- Zamknij się do cholery, bo włożę ci do ust coś na tyle dużego, abyś poczuła to w przełyku - warknął, zaciskając szczękę. Zaśmiałam się.
- Sorka ale mama uczyła mnie aby nie wkładać do buzi małych rzeczy - odcięłam się.
- Taa, ta sama która cię sprzedała - odparł sucho Louis. Te słowa uciszyły mnie do końca drogi.
- Słuchaj... Przepraszam - powiedział chłopak po kilku minutach jazdy - Jestem teraz po prostu bardzo zrzędliwy i zdenerwowany tym, co się może niedługo wydarzyć. Coś jest nie tak...
- Spoko, jest dobrze - odpowiedziałam miło - Zasłużyłam na to. To było chamskie z mojej strony zważywszy na fakt, że widziałam was nago. I wiem, że to co powiedziałam o twoim....emmmm... rozmiarze, nie jest do końca prawdą - ostrożnie kontynuowałam, a moje policzki oblały się czerwienią. Jego twarz lekko się rozjaśniła po moim "komplemencie".
- Tak myślisz? Więc według ciebie jestem naprawdę duży czy...
- Nie bądź zbyt pewny siebie Tomlinson - warknęłam, czerwieniąc się jeszcze bardziej - Nie to żebym miała jakieś duże doświadczenie z rozmiarami kutasów. Chyba pamiętasz, że odebraliście mi dziewictwo - odpowiedziałam z całą obojętnością na jaką się zdobyłam. On tylko zachichotał i westchnął kręcąc głową.
- Możesz przestać z tym "nie obchodzi mnie to". Przecież wszyscy wiemy, że zryliśmy ci psychikę gdy odebraliśmy ci te sweet rzeczy - powiedział Louis, parkując samochód przed lodziarnią, w której miałam się spotkać z Alaną. Dwa inne auta zatrzymały się obok i wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę, gdy chłopcy wyłączyli silniki.
- Słuchajcie, nie wiem jak to sobie zaplanowaliście, ale chcę być z Alaną sama - powiedziałam, podkreślając ostatnie słowo.
- Nie martw się kotku, idź pierwsza, my dołączymy za chwilę - powiedział zadowolony z siebie Harry.
- Oj no weź! SAMA! - zaczęłam na niego naciskać, wydymając wargi. I już mieli odpuścić, gdy Daddy Direction sprowadził ich na ziemię.
- Przestań jęczeć i zrób tak jak mówimy! - warknął niespodziewanie - Przysięgam że jesteś w tym momencie najszczęśliwszą, żywą "porwaną" osobą! Nie wierzę, że nawet to dla ciebie robimy! I to po tym, jak prawie wsypałaś nas na wczorajszej kolacji (tej z mamami :D).
- Dobra, dobra! Nie gorączkuj się tak - powiedziałam, cofając się trochę - Ale nie jestem najszczęśliwszą "zakładniczką" bop utknęłam z wami, dupki... - ostatnie słowo wymamrotałam i odwróciłam się w stronę wejścia.
- Co to miało być? - zapytał Harry ostrym tonem.
- Wielkie dzięki chłopcy za to że pozwoliliście mi to zrobić! Tak baaaaaaaaardzo was kocham! - odparłam sarkastycznie, odrażająco słodkim tonem.
- Wystarczy! Pakujesz ten tyłek do środka albo możesz zapomnieć o spotkaniu! - uciszył nas Zayn.
- I coś jeszcze? - zapytałam, ignorując jego słowa.
- Soph - upomniał mnie seksowny głos Irlandczyka. Zaraz, zaraz. Seksowny? On cię wczoraj ukarał! Ale był słodki i kochany i czułam..... Ok, zamknij się mózgu.
- Jeszcze, twój tyłek nigdzie nie pójdzie; coś może go nieźle obić - Zayn zniżył głos, był wkurzony na maksa a w jego oczach czaiło się pożądanie. Już miałam bezczelnie odpowiedzieć, ale Louis mnie ubiegł.
- Myślę, że nie powinniśmy jej na to pozwolić; jest w niej dzisiaj coś co mi nie pasuje - zaczął.
