WAŻNE!!!

Pierwsze polskie tłumaczenie serii Sophie Miller's Stockholm Syndrome pisanej na 1dff przez sosodesj.
W opowiadaniu One Direction nie są słodcy czy mili. Historia zawiera dużo scen +18 więc jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, nie czytaj.
Za każdą nominację do Liebster Award czy czegokolwiek innego dziękuję, bo to znaczy, że podoba wam się moje tłumaczenie ale niestety nie odpowiadam na nie :D

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

3.35. Drag me down


Perspektywa Anne
Po raz pierwszy od długiego czasu sama powoli się obudziłam. Nikt mnie nie pospieszał czy mną potrząsał. Uczucie było niecodzienne. Przez parę minut leżałam bez ruchu po czym przeciągnęłam się. Gdy już wszystkie kości mi strzeliły zamrugałam parę razy patrząc na sufit. Zazwyczaj któryś z chłopaków wszedłby i mnie obudził... Obróciłam się.
Byłam zszokowana widząc balony i prezenty leżące na stoliku nocnym obok mnie. Przed nimi leżała koperta z moim imieniem napisanym ładną czcionką.
- Czy oni są poważni? - wymamrotałam ostrożnie siadając i biorąc kopertę. Ostrożnie ją otworzyłam i zobaczyłam w środku kartkę urodzinową. Otworzyłam ją.

Wszystkiego najlepszego Anne!
Przez to, że nie lubisz przebywać w naszym towarzystwie postanowiliśmy, że naszym głównym prezentem dla ciebie będzie nasza nieobecność tego ranka. Możesz do nas dołączyć kiedy będziesz miała na to ochotę, ale nie wejdziemy do twojego pokoju. Ciesz się tym póki możesz bo zabieramy cię później na lunch.

Pod wiadomością widniały podpisy chłopaków. Spojrzałam na zegarek. 10:30. Mam jeszcze co najmniej półtorej godziny czasu dla siebie. Super. Schowałam kartkę z powrotem do koperty po czym spojrzałam na prezenty. Oni są w stanie kupić wszystko. Więc wszystko może tu być. 
- Dobrze, że wszystkie są małe - wymamrotałam. Zawahałam się biorąc pierwszą torebkę ale położyłam ją sobie na kolanach.Na karteczce pisało : Z miłością od Nialla xxx (xxx=xoxoxo czyli buziaki). Wyjęłam z czarnej torebki limonkowo zielony papier i zerknęłam do środka. Na dnie leżało kwadratowe pudełko wielkości mojej dłoni. Sięgnęłam po nie odkładając torebkę na łóżko. Podniosłam wieczko i zobaczyłam w środku srebrną bransoletkę typu charms (tą z zawieszkami) z przyczepioną do niej jedynie czterolistną kończyną. Gdy wyjęłam bransoletkę zauważyłam karteczkę. Trzymając bransoletkę w lewej ręce przeczytałam wiadomość od Nialla:

Pewnie nie będziesz chciała mieć nic co by ci o nas przypominało gdy będziesz już wolna.
Ale załóż ją dzisiaj na koncert. W ten sposób będziesz ją mogła sprzedać gdy będziesz na wolności. Trochę kosztuje. Jeśli to pomoże ci w wydatkach za jedzenie przez rok czy około tego, to będę bardzo zadowolony.
Wszystkiego najlepszego, Niall xxx

Jeszcze raz spojrzałam na bransoletkę.Rzeczywiście myśl o założeniu czegoś od niego była nieprzyjemna. Ale do tego nie tylko przez kilka ostatnich dni miło się zachowywał to jeszcze chce żebym sprzedała to aby mieć co jeść.
Chwilę później zapięłam ją sobie na nadgarstku i przeszłam do kolejnego prezentu. Od Liama. Wyjęłam z torebki papier i zobaczyłam szare pudełko podobne do tego on Nialla. Zmarszczyłam brwi. Wyjęłam je i położyłam na środku dłoni.
Zdjęłam wieczko.
W środku zobaczyłam delikatny złoty łańcuszek z małą perłą w wisiorku. Wyjęłam go przypatrując mu się z bliska. Pięć malutkich diamentów było przyczepionych do łączenia wisiorka z łańcuszkiem. Był przepiękny.
Spojrzałam jeszcze raz do pudełeczka. Tym razem nie było w nim drugiej notki. Tylko Wszystkiego najlepszego na karteczce przy torebce.Z łańcuszkiem w ręce podeszłam do lustra i zapięłam go sobie na wokół szyi. Patrzyłam się na siebie z dobrą minutę. Przyglądając się sobie od stóp aż po głowę.
- Jestem pewna, że łańcuszek też mogłabym sprzedać - zdałam sobie sprawę bawiąc się wisiorkiem.
Pokręciłam głową po czym wróciłam do łóżka i wzięłam kolejny prezent. Tym razem od Harrego. Zdziwiło mnie, że był zapakowany a nie jak poprzednie włożony w torebkę. Rozdarłam ostrożnie papier. Zobaczyłam kolejne szare pudełko, tylko tym razem o wiele mniejsze. Łatwo mogłam zgadnąć że prezentem będą kolczyki.
- Czy oni wszyscy kupili mi biżuterię? - wymamrotałam pod nosem zdejmując wieczko z pudełka. Ze środka patrzyła na mnie para  małych diamentowych kolczyków - Jaka szkoda, że nie mam przebitych uszu - westchnęłam sarkastycznie i zamknęłam pudełko kładąc je obok koperty na stoliku.
Mój wzrok powędrował do pozostałych dwóch prezentów. Zayna i Louisa. Długo patrzyłam na prezent od Zayna po czym postanowiłam, że go nie otworzę. Choćby nie wiem co. Nie chcę nic od niego. Nie chcę, żeby próbował przekupić mnie czymś, co mogę polubić. Nie wybaczyłabym sobie.
Prezent Louisa był najmniejszy ze wszystkich. Ale jako jedyny miał w środku kartkę urodzinową. Wyjęłam z torebki jasnoniebieską kopertę i otworzyłam ją po czym wyjęłam z niej kartkę.
Cała się trzęsłam trzymając kartkę w dłoni. Nie wiedziałam czy jestem w stanie poradzić sobie z emocjami, które wywołuje u mnie każde jego słowo. Wczorajsza notatka była ciężka do przełknięcia. Lepiej, żeby ta nie wywołała takiego samego efektu bo w końcu zapomnę o tym co mi zrobił.
Wzięłam trzy głębokie oddechy zanim ją otworzyłam.



