- Chciałem, żebyś poprosiła...Już się uspokoiłaś? - zapytał unosząc brwi. Wolno pokiwałam głową. Jest zbyt spokojny...Nie będzie zbyt dobrze.
- To dobrze. Teraz musimy bardzo poważnie porozmawiać - zakończył oferując mi swoją rękę. Nie wzięłam jej.
- Harry proszę nie krzywdź mnie - powiedziałam. Chłopak pokręcił głową.
- Jak powiedziałem będziemy rozmawiać - powtórzył podkreślając ostatnie słowo - Musimy zanieść Niallowi lunch, ale przez ciebie go upuściłem - wskazał na rozrzucone przed drzwiami szpitala pudełka i jedzenie - Porozmawiamy sobie w drodze po lunch i powrotnej - powiedział po prostu - A do tego się przejdziemy. Będziesz miała więcej czasu, żeby ochłonąć.
- Już wystarczająco ochłonęłam, więc dzięki - warknęłam.
- Cóż skarbie, wydaje mi się, że mógłbym gotować jajka na twojej skórze.
- To nie było śmieszne.
- Bo nie miało być - wzruszył ramionami zielonooki - Więc jak, idziesz? - zapytał po raz kolejny podając mi rękę. Wyminęłam go ale mnie zatrzymał.
- Ej ej ej musisz mnie złapać za rękę - zwrócił mi uwagę, pokręciłam głową i skrzyżowałam ręce na piersi - Nie bądź dziecinna Sophie...Przecież nie chcę cię zabić. Będziemy. Tylko. Rozmawiać - powiedział poważnie, oddzielając słowa i ostrożnie przysuwając się bliżej mnie. Spojrzałam nad jego ramieniem i zobaczyłam, że Liam wychodzi ze szpitala. Nie wyglądał na zadowolonego. Przełknęłam ślinę. Nie chciałam się z nim skonfrontować tak bardzo, że złapałam Harrego za rękę. Myślałam że brutalnie mnie do siebie przyciągnie ale na szczęście tego nie zrobił. Po prostu zaczęliśmy iść trzymając się za ręce jak normalni ludzie. Byłam zdumiona.
- Więc Sophie... - zaczął gdy opuściliśmy szpitalny parking - Powiesz mi co spowodowało tą aferę sprzed chwili?
- Nie więc się odpieprz.
- Sophie staram sie zachowywać jak cywilizowany człowiek i ty też powinnaś - zasugerował, a w jego głosie wyczułam zniecierpliwienie - Więc jaki był powód?
- Nie chcę o tym rozmawiać - wymamrotałam.
- Widzisz w tym tkwi twój problem, gdy chcemy cię dopuścić do czego to się zamykasz w sobie, a gdy zamykamy ci drzwi przed nosem, praktycznie na kolanach błagasz abyśmy cię wpuścili.
- To dla mnie zbyt metaforyczne Harry, mówisz jak Zayn.
- Wytłumaczę ci to jeszcze raz - zaproponował - Gdy jesteśmy dla ciebie mili i w ogóle nie chcesz mieć z nami do czynienia, ale gdy się o ciebie nie troszczymy wtedy pragniesz naszej uwagi. Teraz rozumiesz o co mi chodzi?
- Tak załapałam! Wiem, że nie jestem perfekcyjna! - sapnęłam.
- Nie musisz być...Słuchaj Sophie jedyne czego chcę to żebyś przestała zawsze sprzeczać się ze swoimi uczuciami. Bo tak jest co nie? Nie chcesz być dla nas miła gdy my zachowujemy się dobrze w stosunku do ciebie, bo myślisz że to by było poddanie się. Czujesz się winna bo to niemoralne. Ale gdy nie chcemy z tobą być, gdy mniej się tobą przejmujemy, nagle dobrze się czujesz w naszym towarzystwie, bo to uczucie nie powraca - wyjaśnił - Boisz się - uświadomił sobie, patrząc mi w oczy - Dlaczego boisz się z nami być?
