WAŻNE!!!

Pierwsze polskie tłumaczenie serii Sophie Miller's Stockholm Syndrome pisanej na 1dff przez sosodesj.
W opowiadaniu One Direction nie są słodcy czy mili. Historia zawiera dużo scen +18 więc jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, nie czytaj.
Za każdą nominację do Liebster Award czy czegokolwiek innego dziękuję, bo to znaczy, że podoba wam się moje tłumaczenie ale niestety nie odpowiadam na nie :D

czwartek, 30 stycznia 2014

2.44. Louis

Harry wbiegł do środka.
- Co jest z tobą nie tak?! - wybuchł, wreszcie pękając. Popchnął mnie na materac, górując nade mną swoim ciałem - Dlaczego cały czas mi to robisz? Dlaczego chcesz, żebym cię zranił? Dlaczego na litość boską chcesz mnie nienawidzić? - bombardował mnie pytaniami jednocześni mną potrząsając. Jego głos nagle zniżył się do szeptu - I do tego wszystkiego dlaczego tak reagujesz, po tym co powiedziałem ci w szpitalu? - był prawie załamany - Dlaczego nie powiedziałaś mi,  że słyszałaś każde słowo! - warknął. Jego gniew powrócił tak szybko jak wcześniej zniknął.
- J-ja...czekaj co? - wymamrotałam nie rozumiejąc.
- Dlaczego chciałaś, żebym usłyszał to od Louisa?! - mocniej na mnie naparł.
- Co?! Kiedy?
- Teraz w korytarzu.
- Miał ci tego jeszcze nie mówić! - krzyknęłam, odpychając go. Nie walczył ze mną, ale jego oczy pociemniały.
- Jeszcze? Chciałaś z tym czekać?
- Louis dał mi czas do weekendu, żebym ci powiedziała! Miałam ci powiedzieć Harry! Przysięgam! To jego wina. Ten dupek...
- NIE OBWINIAJ LOUISA! - Harry krzyknął aż się skrzywiłam - Chciałaś z tym czekać, prawda?
- Harry nie wiedziałam nawet jak zacząć temat, bo wiedziałam, że będziesz się tak zachowywać! Wszystko wyolbrzymiasz!
- A ty myślisz, że to nie ma znaczenia! Tamtej nocy powiedziałem ci co do ciebie czuję, a ty to olałaś!
- Taaa z tego co pamiętam to wyraźnie powiedziałeś, że nie chcesz ze mną być prawda? Chcesz, żebym była z Niallem! I to właśnie kurwa robię! Powiedziałeś też, że troszczysz się o niego, a jedyne co robicie od przyjazdu ze szpitala to kłócenie się! Myślisz, że skoro Niall się nie zabił, skoro nadal żyje to możesz mnie mieć tylko dla siebie? NIE!
- Zamknij się! Troszczę się o niego!
- Nie Harry...
- Powiedziałem żebyś się zamknęła!
W następnej sekundzie jedyne co czułam to pieczenie policzka, był też zapewne cały czerwony.
- To przez ciebie wszystko się spierdoliło! - krzyknął Harry - Każdy problem pomiędzy mną i chłopakami jest wywoływany przez ciebie!
- Uderzyłeś mnie - powiedziałam cofając się. Harry także się ode mnie odsunął, momentalnie zszokowany swoją akcją.
- Myślisz, że nas kontrolujesz. Cóż mam dla ciebie wiadomość; nie możesz. Nadal mam nad tobą władzę ale nie wygląda na to, że rozmawianie z tobą, bycie dla ciebie miłym i w ogóle sprawia, że to rozumiesz!
- Harry uderzyłeś mnie... - położyłam dłoń na piekącym policzku i zaczęłam go delikatnie masować żeby zmniejszyć ból. Byłam na skraju łez. Żaden z nich nigdy mnie nie uderzył. Nigdy - Naprawdę mnie uderzyłeś.
- Jestem już kurwa zmęczony tym, że mnie ignorujesz! - krzyknął opierając głowę na rękach i zamknął oczy - To wszystko. Skończyłem z byciem miłym Harrym. Zaprowadzę cię do Louisa - powiedział podchodząc do mnie. Złapał mnie za zdrową rękę i mocno do siebie przyciągnął - Minęło już trochę czasu od kiedy prosił mnie o pozwolenie na zabawę z tobą, ale powstrzymałem go bo postanowiłem się o ciebie zatroszczyć! Cóż widać popełniłem błąd, bo ty masz nas w dupie! - przerzucił mnie sobie przez ramię jakbym nic nie ważyła. Wyszedł ze swojego zniszczonego pokoju i skierował się w stronę pokoju Louisa. Wierciłam się i biłam go po plecach.
- Puszczaj mnie! Umiem chodzić! Jesteś pieprzonym tchórzem! Sam nawet nie potrafisz mnie ukarać!
Rzucił mnie brutalnie na ziemię. Z głośnym hukiem uderzyłam głową o podłogę. Jakoś zwalczyłam łzy i zaczęłam rozmasowywać głowę.
- Więc idź sama - popchnął mnie do przodu - I będę cię głodził dopóki znów nie zaczniesz się normalnie zachowywać! - dodał znów mnie popychając.
- Jeśli to zrobisz to nie pójdę z tobą na żadną pieprzoną randkę! Anie nie pojadę na tą cholerną wycieczkę świąteczną - odparłam idąc w stronę pokoju Louisa najwolniej jak to możliwe. Złapał mnie za lewe ramię, ciągnąc mnie do przodu.
- Mam swoje sposoby na to, żebyś współpracowała - wysyczał po czym po czym wszedł ze mną do pokoju Louisa. Niebieskooki odwrócił się w naszą stronę gdy tylko przeszliśmy przez drzwi.
- Hej ziomek co...oooo. Czyżby nasza parka właśnie się pokłóciła?
- Ja cię kurwa zabiję Louis! - chciałam do niego doskoczyć ale Harry mnie powstrzymał. Zaczęłam się z nim szarpać - Dlaczego mu powiedziałeś?! Ty debilu!
- Najchętniej bym cię teraz wyruchał w tą pyskatą buźkę...
- Jesteś dupkiem wiesz o tym?
- No cóż i tak mnie kochasz.
- W każdym razie - przerwał nam Harry - Ona musi zostać ukarana - chłopak popchnął mnie w stronę Louisa, a ten objął mnie ramionami i oparł głowę na moim ramieniu. Chciałam się odsunąć, ale był silniejszy.
- Co zrobiłaś Sophieboo?
- Zamknij się! Nie zamierzam się do ciebie odzywać! - chciałam go uderzyć z łokcia w brzuch ale nie trafiłam.
- Ta smarkula kompletnie zniszczyła mi pokój! Muszę go choć trochę ogarnąć a ty masz się nią zająć w tym czasie... - powiedział loczek do Lou.
- Ktoś tu się zbuntował, co Soph? - Louis cmoknął z niezadowoleniem i obrócił mnie tak, że siedziałam twarzą do niego. Zwalczyłam chęć uderzenie go w twarz ale zamiast tego wytknęłam język. Zaśmiał się i obrócił mnie z powrotem do Harrego, który patrzył prosto na mnie.
- Jeśli nie naprawię swojego pokoju do nocy, to będę spadł w twoim, nago - powiedział i dźgnął mnie w klatkę piersiową - Powiem tylko, że nie będzie ci przyjemnie...z tego co pamiętam, nie lubisz naszych zabawek prawda?
Louis na chwilę mnie puścił więc wykorzystałam to żeby spróbować uderzyć Harrego, ale chłopak znów unieruchomił moje ramiona.
- Więc Harry, chcesz żebym ją niańczył czy...
- Możesz z nią zrobić cokolwiek chcesz byle by dostała nauczkę... - podsumował młodszy chłopak i złowieszczo uśmiechnął się w moją stronę.
- Harry jesteś tchórzem! Nie potrafisz mnie sam ukarać! - zaczęłam się wyrywać z uścisku Louisa ale on go jeszcze wzmocnił, pewnie będę miała jutro siniaki.
- Masz rację. Nie zrobię tego bo byś się wtedy ucieszyła co nie? A to nie byłaby kara - harry pokręcił głową i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.
- Przekręć zamek proszę! - krzyknął Louis. Gdy tylko usłyszałam dobrze mi znany klik zamka podkurczyłam nogi i pozwoliłam Louisowi mnie trzymać.
- Sophie masz nogi wiec ich używaj - westchnął trzymając mnie przez chwilę ale gdy zobaczył, ze go nie posłucham puścił mnie. Upadłam prosto na tyłek. Ałłł.
- Dlaczego mu powiedziałeś?! - jęknęłam patrząc na niego i próbując zignorować bolący tyłek.
- Ostrzegałem cię w szpitalu - chłopak usiadł na łóżku obok i zmarszczył brwi. 
- Powiedziałeś że poczekasz do weekendu! Powiedziałabym mu do tego czasu! Powiedziałabym mu do cholery! Wszystko zrujnowałeś! Mój perfekcyjnie przygotowany plan! Ty go kurwa po prostu zrujnowałeś!
- Ty, miałaś plan? - chłopak zaczął się śmiać.
- Tak, miałam!
- Teraz już nieważne jak będziesz narzekać. Stało się. Ale zaciekawiłaś mnie... Jaki miałaś plan? - zapytał swaggmasta.
- Nie twój zasrany interes! - warknęłam.
- Po pierwsze uważaj na język, a po drugie może wtedy zmniejszę czas twojej kary. Więc wybieraj mądrze co mi odpowiesz - jego głos stał się niższy, mroczniejszy.
- Naprawdę chcesz mnie ukarać?
- Tak. Już jakiś czas minął od ostatniego porządnego ruchania a ręka mi nie wystarcza - chłopak rzucił obojętnie - Ale unikasz mojego pytania. Jaki miałaś plan Soph?
- A co z Eleonor? Nie jesteście razem? - chciałam odwrócić jego uwagę.
- Nie...Jest zbyt wścibska żeby być na razie moją dziewczyną i sprawy się skomplikowały, bo media odkryły naszą lokalizację i w ogóle...gdyby była moją dziewczyną wszystko by się skomplikowało. Sophie odpowiedz w końcu na to pytanie! I tak nie unikniesz kary. A dodatkowo mnie wkurzasz - sapnął Louis.
- Dlaczego cię to w ogóle obchodzi? - zapytałam.
- Jesteś zabawna... - chłopak zaczął masować swoje skronie - Słuchaj mam sposoby żebyś zaczęła mówić i użyję ich za pięć sekund...Jeden...
- Znając ciebie mam tylko trzy sekundy... - warknęłam.
- Dwa, trzy, cztery... - z każdą liczbą podnosił głos.
- Widzisz?
- Pieprzyć to! - Złapał mnie za lewą rękę i popchnął na łóżko. Natychmiast znalazł się nade mną. Zagipsowaną rękę położył wzdłuż mojego ciała i przytrzymał ją kolanem, a drugą przytrzymywał nad moją głową - Przestań nas testować - powiedział przez zaciśnięte zęby - Inaczej będziemy cię ranić - westchnął przyciskając swoje czoło do mojego - Nie chcę cię za bardzo ranić.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Nasze oddechy były urywane. Czułam to napięcie między nami, czułam jak ogarnia mnie podniecenie, jak jego penis twardnieje.
- Więc chcesz mnie zranić? - wymamrotałam. uwolnił moją lewą rękę kładąc swoje ręce po obu stronach mojej głowy.
- Ból sprawia, że ludzie czują, że żyją. Lubię gdy jesteś taka ożywiona - powiedział powolnie patrząc to na moje oczy to na wargi jakby pytał o pozwolenie. Podniosłam powoli lewą rękę chcąc go uderzyć ale się powstrzymałam i położyłam ją wzdłuż swojego ciała. Miałam sprawić, że to Harry będzie zły. Nie chciałam się kłócić z Louisem. To Harry miał pęknąć i mnie ukarać abym mogła go znienawidzić. Ale on nie chciał mnie ukarać. Nadal chce żebym go kochała, żebym mu ufała...I to się nie zmieniło, mimo tego, ze mnie do jasnej cholery uderzył...Sophie oni zrobili ci pranie mózgu. Jakie to żałosne. Poddaję się.
- Jeśli chcesz mnie uderzyć to to zrób. Zasługuję na to, zachowałem się jak idiota. A poza tym lubię jak walczysz - chłopak przerwał moje zamyślenie. Znów podniosłam rękę ale wytrąciłam go z równowagi tym, że uderzyłam go z kolana w brzuch. Spadłam z łóżka i zaczęłam pełznąć po podłodze na czworakach w stronę drzwi ale Louis nagle stał się bardziej agresywny i złapał mnie po czym przycisnął twarzą do materaca.
- Fajniej jest tak... - obrócił mnie w swoją stronę - Lepiej się bawię gdy jesteś taka zadziorna - oddychał urywanie - I łatwiej jest cię ukarać gdy walczysz, bo w innym przypadku jesteś zbyt niewinna... - zbliżył swoją twarz do mojej. Odruchowo złapałam go za włosy, gdy jego usta były tuż przy moich.
- Uderz mnie jeszcze raz - zażądał chłopak pomiędzy pocałunkami - Daj mi z liścia - rozkazał po czym uszczypnął mnie w sutek.
- Nie... - powiedziałam - Nie mogę.
- A ja nie mogę cię odpowiednio ukarać gdy nie będziesz walczyć...- jęknął. Złączył ponownie nasze usta i przejechał dłonią po całej długości mojego ciała. Złapał mnie za udo - Stawiaj opór, proszę.
- Nie chcę - pokręciłam głową a on skorzystał z okazji i pochylił się nad moją szyją. Jego ciepły język zaczął zataczać małe kółeczka na mojej skórze powodując gęsią skórkę.
- Soph jesteś wojownikiem...Dawaj walcz ze mną.
- Nie taki miałam plan...
- Do diabła z planem! Będziesz miała najlepszy seks jeśli mnie posłuchasz. Będziesz miała siniaki i za każdym razem gdy ktoś cię chociaż lekko zadraśnie będziesz myślała o mnie.
- Nie lubię gdy jesteś zły...Wtedy zamieniasz się w potwora...

