- Sophie, zauważyłam, że twój akcent nie jest brytyjski ani amerykański. Skąd więc pochodzisz? - zapytała kręcąc słomkę między palcami. Chłopcy zesztywnieli i posłali mi znaczące spojrzenia mówiące, że mam odpowiedzieć mądrze.
- Oh, jestem Kanadyjką, a dokładniej pochodzę z Quebec City. Powinnaś tam kiedyś pojechać. Widoki są super! Mogę być twoim prywatnym przewodnikiem jeśli tylko chłopcy by mnie puścili... - cała piątka zaczęła rzucać we mnie mordercze spojrzenia.
- Jak to gdyby cię puścili? Harry o czym ona mówi? - spytała syna zmartwiona Anne.
- Cóż widocznie jestem ich w... - miałam powiedzieć własnością, ale Niall kopnął mnie pod stołem.
- Ona jest naszą księżniczką. Kochamy ją tak mocno, że to byłoby trudne gdyby nas opuściła. - Niall posłał mi wymuszony uśmiech.
- Ze wszystkimi jej wspaniałościami byłoby niebezpiecznie puścić ją gdziekolwiek samą. - odpowiedział Harry mamię.
- Jakie to słodkie. - powiedziała Anne i przytuliła syna.
- Skoro mieszkałaś w Quebec City jak to się stało, że mówisz płynnie po angielsku? Słyszałam, że ludzie mówią tam po francusku i to z dużą ilością przekleństw. - kontynuowała Johanna.
- Mamo.. - zajęczał Louis.
- Język francuski jest moim ojczystym językiem, ale przywilej chodzenia do angielskiej szkoły pozwolił mi opanować ten język. Ludzie przeklinają, ale tylko w niektórych częściach miasta. Nie jesteśmy z tego dumni.
Matki przeszły do rozmowy z synami. Idealny czas aby rozpocząć grę. Zaczęłam przesuwać nogę w górę umieszczając ją na udzie Harrego. Poruszył się niespokojnie piorunując mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się bezczelnie i zaczęłam złośliwie ruszać nogą po jego kroczu. Czułam jak twardnieje, więc uśmiechnęłam się dumnie unikając jego wzroku. Poczułam jego rękę na mojej kostce, gdy próbował odsunąć moją nogę od swojego krocza, ale ja tylko zaczęłam naciskać mocniej na jego erekcję. Zajęczał. Wszyscy rzucili mu zdziwione spojrzenia.
- Hazz, wszystko w porządku? - spytała Anne.
- Tak, jest dobrze. - powiedział rzucając w moją stronę złośliwe spojrzenie. - Po prostu jestem bardzo głodny. - odpowiedział mamie łapiąc się za brzuch. Zaśmiałam się cicho biorąc łyk wody. Podszedł do nas kelner z notesem i długopisem w ręce. Moja druga noga powędrowała w stronę Louisa, palce w szyderczy sposób zaczęły się poruszać po jego udzie. Zaczął wić się na krześle.
- Czy mogę przyjąć zamówienie? - zapytał kelner. Jego mocny brytyjski akcent stopił moje serce. Spojrzałam na plakietkę... Jeremy... Ślicznie. Zagryzł dolną wargę w koncentracji i notował to co każdy chciał, zaczynając od matek chłopaków. Zaczęłam marzyć o tym, jak jego miękkie usta dociskają się do moich, moje dłonie zatopione w jego niechlujnie ułożonych włosach... Niall szturchnął mnie łokciem.
- Ał. Co?
- Przystawki. - wyszeptał i kiwnął głową na Jeremego.
- Co dla pani? - spytał tak jakby zadawał to pytanie po raz trzeci.
- To co polecasz. - Uśmiechnęłam się, zaskakująco w moim głosie nie było ani grama flirtu. Chłopak tylko się uśmiechnął i coś zanotował.
- A do picia? - pyta ponownie.
- Pozostanę przy wodzie. - posłałam mu uśmiech.
- Świetnie! To znaczy, uh, dobrze. Jeśli będziesz chciała coś więcej to wystarczy zawołać. - poprawił się Jeremy. Jego twarz przybrała kolor czerwieni na co zachichotałam. Chłopcy przewrócili oczami z obrzydzeniem, więc ich zignorowałam. Teraz przyszła kolej Harrego aby złożyć zamówienie. Nacisnęłam mocniej nogą na jego krocze. Jego wyraz twarzy gdy próbował coś powiedzieć bez wydania z siebie jęków, był bezcenny. Oddech loczka przyspieszył. Jeremy zwrócił się do Nialla. Nie było niespodzianką, że mały leprechaun zamówił dwa i pół talerza przystawek. Z moich ust wydostał się cichy chichot, ale nie komentowałam tego. Moją następną ofiarą był Louis.
- Czy chce pan przystawkę? - zapytał kelner szatyna. Niebieskooki pokręcił głową na nie.
- Ja już swoją mam. - odpowiedział i posłał w moją stronę uśmiech. Racja. W kabinie też można. Napalony skurwiel. Pożałujesz tego. Nacisnęłam nogą jego wpół twardą erekcję. Jego ręka powędrowała do ust, aby ukryć jęk chrząknięciem.
- Nie przejmuj się jego niegrzecznym zachowaniem. - zwracam się do Jeremiego. - Jest taki przez cały czas. - wyjaśniłam. Poczułam kopnięcie, które zadał mi Louis. Byłam w szoku lecz nie przestałam pocierać krocza Harrego.
- Więc, co podać? - Jeremy nadal rozmawiał z Louisem nie wiedząc co tak naprawdę się dzieje. Chłopak próbował się powstrzymać przed jękami gdy naciskałam mocniej na jego "kolegę".
