WAŻNE!!!

Pierwsze polskie tłumaczenie serii Sophie Miller's Stockholm Syndrome pisanej na 1dff przez sosodesj.
W opowiadaniu One Direction nie są słodcy czy mili. Historia zawiera dużo scen +18 więc jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, nie czytaj.
Za każdą nominację do Liebster Award czy czegokolwiek innego dziękuję, bo to znaczy, że podoba wam się moje tłumaczenie ale niestety nie odpowiadam na nie :D

sobota, 28 grudnia 2013

2.37. Emocje

- Może więc ciągle śnię - pokręcił głową, był naprawdę przestraszony - Może nadal jestem pod wpływem narkotyków - zaczął świrować. Doktor miał rację, jego emocje były teraz silniejsze.
- Udowodnię ci, że się mylisz - wyszeptałam po czym powoli schyliłam się aby go pocałować. Usłyszałam, że maszyna kontrolująca pracę serca zaczyna szybciej pikać i uśmiechnęłam się przez pocałunek - Teraz wierzysz, że to się naprawdę dzieje? - wymamrotałam, powoli się odsuwając. Pokręcił głową, jego oczy lśniły ze szczęścia.
- Jeśli jeszcze raz mnie pocałujesz - odpowiedział cicho. Jego dłonie ostrożnie przyciągnęły mnie dla jeszcze jednego pocałunku. Usta Nialla były ciepłe, przeciwnie do moich i sprawiały, że w moim brzuchu pojawiły się małe motylki. Kiedy nasze wargi złączyły się ponownie, chłopak jęknął z zachwytem w moje usta. - Teraz wierzę - przyznał cofając się delikatnie. Jego usta drżały, tak jak i ręce.
- Niall, wszystko w porządku? Drżysz - zaśmiałam się nerwowo, gotowa przyprowadzić lekarza w razie potrzeby.
- Właściwie czuję się niesamowicie. To aż niewiarygodne - przyznał, wzdychając i zamknął oczy - Mógłbym teraz umrzeć i byłbym szczęśliwy... - wymamrotał.
- Niall...? - powiedziałam z niepokojem.
Szybko otworzył oczy. - Jestem tylko przytłoczony przez ciebie - wyjaśnił blondyn. - Przez całą ciebie. Twój dotyk, twój zapach, twoje oczy, twoje usta, twoje ciało... - jęknął - To jest jak, nie mogę utrzymać moich uczuć do ciebie pod kontrolą... Pocałowałaś mnie i czułem jakbym unosił się na chmurze. Poczułem się niebiańsko - jęknął, a bicie jego serca przyspieszyło na monitorze.
- Niall muszę ci coś powiedzieć... - powiedziałam ostrożnie, starając się przywrócić jego uczucia do stabilnego punktu. Niestety zadziałało odwrotnie.
- Powiesz, że już nigdy nie chcesz ze mną być? - irlandzki chłopak był już na skraju łez. - Nie kochasz mnie Soph? Nie zgwałciłem tych dziewczyn, więc dlaczego zachowujesz dystans? Masz zamiar mnie tu zostawić? Samego? - zaczął panikować, a ja usiadłam na jego łóżku.
- Nie, nie, nie. Niall uspokój się... Posłuchaj - patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami i nerwowy. Zamknęłam oczy zanim kontynuowaniem. - Wiesz, że uderzyłeś się w głowę, prawda?
- T-t-tak -jąkał się.
- Dobrze... To wpłynęło na twój mózg.
- Mówisz, że to zmieniło moją pamięć? Więc ty i ja... Nie jesteśmy bardzo blisko? Ale dlaczego mnie pocałowałaś? Dlaczego całujemy się, skoro nie jesteśmy ze sobą blisko? - rozwodził się smutno. - Dlaczego mnie torturujesz?
- Niall przestań wyciągać pochopne wnioski. - szepnęłam. To będzie takie trudne. On nie ma absolutnie żadnej władzy nad swoimi uczuciami. - Nie wiem czy doktor ci powiedział... Ale Niall. Uszkodziłeś niewielką część przedniej części twojego mózgu. Tą, która kontroluje twoje emocje - powiedziałam w końcu.
- Nie rozumiem.
- To znaczy, że nie zauważyłeś, że ciągle masz wahania nastroju? Przed chwilą byłeś szczęśliwy, dodam, że wręcz wielce uradowany, a teraz jesteś zdenerwowany i przestraszony - próbowałam sprawić, żeby zrozumiał. Zmarszczył brwi.
- Zostanę taki na długo? - zapytał po kilku sekundach ciszy.
- Nie wiemy.
- Boże to jest straszne - jęknął zamykając oczy. Jego wargi zaczęły drżeć.
- Niall, mogło być gorzej - starałam się go uspokoić. - Mogłeś stracić jakąś część swojej pamięci.
- Czy chłopcy przyjdą mnie zobaczyć? - zapytał opryskliwie, całkowicie zmieniając temat. Wstałam ostrożnie, zaskoczona.
- Tak, mogę iść po nich, jeśli-
- Nie, zostań - chwycił moją zdrową rękę. - Proszę.
- Okej - zmarszczyłam brwi.
- Usiądź - powiedział blondyn, klepiąc moje poprzednie miejsce. Niepewnie, zrobiłam to o co poprosił. Uśmiechnął się i zamknął oczy, wcześniej opierając głowę na łóżku szpitalnym. Część monitora, która wskazywała jego tętno przycichła. Było ono wolne i stałe do czasu gdy nie odetchnął wyciągając twarz. Piszczenie gwałtownie przyspieszyło.
- Niall? - zapytałam z niepokojem.
- Hmm? - mruknął nie otwierając oczu, jego tętno zwolniło ponownie.
- O czym myślisz?
- O tobie. O tym co się dzieje. O życiu - Irlandczyk odpowiedział po prostu, jego oczy wciąż były zamknięte. Co sprawiało, że myślę...
- Niall, nie próbowałeś się zabić prawda? Mam na myśli, chyba nie chciałeś tego teraz zakończyć? To był wypadek? Nie chciałeś zostać potrącony przez samochód? - mówiłam jednocześnie.
- Co? - otworzył oczy, odsłaniając dwoje zmieszanych, niebieskich oczu.
- Nie próbowałeś się zabić przechodząc przez ulicę, prawda?
- Nie. Wcale nie - potrząsnął energicznie głową, a na jego skórze pojawiła się gęsia skórka.
- Obiecujesz? - podniosłam moje brwi do góry.
- Soph, nie będę cię okłamywać, że... W rzeczywistości w ogóle nie będę kłamał... Nie będę ukrywał przed tobą tajemnic. Dlaczego mówisz do mnie jak do dziecka? - nastrój Nialla za szybko zmienia się na wściekły i zraniony.
- To nie tak Niall - pokręciłam przecząco głową. - Ja tylko upewniam się, że z tobą wszystko w porządku, ponieważ zależy mi na tobie. Bardzo.
- I tylko po to tu dla ciebie jestem? Żebyś się o mnie troszczyła. Nigdy nie będziesz mnie kochać, tak jak ja kocham ciebie? - odpowiedział zirytowany. - Nie, ponieważ jesteś egoistką, myślisz tylko o sobie i SWOICH uczuciach i tak dalej, dziewczyna-
- Nie Niall, to nie o to chodzi - przerwałam mu, zaskoczona jego surowością.To jest zbyt wiele... Nie mogę tego wytrzymać... Nie będę w stanie wytrzymać jego wahań. Mrugałam, powstrzymując łzy i przygryzając wargę.
- Boże. Przepraszam Soph - powiedział przerażony, zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedział - Miałem zmianę nastroju, prawda? - skrzywił się. Pozostałam cicho, ale on zrozumiał moją milczącą odpowiedź. Odsunął się w najdalszy kąt łóżka - Głupie, niepohamowane uczucia... Chodź - mruknął blondyn, poklepując puste miejsce tuż obok niego na łóżku.
Nie poruszyłam się.
- Proszę Soph... - błagał.Ostrożnie usiadłam się na łóżku i przytuliłam się do niego, unikając uderzenia w jego uszkodzoną klatkę piersiową z mojego gipsu. Moja głowa spoczywała na szczycie jego klatki piersiowej, a kiedy brałam głębokie wdechy synchronizowałam je z biciem jego serca. On pieścił moje włosy z miłością.
- Przepraszam Soph - wyszeptał cicho po paru minutach spokojnej ciszy. - Nie miałem na myśli, tego co powiedziałem... - kontynuował.
Ale powiedziałeś. On myśli, że dużo czasu zajmie mi pokochanie go na nowo. I ma rację... Może Niall nie jest dla mnie? Ale czemu nie miałby być tym jedynym? Byłby najmilszym. Boże pomóż mi. Moje życie to jeden wielki bałagan.
- O czym myślisz? - Niall wyciągnął mnie z zamyślenia.
- O tobie - odpowiedziałam szczerze. Uścisnął mnie mocniej, jego serce biło szybciej. Westchnęłam cicho, zamykając oczy, pozwalając sobie być trzymana w ramionach Nialla.
_________________________________________________________________________________
Tłumaczony przez Nikolę :D Dodałam jej twittera w linkach bo naprawdę zasłużyła :P 
Macie też wszyscy ogromne podziękowania za życzenia, które jej złożyłyście <3

Doszłam do wniosku, że brakuje mi seksu w tym opowiadaniu ;cc (wiem jestem zboczona ale tęsknie za starymi akcjami XD)

czwartek, 26 grudnia 2013

2.36. Dowiadywać się

- Harry powiedz mi co się stało. Gdzie Niall? Proszę, proszę powiedz, że wszystko z nim w porządku! - szlochałam - Gdzie on jest? Co się stało? - powtarzałam płacząc w jego koszulkę. Zdrową ręką ściskałam brzeg materiału.
- Nie wiem. Jest w sali operacyjnej - odpowiedział mocniej mnie obejmując - Nie chcą nam niczego powiedzieć. Sophie to było straszne. To jak wyglądał gdy wsadzali go do karetki. Nienawidzę szpitali. To złe miejsca - kontynuował Harry - Myślisz, że to moja wina? - zapytał nagle. Czułam jak sztywnieje.
- To nie jest niczyja wina. Czasem takie rzeczy się zdarzają - powiedział Zayn odzywając się po raz pierwszy od kiedy przyjechałam tu z Louisem. Ten drugi dołączył do Liama i kłócił się z pielęgniarką aby powiedziała nam co z Niallem i żeby pozwolili nam go zobaczyć.
- Zayn co mu się stało? Dlaczego tu wylądował? Nie pociął się prawda? - zapytałam mulata podchodząc do niego. Zanim odpowiedział wziął głęboki wdech.
- Samochód go potrącił.
Potrącił go samochód?
- Ale Liam napisał, że próbował się zabić - zauważyłam. To nie ma sensu.
- Nie byliśmy pewni co się dokładnie stało. Louis nie odbierał telefonu, gdy chcieliśmy mu powiedzieć o Niallu więc Liam napisał pierwszą lepszą rzecz jaka mu przyszła na myśl i zostawił kartkę na stole.
- Jak mógł napisać, że próbował się zabić skoro potrącił go samochód? - prawie krzyczałam. Wszyscy w pomieszczeniu się na mnie spojrzeli, nawet Louis i Liam przestali się kłócić z pielęgniarką.
- Sophie uspokój się - wymamrotał Harry tuż przy moim uchu. Zatrzęsłam się w jego ramionach, mój smutek przemienił się w frustrację.
- Niall stał na środku jezdni gdy auto w niego uderzyło - kontynuował Zayn gdy się uspokoiłam. Louis i Liam wrócili do kłótni ze zdenerwowaną kobietą.
- Może się zagapił. Moze nie rozejrzał się zanim wszedł na ulicę a gdy zobaczył auto tak go zamurowało, ze nie mógł się ruszyć. Zastygł w bezruchu, ze strachu - warknęłam. Harry ścisnął moje ramię - Myślałam, że próbował się zabić! Myślałam, że to było umyślnie a nie że to wypadek! - wykrzyknęłam. Harry nie odezwał się ani słowem gdy kłóciłam się z mulatem.
- Ale dlaczego w ogóle wyszedł? Dlaczego nikomu o tym nie powiedział?
- Może wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza! Chciał pobyć sam! Pewnie wiedział, że za nim pójdziesz!
- Widzisz mamy tylko przypuszczenia! Nie jesteśmy niczego pewni! I ty, ty ze wszystkich znanych mi ludzi chciałaś żebym z nim został!
- To nadal nie jest powód aby mówić, że próbował się zabić!
- Nie miałem tego na myśli! Nie chciałem cię przestraszyć!
- Ale ci to cholernie dobrze wyszło! - zaczęłam płakać.
- Soph ćśśśś.... - wyszeptał Harry.
- Zgadzam się z Sophie, nie powinniście wmawiać nam, że Niall próbował popełnić samobójstwo - Louis wtrącił się w naszą kłótnie , zostawiając pielęgniarkę w spokoju. Ale Liam, jeszcze z nią nie skończył - Ale z drugiej strony nie winię ich, że tak pomyśleli. Też bym pewnie tak zrobił bo Niall ostatnio miał czarne myśli i to że Sophie mu nie wybaczyła nie pomagało - oskarżył mnie.
- Czyli to moja wina?! - zapytałam zraniona. W moich oczach znów pojawiły się łzy.
- To niczyja wina! - zaprotestował Zayn.
- Po prostu przestańmy się kłócić i zapytajmy co Niall ma nam do powiedzenia - przerwał nam Liam, odchodząc od skołowanej pielęgniarki. Kobieta powiedziała coś do swojej krótkofalówki - Już wyszedł z sali operacyjnej. Możemy iść do niego na parę minut.
- Ale musicie się uspokoić - oznajmiła pielęgniarka - Jesteśmy w szpitalu. Pacjenci potrzebują ciszy i spokoju. A nie nastolatków krzyczących na siebie. Wiem, że wszyscy martwicie się panem Horanem ale mieliśmy gorsze przypadki. Wyjdzie z tego. Doktor się nim zajmie.
Westchnęłam i usiadłam obok Zayna. Harry usiadł po mojej drugiej stronie, a Liam i Louis naprzeciwko nas. Czekaliśmy w ciszy.
- Jak długo już tu jesteście? - zapytałam po paru minutach.
- Dwie lub trzy godziny. Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć - odpowiedział Harry i schował twarz w dłoniach. Nie mając nic więcej do powiedzenia zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać. Po chwili je otworzyłam i rozejrzałam się dookoła. Niebieskie i turkusowe odcienie szpitala przyprawiały mnie o mdłości, charakterystyczny zapach też nie pomagał. Zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Harry ja też nienawidzę szpitali - jęknęłam.
- Będziesz wymiotować? - zapytał wstając. Pokręciłam głowa.
- Po prostu muszę się przejść.
- Pójdę z tobą - zaoferował. Poczułam, że reszta chłopaków na nas patrzy.
- Będę chodzić w tą i z powrotem po poczekalni - odparłam.
- I tak idę z tobą.
- Okej, jak chcesz - westchnęłam nie chcąc się kłócić. Wolno zataczaliśmy kółka w prawie pustej poczekalni. Kątem oka zauważyłam, że Liam wyciąga telefon. Zayn trzymał swój przy uchu głośno z kimś rozmawiając.
- Mama napisała mi, że mama Nialla umiera ze zmartwienia - powiedział głośno Liam czytając wiadomość. Harry i ja zatrzymaliśmy się patrząc na niego.
- Kto im powiedział? - zapytał Louis.
- Nie wiem - rzucił obojętnie Liam. Po kilkunastu minutach czekania pojawił się facet w białym wdzianku. Nareszcie.
- Chłopcy - zaczął doktor - I dziewczyno - dodał patrząc na mnie - Nazywam się doktor Martin i jestem odpowiedzialny za pana Horana. Nie wiem kim jesteście i nie chcę wiedzieć ale banda ludzi z waszymi kartonowymi twarzami robią na zewnątrz zamieszanie chcąc wiedzieć czy pan Horan jest cały i zdrowy i inne dość nieprzyzwoite rzeczy o których nie będę nawet wspominał - powiedział mężczyzna patrząc na nas poważnie - Nie pozwolę wam się zobaczyć z panem Horanem dopóki nie odejdą. Jesteśmy w szpitalu a nie na scenie.
- Cholera dziennikarze w końcu nas znaleźli - jęknął Louis.
- Fani też - dodał Liam - A jakoś w szkole Sophie nie byli zbyt natarczywi.
- Tam było dobrze - zauważył Harry.
- Chyba już cały świat o tym wie - powiedział sucho Zayn.
- Wie o czym... - zaraz, zaraz - Chwila czy wasi menadżerowie w ogóle wiedzą, że jesteście w Irlandii? Czy ukrywacie moją obecność? - zapytałam.
- Coś w tym rodzaju. Wiedzą, że zrobiliśmy sobie przerwę ale skłamaliśmy co do miejsca. Jakiś radiowiec spotkał nas gdy przyjechaliśmy i podsłuchał gdy rozmawialiśmy o znalezieniu ciebie. Zapłaciliśmy mu za milczenie. Ale ten dupek nie potrafił się zamknąć i ogłosił to w radio. Na szczęście jego stacja nie jest zbyt popularna - wyjaśnił Louis.
To brzmiało jakoś znajomo...