[wspomnienie]

- Lou... Lou... Louis! - sapnęłam - Tracisz kontrolę!
- Dla ciebie jestem Panem Tomlinsonem! - powiedział stanowczo i popchnął mnie na kolana. Jęknęłam i sapnęłam w tym samym czasie. Byłam zszokowana. Chłopak męczył się chwilę z rozporkiem, po czym zdjął spodnie.
- Teraz ssij - wychrypiał ostro. W jedną rękę wziął swojego członka, a drugą złapał mnie za włosy. Wciąż byłam zbyt zszokowana by się ruszyć. Przysunął mnie bliżej stojącego na baczność kutasa.
- TERAZ! - rozkazał, wpychając go głęboko w moje gardło. To był moment, w którym przekonałam się jakim potworem może stać się Louis podczas seksu... To była druga strona tego zabawnego, beztroskiego chłopaka. I nie podobała mi się.
Louis wydał z siebie gardłowy jęk gdy jego kutas uderzył o tylną ściankę mojego gardła. Odruchowo zaczęłam się dławić, do moich oczu napłynęły łzy. Ale chłopak nie dał mi czasu na uspokojenie. Zaczął mocno pieprzyć mnie w usta. Silnie szarpał moją głową wzdłuż swojej długości. Trzęsąc się, spojrzałam w górę i nasze spojrzenie się spotkały. Jego niebieskie tęczówki złagodniały nieco, a ruchy zwolniły, jakaś część tego potwora odeszła.

[koniec wspomnienia]