- Pop – poproszę kre - krewetki z mmm – makaronem iii so – sosem pommm – pomidorowym. - złożył zamówienie chwytając moją kostkę i odsuwając ją od jego kolegi. - A do picia poproszę colę. - dodał uspokojonym głosem. Chichotałam cicho kiedy Louis posłał mi mordercze spojrzenie zupełnie jak wcześniej Harry. Niall znowu szturchnął mnie łokciem wysyłając ostrzegawcze spojrzenie. Zaczęłam pocierać kolegę Harrego jeszcze bardziej aż stał się w pełni twardy. Harry kopnął mnie w nogę podobnie jak Louis przed chwilą. "Zapłacisz mi za to". Powiedział bezdźwięcznie, na co wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Oh, jestem Kanadyjką, a dokładniej pochodzę z Quebec City. Powinnaś tam kiedyś pojechać. Widoki są super! Mogę być twoim prywatnym przewodnikiem jeśli tylko chłopcy by mnie puścili... - cała piątka zaczęła rzucać we mnie mordercze spojrzenia.
- Jak to gdyby cię puścili? Harry o czym ona mówi? - spytała syna zmartwiona Anne.
- Cóż widocznie jestem ich w... - miałam powiedzieć własnością, ale Niall kopnął mnie pod stołem.
- Ona jest naszą księżniczką. Kochamy ją tak mocno, że to byłoby trudne gdyby nas opuściła. - Niall posłał mi wymuszony uśmiech.
- Ze wszystkimi jej wspaniałościami byłoby niebezpiecznie puścić ją gdziekolwiek samą. - odpowiedział Harry mamię.
- Jakie to słodkie. - powiedziała Anne i przytuliła syna.
- Skoro mieszkałaś w Quebec City jak to się stało, że mówisz płynnie po angielsku? Słyszałam, że ludzie mówią tam po francusku i to z dużą ilością przekleństw. - kontynuowała Johanna.
- Mamo.. - zajęczał Louis.
- Język francuski jest moim ojczystym językiem, ale przywilej chodzenia do angielskiej szkoły pozwolił mi opanować ten język. Ludzie przeklinają, ale tylko w niektórych częściach miasta. Nie jesteśmy z tego dumni.
Matki przeszły do rozmowy z synami. Idealny czas aby rozpocząć grę. Zaczęłam przesuwać nogę w górę umieszczając ją na udzie Harrego. Poruszył się niespokojnie piorunując mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się bezczelnie i zaczęłam złośliwie ruszać nogą po jego kroczu. Czułam jak twardnieje, więc uśmiechnęłam się dumnie unikając jego wzroku. Poczułam jego rękę na mojej kostce, gdy próbował odsunąć moją nogę od swojego krocza, ale ja tylko zaczęłam naciskać mocniej na jego erekcję. Zajęczał. Wszyscy rzucili mu zdziwione spojrzenia.
- Hazz, wszystko w porządku? - spytała Anne.
- Tak, jest dobrze. - powiedział rzucając w moją stronę złośliwe spojrzenie. - Po prostu jestem bardzo głodny. - odpowiedział mamie łapiąc się za brzuch. Zaśmiałam się cicho biorąc łyk wody. Podszedł do nas kelner z notesem i długopisem w ręce. Moja druga noga powędrowała w stronę Louisa, palce w szyderczy sposób zaczęły się poruszać po jego udzie. Zaczął wić się na krześle.
- Czy mogę przyjąć zamówienie? - zapytał kelner. Jego mocny brytyjski akcent stopił moje serce. Spojrzałam na plakietkę... Jeremy... Ślicznie. Zagryzł dolną wargę w koncentracji i notował to co każdy chciał, zaczynając od matek chłopaków. Zaczęłam marzyć o tym, jak jego miękkie usta dociskają się do moich, moje dłonie zatopione w jego niechlujnie ułożonych włosach... Niall szturchnął mnie łokciem.
- Ał. Co?
- Przystawki. - wyszeptał i kiwnął głową na Jeremego.
- Co dla pani? - spytał tak jakby zadawał to pytanie po raz trzeci.
- To co polecasz. - Uśmiechnęłam się, zaskakująco w moim głosie nie było ani grama flirtu. Chłopak tylko się uśmiechnął i coś zanotował.
- A do picia? - pyta ponownie.
- Pozostanę przy wodzie. - posłałam mu uśmiech.
- Świetnie! To znaczy, uh, dobrze. Jeśli będziesz chciała coś więcej to wystarczy zawołać. - poprawił się Jeremy. Jego twarz przybrała kolor czerwieni na co zachichotałam. Chłopcy przewrócili oczami z obrzydzeniem, więc ich zignorowałam. Teraz przyszła kolej Harrego aby złożyć zamówienie. Nacisnęłam mocniej nogą na jego krocze. Jego wyraz twarzy gdy próbował coś powiedzieć bez wydania z siebie jęków, był bezcenny. Oddech loczka przyspieszył. Jeremy zwrócił się do Nialla. Nie było niespodzianką, że mały leprechaun zamówił dwa i pół talerza przystawek. Z moich ust wydostał się cichy chichot, ale nie komentowałam tego. Moją następną ofiarą był Louis.
- Czy chce pan przystawkę? - zapytał kelner szatyna. Niebieskooki pokręcił głową na nie.
- Ja już swoją mam. - odpowiedział i posłał w moją stronę uśmiech. Racja. W kabinie też można. Napalony skurwiel. Pożałujesz tego. Nacisnęłam nogą jego wpół twardą erekcję. Jego ręka powędrowała do ust, aby ukryć jęk chrząknięciem.
