie z nich to prawda a jedna to kłamstwo. Jeśli zgadniemy, która z nich to kłamstwo to osoba która została przejrzana musi zdjąć jakąś część garderoby - wyjaśnił z uśmiechem.
- Zmieniłeś zasady! - zauważyłam. Wiedziałam, że to byłoby zbyt niewinne.
- Upewniam się, że przyłożysz się do zabawy - rzucił. Skrzywiłam się i odwróciłam wzrok.
- Dobra - zgodziłam się strzelając palcami - Zagrajmy Tomlinson. Ty zaczynasz.
- Oczywiście.
_______________________________________________________________________
Ciekawe czy Tommo będzie z Anne?
A kolejny rozdział w kolejną sobotę ;d
xx Annie

sobota, 19 lipca 2014

3.14. Wątpliwości

Perspektywa Sophie

Niall szybko opowiedział reszcie o wypadku Anne gdy zobaczyli ratowników wychodzących z jego pokoju.
- Jak mogłaś pozwolić jej odejść od tak sobie?! - powiedział Harry gdy wróciliśmy do jego pokoju.
- Ej, to nie moja wina! Próbowałam ją powstrzymać! - zaprotestowałam.
- Cóż, mogłaś próbować bardziej - westchnął, siadając na łóżku i łapiąc się za głowę - Boże, mogłaby wpakować nas w niezłe kłopoty gdyby uciekła...
- Ale nie uciekła...
- Była blisko! - przerwał mi szybko - Bardzo blisko! I jeszcze prawie się połamała! Co jesli musielibyśmy wziąć ja do cholernego szpitala?! Wszystko by kurwa o nas wygadała!
- Proszę przestań na mnie krzyczeć - powiedziałam z prośbą w oczach - Też się martwiłam, tak? Nie chcę żeby wam coś zrobili - dodałam. Chłopak wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie spod masy loków.
- Masz rację, przepraszam - mówi a po paru sekundach wstaje i mocno mnie przytula - Naprawdę nie chcę cię stracić z powodu twojej siostry... W ogóle nie chcę cię stracić - mamrocze po czym całuje mnie w czoło. Patrze na niego po czym łączę nasze usta w czułym pocałunku.
- Nie zostawię cię Harry - mamroczę opierając głowę na jego ramieniu i oddychając lekko.
- Nie wiadomo...Może znów będziesz zmuszona, aby odejść - mówi i od razu mocniej mnie przytula.
- To się nie zdarzy.
- Tego nie wiesz.
- Nie myśl o tym co? - kończę temat. Chłopak wzdycha i odsuwa się ode mnie.
- Tak cóż, łatwiej powiedzieć niż zrobić - mówi pod nosem - Tak się boję, że któregoś dnia wrócę i odkryję że odeszłaś...na dobre.
- Harry...
W połowie zdania Liam wpada do pokoju.
- Dlaczego kurwa myślałaś, że odwiązanie Anne to będzie dobry pomysł? - pyta wkurzony podchodząc do mnie.
- J-j-ja....
- Prawie uciekła! I to kurwa przez ciebie! Założę się, że nawet nie próbowałaś jej powstrzymać!
- Liam uspokój się do cholery - zainterweniował Harry gdy już miałam odpowiedzieć - Przecież ją powstrzymaliśmy.
- Cudem! Jeśli Niall nie nalegałby żeby przyjechać wcześniej bo bolała go głowa, nie dotarlibyśmy na czas! Musimy jechać na dzisiejszy występ, jak myślisz, co się wtedy wydarzy?! - mówił rozzłoszczony Liam. Oboje spojrzeli na mnie po ostatniej sugesti.
- Nie mam żadnego powodu, żeby od was uciekać - zmarszczyłam brwi.
- Ale Anne ma. Ona jest tu głównym problemem, a ty nie wybierasz żadnej ze stron - odparł zmęczony Harry, odgarniając włosy z twarzy.