[wspomnienie]
- A teraz aby podgrzać atmosferę, One Direction -"What Makes You Beautiful". Mamy też dobre wieści dla Directionerek. Usłyszałem, że nasz rodak i jego gang wkrótce zawitają w Mullingar! Szukając dziewczyny! Czy to możesz być ty?
- You're insecure , don't know what fo-
[koniec wspomnienia]

- Ej spójrzcie - mulat pokazał nam swój telefon z włączonym twitterem. Było tam ponad tysiąc tweetów o tym, ze Niall jest w szpitalu. Po prostu świetnie. Jeszcze więcej osób się dowie.
- Jestem pewien, że przez to dotarło to do mamy Nialla - zauważył Louis. Spojrzał na ekran - I Paul - zaśmiał sie ale zaraz spoważniał - Będą wkurwieni.
- Jednakże wasi fani też są zdenerwowani i wydzierają się przed szpitalem - przypomniał nam doktor.
- Że akurat teraz musieli nas znaleźć - jęknął Liam pocierając skronie - Doktorze możemy iść najpierw zobaczyć się z Niallem? - zapytał dr.Martina.
- Nie - facet pokręcił głową - Nie chcemy go przytłaczać. Prawdopodobnie teraz śpi, albo nadal jest zdezorientowany po znieczuleniu. Uderzył się dość mocno w głowę. Tylko jedna osoba będzie do niego mogła wejść przez ten pierwszy okres po operacji, żeby nic mu nie odbiło. Które z was pójdzie?
- Sophie powinna iśc pierwsza. Niall najbardziej jej potrzebuje a my musimy się zająć tłumem na zewnątrz...- westchnął Harry. Zdrową ręką ścisnęłam jego dłoń.
- Dzięki - wymamrotałam przytulając go.
- On cie potrzebuje - odpowiedział szeptem, po czym delikatnie popchnął mnie w stronę doktora.
- Za mną panienko - doktor prowadził mnie długim korytarzem - Więc Niall, jak już wcześniej powiedziałem, uderzył z dużym impetem w asfalt. Na jego szczęście samochód nie jechał zbyt szybko więc ma tylko kilka złamanych żeber i dużo zadrapań.
- Będzie potrzebował opieki lekarskiej?
- Ma uszkodzony mózg w wyniku upadku.
- Jak bardzo uszkodzony? - zapytałam bojąc się odpowiedzi - Może nadal mówić prawda? Nadal ma wspomnienia?
- Płat czołowy został uszkodzony. Ale na szczęście dla niego tylko w małej części - kontynuował doktor gdy skręciliśmy w lewo. Zatrzymał się przed szklanymi drzwiami obracając się twarzą do mnie - Gdy ktoś ma uszkodzony czołowy płat mózgu, ma zazwyczaj problemy z koncentracją lub myśleniem o więcej niż jednej rzeczy. W innych wypadkach wiąże się to z niemożnością poruszania jakąś częścią ciała lub zmianą osobowości.
Jesteśmy przed pokojem Nialla.
- A co mu dolega? - zapytałam łagodnie, przygotowując się na odpowiedź.
- Muszę ci powiedzieć, że jest niezłym farciarzem. Nawiązując do obrazów aktywności jego mózgu tylko jego emocje się zmienią. W dość specyficzny sposób. Mieliśmy tylko dwóch lub trzech takich pacjentów. Będzie głęboko odczuwał każdą emocję, jeśli rozumiesz co mam na myśli. Jeśli się wkurzy będzie jak chodzący huragan, jeśli będzie szczęśliwy, będzie wręcz promieniał tym szczęściem. Ale jeśli będzie smutny czy zdesperowany, będzie mu podwójnie ciężko z tego wyjść. To może być dla niego groźne szczególnie, że zauważyliśmy blizny na jego nadgarstkach - doktor przyjrzał mi się wnikliwie - Nie były świeże więc uznaliśmy, że już tego nie robi prawda?
- Tak, przestał.
Zanotował coś w karcie lekarskiej.
- Sugeruję żeby cały czas ktoś go pilnował. Jego wahania nastrojów przez pierwsze dni mogą być groźne, będą spotęgowane. Jesteś Sophie prawda?
- Tak..skąd zna pan moje imię?
- Grupa która przywiozła go w karetce powiedziała, że nie przestawał mówić o jakiejś Sophie. Założyłem, że to ty.
Uśmiechnęłam się smutno. Oh Niall.
- Zostawię was samych, chyba się obudził - powiedział doktor Martin patrząc na zegarek.
- Zaczekaj - złapałam go z ramię - Wie pan jak długo będzie się utrzymywał ten stan? Mam na myśli głębokie emocje i zmiany nastrojów? - zapytałam.
- Sądzę, że to po pewnym czasie minie ale nie jestem pewien. Pacjenci z podobnymi przypadkami tez trafili się całkiem niedawno.
- Powiedziałby to pan tym chłopcom, którzy byli ze mną w poczekalni? Nie sądzę, że potrafię to tak dobrze wytłumaczyć.
- Oczywiście - odpowiedział doktor.
- Dziękuję - powiedział naprawdę wdzięczna, po czym ostrożnie otworzyłam drzwi do sali Nialla. Usłyszałam pikanie maszyn zanim go ujrzałam.Przełykając ślinę, weszłam do środka.
- Soph? - zapytał chrapliwie blondyn - To ty? - zobaczyłam go. Był podłączony do jakiś maszyn, jego klatkę piersiową owinięto bandażem, a na jego twarzy widoczne były zadraśnięcia.
- O mój Boże Niall - zaczęłam płakać, podchodząc do łóżka. Mocno go uścisnęłam uważając na zranione żebra - Coś ty zrobił? - wyszeptałam.
- Ałć Soph, cała klatka piersiowa mnie boli - zaśmiał się.
- Przepraszam - cofnęłam się ocierając łzy - Po prostu cieszę się, że jesteś cały i zdrowy - powiedziałam. na jego twarzy wymalowało się nagle zmieszanie i zdziwienie.
- Zaraz, nie jesteś już na mnie zła?
- Niall dlaczego miałabym być?
- No w-wiesz, zgwałciłem t-te dziewczyny i-i - jąkał się.
- Nie Niall. Nie zrobiłeś tego - uśmiechnęłam się - Wyobraziłeś to sobie.
- Ale..jestem pewien.
Położyłam palec na jego ustach.
- To przez narkotyki.
- Może więc ciągle śnię - pokręcił głową, był naprawdę przestraszony - Może nadal jestem pod wpływem narkotyków - zaczął świrować. Doktor miał rację, jego emocje były teraz silniejsze.
- Udowodnię ci, że się mylisz - wyszeptałam po czym powoli schyliłam się aby go pocałować. Usłyszałam, że maszyna kontrolująca pracę serca zaczyna szybciej pikać i uśmiechnęłam się przez pocałunek - Teraz wierzysz, że to się naprawdę dzieje? - wymamrotałam, powoli się odsuwając. Pokręcił głową, jego oczy lśniły ze szczęścia.
- Jeśli jeszcze raz mnie pocałujesz - odpowiedział cicho. Jego ręce przyciągnęły mnie do kolejnego pocałunku -  Teraz wierzę - powiedział przerywając pocałunek.
______________________________________________________________________________
Ufff Niall masz farta, że nie zrobiłeś tego specjalnie :D
Kolejny w sobotę :D
xx Annie 

środa, 25 grudnia 2013

2.35. Maski i iluzje

Następnego dnia w szkole mój różowy gips był prawie niewidzialny przez mnóstwo rysunków i podpisów Louisa. I jego imie napisane było gigantycznymi literami na samym froncie. Dobrze było wrócić.  Do normalnych ludzi. Do tej rutyny. Szkoła była taka jak zawsze. Oprócz spojrzeń i zadawanych pytań gdy szłam korytarzem. Pamiętali, ze długo mnie nie było. I wróciłam ze złamaną ręką. Dziwna jak zawsze. Miałam iść do swojej szafki i zobaczyć czy nie ma tam Emily, ale grupa dziewczyn w lansiarskich ciuchach zwróciła moją uwagę. Grupa dziewczyn, którą doskonale znam, choć czasem bym nie chciała. Grupa dziewczyn, której według Nialla nie powinno tu być. Sapnęłam. cholera. Dlaczego J RAGE tu jest?
____________________________________________________