- Nie przejmuj się jego niegrzecznym zachowaniem. - zwracam się do Jeremiego. - Jest taki przez cały czas. - wyjaśniłam. Poczułam kopnięcie, które zadał mi Louis. Byłam w szoku lecz nie przestałam pocierać krocza Harrego.
- Więc, co podać? - Jeremy nadal rozmawiał z Louisem nie wiedząc co tak naprawdę się dzieje. Chłopak próbował się powstrzymać przed jękami gdy naciskałam mocniej na jego "kolegę".
- Pop – poproszę kre - krewetki z mmm – makaronem iii so – sosem pommm – pomidorowym. - złożył zamówienie chwytając moją kostkę i odsuwając ją od jego kolegi. - A do picia poproszę colę. - dodał uspokojonym głosem. Chichotałam cicho kiedy Louis posłał mi mordercze spojrzenie zupełnie jak wcześniej Harry. Niall znowu szturchnął mnie łokciem wysyłając ostrzegawcze spojrzenie. Zaczęłam pocierać kolegę Harrego jeszcze bardziej aż stał się w pełni twardy. Harry kopnął mnie w nogę podobnie jak Louis przed chwilą. "Zapłacisz mi za to". Powiedział bezdźwięcznie, na co wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Wasze posiłki zaraz będą. - powiedział kelner zanim od nas odszedł. - Ponownie zaczęłam pocierać Harrego lecz przerwało mi to mocne kopnięcie pod stołem.
- Ała! - Mój oddech przyspieszył. Spojrzałam na Harrego, ale on udawał niewinnego i patrzył się w inną stronę.
- Kochanie wszystko w porządku? - zapytała mnie Maura.
- Tak oczywiście. - posłałam jej uspokajający uśmiech – Muszę się tylko udać do toalety. - powiedziałam odsuwając krzesło i ruszyłam w stronę ubikacji. Na plecach czułam wiercące dziury spojrzenia.
- Nie wiem co się dzisiaj z wami dzieje. - rzekła mama Liama – Harry wygląda jakby był na krawędzi, a Louis tak jakby go coś bolało. Niall szturchnął dwa razy tą biedną dziewczynę. - kontynuowała-
Może jestem stara, ale nie ślepa.
- Mamo nie jesteś stara. - odpowiedział uprzejmie Liam mówiąc coś jeszcze, ale nie usłyszałam bo byłam zbyt daleko. Przyspieszyłam kroku i rozejrzałam się w celu znalezienia damskiej toalety. Gdy ją znalazłam upewniłam się czy nikogo tam nie ma i wybuchnęłam śmiechem. To było zabawne! Zobaczyć jak chłopcy powstrzymują jęki podczas składania zamówienia.
- Oh jaka słodka zemsta, czuję się tak dobrze. - powiedziałam do mojego odbicia w lustrze. Wzięłam głęboki oddech, aby odzyskać spokój i udałam się do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu otworzyły się same, a przez nie wychyliła się głowa Harre`go.
- Koniec zabawy. - powiedział podchodząc do mnie, cofnęłam się i uderzyłam plecami o ścianę. Chciałam wybuchnąć śmiechem, ale bałam się konsekwencji.
- Zrobię to w ramach rewanżu, dobrze? Skończę i zostawię Cię w spokoju.
- Nie sądzę żebyś zrozumiała. Nie możesz być tym, kto mnie ukarze. My jesteśmy tymi, którzy mają cię karać kiedy robisz coś złego, a nie na odwrót. - powiedział Kędzierzawy popychając mnie na ścianę. Zaczęłam ciężko oddychać. kiedy jego gorące dłonie wędrowały po moich odsłoniętych udach. Zrobiło mi się mokro, gdy przez głowę przeleciały mi brudne myśli.
- Więc teraz mam cię ukarać. - powiedział. Jego palce przesunęły moje majtki na bok, a jeden z nich wszedł we mnie. Zachichotał. - Zobacz jesteś mokra i gotowa na mnie. To jest wygodne. - powiedział wyciągając ze mnie palec. Trzymał mnie jedną ręką, a drugą wyciągnął penisa ze spodni.
- Teraz skacz, a ja Ci dam to na co zasłużyłaś.- Uporczywie chciałam być nieposłuszna, więc próbowałam trzymać go z daleka od mojego ciała. Ze złością uszczypnął mnie w pośladki zmuszając mnie do skoku. Wszedł we mnie ostro co spowodowało, że uderzyłam ciałem w ścianę. Poczułam jak zarzucił moje ręce na swoje barki, co miało zachęcić mnie do obwinięcia go nogami. Oczywiście tego nie zrobiłam.
- Teraz, zaczep nogi wokół mojej tali ty mała osóbko i zaczynamy ruchanko. - powiedział chrapliwym głosem trzymając ręce na ścianie.
- Nie. - powiedziałam próbując zejść z jego pulsującego penisa i skończyć to, czyniąc go jeszcze bardziej złym.
- Teraz! - wkurzył się. Niechętnie moje nogi oplotły go w tali dzięki czemu wszedł we mnie jeszcze głębiej. Oboje jęknęliśmy, kiedy przyspieszył ruchy. Chwyciłam go za ramiona. Jego penis trafił na mój punkt G. Z moich ust wydobył głośny jęk, który zagłuszył namiętnym pocałunkiem. Jego usta zeszły na moją szyję, pozostawiając po sobie mokry szlak. Harry zauważył na mojej szyi naszyjnik z literką `L`.
- Dlaczego nie ma na nim `H`? - zapytał szorstko.
- Żeby wzbudzić Twoją zazdrość.
- Dobrze, bo właśnie tak się czuję! - powiedział i wszedł we mnie, aż zajęczałam.