- Wybieram jakąś stronę? Harry przecież nie powstrzymam jej przed zrobieniem tego co będzie chciała...Może się uczyć na własnych błędach, co mnie to obchodzi - powiedziałam, kładąc ręce na biodrach.
- Jej zachowanie przypomina mi twoje wcześniejsze Soph... Może z nią porozmawiasz o tym jak powinna się zachowywać? - proponuje Haz - To może zaoszczędzić jej kilku kłopotów.
- Ostatnim razem gdy próbowałam to wyskoczyła przez balkon - wywróciłam oczami.
- Więc lepiej się postaraj jeszcze raz bo mam mało cierpliwości do twojej siostry - warknął Liam i obrócił się aby wyjść - Masz 45 minut zanim będziemy musieli iść Haz, więc lepiej znajdź sposób aby coś z nimi zrobić - dodał po czym wyszedł. Harry westchnął głośno i rzucił się plecami na łóżko. Był wyczerpany. Zamknął oczy.
- I co zrobimy? - rzucił pod nosem pocierając skronie - Może gdybyście obie były unieruchomione...
- Chyba nie chcesz mnie związać, co? - warknęłam.
- Nie wiem...Nie chcę tego ale nie mam wyboru.
- Harry możesz mi ufać.
- Anne jest problemem Soph...A ty jesteś pod jej wpływem. Kiedy byliśmy jeszcze w busie, mówiłaś coś o tym, ze tylko jej ufasz. Nie sądzę, że zawsze postępujesz zgodnie z własną wolą.
- Postępuje, przysięgam.
- Więc dlaczego ją wcześniej odwiązałaś? - zapytał, podnosząc do góry jedną brew.
- Bo mnie poprosiła - odpowiedziałam z lekkim grymasem na twarzy. Patrząc na to teraz, wydawało mi się dziwne, ze tak łatwo zgodziłam się spełnić jej żądanie...To chyba przed te lekarstwa taty. Wspominał coś o ufaniu rodzinie...
- Widzisz?
- Harry musisz przestać się zamartwiać - powiedziałam w końcu, chcąc skończyć mój temat.
- Próbuję Soph, ale nie mogę wykluczyć takiej możliwości - wymamrotał, zamykając oczy. Ostrożnie weszłam na łóżko i usiadłam na nim okrakiem.
- Harry te leki już na mnie nie działają - rękoma wolno przejechałam po jego torsie, zahaczając na dole o jego członka. Otworzył oczy i spojrzał na mnie zaskoczony. Po chwili obrócił nas.
- Kocham cię, wiesz o tym prawda? - wyszeptał. Pokiwałam głową i przygryzłam wargę. Chłopak jęknął i złączył nasze usta. Objął mnie i mocno przytulił. Wplątałam palce w jego włosy. Westchnęłam i przerwałam pocałunek. Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi i rozkoszowałam się ciepłem jego ciała. Harry zaczął składać na moim dekolcie małe pocałunki. Zachichotałam.
Nagle przestał.
- Chyba wiem co zrobimy z tobą i Anne wieczorem - rzucił.
○♥○

Byłam wściekła. Jak mogli?! Nie dość że zaprowadzili mnie i Anne do tour busa i zostawili z nami ochroniarza, to jeszcze przykuli mi stopę do nogi kanapy. naprawdę?! Nie mogę nawet dosięgnąć lodówki! Minęły juz jakieś dwie godziny i leżałam na podłodze busa, strasznie z nudzona. Mówiłam jakieś bezsensowne rzeczy do Fate, która leżała na moim brzuchu. Przed wyjściem na występ Niall położył Anne w dużej sypialni, jeśli można nazwać ją dużą, i zamknął drzwi na klucz. Zdążyłam na szczęście zabrać stamtąd Fate, żeby dostarczyła mi rozrywki. 