- Nie lubię gdy jesteś potworem - wyszeptałam wzdrygając się na tamto wspomnienie - Bardziej cię lubię gdy zachowujesz się jak zboczony dzieciak.
- I jak mam cię teraz ukarać... - odsunął się ode mnie, tak, że na mnie tylko siedział i zaczął masować swoje skronie - Będę musiał przestać gdy będzie dla ciebie zbyt intensywnie. Jeśli spojrzysz mi w oczy i powiesz żebym przestał to przyrzekam na swoje życie, że przestanę.
- Lou...
- Jeśli będziesz ze mną walczyć to pójdę z tobą na tą podwójną randkę w weekend. Chce ci jakoś wynagrodzić to, że wygadałem się Harremu.
- Powiedziałeś że nie pozwo...- chłopak uciszył mnie kładąc mi palec na ustach.
- Nie musimy mu o tym mówić. Powiemy, że odkryłem kolejny z twoich fetyszy, że lubisz uprawiać seks w miejscu publicznym i chcemy to wypróbować. Lekko nagniemy prawdę.
- Nie powiesz mu tego - warknęłam.
- Nie złość się tak, znajdziemy coś - westchnął. Potarł swoimi biodrami o moje chcąc przywołać pożądanie, które zniknęło w czasie rozmowy - Teraz masz się wiercić. Tak jakbyś nie chciała uprawiać ze mną seksu.
- To twój fetysz co?
- Nie ma co szybko zauważyłaś - powiedział Louis jakby to było oczywiste - Zgadnij czemu to ja mam cię ukarać a nie inny z chłopaków? Ich fetysze nie są tak silne jak moje...Ale koniec z gadaniem, zajmijmy się pieprzeniem! - rzucił po czym pochylił się aby mnie pocałować.
- Szybka zmiana tematu...Będziesz ostrożny z moim złamanym nadgarstkiem?
- Nie jestem okrutny...I nie o taki rodzaj bólu mi wcześniej chodziło - zmarszczył brwi - Po prostu mnie nim nie uderz okej? Gipsem boli, Liam mi mówił.
- Dobra - zachichotałam wspominając tamto wydarzenie.
-Dobra koniec gadania suko, zamknij te swoje usta które idealnie nadają się do robienia lodów i pokaż na co cię stać - specjalnie użył takich słów, żeby mnie sprowokować. I udało mu się. Czułam jak mój gniew nagle wzrasta.
- Nie jestem suką i nie robię lodów - powiedziałam przez zęby.
- Tak oczywiście - odparł z sarkazmem.
- Sam się o to prosiłeś - wymamrotałam po czym zaczęłam się wiercić i rzucać po łóżku, starając się jak najbardziej żeby go z siebie zrzucić. Skończyło się na tym, że przesunął się trochę do przodu.
- No weź wiem, że możesz się bardziej postarać - cmoknął z niezadowoleniem Louis. Nadal na mnie siedział, ale czułam jego podniecenie, jego oczy przybrały ciemną barwę. Kopnęłam go po czym przekręciłam się na bok w czego rezultacie spadłam z łóżka. Nie no coś dzisiaj dużo razy upadłam. Uciszając tą myśl szybko się podniosłam i pobiegłam w stronę drzwi prowadzących do mojego pokoju. Nikt ich chyba nie zamykał. Złapałam za klamkę i przekonałam się że są otwarte. Już miałam uciec ale Louis złapał mnie w talii i wciągnął z powrotem do swojego pokoju.
- To byłoby za łatwe co nie? - wymamrotał w moją szyję zamykając drzwi stopą. Położył mnie na łóżku i znów usiadł na mnie okrakiem. Zdjął mi koszulkę. Już miał się zabierać za stanik ale mocno go popchnęłam chcąc aby ze mnie zszedł.
- Co chcesz rozebrać najpierw mnie? - zaśmiał się chłopak, jego oczy pełne były pożądania. Sięgnął o szafki przy łóżku i wyjął z niej parę kajdanek - To tylko zapewni nam więcej...rozrywki - mrugnął do mnie po czym zapiął mi ręce nad głową. Jęknęłam czując jak gips wbija się boleśnie w drugą rękę za każdym razem gdy się poruszyłam. Sądzę, że gdybym nie miała gipsu, to mogłoby być nawet fajne...
- Wygodnie?
- Jasne jak w niebie - rzuciłam z sarkazmem. Chłopak uderzył mnie w wewnętrzną stronę ud a po pokoju rozniósł się głośny klaps.
- Nie drażnij się ze mną mała - ostrzegł Louis. Zszedł z łóżka, zdjął z siebie koszulkę i spodnie zostając w samych bokserkach. Zaczął się do mnie zbliżać ale podniosłam do góry nogę, prosto przed jego twarzą aby go powstrzymać - Uwielbiam gdy jesteś zadziorna - mruknął, po czym wbił paznokcie w moja kostkę. Pociągnęłam za kajdanki walcząc z nim ale metal tylko wbił mi się w skórę a gips jeszcze ja podrażnił. Louis miał w spojrzeniu coś drapieżnego i wiedziałam, że powoli budzi się w nim potwór. Jedną ręką złapał moje kostki a drugą z łatwością ściągnął ze mnie spódniczkę. Oblizał usta znów wchodząc na łóżko i zabrał się za mój stanik. Widząc, że ręce mam spięte, po prostu go ze mnie zerwał, nie przejmując się niczym. ja w sumie też, przecież za niego nie płaciłam. Automatycznie potarł kciukami moje sutki i zaczął ściskać piersi.
- Louisss - jęknęłam gdy przestałam stawiać jakikolwiek opór. Uderzył mnie po piersiach.
- Walcz ze mną albo dam ci klapsy suko - zażądał po czym pochylił się nad moją szyją i zaczął ssać wrażliwą skórę. Chciałam mu oddać ale jęknęłam gdy nagle przygryzł moją skórę. Znów zaczął ssać a jego ręce zajęły się moimi piersiami. zamknęłam oczy i zdusiłam jęk gdy zaczął się o mnie mocno ocierać. dzielił nas tylko materiał jego bokserek i moich majtek.W moim podbrzuszu zaczęło się zbierać pożądanie na myśl o jego penisie we mnie. zauważyłam, ze minęło trochę czasu od kiedy ostatni raz się z kimś pieprzyłam i moje ciało dosłownie błagało o seks.
- Ty brudna dziwko chcesz dostać klapsy prawda? Bo mnie nie słuchasz...Chcesz żebym zlał cię tak, że nie będziesz mogła usiąść? Żebym zlał cię tak mocno dopóki skóra nie zacznie cię piec? Już sobie wyobrażam jak idziesz do szkoły i próbujesz usiedzieć całą lekcję...Będziesz sobie przypominać o tym co tu robiliśmy...Mogę się założysz że na wspomnienia zrobisz się jutro mokra...
Jak na zawołanie przez jego słowa zaczęły się ze mnie sączyć soki i jęknęłam głośno wypychając biodra ku górze.
- O to chodzi suko. Teraz uklęknij i podeprzyj się na rękach. Wypnij w moją stronę ten śliczny tyłeczek, żebym mógł ci dać nauczkę. Zrobiłam jak rozkazał. Schowałam głowę w jego poduszkę żeby zagłuszyć jęki gdy kajdanki wbiły mi się w nadgarstki. Poczułam tam na dole zimne powiew gdy chłopak zdjął mi majtki, ręką jeżdżąc po mojej pupie.
- Dam ci dziesięć okej? Po pięć na każdy z pośladków. I chcę żebyś je dla mnie liczyła - poinstruował po czym jego ręka z głośnym plaskiem spadła na mój pośladek. Wzdrygnęłam się i jęknęłam w poduszkę, nie mogłam mówić.
- Sophie musisz liczyć albo cały czas będzie jeden - rzucił Louis i znów uderzył mnie w prawy pośladek, aż się skrzywiłam.
- Jeden - odpowiedziałam napiętym głosem. Chłopak znów mnie uderzył - Dwa.
Po pokoju odgłos rozniósł się echem a ja zastanawiałam się co go skłoniło do dawania mi klapsów.
KLAPS!
- Trzy.
KLAPS! KLAPS!
- Cztery, pięć - przysięgam, że uderzał z całej siły bo czułam jakby pośladek mi się palił.Byłam na skraju łez chowając głowę w jego poduszce gdy zaczął z lewym pośladkiem.
KLAPS!
- Jeden - już czułam jak drętwieje mi skóra, ale on się nie przejął. Jestem pewna że w tej chwili ten potwór nim kontroluje. Serce biło mi jak szalone ale nadal liczyłam - Dwa, trzy.
Właściwie to nie byłam pewna ile razy mnie uderzył i się nie odzywałam więcej. Przygryzłam wargę.
- Sophie i musimy zacząć od nowa! Przestałaś liczyć i dałem ci tylko dwa klapsy - upomniał mnie.
- Nie, nie, nie! Louis proszę! Nie bij mnie. Nie lubię tego - jęknęłam czując jak całe wcześniejsze podniecenie znika.
- Nie gadaj tylko licz.
KLAPS!
Z moich ust wyrwał się szloch i przekręciłam się tak, żeby móc na niego spojrzeć.
- Louis więcej nie zniosę. Nie bij mnie, proszę - błagałam na skraju łez. Czułam się tak jakby mój tyłek był przypalany tysiącem płomieni. W jego oczach od razu coś się zmieniło.
- Okej dobra - pomógł mi się obrócić, tak, że byłam na plecach. sapnęłam gdy prześcieradło podrażniło moją pupę - Przepraszam znów mnie poniosło....Ale nadal chcesz się pieprzyć co?
- Wszystko oprócz klapsów - zgodziłam się zamykając oczy. Ale zaraz je otworzyłam bo poczułam jego język przy moim wejściu.
- Boże Louis - jęknęłam i ścisnęłam nogi wokół jego twarzy, ale chłopak je rozszerzył nie pozwalając mi na kontrolę. Zachłysnęłam się gdy jego język lekko się we mnie wsunął a po chwili zaczął lizać moją łechtaczkę. Louis zlizał soki które się ze mnie wydostawały. Odsunął się uśmiechnięty.
- Nie zostawiaj mnie tak!
- Uspokój się kotku, chce się tylko pozbyć tego - wskazał na bokserki po czym je zdjął pokazując nabrzmiałego członka. Wziął go w rękę i przejechał kciukiem po czubku, jęcząc.
- Chcesz żebym...
- Nie już zostałaś wystarczająco ukarana - pokręcił głowa po czym wszedł na łóżko. Założył sobie moje nogi na ramiona i przejechał kilka razy penisem po mojej cipce, sprawiając, że znów się podnieciłam.
- Nie zrobisz mi wcześniej palcówki? Czy coś?
- Nie jesteś wystarczająco mokra.
I z tymi słowami we mnie wszedł. Chciałam tak bardzo złapać go za włosy i przyciągnąć do siebie ale wtedy przypomniałam sobie, że jestem zakuta w kajdanki.
- Louis rozepnij mnie - sapnęłam błagając.
- Nie - powiedział znów we mnie wchodząc.
- Proooszę - jęknęłam gdy uderzył w punkt G.
- Powiedziałem nie! - odmówił i złapał się wezgłowia łóżka używając go jako podpórki. Przyspieszył tempo. Nie zareagował gdy zdjęłam nogi z jego ramion i oplotłam go nimi w pasie, układając się w wygodniejszej pozycji. Nawet nie zwolnił tempa. Pozycja była idealna i zaczęłam tracić świadomość zatapiając się w przyjemności.
- Louis ja...
- Wiem - powiedział i zdjął jedną rękę z wezgłowia po czym zaczął zataczać kciukiem kółeczka na mojej łechtaczce. To wystarczyło. Rozpadłam się na kawałki paplając coś bezsensu i przeklinając, a Louis uśmiechnął się, pchnął jeszcze kilka razy i także doszedł we mnie. Jęknął głośno i opadł obok mnie. nasze oddechy były urywane, a ciała pokryte potem. Zaczęłam się lekko wiercić.
- Teraz mnie uwolnisz ? - zapytałam cicho.
- Jasne - bardzo powoli nachylił się nade mną i sięgnął do szafki po kluczyk. W tym momencie ktoś wpadł do pokoju. Zaskoczony Louis przechylił się na drugą stronę i mogłam zobaczyć przerażonego Nialla. O nie. pewnie myśli, że Louis się nade mną znęcał czy coś. Niezbyt dobrze.
_________________________________________________________________________________
Czekałyśmy i się doczekałyśmy! :D
Piszcie co sądzicie o Sophie i Louisie.
Do następnego
xx Annie ♥


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Zayn - One Shoot (1)