- Bo dziwnie jest czuć coś innego niż nienawiść w stosunku do piątki facetów, którzy mnie wykorzystują! Którzy się nade mną znęcają! - prawie krzyczałam próbując wyrwać swoją dłoń z jego.
- Ćśśś uspokój się... - ścisnął moją dłoń, posyłając jednocześnie zabójcze spojrzenia w stronę ciekawskich przechodniów. Po chwili spojrzał na mnie - Dlaczego nie chcesz zapomnieć o tej części swojej przeszłości? Już minęło i tego nie zmienisz. Nie możesz też bać się przyszłości. Będziesz nieszczęśliwa, gdy będziesz się lękała przyszłości.
- To nie jest coś o czym mogę tak po prostu zapomnieć! Zawsze będę się bała, nieważne jak mili dla mnie będziecie, nieważne ile prezentów mi podarujecie. Założę się, że tez macie coś takiego, co was przeraża. Coś co wkrada się do waszej głowy gdy widzicie konkretny przedmiot, osobę lub gdy słyszycie jakieś imię lub nawet piosenkę - powiedziałam smutno. Harry spojrzał się w niebo pogrążony w myślach.
- Rzecz w tym Soph, że musisz ruszyć dalej - westchnął w końcu - Wiem, że nadal jesteś zraniona, ale jeśli zaczniesz skupiać się na takich szczegółach...To będziesz nieszczęśliwa. Jeśli to cię uszczęśliwi...nie będę już - zatrzymał się w połowie zdania i rozejrzał dookoła - Ehhh paparazzi już nas wyczaili. Jakiem kurwa cudem? Nie rozumieją że potrzebujemy czasem prywatności? - przeklnął przyspieszając i jednocześnie przyciągając mnie bliżej siebie - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko jutrzejszym gazetom z nami na okładce - wymamrotał wkurzony. Rozejrzałam się dookoła i rzeczywiście zauważyłam kilu gości z dużymi aparatami, którzy robili nam zdjęcia.
- Cóż przeszłam przez gorsze rzeczy - warknęłam.
- Masz rację - rzucił po czym zaciągnął mnie w stronę kafejki, która wyglądała trochę jak sieć Tim Hortons ale była bardziej retro. Gdy Harry upewnił się już, że nie ma tu żadnych paparazzi znów się odezwał;
- Rzecz w tym czy wytrzymasz krytykę i nienawiść? Nasze fanki są bezlitosne gdy chodzi o wychodzenie z jakimiś dziewczynami... A najgorsze jest to, że zapewne mają zdjęcia jak trzymamy się za ręce co oznacza jeszcze większą nienawiść.
- Nie mam już ani twittera ani facebooka i zostałam adopt...kupiona - poprawiłam się natychmiast - przez was, co oznacza że będą wysyłać obraźliwe maile ewentualnie jakieś listy do waszego domu jeśli znajdą adres...myślę, że będzie dobrze.
- Awww powiedziałaś adoptowana. Widzę poprawę - uśmiechnął się i skierował do lady aby zamówić jedzenie.
- Nieprawda, powiedziałam kupiona - zwróciłam mu uwagę gdy kasjerka zapytała go co by chciał.
- Poproszę osiem sałatek i chicken wrap'ów , pudełko pięćdziesięciu małych pączków (takich na kęsa max dwa :D) i trzy lemoniady z lodem.
Odpowiedział kasjerce i oparł się o ladę patrząc na mnie.
- Nie kłam Sophie, słyszałem cię. Chciałaś powiedzieć adoptowana ale się powstrzymałaś w ostatniej chwili.
- Proszę pana? Razem będzie 33 funty i 69 centów.
- Właśnie to miałem na myśli gdy mówiłem że boisz się z nami być. Pomysł bycie adoptowaną jest bardziej kuszący niż bycia kupioną, co? Więc dlaczego nie będziesz się trzymać tej wersji? - zapytał mnie, nie zwracając uwagi na kasjerkę, gdy wyjął portfel i podał jej 50 funtowy banknot, cały czas patrząc na mnie.