- Nie jest dobrze - wymamrotałam - Naprawdę - zaczęłam iść w ich stronę ale ktoś złapał mnie za ramie i zatrzymał w miejscu. 
- Soph? Czy to ty? O mój Boże Sophie! - coś co brzmiało jak Emily wskoczyło na mnie od tyłu na samym środku korytarza - Tak sie cieszę, że cię widzę! - przytuliła mnie mocno. Tak, to na pewno Emily. 
- Dobrze znów cię widzieć! - uśmiechnęłam się. Spojrzałam przez ramię. J RAGE gdzieś poszły. Cholera.
- Tak dobrze znów mieć cię tutaj Soph...Nie masz pojęcia jak tęskniłam.
- Ja tez Emily - odpowiedziałam. Odetchnęłam głęboko ciesząc się tym ciepłem i kontaktem.
- Nie było cię zdecydowanie zbyt długo... - wymamrotała, ściskając mnie mocniej, jakbym zaraz miała odejść.
- Em nie mogę oddychać - powiedziałam po paru sekundach, powoli się odsuwając. Byłyśmy na środku korytarza i dziwnie się czułam gdy większość osób się na nas patrzyła.
- Gdzie byłaś? Jeśli Harry nie wysyłałby mi zdjęć i nagrań na których jest z tobą wszystko okej to wezwałabym policję! - krzyknęła nie wstydząc się. Dobra jest coraz dziwniej. 
- Ćśśś nie tak głośno - uciszyłam ją, i  zaciągnęłam do najbliższej łazienki. Na szczęście była pusta.  Zmarszczyłam brwi, uświadamiając sobie jej słowa - Zaraz co? Harry wysyłał ci nagrania ze mną? Kiedy wymieniliście się numerami?
- Chyba spisał sobie mój z twojego telefonu - Oh Harry. jesteś pełen niespodzianek.
- I wysyłał ci moje zdjęcia?
- Tak...wiem, dziwne to. W większości były to zdjęcia gdzie spałaś.
- Skąd wiedziałaś że nie jestem martwa? Mogłam wyglądać na martwą podczas snu prawda?
- Cóż jak wcześniej powiedziałam przysyłał także filmiki. Były widać, że oddychasz i poruszasz się podczas snu. Ale - urwała przyglądając mi się dokładnie - Ten dupek nawet nie wspomniał, że masz gips. Dlaczego do cholery go masz? Co się stało? - Emily była trochę wkurzona - On miał z tym coś wspólnego?
- Nie Em, tym razem to była moja wina. Spadłam z drzewa bo byłam uparta i nie chciałam pomocy Nialla.
- A czemu nie chciałaś jego pomocy? Albo nie. Dlaczego spadłaś z drzewa? - poprawiła, kładąc ręce na biodrach.
- Wczoraj poszłam z Niallem na spacer po lesie i na ścieżce było wielkie stare, przewrócone drzewo. I było śliskie a  miałam mokre ciuchy i
- Dlaczego mia....
- Miałam mokre ciuchy bo wcześniej byliśmy popływać - odpowiedziałam zanim dokończyła pytanie. Muszę się spieszyć żeby powstrzymać Jade i resztę przed powiedzeniem komukolwiek i wysłaniem Nialla do więzienia - I odmówiłam jego pomocy bo wcześniej zrobił coś okropnego - dodałam.
- Co zrobił? - zapytała.
- Powiedział, że zgwałcił J RAGE? - brzmiało to bardziej jak pytanie - Jade i jej koleżanki. Zgwałcił je i zmusił żeby nie wracały do szkoły i nikomu nie mówiły.
- Soph to nie brzmi dobrze - moja przyjaciółka pokręciła głową - Niall nie mógł tego zrobić. Nawet Harry by się do tego nie posunął. Nikt z nich. Jeśli Niall by to zrobił to J Rage nie byłoby dzisiaj w szkole. Zresztą zaraz będziemy miały z nimi nauki ścisłe - dodała sprawdzając godzinę. Emily już miała mnie wyciągnąć siłą z łazienki ale nawet się nie ruszyłam.
- Ale Niall powiedział mi, że to zrobił! Dlaczego miałby to robić wiedząc, że go przez to znienawidzę? - zamknęłam oczy i zdrową ręką przejechałam po włosach - Powiedział mi, że był na haju i nie mógł...
- I w tym rzecz.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- Znalazłaś rozwiązanie. Niall był na haju.
Coś zaświtało mi w głowie. To tak jakby Emily wcisnęła jakiś odpowiedni przycisk.
- Czyli mówisz, że....
- Dokładnie. Niall miał halucynacje. Ćpał nie wiadomo co. Pewnie wymyślił to wszystko i uwierzył, że tak było naprawdę. A nie było.
To byłaby dla mnie wielka ulga. I dla niego. Czułby się o wiele lepiej gdyby wiedział, że nie zrobił nic strasznego. Byłby Niallem. Słodkim Niallem. Nie Niallem gwałcicielem. Po prostu moim leprechaunem ze swoimi drobnymi problemami. 
- Albo coś wydarzyło się pomiędzy nim a dziewczynami, ale źle to odczytał - ciągnęła Emily. O nie. Proszę nie. Chyba z nimi nie spał co nie? Boże proszę nie. 
- Idę z nimi porozmawiać i się dowiem - zdecydowałam. Wyszłyśmy z łazienki gdy zadzwonił dzwonek.
- Mamy pięć minut na dojście do klasy - zauważyła Emily.
- Em wiem co znaczy dzwonek. Nie było mnie tylko chwilę - rzuciłam sucho.
- Jezu...przepraszam, że się odezwałam - wymamrotała gdy byłyśmy przy szafkach.
- Przepraszam...Cały czas Niall siedzie mi w głowie... - powiedziałam gdy brałyśmy nasze podręczniki - I chłopcy są jacyś dziwni...Nie zachowują się jak oni.
- Może nie jak "oni" których znasz ty? Może musisz ich mieć przed sobą nagich?
- Em - ostrzegłam zamykając szafkę w tym samym czasie co przyjaciółka. Zaczęłyśmy iść w stronę klasy.
- Przecież wiem, że widziałaś ich nago.
- Shh Emily... - wymamrotałam - Nie przypominaj mi - ludzie patrzyli się na nas jak na dziwaczki i czułam się coraz bardziej niekomfortowo.
- Mam na myśli, może widzisz ich prawdziwe oblicza. Może dwa lata temu nałożyli na siebie maski już opadły - kontynuowała bardzo poważnie.
- Może - wyszeptałam gdy zajmowałyśmy swoje miejsca. Mój wzrok był wpatrzony w grupę pięciu dziewczyn które beztrosko rozmawiały i porównywały kolory swoich paznokcie. Nie wyglądają jakby były przestraszone czy zgwałcone. ..Albo one też udają, może też założyły na siebie maski? Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową. Niall ich nie zgwałcił. One nic nie udają.
Lekcja się zaczęła.
- Dzień dobry! W tamtym tygodniu omawialiśmy skład krwi - zaczęła Pani Peterson, odrzucając swoje blond włosy na plecy - Więc w tym tygodniu podzielimy się na dwu i trzyosobowe grupy. Przygotowałam różne próbki krwi, w których będziecie musieli zidentyfikować płytki krwi oraz krwinki przez mikroskop. Musicie narysować swoje obserwacje każdej próbki, będę je zbierała - dokończyła. Ludzie zaczęli chodzić po klasie w poszukiwaniu partnerów. Nauczycielka była dość młoda i pozwalała rozmawiać w czasie takich "luźniejszych" lekcji. Zostałam w parze z Emily aby dowiedzieć się więcej o tym, co się z nią działo gdy byłam nieobecna. I nie miałam ochoty gadać teraz z nikim innym z klasy.
- Więc jak tam twoja miłość życia? Jeśli dobrze pamiętam to ostatnio był to Kyle.
- Tak nie gadałam z nim za dużo od czasu gdy mnie podwiózł - westchnęła, wyostrzając obraz naszego mikroskopu - Ale to przez to ze jest zajęty piłką nożną. Wiesz, jest kapitanem i w ogóle. Czasem ze sobą piszemy. Zapraszał mnie na kilka randek ale tak się o ciebie martwiłam, że mu odmawiałam.
- Powinnaś była się zgodzić. Powiedziałam, że z tobą pójdę.
- Albo możemy iść na podwójną randkę - zaproponowała.
- Taaa niby z kim pójdę?
Emily spojrzała na mnie jakby wyrosła mi druga głowa.
- Masz pięciu chłopaków którzy z przyjemnością pójdą. Wybierz jednego - odpowiedziała gdy nauczycielka chodziła po klasie rozdając po trzy próbki krwi. Automatycznie przestałyśmy gadać o chłopakach z One Direction.
- Cześć Sophie. Wróciłaś - nauczycielka uśmiechnęła się, przyglądając mi się - Czy to gips?
- Nie ręka mi spuchła - odparłam sarkastycznie, ale tak, ze tylko Emily mogła mnie usłyszeć. Przyjaciółka szturchnęła mnie w żebro.
- Chłopak podpisał ci się na gipsie? czy on ci to zrobił? - zapytała kobieta. Ale jest wścibska...zachowuje sie jakby była w naszym wieku.
- Po pierwsze pani Peterson, chłopak który podpisał mój gips, o ile to można nazwać podpisem, nie jest moim chłopakiem. Jest po prostu dobrym przyjacielem - poprawiłam ją - I sama to zrobiłam. Spadłam z drzewa - dodałam.
- Oj biedactwo, mam nadzieje, że szybko wyzdrowiejesz - blondynka uśmiechnęła się, poklepując mnie po ramieniu. Ej no, nie jestem twoją znajomą. Powstrzymałam się od złośliwego komentarza - Jestem pewna, że Emily pomoże ci nadgonić wszystkie zaległości, prawda Emily?
- Tak oczywiście - rzuciła przyjaciółka. Gdy tylko nauczycielka odeszła, głośno wypuściłam powietrze.
- Ale jest wścibska - wymamrotałam, uderzając palcami o blat ławki - Zachowywała się jakby była moją dobrą znajomą czy coś. Co ją to nagle obchodzi? Przed moją nieobecnością gówno ją obchodziłam. Może nie dokładnie, ale znaczyłam tyle samo co inni uczniowie.
- Nie wiń kogoś za to, że się o ciebie martwi - westchnęła Emily.
- Sądzisz, że odpycham od siebie ludzi - to nie było pytanie. Takie są fakty.
- Tak. To tak jakbyś nie była w stanie zrozumieć, że ktoś się o ciebie troszczy - kontynuowała brunetka, patrząc przez mikroskop.
- To nie prawda - rzuciłam gdy na mnie spojrzała.
- Nie?
- Em może nie zdaję sobie z tego sprawy...Ale sama przechodziłam przez większość rzeczy w moim życiu. Chłopcy dopiero niedawno zaczęli zachowywać się w stosunku do mnie jak ludzie. Nie możesz mnie winić, za blokowanie innych. Jesteś jedyną osobą której pozwoliłam sie w pełni poznać. Rzecz w tym, że pragnę ukarać chłopaków, chcę ci powiedzieć gdzie mieszkają i  w ogóle.
- Gdzie tak właściwie mieszkają? - Em oparła dłonie na biodrach.
- Nie wiem. Nie znalazłam nigdzie mapy z zaznaczonym miejscem i podpisem TUTAJ JESTEŚ. Jeszcze nawet nie zwiedziłam całego tego pałacyku. Wiem tylko jedno, to ogromny wiejski obszar.Mają i las i wielkie pole i droga stamtąd tu to jakieś 50 kilometrów - mówiłam - Ale nie przychodź. Przynajmniej nie teraz.
- Nie miałam zamiaru, widzę, że ich lubisz..
- Niepra...
- Nie kłam...Czy traktują cię...dobrze?
- Nie powiedziałabym. Ale tak...teraz jest lepiej. I Niall sprawił, że przestałam się ciąć - dodałam ciszej.
- Więc nie tniesz się? Nawet się specjalnie nie draśniesz ani nic? - wyszeptała zaskoczona Emily.
- Nie.
- Wyściskam go gdy go spotkam.  Boze Soph jestem z ciebie taka dumna - lekko ścisnęła moje ramię.
- Ale dlaczego? Przestałam zanim ponownie mnie złapali...
- Soph czemu się okłamujesz? Nadal widzę blizny po tym jak się zadrapywałaś - pokręciła głową. Znów spojrzała w mikroskop i zanotowała coś na kartce.
- Zbyt dobrze mnie znasz Em. Nic nie uda mi się przed tobą ukryć. Jakbym była przezroczysta- westchnęłam.
- Tacy są najlepsi przyjaciele.
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Powiedziałam Emily żeby ze mną poszła gdy na korytarzu chciałam zaczepić J RAGE. Wow. Mam deja-vu. Ale poprzednim razem role były odwrócone, później uratował mnie Harry a Ni...Sophie skup się.
- Czego chcesz? - westchnęła zirytowana Jade.
- Szczerej odpowiedzi, od was wszystkich - powiedziałam od razu, patrząc na nie po kolei i starając się nie skrzywić. Jeśli Niall nie zrobił im krzywdy to na pewno robi to cała ta tapeta jaką mają na twarzach. Zaśmiałam się pod nosem.
- Jesteś szalona? Przed chwilą zaśmiałaś się sama do siebie - zauważyła Gabrielle.
- Dlatego nie było cię tak długo? - dodała Annaleight.
- Byłaś w szpitalu psychiatrycznym - dołączyła do nich Rachel.
- A teraz chcesz, żebyśmy potwierdziły, że nie jesteś psychiczna - zakończyła Elle. Co jest z nimi do cholery nie tak?
- Przykro mi, że nie możemy ci pomóc ale naprawdę jesteś szalona - powiedziała lekceważąco Jade.
- Nie w tym rzecz - pokręciłam głową i przyparłam Jade do ściany - Chcę wiedzieć czy któraś z was miała ostatnio kontakt z Niallem Horanem.
Proszę powiedzcie, że nie. Proszę. 
- Właściwie to tak. A co? Jesteś zazdrosna? Nie wystarczy ci śliniący się do ciebie Harry? - prychnęła Jade.
- Co sie stało gdy z nim byłyście? - zapytałam, powstrzymując się przed uderzeniem jej.
- To było trzy lub cztery dni temu - zaczęła Rachel.
- Chłopak nie był w najlepszym stanie - kontynuowała Gabrielle - I z nieznanych powodów do nas przyszedł. Więc zaczęłyśmy z nim gadać i zaczął bez sensu paplać o byciu wrednym i w ogóle. Zemdlał.
- Pozwoliłam mu u siebie zanocować żeby nie prowadził i nie spowodował żadnego wypadku - powiedziała Jade - A rano już go nie było.
- To wszystko? - zapytałam wstrzymując oddech. Niallowi wszystko się pomieszało. Nic nie zrobił. Przez cały czas był niewinny...A one też mu nic nie zrobiły? To jakiś cud.
- Możesz podziękować że nic mu nie zrobiłyśmy gdy był nieprzytomny...A kilka niegrzecznych pomysłów przychodzi mi na myśl - zaśmiała się Jade - Mimo to następnym razem gdy będzie świadomy, oj będzie się działo...
Wątpię w to ale śnij dalej. Marzenia nikomu nie zaszkodziły.
- Dzięki, że się nim zajęłyście - powiedziałam szczerze po czym odeszłam. Serce podeszło mi do gardła gdy szłam korytarzem. Czułam ścisk w żołądku. Nie mogę się doczekać, żeby powiedzieć o tym blondynowi. Nie mogę sie doczekać żeby powiedzieć mu, ze jest niewinny. Chciałabym to wykrzyczeć światu. Niall nie jest gwałcicielem. Nie jest niczemu winien.
******************************************

Godziny na zegarze mijały zbyt wolno. Nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Gdy zadzwonił ostatni dzwonek, szybko pobiegłam do swojej szafki. Emily pojawiła się tam min utę później, gdy kończyłam pakowanie. 
- Powiesz mu, ze jest niewinny prawda? - zapytała.
- Tak. 
- I pójdziesz na podwójną randkę ze mną i z Kaylem w ten weekend co?
- W ten weekend?
- Tak załatwiłam to z nim na muzyce. Idziesz co nie?
- Jasne - westchnęłam - Jestem ci to winna. Za to że jesteś świetną przyjaciółką i w ogóle. Teraz moja kolej na bycie lepszą przyjaciółką.
- Dobra. Napiszesz albo zadzwonisz do mnie i powiesz mi z kim idziesz no nie? Albo powiedz mi jutro w szkole.
- Okej - zgodziłam się - Pa! - uścisnęłam ją i poszłam szybko na parking. Louis już tam był. Był niezadowolony. O nie.
- Hej Louis...Wszystko okej? - zapytałam siadając na fotelu pasażera.
- Bywało lepiej - rzucił oschle, odpalając silnik - Jak było w szkole? - dodał gdy wjechaliśmy na ulicę.
- Super. Znów gadałam z Emily, było ...jak zawsze - powiedziałam nie zagłębiając się w sprawę Nialla. Jemu pierwszemu powiem, że jest niewinny. - Ty za to nie wyglądasz na zadowolonego - zauważyłam. Próbowałam zapanować nad wszystkimi wyobrażeniami jak zareaguje Niall gdy dowie się, ze jest niewinny. 
- Chodzi o Eleonor - dodał po minucie ciszy - Jest słodka i zabawna ale za dużo chce o mnie wiedzieć, czyli o tobie też. 
- Zaraz, wie że mnie kupiliście czy tylko to, że z wami mieszkam?
- Nie jestem pewien. Wie, że istniejesz - westchnął.
- To źle?
- Z lekka. Nie jestem gotowy aby cię jej przedstawić. Nie jestem na tym etapie jak Liam z Danielle. I wiem że ona chce cię poznać. Bardzo.
- Powiedz jej że przedstawisz mnie gdy będziesz gotowy. Jeśli cię kocha zrozumie.
- Mówisz jak moja mama ucząca mnie aby szanować potrzeby partnera - chłopak zaśmiał się pod nosem. Pod dom zajechaliśmy parę minut później. Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Chciałam już biec do Nialla. W chwili gdy Louis zatrzymał auto, wyskoczyłam z niego i pobiegłam do pokoju blondyna. Dziwne, że nie wpadłam Na Harrego ani Liama.
- Niall zgadnij co się stało! - krzyknęłam podekscytowana otwierajac drzwi do jego pokoju. Nie było go tam. Trochę przygasłam ale poszłam do Zayna w poszukiwaniu reszty. Także nikogo tam nie było.
- Niall?! - odpowiedziała mi głucha cisza. Mogłam usłyszeć bicie własnego serca. Zbiegłam na dół - Niall?! - znów zawołałam - Harry? Liam? Zayn?
Czułam coraz większy ścisk żołądka. Jakbym zaraz miała zwymiotować.
- Sophie ?!? - usłyszałam krzyk Louisa z innego pokoju. Szybko do niego pobiegłam.
- Co? Gdzie są wszyscy? - zaczęłam panikować widząc pobladłą twarz Louisa czytającego kartkę  na stoliku obok wejścia. Czemu jej nie zauważyłam?
- Wracaj do wozu. Jedziemy do szpitala. Niall próbował się zabić - powiedział ostro. Pokazał mi kartkę zapisaną w pośpiechu.

Louis, jedź do najbliższego szpitala jak najszybciej. Niall próbował się zabić. Później wszystko ci powiem. Pospiesz się. On potrzebuje Sophie.
- Liam

Nie mogłam się poruszyć. Oddech uwiązł mi w gardle.
- Nie - wyszeptałam. To jakiś koszmar. Iluzja. To nie może byc prawda. 
- Sophie! Musimy jechać! Natychmiast! - Louis zaprowadził mnie do auta i od razu ruszył. Jego oczy były mokre od łez. Moje też. Jestem pewna.  Obudź się Sophie. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, zamazując mój obraz.
- Nie nie nie Niall! - zaczęłam szybko oddychać. Właśnie gdy wszystko zaczynało się układać...Próbował i zabił się? Dlaczego? Bo nie mógł żyć z poczuciem winy, że mu nie wybaczyłam?  O Niall wybaczam ci! Nic nie zrobiłeś! To wszystko moja wina.
- Sophie nie mdlej! - rozkazał Louis kładąc rękę na moim udzie - Nic mu się nie stanie. Wszystko dobrze sie skończy - pocieszał mnie - Dlaczego? Dlaczego? - zapytał, ocierając łzy wierzchem dłoni. Jednocześnie próbował skupić się na drodze - Czemu kurwa to zrobił? - kontynuował zdenerwowany - Sophie myślisz, ze to moja wina? Że spędzałem z nim za mało czasu?
- Nie Lou, nie sądzę, że to twoja wina - powiedziałam, łapiąc go za rękę. Zaczęłam bardziej płakać. Gdy tylko dotarliśmy do szpitala znaleźliśmy się w pokoju dla czekających. Reszta chłopaków tez tu była, z oczami zapuchniętymi od łez. Liam kłócił się z pielęgniarką, a Zayn siedział na krześle, głowę miał schowaną w dłoniach. Harry opierał się o ścianę próbując wyglądać na silnego ale mu to nie wychodziło. Jego policzki były mokre od łez, a oczy czerwone od płaczu.
- Harry! - znów zaczęłam płakać Podbiegłam aby go przytulić. Popatrzył na mnie i znów zaczął płakać, mocno mnie obejmując.
- Powiedz mi co się stało. Gdzie Niall? Proszę, proszę powiedz, że wszystko z nim w porządku! - szlochałam - Gdzie on jest? Co się stało? - powtarzałam płacząc w jego koszulkę. Zdrową ręką ściskałam brzeg materiału.
- Nie wiem. Jest w sali operacyjnej - odpowiedział mocniej mnie obejmując - Nie chcą nam niczego powiedzieć. Sophie to było straszne. To jak wyglądał gdy wsadzali go do karetki. Nienawidzę szpitali. To złe miejsca - kontynuował Harry - Myślisz, że to moja wina?
- To nie jest niczyja wina. Czasem takie rzeczy się zdarzają - powiedział Zayn odzywając się po raz pierwszy od kiedy przyjechałam tu z Louisem. Ten drugi dołączył do Liama i kłócił się z pielęgniarką aby powiedziała nam co z Niallem i żeby pozwolili nam go zobaczyć.
_________________________________________________________________________________
No to już jest coś...Takiej dramy z Niallem w życiu się nie spodziewałam. ;ccc Ale przynajmniej jest niewinny.
komentujcie :D