Moja ukochana Anne,
Pozwolę sobie zacząć od napisania ci, że żadne urodzinowe życzenia, kartki czy prezenty nie wyrażą tego jak wiele mam do ciebie miłości i szacunku. Ale typ wszystko co mogę Ci dać w tym dniu nie jestem wart i nie pokazuję ci jak dużo dla mnie znaczysz.
Teraz, wiem że bycie 19latką nie wydaje się niczym szczególnym, biorąc pod uwagę twoją sytuację, ale mogę ci obiecać, że ten dzień będzie początkiem twojego "nowego" życia. Wypełnionego miłością, nadzieją, marzeniami i wszystkim czego kiedykolwiek chciałaś. Anne, zasługujesz na szczęście. Życie już wiele razy próbowało cię złamać lecz ty nadal stoisz twardo na ziemi. I za to tak bardzo cię podziwiam, bo ja nie potrafiłem zrobić tego samego.
Bądź silna Anne. Wiem, że życie nie było dla ciebie do tej pory spokojne, ale już prawie minęłaś przeszkody. Mam nadzieję, że mój prezent umili ci tą podróż. Wiem też, że wkrótce nic ani nikt nie będzie stał na przeszkodzie twoich pragnień.
Louis

Patrzyłam na wiadomość z oczami pełnymi łez.
- Nie, nie mogę płakać - pokręciłam głową i od razu otarłam łzy - Louis co ty mi robisz? - wyszeptałam załamanym głosem gdy chowałam kartkę do koperty.
Przez długi czas patrzyłam się na jego prezent zanim zdecydowałam się go otworzyć. Ręce mi się trzęsły gdy wyjmowałam z torebki niebieski papier. Złożyłam go i położyłam obok innych na stoliku. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech zanim zajrzałam do środka niepewna co mogę tam znaleźć. Zdziwiłam się gdy moim oczom ukazał się prosty morski odtwarzacz mp3 oraz para słuchawek.
- Co? - wymamrotałam zaskoczona biorąc go w rękę. Gdy to zrobiłam zobaczyłam karteczkę na samym dnie. Przeczytałam ją.
Kiedy świat cię opuszcza, muzyka pozostaje. Xxx
Zaczęłam płakać. Nie ze smutku tylko z frustracji. Bo nawet jeśli myślenie o tym co zrobił mi Louis po tym jak Zayn mu kazał nadal mnie przerażała, to moja miłość do niego była nadal silna. Szczególnie po tym gdy wczoraj w nocy na własne oczy zobaczyłam jak troszczy się o Sophie.
Zwinęłam się na łóżku tuląc do siebie poduszkę. Zamknęłam oczy i czekałam w tej pozycji dopóki nie przyszli zabrać mnie na lunch.
○♥○
Wbijałam widelec w ciasto na moim talerzu. Opierałam głowę na ręce i słuchałam bez zainteresowania rozmów wokół mnie. Cała nasza siódemka siedziała w prywatnym pokoju w restauracji, której nazwy nawet nie pamiętam. Zaśpiewali nam  Sto lat po czym od razu pojawiło się ciasto. Ciasto, na które nie miałam ochoty po tym jak zjadłam burgera.
- Dlaczego nie jesz? - zapytał mnie po cichu Niall.
- Nie jestem już głodna - wymamrotałam - Mój burger był za duży.
- Totalnie cię rozumiem - zaśmiał się i zjadł ostatni kęs swojej porcji. Obserwowałam Sophie gdy mówiła. Automatycznie zauważyłam, że pomiędzy nią a Harrym znów jest napięta atmosfera.
- Anne.
Wzdrygnęłam się gdy usłyszałam jego głos. Nawet nie musiałam spoglądać w górę żeby wiedzieć, że to on.
- Chcę wiedzieć dlaczego nie otworzyłaś mojego prezentu - zapytał powoli mulat. Sztućce brzdęknęły o talerze po czym zapadła nieprzyjemna cisza.
- No nie wiem, spróbuj zgadnąć - rzuciłam oschle skupiając wzrok na widelcu. Usłuszałam dźwięk odsuwanego krzesła i kolejna sztućce uderzające o talerz.
- Chyba nie jesteś ciągle wkurzona za ostatni mały incydent? - zapytał rozbawionym tonem.
- Nie mogę sobie wyobrazić dlaczego miałabym się gniewać co? -powiedziałam sarkastycznie.
- Jeśli Louis miałby jaja... 
- Wtedy zniszczyłby ci tą ładną buźkę do reszty. Ale tego nie zrobił. Bo z jakiś powalonych powodów woli mieć twoje zaufanie niż moje. Zazdroszczę - powiedziałam wkurzona nadal wpatrując się w talerz.
- Poczekaj chwilę...
- Zamknij się Zayn. Odpuść jej - przerwał mu oschle Liam - Chyba już wystarczająco ją zraniłeś. Wszyscy wiemy, że istniałyby inne sposoby na udowodnienie Louisowi po czyjej jest stronie ale ty wybrałeś ten mentalnie najtrudniejszy dla nich obojga. Daruj. Sobie - dodał ostrzegawczo.
Wtedy podniosłam głowę i zauważyłam nieobecność Louisa. Prawie od razu, wierzyłam, że wiem gdzie jest.
- Pójdę po niego...
- Nie, ja pójdę - przerwałam Harremu - Wyciąganie ludzi z łazienek to moja robota - wstałam i odsunęłam krzesło. Bez kolejnego słowa wyszłam z pokoju i skierowałam się do męskiej toalety.
Popchnęłam drzwi i weszłam do środka bez zawahania. Zobaczyłam Louisa pochylającego się nad umywalką. Woda kapała z jego twarzy. Zamarł zszokowany gdy mnie zobaczył ale ja nie zatrzymałam się.
- Co tu....
Moja dłoń zderzyła się z jego policzkiem zanim mogłam się powstrzymać. Złapałam się za szczypiącą po uderzeniu rękę i spojrzałam mu w oczy. Powoli wciągnęłam powietrze.
- Dlaczego?- zapytałam.
- Co dlaczego? - wymamrotał nie robiąc nic z swoim czerwieniejącym po uderzeniu policzkiem.
- Dlaczego sprawiasz, że tak się czuję? - odpowiedziałam.
- Jak...
Przerwałam mu przyciągając go do siebie i namiętnie całując. Był przepełniony złością, pożądaniem i miłością w tym samym momencie. To było destrukcyjne. Złamałam się po paru sekundach.
- Właśnie tak. Jestem na ciebie zła i kocham cię w tym samym czasie. Nie możesz tego robić. Nie masz prawa aby tak się bawić moimi uczuciami - dodałam coraz bardziej się załamując.Wyrzuciłam ręce w powietrze i obróciłam się wokół własnej osi gdy łzy zaczęły płynąc mi po policzkach. Zatrzymałam się twarzą do niego - Mogłeś chociaż w końcu stanąć w swojej obronie! Spróbuj wyrazić swoje zdanie! Daj powód dla swoich zachowań!
- Nie mam dobrego powodu! - odparł - Nic nie może wytłumaczyć tego co zrobiłem. Nic!
- Więc po prostu pozwolisz Zaynowi aby cię zdeptał?! Czemu nie możesz wydorośleć i stanąć w swojej obronie Louisie Tomlinsonie?!
- Bo nie jestem tak silny jak ty - wyszeptał łapiąc mnie za rękę. Moja prawa dłoń nadal bolała po tym jak go uderzyłam - Bo nie jesteś jeszcze bezpieczna. Za żadne skarby nie mogę teraz narażać na szwank twojego bezpieczeństwa - powiedział, delikatnie pocierając kciukiem moją dłoń.
Wyrwałam ręce z jego uścisku. W tym momencie mój świat się zawalił. Poczułam jak cały opór boleśnie opuszcza moje ciało.
- Nie. Proszę Louis. Nie mogę już tego znieść - płakałam ukrywając twarz w dłoniach - Pozwalam ci wygrać. Już nie obchodzi mnie moja wolność. Jestem zmęczona byciem zagubioną. Nie obchodzi mnie, że mnie zgwałciłeś. Nie obchodzi mnie co czuję - zaszlochałam - Ja tylko...potrzebuję, żeby ktoś mnie kochał. Potrzebuję twojej miłości.
- Nie. Nie zasługuję na ciebie. Nie możesz się poddać. Nie teraz.Nie kiedy jesteś już tak blisko swojego celu - powiedział od razu.
- Louis nie mam nawet na co oczekiwać. Nie jestem teraz niczym więcej jak zepsutą zabawką. Jestem jak Sophie.
- Ale Sophie znalazła coś o co walczy. Musisz jej pomóc Anne. Ona cię potrzebuje. A ty potrzebujesz jej. Dziecko potrzebuje was obu - wyszeptał splatając palce z moimi. W jego oczach pojawiły się łzy.
- Nie możesz się teraz poddać. Zawalcz o nich. Proszę. Błagam cię abyś jeszcze trochę dłużej pozostała silna. Nie będę w stanie żyć sam ze sobą jeśli dzisiaj nie opuścisz nas dobrowolnie.
- Jestem już zmęczona ciągłą walką - pokręciłam głową.
- Nie możesz pozwolić nam wygrać. Nie możesz dać Zaynowi tej satysfakcji - nalegał - Proszę - spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Nastąpiła chwila ciszy.
- Dla dziecka. Robię to dla dziecka - wymamrotałam w końcu - Nie dla mnie, nie dla ciebie, nie dla Sophie, ale dla dziecka.
- To jedyna rzecz jaką chciałem usłyszeć - westchnął. Wypuściłam powietrze po czym przytuliłam się to niego zaskakując tym nas oboje.
- Jestem zmęczona Louis. Bardzo, bardzo zmęczona - powiedziałam. On także lekko mnie przytulił.
- Ja też - odpowiedział cicho - Ale to wszystko się dzisiaj skończy okej?
Pokiwałam głową z twarzą nadal wtuloną w zagłębienie jego szyi.
Chwilę później usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Odsunęłam się od Louisa gdy pojawił się Harry.
- Przepraszam, że eee ... przeszkadzam? Ale wychodzimy - powiedział i potarł ręką kark. Pokiwałam głową, otarłam łzy i wyszłam z łazienki nie patrząc się na żadnego z nich.
○♥○