- Ja...myślę, że...
- Widzisz nawet nie wiesz jak zaprzeczyć.
- A co jeśli ci którzy cię adoptowali są wredni, straszni i agresywni? W takim wypadku to nie robi wielkiej różnicy - powiedziałam gdy kasjerka przynosiła kolejne rzeczy z zamówienia.
- Znów myślisz negatywnie - warknął gdy stanęło przed nim sześć lemoniad i dwie papierowe torby - Co jeśli mogą oni być mili? Nikt nie jest perfekcyjny, żaden rodzic, przyjaciel, chłopak...Ludzie są tylko ludźmi. I nie są perfekcyjni - powiedział biorąc większość zamówienia - Boże brzmię jak Zayn - zaśmiał się patrząc na swoje zapełnione ręce i rzeczy, które zostały na ladzie - Czy mogę ci zaufać na tyle, że nie uciekniesz, weźmiesz jedzenie i pomożesz zanieść mi je do szpitala? - zapytał - Wiesz, że jeśli czegoś spróbujesz, wyciągnę z tego konsekwencje?
- Wiesz, że mam gips nie? - zapytałam, praktycznie trzymając różowe coś przed jego twarzą.
- Zamierzasz mnie nim uderzyć? - zmarszczył brwi. Zaśmiałam się słysząc to.
- Nie głuptasie ale to dobry pomysł... - zaczęłam ale zamilkłam widząc jego poważną minę - Nie. Uderzyłam już wcześniej Liama i chyba bardziej zabolało to mnie niż jego. Chciałam tylko powiedzieć, że mam wolną jedną rękę.
- Jestem pewna, że możesz trzymać jedną torbę między ramieniem a ciałem, a w drugą wziąć pozostałe lemoniady - pokręcił głową - Zaraz, uderzyłaś Liama? - zdał sobie sprawę z tego co powiedziałam.
- Myślę, że dam radę to wziąć - odpowiedziałam szybko. Wyszłam stamtąd czując, że idzie tuż za mną - Czemu aż tyle tego zamówiłeś? Osiem wrapów? Jest nas tylko szóstka - zauważyłam. Próbowałam jakoś utrzymać torbę z jedzeniem. Miałam nadzieję, że Harry zapomni o tym, że uderzyłam jednego z jego kumpli.
- Cóż Niall zapewne zje więcej bo po pierwsze to Niall, a po drugie będzie zajadał swoje uczucia, szczególnie gdy ma tak niestabilne emocje.
- No tak ale zostaje jeszcze jeden wrap...
- Zgaduję, że dla ciebie...jesz dużo jak na dziewczynę o twoich rozmiarach. I zanim powiesz coś negatywnego na ten temat to sądzę, że są idealne. Nie ma za co.
- Nie chciałam nic mówić.
- Naprawdę?
- Dobra chciałam, zadowolony?
- Cóż przynajmniej się przyznałaś - wzruszył ramionami. Przez kilka minut szliśmy w ciszy zanim znów się odezwał.
- Czy kiedykolwiek wyjaśniliśmy ci jak zostałaś nam sprzedana? I dlaczego wybraliśmy cię spośród innych dziewczyn?
- Nie ale przypuszczam, ze moja matka była pijana gdy podpisywała papiery i stwierdziliście, że dobrze będzie mnie pieprzyć więc skorzystaliście z okazji.
- To nie tak.
Spojrzałam na niego sceptycznie.
- Tylko częściowo - poprawił się - Ale nie chodziło tylko o seks.
Cały czas patrzyłam się na niego, nieprzekonana. W końcu się poddał.