W szkole czas mi się niemiłosiernie dłużył. Do tego nauczyciel angielskiego zadał masę zadań do domu i to takich, których w większości nie rozumiałam. Tak właśnie skończyłam siedząc z Zaynem na łóżku, który robił za mojego korepetytora...Do tego bardziej mnie wkurwiał niż mi pomagał. Co chwila zaglądał mi przez ramię i szeptał do ucha zboczone rzeczy.
- Odwal się Zayn! - powiedziałam gdy znów się do mnie nachylił. Jakiś tysięczny raz tego wieczoru.
- Ale mówiłaś, że potrzebujesz pomocy w angielskim - zaśmiał się bawiąc się pasmem moich włosów - Robię tylko to o co mnie prosiłaś.
- Ale nie prosiłam cię o to, żebyś mi przeszkadzał, tylko o to żebyś mi pomógł - westchnęłam opierając głowę na dłoniach i próbując się skupić na zadaniu przede mną. Łóżko się poruszyło gdy chłopak usiadł przede mną.
- Ale nie mogę pomóc ci w zrobieniu tej pracy domowej, to byłoby oszustwo...Za to chce pomóc ci to zrozumieć - poinformował mnie mulat.
- I tak nie robisz nic innego oprócz wkurzania mnie - westchnęłam, zamykając oczy. Zayn znów usiadł obok mnie rozrzucając po łóżku moje ołówki. Westchnęłam i od razu je pozbierałam.
- Będziesz się jeszcze wiercił? Jak już wcześniej powiedziałam, wkurzasz mnie.
- A ja sądzę, że podniecam cię bardziej niż cokolwiek... - powiedział i specjalnie przejechał ręką po moim udzie. Poczułam to dziwne uczucie w dole brzucha.
- Pieprz się Zayn! - powiedziałam upuszczając ołówek. Zamknęłam oczy zirytowana.
- Uważaj Soph...Kobiety nie powinny przeklinać  - upomniał mnie mulat - Daję ci trzy szansę, jeśli przeklniesz więcej niż 3 razy, ukarzę cię...
- Dobra, odwal się - rzuciłam. Westchnęłam gdy uśmiechnął się złośliwie słysząc moją groźbę - To nawet nie brzmiało strasznie - jęknęłam.
- Ty nigdy nie brzmisz strasznie.
Wywróciłam oczami znów skupiając się na pracy domowej.
- Co miał na myśli autor, mówiąc, że zasłony są niebieskie? - bardzo wolno przeczytałam pytanie - Czy nie miał kurwa na myśli, że są one po prostu niebieskie? - westchnęłam zamykając zirytowana oczy.
- Pierwsza szansa Soph...A wracając do twojego pytania...Co przedstawia kolor niebieski?
- Jeden z kolorów podstawowych? - powiedziałam wkurzona.
- Myślisz stereotypowo...Otwórz umysł. Gdy powiem niebieski, co pierwsze ci przychodzi na myśl?
- Jagoda.
- A jaka emocja? - Zayn pokręcił głową.
- Smutek.
- Widzisz? Może trzeba na to odpowiedzieć w ten sposób...Autor miał na myśli, że to była smutna scena.
- Ale czemu miałby komplikować sobie życie? Myślę, że tu nauczyciel jest problemem...Ma za bardzo otwarty umysł. Kiedy ja o czymś piszę, nie nadaję temu podwójnego znaczenia! Kiedy piszę, że jabłko jest czerwone, mam na myśli, że to jabłko jest kurwa czerwone!
- Druga szansa Soph...Uważaj na to co mówisz... - ton Zayna był poważny i uświadomiłam sobie, że teraz naprawdę muszę uważać...Kolejne przekleństwo i czeka mnie kara...
Westchnęłam głośno gdy pisałam odpowiedź w zeszycie. Spojrzałam na kolejne pytanie i jęknęłam. Znów nie znałam na nie odpowiedzi.
- Jesteś słodka gdy nie rozumiesz - wymamrotał mulat wprost do mojego ucha. Wkurzona zacisnęłam pięści, ale zmusiłam się do kilku głębokich oddechów aby się uspokoić. Prz kilka minut nic się nie odzywałam, dopóki Zayn nie zaczął całować mojej szyi. Wtedy nie wytrzymałam.
- Zayn odpierdol się ode mnie! - warknęłam.
- Trzy szanse wykorzystane i zostaniesz ukarana Sophie, trzeba było uważać na słówka - powiedział Zayn po czym jedną ręką z łatwością przygwoździł mnie do łóżka, a drugą zrzucił z łóżka wszystkie moje zeszyty i długopisy. Usiadł na mnie okrakiem, tak, żeby unieruchomić dolną cześć mojego ciała.
- Zejdź ze mnie popaprańcu! Sam nie jesteś lepszy w nie-przeklinaniu! - protestowałam, walcząc z nim. Kopałam i wierciłam się - Boże Zayn to tylko przeklinanie! Nie robię tym nikomu krzywdy!
- Chcesz przeklinać? Sprawię, że będziesz przeklinała! Tak bardzo, że to w końcu znienawidzisz - powiedział chłopak bardzo poważnie. Nadal na mnie siedząc, jedną ręka trzymał moje nadgarstki, a drugą zdjął swoją koszulkę i rzucił ją gdzieś w głąb pokoju.
- Teraz zasady okej? Za każdym razem gdy przeklniesz coś ci zrobię. Nie powiem ci co, ale na pewno będzie ci się podobało. Nie możesz w jednym zdaniu użyć dwa razy tego samego przekleństwa bo albo dam ci mocnego klapsa, albo wepchnę ci kutasa do buzi, jeszcze się nie zdecydowałem. Mogę w trakcie dodać jakieś zasady ale chyba te podstawy są jasne prawda?
- Boże Święty Zayn ważysz chyba z tonę! - krzyknęłam ignorując to co powiedział.
- Uznam, że się zgadzasz - chłopak uśmiechnął się po czym rozerwał moją koszulkę. Byłam wkurwiona ale nagle miałam wolne ręce.
- Cholera to była moja ulubiona bluzka! Złaź ze mnie! - warknęłam próbując go z siebie zepchnąć ale bez skutku - Zayn dupku, mam zadania do zrobienia! - krzyknęłam, uderzając pięściami w jego klate.
- Dwa kolejne przekleństwa, czyli zdejmuję z ciebie dwie kolejne rzeczy.. - od razy rozpiął mi stanik i zdjął ze mnie spódniczkę od szkolnego mundurka - Chcesz coś jeszcze dodać?
- Puść mnie idioto! Zayn nie chcę z tobą uprawiać seksu mam pracę domową do zrobienia! - narzekałam.
- Wiem, że chcesz żebym ci zdjął majtki - mrugnął do mnie po czym zsunął ze mnie koronkowy materiał. Od razu po tym ze mnie zszedł aby zdjąć swoje jeansy. Owinęłam się prześcieradłem, aby się przed nim uchronić. Gdy tylko to zrobiłam, zamknęłam oczy, mocno zaciskając palce na materiale. Miałam nadzieję, że na dłużej powstrzymam go od dotykania mnie.
- Urocze...ale zupełnie bezużyteczne - mulat zaśmiał się i rozdarł moje okrycie jednym szybkim pociągnięciem. Zwinęłam się w kulkę zasłaniając miejsca intymne.
- Zayn! - krzyknęłam patrząc na to co pozostało na moim łóżku - Kompletnie zniszczyłeś moje prześcieradło!
- Kupię ci nowe - rzucił i próbował znów na mnie usiąść. Nie zaskoczyło mnie gdy mu się udało. Wróciliśmy do poprzedniej pozycji, ja cała na widoku a on jedynie w bokserkach.
- Już się uspokoiłaś kotku czy chcesz jeszcze pochwalić się kilkoma przekleństwami?
- Zayn kurwa! Skończyłam już kurwa z twoimi gierkami! - krzyknęłam próbując go odepchnąć. Włożyłam w to całą swoją siłę, mając nadzieję, że go zrzucę. Udało mi się, bo go zaskoczyłam. Teraz ja siedziałam na nim - Teraz kto będzie wybierał zabawę hmmm? - zapytałam. Uderzył mnie mocno w tyłek, sprawiając że jęknęłam z bólu.
- Ałł! - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Dwa razy powiedziałaś to samo przekleństwo - zaśmiał się po czym z łatwością nas przekręcił. Wydęłam wargi krzyżując ręce na piersi.
- Dlaczego nie mogę być na górze? - narzekałam gdy chłopak nachylił się nade mną, opierając swoje dłonie po dwóch stronach mojej głowy.
- Bo dzisiaj to ja mam nad tobą władzę, a poza tym tak sobie postanowiłem... - wyjaśnił zataczając kółka palcem na moich piersiach. Patrzyłam się na mięśnie jego ramion, które były napięte. Zamrugałam kilka razy.
- Ja jestem dzisiaj twoim korepetytorem a nie na odwrót - dodał, sprawiając, ze oderwałam wzrok od jego mięśni i spojrzałam mu w oczy. Zaczął powoli pocierać swoimi biodrami o moje. Czułam przez materiał jego bokserek jak twardnieje. Zaczęło mnie ogarniać podniecenie. Zayn kontynuował powoli, nie robiąc zupełnie nic więcej aby mnie zadowolić.
- Nie zamierzasz nic robić? - jęknęłam.
- Nie, powiedziałem ci, że zrobię ci coś gdy będziesz przeklinać - pokręcił głową, prowokacyjnie wypychając biodra bardziej w moją stronę. Kontynuował jednak tym samym rytmem co wcześniej.
- Ale już skończyłam z przeklinaniem! Myślałam, że chcesz żebym przestała więc to zrobiłam!
- Wcześniej chciałaś przeklinać, więc proszę teraz masz szansę! Ostrzegałem cię, że wykorzenię z ciebie przeklinanie.
Sapnęłam próbując wypchnąć swoje biodra na spotkanie, ale chłopak mnie powstrzymał. Spojrzał na mnie karcąco, cały czas trzymając powolne tempo.
- Do jasnej cholery Zayn! - jęknęłam, kręcąc się na łóżku. On tak po prostu przyspieszył.
- Widzisz? - powiedział pomiędzy pchnięciami - Będziesz przeklinała dopóki zabraknie ci powietrza, dopóki nie ochrypniesz. Może w końcu nauczysz się aby nie przeklinać przy mnie.
- Zayn ja...Teraz to do mnie dotarło, nie chcę już przeklinać! - zamknęłam oczy.
- Nie obchodzi mnie to.
- Na miłość boską! - jęknęłam.
- To nie to - zatrzymał się kompletnie.
- Ale przeklnęłam! Powinieneś kontynuować!
- Jesteś zdesperowana co? - uśmiechnął się złośliwie po czym wstał aby ściągnąć bokserki.
- tak! - zgodziłam się.
- Więc nie masz nic przeciwko jeśli będę ostry? - podniósł brwi.
- Nie! Pieprz mnie tak kurwa mocno, żebym kurwa nie mogła jutro chodzić!
Chłopak schylił się, obrócił mnie na brzuch i dał mi mocnego klapsa.
- Znów dwa te same przekleństwa.
- Zayn próbujesz mnie zabić!
- Nie, próbuję cię wyruchać tak ostro, żebyś nauczyła się nie przeklinać w mojej obecności. Masz swoją lekcję - powiedział klęcząc między moimi nogami. Dotknął mojej cipki. Wzdrygnęłam się.
- Zayn...
- Jak mocno tego pragniesz?
- Kurwesko mocno - powiedziałam .
- Mmm perfekcyjnie - mruknął. Zaczął się ze mną drażnić, pocierając swoim penisem o moje wejście. Zamknęłam oczy gdy mocno we mnie wszedł.
- O żesz kurwa Zayn! - jęknęłam głośno zaciskając palce na prześcieradle pode mną.
- Sophie co ci? Nawet cię nie dotykam.
Mrugnęłam kilkakrotnie, marszcząc brwi gdy rozejrzałam się dookoła. Byłam bardzo zaskoczona gdy zobaczyłam, że oboje z Zaynem jesteśmy ubrani, a pościel jest cała.
- Co?
- Chyba śniłaś na jawie Soph - chłopak zaśmiał się - I wyglądało na to, że wciągnęło cię to bardziej niż moje wyjaśnienia pytania....
- Pytania?
- Co autor miał na myśli pisząc, że zasłony są niebieskie? Przeczytałaś pytanie, zamknęłaś oczy i jakąś chwilę później jęczałaś. O a poza tym twoje "O żesz kurwa Zayn" jest pierwszym przekleństwem, nawet jeśli nie byłaś w pełni świadoma gdy to mówiłaś.
- Zaraz czyli nie uprawialiśmy seksu? - zapytałam nadal oszołomiona.
- Nie, robiliśmy pracę domową.
- Cholera chyba miałam mokry sen z tobą... - sapnęłam zdumiona wymysłami mojego pokręconego umysłu.
- To było drugie przekleństwo Sophie...Chcesz zobaczyć co się stanie po trzecim? - drażnił się ze mną.
- I to cholernie.
_________________________________________________________________________________
WAŻNE!!!
Jest sprawa; czy którejś z wam zawiesza się komputer lub wyłącza sam z siebie po wejściu na tego bloga? Bo jedna z czytelniczek ma taki problem i  nie mam pojęcia czym to może być spowodowane. Także jesli któraś z was tak miała i wie jak temu zaradzić to z @naughty_Vic prosimy o pomoc ♥