- Czy nie należy mi się już nawet chwila wolności? - powiedziałam głaszcząc ją po głowie. Nie poruszyła się. Spojrzałam na nią i zdałam sobie sprawę z tego, że śpi. Nie winię jej, była już prawie północ a oni nadal nie wracali - Ja pierdole Harry, nie możesz mi choć trochę ufać? - przeklęłam zirytowana. Moja kotka obudziła się i odskoczyła ode mnie, siadając na parapecie - O no weź - jęknęłam patrząc na nią. Nawet nie rzuciła na mnie okiem. Byłam zła - Ach te koty.
Podskoczyłam gdy drzwi nagle się otworzyły.
- No w końcu kurwa wróciliście - westchnęłam głośno, wstając z podłogi.
- Uważaj na słowa Soph - warknął Zayn, wchodząc jako pierwszy.
- Zayn moja noga - przypomniałam mu, posyłając mu mordercze spojrzenie. 
- Ktoś tu jest wkurzony - droczył się Louis, siadając na kanapie.
- No cóż ktoś się tu zanudził na śmierć - odpowiedziałam oschle, patrząc jak Zayn odpina kajdanki z mojej kostki.
- Boże ten występ to było coś - powiedział zmęczony Lou, przeczesując ręką włosy gdy Harry, Liam i Niall wchodzili do busu.
- O nie, nie ma mowy że cię przytulę - pokręciłam głową gdy zobaczyłam jak Harry podchodzi do mnie z otwartymi ramionami. Zamiast tego wkurzona usiadłam na sofie obok Louisa.
- Oj Sophie nie gniewaj się - powiedział słodkim głosem pochodząc do mnie - To było dla twojego własnego bezpieczeństwa - powiedział, podnosząc do góry mój podbródek. Odwróciłam wzrok.
- Ale czy kajdanki były konieczne? I ochroniarz na zewnątrz? Nie - warknęłam krzyżując ręce na piersiach.
- A czego od nas oczekiwałaś? - wtrącił się Liam siadając na krześle obok Nialla, który grzebał w lodówce - Hmm? Myślałaś, ze co się stanie gdy do nas wrócisz?
- Trochę zaufania by wam nie zaszkodziło. Rozumiem, że nie możecie ufać mojej siostrze, ale możecie ufać mi. Jakoś ufaliście mi gdy byliśmy w Irlandii...
- Skarbie gdy byliśmy w Irlandii nie grasowało tam na nas stado fanek gotowych w każdej sekundzie się do nas dobrać, nie było też ani kierownictwa, ani hoteli ani tour busów. Byliśmy tylko my, dom i jedna przyjaciółka w szkole, która o tobie wiedziała - powiedział spokojnie Harry - Oczekujesz od nas za dużo po tak krótkim okresie, który tu spędziłaś... Proszę daj nam trochę czasu żeby do tego przywyknąć i wtedy...
- Harry - powiedziałam prosząco robiąc spojrzenie a la kot ze shrecka. Czułam, ze cała piątka się na mnie patrzy - Nie możesz mnie tu cały czas zamykać... - naciskałam.
- Tylko gdy to będzie konieczne, okej? - westchnął, wyraźnie zmęczony - Słuchaj Soph nie chcę się z tobą teraz kłócić...Możemy po prostu iść do łóżka, proszę?
- W busie? Myślałam, że mamy pokój w hotelu...
- Anne przyciągnęła zbyt dużo uwagi w hotelu...Uwagi, której nie potrzebujemy - odpowiedział Zayn - Więc gadaliśmy z Paulem i zapytaliśmy czy możemy jechać nocą i mieć jutro więcej czasu w Atlancie, żeby pozwiedzać. Zgodził się. Więc dziewięciogodzinna podróż odbędzie się głównie podczas naszego snu. Super co nie? - uśmiechnął się.
- Już się nie mogę doczekać - powiedziałam bez emocji.