Nigdy nie byłam bardziej zdenerwowana niż w chwili gdy wysiadaliśmy z vana chłopaków przed stadionem w Filadelfii.
 Mój odtwarzacz mp3 i słuchawki znajdowały się w kieszeni spodni tak samo jak pudełko z kolczykami, które dostałam od Harrego. Bransoletka Nialla oplatała mój nadgarstek a naszyjnik od Liama zawieszony był wokół mojej szyi.
- Na czas występu Mark się wami zaopiekuje okej? - zapytał Harry wskazując potężnego mężczyznę wykrzykującego zadania do ekipy.
- Wygląda trochę strasznie ale jest mega miły - dorzucił Niall widząc moje zmarszczone brwi - Pójdzie dla was po wszystko co chcecie.
Pokiwałam powoli głową.
- Czas na sound check! - zawołał ktoś z ekipy.
Louis minął mnie złączył na chwile nasze palce po czym wszedł z resztą chłopaków na scenę. Sophie i ja usiadłyśmy na pierwszych lepszych siedzeniach i patrzyłyśmy jak chłopcy sprawdzają mikrofony i instrumenty.
- Wszystko okej? - zapytała mnie Sophie gdy zaczęli ćwiczyć piosenkę.
- Tak jasne - powiedziałam przełykając ślinę - Trochę się denerwuję. Po prostu chcę, żeby to zadziałało. Pewnie nie będzie już kolejnej takiej szansy - dodałam cicho gdy moje spojrzenie spotkało się na chwilę ze spojrzeniem Louisa.
Sophie złapała mnie za rękę i ścisnęła ją uspokajająco, ale nic nie powiedziała. Pół godziny później sound check się skończył i dostaliśmy ostrzeżenie, że widownia w każdej chwili będzie wpuszczona do budynku.
Liam pokazał nam gdzie mamy być przez cały czas dodając, że bliskość głośników może potem skutkować dzwonieniem w uszach.
- Ale możemy wam załatwić jakieś zatyczki do uszu jeśli chcecie? - zasugerował - Ale zazwyczaj dzwonienie ustaje jak się dobrze wyśpicie. Upewnimy się, że nie będzie zbyt głośno.
- Poradzimy sobie - Sophie pokręciła głową. Harry westchnął i wziął ją za rękę po czym odeszli kawałek dalej aby porozmawiać. Obserwowałam ich z zainteresowaniem widząc jak bardzo zmartwiony jest Harry i jak Sophie stara się kontrolować swoje emocje. Było oczywiste, że powoli zdaje sobie sprawę, że to może być ostatnia noc kiedy z nim rozmawia.
Oderwałam od nich wzrok chcąc zobaczyć co z Louisem ale już był za kulisami.  Zayna także nie było. Posłałam szybkie spojrzenie Niallowi obserwując jak z Liamem patrzą się zadziwieni na stadion. Spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami i uśmiechnął się po czym kiwnął mi raz głową i się odwrócił. Moje spojrzenie znów powędrowało w stronę mojej siostry.
Harry w końcu schylił się i pocałował ją w głowę a Sophie go przytuliła.
- Chłopaki wszyscy musicie iść teraz za kulisy! - powiedział Mark - Zajmę się dziewczynami, nie martw się Harry.
Harry i Sophie odsunęli się o siebie i pocałowali się jeszcze raz  po czym Harry poszedł  za Liamem i Niallem.
- Tędy drogie panie - powiedział Mark gdy chłopcy zniknęli nam z zasięgu wzroku. Zaprowadził nas do miejsca o którym wspominał Liam w momencie gdy tłumy dziewczyn zaczęły wchodzić na stadion. Miejsca szybko się wypełniły i niedługo po tym bolały mnie uszy od gwaru rozmów między fankami wokół nas.
- Może powinnyśmy poprosić o te zatyczki - powiedziałam Sophie.
Pokiwała mi głową ale widać, że myślała o czyn innym.
- O czym myślisz? - zapytałam.
- Tak to się zaczęło. Występ One Direction z biletami VIP. Mam problem z uświadomieniem sobie że tak samo się to skończy - powiedziała patrząc na mnie poważnie - A także fakt, że byłam przy nich przez trzy ważne lata. Więc nie miałam nawet szansy aby ukończyć szkołę, czy zrobić prawko... Nie wiem jak mam zacząć znów żyć jak normalna osoba - powiedziała.
- Poradzimy sobie z tym jak już uciekniemy... - próbowałam ją uspokoić. Ale miała rację, ja także nie miałam pojęcia jak to zrobimy. Szczególnie gdy urodzi dziecko.
Straciłam poczucie czasu i nagle chłopcy weszli na scenę. Zaczęły mnie boleć uszy gdy rozbrzmiały krzyki a oni zaczęli pierwszą piosenkę. Głos Nialla rozbrzmiał na stadionie.