Kolejny rozdział dopiero w  czwartek ponieważ jest on dość długi. Ale obiecuję warto poczekać ;D
xx Annie

piątek, 24 stycznia 2014

2.43. Drwiny

Wplotłam palce we włosy chłopaka. Przeniósł mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem. Jęknął w moje usta, przyciągając mnie najbliżej jak to możliwe. Odsunął się na chwilę.
- Jak się czujesz? - wyszeptał zadyszany.
- Genialnie - uśmiechnęłam się po czym znów złączyłam nasze usta. Tym razem jego język przejechał po mojej dolnej wardze chcąc się wedrzeć do środka na co mu pozwoliłam. Jego ręka powędrowała pod moją koszulkę.
- Pragnę cię - wyszeptał po czym zaczął całować moją szyję. zamknęłam oczy i jęknęłam czując się wspaniale. Nagle ktoś w pokoju odchrząknął. Natychmiast odsunęłam się od Nialla. Byłam zażenowana tym, że ktoś nas przyłapał. Odwróciłam się akurat w momencie gdy za drzwiami znikała masa brązowych loków. Harry zobaczył jak się obściskujemy i po prostu wyszedł? Tak bez słowa? Myślałam o tym przez chwilę, zastanawiając się jak się z tym czuję. Szczerze to chyba nie mogłoby to mnie mniej obchodzić. W końcu tamtej nocy sam powiedział, że lepiej jakbym była z Niallem prawda? Ale on nie wie, że ja wiem więc będzie udawał, że mu na mnie zależy... Powinnam mu powiedzieć. W ten sposób mogłabym być z Niallem, a on nie byłby zazdrosny. 
Czy naprawdę chcę być z Niallem?
Harry nie ma nic przeciwko.
Sophie to, że powiedział, że powinnaś być z Niallem, nie znaczy, że tego naprawdę chce. Po prostu troszczy się o stan psychiczny kolegi. 
Niall nie mógłby beze mnie żyć, ale Harry bardzo się dla mnie zmienił. Zasługuje na wynagrodzenie.
- Zastanawiasz się nad tym? - zapytał Niall, łapiąc się za kark. Zamrugałam parę razy po czym znów się w niego wtuliłam, zaciągając się jego uspokajającym zapachem.
- Tak - westchnęłam, zamykając oczy.
- Dlatego, że czujesz się winna? - zapytał blondyn - Bo syndro....
- Nie, raczej dlatego, że Harry nas widział.
Niall sapnął, widocznie zdenerwowany.
- No i? Nie pierwszy raz widział jak się całujemy co nie? Nawet poprosił mnie, żebym się z tobą ostrzej zabawił przy nim, drugiego dnia gdy wróciłaś. Nie powinnaś się tym martwić. Harry naprawdę...
Uciszyłam go swoimi ustami. Po chwili powoli się odsunęłam, patrząc mu prosto w oczy.
- Wiem Niall. Wiem, ale Harry ma problem z kontrolowaniem swoich emocji i zachowań.
- Przeżyje.
- Niall nie opuściłam cię gdy zacząłeś...gdy umm... zacząłeś... - miałam gulę w gardle gdy próbowałam to powiedzieć - Wiesz gdy zacząłeś...się ciąć - powiedziałam delikatniej.
- To nie to samo - chłopak pokręcił głową, patrząc na swoje dłonie. Splotłam je z moimi.
- Po części tak.
- Jesteś zbyt dobra i czasem przez to obrywasz - spojrzał desperacko w sufit. Wzruszyłam ramionami nie wiedząc co odpowiedzieć - Czasem powinnaś też pomyśleć o sobie... - kontynuował.
- Chyba robię to teraz co nie? Jestem z tobą... - zaczęłam patrząc na jego usta - Czując się bezpiecznie w twoich ramionach... - kontynuowałam łącząc nasze usta w czułym pocałunku. Uśmiechnęłam się gdy obrócił nas tak, że nade mną górował. Przez kilka sekund patrzyliśmy w swoje oczy.
- Wiesz, że zawsze tu dla ciebie będę prawda? - zapytał blondyn gdy leżeliśmy chwilę w ciszy. Ponownie mnie pocałował, po czym wziął moją twarz w swoje dłonie - Nie ważne co wydarzy się między tobą a Harrym, czy między tobą a którymkolwiek z chłopaków, zawsze będę w pobliżu aby otrzeć twoje łzy, przytulić cię, czy zrobić cokolwiek co będziesz chciała. Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. Obiecuję - powiedział cicho Niall, po czym nachylił się bay znów mnie pocałować - Słyszałem twoją wcześniejszą rozmowę z Harrym...Tą, że jesteś prowokująca i że Harry wyciągnie z tego konsekwencje?
- Noo i?
- Nie będziesz się zbyt rzucać co? Będziesz ostrożniejsza? Nie zawsze mogę kontrolować Harrego... - chłopak zmarszczył brwi.
- Ale chcę z nim walczyć. Lubię ten dreszczyk emocji...Lubię prowokować - dodałam.
- Ale czemu chcesz z nim walczyć?
- Prawdopodobnie żeby odejść.
- Dlaczego chcesz odejść? Powiedziałaś, że nie będziesz się już czuła winna.
- To nie dlatego, że czuję się winna...To dlatego....Sama nawet nie wiem. Odejdę, żeby się upewnić czy chcecie, żebym z wami była...Sądzę, że chcę odejść, żeby znów być złapana...Mimo tego jak dziwnie to brzmi.
- Masz rację, to brzmi trochę szalenie - zachichotał, po czym zaczął obsypywać mnie pocałunkami. - Ale sądzę, że to tylko jakiś twój fetysz więc to chyba normalne, że dziwnie to brzmi - uśmiechnął się całując mnie po brzuchu - i raczej nie pozwolę ci odejść... - westchnął - Marze o tym, żeby zabrać cię do domu i tam kontynuować to co zaczęliśmy - rzucił a jego dłoń zaczęła bawić się moją piersią. W tym momencie do sali wszedł doktor Martin.
- No nieźle, widzę, że już pogodziliście się po wcześniejszej sprzeczce. Ale muszę wam przeszkodzić. Jak wcześniej powiedziałem, żadnego seksu w szpitalu, a wy własnie zaczynacie... - powiedział, a ja szybko wstałam z łóżka i usiadłam na krześle obok, cała czerwona - A tak poza tym, może pan iść do domu panie Horan.
Siedziałam w salonie. Fate usadowiła się na moich kolanach. Głaskałam ją przyglądając się bez większego zainteresowania kłótni Harrego i Nialla. Louis i Liam byli na górze w swoich pokojach, a Zayn wyszedł się przejść. Ale Harry i Niall, oboje poszli za mną do salonu. I zaczęło się robić gorąco. Wróciliśmy ze szpitala dosłownie kilka minut temu, po drodze zatrzymując się w aptece aby kupić lekarstwa Nialla. Już tam się z Harrym sprzeczali. I mogłam zauważyć, że blondyn jest przez to wyczerpany fizycznie i psychicznie. Doktor Martin dał nam kilka wskazówek i kazał mu dużo wypoczywać, aby wszystkie potłuczenia szybciej się zagoiły. Podczas jazdy samochodem wywnioskowałam, że on i Harry byli dla mnie mili. A żeby ułatwić sobie życie, muszę jednego wkurzyć. Musi mnie złamać, tak, żebym zaczęła go nienawidzić. Pytanie tylko, który to będzie?
- Harry dopiero niedawno zacząłeś ukazywać swoją czułą stronę! To normalne, że bardziej chce być ze mną! Przecież nie bierzemy od razu ślubu!