Aaaa no i jeszcze OGROMNE dzięki za takie zainteresowanie blogiem i za tyle miłych słó które od was usłyszałam :D tam ta ra tam... wybiło już ponad 170 tys wyświetleń i 101 obserwatorów (wczoraj było 99 wiec WOW) i ponad 1700 komentarzy. JESTEŚCIE WIELKIE :D
Dziękuję ♥

wtorek, 24 grudnia 2013

0.7. Wesołych świąt! Ho-ho-ho

No więc życzę wam wszystkim dużo kasy bo za kasę kupicie sobie co chcecie. Oprócz tego mnóstwo szczęścia bo tego się kupić nie da. Żeby całe jedzenie poszło wam w cycki :P Udanego sylwestra. Dużo miłości w nowym roku, żebyście znalazły sobie chłopaka dla którego będziecie tymi jedynymi. Inaczej mówiąc wszystkiego co najlepsze <33333

A także spełnienia marzeń dla tych którzy mają dziś urodziny...urodzić się w ten sam dzień co Lou, Adzia ty szczęściaro :D

ps. ponieważ miałam więcej zapierdzielu przy pomocy w domu niż sądziłam to dziś tylko połowa rozdziału jutro dodam cały :DD (nie chciałam was zostawiać z niczym w wigilię :D)
****
2.35. Maski i iluzje
Następnego dnia w szkole mój różowy gips był prawie niewidzialny przez mnóstwo rysunków i podpisów Louisa. I jego imie napisane było gigantycznymi literami na samym froncie. Dobrze było wrócić.  Do normalnych ludzi. Do tej rutyny. Szkoła była taka jak zawsze. Oprócz spojrzeń i zadawanych pytań gdy szłam korytarzem. Pamiętali, ze długo mnie nie było. I wróciłam ze złamaną ręką. Dziwna jak zawsze. Miałam iść do swojej szafki i zobaczyć czy nie ma tam Emily, ale grupa dziewczyn w lansiarskich ciuchach zwróciła moją uwagę. Grupa dziewczyn, którą doskonale znam, choć czasem bym nie chciała. Grupa dziewczyn, której według Nialla nie powinno tu być. Sapnęłam. cholera. Dlaczego J RAGE tu jest?
____________________________________________________

- Nie jest dobrze - wymamrotałam - Naprawdę - zaczęłam iść w ich stronę ale ktoś złapał mnie za ramie i zatrzymał w miejscu. 
- Soph? Czy to ty? O mój Boże Sophie! - coś co brzmiało jak Emily wskoczyło na mnie od tyłu na samym środku korytarza - Tak sie cieszę, że cię widzę! - przytuliła mnie mocno. Tak, to na pewno Emily. 
- Dobrze znów cię widzieć! - uśmiechnęłam się. Spojrzałam przez ramię. J RAGE gdzieś poszły. Cholera.
- Tak dobrze znów mieć cię tutaj Soph...Nie masz pojęcia jak tęskniłam.
- Ja tez Emily - odpowiedziałam. Odetchnęłam głęboko ciesząc się tym ciepłem i kontaktem.
- Nie było cię zdecydowanie zbyt długo... - wymamrotała, ściskając mnie mocniej, jakbym zaraz miała odejść.
- Em nie mogę oddychać - powiedziałam po paru sekundach, powoli się odsuwając. Byłyśmy na środku korytarza i dziwnie się czułam gdy większość osób się na nas patrzyła.
- Gdzie byłaś? Jeśli Harry nie wysyłałby mi zdjęć i nagrań na których jest z tobą wszystko okej to wezwałabym policję! - krzyknęła nie wstydząc się. Dobra jest coraz dziwniej. 
- Ćśśś nie tak głośno - uciszyłam ją, i  zaciągnęłam do najbliższej łazienki. Na szczęście była pusta.  Zmarszczyłam brwi, uświadamiając sobie jej słowa - Zaraz co? Harry wysyłał ci nagrania ze mną? Kiedy wymieniliście się numerami?
- Chyba spisał sobie mój z twojego telefonu - Oh Harry. jesteś pełen niespodzianek.
- I wysyłał ci moje zdjęcia?
- Tak...wiem, dziwne to. W większości były to zdjęcia gdzie spałaś.
- Skąd wiedziałaś że nie jestem martwa? Mogłam wyglądać na martwą podczas snu prawda?
- Cóż jak wcześniej powiedziałam przysyłał także filmiki. Były widać, że oddychasz i poruszasz się podczas snu. Ale - urwała przyglądając mi się dokładnie - Ten dupek nawet nie wspomniał, że masz gips. Dlaczego do cholery go masz? Co się stało? - Emily była trochę wkurzona - On miał z tym coś wspólnego?
- Nie Em, tym razem to była moja wina. Spadłam z drzewa bo byłam uparta i nie chciałam pomocy Nialla.
- A czemu nie chciałaś jego pomocy? Albo nie. Dlaczego spadłaś z drzewa? - poprawiła, kładąc ręce na biodrach.
- Wczoraj poszłam z Niallem na spacer po lesie i na ścieżce było wielkie stare, przewrócone drzewo. I było śliskie a  miałam mokre ciuchy i
- Dlaczego mia....
- Miałam mokre ciuchy bo wcześniej byliśmy popływać - odpowiedziałam zanim dokończyła pytanie. Muszę się spieszyć żeby powstrzymać Jade i resztę przed powiedzeniem komukolwiek i wysłaniem Nialla do więzienia - I odmówiłam jego pomocy bo wcześniej zrobił coś okropnego - dodałam.
- Co zrobił? - zapytała.
- Powiedział, że zgwałcił J RAGE? - brzmiało to bardziej jak pytanie - Jade i jej koleżanki. Zgwałcił je i zmusił żeby nie wracały do szkoły i nikomu nie mówiły.
- Soph to nie brzmi dobrze - moja przyjaciółka pokręciła głową - Niall nie mógł tego zrobić. Nawet Harry by się do tego nie posunął. Nikt z nich. Jeśli Niall by to zrobił to J Rage nie byłoby dzisiaj w szkole. Zresztą zaraz będziemy miały z nimi nauki ścisłe - dodała sprawdzając godzinę. Emily już miała mnie wyciągnąć siłą z łazienki ale nawet się nie ruszyłam.
- Ale Niall powiedział mi, że to zrobił! Dlaczego miałby to robić wiedząc, że go przez to znienawidzę? - zamknęłam oczy i zdrową ręką przejechałam po włosach - Powiedział mi, że był na haju i nie mógł...
- I w tym rzecz.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- Znalazłaś rozwiązanie. Niall był na haju.
Coś zaświtało mi w głowie. To tak jakby Emily wcisnęła jakiś odpowiedni przycisk.
- Czyli mówisz, że....
- Dokładnie. Niall miał halucynacje. Ćpał nie wiadomo co. Pewnie wymyślił to wszystko i uwierzył, że tak było naprawdę. A nie było.
To byłaby dla mnie wielka ulga. I dla niego. Czułby się o wiele lepiej gdyby wiedział, że nie zrobił nic strasznego. Byłby Niallem. Słodkim Niallem. Nie Niallem gwałcicielem. Po prostu moim leprechaunem ze swoimi drobnymi problemami. 
- Albo coś wydarzyło się pomiędzy nim a dziewczynami, ale źle to odczytał - ciągnęła Emily. O nie. Proszę nie. Chyba z nimi nie spał co nie? Boże proszę nie. 
- Idę z nimi porozmawiać i się dowiem - zdecydowałam. Wyszłyśmy z łazienki gdy zadzwonił dzwonek.
- Mamy pięć minut na dojście do klasy - zauważyła Emily.
- Em wiem co znaczy dzwonek. Nie było mnie tylko chwilę - rzuciłam sucho.
- Jezu...przepraszam, że się odezwałam - wymamrotała gdy byłyśmy przy szafkach.
- Przepraszam...Cały czas Niall siedzie mi w głowie... - powiedziałam gdy brałyśmy nasze podręczniki - I chłopcy są jacyś dziwni...Nie zachowują się jak oni.
- Może nie jak "oni" których znasz ty? Może musisz ich mieć przed sobą nagich?
- Em - ostrzegłam zamykając szafkę w tym samym czasie co przyjaciółka. Zaczęłyśmy iść w stronę klasy.
- Przecież wiem, że widziałaś ich nago.
- Shh Emily... - wymamrotałam - Nie przypominaj mi - ludzie patrzyli się na nas jak na dziwaczki i czułam się coraz bardziej niekomfortowo.
- Mam na myśli, może widzisz ich prawdziwe oblicza. Może dwa lata temu nałożyli na siebie maski już opadły - kontynuowała bardzo poważnie.
- Może - wyszeptałam gdy zajmowałyśmy swoje miejsca. Mój wzrok był wpatrzony w grupę pięciu dziewczyn które beztrosko rozmawiały i porównywały kolory swoich paznokcie. Nie wyglądają jakby były przestraszone czy zgwałcone. ..Albo one też udają, może też założyły na siebie maski? Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową. Niall ich nie zgwałcił. One nic nie udają.
Lekcja się zaczęła.
_________________________________________________________
lov ya all
Annie <33333333
ps. najedzone ?

sobota, 21 grudnia 2013

Louis - one shoot (1)

Co by się stało, jeśli Soph przystałaby na jedną z propozycji Louisa? 
________________________________________________________________________________
Dziwnie się czułam tego wieczoru. Potrzebowałam uwagi. Pragnęłam jej. Szczególnie uwagi Louisa, bo on nie pozwoliłby wejść swoim uczuciom w drogę. Reszta chłopaków zrobiłaby najpierw wokół tego zamieszanie, ale nie Louis. Louis po prostu by kontynuował, szczęśliwy. To jest to, czego potrzebowałam. Potrzebowałam go teraz bardziej niż kiedykolwiek. Ale nie miałam odwagi się z nim zobaczyć. Zamknęłam więc oczy i próbowałam zasnąć, jak każdej nocy.