- Jestem niewinna jak owieczka i własnie tam idę. Szczęśliwi? - powiedziałam, odwracając się do wejścia budynku.
- Oh kotku, jesteś daleka od niewinności... - zachichotał za mną Harry. Odwróciłam się wściekła.
- Idź się pie...
- Ostrożnie wybierz swoje następne słowo - zaproponował loczek z krzywym uśmieszkiem na tej swojej przystojnej twarzy. Whoa, co? Przystojnej? Oni mnie chyba ućpali! Przecież nigdy bym tego sama nie pomyślała, co nie? Pieprzyć cię Styles.
Miałam ochotę zetrzeć mu z twarzy ten uśmieszek z dołeczkami, ale pomyślałam, że nie będę naginać już granic i podjęłam słuszną decyzję, wchodząc do lodziarni. Dzwonek nad drzwiami obwieścił moje przybycie. Od razu zauważyłam Alanę w boksie obok okna, niedaleko drzwi. Miała przed sobą dwa pucharki lodów, polanych syropem czekoladowym i z wisienką na czubku. Od razu do niej podeszłam.
- Hej - westchnęłam, siadając naprzeciwko niej.
- Hejka, już coś zamówiłam. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Jak le....
- Słuchaj, nie mam czasu na niepotrzebną rozmowę. Nie mam tez czasu aby dokładnie ci to wyjaśnić, ale One Direction wejdzie tu za niecałą minutę i nie chcę aby usłyszeli co mam ci do powiedzenia, bo ukarzą mnie czy wymyślą coś innego. Musimy udawać normalną babską rozmowę, a tą poważniejszą będziemy prowadzić przez papier i długopis. Będziemy podawać sobie notes od stołem aby nie przyciągnąć ich niepotrzebnej uwagi. Masz dwa długopisy i jakiś kawałek papieru? - zalałam tę biedną dziewczynę potokiem słów. Wierciłam się niespokojnie gdy szukała w torebce rzeczy, które wymieniłam.
- Ummm... T-taa... Czekaj chwilę, proszę.... - powiedziała i niezdarnie podała mi przedmioty.
- Dzięki - rzuciłam, biorąc je - Nie lubisz One Direction co nie? - zapytałam ją, upewniając się że nie będzie jakiegoś mega fangirlowania.
- A powinnam? Mam na myśli, że w twoich ustach brzmią jak najgorsi - powiedziała ostrożnie, przygryzając przy tym wargę.
- Bo są, przysięgam. Są po prostu bandą napalonych, niewyżytych zboczeńców.
- Czemu tak mówisz? - spytała, wbijając łyżeczkę w lody.
- Bo praktycznie mnie gwałcą i... - w tym momencie zadzwonił dzwonek nad wejściem i znajoma woda kolońska chłopaków wypełniła moje nozdrza.
- Ależ kotku, to nie gwałt jeśli ci się podoba - wyszeptał Harry gdy koło nas przechodził. Jego bliskość sprawiła, że podskoczyłam. Odprowadzałam wzrokiem ich plecy gdy szli do boksu naprzeciwko nas, na tyle blisko aby nas dokładnie słyszeć.
- Więc jakie masz plany na weekend? - zapytałam zaczynając rozmowę, w czasie gdy na papierze napisałam:
Zgwałcili mnie, twierdząc, że jestem ich.
Podałam jej notatkę, patrząc się w stronę głów chłopców naprzeciwko mnie. Z lekkim ukłuciem serca patrzyłam jak, skąpo ubrana kelnerka przyjmuje ich zamówienia. Ich oczy z uznaniem ślizgały się po jej ciele i dość dużym dekolcie. Flirtowali z nią celowo. I z nieznanego powodu irytowało mnie to, że moi chłopcy poświęcają jej uwagę. Zaraz, co? Moi chłopcy? Soph odbija ci już.
Oczy Alany pociemniały, gdy przeczytała moją wiadomość. Później zaczęła bazgrać coś w odpowiedzi.
- Nic ciekawego. Sądzę, że będę pracować, a ty? - odpowiedziała, podając mi notkę, gdy brałam łyżeczkę z lodami i jednocześnie patrzyłam się na chłopców, gdy dostają swoje porcje. Niall wziął lody z bananem i bitą śmietaną...Dobra Soph, bez brudnych myśli.... Spojrzałam na kartkę.