- Super! A teraz wszyscy do łóżek. Jestem strasznie padnięty - ogłosił Louis wstając z kanapy. Moje spojrzenie powędrowało do Fate gdy chłopcy zdejmowali koszulki.
- Tak się zastanawiam...co się stało z kaczkami? - zapytałam nagle.
- Sprzedaliśmy je - odparł Liam - Z resztą domu.
- Oh - zasmuciłam się, przypominając sobie małą Karmę. Będę za nią tęskniła...
- Idziesz ze mną do łóżka? - wymamrotał Harry w moją szyję, przytulając mnie od tyłu.
- Właściwie to położę się z Anne - odpowiedziałam i poczułam że chłopak się spina.
- Jesteś na mnie zła - powiedział, jakby to nie było oczywiste.
- Jestem zraniona Harry - rzuciłam, obracając się aby spojrzeć mu w oczy - To nie to samo.
- Prawda, bo w tym drugim przypadku uprawialibyśmy właśnie seks z nienawiścią - mrugnął do mnie, zrelaksowany. Wywróciłam oczami i lekko się uśmiechnęłam.
- Spoważniej Harry.
- Ej, znam cię mała - wymamrotał - Lubisz seks tak samo jak ja.
- Może, ale to nie zawsze jest rozwiązaniem Haroldzie - droczyłam się z nim.
- Rozmowa też nie - cmoknął z niezadowoleniem.
- Już gołąbeczki koniec kłótni i kłaść się spać! - krzyknął Louis z wnętrza. Gdy byliśmy w drugim końcu busa, ktoś zapukał do drzwi.
- Otworzę - ziewnął Niall, po czym zwlekł się z górnego łóżka i założył koszulkę. Od razu spojrzałam na jego nadgarstki ale po chwili zniknął mi z oczu.
- Tak? o Cześć Paul.
- Jesteście pewni, że chcecie dzisiaj jechać? W hotelu jeszcze macie zarezerwowane pokoje...
- Tak.
- Na 100% pewni? - powtórzył Paul.
- Będziemy mieć więcej czasu na pochodzenie po Atlancie. Będzie fajnie. Poza tym Louis już pada i wszyscy kładziemy się spać - odpowiedział blondyn.
- Dobranoc Paul! - krzyknął Louis ze swojego łóżka.
- Kolorowych Lou! - mężczyzna zaśmiał się głośno - Jak chcecie. Widać, że zależy wam żeby tu spać. Kierowca powinien zaraz przyjść...Do zobaczenia rano chłopaki! - krzyknął Paul i wszyscy mu odpowiedzieli.
- Dobranoc Soph - wyszeptał Harry schylając się aby mnie pocałować. Oddałam pocałunek, opierając ręce na jego ciepłym torsie.
- Dobranoc Harry - westchnęłam, przerywając pocałunek. Pocałował mnie po raz ostatni i pozwolił mi odejść, a sam skierował się do swojego łóżka. Ostrożnie spojrzałam na moją śpiącą siostrę. Dlaczego znów jest w to zamieszana? A tak, Niall pomylił ją ze mną a teraz nie mogą pozwolić jej odejść. Kręcąc głową, zdjęłam spodnie i wślizgnęłam się pod kołdrę obok niej, zachowując dystans między naszymi ciałami. Kierowca odpalił silnik, a ja zamknęłam oczy. Zrezygnowana myślałam o nadchodzących dniach.

___________________________________________________________________

Przyznaje bez bicia, złapałam lenia od początku wakacji. 

Kolejny rozdział za tydzień w sobotę.

czwartek, 3 lipca 2014

3.13. Żałuję tego

Żeby potem nie było niedomówień - mówiłam, że rozdział będzie około niedzieli, ale przyznaję się bez bicia, że taki leń mnie złapał, że jak wracałam z dworu to nie miałam na nic siły ;/ A teraz po długiej przerwie - zapraszam do czytania.