Było lekko po północy ale nie mogłam zasnąć. Tęskniłam za byciem w centrum uwagi. Uczuciem, ze ktoś się o mnie troszczy. I odczuciem, że nie chcesz aby to odchodziło. Zeszłam z łóżka i na paluszkach podeszłam do drzwi jego pokoju. Tym razem postanowiłam coś z tym zrobić.
- Hej Louis - weszłam do jego pokoju i zmrużyłam oczy przez niedostatek światła. Jedynym źródłem jasności była niewielka lampka nad jego łóżkiem, dzięki której mogłam zobaczyć kontury kształtów i trochę koloru. Przez kilka sekund stałam w ciszy czekając aż moje oczy przyzwyczają się do ciemności panującej w pokoju Louisa. Było tu jakoś czysto. Dziwne. 
- Louis? - wyszeptałam ponownie, opierając się o drzwi. Byłam bardzo niespokojna. Co jeśli odmówi? Co zrobię? Potrzebuję...
- Co? - powiedział sennym głosem, w którym wyczułam irytację. Chłopak przewrócił się na łóżku - Sophie to ty? - wymamrotał cicho - Bo jeśli nie jesteś Sophie to wepchnę ci marchew w dupę. Lub łyżkę jeśli jesteś Liamem.
Zachichotałam ale później znów ogarnęła mnie poprzednia obawa.
- Tak Lou, to tylko ja - odpowiedziałam, przenosząc ciężar ciała na drugą nogę. Ogarnął mnie jeszcze większy lęk. 
- Czego chcesz? - jęknął chłopak, chowając twarz w poduszkę i zakopując się bardziej w pościeli. 
- Louis .. - przełknęłam nerwowo ślinę, gdy drzwi za mną się zamknęły - Ja p-potrzebuję u-uwagi - zająknęłam się.
- Uwagi? - zapytał dociekliwie, wolno usiadł i przetarł zaspane oczy.
- Tak uwagi. Musze z kimś pogadać. Muszę kogoś pocałować. Musze poczuć się kochana. Chcę mieć jakieś relacje towarzyskie a wy mi żadnych nie zapewniacie.
Louis nagle wyskoczył z łóżka już obudzony. Przycisnął mnie do drzwi. Jego oddech był głośny. 
- Chcesz mi powiedzieć, że pragniesz się pieprzyć? - zapytał kładąc ręce na moich ramionach - Pozwolisz mi zrobić z tobą co chcę? Bez narzekania? Naprawdę pozwolisz mi się z tobą pieprzyć? - przygryzł dolną wargę czekając na moją odpowiedź.
- Nie powiedziałabym tego w taki sposób ale tak. Chcę żeby ktoś się mną zajął...chcę poczuć ze żyję - odpowiedziałam, mój oddech przyspieszył.
- Nie martw się kotku własnie to mam zamiar zrobić - powiedział łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Jego ręce trzymały delikatnie mój kark. Westchnęłam i zamknęłam oczy. Dawno już się tak nie czułam. Zaczęłam się bawić jego włosami. Jego usta były jednocześnie delikatne i brutalne. Czułam, że miękną mi kolana. Złapałam go za brzeg koszulki. Przyparł mnie biodrami do drzwi żebym się nie ruszała. Pocałunek stawał się coraz bardziej intensywny. Jego ręce trzymały mnie za włosy. Louis nagle wsunął swój język do moich ust, sprawiając, że oboje jęknęliśmy. Jego zimne dłonie powędrowały z moich włosów pod moją koszulkę. Zataczał kciukami kręgi na moich brzuchu. Zadrżałam przez jego dotyk, na co on uśmiechnął się przez pocałunek.
- Chcesz iść pod kołdrę kochanie? Wygląda na to, że jest ci zimno - zaśmiał się, jego oddech był urywany.
- Masz zimne ręce - sapnęłam.
- Nie na długo - pokręcił głową i znów mnie pocałował.Poczułam jak jego ręce oplatają się wokół mojej tali i wędrują na plecy. Wślizgnęły się pod moje spodenki od pidżamy.Zdjął je ze mnie i wrócił rękoma na poprzednie miejsce, tym razem wsuwając je w moje majtki. 
- Lou - jęknęłam gdy zaczął ściskać mój tyłek.
- Nie tak głośno ... Obudzisz resztę - warknął i uszczypnął mnie. Odsunął nas od drzwi i popchnął mnie na łózko, po czym do mnie dołączył. Byłam przez kilka sekund na górze ale obrócił nas tak, aby mógł kontrolować sytuację. szybko zdjął moją koszulkę, ja postąpiłam z jego tak samo. Czułam jego nagą klatę pod palcami gdy jego usta zajęły się moją szyją.
- Chcesz żebym był ostry czy nie? - zapytał, jego ciepły oddech na mojej szyi sprawił, że zaczęło się we mnie budować podniecenie. 
- Spraw, żebym to zapamiętała ... - nie byłam w stanie mówić gdy przygryzł zębami moją wrażliwa skórę. Jęknęłam i zamknęłam oczy. 
- Ćśśś - uspokajał mnie. Zaczął lizać mały skrawek, co chwilę go ssąc. Po minucie lub dwóch przestał i odsunął się podziwiając swoją prace - Teraz zapamiętasz to na tydzień lub dwa - rzucił - Zapamiętasz ze tej nocy byłaś MOJA - kontynuował. Po chwili rozpiął mi stanik i wyrzucił go na drogą stronę pokoju. Jego spojrzenie było intensywne, jego wzrok był przepełniony pożądaniem. Patrzyliśmy sobie w oczy ale Louis spuścił wzrok i zaczął obsypywać pocałunkami dolną część mojego ciała. Zaczął ssać i przygryzać delikatnie moje sutki. Bez żadnego uprzedzenia przywarł do mnie biodrami, pokazując mi swoją mocną erekcję. 
- Loouuuiiissss - jęknęłam czując pulsujące ciepło w dole mojego brzucha - Zdejmij spodnie - zażądałam sięgając ręką do jego spodni od pidżamy. 
- Czyń honory Sophie - zaśmiał się - Jesteś już w połowie - dodał, zsuwając ręce na moje uda. Zdjęłam jego spodnie gdy zataczał dziwne wzory na mojej skórze. Zamknęłam oczy i głośno jęknęłam gdy dotknął mnie tak gdzie najbardziej go pragnęłam. Zwinne palce Louisa wślizgnęły się pod moją bieliznę i zaczęły drażnić moją łechtaczkę raz zataczając na niej kółka a raz ją pocierając. 
- Sprawię że dojdziesz tylko dzięki temu - wymamrotał - I kilku niegrzecznym słowom - dodał dumny z siebie. Sama myśl sprawiła, że przeszedł mnie dreszcz. 
- Znów ci zimno skarbie? - zapytał, marszcząc brwi. Na chwilę przestał mnie dotykać. Okrył nas kołdrą po czym usiadł na mnie okrakiem. Prawie ocierał się o mnie biodrami ale nie czułam jego ciężaru - To powinno załatwić sprawę - przykrył się tez kołdrą.  Schylił się tak, ze jego usta znajdowały się przy moich uchu, jedną położył nad moją głową aby się na niej podtrzymać, a drugą zaczął znów drażnić moją łechtaczkę - Jesteś teraz podniecona? Chcesz abym w ciebie wszedł? Jesteś gotowa na mojego kutasa poruszającego się w tobie bez przerwy? Jesteś gotowa na to, żebym zakrył ci usta dłonią aby inni nie słyszeli twoich jęków? - czułam na skórze jego gorący oddech.
- Boże Louis - czułam, że mam mokro w majtkach - Dotykaj mnie. Zdejmij moją bieliznę - prosiłam. Wygięłam plecy w łuk gdy wsunął we mnie palec - Lou proszę.
- Powiem ci co się zaraz stanie okej? Za kilka sekund zdejmę twoją kompletnie przemoczoną bieliznę i zrobię ci szybką palcówkę. Gdy tylko dojdziesz wepchnę w twoje pulsujące ścianki mojego dużego, twardego, pikantnego przyjaciela. Będę cię pieprzył aż zaczniesz płakać z bólu jaki mój ogromny penis zada twojej ciasnej cipce. Sprawię, że prześcieradło będzie całe mokre od twoich soków, a potem zaśniemy cały czas połączeni w jedno. Rano, mój ciepły orgazm będzie cię nadal wypełniał. I może jeszcze raz cię przelecę.
- Louis! - sapnęłam. Gdy tylko poczułam że dochodzę przez jego słówka, zakrył mi usta dłonią. Sekundę później, tak jak powiedział, zdjął ze mnie bieliznę i od razu wsadził we mnie trzy palce. Byłam tak śliska, że tylko trochę je czułam. Przynajmniej dopóki nie zaczął ich zginać. Znów doszłam, ciężko dysząc.
- Louislouislouislouis. Boże Święty. Kurwa - wymamrotałam - O kurwa! - powtórzyłam, zamykając oczy. Uderzył mnie w tyłek.
- Bez przekleństw.
Zdjął z siebie kołdrę. Pozbył się bokserek, uwalniając swojego groźnego, nabrzmiałego penisa.
- Hej kolego. Masz jaskinię do odkrycia - powiedział sam do siebie, przejeżdżając kciukiem po główce - Mmmm tak dobrze - jęknął odrzucając głowę do tyłu z przyjemności.
- Mogę ci pomóc? - zapytałam nieśmiało, ale pokręcił głową.
- To nie potrwa długo. Chcę aby cały orgazm znalazł się w twoim prześlicznym ciele.
Kropla jego spermy spłynęła na jego palec gdy przejechał ręką przez całą swoją długość.
- Ale proszę, zliż to - zaoferował, przykładając palec do mojej dolnej wargi. Zrobiłam to o co mnie prosił po czym chłopak znów usiadł pomiędzy moimi nogami i przykrył nas kołdrą. Oplótł się w pasie moimi nogami - Gotowa skarbie?
Wszedł we mnie nie czekając na odpowiedź. Wygięłam plecy w łuk, z każdym ruchem wchodził we mnie głębiej.
- Uwielbiasz to co? - sapał, przyspieszając tempo. Uderzał w mój guziczek, sprawiając że  zaszlochałam - Powiedz to Soph. Powiedz, że uwielbiasz mojego ogromnego penisa w twojej ciasnej cipce. Powiedz, że lubisz uczucie pulsujących żył na moim penisie gdy w tobie jestem. Że lubisz uderzenia. Powiedz, że lubisz jak cię pieprzę!
Przyspieszył jeszcze bardziej i zobaczyłam gwiazdy.
- Powiedz to! - rozkazał, uszczypnął mnie w sutki i brutalnie we mnie wszedł.
- Kocham to Louis! Kocham twojego kutasa i wszystko co dla mnie robi! - jęknęłam, osiągnęłam kolejny orgazm i poczułam jak moje soki spływają mi po udach. Louis także jęknął i doszedł we mnie. Obrócił nas tak, ze mogłam odpocząć na jego klacie. Byliśmy sapiącą plątaniną kończyn. Czułam jak jego klatka piersiowa unosi się i opada w rytm jego oddechu.
- Louis to było niesamowite - wymamrotałam, prawie zasypiając - Dzięki za okazanie mi uwagi.
- Ćśśś cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział, głaszcząc mnie po głowie.
- Nie, nie tylko po twojej - pokręciłam lekko głową i od razu zasnęłam, zanim zdążyłam cokolwiek dodać.
_______________________________________________________________________________
Dzisiaj zamiast rozdziały dodam shoota bo z rozdziałem nie wyrobiłam. Miałam rano problemy z komputerem tzn. nie chciał w ogóle odpalić już się bałam, że się zepsuje na święta. Później musiałam usunąć połowę plików które zaśmiecały mi dyski. Ale to nieważne....
Nareszcie jakaś pikantna akcja! Szczerze to czekam na coś takiego w opowiadaniu :D Wiem, dziwna jestem ale brakuje mi tego >.<