O mój Boże! Czy to dziwne, że ci wierzę? Powinnaś wezwać gliny, teraz!!!!
- Też nic specjalnego.... ale chłopcy organizują za dwa tygodnie imprezę. Chciałabyś wpaść? - improwizowałam. Kątem oka zobaczyłam jak sztywnieją, rzucając mi szybkie spojrzenia. Zachichotałam na widok ich min i szybko napisałam:
Nie! Żadnych glin, bo jeśli by się o tym dowiedzieli rzucili by mnie na pożarcie psom, naprawdę. Mam plan ucieczki. Wejdę z nim do akcji za dwa tygodnie (Impreza). Chcesz mi pomóc?
- Jasne, że przyjdę! - wykrzyknęła gdy dostała kartkę - Tylko o której godzinie powinnam się pojawić? I jaki jest adres? - dopytywała się, pochylając głowę aby przeczytać moją wiadomość. Wściekła pokiwała głową i zapisała pojedyncze zdanie:
Tak, zamierzam ci pomóc.
Westchnęłam zadowolona.
- 2913 Belvedere Road - powiedziałam, wymieniając adres zespołu - Bądź o ósmej - uśmiechnęłam się do niej z uznaniem i dokończyłam lody, ignorując miny chłopców. Po kilku minutach niewinnego czatowania o ciuchach i innych rzeczach, chłopcy odciągnęli mnie od Alany. Dziewczyna posłała mi sympatyczny uśmiech, zanim zostałam zmuszona do wyjścia.
- Dobra o co chodzi z imprezą, którą organizujesz? - zapytał Louis, gdy wróciliśmy do jego wozu i zaczęliśmy jechać.
- Pomyślałam, że fajnie będzie mieć jakieś towarzystwo. Wy też możecie zaprosić przyjaciół. Będzie fajnie - odpowiedziałam najbardziej niewinnie jak to możliwe.
- Myślę, że nie powinniśmy pozwalać ci na takie rzeczy - powiedział.
- Ładnie proszę? - błagałam, wydymając dolną wargę. Chłopak wymruczał coś pod nosem, w rytm muzyki stukając palcami w kierownicę, gdy próbował wyłapać moje intencje.
- Okej dobra, ale odbędzie się tylko jeżeli będziesz dobrą dziewczynką i nie będziesz próbowała uciekać ani się zabić od teraz. Zrozumiano?
- Jej! - wykrzyknęłam.
- Czy teraz zrobisz mi loda? - dorzucił.
- Ugh nie - odparłam, czując się demoralizowana przez jego zboczoną stronę.
- Czemu nie? Dałem ci coś czego chciałaś, powinnaś być wdzięczna i oddać mi przysługę. Tak to działa.
- Jesteś niewiarygodnym, przemądrzałym dupkiem.
- Ale kochasz ten tyłeczek c'nie? - odpowiedział pewny siebie, sugestywnie poruszając brwiami - Oczywiście, że kochasz - zaśmiał się lekko, gdy zobaczył jak się czerwienię.
- Słuchaj... Przepraszam - powiedział chłopak po kilku minutach jazdy - Jestem teraz po prostu bardzo zrzędliwy i zdenerwowany tym, co się może niedługo wydarzyć. Coś jest nie tak...
- Spoko, jest dobrze - odpowiedziałam miło - Zasłużyłam na to. To było chamskie z mojej strony zważywszy na fakt, że widziałam was nago. I wiem, że to co powiedziałam o twoim....emmmm... rozmiarze, nie jest do końca prawdą - ostrożnie kontynuowałam, a moje policzki oblały się czerwienią. Jego twarz lekko się rozjaśniła po moim "komplemencie".
- Tak myślisz? Więc według ciebie jestem naprawdę duży czy...
- Nie bądź zbyt pewny siebie Tomlinson - warknęłam, czerwieniąc się jeszcze bardziej - Nie to żebym miała jakieś duże doświadczenie z rozmiarami kutasów. Chyba pamiętasz, że odebraliście mi dziewictwo - odpowiedziałam z całą obojętnością na jaką się zdobyłam. On tylko zachichotał i westchnął kręcąc głową.