"Counted all my mistakes and there's only one
Standing up on a list of the things I've done
All the rest of my crimes don't come close
To the look on your face when I let you go

So I built you a house from a broken home
Then I wrote you a song with the words you spoke
Yeah, it took me some time but I figured out
How to fix up a heart that I let down."
(tytuł: Where do broken hearts go) (kliknijcie na tytuł jeśli chcecie zobaczyć tłumaczenie)

Zayn i Harry także się włączyli a po nich zaczęli śpiewać Louis i Liam. Zwrotka rozbrzmiewała w głośnikach sprawiając, że krzyki dziewczyn stały się głośniejsze. Patrzyłam jak chodzą po scenie machając do publiczności i uśmiechając się.Piosenka się skończyła.
- Czeeeeść Philly! - krzyknął Niall gdy krzyki trochę osłabły - Jak się bawicie?
Tym razem zatkałam uszy palcami bo krzyk był ogłuszający.
- Wow! - dodał Liam - Niesamowite! Jesteście genialni! Dobrze być tu z powrotem!
Znów wszyscy zaczęli krzyczeć. Harry przeszedł niedaleko nas i posłał całusa w kierunku Sophie po czym poszedł dalej machając i uśmiechając się do fanek. Prawie od razu zaczął kolejną piosenkę.


"I've got fire for a heart
I'm not scared of the dark
You've never seen it look so easy
I got a river for a soul
And baby you're a boat
Baby you're my only reason."


Patrzyłam jak Louis zmierza w naszym kierunku. Nasze spojrzenia się spotkały gdy zaczął swoje solo. Nagle poczułam sie jakby śpiewał tylko dla mnie.


"If I didn't have you there would be nothing left
The shell of a man who could never be his best
If I didn't have you, I'd never see the sun
You taught me how to be someone, yeah."

Jego spojrzenie zatrzymało się na mnie przez kolejną chwilę po czym obrócił się i poszedł w drugą stronę sceny nie patrząc na mnie ponownie. Poczułam uścisk w żołądku. Spojrzałam na Sophie aby sprawdzić czy widziała co się właśnie wydarzyło ale zobaczyłam tylko jak tańczy i śpiewa jakby była kolejną fanką.
Mój umysł był gdzieś indziej przez całą resztę koncertu. Bolała mnie głowa, mózg groził wybuchem.
- Dziękujemy za fantastyczną noc! - powiedział Louis.
- Jesteście najlepszymi fanami na świecie! Wiem, ze mówimy to za każdym razem ale taka jest prawda! - dodał Niall. Krzyki znów przybrały na sile.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że koncert zbliża się do końca.
- To była wspaniała noc! Zakończmy ją z Steal my girl!
Tym razem Zayn zaczął śpiewać.


"She's been my queen since we were sixteen
We want the same things, we dream the same dreams, alright, alright
I got it all cause she is the one
Her mom calls me love, her dad calls me son, alright, alright
I know, I know, I know for sure"

"Everybody wanna steal my girl
Everybody wanna take her heart away
Couple billion in the whole wide world
Find another one cause she belongs to me."

Dotknęłam ramienia Sophie, ostrzegając ją wzrokiem że już prawie czas biec. Zdeterminowana pokiwała głową ale nadal śpiewała z chłopcami, tańcząc i wyrzucając ramiona w powietrze. Fajerwerki zaczęły wystrzeliwać w powietrze sprawiając, że dziewczyny zaczęły krzyczeć głośniej. Mark złapał moje ramię a ja złapałam Sophie.
- Chodźcie - pospieszał nas gdy wszyscy patrzyli w górę a chłopcy znikali ze sceny. Ochroniarz zaprowadził nas w odległy koniec sceny. Wyciągnął swój zestaw kluczy i otworzył drzwi.
Za nimi rozciągał się przyćmiony korytarz. Kilka świateł wisiało rozstawionych daleko od siebie co jakiś czas mrugając. Podłoga to czysty beton a powietrze jest wilgotne ze względu na przeciekające gdzieniegdzie rury.Widocznie ta część jest zarezerwowana dla elektryków, hydraulików i innych pracowników.
- Na końcu tego przejścia skręćcie w prawo, a później w lewo w drugi korytarz. Znajdują się tam duże czarne drzwi. Prowadzą na zewnątrz. Proszę - ochroniarz wyciągnął dwie koperty - Louis chciał ci to dać - podał większą z nich Sophie - i to - dodał podając mi drugą - Prosił także żebyście nie otwierały ich dopóki nie będziecie bezpieczne w taksówce - dodał - Teraz szybko albo ktoś was zobaczy - dokończył pospieszając nas. Zamknął za nami drzwi. Dziwnie się wtedy poczułam.
-Teraz co? - zapytała Sophie patrząc na mnie.
-Teraz biegniemy.
- Chodźmy - westchnęła. Zaczęłyśmy biec wąskim korytarzem. Dźwięk naszych kroków odbijał się od ścian.
Na końcu korytarza skręciłyśmy w prawo tak jak nam powiedziano. Tutaj już więcej świateł oświetlało naszą drogę. Moje uszy nadal dzwoniły po koncercie.
- Hej! Ty! Nie może cię tu być! - zawołał ktoś za nami. Obróciłam się. Patrzył na mnie wyraźnie wkurzony ochroniarz - Będziesz miała kłopoty jeśli cię dopadnę!
- Uciekaj Soph! Zaraz cię dogonię okej?! - powiedziałam jej gdy dobiegła do czarnych drzwi - On cię nie widział!
- Ale..
- Idź!
Pokiwała głową i otworzyła drzwi wpuszczając do środka powiew świeżego powietrza. Obróciłam się twarzą do ochroniarza.Złapał mnie mocno za ramię odciągając mnie od drzwi i ciągnąc skąd przyszłam.
- Zgaduję, że to tu jesteś tym śmieszkiem co? Tą która wszczęła alarm? - rzucił wkurzony.
Zmieszana zmarszczyłam brwi.
- Jaki alarm? Nie wiem o czym mówisz. Po prostu szukałam łazienki...
- Nie udawaj głupiej panienko! Będziesz miała kłopoty! Tylko upoważnione osoby mają tu wstęp! A ty wszczęłaś alarm i próbowałaś uciec!
Usłyszałam czyjeś kroki zanim ujrzałam właściciela. Podniosłam głowę i ujrzałam Louisa biegnącego w moim kierunku.
- Steeve w porządku! Puść ją! Znaleźli sprawcę! Jest na górze!  - powiedział - Wyprowadzę ją stąd! - mówił z zadyszką. Zobaczyłam krople potu na jego czole - Mark przez przypadek ją tu wpuścił. Moja wina. Wyprowadzę ją - powtórzył podchodząc do nas. Widać, że naprawdę się tu spieszył. Steeve posłał mi groźne spojrzenie po czym mnie puścił.
- Przepraszam za nieporozumienie - wymamrotał posyłając mi kolejne ostre spojrzenie po czym potruchtał w drugą stronę.
- Chodź Anne - powiedział chłopak gdy ochroniarz zniknął z pola widzenia - Musisz stąd wyjść. Reszta zaraz nas znajdzie - rzucił prowadząc mnie do wyjścia - Będą wiedzieć, że uruchomiłem alarm od razu - powiedział pospiesznie po czym złapał mnie za rękę i przyspieszył - Dzięki Bogu za szybką reakcję Nialla.
Podążyłam za nim do drzwi.
- Gdzie Soph? - zapytał mnie zdając sobie sprawę z jej nieobecności. Jego klata nadal szybko podnosiła się i opadała gdy oddychał.
- Już wyszła - powiedziałam drżącym głosem. Spojrzałam w jego niebieskie oczy - Lou dziękuję za wszystko.
- Nie dziękuj mi. Jeszcze nie. Jeszcze nie jesteś bezpieczna - pokręcił głową. Popchnął drzwi aby je otworzyć ale ja z powrotem je zamknęłam.
- Wiem, ale tak wiele zrobiłeś. Nraziłeś całą swoją karierę dla nas. Jak będę w stanie odpowiednio ci podziękować? - rzuciłam czując nagły przypływ miłości do niego. 
- Zgłoś nas władzom gdy tylko będziesz wolna okej? - poprosił łapiąc mnie za ramiona - Zrobię to sam jeśli ty tego nie zrobisz ale masz wszystkie potrzebne dowody...
- Nie, nie mogę...
- Możesz i musisz to zrobić. Nasza piątka musi się zastanowić nas swoimi czynami. Musisz powiedzieć o tym światu.
Moje usta same się otworzyły a moje uczucia dały o sobie znać.
- Nie, wybaczam ci, zmieniłeś się - złapał mnie za rękę gdy moje oczy zaczęły wypełniać się łzami.
- Nie Anne - pokręcił głową - Masz iść  powiedzieć o tym światu. Ciebie też dopadł syndrom sztockholmski. Nie jestem dobrym facetem. Zrobiłem wiele złych rzeczy -musisz o tym pamiętać - powiedział trzymając moją twarz w swoich dłoniach - To będzie ostatnia rzecz jaką od ciebie wezmę okej? - powiedział po czym nagle mnie pocałował - Kocham cię - powiedział patrząc mi w oczy - A teraz idź! Taksówka powinna czekać na was na zewnątrz! - pospieszył mnie otwierając drzwi i lekko popychając mnie na świeże powietrze. 
Moje serce biło szybko gdy biegłam przez noc. Otarłam oczy z łez gdy adrenalina we mnie uderzyła.
- Prawie ci się udało Anne - powiedziałam do siebie - Prawie jesteś wolna - przekonywałam siebie używając całej siły woli aby nie odwrócić się i nie zostać z Louisem.
- Anne?! - głos Sophie zawołał w ciemności. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jak przestraszona czeka na mnie na światłach. Podbiegłam do niej w momencie gdy taksówka zatrzymała się na ulicy. Kierowca opuścił szybę.
- Taksówka na lotnisko dla bliźniaczek Miller? - pochylił się i zapytał przez okno.
Pokiwałam szybko głową i usiadłyśmy z Sophie na tylnych siedzeniach. Gdy już siedziałyśmy z zapiętymi pasami zdałam sobie sprawę z tego, że Sophie płacze.
- Wiesz, że tak będzie lepiej prawda? - wymamrotałam do niej na co pokiwała głową.
- Ale z jakiegoś powodu to nadal boli. "Troszczyli" się o mnie przez długi czas... Nie chcę skończyć samotnie.
- Teraz my będziemy się o siebie wzajemnie troszczyły okej? Od teraz będzie tak: bliźniaczki Miller kontra cały świat - powiedziałam obejmując ją ramieniem - Tylko my i twoje dziecko - Soph pociągnęła nosem i kiwnęła głową. Nastąpiła krótka chwila ciszy.
- Myślisz, że możemy otworzyć koperty? - zapytała. Rozejrzałam się. Stadion już znikł nam z pola widzenia.
- Tak. Ty pierwsza?
Zgodziła się i otworzyła kopertę. Zajrzała do niej.
- O mój boże, Anne - wyszeptała wyciągając z niej dwa paszporty, garść pieniędzy i kartkę.
- Co jest tam napisane? - zapytałam patrząc zdumiona na paszporty. Jakim cudem udało mu się zabrać nasze paszporty Harremu?