czwartek, 19 grudnia 2013

2.34. Obcy

Przygryzłam wargę. Powiedzieć mu, że usłyszałam co wczoraj mówił? Powinnam...Ale tego nie zrobię. Będzie lepiej, jeśli się nie dowie. 
- Harry czemu zostawiłeś mnie samą wczoraj w szpitalu? - zapytałam w końcu. Na jego twarzy pojawiło się poczucie winy, ale wzruszył ramionami.
- Nie mogłem spać - kłamca. 
- Dlaczego?
- Mówiłem już, nie cierpię szpitali - zbył mnie.
- Więc zostawiłeś mnie tam samą tylko dlatego, że nienawidzisz szpitali?
- Tak - chłopak zmarszczył brwi - Masz z tym problem? Martwiłaś się? - uniósł brwi w zaciekawieniu.
- Tak, wyszedłeś nie mówiąc mi ani słowa! - wybuchłam ale natychmiast się uspokoiłam - Harry nie zostawia się dziewczyny samej w nocy po tym jak się jest dla niej miłym i słodkim! I nie martwiłam się. Sam potrafisz o siebie zadbać. Zraniłeś mnie - powiedziałam ciszej. Jego spojrzenie złagodniało, ale się nie odezwał.
- Więc twoją odpowiedzią jest po prostu to, ze nie mogłeś spać w szpitalu? - zacisnęłam pięści i zamknęłam oczy.
- Tak.
- Harry... - wypuściłam powietrze, powoli otwierając oczy - To nie ma sensu. Nie dla ciebie.
- A właśnie że ma. I specjalnie dla mnie. Nie sądzę że Niall by cię zostawił. Albo Zayn. Albo Louis, lub nawet Liam.
Harry, Harry, Harry...Nie mieszaj w to innych chłopaków. Nie odpychaj mnie. Gdybym tylko potrafiła powiedzieć to głośno.
- Harry - westchnęłam, kręcąc głową - Nie odpychaj mnie. Proszę. Teraz nie chodzi o Nialla. Ani o resztę zespołu. Chodzi o ciebie i o mnie.
- Ale nie odpycham cię - zaprzeczył.
- Harry...
- W końcu zorganizowałem naszą randkę Soph - przerwał mi. Zaraz...Co?
- Co? Jaką randkę? Harry nie zmieniaj tematu.
- Wisisz mi randkę, pamiętasz? - zanucił.
- Powiedziałam to miesiąc temu - broniłam się.
- Ale powiedziałaś -wzruszył ramionami i zszedł z łóżka. Stanął naprzeciwko mnie, jego postać górowała nade mną - Nawet obiecałaś...jeśli dobrze pamiętam, że nie złamiesz obietnicy, a teraz ją złamiesz? - patrzył na mnie wyzywająco.
- Nie ale - ostrożnie się cofnęłam.
- E, e,e żadnych ale - rzucił, przypominając mi Louisa. Zielonooki klasnął - Ale zanim zaczniemy gadać o randce to mam jeszcze dwie sprawy; pierwsza twoje Święto Dziękczynienia będzie za 3 lub 4 tygodnie. 4 listopada co nie? Zabieram cię na randkę w środę więc nie rób sobie planów - 4 listopada...to amerykańskie Święto Dziękczynienia Harry...Ale naprawdę? Tak szybko? Jezus. Kanadyjskie już się skończyło. Czas szybko zleciał przez ostatnich kilka dni. I dlaczego powiedział "twoje"?
- Wy nie obchodzicie tego święta prawda? - zauważyłam.
- Nie, ale ty tak.
- Tak ale Kanadyjskie właśnie się skończyło jakoś w zeszłym tygodniu. I z kim niby miałabym robić sobie plany? - pomyślałam na głos.
- Nie wiem, jesteś nieprzewidywalna - przymknął oczy na mój komentarz - A po AMERYKAŃSKIM Święcie Dziękczynienia nadchodzi Boże Narodzenie - szczególnie zaakcentował słowo "amerykańskim".
- To oczywiste.
- Cicho - przyłożył palec do moich ust - chcę żebyś spakowała się na dwudziestodniowy wyjazd. I to przed końcem tego miesiąca. Wyjeżdżamy w czasie przerwy świątecznej. Chwilę po tym jak zdejmą ci gips.
Jaki bagaż? Co do cholery?
- Czemu potrzebuję bagażu? - mój mózg działał na najwyższych obrotach.
- Bo gdzieś cię zabieram - odpowiedział Harry - Razem z chłopakami oczywiście - poprawił się - Będziemy mieli wielki rodzinny obiad i będziemy musieli odwiedzić rodziny w Bradford, Doncaster, Wolverhampton, Mullingar i Holmes Chapel od 19 do 25 grudnia i w nocy 25 lecimy samolotem. Wracamy do Irlandii 19 stycznia. Czyli na ten pierwszy wyjazd potrzebujesz innej walizki - wyjaśnił szybko.
- Zaraz co?Harry zwolnij bo nie ogarniam...Gdzie dokładnie lecimy? I kto?
Za dużo informacji jak dla mnie. 
- Gdzieś. Ty i One Direction.
- Dzięki za te szczegóły - powiedziałam sarkastycznie wywracając oczami.
- Naprawdę nie ma za co - zaśmiał się.
- A na serio, to jak mam się spakować skoro nie wiem gdzie lecimy? Równie dobrze moglibyśmy wylądować w jakiejś piwnicy - zaczęłam masować skroń zdrową ręką i usiadłam na jego łóżku. Nic nie idzie po mojej myśli.
- Nie jestem taki skąpy - zrobił zranioną minkę i usiadł obok mnie - Zabierzemy cię do więcej niż jednego miejsca więc bądź przygotowana na każdą pogodę.
- Harry... - jęknęłam.
- Chcesz żeby Louis cię spakował? - zaproponował niewinnie loczek.
- Nie ma mowy - pokręciłam głową zamykając oczy na tę myśl - Ten głupek spakował by mi pewnie samą bieliznę i nie wiadomo co jeszcze.
- Więc chcesz, żebym ja się tym zajął? - zapytał kładąc dłonie na moich ramionach. Zamknęłam oczy ale po chwili otworzyłam je i głośno przełknęłam ślinę. To był z pewnością test na zaufanie.  Czy ufam Harremu? Chyba tak. Tak, ufam mu. W szczególności po tym co powiedział wczoraj w nocy powinnam przestać w niego wątpić...Nie odzywałam się przez kilka sekund przygryzając wargę.
- Okej. Ja tylko dopakuję kosmetyki.
Przeszły go ciarki.
- I tak bym się za to nie zabrał - wstał.
- Co jest nie tak z kosmetykami? - zmarszczyłam brwi.
- Są po prostu...dziwne - wykrzywił się. Eh ci chłopcy. - Pokażesz mi kilka rzeczy, które lubisz? Żebym wiedział które spakować gdy przyjdzie na to pora - zaproponował zmieniając temat i ruszył w stronę drzwi prowadzących do mojego pokoju.
- Harry poczekaj - wstałam i podeszłam do niego - Musze wiedzieć trzy rzeczy - rzuciłam gdy weszliśmy do mojego pokoju. Fate podbiegła do mnie więc wzięłam ją w ramiona. Moja kotka zaczęła drapać gips, który jej się najwyraźniej nie spodobał. Pokręciłam głową i odstawiłam ją na ziemię. Wspięła się na łóżko. Harry obserwował całą scenę, po czym poszedł w część pokoju, koło drzwi Louisa.
- Co chcesz wiedzieć? Postaram dać ci logiczne odpowiedzi - rzucił idąc do mojej garderoby. Szłam od razu za nim.
- Nie, dasz mi odpowiedzi zgodne z prawdą - powiedziałam stanowczo.
- Sophie, stanowczo odradzam prowokowania mnie w tej chwili - powiedział bardzo poważnie otwierając moja garderobę - Nie mam teraz nastroju na kłótnie z tobą - wszedł do środka.
- Dobra - burknęłam. Poczułam jak się spina więc postanowiłam nie ryzykować i nie naciskać bardziej.
- Po pierwsze, czemu mówisz mi o tym teraz? Wycieczce świątecznej i reszcie bla bla bla...
- A czemu nie? - odpowiedział prosto. No jasne.
- Okej dobra....Druga rzecz. Czy ty naprawiłeś Padgetta?
- A co?
- Ty to zrobiłeś? - zignorowałam go. Fate weszła za nami do garderoby, lekko zaciekawiona.
- Tak - rzucił obracając się twarzą do mnie - Wczoraj powiedziałaś, że będzie naprawiony zanim Liam go zobaczy. W nocy zdałem sobie sprawę, że wszystko się wyda i Liam pewnie się wkurzy gry zobaczy rozprutą maskotkę więc go naprawiłem. Zszyłem go gdy byłaś na sali operacyjnej.
- Dzięki - westchnęłam podnosząc Fate i zaczęłam głaskać ją zdrową ręką. Chłopak uśmiechnął się po czym obrócił się do mnie plecami.
- Czekaj. Harry - położyłam Fate na ziemi gdy znów się obrócił.
- Co?
Przytuliłam go. Mocno.
- Dziękuję - wymamrotałam w jego koszulkę. Zdziwiony odwzajemnił uścisk - Dziękuję za wszystko co dla mnie wczoraj zrobiłeś, za wszystko co powiedziałeś - kontynuowałam.
- Wszystko co powiedziałem? - chłopak zesztywniał, zmartwiony. Czemu nie chcesz mi tego powiedzieć Harry?
- Tak. Wszystko o czym gadaliśmy przy otwieraniu Padgetta. To było takie normalne - odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy - I...Em...Hm... - jąkałam się. Powiedz to Sophie. Po prostu to powiedz. Że słyszałaś go wczoraj w nocy - I podziękować ci za zaśpiewanie mi do snu - odetchnęłam, jestem tchórzem. 
- To była dla mnie przyjemność, przez kilka ostatnich tygodni byłem chamski - nasze spojrzenie się spotkały i nachyliłam się, żeby go pocałować. Ale on nagle zaczął kaszleć - Ale tak naprawdę to Zayn zasługuje na wdzięczność.
- Harry - odsunęłam się od niego - Przestań mieszać w to innych chłopaków.
- Nie mówiłaś, że chcesz mnie spytać o trzy rzeczy? jaka jest trzecia? - zapytał przebiegle. Westchnęłam wkurzona. Jego chęć zmiany tematu działała mi na nerwy. Odpowiedziałam jakby to było nic.
- Mogę iść do szkoły w tym tygodniu?
- Nie - pokręcił głową, jego odpowiedź była oschła.
- Dlaczego? Harry muszę isć do szkoły! - zaczęłam narzekać - Musze się uczyć!
- To strata czasu Soph - zaprzeczył.
- Nieprawda. Niedługo będę musiała znaleźć drogę aby wygrać swoje życie. Zarabiać pieniądze. Znaleźć pracę.
- Nie. Będziesz jeździła z nami w trasę przez cały rok i będziemy ci dawać wszystko czego pragniesz.
- Nie. Zapomniałeś o najważniejszych rzeczach jakich potrzebują dziewczyny. O uwadze, miłości i trosce.
- Uwadze?
- Wiesz, ta rzecz której mi tak brakowało zanim Niall nie zabrał mnie na dwór?
- I widzisz co ci to dało? - wskazał na moją rękę - Gips. Słuchaj Soph...po prostu nie wracasz do szkoły - westchnął, masując swoje skronie.
- Dlaczego? Bo ty nie chcesz już tam się pojawiać?
- Tak i reszta także. Będziemy potrzebować całej naszej energii przy tworzeniu nowych piosenek do albumu i w niedługo zaczyna się trasa.
- Możesz mi ufać. Wrócę do ciebie Harry. Mogę sama tam jeździć. Po prostu pozwól mi zobaczyć się z Emily. Muszę się zadawać z jakimiś dziewczynami.
- Myślałem, że Liam przedstawił ci Danielle.
- Przedstawił ale jedna kawa nie załatwia sprawy.  Dlaczego nie chcesz się zgodzić?
Chłopak przygryzł wargę, koncentrując się.  Wyszedł z garderoby mrucząc pod nosem coś w stylu "zrobię to później".  Spojrzał na mnie przewiercając mnie spojrzeniem.
- Dobra. Idź do szkoły - zadecydował w końcu, unosząc ręce w geście porażki. Uśmiechnęłam się ale uśmiech zniknął gdy usłyszałam dalszą część.
- Ale sama załatwiasz sobie dowóz i podwózkę. I na przykład ja nie pożyczę ci swojego samochodu bo nie chcę, żebyś mnie zostawiła. Przysięgam, że jeśli nie wrócisz maksimum godzinę po skończeniu zajęć, to ...będziesz uziemiona - zadecydował.
- Uziemiona? Co ci bije? Nie jesteś moim ojcem, nie możesz mnie uziemić.
- Nigdy nie miałaś ojca który by to robił - ałć - Nie wkurzaj mnie Soph. Jeśli wolisz kary to niech ci będzie - odpowiedział zimno po czym trzasnął głośno drzwiami. Skuliłam się gdy usłyszałam jego krzyki za ścianą. Stałam w miejscu i słuchałam jak tłucze i rozwala rzeczy w swoim pokoju, krzycząc przy tym na całe gardło.  Wzdrygnęłam się przy kilku głośniejszych hukach.
- Idę pod prysznic - powiedziałam do siebie po dwóch minutach stania nieruchomo. Biorąc Fate na ręce, przeszłam przez nadal pusty pokój Zayna i skierowałam się do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi, postawiłam kota na blacie, rozebrałam się i wskoczyłam pod szklany prysznic. Gdy skończyłam długo starałam się owinąć wokół siebie ręcznik, gips mi w tym nie pomagał. Wyszłam na korytarz, i zdziwiłam się gdy Fate poszła za mną. Nawet nie musiałam jej wołać.
- Pewnego dnia nie będziesz już za mną chodzić co? Będziesz już zbyt leniwym kotem - rzuciłam patrząc na moje zwierzątko. Miałknęła gdy zostałam zatrzymana przez Louisa.
- Hej piękna.
- Heja Lou.
Chłopak schylił się i wziął Fate na ręce.
- Co się stało z Hazzą? - zapytał nagle idąc obok mnie - Jego pokój wygląda jakby przeszedł przez niego huragan.
- Nie wiem Lou...Myślę, że jest zły na siebie czy coś. Chce być dla mnie miły ale też stara sie to ukryć. Dziwne nie?
- Może - starszy chłopak wzruszył ramionami.
- I powiedział mi o świątecznej podróży - zmarszczyłam brwi.
- Mamy świąteczną wycieczkę?
- Najwidoczniej - Oh, czyli nie powiedział reszcie?
- Położyłem ci kilka ubrań na łóżku - powiedział nagle Louis.
- Mam się bać? Znów jakas bielizna czy coś?
- Nie...Muszę powiedzieć, że twój neonowy gips nie podnieca mnie zbytnio - zaśmiał się. Weszliśmy do mojego pokoju przechodząc przez jego zabałaganiony.
- Podoba ci się? - zapytał, wskazując na outfit leżący na moim łóżku. Śliczna sukienka z górą w pasy - kremowo, czarno, morskie. Był tam także srebrny naszyjnik directionerki. I para czarnych, bardzo niskich obcasów. Uśmiechnęłam się ale po chwili zmarszczyłam brwi.
(http://www.polyvore.com/alien/set?id=79276246)
- Jest super...Mam tylko nadzieje, że mój głupi gips zmieści się w rękaw.
- Materiał jest elastyczny, powinno być okej - chłopak uśmiechnął się uspokajająco i położył Fate na ziemi - Zostawić cię żebyś się przebrała? - zapytał.
- Tak - nadal trzymałam ręcznik. Powiesiłam sukienkę na ręce w gipsie a Louis przyniósł do garderoby resztę rzeczy. Zdziwił mnie gdy położył rzeczy na półce, wyszedł i zamknął drzwi. Wow, Louis nie chce zobaczyć mnie nagiej? Myślę, że ktoś zrobił mu pranie mózgu...
- Hej Louis mogę ci zadać pytanie? - zapytałam wychodząc z garderoby.
- Ta wal śmiało.
- Louis, muszę cię poprosić o przysługę - westchnęłam a on się zaśmiał.
- Zależy o co chodzi - odpowiedział płynnie. Ale widać, że był rozbawiony.
- Mógłbyś mnie wozić do szkoły i z powrotem? Przez cały tydzień? Albo pożyczyć mi samochód jeśli nie chce ci się jeździć?
Skrzywił się.
- Harry się zgodził?
- Tak ale sama załatwiam sobie transport.
- I mnie wykorzystujesz? - podniósł brew zaskoczony.
- Tak... - odpowiedziałam niepewnie.
- Okej - zgodził się - Ale nie ma mowy, żebym pożyczył ci samochód. Sam cię będę woził. A jako zapłatę... - zaczął myśleć. Cholera. Powinnam się domyślić, że o to chodzi.  Nic za darmo co? Nic co nie wiąże się z ich potrzebami.
- Tylko ja chcę podpisać twój gips - wybrał w końcu z dumnym uśmiechem.
- J-jasne. Nie ma problemu - wymamrotałam całkowicie zaskoczona.  Oczekiwałam czegoś związanego z seksem...
- To ustalone. Idę po mazak. Poczekaj chwilę - mrugnął do mnie i poszedł do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku nadal trochę zdziwiona. Czułam sie teraz jak obcy. Ta sytuacja nie była normalna. Harry najpierw wychwala kumpli, Niall jest gwałcicielem, Liam jest taki uczuciowy dla Danielle, Louis prosi o coś nie związanego z seksem...Jak zmieni się Zayn? Oby został nadal tym samym otwartym i odmienionym chłopakiem...
*************************************
Następnego dnia w szkole mój różowy gips był prawie niewidzialny przez mnóstwo rysunków i podpisów Louisa. I jego imie napisane było gigantycznymi literami na samym froncie. Dobrze było wrócić.  Do normalnych ludzi. Do tej rutyny. Szkoła była taka jak zawsze. Oprócz spojrzeń i zadawanych pytań gdy szłam korytarzem. Pamiętali, ze długo mnie nie było. I wróciłam ze złamaną ręką. Dziwna jak zawsze. Miałam iść do swojej szafki i zobaczyć czy nie ma tam Emily, ale grupa dziewczyn w lansiarskich ciuchach zwróciła moją uwagę. Grupa dziewczyn, którą doskonale znam, choć czasem bym nie chciała. Grupa dziewczyn, której według Nialla nie powinno tu być. Sapnęłam. cholera. Dlaczego J RAGE tu jest?
________________________________________________________________________________
No właśnie kuźwa dlaczego? o.0 Już myślałam, że się ich pozbyłyśmy z historii. :/
Druga sprawa do tego rozdziału jest zboczony one shoot z Louisem. Biorę się za jego tłumaczenie ale nie wiem kiedy się z nim wyrobie. Kolejny rozdział jest dłuuugi... Więc mimo moich szczerych chęci nie wyrobię się z nim przed sobotą. :c