- Ale tyle dla niej zrobiłem! Wiele rzeczy o których nie masz pojęcia! Do cholery, zmieniłem wiele swoich zachowań, przyzwyczajeń!
Oni nadal się kłócili, a ja postanowiłam, że to Harry będzie mnie musiał złamać.
- Nas łączy więcej rzeczy!
- Związki są lepsze gdy partnerzy się uzupełniają!
W końcu musiałam interweniować. Na myśl co chciałam zrobić Harremu zabolało mnie serce. 
- Możecie się w końcu zamknąć?! Niall powinieneś odpoczywać, a ty Harry skończ już z tym na miłość boską! Całowałam się z Niallem, wielka sprawa! - krzyknęłam wściekła na niego. Wstałam szybko przez co przestraszona Fate uciekła - Nie należę kurwa do ciebie! Z tego co wiem, to wszyscy się mną dzielicie ty pieprzony fiucie! - prowokowałam go dopóki nie zobaczyłam, że jest wściekły.
- Nie mów do mnie takim tonem! - warknął Harry zaciskając ręce w pięści. Jego knykci natychmiast pobielały. 
- Będę mówić jakkolwiek mi się podoba! - dalej grałam w swoją grę.
- Po co się tak drzecie? - dołączył do nas Liam, lekko zmieszany.
- Soph...
- Idź do mojego pokoju Sophie - rozkazał mi Harry, przerywając ostrzeżenie Nialla. Nie ruszyłam się z miejsca, patrząc wyzywająco na loczka. Liam musiał powstrzymać blondyna, żeby nie stanął pomiędzy mną a Harrym. Jeśli Harry by się zaczął rzucać, co pewnie zrobi, bo prawie bucha z niego para, Niall by oberwał. A teraz miał wypoczywać i dochodzić do siebie.
- Kurwa idź na górę Sophie! - krzyknął Harry nagle do mnie podchodząc.
- Har...
- Zmuś mnie! - odkrzyknęłam, tym razem to ja przerwałam blondynowi - Nie jesteś moim ojcem! Jestem już dorosła więc nie musisz mi mówić co mam robić!
- Sama tego chciałaś! Będziesz krzyczała moje imię gdy z tobą skończę! - powiedział groźnie po czym przerzucił mnie sobie przez ramię - Jestem już zmęczony twoim zachowaniem! - rzucił kierując się w stronę schodów. Kątem oka zobaczyłam jak Niall walczy z Liamem. Harry wchodził po trzy stopnie na raz - Próbowałem z tobą rozmawiać!  Chciałem naprawić wszystko między nami! Ale cały czas mnie wkurzasz! Chcesz, żebym się wkurzał! Chcesz żebym był cholernym złym chłopcem! Mam rację? Sprawdzasz jak daleko możesz się posunąć?! Dlaczego znów mnie testujesz?! - chłopak otworzył drzwi od swojego pokoju i rzucił mnie na łóżko. Skrzywiłam się gdy wylądowałam na łóżku. Chłopak odwrócił się i zamknął drzwi od środka - Nie wiem co mam zrobić żebyś zrozumiała! Chcesz żebym cię ukarał! - krzyknął ciągnąc się za włosy. Zaczał chodzić w kółko po pokoju - Chcesz żebym cię ukarał! - powtórzył po czym odwrócił ode mnie wzrok - Zostaniesz w moim pokoju dopóki nie wrócę - zadecydował w końcu.
- Nie ma mowy, wracam do siebie. Twój pokój pachnie tobą - pokręciłam głową wstając. Chłopak brutalnie popchnął mnie na łóżko. 
- Nie wyjdziesz z MOJEGO pokoju. jesteś ...uziemiona. Zostaniesz tu dopóki nie pozwolę ci wyjść.
- To wszystko?! Jestem kurwa uziemiona?! Nie możesz tego zrobić!
- Chciałaś, żebym cię skrzywdził prawda? Żebym zrobił to co zawsze?Wiesz co ci powiem? Zrobię to czego nienawidzisz najbardziej! Zostawię cię tu samą - powiedział odsuwając się - Jeśli zrobisz coś głupiego nie dostaniesz nic do jedzenia do końca dnia.
- Już jadłam kolację. Z Niallem, pamiętasz? - uśmiechnęłam się wrednie.
- A kto powiedział, że pozwolę ci zjeść jutro śniadanie?
- Kurwa Styles!
Chłopak podszedł do drzwi prowadzących do mojego pokoju, otworzył je i chwilę majstrował coś przy klamce po czym odwrócił się i wyszedł ze swojego pokoju. Co się do cholery właśnie stało? Po co miałby zamek w swoim własnym pokoju? To nie ma sensu! Wstałam i zaczęłam szarpać najpierw za klamkę prowadzącą do mojego pokoju, a później za tą od korytarza. Wszystko było zamknięte. Ten dom jest nienormalny. Wygląda na to, że drzwi można zamykać z dwóch stron. Westchnęłam. Nie poszło tak jak planowałam. Nie chciałam być uziemiona w jego pokoju. Miał się na mnie wściec, później brutalnie mnie pieprzyć, tak abym mogła go bardziej znienawidzić. Później poszłabym do własnego łóżka z kotką i Padgettem. Wtedy moja nienawiść do niego powoli by wzrosła, a jakiekolwiek uczucia byłyby przeszłością...Ugh dlaczego może się teraz kontrolować? 
- Harry ktoś musi się zając Fate! - wykrzyknęłam nagle uderzając pięścią w drzwi - Musze się zająć swoim kotem Haroldzie! - próbowałam przekonać go, żeby mnie wypuścił. 
- Nie martw się, jest w dobrych rękach - odkrzyknął gdzieś z korytarza. jestem prawie pewna, że siedzi teraz oparty o ścianę, naprzeciwko drzwi.
- Ty popaprańcu! Nie waż się tknąć mojego kota!
- Abo się nim zajmę albo umrze z głodu!
- Niech Zayn się nim zajmie!
- Albo nikt!
- Pieprzony dupek!
Nie odpowiedział.
- Harry! - krzyknęłam wkurzona. Znów mi nie odpowiedział. Może poszedł... - H A R R Y!!!!
- Mówiłem, że będziesz krzyczała moje imię!
Dupek nadal tam jest.
- Pieprzony mądrala! - warknęłam - Zabiję cię kurwa!
- Nie możesz, nie jesteśmy w tym samym pokoju! - powiedział wesoło,  drwiąc ze mnie - I przestań już krzyczeć, bo boli mnie przez ciebie głowa kotku. Znajdź coś innego do roboty, żeby zabić czas.
- Nie masz nic w tym pokoju oprócz wielkiego łóżka i ohydnej szafy!
- Nie mam nic przeciwko, żebyś się zadowoliła na moim łóżku.
- Jesteś chujem! A jeśli nawet bym to robiła, to krzyczałabym "Niall"! - znów starałam się go sprowokować.
- Po pooglądaj sobie moje piękne meble czy coś. Tylko kobieto zamknij się już.
Dobra, pooglądam sobie jak twoje piękne meble zostają zniszczone. Podeszłam do jego szafek, wywalając z nich wszystkie rzeczy na podłogę. Podarłam prześcieradło na jego łóżku i rozwaliłam poduszki, wyrzucając ich środek na podłogę. Jedyne co zostało na jego łóżku to materac.  Teraz czas na wielki finał. Podeszłam do jego pustej już szafki i wyjęłam z niej wszystkie szuflady, po czym popchnęłam pozostałą część mebla na podłogę. Upadła z hukiem na podłogę. Uśmiechnęłam się z satysfakcją widząc popękane drewno. Harry wbiegł do środka. 
- Co jest z tobą nie tak?! - wybuchł, wreszcie pękając. Popchnął mnie na materac, górując nade mną swoim ciałem - Dlaczego cały czas mi to robisz?
_________________________________________________________________________________
taaaa daaam :D
I jak myślicie co zrobi Harry?!
ps. one shoot z Zaynem nadchodzi!