"To twoja szansa aby zacząć od nowa Spoph. Możesz lecieć w każde miejsce na ziemi. Jest tu 10 tysięcy funtów i zasługujesz na nie wszystkie ponieważ przegrałem zakład dotyczący tego, że Anne ma kompleks tatusia. Jestem pewien, że jednak go nie ma. Dorzuciłem jeszcze 100 tysiaków żeby wasza trójka mogła pozwolić sobie na dom i jedzenie przez jakiś czas. Możecie także sprzedać prezenty od Nialla: sam chciał, żebyście ich w ten sposób użyły. Trzymajcie się. Buziaki, Louis."

- Oszalał - powiedziałam delikatnie, patrząc na pieniądze.
- Oszalał z miłości do ciebie - rzuciła Sophie także zaskoczona ilością pieniędzy - Co jest w twojej kopercie? Powiedział, że to będzie coś co ceni najbardziej.
Zmarszczyłam brwi wyciągając swoją kopertę. ostrożnie ją otworzyłam i zdumiałam się widząc w środku małe lusterko. Spojrzałam na swoje odbicie.
- C-co? - zająknęłam się zszokowana.
- Coś jest napisane z tyłu - zauważyła Sophie.
Odwróciłam lusterko i przeczytałam jego niechlujne pismo: Bądź silna skarbie. Proszę. Xxx 
- To ja jestem tym co najbardziej sobie ceni - wymamrotałam z niedowierzaniem patrząc na Sophie. Kilka minut później taksówka się zatrzymała.
- Przyjechaliśmy - powiedział kierowca wyłączając silnik.
- Ile płacimy? - zapytałam.
- Rachunek już został uregulowany - powiedział.
- Dziękujemy -  powiedziała Sophie. Nadal zaskoczona wysiadłam z taksówki razem z Sophie. Podeszłyśmy do kasy na lotnisku.
- Tak? W czym mogę wam pomóc? - zapytała nas pracownica mało nami zainteresowana.
- Poprosimy dwa bilety - powiedziałam - Proszę - dodałam wsuwając przez otwór nasze paszporty. To przykuło jej uwagę.
- Dokąd? - zmarszczyła brwi, patrząc na nas i nasz brak bagażu.
Obróciłam się do siostry.
- Dokąd siostrzyczko?
- Lećmy do domu.
____________________________________________________________________________
I za nami ostatni rozdział :D Zostały tylko epilogi i mały dodatek.
Są trzy epilogi - jeden z perspektywy Anne i dwa z Sophie z czego jeden z nią i Niallem a drugi z nią i Harrym dlatego wstawię je wszystkie w następną niedzielę :D

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał :D Sama jeszcze nie czytałam epilogów więc nie mogę wam nic zdradzić na ich temat xD