- Możesz przestać z tym "nie obchodzi mnie to". Przecież wszyscy wiemy, że zryliśmy ci psychikę gdy odebraliśmy ci te sweet rzeczy - powiedział Louis, parkując samochód przed lodziarnią, w której miałam się spotkać z Alaną. Dwa inne auta zatrzymały się obok i wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę, gdy chłopcy wyłączyli silniki.
- Słuchajcie, nie wiem jak to sobie zaplanowaliście, ale chcę być z Alaną sama - powiedziałam, podkreślając ostatnie słowo.
- Nie martw się kotku, idź pierwsza, my dołączymy za chwilę - powiedział zadowolony z siebie Harry.
- Oj no weź! SAMA! - zaczęłam na niego naciskać, wydymając wargi. I już mieli odpuścić, gdy Daddy Direction sprowadził ich na ziemię.
- Przestań jęczeć i zrób tak jak mówimy! - warknął niespodziewanie - Przysięgam że jesteś w tym momencie najszczęśliwszą, żywą "porwaną" osobą! Nie wierzę, że nawet to dla ciebie robimy! I to po tym, jak prawie wsypałaś nas na wczorajszej kolacji (tej z mamami :D).
- Dobra, dobra! Nie gorączkuj się tak - powiedziałam, cofając się trochę - Ale nie jestem najszczęśliwszą "zakładniczką" bop utknęłam z wami, dupki... - ostatnie słowo wymamrotałam i odwróciłam się w stronę wejścia.
- Co to miało być? - zapytał Harry ostrym tonem.
- Wielkie dzięki chłopcy za to że pozwoliliście mi to zrobić! Tak baaaaaaaaardzo was kocham! - odparłam sarkastycznie, odrażająco słodkim tonem.
- Wystarczy! Pakujesz ten tyłek do środka albo możesz zapomnieć o spotkaniu! - uciszył nas Zayn.
- I coś jeszcze? - zapytałam, ignorując jego słowa.
- Soph - upomniał mnie seksowny głos Irlandczyka. Zaraz, zaraz. Seksowny? On cię wczoraj ukarał! Ale był słodki i kochany i czułam..... Ok, zamknij się mózgu.
- Jeszcze, twój tyłek nigdzie nie pójdzie; coś może go nieźle obić - Zayn zniżył głos, był wkurzony na maksa a w jego oczach czaiło się pożądanie. Już miałam bezczelnie odpowiedzieć, ale Louis mnie ubiegł.
- Myślę, że nie powinniśmy jej na to pozwolić; jest w niej dzisiaj coś co mi nie pasuje - zaczął.
- Jestem niewinna jak owieczka i własnie tam idę. Szczęśliwi? - powiedziałam, odwracając się do wejścia budynku.
- Oh kotku, jesteś daleka od niewinności... - zachichotał za mną Harry. Odwróciłam się wściekła.
- Idź się pie...
- Ostrożnie wybierz swoje następne słowo - zaproponował loczek z krzywym uśmieszkiem na tej swojej przystojnej twarzy. Whoa, co? Przystojnej? Oni mnie chyba ućpali! Przecież nigdy bym tego sama nie pomyślała, co nie? Pieprzyć cię Styles.
Miałam ochotę zetrzeć mu z twarzy ten uśmieszek z dołeczkami, ale pomyślałam, że nie będę naginać już granic i podjęłam słuszną decyzję, wchodząc do lodziarni. Dzwonek nad drzwiami obwieścił moje przybycie. Od razu zauważyłam Alanę w boksie obok okna, niedaleko drzwi. Miała przed sobą dwa pucharki lodów, polanych syropem czekoladowym i z wisienką na czubku. Od razu do niej podeszłam.
- Hej - westchnęłam, siadając naprzeciwko niej.
- Hejka, już coś zamówiłam. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Jak le....