- Nienawidzę cię Harry. Nienawidzę. - zaczęłam skomleć, kiedy zaczął się we mnie poruszać, a moje plecy ocierały się o ścianę.
- Nie obchodzi mnie to. - wydyszał. Jego ręka zniknęła pomiędzy naszymi ciałami masując moja łechtaczkę, na co z moich ust wydostał się głośny jęk. Nagle przez moje myśli przeleciał Jeremy i jego imię wychodzące z moich ust.
- Oh, Boże, Jeremy! - Ups... Zły ruch. Harry zaprzestał ruchom na chwilę, aby zacząć we mnie wchodzić jeszcze mocniej, czułam jak moja wagina pulsowała z bólu i przyjemności.
- Jak? Mam? Na? Imię? - zapytał szarpiąc mnie za włosy.
- Harry.
- Głośniej. - zażądał, a jego pchnięcia nie zwolniły.
- Harry! - wykrzyczałam, a echo rozniosło się po całej łazience.
- Głośniej! - wykrzyczał, czułam jak zaciskam się wokół jego członka.
- HARRY! - doszłam. Poczułam jak moje soki ciekną po nogach i kapią na podłogę. Po kilku głębszych pchnięciach Harry doszedł we mnie. Jego sperma wymieszana z moimi sokami spadła na podłogę. Walczyłam o oddech, a kiedy chłopak ze mnie wyszedł opadłam na podłogę. Podał mi rękę. Kiedy wstałam podeszłam do umywali i przytrzymałam się blatu, aby utrzymać równowagę. Harry wziął brązowy papier i posprzątał bałagan, który powstał. Wrzucił papier do śmietnika i objął mnie w czułym uścisku.
- Wszystko w porządku? - pyta, cofając się tak, aby jego zielone oczy mogły mnie "przejrzeć". Teraz jest czas, aby trochę go zdenerwować. Kiwnęłam głową na tak, a on pocałował mnie z czułością. Nie mogłam nie odpowiedzieć na słodkość tego pocałunku. Jesteś pełny niespodzianek, Harry...
- Chodź, myślę że już podano posiłki. - powiedział kończąc pocałunek i ciągnąc w stronę wyjścia. Gdy dotarliśmy na miejsce nasze dania już na nas czekały. Zdziwiłam się, że nikt nic nie powiedział, że wróciliśmy razem. Usiadłam koło Nialla, a Harry zajął wolne miejsce obok mnie. Pokiwał w stronę Louisa odpowiadając na nieme pytanie. Blondyn rzucił w moją stronę niepokojące spojrzenie. Aby go uspokoić uścisnęłam jego dłoń i zabrałam się do jedzenia.
- Wszystko w porządku kochanie? - spytała mama Zayna – Wysłaliśmy Harrego, aby sprawdził czy nie jesteś chora. - dodała uprzejmie.
- Jest dobrze. Po prostu zrobiłam coś czego nie powinnam. - powiedziałam, wsadzając mój widelec do ravioli. - Zjadłam troszkę za dużo przed przyjazdem tutaj i miałam bóle brzucha. - wyjaśniłam i wsadziłam widelec z daniem do ust. Kobieta pokiwała głową, że rozumie i zaczęła jeść. W trakcie kolacji rozmawiali o nowym albumie chłopców i jakie to one nie są z nich dumne bla, bla... Harry podniósł głowę znad swojego spaghetti i posłał mi wdzięczny uśmiech i powrócił do jedzenia posiłku.
- Ała! - Mój oddech przyspieszył. Spojrzałam na Harrego, ale on udawał niewinnego i patrzył się w inną stronę.
- Kochanie wszystko w porządku? - zapytała mnie Maura.
- Tak oczywiście. - posłałam jej uspokajający uśmiech – Muszę się tylko udać do toalety. - powiedziałam odsuwając krzesło i ruszyłam w stronę ubikacji. Na plecach czułam wiercące dziury spojrzenia.
- Nie wiem co się dzisiaj z wami dzieje. - rzekła mama Liama – Harry wygląda jakby był na krawędzi, a Louis tak jakby go coś bolało. Niall szturchnął dwa razy tą biedną dziewczynę. - kontynuowała-
Może jestem stara, ale nie ślepa.
- Mamo nie jesteś stara. - odpowiedział uprzejmie Liam mówiąc coś jeszcze, ale nie usłyszałam bo byłam zbyt daleko. Przyspieszyłam kroku i rozejrzałam się w celu znalezienia damskiej toalety. Gdy ją znalazłam upewniłam się czy nikogo tam nie ma i wybuchnęłam śmiechem. To było zabawne! Zobaczyć jak chłopcy powstrzymują jęki podczas składania zamówienia.
- Oh jaka słodka zemsta, czuję się tak dobrze. - powiedziałam do mojego odbicia w lustrze. Wzięłam głęboki oddech, aby odzyskać spokój i udałam się do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu otworzyły się same, a przez nie wychyliła się głowa Harre`go.
- Koniec zabawy. - powiedział podchodząc do mnie, cofnęłam się i uderzyłam plecami o ścianę. Chciałam wybuchnąć śmiechem, ale bałam się konsekwencji.
- Zrobię to w ramach rewanżu, dobrze? Skończę i zostawię Cię w spokoju.
- Nie sądzę żebyś zrozumiała. Nie możesz być tym, kto mnie ukarze. My jesteśmy tymi, którzy mają cię karać kiedy robisz coś złego, a nie na odwrót. - powiedział Kędzierzawy popychając mnie na ścianę. Zaczęłam ciężko oddychać. kiedy jego gorące dłonie wędrowały po moich odsłoniętych udach. Zrobiło mi się mokro, gdy przez głowę przeleciały mi brudne myśli.