Udanego rozpoczęcia roku ♥

xx Annie

środa, 12 sierpnia 2015

3.34. Mdłości

Perspektywa Sophie

Skrzywiłam się i pomasowałam się po brzuchu. Źle się czułam po locie samolotem.
- Harry, chyba zaraz zwymiotuję - wymamrotałam patrząc ze zmartwieniem na zielonookiego. Chłopak zmarszczył brwi i rozejrzał się dookoła. Otaczał nas tłum ludzi, którzy lecieli z nami.
- Zgaduję, że nie chcesz zwracać na oczach wszystkich, co? - zapytał, próbując dodać do sytuacji trochę humoru, ale bez powodzenia. Pokręciłam głową.
- Mogę iść do łazienki? - poprosiłam nadal trzymając się za brzuch.
- Jeśli pójdziesz, nie będę mógł iść z tobą - sprzeciwił się.
- To stań przed drzwiami... proszę Harry - powiedziałam wiedząc, że dłużej już nie wytrzymam. Harry pokiwał głową i złapał mnie za rękę zauważając, że muszę się pospieszyć.
- Zaraz wrócimy - powiedział reszcie po czym szybko zaprowadził mnie do najbliższej damskiej toalety. Puścił moją rękę gdy byliśmy pod drzwiami. Szybko wbiegłam do środka i znalazłam pierwszą wolną kabinę. Opadłam na kolana i złapałam się krawędzi toalety czując jak mi się wszystko cofa. Schyliłam się i opróżniłam żołądek. Nie mogłam powstrzymać łez spływających mi po twarzy.
Nagle ktoś odgarnął mi włosy z twarzy i przytrzymał je dla mnie. Cholera. Co Harry tu robi?!
- Harry idź... - kolejna fala mdłości nie pozwoliła mi dokończyć.
- Błąd. Nie jestem twoim czarującym księciem. Ale jesteś blisko - usłyszałam głos Anne. Zdziwiłam się na jej widok. Po tym jak nie powiedziałam jej o sekretnej rozmowie z naszym ojcem, ojcem któremu ufała i myślała, że ją stąd wydostanie gdy tylko będzie mógł, nie sądziłam, że będzie chciała jeszcze na  mnie patrzeć. I nie winiłam jej za to. Lepiej byś samemu niż z ludźmi, którzy nie zawahają się wbić ci noża w plecy gdy tylko będą mieli na to ochotę. Zwymiotowałam po raz kolejny po czym zaczęłam płakać zwinięta w kulkę na ohydnej podłodze publicznej łazienki. Anne od razu mnie podniosła i wyciągnęła z kabiny spuszczając stopą wodę.
- Przestań Soph, ogarnij się. Płaczesz bo wymiotowałaś? - zapytała zmartwiona, patrząc mi w oczy. Pokiwałam głową i wytarłam oczy ręką.
- Nic mi nie jest - wymamrotałam - Tak po prostu mam gdy wymiotuję. Nie mogę powstrzymać płaczu - dodałam i zaśmiałam się żałośnie - Jestem w rozsypce - pokręciłam głową patrząc na swoje odbicie w lustrze. Inne kobiety myjące ręce posyłały mi dziwne spojrzenia ale ignorowałam je.
- Jak się teraz czujesz? - zapytała Anne nie zwracając uwagi na moje słowa.
- Jest okej - powiedziałam nie czując już mdłości, które męczyły mnie chwilę temu.
- Naprawdę? - moja siostra zmarszczyła brwi posyłając mi szybkie, wątpliwe spojrzenie.
- Tak, czuję się dużo lepiej - powiedziałam także zdziwiona.
- Proszę - wyciągnęła z kieszeni paczkę gum i podała mi jedną. Wypłukałam usta wodą i wzięłam gumę. Smak mięty wypełnił moje usta.
Czułam jak Anne przewierca mnie wzrokiem gdy się do niej obróciłam.
- Nie masz choroby lokomocyjnej co? Robi ci się zazwyczaj niedobrze po podróży autem czy samolotem? - zapytała jeszcze bardziej marszcząc brwi.
- Nie... Pierwszy raz tak mam - przyznałam. Nastąpiła długa cisza.
- Sophie, naprawdę nie chcę się tu teraz mieszać w twoje sprawy, ale byłaś ostrożna z chłopakami? - zapytała zmartwiona. Tym razem to ja zmarszczyłam brwi.
- Ostrożna...
- Chodzi mi o kondomy Sophie - powiedziała lekko przygnębiona.
Poczułam się jakby uderzył we mnie pociąg. Zachwiałam się. Anne szybko mnie złapała ale czułam, że mam zamglony umysł. Spojrzałam na swój brzuch a potem na twarz siostry.
- Myślisz...
- To tylko taka teoria Soph - szybko mnie pocieszyła - Pewnie się mylę prawda? Ale to..
- Możliwe - dokończyłam. Coś w końcu zaświtało mi w głowie. Uprawiałam seks bez zabezpieczeń i z Harrym i z Niallem. O Boże. - Cholera! Cholera, cholera, cholera....
- Hej, nie ma sensu teraz panikować - Anne szybko mi przerwała - Nie jesteśmy jeszcze pewne. Jak powiedziałam, pewnie się mylę. Może po prostu coś cię złapało albo po prostu źle się poczułam, ale nie możemy być pewne, że jesteś w ciąży.
Łazienka była już prawie pusta, większość wyszła po tym jak wymiotowałam.
- Jedyny sposób aby to potwierdzić to kupić test ciążowy. Ale nie możemy tego zrobić bo chłopcy zbyt nas obserwują - dodała - Chyba, że chcesz poprosić któregoś aby go kupił...
- W życiu. Nie ma mowy. Nie ma co ich tym martwić skoro to tylko podejrzenie.
- Więc co? Będziesz czekać i trzymać kciuki żeby nic się nie stało? Mając nadzieję, że nie urośnie ci ogromny brzuch? Sophie...
- Nie mam innego rozwiązania! - powiedziałam zmartwiona. Anne patrzyła na mnie przygryzając nerwowo wargę.
- A ja mam - westchnęła - Poproś o to Louisa. Pójdzie ci po niego.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Chcesz żebym spytała Louisa?
- On jako jedyny by właściwie zareagował na tą prośbę. Poza tym musi z kimś porozmawiać. Wie, że nikt z zespołu nie podziela jego zdania więc ich rozmowy są napięte - zauważyłam, że stara się utrzymać opanowany głos - Stracił tą braterską więź, która go ożywiała. A ja, cóż j-ja nie potrafię się zmusić do rozmowy z nim - poczułam ukłucie w sercu gdy patrzyłam jak moja siostra się załamuje naprzeciwko mnie - Nie mogę już nawet na niego patrzeć Soph. Gdy na niego patrzę widzę gwałciciela i czuję do niego wstręt. Nadal mogę poczuć jego ręcę na moim ciele i na samą myśl mnie mdli - pociągnęła nosem a po jej policzkach zaczęły spływać łzy - Mdli mnie, bo poprzedniej nocy wydawało mi się, że jego ręce nie są w stanie mnie skrzywdzić - płakała trzęsąc się.
Patrzyłam bezsilnie na konsekwencje rozkazów Zayna. Wiedząc, że nic co bym powiedziała nie wymaże z jej pamięci jeszcze żywych obrazów, które na pewno nawiedzały jej myśli, podeszłam do niej i mocno  ją przytuliłam. Włożyłam w to całą miłość jaką posiadałam. Anne także mnie przytuliła chowając twarz  w zagłębieniu mojej szyi. Zaczęłam ponownie płakać wczuwając się w jej sytuację.
 - Wiem, że Zayn chciał abyś czuła się samotna ale nie jest z tobą okej?
- Tata mnie zostawił. Ty mnie zostawiłaś. Louis zrobił coś jeszcze gorszego... - jej załzawione oczy spojrzały w moje - Jestem sama.
- Przykro mi za twojego ojca - wymamrotałam smutno - Jeśli przyszedłby po ciebie do Ellen to pozwoliłabym ci z nim odejść. Ale to dupek, Anne. Nie zasługuje na to abyś go cały czas broniła. A ty nie zasługujesz aby nadal wierzyć w kogoś kto najwyraźniej ma inne niż ty priorytety - dodałam ściskając ją. Po chwili odsunęłyśmy się od siebie i zaczęłyśmy ocierać rękoma łzy - On teraz jesteś moim priorytetem rozumiesz? Pomogę ci stąd uciec - postanowiłam - Zawsze byłaś po mojej stronie. Teraz moja kolej aby być po twojej, okej?
- Sophie - Anne przerwała w połowie zdania kierując spojrzenie za mnie. Obróciłam się i zobaczyłam, że Harry zajrzał do łazienki. Nasze spojrzenia od razu się spotkały.
- Kończycie już? Paul jest strasznie wkurzony: Samochody czekają na nas od dwudziestu minut i zebrał się wokół nich niezły tłum.
Posłałam Anne szybkie spojrzenie.
- Już wychodzimy - powiedziała. Nie było po niej widać, że płakała - Sekunda - dodała.
- Wszystko w porządku? - zapytał Harry obejmując mnie jedną ręką wokół ramion gdy wychodziliśmy z łazienki a drugą dotknął mojego brzucha. Wzdrygnęłam się. Odruchowo odepchnęłam jego rękę. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Słyszał nas? Wie, że mogę być w ciąży?!
- Sophie? - chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na mnie zmartwiony. Nie wie.
- Nie wiem dlaczego ale trochę mnie boli - skłamałam zdając sobie sprawę, że panikowałam bez powodu - Ale już jest o wiele lepiej.
- Jedźmy do hotelu i poszukajmy jakiś środków przeciwbólowych - westchnął i pocałował mnie w czoło.
○♥○