- Słuchaj, nie mam czasu na niepotrzebną rozmowę. Nie mam tez czasu aby dokładnie ci to wyjaśnić, ale One Direction wejdzie tu za niecałą minutę i nie chcę aby usłyszeli co mam ci do powiedzenia, bo ukarzą mnie czy wymyślą coś innego. Musimy udawać normalną babską rozmowę, a tą poważniejszą będziemy prowadzić przez papier i długopis. Będziemy podawać sobie notes od stołem aby nie przyciągnąć ich niepotrzebnej uwagi. Masz dwa długopisy i jakiś kawałek papieru? - zalałam tę biedną dziewczynę potokiem słów. Wierciłam się niespokojnie gdy szukała w torebce rzeczy, które wymieniłam.
- Ummm... T-taa... Czekaj chwilę, proszę.... - powiedziała i niezdarnie podała mi przedmioty.
- Dzięki - rzuciłam, biorąc je - Nie lubisz One Direction co nie? - zapytałam ją, upewniając się że nie będzie jakiegoś mega fangirlowania.
- A powinnam? Mam na myśli, że w twoich ustach brzmią jak najgorsi - powiedziała ostrożnie, przygryzając przy tym wargę.
- Bo są, przysięgam. Są po prostu bandą napalonych, niewyżytych zboczeńców.
- Czemu tak mówisz? - spytała, wbijając łyżeczkę w lody.
- Bo praktycznie mnie gwałcą i... - w tym momencie zadzwonił dzwonek nad wejściem i znajoma woda kolońska chłopaków wypełniła moje nozdrza.
- Ależ kotku, to nie gwałt jeśli ci się podoba - wyszeptał Harry gdy koło nas przechodził. Jego bliskość sprawiła, że podskoczyłam. Odprowadzałam wzrokiem ich plecy gdy szli do boksu naprzeciwko nas, na tyle blisko aby nas dokładnie słyszeć.
- Więc jakie masz plany na weekend? - zapytałam zaczynając rozmowę, w czasie gdy na papierze napisałam:
Zgwałcili mnie, twierdząc, że jestem ich.
Podałam jej notatkę, patrząc się w stronę głów chłopców naprzeciwko mnie. Z lekkim ukłuciem serca patrzyłam jak, skąpo ubrana kelnerka przyjmuje ich zamówienia. Ich oczy z uznaniem ślizgały się po jej ciele i dość dużym dekolcie. Flirtowali z nią celowo. I z nieznanego powodu irytowało mnie to, że moi chłopcy poświęcają jej uwagę. Zaraz, co? Moi chłopcy? Soph odbija ci już.
Oczy Alany pociemniały, gdy przeczytała moją wiadomość. Później zaczęła bazgrać coś w odpowiedzi.
- Nic ciekawego. Sądzę, że będę pracować, a ty? - odpowiedziała, podając mi notkę, gdy brałam łyżeczkę z lodami i jednocześnie patrzyłam się na chłopców, gdy dostają swoje porcje. Niall wziął lody z bananem i bitą śmietaną...Dobra Soph, bez brudnych myśli.... Spojrzałam na kartkę.
O mój Boże! Czy to dziwne, że ci wierzę? Powinnaś wezwać gliny, teraz!!!!
- Też nic specjalnego.... ale chłopcy organizują za dwa tygodnie imprezę. Chciałabyś wpaść? - improwizowałam. Kątem oka zobaczyłam jak sztywnieją, rzucając mi szybkie spojrzenia. Zachichotałam na widok ich min i szybko napisałam:
Nie! Żadnych glin, bo jeśli by się o tym dowiedzieli rzucili by mnie na pożarcie psom, naprawdę. Mam plan ucieczki. Wejdę z nim do akcji za dwa tygodnie (Impreza). Chcesz mi pomóc?
- Jasne, że przyjdę! - wykrzyknęła gdy dostała kartkę - Tylko o której godzinie powinnam się pojawić? I jaki jest adres? - dopytywała się, pochylając głowę aby przeczytać moją wiadomość. Wściekła pokiwała głową i zapisała pojedyncze zdanie:
Tak, zamierzam ci pomóc.
Westchnęłam zadowolona.
- 2913 Belvedere Road - powiedziałam, wymieniając adres zespołu - Bądź o ósmej - uśmiechnęłam się do niej z uznaniem i dokończyłam lody, ignorując miny chłopców. Po kilku minutach niewinnego czatowania o ciuchach i innych rzeczach, chłopcy odciągnęli mnie od Alany. Dziewczyna posłała mi sympatyczny uśmiech, zanim zostałam zmuszona do wyjścia.