niedziela, 15 grudnia 2013

2.33. Cisza

Cisza ciągnęła się przez długie minuty. Już prawie zasnęłam gdy jednak się odezwał.
- Sophie Miller. Kocham cię - wymamrotał cicho - I naprawdę mi przykro przez to co zrobiłem w przeszłości. Naprawdę chciałbym być bardziej jak Niall. I dlatego sądzę, że powinnaś mu wybaczyć. Wszystko co zrobiłem to i tak mniej niż jego błąd...I wybaczyłaś mi. Więc zrób to dla niego, dla mnie, dla chłopaków czy nawet dla siebie...Sądzę, że powinnaś mu wybaczyć. Wiem, ze zachowuję sie jak tchórz, mówiąc ci to gdy śpisz, ale chciałem, żebyś to usłyszała. Niall potrzebuje cie bardziej ode mnie. Myślę, że przeżyłbym jakoś bez ciebie..ale on chyba nie. A ponieważ jego też kocham, to wiem, że musisz być z nim - westchnął i przyciągnął mnie bliżej - Musisz być z nim. - wymamrotał. Coś mokrego skapnęło na moją szyję i Harry jęknął. Dostałam gęsiej skórki. Harry płacze? - A teraz spójrz na mnie. Płaczę - pociągnął nosem i wypowiedział na głos moje myśli - Jestem cieniasem - wymamrotał z niedowierzaniem, jego loczki łaskotały mnie w szyje. Poczułam jak się odsunął. Wzdrygnęłam się gdy ciepło jego ciała opuściło moje, ale nie odezwałam się gdy zszedł z łóżka. Przykrył mnie kołdrą. Usłyszałam odgłos otwieranych i zamykanych drzwi i zrozumiałam, że wychodzi. Natychmiast otworzyłam oczy i usiadłam.
- Harry - wyszeptałam podchodząc do drzwi. Otworzyłam je - HARRY? - powiedziałam głośniej. Nikt  mi nie odpowiedział. Korytarz był pusty - Harry - pociągnęłam nosem. Odszedł. Dlaczego? Obejmując się ramionami podeszłam do łóżka, położyłam się i zamknęłam oczy. Nie mogłam zasnąć. Nie wiem dlaczego. Czułam się zbyt samotna, nawet gdy co godzinę przychodziła pielęgniarka sprawdzić mój "sen". I nie mogłam przestać myśleć o Harrym. A gdy w końcu zasnęłam, Harego nadal nie było.
**********************************
Nawet gdy rano pielęgniarka obudziła mnie na operację, Harrego nadal nie było. Opuściłam sale operacyjną z oczojebnym, różowym, gryzącym gipsem który zakrywał moje przedramię. Z gipsem, z którym musiałam chodzić przez osiem pieprzonych tygodni. Po tym jak doktor udzielił mi instrukcje odnośnie mojego nadgarstka i byłam wolna. Gdy poszłam do pokoju po Padgetta i swoją poduszkę, w głębi duszy miałam nadzieję, że Harry będzie tam na mnie czekał. Wstrzymując oddech otworzyłam drzwi. Nie było go tam. Zamiast niego zobaczyłam Liama. Chłopak wstał z krzesła gdy weszłam.
- Hej połamańcu. Gotowa na powrót? - uśmiechnął się. Zobaczyłam, że trzymał Padgetta i moją poduszkę. Spojrzałam ostrożnie na maskotkę. Był zszyty. Co? Jak? Kiedy?
- Gdzie Harry? - zapytałam rozglądając się wokół.
- Tak też miło cię widzieć panno troskliwa. Zwykłe "cześć Liam" byłoby miłe. Karmiłem twojego kota - spojrzał na mnie, udając zranionego.
- Hej Liam - wywróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się - Gdzie jest Harry? - powtórzyłam.
- Musiał jechać - odpowiedział po prostu, chowając ręce w kieszeni kurtki.
- To jasne. Ale gdzie? I dlaczego? - byłam dociekliwa.
- Powiedział tylko, że wróci do domu przed tobą. A czemu pojechał? Nie mógł tu spać czy coś - powiedział obojętnie chłopak - I nie winię go. Ciężko się śpi w szpitalu - urwał w połowie i przyjrzał mi się - Patrząc na ciebie stwierdzam, że też się nie wyspałaś - dodał.
- Potrzebuję prysznica - jęknęłam. Mój wzrok powędrował do gipsu - Dzięki Bogu za wodoodporny gips.
- Odnośnie tego...Jak długo będziesz chodzić z tym neonem na ręce? - zapytał wręczając mi Padgetta i poduszkę.
- Osiem tygodni - odpowiedziałam, biorąc od niego moje rzeczy. Wyszliśmy na szpitalny parking i Liam zaprowadził mnie do jego auta. Usiadłam na siedzeniu pasażera gdy odpalał silnik.
- Wszystko okej? - zapytał.
- Tak, jestem tylko trochę osłabiona. Chyba leki których użyli do uśpienia mnie podczas operacji jeszcze nie przestały do końca działać.
- Ej chcesz spotkać Danielle? - zapytał Liam gdy byliśmy w drodze.
- Danielle?
- Tak, moją dobrą przyjaciółkę.
- A może coś więcej niż przyjaciółkę? - uśmiechnęłam się. Unikał odpowiedzi.
- Spotkaliśmy się wcześniej w XFaktorze. Nie wiem czy czytałaś o mnie i o niej zanim się em...wzięliśmy?
Pokręciłam głową. Okej, więc Danielle zna cały zespół?
- Idziesz się z nią teraz spotkać? - zmarszczyłam brwi.
- Tak. Za dziesięć minut kończy zajęcia taneczne i obiecałem, że ją odbiorę.
- Jestem głodna. Nie jadłam śniadania więc jeśli...
- Może gdy już ją odbierzemy zatrzymamy się w Starbucks czy gdzieś żebyśmy mogli pogadać - przerwał mi, nie odrywając wzroku od drogi. Był zdenerwowany.
- Spoko. Czemu nie? - wzruszyłam ramionami. Reszta drogi przebiegała w milczeniu. Nawet zdrzemnęłam się przez kilka minut.
- Wstawaj śpiochu, jesteśmy - Liam lekko mnie szturchnął. Zamrugałam. Byliśmy przed małym ale luksusowym studio tanecznym.
- Musze wychodzić? - jęknęłam. Bolała mnie głowa - Dlaczego po nią po prostu nie pójdziesz? Usiądę z tyłu i spróbuję się jeszcze zdrzemnąć.
- Jesteś dzisiaj zrzędliwa.
- A czemu nie miałabym być? Założyli mi gips, boli mnie głowa obwiniam za to szpital, a Harry wyszedł wczoraj nic nie mówiąc - westchnęłam.
- Dobra....Sam po nią pójdę. Nie uciekniesz z auta...prawda? - wahał się odpinając pasy.
- Nie. Zostanę tutaj Liam. I nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że chcę - dodałam. Uśmiechnął się ale ten uśmiech nie dosięgnął jego oczu. Wyglądał na smutnego.
- Wreszcie cię złamaliśmy co nie? - zapytał, wyczułam w jego głosie poczucie winy.
- Liam nie przypominaj mi tego dobra? - jęknęłam, pocierając skronie - Wystarczy mi to, że chcę zrobić coś co jest totalnie złe - powiedziałam, opadając na fotel. Skrzyżowałam różowe ramie i to normalne na piersi.
- Okej, okej - zaśmiał się kręcąc głową z niedowierzaniem i wyszedł z wozu. Patrzyłam jak wchodzi do budynku. Gdy wszedł odpięłam pasy, wstałam z siedzenia i wyszłam z auta. Oparłam się o nie i oddychałam przez kilka chwil, świeżym, porannym powietrzem. Skupiłam spojrzenie na przejeżdżających samochodach. Ulica była pełna ludzi, w taki tłum mogłabym się łatwo wmieszać. Co ze mną? Czemu nie mogę tego zrobić? Westchnęłam analizując otoczenie, po czym spojrzałam na swoje stopy. To byłoby takie proste. Ale Harry. Nie mogę go zostawić. Nie po tym co powiedział mi zeszłej nocy. I Niall. O nie. Jeśli odejdę, to on się zabije. Czemu świat jest taki skomplikowany? Potrząsając głową, wsiadłam na tył samochodu. Przytuliłam się do poduszki ale po chwili odrzuciłam ją na bok. Byłam wkurzona. Harry czemu powiedziałeś, że mnie kochasz? Czemu gdy "spałam"?! Niall czemu zgwałciłeś te dziewczyny? I czemu zacząłeś się ciąć?! Liam czemu czujesz się źle z tym co mi robicie!? Dlaczego teraz?  Czemu macie takie zmienne humory?! Louis dlaczego nie mogę być na ciebie zła?! Dlaczego zawsze sprawisz, ze się uśmiechnę?! Zayn dlaczego zmieniłeś się tak bardzo, ze teraz nie mogę znieść myśli że mogłabym cię stracić?!
- Dlaczego?!? - krzyknęłam, łapiąc się za głowę - Dlaczego nie mogę dostać do niech cholernej instrukcji obsługi? - przeklnęłam zamykając oczy na kilka sekund.  Spojrzałam na Padgetta - Dlaczego jesteś zszyty?
W tym momencie spojrzałam przez okno i zobaczyłam Liama z dziewczyną, Danielle jak zgaduję, wychodzących z budynku. Oboje byli roześmiani. Cóż Liam...Sądzę, że to coś więcej niż przyjaźń. 
Przyjrzałam się im bliżej gdy podeszli do auta. Danielle była śliczna. Wysoka, z długimi, kręconymi włosami. Jej oczy miały taki sam kolor jak oczy Liama. W dodatku była śliczna z natury. Nie zauważyłam na jej twarzy żadnego makijażu. Dwójka wsiadła do auta i czułam nadal pulsujący gniew w moich żyłach gdy usiedli naprzeciwko mnie.
- A to jest Sophie. Dziewczyna, o której ci mówiłem - Liam nie przedstawił, wskazując na mnie palcem. Dziewczyna obróciła się w moją stronę.
- Hej - uśmiechnęła się, pokazując perłowo białe zęby - Jestem Danielle.
- Sophie Miller. Mam 18 lat i zostałam sprzedana One Direction gdy miałam 16 - odpowiedziałam, też się uśmiechając. O cholera. Naprawdę to powiedziałam? Zobaczyłam jak Liam sztywnieje i posyła mi zabójcze spojrzenie w lusterku. Danielle zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc. Cóż dziwnie wyszło.
- Mam na myśli że kupili mnie tym jak czarujący są. Nie mogłam bez nich wytrzymać. Moja matka nie mogła się mną zająć wiec zabrali mnie ze sobą - poprawiłam się szybko - Wow, to brzmiało lepiej w mojej głowie - zaśmiałam się nerwowo.
- Jesteś świetna. Już cię lubię - rzuciła Danielle chichocząc. Liam także się śmiał gdy odpalał silnik ale był zmartwiony. W Starbucksie Liam był spięty gdy zaczęłam rozmawiać z Danielle o naszym życiu, kobiecych rzeczach. Chłopak rozluźnił się, gdy zrozumiał, że mój wcześniejszy wybuch był przypadkowy.
- Już wiem dlaczego cię trzymają. Jesteś świetną towarzyszką - powiedziała Danielle, upijając łyk kawy.
- dzięki, ty tez jesteś niczego sobie - odpowiedziałam uśmiechając się. Półtorej godziny później zaprzyjaźniłam się z dziewczyną, która była starsza ode mnie o osiem lat.
******************************
- Liam...Lubisz Danielle? W sensie, kochasz ją? - spróbowałam patrząc na niego intensywnie gdy byliśmy z powrotem w samochodzie, wracając do domu. Kilka minut temu podrzuciliśmy Danielle na jej przystanek autobusowy.
- Coooo? Nie. Oczywiście, że nie. Czemu tak pomyślałaś? To jakiś absurd. Haha jesteś bardzo zabawna Soph - wymamrotał nerwowo.
- Liam ... może się w niej zabujałeś? - posłałam mu kolejne intensywne spojrzenie.
- Nie patrz się tak na mnie...Nie zabuja...Ok może tak, może trochę się w niej zabujałem - poddał się - Skąd wiesz?
- Cały czas nerwowo śmiałeś się w Starbucksie - zachichotałam - Jakbyś był niepewny. I kiedy już się uspokoiłeś miałeś na twarzy taki głupi uśmiech. 
- Uspokoiłem?
- Tak...Czułam, twoją frustrację przez pierwsze piętnaście minut.
- Miałem powód - zacisnął ręce na kierownicy - Prawie powiedziałaś, że jestem gwałcicielem przed Danielle i innymi ludźmi! - krzyknął.
- Nie mam na ten temat nic do powiedzenia - odpowiedziałam, patrząc przez okno na wiejski krajobraz.
- Sophie Miller nie jestem gwałcicielem.
- Nie mówiłam nic na ten temat - zauważyłam.
- Myślałaś o tym.
- Nie.
- Tak.
- Nie Liam, nie myślałam o tym.
- Nie chcę się teraz z tobą kłócić - powiedział chłopak gdy dojechaliśmy na miejsce. Zaparkował na podjeździe. 
- Super bo ja też - rzuciłam wysiadając z wozu i zabierając swoje rzeczy. Weszłam do domu, trochę otumaniona. 
- Sophie! - Louis pojawił się przy mnie gdy tylko przeszłam przez drzwi - Mogę podpisać ci się na gipsie?
- Louis - uśmiechnęłam się. Zachowuje się jak dziecko... - Muszę się umyć, a później...
- Proszę mogę być na górze, całkiem nagi?! - błagał. Nieważne. Jest wyrośniętym dzieciakiem ze zboczonymi myślami.
- Po prysznicu skoro tak bardzo chcesz - poddałam się. Wyczuwając to co chciał powiedzieć uprzedziłam go - Ale bez tej części o nagości.
- Ejjj ale minęło już tyle czasu....skąd mam wiedzieć, że nadal dobrze działam? - jęknął.
- Nie masz Eleonor albo jakiejś innej dziewczyny? Jak Liam który ma Danielle. Jest słodka - powiedziałam, wchodząc po schodach do swojego pokoju. Louis poszedł za mną.
- Tak ale... Czekaj spotkałaś Danielle? - wykrzyknął niebieskooki, zatrzymując mnie na schodach. 
- Tak.
- Louis! - krzyknął Liam z dołu.
- Co?! - odkrzyknął Lou. Wzdrygnęłam się.
- Zostaw Soph i posprzątaj syf który zostawiłeś w salonie!
- Tak Daddy! - zadrwił chłopak. Juz miał zejść na dół ale go zatrzymałam.
- Hej Lou Harry jest w domu? - zapytałam.
- Tak graliśmy w Nerf zanim przyjechaliście. Pochwalę się, skopałem mu dupę - mrugnął - Jeśli go szukasz, zobacz u niego w pokoju - dodał. W jego pokoju. Weszłam do siebie przez pokój Zayna. Zaskoczyło mnie, że mulata tam nie było. Musi być z Niallem. Uświadomiłam sobie. Fate podbiegła do mnie gdy tylko weszłam przez drzwi. 
- Hej futrzaku - powiedziałam, przytulając ją - Zaraz wracam okej? Musze zobaczyć się z Harrym. Dodałam, odstawiając ją na ziemię. Podeszłam do drzwi z tabliczką "Harry" i otworzyłam je. Harry leżał na łóżku z rękami pod głową. 
- Hej kochanie w czym mogę ci pomóc?
- Musze ci coś powiedzieć - rzuciłam, zamykając za sobą drzwi. 
- Dawaj - powiedział nonszlancko. Przygryzłam wargę. Powiedzieć mu, że usłyszałam co wczoraj mówił? Powinnam...Ale tego nie zrobię. Będzie lepiej, jeśli się nie dowie. 
- Harry czemu zostawiłeś mnie samą wczoraj w szpitalu? - zapytałam w końcu. Na jego twarzy pojawiło się poczucie winy, ale wzruszył ramionami.
- Nie mogłem spać.
_________________________________________________________________________________
 Soł specjalnie dzisiaj dodaję, bo Nikola ma urodziny. Możecie jej życzyć wszystkiego najlepszego, bo czasem też dla was tłumaczyła :D Ja życzę ci spełnienia marzeń, tych małych i tych wielkich. Oczywiście dużo szczęścia, zdrówka i żebyś wytrzymywała z nauczycielami w szkole :D WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! <333


piątek, 13 grudnia 2013

2.32. Będzie dobrze

You know that I care for you
I'll always be there for you
Promise I will stay right here, yeah
I know that you want me too
Baby we can make it through, anything
Cause everything's gonna Be Alright, ai-ai-ai-aight
Be Alright, ai-ai-ai-aight



-Justin Bieber

_________________________________________________________________________________

Tak jak mówił Louis, kolejka w szpitalu była długa. Mimo to, dzięki Harremu miałam osobny pokój w mniej niż 15 minut. Pielęgniarka posadziła mnie na łóżku i dała morfinę żeby zmniejszyć ból. Czekaliśmy przez kilka godzin na rentgen, na którym okazało się, że złamałam górną część kości promieniowej. To dlatego bolało mnie bardziej przy nadgarstku. Dowiedziałam się, że potrzebuję operacji i że założą mi śruby i płytke w ręce. 
- Kochana kiedy ostatnio jadłaś? - zapytała jedna z pielęgniarek gdy wróciłam do swojego pokoju. Harry siedział na krześle obok mnie trzymając Padgeta na swoich kolanach.
- Około południa...chyba. Może trochę później, byłam na pikniku - odpowiedziałam, lekko się wzdrygając.
- Ooo, fajnie było? czy to ten młody mężczyzna zabrał cię na piknik? - zapytała wskazując Harrego. Nie może się zająć własnymi sprawami? 
- Nie. To był ktoś inny - odpowiedziałam sucho, patrząc w podłogę. Trzęsłam się. Zacisnęłam ręce w pięści. Niall.
- Dobra cóż....Przepraszam to i tak mnie nie dotyczy - westchnęła i kontynuowała - Nie jesteś pewna kiedy jadłaś a przed operacją musimy być pewni, że nie jadłaś ani nic nie piłaś przez sześć godzin. Jest już siedemnasta więc będziemy cię musieli operować jutro bo dwudziesta pierwsza będzie zbyt późna na operację. Żadnego jedzenia po północy - napisała coś w swoim notesie. Siedemnasta? 
- Muszę tu spać? - jęknęłam zrozpaczona. 
- Tak, przykro mi. Ale masz przynajmniej towarzystwo - pokiwała w stronę Harrego - Niektórzy przechodzą gorsze rzeczy niż złamany nadgarstek samemu - wzruszyła ramionami - I niewiele osób dostaje osobny pokój...Powiem ci tylko, że nie jest fajnie mieć w pokoju kogoś z zaparciami - podsumowała - Ktoś inny będzie cię sprawdzał co godzinę więc...bez żadnych zabaw proszę - dodała po czym wyszła.
- Czy ktoś może być jeszcze słodszy? - wymamrotałam sarkastycznie, przytrzymując rękę gdy podnosiłam się aby usiąść. Harry zachichotał i przeciągnął się. Złapał się za głowę, westchnął, po czym wstał i odłożył Padgeta na jego wcześniejsze miejsce. 
- Zadzwonię do chłopaków i powiem im, że wrócimy jutro - wyjął telefon z kieszeni - Hej Liam? Ta nocujemy tu. Wiem, do bani - Harry chodził po pokoju podczas rozmowy - Ej Niall wie, że Soph ma złamaną rękę?
Spojrzałam momentalnie na chłopaka i przygryzłam wargę, lekko przerażona. Nasze spojrzenia się spotkały po czym obrócił głowę z grymasem na twarzy. Soph nie myśl o tym. Wzięłam głęboki oddech, zamknęłam oczy i przysłuchiwałam się słowom Harrego. 
- Nie sądzę, że wie. Wszedł do domu przed nią... no nie? Więc nie mów mu o tym. Poczucie winy go będzie go męczyło. Już nie może ze sobą wytrzymać? Zayn się teraz nim opiekuje? Liam ktoś musi mieć go na oku! Ta ona chyba tez nie za dobrze się trzyma...na samo wspomnienie o nim zaczęła się trząść...Tak wiem. I przeproś Louisa za to że z nim dzisiaj nie zagram okej? Dobra. Dzięki ziomuś, do jutra - schował telefon i rozejrzał się dookoła - To będzie straszna noc...Brzydzę się szpitalami - jęknął.
- Witaj w klubie. Ale to nie ty będziesz operowany i nie będziesz miał gipsu na nie wiadomo ile tygodni.
Harry rozejrzał się ponownie po czym usiadł po turecku przede mną, z nagami na moim łóżku.
- Nie wiem czy to dozwolone - wzruszył ramionami - Jak właściwie złamałaś tą rękę? - zapytał - Albo lepiej opowiedz mi streszczenie z całego dnia.
- Długa historia z okropnym zakończeniem - rzuciłam chcąc zamknąć temat.
- I tak nie mamy nic do roboty - podniósł brew. 
- Cóż tak w skrócie to rano chciałam iść do szkoły aby sprawdzić czy na pewno żyję i ewentualnie pogadać z kimś przez dłużej niż minutę. Chciałam porozmawiać z Emily. Ale Niall mi na to nie pozwolił pod pretekstem, ze macie tylko jeden samochód. Zaczęłam więc narzekać, że muszę w końcu wyjść z tego domu - mój oddech stał się urywany gdy mówiłam dalej - Wtedy zaprosił mnie na wycieczkę do lasu gdzie mieliśmy piknik, a później zabrał mnie nad jezioro z takim fajnym wodospadem i wtedy się całowaliśmy i powiedział, że mnie kocha. Później był nerwowy i niespokojny i przyznał się, że brał narkotyki i zgwałcił kilka dziewczyn za to, że obrażały mnie za moimi plecami -  gdy skończyłam byłam na skraju łez. Moje serce biło szybciej na myśl o chłopaku i tym co zrobił - Czemu Niall...Czemu? - szlochałam, podciągając kolana pod brodę. Zapomniałam o złamanym nadgarstku - Ałł! - krzyknęłam łapiąc się za tą rękę i mocniej płacząc - Czemu, czemu, czemu?!
- Kochanie ...shhh - Harry usiadł obok i mnie przytulił - Ej wszystko będzie dobrze...Na pewno jest jakieś logiczne wyjaśnienie tej sytuacji... - wymamrotał w moje włosy - Ćśśś...jestem pewien, że wszystko będzie dobrze. 
Zwinęłam się w kulkę gdy trzymał mnie w ramionach, przesunął mnie tak, że byłam między jego nogami. Trzymałam uszkodzoną rękę przy brzuchu płacząc lekko. 
- Wszystko będzie dobrze - powtórzył opierając brodę na mojej głowie. Zaczął nagle nucić piosenkę, jego delikatny głos uspokajał mnie, gdy chłopak kołysał mną lekko do przodu i do tyłu. Zamknęłam oczy i westchnęłam, próbując się uspokoić. 