Było już po 23 gdy w końcu wszyscy znaleźliśmy się z bagażami w kolejnym hotelowym apartamencie. Przez niewygodne okoliczności Louis skończył śpiąc na kanapie w salonie, Liam spał w śpiworze przy łóżku Anne, Niall i Zayn byli sami, a ja z Harrym dzieliliśmy łóżko.
Tego popołudnia Harry udowodnił jak opiekuńczym partnerem potrafi być. Zrobił mi herbatę, przyniósł leki przeciwbólowe, nawet zaproponował żebyśmy poprzytulali się przed telewizorem. Zachowywaliśmy się tak jak to ustaliliśmy, jakby przed paroma dniami nic się nie wydarzyło. Unikaliśmy wspominania o tym jak się upił i chcieliśmy to zaliczyć już do przeszłości. Ja także nie opowiedziałam mu szczegółowo o moim dniu z Niallem wiedząc, że by się wkurzył bardziej niż kiedykolwiek.
Kiedy Harry w końcu zasnął, wyślizgnęłam się z łóżka. Chciałam pogadać z Louisem. Musiałam z nim pogadać. Nie ma mowy żebym mogła spać spokojnie jeśli nie jestem na 100% pewna, że nie jestem w ciąży.
- Lou - wymamrotałam potrząsając go za ramię gdy chłopak cicho chrapał na kanapie - Lou obudź się - potrząsnęłam nim trochę mocniej. Powoli wracał z krainy snów. Zamrugał oczami parę razy.
- Soph? - powiedział zachrypniętym od snu głosem - Czemu nie śpisz? -ostrożnie usiadł i potarł oczy zanim spojrzał na mnie.
- C-cóz...j-ja... - moja prośba nie chciała mi przejść przez gardło. Nie byłam już taka pewna czy powinnam go prosić o kupienie testu ciążowego. Co jeśli źle zareaguje?
- Wszystko okej? - zapytał.
- Tak - pokiwałam głową bawiąc się palcami - Chciałam cię prosić o przysługę.
- Chciałaś jakbyś już miała nie pytać albo chcesz jakbyś nadal miała o nią prosić? - zapytał podkreślając wszystkie "chciałaś".
- Chcę.
- Okej... o co chodzi? - zapytał marszcząc brwi.
- M-muszę się dowiedzieć jak bardzo spieprzyłam Lou - zaczęłam, niezręcznie rozglądając się dookoła.
- Z czym?
Nerwowo przygryzłam wargę. Co jeśli powie o tym innym chłopakom? Co oni wtedy powiedzą?
- Soph - powiedział łapiąc mnie za rękę - Nie potrafię oceniać innych po tym co zrobiłem Anne...Więc proszę, jeśli mogę coś zrobić aby polepszyć twoje życie to mi powiedz - zapytał. Wzięłam głęboki oddech.
- Potrzebuję testu ciążowego - wyszeptałam zamykając oczy.
- Co?
Zaczęłam płakać. Nie mogłam nic na to poradzić.
- Wiem, że to źle brzmi...
- Ćśśśś skarbie - powiedział przytulając mnie - Nie, nie, nie to wcale nie brzmi źle - dodał - Już myślałem, że chcesz mnie poprosić ukryć martwe ciało czy coś - pocieszył mnie chichocząc. Pociągnęłam nosem i także go przytuliłam - Ale dlaczego płaczesz?
- Nie wiem, bo jestem przestraszona i zawstydzona, że muszę cię o to pytać...
- Nie powinnaś się bać ani wstydzić; to nie tylko twoja wina. Harry nigdy nie był wystarczająco ostrożny - powiedział spokojnie, pocierając swój kark - Pójdę ci po niego, okej? - postanowił odsuwając się ode mnie - Pójdę po niego teraz dzięki czemu będziesz mogła dzisiaj spokojnie spać wiedząc, że niepotrzebnie się martwiłaś. Wszystko będzie dobrze.
Patrzyłam jak zakłada buty i bierze kluczyki z półki.
- Wrócę za 15 minut okej? Zostań tutaj - powiedział posyłając mi uśmiech po czym wyszedł.
- Mówiłam, że ci pomoże - westchnęła Anne wyłaniając się z cienia w swojej pidżamie.
- Skąd wiedziałaś?
- Dzisiaj w samolocie mi to podrzucił - dodała podając mi złożoną kartkę. Usiadła na sofie naprzeciwko mnie, a ja rozłożyłam kartkę.