- Dobra o co chodzi z imprezą, którą organizujesz? - zapytał Louis, gdy wróciliśmy do jego wozu i zaczęliśmy jechać.
- Pomyślałam, że fajnie będzie mieć jakieś towarzystwo. Wy też możecie zaprosić przyjaciół. Będzie fajnie - odpowiedziałam najbardziej niewinnie jak to możliwe.
- Myślę, że nie powinniśmy pozwalać ci na takie rzeczy - powiedział.
- Ładnie proszę? - błagałam, wydymając dolną wargę. Chłopak wymruczał coś pod nosem, w rytm muzyki stukając palcami w kierownicę, gdy próbował wyłapać moje intencje.
- Okej dobra, ale odbędzie się tylko jeżeli będziesz dobrą dziewczynką i nie będziesz próbowała uciekać ani się zabić od teraz. Zrozumiano?
- Jej! - wykrzyknęłam.
- Czy teraz zrobisz mi loda? - dorzucił.
- Ugh nie - odparłam, czując się demoralizowana przez jego zboczoną stronę.
- Czemu nie? Dałem ci coś czego chciałaś, powinnaś być wdzięczna i oddać mi przysługę. Tak to działa.
- Jesteś niewiarygodnym, przemądrzałym dupkiem.
- Ale kochasz ten tyłeczek c'nie? - odpowiedział pewny siebie, sugestywnie poruszając brwiami - Oczywiście, że kochasz - zaśmiał się lekko, gdy zobaczył jak się czerwienię.
________________________________________________________________________________
Strój Soph z dzisiejszego rozdziału (http://www.polyvore.com/scream/set?id=55691072)
Nareszcie komputerek *_*
Kolejny tak myślę, że będzie w piątek.
Wgl zbliżamy się do końca POMOB :D Cieszycie się, że jest druga część? xxd
DZIĘKI za wszystkie komentarze i przepraszam, że nie odpisywałam, teraz nadrobię <3333
To już 21 tys wyświetleń ŁO MAJ GASZ dużo
♥♥♥
Haha oj ta Soph! Mam nadzieję, że jej sie uda uciec. Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://tamiloscjeszczesienieskonczyla.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńOMGOMGOMGOMG *-*
OdpowiedzUsuńprzeczytałam go już po 20, ale musiałam wyłączyć telefon i wgl. okej nieważne xd
kurde jak się ucieszyłam, że dodałaś go szybko *-* i ten komputer też masz szybk. jezus *-*
Soph się uda uciec coś mi się zdaje, bo będzie druga seria czy tam część *-*
KOCHAM CIĘ, ZA TO TLUMACZENIE, BO JESTEŚ GENIALNA, ZAJEBISTA, WSPANIAŁA *-*
:) nie mogę doczekac się następnego... Swietny.
OdpowiedzUsuńO lal :o Swietmy rozdzial :)
OdpowiedzUsuńRzygam tęczą! *__________________*
OdpowiedzUsuńImpreza się szykuje i druga część również! Tyle się dzieje a rozmowa Lou i Soph na początku rozdziału normalnie rozśmieszył mnie tak , że obudziłam siostrę xD
Z niecierpliwością czekam na next *,*
xoxox
no pewnie ze sie ciesze !! ^^ czekam na next <3
OdpowiedzUsuńJej ucieczka jak z więzienia Ciekawe czy się uda? Chłopcy są trochę łatwowierni ale to na korzyść Soph Czekam na następny Pozdrawiam ;***
OdpowiedzUsuńBedzie dzisiaj nowy rozdzial..???
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńjuż się biorę za tłumaczenie bo dopiero po "rozpoczęciu wakacji" i szczęście że nie mam skutków ubocznych po tym :D
Usuńczyli następnego rozdziały można spodziewać się o 15/16? ;3
Usuńno jakoś tak :D
Usuńzaaa ileeee dooodasz noooowy roooozdzial. ????????
UsuńOki czekam na next
OdpowiedzUsuń