________________________________________________________________________________
- Nie, nie, nie! Nie dotykaj mnie! - zaprotestowałam gdy złapał mnie pod pachami - Nie znam go! - powiedziałam z desperacją kobiecie.
- Nie rób scen - wyszeptał wściekły do mojego ucha, stawiając mnie do pionu. Sapnęłam głośno. Nie mogłam ustać, czułam promieniujący ból w lewej nodze. Musiałam się go przytrzymać.
- Panie Horan naprawdę powinniśmy wezwać pomoc medy....
- Nie trzeba, wszystko będzie dobrze proszę pani - przerwał jej blondyn, kręcąc głową.
- Nie znam go! - powtórzyłam głośniej, a chłopak wbił mi palce w ręce - Proszę mi pomóc!
- Panie Horan, panienka raczej pana nie zna i widać, że naprawdę zrobiła sobie krzywdę...
- Zna mnie - Niall znów jej przerwał - Musiała uderzyć się w głowę gdy upadła.
- Nawet jeśli pana zna, to zrobiła sobie krzywdę. Nalegam, abyśmy wezwali lekarza.
- Nie, proszę zabierzcie mnie do szpitala! - pokręciłam głową.
- No dobrze - zgodził się chłopa. Co?! - Przyślij ich do mojego pokoju, 578. Zadbam o nią do przyjazdu lekarzy - dodał. Nie! Chce iść do szpitala! - A i czy mogłaby pani przekazać reszcie zespołu, że Anne jest ze mną? - zapytał, przyciągając mnie bliżej siebie - Powinni zaraz się zjawić.
- Niell proszę, puść mnie! - krzyknęłam cicho, zaciskając pięść na jego skórzanej kurtce.
- Oczywiście  panie Horan - recepcjonistka pokiwała głową, nie zauważając mojej błagającej miny.
- Dziękuję.
- Nie! Niall!
- Zamknij się - powiedział przez zaciśnięte zęby, wychodząc z lobby. Nie odezwał się ani słowem gdy weszliśmy do windy jadącej na jego piętro. Byłam roztrzęsiona. Ból i strach zaczęły przejmować kontrolę nad moim umysłem. Byłam tak blisko. Prawie mi się udało! Ale on musiał akurat przyjechać! Dlaczego?! Doszliśmy pod jego pokój i puścił mnie aby znaleźć klucze. Upadłam na podłogę, nie byłam w stanie stać.
- Niall, jestem ranna, nie rób tego - prosiłam gdy znów złapał mnie za ramię i zaprowadził do swojego pokoju. Rzucił mnie na łóżko.
- Ściągaj spodnie - powiedział pozbywając się swojego podkoszulka.
- Niall, proszę! Proszę nie!
- Anne ściągaj je - powtórzył wściekły, podkreślając każde słowo.
Po moich policzkach od razu spłynęły łzy gdy wykonywałam jego polecenie. Skrzywiłam się gdy zobaczyłam w jakim stanie jest moje kolano. Gdy tylko zdjęłam dresy Louisa, blondyn wyszedł z pokoju, by po chwili wrócić z torebką kruszonego lodu. Podszedł do lewej strony łózka.
- Co to kurwa miało być?! - krzyknął na mnie w końcu i mocno przycisnął worek z lodem do mojego kolana. Jęknęłam z bólu. Złapałam poduszkę i krzyknęłam w nią z całej siły. Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Co z nim nie tak?! 
- Co z tobą nie tak?! - kontynuował Irlandczyk, jeszcze mocniej przyciskając woreczek - Masz myśli samobójcze Anne?!
- Nie, czemu?
- Chcesz umrzeć?!
- Nie ja...
- To dlaczego skakałaś po balkonach?! - krzyczał patrząc na mnie intensywnie.
- Ja, ja, ja - zająknęłam się ale mi przerwał.
- Widziałem cię! Nawet się poślizgnęłaś! Mogłaś się zabić!
- No cóż.
- Pomyślałaś w ogóle o tym co ci zrobimy jeśli złapiemy cię na ucieczce?!