- Więc teraz mam cię ukarać. - powiedział. Jego palce przesunęły moje majtki na bok, a jeden z nich wszedł we mnie. Zachichotał. - Zobacz jesteś mokra i gotowa na mnie. To jest wygodne. - powiedział wyciągając ze mnie palec. Trzymał mnie jedną ręką, a drugą wyciągnął penisa ze spodni.
- Teraz skacz, a ja Ci dam to na co zasłużyłaś.- Uporczywie chciałam być nieposłuszna, więc próbowałam trzymać go z daleka od mojego ciała. Ze złością uszczypnął mnie w pośladki zmuszając mnie do skoku. Wszedł we mnie ostro co spowodowało, że uderzyłam ciałem w ścianę. Poczułam jak zarzucił moje ręce na swoje barki, co miało zachęcić mnie do obwinięcia go nogami. Oczywiście tego nie zrobiłam.
- Teraz, zaczep nogi wokół mojej tali ty mała osóbko i zaczynamy ruchanko. - powiedział chrapliwym głosem trzymając ręce na ścianie.
- Nie. - powiedziałam próbując zejść z jego pulsującego penisa i skończyć to, czyniąc go jeszcze bardziej złym.
- Teraz! - wkurzył się. Niechętnie moje nogi oplotły go w tali dzięki czemu wszedł we mnie jeszcze głębiej. Oboje jęknęliśmy, kiedy przyspieszył ruchy. Chwyciłam go za ramiona. Jego penis trafił na mój punkt G. Z moich ust wydobył głośny jęk, który zagłuszył namiętnym pocałunkiem. Jego usta zeszły na moją szyję, pozostawiając po sobie mokry szlak. Harry zauważył na mojej szyi naszyjnik z literką `L`.
- Dlaczego nie ma na nim `H`? - zapytał szorstko.
- Żeby wzbudzić Twoją zazdrość.
- Dobrze, bo właśnie tak się czuję! - powiedział i wszedł we mnie, aż zajęczałam.
- Nienawidzę cię Harry. Nienawidzę. - zaczęłam skomleć, kiedy zaczął się we mnie poruszać, a moje plecy ocierały się o ścianę.
- Nie obchodzi mnie to. - wydyszał. Jego ręka zniknęła pomiędzy naszymi ciałami masując moja łechtaczkę, na co z moich ust wydostał się głośny jęk. Nagle przez moje myśli przeleciał Jeremy i jego imię wychodzące z moich ust.
- Oh, Boże, Jeremy! - Ups... Zły ruch. Harry zaprzestał ruchom na chwilę, aby zacząć we mnie wchodzić jeszcze mocniej, czułam jak moja wagina pulsowała z bólu i przyjemności.
- Jak? Mam? Na? Imię? - zapytał szarpiąc mnie za włosy.
- Harry.
- Głośniej. - zażądał, a jego pchnięcia nie zwolniły.
- Harry! - wykrzyczałam, a echo rozniosło się po całej łazience.
- Głośniej! - wykrzyczał, czułam jak zaciskam się wokół jego członka.
- HARRY! - doszłam. Poczułam jak moje soki ciekną po nogach i kapią na podłogę. Po kilku głębszych pchnięciach Harry doszedł we mnie. Jego sperma wymieszana z moimi sokami spadła na podłogę. Walczyłam o oddech, a kiedy chłopak ze mnie wyszedł opadłam na podłogę. Podał mi rękę. Kiedy wstałam podeszłam do umywali i przytrzymałam się blatu, aby utrzymać równowagę. Harry wziął brązowy papier i posprzątał bałagan, który powstał. Wrzucił papier do śmietnika i objął mnie w czułym uścisku.
- Wszystko w porządku? - pyta, cofając się tak, aby jego zielone oczy mogły mnie "przejrzeć". Teraz jest czas, aby trochę go zdenerwować. Kiwnęłam głową na tak, a on pocałował mnie z czułością. Nie mogłam nie odpowiedzieć na słodkość tego pocałunku. Jesteś pełny niespodzianek, Harry...
- Chodź, myślę że już podano posiłki. - powiedział kończąc pocałunek i ciągnąc w stronę wyjścia. Gdy dotarliśmy na miejsce nasze dania już na nas czekały. Zdziwiłam się, że nikt nic nie powiedział, że wróciliśmy razem. Usiadłam koło Nialla, a Harry zajął wolne miejsce obok mnie. Pokiwał w stronę Louisa odpowiadając na nieme pytanie. Blondyn rzucił w moją stronę niepokojące spojrzenie. Aby go uspokoić uścisnęłam jego dłoń i zabrałam się do jedzenia.
- Wszystko w porządku kochanie? - spytała mama Zayna – Wysłaliśmy Harrego, aby sprawdził czy nie jesteś chora. - dodała uprzejmie.
- Jest dobrze. Po prostu zrobiłam coś czego nie powinnam. - powiedziałam, wsadzając mój widelec do ravioli. - Zjadłam troszkę za dużo przed przyjazdem tutaj i miałam bóle brzucha. - wyjaśniłam i wsadziłam widelec z daniem do ust. Kobieta pokiwała głową, że rozumie i zaczęła jeść. W trakcie kolacji rozmawiali o nowym albumie chłopców i jakie to one nie są z nich dumne bla, bla... Harry podniósł głowę znad swojego spaghetti i posłał mi wdzięczny uśmiech i powrócił do jedzenia posiłku.
*********************************************************************************
Deser pojawił się dość szybko, ale nie zjadłam nic, czując się pełna. Chłopcy posyłali mi zabójcze spojrzenia, chcąc się upewnić, że nie opowiem ich matkom o wszystkim co mi zrobili. Byłam cicho przez cały czas. Dopóki rozmowa nie zeszła na mój temat.