Through the storm and, through the clouds/ Przez burze i przez chmury
Bumps on the road and upside down now/ Wyboje na drodze, a teraz do góry nogami
I know it's hard baby, to sleep at night/ Wiem skarbie, że ciężko ci spać w nocy
Don't you worry/ Nie martw się

Cause Everything's gonna be alright, ai-ai-ai-aight/ Bo wszystko będzie dobrze
Be alright, ai-ai-ai-aight/ Będzie dobrze
Through the sorrow,/ Przez smutek
And the fights/ I kłótnie
Don't you worry,/Nie martw się
Cause everything's gonna Be Alright,ai-ai-ai-aight/ Bo wszystko będzie dobrze
Be Alright,ai-ai-ai-aight../ Będzie dobrze

Znów straciłam kontrolę gdy rozpoznałam piosenkę i wykonawcę.

You know that I care for you/ Wiesz, że się o ciebie troszczę
I'll always be there for you/ Zawsze będę tu dla ciebie
Promise I will stay right here, yeah/ Obiecuję, że zostanę właśnie tu, tak
I know that you want me too/ Wiem, że ty także mnie chcesz
Baby we can make it through, anything/ Skarbie możemy przez to przejść, przez wszystko
Cause everything's gonna Be Alright, ai-ai-ai-aight/ I wszystko będzie dobrze
Be Alright, ai-ai-ai-aight/ Będzie dobrze

To piosenka Justina Biebera. Przypomniała mi o Niallu. Niall, Niall, Niall, dlaczego? Czemu tak reaguję? To tylko gwałt...Co masz na myśli mówiąc "tylko gwałt"? Gwałt jest straszny! Jest zły! Te dziewczyny były zgwałcone po części przez ciebie. Sophie to twoja wina. Nie prawda. To Niall wziął dragi. Ale chciał cię bronić Soph. Przestań się kłócić sama ze sobą! Znów zaczęłam płakać, mocząc koszulkę Harrego świeżymi łzami. Niall, Niall, Niall, dlaczego? 
- Przepraszam, zapomniałem. Jestem idiotą - Harry przeprosił szybko - Co mogę zrobić abyś znów się uśmiechnęła? - zapytał. Sprawić, że zapomnę o gwałtach, narkotykach i ćpającym Niallu. Że przypomnę sobie starego, kochającego Nialla. Nie odzywałam się przez kilka sekund patrząc na niego zapłakanymi oczami. Miałam dylemat. Powinnam to zrobić? Przy nim? Tak, potrzebuję tego. Otworzę Padgetta. Przypomnę sobie co miłego zrobił Niall. Zapomnę o złych rzeczach. 
- Otworzyć Padgetta - w końcu odpowiedziałam.
- Co? - chłopak zmarszczył brwi nie spodziewając się takiej odpowiedzi. 
- Otworzyć Padgetta - powtórzyłam i otarłam łzy. Westchnęłam i odsunęłam się od niego. 
- Dlaczego miała...
- Nie możesz po prostu dać mi tego żółwia i jakiejś pary nożyczek? - westchnęłam, przeczesując włosy ręką.
- Zranisz uczucia Liama...  - powiedział loczek po podaniu mi maskotki.
- Nieprawda. Zaszyjemy go zanim Liam zobaczy - jęknęłam.
- Pójdę...znaleźć jakieś nożyczki - powiedział wolno zielonooki i wyszedł z pokoju. Wrócił chwilę później - Przetnę za ciebie okej? - zapytał. Materac ugiął się pod nim gdy usiadł obok mnie.
- Jasne. I tak jestem prawo ręczna - podałam mu żółwia - Tnij prosto przez środek - poinstruowałam.
- Czemu są w nim papiery? - zapytał wyciągając z niego zapisany skrawek kartki. Wyrwałam mu go z dłoni.
- To - pomachałam mu kartką przed oczami - Są dobre wspomnienia z wami dwa lata temu - spojrzałam na kartkę - Na przykład ta mówi; W garderobie z Louisem. Rozmawialiśmy. Było miło. - przeczytałam. Poczułam się komfortowo. Położyłam kartkę obok i wzięłam kolejną - Kiedy Harry bronił mnie po akcji Zayna - odłożyłam ją, uśmiechając się na to wspomnienie - Widzisz? - wzięłam kolejne dwie karteczki - Liam daje mi Padgetta. Zayn przeprasza.
Harry też bierze jedną.
- Bitwa na jedzenie z Niallem. - podnosi brew.
- Ale bała zabawa! Rozbiłam jajka na jego głowie! - zaśmiałam się - A on wylał mi mleko na twarz - wywróciłam oczami - Ale dorwałam go i wysmarowałam masłem jego ciuchy! - zachichotałam, po czym westchnęłam. Harry się uśmiechnął.
- To chyba pierwszy raz jak słyszę twój śmiech. Taki szczery. Ładnie wyglądasz gdy się śmiejesz Soph - zauważył Harry. Zaczerwieniłam się lekko - I jesteś słodka jak się czerwienisz - dodał chichocząc. Załozyłam pasmo włosów za ucho i podniosłam kolejną karteczkę.
- Harry śpiewał mi do snu "Isn't she lovely" - spojrzałam na niego - Zaśpiewasz mi dzisiaj do snu?
- Ta może...jak będę mógł spać z tobą.
Zmarszczyłam czoło.
- W sensie w jednym łóżku - od razu się poprawił - Nie chcę spać na krześle.
- Co powie pielęgniarka jak przyjdzie mnie sprawdzić? - zapytałam.
- Oh nie są słodcy? - odpowiedział Harry babskim głosem. Wybuchnęłam śmiechem.
- Harry to nie zeszyt.
- Oj tam - wzruszył ramionami i wziął kartkę z Padgetta - Żarty Louisa - spojrzał na mnie uśmiechając się lekko - Jego żarty cię uszczęśliwiają?
- Powinnam napisać osobowość Louisa - zauważyłam.
- czemu? - uśmiechnął się ale jego brwi nadal były zmarszczone.
- Bo jest pełen życia - wyjaśniłam - Jego humor działa na ludzi! Jest smutny - ja jestem smutna; a gdy ja mam depresje a on się śmieje, mi tez jest weselej. 
- Prawda - przyznał loczek.
- Wy dwoje najlepiej się znacie - powiedziałam biorąc nową kartkę - Dobra strona Liama.
- Dobra strona Liama? - zapytał chłopak.
- Będziesz miał pytanie do każdej karteczki? - odpowiedziałam - Liam jest naprawdę wrażliwy...Myślę, że czuje się winny gdy zrobi coś złego...I szuka drogi aby mu wybaczyć. To jego dobra strona. Przeprasza. Zawsze stara się być miły i delikatny. Na przykład Padgett. Zayn kilka dni temu powiedział, że chciał Liam chciał ze mną poćwiczyć.
- Prawda, ale teraz będziesz miała gips.
- Mogę biegać - odpowiedziałam prosto. Otworzyłam kolejną karteczkę - London Eye z Niallem. - to było miłe. Harry przeszukał Padgetta otwierając kilka "wspomnień".
- Nie masz dużo z Zaynem - zauważył.
- Bo nie dodałam nic z tych kilku tygodni. Dwa lata temu Zayn był zdystansowany i zimny. Ale w tym roku...Jest jak starszy brat. Sprawił że byłam szczęśliwa później... - westchnął, uśmiechnął się.
- Kolacja - weszła pielęgniarka niosąc tacę. Położyła ją na stole i wyszła prawie od razu, moje spojrzenie musiało palić ją w plecy. Boże, one są takie towarzyskie.
- Chcesz jedzenie?
- Nie jestem głodna - skłamałam, chowając wszystko do Padgetta. Już nie potrzebowałam rozweselenia.
- Kochasz Zayna? - zapytał Harry kilka sekund później - Tak prawdziwie?
- Co jest twoją definicją prawdziwej miłości Harry? 
- Mam na myśli, chciałabyś założyć z nim rodzinę?
- Nie - pokręciłam głową - Wątpię w to. Sam jest dla mnie jak członek rodziny. Jak brat jak powiedziałam wcześniej. A poza tym... Ma Perrie. Zauważyłeś jak bardzo go zmieniła? Myślę, że gdy kobieta może zmienić mężczyznę...cóż między nimi jest. Silna chemia. Ludzie nie zmieniają się dla innych...chyba, że bardzo im zależy - odpowiedziałam. Wow, prawie jak Zayn.
- Wow, brzmiałaś jak on - rzucił Harry jakby czytając mi w myślach - Często cię odwiedzał w ostatnim miesiącu prawda?
Pokiwałam głową. 
- Widać - powiedział.
- To dobrze czy źle Styles? 
- Myślę, że okej Miller. Każdy musi mieć w sobie trochę Zayna - chłopak wzruszył ramionami a ja sie zaśmiałam - to co własnie powiedziałem dziwnie zabrzmiało prawda? - zauważył Harry i także się zaśmiał. Pokiwałam głową - I śmiejesz się bo jesteś zmęczona prawda?
- Tak. W przeciwnym wypadku zignorowałabym to i wywróciła oczami. Albo bym nie zrozumiała podtekstu - zaburczało mi w brzuchu - Teraz jestem naprawdę głodna - spojrzałam na tace i się skrzywiłam - Albo jednak nie.
- Zgaduję, że nie jesteś fanką szpitalnego jedzenia?
- Niezupełnie.
- Przyniosę ci coś normalnego - wstał - na końcu ulicy jest jakiś bar. Co chcesz?
- Em, jedzenie? 
- No co ty? Myślałem, że idę do supermarketu żeby polować na tygrysy - pokręcił głową - A na serio?
- Trochę poutine - powiedziałam mu.
- Co to jest?
- Nie wiesz? Weź jak możesz?! - zaczęłam dramatyzować dla żartów - O nie dobrze. To danie z Quebeck tak poza tym.
- Chcesz abym jechał do Quebeck po twoje żarcie? Znaczy mogę jechać ale zobaczysz mnie dopiero za kilka dni...Umarłabyś z głodu do tego czasu a chłopcy...
- Aha tylko się z tobą droczę. Myślę, że zadowolę się sushi.
- Dobra to wezmę. Zaczekaj tu na mnie. Będę za 20 minut okej? - zapytał opierając się o futrynę.
- Nie to że mogę sobie gdzieś pójść.
- Okej ale... Nieważne - wzruszył ramionami i wyszedł. Położyłam się w niewygodnym łóżku, zakryłam twarz poduszką, trzymając uszkodzone ramię na brzuchu. Wizytę pielęgniarki i dawkę morfiny później Harry przyjechał z jedzeniem. Jedliśmy i rozmawialiśmy. Pomógł mi napisać nowe karteczki i schować je do Padgetta, moje leworęczne pismo byłoby zupełnie nieczytelne. Koło 21 chłopak zgasił światło i położył się obok mnie w pozycji na łyżeczki. Nie protestowałam zwłaszcza, że szpitalne łóżko nie zmieściłoby dwóch ciał leżących obok sobie na plecach. I czułam się bezpieczna w jego ramionach. Gorący oddech Harrego muskał moją szyję, statyczne ruchy jego klatki w górę i w dół uspokoiły mnie jeszcze bardziej. 
- Nie miałeś zaśpiewać mi do snu? - zapytałam ziewając i zamknęłam oczy - Wpuściłam cię do łóżka. 
- Co chcesz żebym zaśpiewał? - wyszeptał składając czuły pocałunek na mojej szyi.
- Cokolwiek.

Same bed, but it feels just a little bit bigger now/ To samo łóżko ale teraz wydaje się trochę większe
Our song on the radio, but it don't sound the same/ Nasza piosenka w radio ale już nie brzmi tak samo
When our friends talk about you all that it does is just tear me down/Kiedy nasi przyjaciele o tobie mówią, wszystko to mnie niszczy
Cause my heart breaks a little when I hear your name/ Bo moje serce łamie się po trochu gdy tylko słyszę twoje imię
And it all just sound like uh, uh, uh/  I to wszystko brzmi jak uh, uh, uh

Hmmm too young, too dumb to realize/ Hmmm zbyt młody,  zbyt głupi aby sobie uświadomić
That I should have bought you flowers and held your hand/ Że powinienem kupić ci kwiaty i trzymać cię za rekę
Should have gave you all my hours when I had the chance/ Poświęcić ci cały czas gdy miałem na to szansę
Take you to every party cause all you wanted to do was dance/ Zabierać cię na każde przyjęcie bo wszystko co chciałaś to tańczyć
Now my baby is dancing, but she's dancing with another man./ Teraz mój skarb tańczy ale tańczy z innym mężczyzną

Już prawie spałam, jego delikatne słowa sprawiły, że coraz bardziej zasypiałam, a jego palce zataczały małe powolne kółka na moim brzuchu.

My pride, my ego, my needs and my selfish ways/
Moja duma, moje ego, moje potrzeby i samolubne zachowanie
Caused a good strong woman like you to walk out my life/ Sprawiły, że dobra, silna kobieta jak ty odeszła z mojego życia
Now I never, never get to clean up the mess I made/ Teraz nigdy, nigdy już nie naprawię tego co spieprzyłem
And it haunts me every time I close my eyes/ I to mnie nawiedza gdy tylko zamknę oczy
It all just sounds like uh, uh, uh, uh/  I to wszystko brzmi jak uh, uh, uh

- Sophie śpisz już? Musze ci coś powiedzieć... - szturchnął mnie lekko. Udawałam, że śpię chcąc zobaczyć ci powie mi to "coś gdy będę spała. 
- Soph?
Cisza ciągnęła się przez długie minuty. Już prawie zasnęłam gdy jednak się odezwał.
- Sophie Miller. Kocham cię - wymamrotał cicho - I naprawdę mi przykro przez to co zrobiłem w przeszłości. Naprawdę chciałbym być bardziej jak Niall. I dlatego sądzę, że powinnaś mu wybaczyć. Wszystko co zrobiłem to i tak mniej niż jego błąd...I wybaczyłaś mi. Więc zrób to dla niego, dla mnie, dla chłopaków czy nawet dla siebie...Sądzę, że powinnaś mu wybaczyć. Wiem, ze zachowuję sie jak tchórz, mówiąc ci to gdy śpisz, ale chciałem, żebyś to usłyszała. Niall potrzebuje cie bardziej ode mnie. Myślę, że przeżyłbym jakoś bez ciebie..ale on chyba nie. A ponieważ jego też kocham, to wiem, że musisz być z nim.
________________________________________________________________________________
Boziu ta końcówka *.*
I dla sprostowania Harry kocha Nialla tak po bratersku soł sorry ale nie będzie shippowania ;c
Piszcie co o tym myślicie.
JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ/AŚ TEN ROZDZIAŁ ZOSTAW KOMENTARZ. chcę zobaczyć jak dużo jest nas w tej chwili :D