- Tak, ale...
- Zdajesz sobie sprawę jak głupi był ten pomysł? Co ci przyszło do głowy?! Skąd w ogóle pomysł, żeby uciekać?! - blondyn już trochę przesadzał - I nawet udawałaś, że mnie nie znasz!
- Miałam nadzieję, okej?! - warknęłam, w końcu będąc w stanie wypowiedzieć całe zdanie - Chciałam udowodnić, że Sophie się myli!
- W czym się myli?
- Że nie da się od was uciec.
Zacisnął usta w cienką linię, wpatrując się we mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Jeśli szukasz drogi ucieczki, to nie rób tego w taki sposób - powiedział ostrożnie. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Przepraszam, co?
Blondyn zamrugał po czym znów ogarnął go gniew.
- Oszalałaś! - rzucił, znów przyciskając torbę z lodem do mojego kolana.
- Ałć Niall! - sapnęłam.
- Powinienem powiedzieć reszcie, że chciałaś uciec - jęknął do siebie, po czym na mnie spojrzał - Powinnaś zostać ukarana - dodał - Jeśli nie byłabyś siostrą Sophie...
- Wtedy byś to zrobił? - powiedziałam zmieszana.
- Nie wiem! - krzyknął, ciągnąc się za włosy - Ale jestem pewien, że byłoby to łatwiejsze! - dodał krzywiąc się - Już wystarczająco szkód narobiłem gwałcąc cię pierwszej nocy...A to, że myślałem, że jesteś Sophie jeszcze pogarsza sprawy. Boże ona mnie teraz nienawidzi, prawda?
Patrzyłam z niedowierzaniem gdy zaczął płakać.
- Dlaczego zawsze muszę coś spierdolić? - powiedział głosem pełnym bólu i wstał - Nienawidzi mnie, prawda? - powtórzył patrząc na mnie oczami pełnymi łez.
- J-ja ja nie wiem - jąkałam się.
- Jestem pewien, że tak... O mój Boże - zaszlochał pocierając prawą dłonią lewe ramie.  Wow, naprawdę czuje się źle z tym co zrobił. Oboje obróciliśmy głowy gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Niall otwórz, tu Zayn.
Młodszy chłopak zrobił głęboki wdech i otworzył.
- Co tu się kurwa stało?! - krzyknął mulat gdy wszedł do środka i spojrzał na mnie groźnie - Pod hotel własnie przyjechało pogotowie i recepcjonistka powiedziała, że mają przyjść do twojego pokoju! - kontynuował, obracając się w stronę Nialla. Na chwilę zamilkł i po prostu patrzył się na blondyna - Płakałeś?
- Nie, po prostu....
Znów ktoś zapukał do drzwi.
- Przyszliśmy obejrzeć tą dziewczynę - powiedział męski głos zza drzwi. Zayn ich wpuścił. Gdy dwaj mężczyźni weszli do pokoju, poczułam się niepewnie. Jeden z nich wyglądał jak młodsza wersja Toma Cruise'a a ja byłam ubrana tylko w koszulkę i bokserki. Wow.
- Co się pani stało? - zapytał jeden z nich klękając obok łóżka. Kopia Toma Cruise'a zajęła się moją poobijaną nogą. Mężczyzna położył na łóżku apteczkę.
- Cóż j-ja... - zająknęłam się, patrząc na Nialla błagającym o pomoc spojrzeniem.
- Skoczyła z jednego z niższych balkonów - westchnął chłopak gdy obaj mężczyźni zakładali lateksowe rękawiczki.
- Co zrobiła?! - krzyknął Zayn - Oszalałaś Anne?!
- Nie, chciałam....
- To może trochę zaboleć -  powiedział jeden z ratowników po czym zaczął dezynfekować krwawiąca ranę na mojej nodze. Zacisnęłam mocno zęby. Drugi z nich zdjął z mojego kolana woreczek z lodem i zaczął je lekko szturchać.