- Sophie, nie słyszałam jeszcze nic o twoich rodzicach. Gdzie oni są? - zapytała Anne. Chłopcy oderwali się od swoich deserów, nerwowo czekając na moją odpowiedź.
- Moja matka nadal jest w Kanadzie. Wysłała mnie do Londynu, bo chłopcy bardzo ja prosili. Chcieli mnie mieć tutaj, przy nich. Wygląda na to, ze jestem świetną towarzyszką - powiedziałam, biorąc łyk wody.
- Bo jesteś - odpowiedział szybko Harry. Anne go uciszyła.
- A co z twoim ojcem?
Nie odezwałam się, nie chcąc płakać przy chłopakach. Ale było już za późno. Mój głos się załamał i byłam na krawędzi płaczu.
- Mój tata... Zostawił nas któregoś dnia i wyjechał do Australii... I już nie wrócił.... Ułożył sobie lepsze życie z inną kobietą. Więc mnie zostawił... z tymi wszystkimi niespełnionymi marzeniami... a nadzieja na zobaczenie go jeszcze raz... - zaczęłam lekko płakać - Zostawił mnie z matką, która nawet mnie nie kocha... - ostatnie zdanie chciałam powiedzieć w myślach ale wymsknęło mi się. Słychać było brzdęk sztućców o talerze i jednomyślne sapnięcie. Niall pozostając na swoim miejscu, przyciągnął mnie do siebie i pozwolił wypłakać się w swoją koszulę. Jednocześnie w geście uspokojenia pocierał moje plecy.
- Wszystko będzie dobrze kochanie... Nie martw się... Jesteś silna... Ćśśś, już dobrze... - chłopak szeptał do mojego ucha, a jego głos sprawił, że poczułam się lepiej.
- Biedactwo! - wykrzyknęła Johanna - Lou, co ona miała na myśli mówiąc, że matka jej nie kocha?
- Była już w wielu rodzinach zastępczych mamo... Dlatego zabraliśmy ją ze sobą do Londynu. Żeby ją trochę uszczęśliwić.
Już miałam odsunąć się od Irlandczyka i zaprotestować, ale chłopak mnie przytrzymał.
- Nie wymamrotał - Będzie lepiej jak tego nie zrobisz - powiedział ponownie, całując mnie w czubek głowy. Westchnęłam w jego klatkę piersiową i pokiwałam głową. Po tym jak już się uspokoiłam, odsunęłam się do niego, na co mi pozwolił. Spojrzałam na każdego po kolei widząc na ich twarzach zmartwienie i konsternacje.
- Już dobrze - powiedziałam - Po prostu musiałam wypłakać te emocje - wyjaśniłam, po czym zaczęłam bawić się rąbkiem mojej sukienki.
Przez cały posiłek nie zostałam wciągnięta do żadnej rozmowy, na moje szczęście.
- Oto wasz rachunek - głos Jeremiego sprawił że podniosłam głowę i automatycznie się uśmiechnęłam. Liam podał mu kartę kredytową mówiąc, że zapłaci za wszystkich. Jeremy mijając mnie, podał mi kartkę papieru, ale tak dyskretnie, że nikt nie zauważył. Rozłożyłam ją pod stolikiem i zobaczyłam jego numer z dopiskiem Call me maybe (zadzwoń może) i uśmiechniętą buźką. Uśmiechnęłam się na to i zwinęłam kartkę, mając nadzieję, że nikt nie zauważył. Jerremy podszedł do nas, podał Liamowi kartę i mrugnął do mnie, po czym poszedł. Na moje nieszczęście chłopcy to zauważyli.
- Hmm, Sophie. Wygląda na to że masz wielbiciela - zauważyła Tricia, mam Zayna. Zarumieniłam się i mocniej ścisnęłam kawałek papieru od Jeremiego. Paznokcie wbiły mi się w dłonie, gdy chłopcy spojrzeli na mnie z zazdrością wymalowaną na twarzach.
- Sophie... Wydajesz się być zmęczona. Myślę, że powinniśmy wracać do domu. Zayn, zadzwonisz po taksówki? - powiedział Louis, któremu najmniej udawało się ukrywać zazdrość. Mulat pokiwał głową, wyciągnął telefon z kieszeni i zadzwonił. Przypuszczając, że kłótnia z Louisem byłaby nierozsądna, zdecydowałam się pogodzić z jego decyzją.
- Taaa, jestem zmęczona - udałam ziewnięcie - Więc, do zobaczenia! Idziemy już! Bardzo miło było was wszystkie poznać! - powiedziałam do matek chłopaków. Wykręcając się od kolejnej rundy uścisków i buziaków, chłopacy pomachali rodzicielkom i Louis wyciągnął mnie na zewnątrz. Taksówki już były na zewnątrz. Wepchnął mnie do jednej z nich, a Liam wsiadł z nami. Wow, tak jak dwa L na moim naszyjniku. Cóż za zbieg okoliczności.
Siedząc pomiędzy nimi, próbowałam zapiąć pasy i kontrolować oddech. Niespodziewanie Louis zaczął mnie całować, a jego ręce wylądowały na moich piersiach, gdy wyciągnął się na całą długość swoich pasów. Liam dołączył do niego po chwili, odsuwając moje bolerko, aby przygryźć moją wrażliwą skórę. Jęknęłam w usta Louisa. Na ich nieszczęście, nasz kierowca był bardziej spostrzegawczy niż ten poprzedni.