pps. komentujcie proszę? 
♥♥ Annie

wtorek, 21 stycznia 2014

2.42. Syndrom Sztokholmski

Tak wiem, pisałam, że rozdział będzie dopiero jutro ale uwaga dzisiaj ma urodzinki jedna z czytelniczek, a mianowicie Natalia Malik. Tak więc zdrowia, szczęścia pomarańczy, niech ci Malik nago tańczy. :D
Rozdział dla ciebie ♥
enjoy
_________________________________________________________________________________
- To nie jest niedorzeczne. Nie zawsze jestem w stanie kontrolować to co ze mną robisz - wymamrotał, a w jego oczach widziałam powagę - Zauważ, że mogę ci zrobić wiele nieprzyjemnych rzeczy jeśli będziesz nadal mnie prowokować. To twoje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.
- Moje ostrzeżenie? - sapnęłam - Straszysz mnie Styles? Nie zranisz mnie - zaśmiałam się.
- Nie bądź taka pewna, mogę cię zranić na wiele sposobów - powiedział spokojnie.
- Ale jestem pewna, bo skończyłeś z ranieniem mnie. Nie zranisz mnie bo chcesz być dla mnie miły, żebym cię zechciała. Ha, prosto w twarz Styles. Boli, że jesteś w stosunku do kogoś bezsilny co? Witaj w moim świecie.
- Soph ja...
- Nie zaprzeczaj, sam tak powiedziałeś minutę temu. Chcesz, żebym cię pragnęła. Nie zranisz mnie Haroldzie, a już w szczególności nie w szpitalu - odparłam dumnie, każda część mnie wyzywała go żeby czegoś spróbował. Wzmocnił uścisk ale to mnie nie przestraszyło.
- Wiesz, że mówiłaś o moim kontrolowaniu samego siebie? Cóż myślę, że najlepsze dla ciebie będzie - powiedział powoli - Żeby nauczyć się kontrolować to co mówisz - uśmiechnął się fałszywie po czym pocałował mnie szybko ale brutalnie. Nasze usta stykały się tylko przez kilka sekund ale wydawało mi się jakby to trwało dłużej. Coś w moim sercu pękło. Harry przerwał pocałunek ale nie odsunął się. Jego głos był ochrypły gdy zaczął mówić;
- Znów mogę cię złamać Soph, małymi kroczkami.
- Stracisz mnie na zawsze jeśli to zrobisz - wyszeptałam, tracąc całą wcześniejszą pewność siebie. Chłopak pochylił się i wyszeptał prosto w moje ucho;
- Nie sądzę...Mam sposoby na to, żebyś mnie zechciała. Twoje wyznanie dało mi kolejny atut, kolejną przewagę. Lubisz gdy jestem ostry i zamierzam taki być. Naprawdę Sophie, w końcu  będziesz musiała stawić czoła przeznaczeniu. Nieważne jak bardzo zaprzeczasz, tak naprawdę twoje uczucia do mnie są silne.
- Tak bo cię nienawidzę - warknęłam.
- Jest cienka linia między nienawiścią a miłością kotku - odpowiedział zaczepnie. Odsunął się ode mnie. Mrugnął, przygryzł wargę i skierował się w stronę gdzie udał się wcześniej Louis. Byłam zszokowana. Stałam w miejscu próbując zrozumieć to co się własnie stało. Więc Harry najpierw mnie pocałował, a później nastraszył. Wielka sprawa. Nic nowego, robił to już wcześniej. Ale tym razem...wzdrygnęłam się, miałam wrażenie jak gdyby stary Harry wydostawał się na zewnątrz, jakby był tuż przy powierzchni czekając tylko aż nowy Harry się podda. Przełknęłam ślinę. Boże proszę nie pozwól na to. za bardzo go naciskałam...I ma rację, nieważne ile razy mnie zrani, zawsze mu wybaczę, zlituję się nad nim. Współczuję swojemu porywaczowi...Ugh, wszystko mnie teraz denerwuje. Cholera, co za emocjonalny dzień. Chce iść spać. Potarłam oczy będąc na skraju załamania. Westchnęłam. zamrugałam parę razy i spojrzałam na swoje dłonie. Brązowa torba...dlaczego znów ją mam? Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się naokoło - Szpital? A tak, to dla Nialla. Pokręciłam głową i otworzyłam drzwi od jego sali. Po chwili zostałam prawie uduszona w mocnym przytulasie.
- Sophie przepraszam! Nie zastanowiłem się wcześniej nad tym co mówię właściwie jak zazwyczaj ale ....
- Niall dusisz mnie - powiedziałam na co rozluźnił objęcia i odsunął się aby spojrzeć mi w oczy.
- Przepraszam - powiedział poważnie i znów mnie przytulił - Bardzo, bardzo, bardzo - dodał chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Już dobrze Niall - też go przytuliłam.
- Dlaczego cały czas mi wybaczasz mimo wszystkiego co ci zrobiłem? - wymamrotał.
- Jestem ci to winna bo wcześniej zawsze przy mnie byłeś. Chce ci się po prostu odpłacić tym samym. Zawsze mogłam na tobie polegać. A poza tym sądzę, że częściowo przeze mnie wylądowałeś w szpitalu - zaśmiałam się słabo.
- Nie Soph już ci powiedziałem, że potrącił mnie samochód - zaprzeczył blondyn.
- Dziwne ale jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić...Może dlatego, że zamiast mnie przytulać to powinieneś odpoczywać w łóżku Horan - upomniałam go.
- Czuję się dobrze...Miller - skrzywił się. najwyraźniej nie lubił mówienia do siebie po nazwisku - Chwilę temu był tu Louis i zdaje mi się, że leki działają. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach i staraliśmy się uzyskać ode mnie różne emocje jak frustracja, radość, poddenerwowanie, rozpacz i zazdrość. Właściwie wszystkie oprócz podniecenia no bo to przecież Louis...W każdym razie nad każdymi panowałem - powiedział Niall.
Zazdrość tak? Ciekawe o kim rozmawiali. Pewnie o Harrym. A właściwie to na pewno.
- Okej ale nawet jeśli twoja psychika jest cała, nie znaczy, ze tak samo jest z ciałem - zaczęłam się z nim sprzeczać aby wrócił do łóżka, ale nie ustąpił.
- Sophie przecież mówię, że czuję się dobrze - zaprotestował. No tak faceci...nigdy nie ustąpią.
- Nie do końca - udowodniłam mu, lekko szturchając go łokciem w żebra. Skrzywił się i odsunął się ode mnie - Widzisz boli cię, a ledwo co cię dotknęłam. Idź do łóżka Niall.
- Ale nie chcę, wolę wrócić z tobą do domu - jęknął.
- Czy jeśli powiem ci, że przyniosłam jedzenie, to położysz się do łóżka? - spróbowałam innym sposobem, machając brązową torbą przed jego twarzą. Od razu się uśmiechnął - Więc jak? Położysz się jeśli ci to dam?
- No tak na trochę dłużej mnie tym zatrzymasz - zauważył blondyn.
- Idź do łóżka.
- - Brzmisz jak moja mama - jęknął, powoli idąc do łóżka - Przecież mówię ci, że świetnie się czuję - powiedział ponownie gdy szłam za nim. Ach ci faceci. Gdy w końcu się położył, wyjęłam wszystko z torby i położyłam na stoliku obok. Wziął co chciał, tak jak ja i zaczęliśmy jeść w ciszy. Niall skończył swoją porcję w mgnieniu oka, a ja jadłam powoli wciąż rozpamiętując swoją kłótnię z Harrym.
- Martwisz się mną a powinnaś też pomyśleć o sobie - odezwał się blondyn po paru minutach.
- Nic mi nie jest...po prostu myślę - powiedziałam.
- Kłamiesz Sophie - powiedział wszystko wiedzącym tonem - Znam cię już na tyle dobrze, że widzę, że coś jest nie tak chociażby przez to jak jesz. Nie spytam cię o co chodzi bo ostatnim razem taki pomysł skończył się źle - rzucił - Ale powinnaś pogadać z Zaynem. On jest najlepszy w słuchaniu i pomaganiu.
- Nie chcę z nim gadać. Nie mam o czym - wzruszyłam ramionami.
- Kogo chcesz przekonać? Mnie czy siebie samą? - Niall podniósł jedną brew.
- Myślę, że nas oboje...Potrzebuję teraz jedynie czułości. Chcę z powrotem do Padgetta i Fate - westchnęłam kończąc jeść. Niall odchrząknął.
- Po co ja tu jestem? Jako dekoracja? Chodź do mnie - rzucił o czym wyciągnął ręce w moją stronę. Ostrożnie, ale bez zawahania oparłam się na jego obolałym torsie. Słuchałam bicia jego serca i zachichotałam.
- Denerwujesz się gdy ze mną jesteś?
- Nie - odpowiedział hałaśliwie - Bardziej się boję.
- A to dlaczego? - wymamrotałam.
- Boję się, że stracę kontrolę...Nie chcę cię znów ranić, a jesteś tak blisko... - nie dokończył zdania. Pocałował mnie w czubek głowy, a następnie oparł na nim podbródek mi mocniej mnie objął - Tak bardzo cię kocham Sophie...Nie sądzę, że potrafiłbym bez ciebie żyć - wymamrotał, zataczając kciukiem kółka na moim ramieniu. Przez kilka sekund milczeliśmy dopóki chłopak znów się nie odezwał.
- Pamiętasz naszą kłótnię o uczucia?
- Niall nie chcę - zaczęłam ale mi przerwał.
- Wiem, że czujesz się winna, że masz do nas jakieś uczucia...Dużo o tym myślałem...A co jeśli te uczucia są spowodowane chorobą? Czy gdyby tak było, to czułabyś się mniej winna i potrafiłabyś je zaakceptować?
- Dlaczego powiedziałeś "jeśli"? Taka choroba nie istnieje - powiedziałam ponuro, zamykając oczy.
- I tu się mylisz...Pamiętam, że czytałem o tym nie tak dawno temu. Zastanawiałem się czy to możliwe, że ktoś może coś czuć do osoby, która wcześniej ją skrzywdziła, gwałciła czy porwała, lub coś w tym stylu. To czego doświadczasz jest nazywane syndromem sztokholmskim - poinformował mnie Niall. Czyli to normalne, że coś do niego czuję, bo mam syndrom sztokholmski? Więc jestem chora? czy to o to w tym chodzi? Muszę się leczyć? Czy chcę z tym żyć?
- Masz szczęście bo są na to lekarstwa.
Powiedziałam to na głos?
- Tak znów to zrobiłaś - zaśmiał się blondyn.
- Czyli twierdzisz, że to okej gdy pozwolę sobie na bycie szczęśliwą gdy jestem przy tobie?
- Nie do końca. Mówię, że nie powinnaś czuć się winna przez swoje uczucia, bo to przez ten syndrom.
Jeśli go posłucham to przestanę odpychać od siebie jego i Harrego...Przestanę z nimi walczyć. Ale fajnie się z nimi walczy, oczywiście dopóki nie zajdzie to zbyt daleko jak wcześniej z Harrym, który zagroził, że mnie skrzywdzi ... Spojrzałam na Nialla upewniając się, że tym razem tylko o tym pomyślałam. Dzięki Bogu, że tego nie słyszał.
- Więc zamierzasz obwinić o wszystko syndrom sztokholmski czy będziesz nadal żyła zżerana poczuciem winy? - zapytał Niall, odgarniając pasmo włosów z mojej twarzy.
- Gdy tak mówisz wydaje mi się, ze to dobry pomysł... - powiedziałam ostrożnie.
- Sądzę, że byłabyś wtedy szczęśliwsza, ale wybór należy do ciebie.
-Zaczęłam bawić się palcami. Myślałam. Ale jest coś fajnego w byciu prowokująca...To strach, który sprawia, że czuję, ze naprawdę żyję.
- Nadal masz prawo się na nas gniewać gdy będziemy cię frustrować skarbie - zachichotał - Poza tym jesteś normalna. Chce tylko, żebyś przestała bać się swoich uczuć. Tylko to. Nie chcę już słyszeć jakie to niewłaściwie.
To właśnie zrobię. Przestanę uważać to za niewłaściwe. Bo tak nie jest, mam przecież syndrom sztokholmski. 
- To właśnie zrobię Niall, obwinię chorobę - zadecydowałam. Obróciłam się aby spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnął się, ukazując perłowo białe zęby.
- Chce usłyszeć jak to mówisz - rzucił.
- Ja, Sophie Miller, mam syndrom sztokholmski - powiedziałam stanowczo - Co znaczy, ze mogę robić to.. - dodałam po czym zaczęłam go namiętnie całować. Odpowiedział na pocałunek z taką samą pasją. Czułam się lekka jak piórko gdy przestałam się za wszystko obwiniać...Dobrze, że tak zrobiłam. Nagle byłam wolna od tego okropnego poczucia winy. Już nigdy nie będę się martwiła o to, że czuję coś niewłaściwego...Bo to jest normalne. Wplotłam palce we włosy chłopaka. Przeniósł mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem. Jęknął w moje usta, przyciągając mnie najbliżej jak to możliwe. Odsunął się na chwilę.
- Jak się czujesz? - wyszeptał zadyszany.
- Genialnie - uśmiechnęłam się po czym znów złączyłam nasze usta. Tym razem jego język przejechał po mojej dolnej wardze chcąc się wedrzeć do środka na co mu pozwoliłam. Jego ręka powędrowała pod moją koszulkę.
- Pragnę cię - wyszeptał po czym zaczął całować moją szyję. zamknęłam oczy i jęknęłam czując się wspaniale. Nagle ktoś w pokoju odchrząknął. Natychmiast odsunęłam się od Nialla. Byłam zażenowana tym, że ktoś nas przyłapał. Odwróciłam się akurat w momencie gdy za drzwiami znikała masa brązowych loków.
________________________________________________________________________________
J..jak to możliwe? ;cc Ja chcę żeby ona była z Harrym.
A wy z kim wolicie Sophie?
xx Annie