Najdroższa Anne,
To już jakaś setna kopia tego listu, który próbowałem napisać przez ostatnie kilka dni i mam nadzieję, że tym razem zabrzmi to odpowiednio.
Wiem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Huh, to cud, że czytasz te słowa zamiast gnieść tą kartkę i spalić ją. Nie winiłbym cię gdybyś tak postąpiła. Ale jeśli mam szczęście i naprawdę masz siłę woli aby przeczytać ten list do końca to przysięgam, że wykonam każdą twoją prośbę do dnia w którym umrę. Nie ważne jak będzie brzmiała, ani kiedy mnie o to poprosisz. Nie mówię, że zabiłbym dla ciebie, bo wtedy byłbym jeszcze bardziej psychiczny niż jestem teraz, ale spróbuję przesunąć góry jeśli będziesz tego chciała. Opuszczę zespół. Nie będę ci się pokazywał na oczy. Zrobię wszystko. Dla ciebie i twojej siostry. To jedyne co mogę zrobić po narażeniu was na psychiczne i fizyczne rany, które zadaliśmy wam obydwu. 
Skoro już to powiedziałem to chciałem ci jeszcze napisać jak będzie wyglądać jutro; twoje urodziny, a przede wszystkim twoja ucieczka. Powiedziałbym ci twarzą w twarz ale każdy wie, że nie chcesz mnie wysłuchać.I znów cię o to nie winię.Więc plan wygląda tak: Nie mam pojęcia co ma się jutro zdarzyć na urodziny twoje i Soph, ale COŚ ma się wydarzyć.Wczoraj usłyszałem urywek od Harrego. Ale jutro wieczorem oby dwie będziecie na naszym show. Macie bilety w pierwszym rzędzie zgodnie z poleceniem Harrego. Jedyne na co musisz uważać to sygnał: fajerwerki na koniec koncertu. Kiedy się zaczną - chcę żebyś była przygotowana. Poprosiłem jednego z ochroniarzy aby zabrał cię do specjalnego miejsca obok sceny i blisko wyjścia. On da ci kopertę. Nie otwieraj jej dopóki nie opuścisz stadionu. Niall i ja rozproszymy resztę kiedy będziesz biegła.
Na koniec chcę tylko żebyś wiedziała, że nienawidzę siebie za zadanie ci takich ran. Ale proszę wiedz, że to był ostatni raz kiedy dotknąłem cię czy spojrzałem na ciebie bez twojej zgody. Zasługujesz na kogoś kto bardziej będzie troszczył się o ciebie niż o siebie, a ja wiele razy udowodniłem, że nie jestem taką osobą. Że nie mogę nią być przez resztę chłopaków.
Naprawdę mi przykro,
Louis

PS: Rzecz, którą najbardziej sobie cenię jest w kopercie, którą dostaniesz od ochroniarza. Proszę zajmij się nią dobrze, bo ja nie umiem tego zrobić.

Podniosłam wzrok znad kartki i przeniosłam go na siostrę.
- Pomaga ci uciec? - wymamrotałam, przetwarzając to sobie w myślach.
- W L.A obiecał, że mi pomoże - powiedziała Anne gdy oddawałam jej list. Wsunęła go do tylnej kieszeni - Chcesz żebym z tobą została dopóki nie upewnimy się, że moja teoria była fałszywa?
- Poproszę - powiedziałam.
Czekałyśmy na powrót Louisa w ciszy.
- Jak myślisz, co jest w tej kopercie którą ci da? - zapytałam po paru minutach.
- Nie wiem. Pewnie pieniądze - wzruszyła ramionami, ale wiedziałam że w to nie wierzy. Wie, że Louis nie ceni sobie najbardziej pieniędzy.
Louis wrócił jakąś minutę później niosąc w ręce małe pudełeczko, które mnie martwiło.
- Proszę - powiedział podając mi je. Unikał przy tym patrzenia w stronę Anne.
- Dziękuję - wyszeptałam i wzięłam je. Trzęsły mi się ręce - Nie powiesz nic reszcie?
- Jeśli nie chcesz, żebym im to mówił to się nie odezwę - chłopak zgodził się bez problemu.
Poszłam do łazienki. Anne była tuż za mną. Przeczytałam instrukcję: Próbka moczu. Poczekać 5 minut. Dwie kreski - jestem w ciąży, jedna - nie jestem. Wystarczająco proste.
Pięć minut później nerwowo chodziłam po łazience czekając na wyniki. Anne była obok mnie, próbując uspokoić moje nerwy. Wiedziałam, że Louis jest po drugiej stronie drzwi czekając aż obydwie wrócimy do swoich pokoi, aby mógł się z powrotem położyć spać. Zaciskałam i rozluźniałam pięści modląc się aby teoria Anne się nie sprawdziła. Żeby moje mdłości z wcześniaj nie okazały się niczym poważniejszym.
Minęło pięć minut.
- Ty to sprawdź - powiedziałam szybko Anne - Nie mogę tego zrobić.
Pokiwała głową.
- Soph, nieważne jaki będzie wynik, wszystko będzie okej - pocieszyła mnie sięgając po test - Obiecaj mi, że się nie załamiesz, jeśli okaże się pozytywny - poprosiła.
- Nie załamię się - powiedziałam.
- Wiem, ale obiecaj mi. Proszę.
- Obiecuję - odparłam.
Anne spojrzała na test i przygryzła wargę.
- Jesteś w ciąży - wymamrotała patrząc mi w oczy.
- Nie. Nie może tak być - pokręciłam głową - Kłamiesz - ręce mi się trzęsły, gdy brałam od niej test. Dwie kreski były wyraźnie widoczne - O mój Boże - W ciąży. Moje serce biło jak szalone. Spojrzałam w dół na swój brzuch. Teraz jest we mnie życie. I na mnie spoczywa odpowiedzialność za nie. To życie jest w moich rękach. Intensywność tej wiadomości powaliła mnie z nóg.Upadłam na podłogę i przyciągnęłam kolana do siebie. Zaczęłam płakać.
- Soph będzie dobrze - Anne próbowała mnie uspokoić, ale z moich ust wydobywała się czkawka.
- Jestem w ciąży Anne. Nic nie będzie dobrze - pociągnęłam nosem - Wiesz dlaczego? Bo we mnie jest dziecko a ja nie wiem kto jest ojcem! To może być i Niall i Harry!
- Ćśśś - powiedziała delikatnie siadając obok mnie. Zaczęłam sobie wyobrażać życie z dzieckiem. Moim dzieckiem. Moje serce przyspieszyło.
- Nie tylko o to chodzi, nie mogę wychowywać go albo jej - zdałam sobie sprawę kładąc rękę na brzuchu - Nie mogę wychowywać tego dziecka. Nie kiedy jestem przy chłopakach - zaczęłam płakać - Wyobrażasz sobie wychowywanie dziecka w naszej pojebanej sytuacji?! O Boże - złapałam się za głowę - Muszę uciec jutro z tobą. Muszę. Dla dobra dziecka.
- I dla twojego - westchnął Louis wchodząc do łazienki - Przepraszam, ale usłyszałem wszystko - dodał patrząc na mnie - Sophie musisz się znaleźć z dala od nas - powiedział kucając przy mnie i Anne.
- Możesz to zrobić? Możesz jej też zapewnić ucieczkę? - moja bliźniaczka zapytała Louisa. Odezwała się do niego po raz pierwszy od czterech dni.
- Zobaczę co da się zrobić okej? To komplikuję sprawę ale może uda mi się coś załatwić z pomocą Nialla - pokiwał głową patrząc przelotnie na Anne po czym znów spojrzał na mnie.
- I nie powiesz nikomu o mojej ciąży? Nigdy? - zapytałam wciąż trzęsącym od płaczu głosem.
- Nie powiem dopóki mnie o to nie poprosisz - powiedział.
Pokiwałam głową i złapałam się za brzuch patrząc na niego. Ogarnęła mnie miłość do tego nienarodzonego dziecka i mimowolnie zaczęłam gładzić się po brzuchu.
- Nie martw się maluchu. Upewnię się, że jesteś bezpieczny - wymamrotałam
___________________________________________________________________________
Tego się nie spodziewałam o.0

Przepraszam, że tak długo czekaliście :D
Mam nadzieję, że wakacje dobrze wam mijają i wypoczywacie przed szkołą ^.^
Tutaj macie mojego wattpada https://www.wattpad.com/user/Annie374 jeśli zacznę pisać coś nowego to na pewno będę to tam publikować :D

Tak więc do następnego,
xx Annie