- Ej dzieciaki! Przestańcie! Poczekajcie z tym trójkącikiem aż wyjdziecie na zewnątrz - huknął na nich. Louis podskoczył na dźwięk jego głosu, a Liam oderwał się od linii moich obojczyków, oboje spalili buraka. Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem. Reszta jazdy odbyła się bez "akcji" chłopaków. Trzymali łapy przy sobie.... aż do teraz. Samochód zatrzymał się z piskiem, a kierowca praktycznie wykopał nas z wozu.
Na przeciw przeznaczeniu, pomyślałam patrząc na mieszkanie. Harry i pozostała dwójka wysiedli ze swojej
taksówki i loczek poszedł, otworzyć drzwi od domu.
- Mademoiselle (moja pani) - powiedział, przytrzymując mi otwarte drzwi. Wywróciłam oczami i weszłam do środka, od razu kierując się do mojego pokoju.
- Dobranoc wszystkim! - krzyknęłam, po czym zakluczyłam się w pokoju, przygotowując na to, co miało się wydarzyć za kilka minut. Zatrząsłam się od łez.
_________________________________________________________________________________
- Sophie, nie słyszałam jeszcze nic o twoich rodzicach. Gdzie oni są? - zapytała Anne. Chłopcy oderwali się od swoich deserów, nerwowo czekając na moją odpowiedź.
- Moja matka nadal jest w Kanadzie. Wysłała mnie do Londynu, bo chłopcy bardzo ja prosili. Chcieli mnie mieć tutaj, przy nich. Wygląda na to, ze jestem świetną towarzyszką - powiedziałam, biorąc łyk wody.
- Bo jesteś - odpowiedział szybko Harry. Anne go uciszyła.
- A co z twoim ojcem?
Nie odezwałam się, nie chcąc płakać przy chłopakach. Ale było już za późno. Mój głos się załamał i byłam na krawędzi płaczu.
- Mój tata... Zostawił nas któregoś dnia i wyjechał do Australii... I już nie wrócił.... Ułożył sobie lepsze życie z inną kobietą. Więc mnie zostawił... z tymi wszystkimi niespełnionymi marzeniami... a nadzieja na zobaczenie go jeszcze raz... - zaczęłam lekko płakać - Zostawił mnie z matką, która nawet mnie nie kocha... - ostatnie zdanie chciałam powiedzieć w myślach ale wymsknęło mi się. Słychać było brzdęk sztućców o talerze i jednomyślne sapnięcie. Niall pozostając na swoim miejscu, przyciągnął mnie do siebie i pozwolił wypłakać się w swoją koszulę. Jednocześnie w geście uspokojenia pocierał moje plecy.
- Wszystko będzie dobrze kochanie... Nie martw się... Jesteś silna... Ćśśś, już dobrze... - chłopak szeptał do mojego ucha, a jego głos sprawił, że poczułam się lepiej.
- Biedactwo! - wykrzyknęła Johanna - Lou, co ona miała na myśli mówiąc, że matka jej nie kocha?
- Była już w wielu rodzinach zastępczych mamo... Dlatego zabraliśmy ją ze sobą do Londynu. Żeby ją trochę uszczęśliwić.
Już miałam odsunąć się od Irlandczyka i zaprotestować, ale chłopak mnie przytrzymał.
- Nie wymamrotał - Będzie lepiej jak tego nie zrobisz - powiedział ponownie, całując mnie w czubek głowy. Westchnęłam w jego klatkę piersiową i pokiwałam głową. Po tym jak już się uspokoiłam, odsunęłam się do niego, na co mi pozwolił. Spojrzałam na każdego po kolei widząc na ich twarzach zmartwienie i konsternacje.
- Już dobrze - powiedziałam - Po prostu musiałam wypłakać te emocje - wyjaśniłam, po czym zaczęłam bawić się rąbkiem mojej sukienki.
Przez cały posiłek nie zostałam wciągnięta do żadnej rozmowy, na moje szczęście.
- Oto wasz rachunek - głos Jeremiego sprawił że podniosłam głowę i automatycznie się uśmiechnęłam. Liam podał mu kartę kredytową mówiąc, że zapłaci za wszystkich. Jeremy mijając mnie, podał mi kartkę papieru, ale tak dyskretnie, że nikt nie zauważył. Rozłożyłam ją pod stolikiem i zobaczyłam jego numer z dopiskiem Call me maybe (zadzwoń może) i uśmiechniętą buźką. Uśmiechnęłam się na to i zwinęłam kartkę, mając nadzieję, że nikt nie zauważył. Jerremy podszedł do nas, podał Liamowi kartę i mrugnął do mnie, po czym poszedł. Na moje nieszczęście chłopcy to zauważyli.
- Hmm, Sophie. Wygląda na to że masz wielbiciela - zauważyła Tricia, mam Zayna. Zarumieniłam się i mocniej ścisnęłam kawałek papieru od Jeremiego. Paznokcie wbiły mi się w dłonie, gdy chłopcy spojrzeli na mnie z zazdrością wymalowaną na twarzach.
- Sophie... Wydajesz się być zmęczona. Myślę, że powinniśmy wracać do domu. Zayn, zadzwonisz po taksówki? - powiedział Louis, któremu najmniej udawało się ukrywać zazdrość. Mulat pokiwał głową, wyciągnął telefon z kieszeni i zadzwonił. Przypuszczając, że kłótnia z Louisem byłaby nierozsądna, zdecydowałam się pogodzić z jego decyzją.
- Taaa, jestem zmęczona - udałam ziewnięcie - Więc, do zobaczenia! Idziemy już! Bardzo miło było was wszystkie poznać! - powiedziałam do matek chłopaków. Wykręcając się od kolejnej rundy uścisków i buziaków, chłopacy pomachali rodzicielkom i Louis wyciągnął mnie na zewnątrz. Taksówki już były na zewnątrz. Wepchnął mnie do jednej z nich, a Liam wsiadł z nami. Wow, tak jak dwa L na moim naszyjniku. Cóż za zbieg okoliczności.