- Dobra masz rację! Po pierwsze chodziło o seks bez zobowiązań. Ale dla mnie to się zmieniło. I to przed tym jak zabraliśmy cię do Londynu. Coś zaskoczyło w moim umyśle gdy spojrzałem ci w oczy tej pierwszej nocy gdy z Niallem i Louisem cię rozdziewiczyliśmy. Zobaczyłem w tobie wielką chęć przetrwania. Miałaś mocny plan i ogromną determinację. Nie obchodziło cię czy musisz się poddać czy nie, byle tylko się uwolnić. Nie wiem czemu to tak na mnie zadziałało. Zafascynowałaś mnie - wyjaśnił gdy zbliżaliśmy się do szpitala - Ale stałem się też bardzo zazdrosny i dałem chłopakom do zrozumienia, że w szczególności jesteś moja. Louis protestował najbardziej twierdząc, że przecież mam już dziewczynę. Co było prawdą.
- Tak pamiętam...Zerwała z tobą dla innego faceta i to na mnie się wyładowałeś - powiedziałam z goryczą gdy weszliśmy do szpitala.
- To było przez to albo...nieważne - pokręcił głową.
- Harry jest coś, czego nie rozumiem...Jeśli tak bardzo cię fascynowałam...Dlaczego tak często mnie karałeś? I nie miałeś żadnych wyrzutów sumienia?
- Nie wiedziałem jak inaczej pokazać ci, ze nie chcę abyś odeszła. Że chcę abyś z nami została. A nie chciałem, żebyś pomyślała, że mnie obchodzisz, bo pomyślałabyś, że to jest popieprzone. Nie chciałem cię przestraszyć.
- Cóż przestraszyłeś mnie o wiele bardziej. Nie sądziłam że jesteś człowiekiem dopóki Zayn mnie nie zgwałcił. Po tym okazałeś mi jakieś szczątkowe uczucia.
- Były też inne dobre momenty - zaprotestował. Już miałam się odezwać ale mnie wyprzedził - Nie zaprzeczaj Soph, nie wiesz o połowie rzeczy jakie zrobiłem - powiedział stanowczo - W zasadzie niewiele wiesz.
Przygryzłam wargę, powstrzymując się od jakiegokolwiek komentarza.
- Na przykład, pamiętasz tą noc gdy uciekłaś? Gdy tak łatwo mi się wymknęłaś? Zbyt łatwo?
- Jak mogłabym zapomnieć najlepszą noc w moim życiu? - warknęłam, gdy szliśmy do pokoju Nialla.
- Wtedy upiłem się celowo. Chciałem zobaczyć, czy wykorzystasz sytuację. A ty ją wykorzystałaś.
Zaraz co? Czyli oboje z Zaynem zrobili to specjalnie? Bez ich pomocy bym nie uciekła? czy to nie popierdolone? Albo Harry tak się tylko tłumaczy...
- Więc czemu znów mnie dorwałeś? Jeśli specjalnie się upiłeś i nie zareagowałeś to dlaczego szukałeś mnie przez ostatnie dwa lata?
- Zgaduję, że byłem sfrustrowany. Chciałem ci udowodnić, że nigdy kompletnie się od nas nie uwolnisz, że zawsze będę w stanie cię znaleźć.
- Wow, przysięgam, ze jesteś jakiś bipolarny czy coś...To nawet nie ma sensu.
- Nie rozumiesz...Gdy jesteś obok, czuję się kompletny. Gdy cię teraz odnaleźliśmy chciałem aby chłopcy byli dla ciebie wredni, bo miałem nadzieje, że wtedy coś do mnie poczujesz. Coś więcej.
Coś zaświtało mi w głowie...Niall wspominał coś o tym pierwszej nocy. Chciał żebym mu wybaczyła jeśli był dla mnie wredny, ale Harry mu tak kazał. Tej pierwszej nocy powiedział mi, że jest przeciwko niemu, bo coś do mnie czuje. Nigdy nie odpowiedziałam na jego deklarację. Przeszedł przez to wszystko...Nie zasługuje, żebym zostawiła go teraz w ciemnościach.
- Cóż ale ten plan szybko zawiódł - w końcu się odezwałam.