- Boli gdy to robię?
- Tak! - szybko pokiwałam głową.
- Od jednego do dziesięciu jak mocno cię boli? - zapytał.
- Tylko szczerze Anne - ostrzegł Zayn.
- Chyba tak na sześć - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Czyli norma - pokiwał głową szatyn, dotykając palcem mięśni wokół mojego spuchniętego kolana - To też cię boli? - zapytał, patrząc mi się w oczy. Wyglądał jak Bradley Cooper. Od kiedy ratownicy medyczni są tacy przystojni? - Proszę pani? Boli panią gdy tak robię? - powtórzył naciskając palcami na opuchliznę.
- Tak - odpowiedziałam chcąc żeby już przestał mnie dotykać.
- Miałaś jakieś bóle głowy? Mdłości? Pani w recepcji powiedziała, że mogłaś się uderzyć w głowę gdy spadłaś - powiedział klon Toma Cruise, gdy bandażował mi nogę.
- Nie.
Skrzywiłam się gdy "Bradley Cooper" położył na moim kolanie torebkę z lodem po czym wstał.
- Bardzo dobrze, że przyłożyliście jej lód - pochwalił chłopaków - Nie będzie potrzebowała operacji ani nic takiego, ale jeśli chcecie, żeby wyzdrowiała to sugeruję przykładać lód na 15 do 20 minut, 4 do 5 razy dziennie dopóki opuchlizna nie zniknie. I nie pozwólcie jej chodzić - poinformował, pakując swoje rzeczy.
- Jak długo może to potrwać? - zapytał Zayn.
- Nic sobie nie naderwała, więc za jakiś tydzień powinno być dobrze - odpowiedział ratownik.
- I proszę nie skakać z balkonów...Następnym razem może sobie pani złamać nogę - poradził sobowtór Toma Cruise'a po czym oboje wyszli z pokoju. Zayn patrzył się na mnie przez dłuższą chwilę. Nie mogłam poznać o czym myśli.
- Ukarałbym cię, ale chyba już dostałaś za swoje - powiedział w końcu wskazując na moją lewą nogę. Wyciągnął swój telefon - za godzinę mamy być na stadionie - rzucił - Chyba położymy ją spać. Nawet jeśli nigdzie nie zdoła pójść to będę się czuł pewniej wiedząc, że śpi - wyjaśnił. Niall westchnął i poszedł do łazienki.
- Mam iść spać?! Jest dopiero 14!
- Już nam pokazałaś, że nie możemy zostawiać cię przytomnej. Poza tym lepiej dobrze się wyśpij; jutro rano wracamy do busa i wyjeżdżamy do Los Angeles. Nie mogę ci zagwarantować, że podróż będzie przyjemna...
- Dlaczego nie możemy lecieć samolotem?! To by zaoszczędziło dużo czasu! - zaprotestowałam.
- Bo mamy parę koncertów po drodze. Zajmie nam to pięć dni.
Pięć dni w ciasnym busie z nimi?! Nie ma mowy!
- Nie moge po prostu wrócić do domu? Proszę? - narzekałam - Macie już przecież Sophie! Proszę! Nie potrzebujecie mnie!
- Jest nas pięciu skarbie. Dwie dziewczyny są lepsze niż jedna - rzucił Zayn gdy Niall wyszedł do pokoju z małym ręcznikiem w ręce.
- Nie, proszę nie! - pokręciłam głową, próbując się ruszyć ale kolano mi w tym przeszkodziło.
- Wszystko będzie dobrze gdy się obudzisz Anne - westchnął Niall po czym przycisnął ręcznik do moich ust.
- Proszę! - zaszlochałam gdy opary chloroformu zaczęły wdzierać się do moich nozdrzy i płuc.
- Przepraszam.
____________________________________________________________________________
Jeszcze trzy rozdziały i będziemy na bieżąco ;D
xx Annie