Siedząc pomiędzy nimi, próbowałam zapiąć pasy i kontrolować oddech. Niespodziewanie Louis zaczął mnie całować, a jego ręce wylądowały na moich piersiach, gdy wyciągnął się na całą długość swoich pasów. Liam dołączył do niego po chwili, odsuwając moje bolerko, aby przygryźć moją wrażliwą skórę. Jęknęłam w usta Louisa. Na ich nieszczęście, nasz kierowca był bardziej spostrzegawczy niż ten poprzedni.
- Ej dzieciaki! Przestańcie! Poczekajcie z tym trójkącikiem aż wyjdziecie na zewnątrz - huknął na nich. Louis podskoczył na dźwięk jego głosu, a Liam oderwał się od linii moich obojczyków, oboje spalili buraka. Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem. Reszta jazdy odbyła się bez "akcji" chłopaków. Trzymali łapy przy sobie.... aż do teraz. Samochód zatrzymał się z piskiem, a kierowca praktycznie wykopał nas z wozu.
Na przeciw przeznaczeniu, pomyślałam patrząc na mieszkanie. Harry i pozostała dwójka wysiedli ze swojej
taksówki i loczek poszedł, otworzyć drzwi od domu.
- Mademoiselle (moja pani) - powiedział, przytrzymując mi otwarte drzwi. Wywróciłam oczami i weszłam do środka, od razu kierując się do mojego pokoju.
- Dobranoc wszystkim! - krzyknęłam, po czym zakluczyłam się w pokoju, przygotowując na to, co miało się wydarzyć za kilka minut. Zatrząsłam się od łez.
_________________________________________________________________________________
Rozdział tłumaczony wraz z Klaudią.
Napiszcie jej w komentarzu DZIĘKUJĘ, bo odwaliła kawał naprawdę dobrej roboty :D
Kolejny dopiero w środę, ale wiecie że was uwielbiam, nie?
♥♥♥
dzięks
OdpowiedzUsuńczekam NN
hahah, ale ja coś czułam, że będzie akcja w toalecie. czułam to w kościach.
OdpowiedzUsuńświetnie *-*
ja zdecydowanie wolę Hophie momenty xd
nie mogę się doczekać tego grupowego sexu. haha xd :D
kurwa. zapomnialam napisać dziękuję.
Usuńwięc DZIĘKUJĘ *-*
Awww boskość. Ja najbardziej kocham Hazze w akcji *-*
OdpowiedzUsuńDziękuję baardzo :*
OdpowiedzUsuńco tam się działo... masakra : o <3
OdpowiedzUsuńnie no dziewczyny, jesteście ..
OdpowiedzUsuń..mega,
..cudowne,
..genialne,
..wspaniałe
.. zajebiste po prostu !
♥♥♥
Dziękuję ;** Kurcze potrzebuje następnego Mam nadziej że będzie szybko
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <333
O woow..... Coz za rozdzial. Boje sie kolejnego :O
OdpowiedzUsuńDziekuje :-*
Dzieki dzieki dzieki:-* czekam na nastepny moze wydawam sie ze jestem zboczona ale najbarzdziej lubie te momenty :-*o ktorej dodasz jutro? i jeszcze raz dziekuje
OdpowiedzUsuńUwierz mi, nie tylko ty lubisz TE momenty, więc nie jesteś sama ze swoim 'zboczeniem' :DDD
Usuńhaha ja od 18 00 czytam to tlymaczenie od poczatku i juz nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu <3 kocham je *.*
OdpowiedzUsuńHahaha. ;) Bardzo spodobał mi się ten rozdział taki.. nawet śmieszny. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na - > http://same-mistakes-1d.blogspot.com/
@pysia_aaw
heeej co z tym rozdziałem nie mogę się doczekać?!?!?!
OdpowiedzUsuńdasz radę dodać dzisiaj rozdział? ;3
OdpowiedzUsuńno kochani, dzień jeszcze młody :DDDD
Usuńno wiesz co? pod presją mnie trzymasz. i co chwilę tutaj wchodzę i patrzę czy dodałaś nowy xd :)
UsuńJa mam Heart attack nawet gdy widzę nowy komentarz xd
Usuńte komentarze wyżej, tak trzymasz ludzi pod presją. wchodzę tutaj od 18 i nie mogę się doczekać następnego, a jak widzę komentarz jak Margaret Magie Darkness, to też mam Heart Attack. Hahaha xd no więc czekam xd i chyba zaraz zemrze.. :D
OdpowiedzUsuńDokładniutko te same odczucia ;33 muzykomaniaczka
Usuńdzień sie zestarzał'_'
OdpowiedzUsuńNie trzymaj nas w takim bapieciu nie mozemy sie doczekac
OdpowiedzUsuńJa zaraz idę spać.
OdpowiedzUsuńWchodzę co 10 minut i sprawdzam.
~C
Ide spac. Wiec lookne jutro :D
OdpowiedzUsuńOMG.......... KOCHAM TO <3333333333333
OdpowiedzUsuńMademoiselle to znaczy panienka, ale już nie funkcjonuje we francuskim :P xD
OdpowiedzUsuńŚwietny blog!
Mademoiselle - wcale nie oznacza moja pani. Oznacza panienkę.
OdpowiedzUsuńMa Madame oznacza ,, moja pani''.
Wiem, że rzucam się o głupoty, ale takie zboczenie zawodowe. Jakbyś potrzebowała pomocy w tłumaczeniu z j. francuskiego zawsze do usług. Mój mail:jestemjustyna512@gmail.com