- Bo Niall był temu przeciwny, zresztą Zayn tak samo, przez pewien powód zwany inaczej Perrie. Nie podobało im się to bo nie traktowałem cię tak jak na to zasługiwałaś. Louis i Liam zrozumieli to od razu ale ja...Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że mieli rację. Gdy kilka dni temu siedziałem w pokoju, oderwałem się od świata...Zacząłem zadawać sobie pytania. Przemyślałem wszystko co zrobiłem. I nie spodobało mi się to. Nie jest mi teraz już tak lekko ale cieszę się, że to zrobiłem. Czy teraz lepiej się czujesz w moim towarzystwie niż powiedzmy...trzy tygodnie temu? - zapytał mnie.
- Na pewno czuję się bardziej komfortowo. Ale nadal jesteś Harrym. Zayn jest nadal Zaynem, Niall Niallem, tak samo jak Louis pozostał Louisem a Liam Liamem.
- Co to oznacza? - zapytał ponownie gdy stanęliśmy przed drzwiami do sali Nialla. Jak na zawołanie wyszedł stamtąd Louis. Na szczęście był spokojniejszy niż godzinę temu. Jego oczy rozjaśniły się gdy zobaczył, że mamy jedzenie.
- No no zajęło ci to chwilę. Niall powiedział, że wyszedłeś jakieś pół godziny temu, a Liam opowiadał jak panienka Sophie - Louis spojrzał na mnie znacząco - uciekła, a ja zdałem sobie sprawę, że jestem głodny i nawet nie mogę zjeść bo szpitalne jedzenie jest ohydne. Prawie przez ciebie umarłem. Niall tak samo. Umiera z głodu i trochę z poczucia winy - Louis wskazał na mnie oskarżycielsko. Nie odezwałam się ale myśli same napłynęły do mojej głowy. To nie moja wina...Tak dobra. Biedy Niall, to wszystko przez co przeze mnie przeszedł...Nie powinnam czuć się winna za jego stan nawet po wszystkim co mi powiedział...Ehhh Niall dlaczego mi to robisz?
- Koloryzujesz Louis - Harry pokręcił głową, wręczając mu jedzenie. Wziął je gwałtownie zostawiając trochę dla Nialla, zostawił to co ja trzymałam.
- Życie jest ciekawsze gdy wszystko jest podkoloryzowane nie? - Lou wzruszył ramionami - Normalność jest nudna - kontynuował stając obok mnie. W tym momencie zadzwonił telefon Harrego. Odebrał go.
- Halo?
- Wyglądasz na szczęśliwszego niż byłeś rano - powiedziałam pod nosem do Louisa gdy Harry mówił coś z rozdrażnieniem do telefonu.
- Ale jak widzisz nie dzięki tobie. Poinformowałaś Harolda o temacie naszej wcześniejszej sprzeczki? - chłopak odpowiedział szeptem.
- Nie.
- Tik tak - wyszeptał gdy Harry zakończył rozmowę - Zaniosę pozostałym dwóm - wskazał na jedzenie i odszedł. Sapnęłam wkurzona zaciskając palce na torebce z jedzeniem którą trzymałam. Odwróciłam się do Harrego.
- Kto dzwonił?
- Paul, nasz irytujący ochroniarz. Musiał się dowiedzieć o naszej wizycie w szpitalu w Irlandii.
- I?
- Nie wiem nic więcej, rozłączyłem się - wzruszył ramionami - To samo kazanie będzie mi prawił gdy się spotkamy. Wracając do tego o czym rozmawialiśmy zanim umierający z głodu Louis nam przerwał... - chłopak wywrócił oczami - Co miałaś na myśli mówiąc, że nadal jestem Harrym? - zapytał opierając się o ścianę.
- Zapomnij o tym. A wracając do umierania z głodu, zaniosę to Niallowi - wskazałam na torebkę z jedzeniem ale Harry mnie powstrzymał.
- Nie dopóki nie odpowiesz.
- Nie odpuścisz co? - jęknęłam.
- Nie.
- Dobra. Tworzysz wokół siebie tą dziwną atmosferę...Czuję się jakbyś miał na moim punkcie obsesję, jakbym była jedną z twoich zabawek czy coś i to nie zawsze jest przyjemne - poddałam się.
- Nie zawsze? - zapytał podnosząc brew - Co przede mną ukrywasz?
- To..ehh...w niektórych przypadkach to może być...ehh...
- Słucham cię...- nachylił się bardziej w moją stronę.
- Cóż w niektórych pokręconych sytuacjach to może być podniecające. Powiedziałam to okej, nieważne. Każda dziewczyna chce czuć się potrzebna i to jak wy, w szczególności ty, sprawiasz że tak się czuję gdy się zbliżamy jest przytłaczające i tak - mówiłam szybko i bez sensu, byłam zażenowana. Dlaczego w ogóle mu to powiedziałam? Teraz gdy o tym wie, będzie miał nade mną przewagę.
- Podniecające? Lubisz gdy obchodzę się z tobą brutalnie? - wykrzyknął klaszcząc w ręce. Triumf miał wymalowany na twarzy.
- Ćśśś. Nie to miałam na myśli; sam tak stwierdziłeś.
- Ale mam rację prawda? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie rozmawiajmy o tym tu i teraz dobra? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, już żałując tego zwierzenia. To dziwne, że aż tyle potrafi ze mnie wyciągnąć - Ale najbardziej w tym podoba mi się to, że też mogę cię zranić - powiedziałam chcąc jakoś się wybronić - Najlepsze w tym jest ranienie ciebie.
- Ciągnięcie za włosy, drapanie, niepotrzebne uciekanie, wiercenie się? To nazywasz ranieniem mnie? - zaśmiał się.
- Chcesz żebym przywaliła ci z gipsu tam gdzie słońce nie dociera? - powiedziałam wolno.
- Sophie nie strasz mnie - jego głos nagle stracił wcześniejszy zaczepny ton.
- To mnie nie prowokuj - odcięłam się.
- Sama do tego doprowadziłaś mówiąc o swoich fetyszach.
- Mówisz, że nie potrafisz się kontrolować? - warknęłam - To niedorzeczne!
Znienacka przyparł mnie do ściany, sprawiając że wstrzymałam powietrze. Mocniej zacisnęłam palce na torebce w jedzeniem. Nasze nosy się stykały, a oddechy mieszały. Harry odgarnął włosy z mojej twarzy, po czym złapał mnie za podbródek. Wolno przesunął kciukiem po mojej dolnej wardze, patrząc mi w oczy.
- To nie jest niedorzeczne. Nie zawsze jestem w stanie kontrolować to co ze mną robisz - wymamrotał, a w jego oczach widziałam powagę.
____________________________________________________________________________
Wow, wow, wow jakie wyznania ;O
Dziękuję za ponad 200 tys. wyświetleń :D Jesteście niesamowite ♥
do następnego
xx Annie
Pierwsza! Lecę czytać
OdpowiedzUsuńWow jakie wyznania. Czekam na następny. Klaudia
OdpowiedzUsuńO rany super <3 czekam
OdpowiedzUsuńASDa,smdasdlkasj!! Jaki ze mnie spojler xd
OdpowiedzUsuńOmomomomommmom *o* To nie tak, że nie lubię Niall'a w tym opowiadaniu, ale cem, żeby to Hazz był s Sophie!!!! ♥
Mnie normalnie ADHD trzyma xD
OdpowiedzUsuńAww co sie porobiło, tak chcę żeby Sophie była z Harrym!
OdpowiedzUsuńwow jaka poważna rozmowa :D
OdpowiedzUsuńMasz racje . Te wyznania sa mocne . Rozdzial wspanialy . Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego :-)
OdpowiedzUsuńMyślałam że on ją ukara a tu taki obrot sytuacji mega mega mega :) :*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i zapraszam na mój
http://opowiadaniaonedirection73.blogspot.com/
a kiedy bedzie ruchanie <3 Asik <3
OdpowiedzUsuń