ps. komentujcie proszę ♥
pps. na fb jest także stronka tego opowiadania :D 
https://www.facebook.com/SophieMillersStockholmSyndrome

poniedziałek, 20 stycznia 2014

2.41. Rozmowa

- Puszczaj mnie Harry! Ty pieprzony idioto! Puszczaj! Chcę iść do domu! Chcę mieć dom! Harry kurwa Styles zabieraj ode mnie łapy! - kontynuowałam smutniejszym tonem, gdy coraz bardziej się męczyłam. Fizycznie i psychicznie. Miałam chrypkę od krzyku - Harry proszę...Proszę daj mi odejść - skończyłam na błaganiach. Rozluźnił chwyt, po czym zupełnie mnie puścił i wsadził ręce do kieszeni spodni.
- Chciałem, żebyś poprosiła...Już się uspokoiłaś? - zapytał unosząc brwi. Wolno pokiwałam głową. Jest zbyt spokojny...Nie będzie zbyt dobrze.
- To dobrze. Teraz musimy bardzo poważnie porozmawiać - zakończył oferując mi swoją rękę. Nie wzięłam jej.
- Harry proszę nie krzywdź mnie - powiedziałam. Chłopak pokręcił głową.
- Jak powiedziałem będziemy rozmawiać - powtórzył podkreślając ostatnie słowo - Musimy zanieść Niallowi lunch, ale przez ciebie go upuściłem - wskazał na rozrzucone przed drzwiami szpitala pudełka i jedzenie - Porozmawiamy sobie w drodze po lunch i powrotnej - powiedział po prostu - A do tego się przejdziemy. Będziesz miała więcej czasu, żeby ochłonąć.
- Już wystarczająco ochłonęłam, więc dzięki - warknęłam.
- Cóż skarbie, wydaje mi się, że mógłbym gotować jajka na twojej skórze.
- To nie było śmieszne.
- Bo nie miało być - wzruszył ramionami zielonooki - Więc jak, idziesz?  - zapytał po raz kolejny podając mi rękę. Wyminęłam go ale mnie zatrzymał.
- Ej ej ej musisz mnie złapać za rękę - zwrócił mi uwagę, pokręciłam głową i skrzyżowałam ręce na piersi - Nie bądź dziecinna Sophie...Przecież nie chcę cię zabić. Będziemy. Tylko. Rozmawiać - powiedział poważnie, oddzielając słowa i ostrożnie przysuwając się bliżej mnie. Spojrzałam nad jego ramieniem i zobaczyłam, że Liam wychodzi ze szpitala. Nie wyglądał na zadowolonego. Przełknęłam ślinę. Nie chciałam się z nim skonfrontować tak bardzo, że złapałam Harrego za rękę. Myślałam że brutalnie mnie do siebie przyciągnie ale na szczęście tego nie zrobił. Po prostu zaczęliśmy iść trzymając się za ręce jak normalni ludzie. Byłam zdumiona. 
- Więc Sophie... - zaczął gdy opuściliśmy szpitalny parking - Powiesz mi co spowodowało tą aferę sprzed chwili?
- Nie więc się odpieprz.
- Sophie staram sie zachowywać jak cywilizowany człowiek i ty też powinnaś - zasugerował, a w jego głosie wyczułam zniecierpliwienie - Więc jaki był powód?
- Nie chcę o tym rozmawiać - wymamrotałam.
- Widzisz w tym tkwi twój problem, gdy chcemy cię dopuścić do czego to się zamykasz w sobie, a gdy zamykamy ci drzwi przed nosem, praktycznie na kolanach błagasz abyśmy cię wpuścili.
- To dla mnie zbyt metaforyczne Harry, mówisz jak Zayn.
- Wytłumaczę ci to jeszcze raz - zaproponował - Gdy jesteśmy dla ciebie mili i w ogóle nie chcesz mieć z nami do czynienia, ale gdy się o ciebie nie troszczymy wtedy pragniesz naszej uwagi. Teraz rozumiesz o co mi chodzi?
- Tak załapałam! Wiem, że nie jestem perfekcyjna! - sapnęłam.
- Nie musisz być...Słuchaj Sophie jedyne czego chcę to żebyś przestała zawsze sprzeczać się ze swoimi uczuciami. Bo tak jest co nie? Nie chcesz być dla nas miła gdy my zachowujemy się dobrze w stosunku do ciebie, bo myślisz że to by było poddanie się. Czujesz się winna bo to niemoralne. Ale gdy nie chcemy z tobą być, gdy mniej się tobą przejmujemy, nagle dobrze się czujesz w naszym towarzystwie, bo to uczucie nie powraca - wyjaśnił - Boisz się - uświadomił sobie, patrząc mi w oczy - Dlaczego boisz się z nami być?
- Bo dziwnie jest czuć coś innego niż nienawiść w stosunku do piątki facetów, którzy mnie wykorzystują! Którzy się nade mną znęcają! - prawie krzyczałam próbując wyrwać swoją dłoń z jego.
- Ćśśś uspokój się... - ścisnął moją dłoń, posyłając jednocześnie zabójcze spojrzenia w stronę ciekawskich przechodniów. Po chwili spojrzał na mnie - Dlaczego nie chcesz zapomnieć o tej części swojej przeszłości? Już minęło i tego nie zmienisz. Nie możesz też bać się przyszłości. Będziesz nieszczęśliwa, gdy będziesz się lękała przyszłości.
- To nie jest coś o czym mogę tak po prostu zapomnieć! Zawsze będę się bała, nieważne jak mili dla mnie będziecie, nieważne ile prezentów mi podarujecie. Założę się, że tez macie coś takiego, co was przeraża. Coś co wkrada się do waszej głowy gdy widzicie konkretny przedmiot, osobę lub gdy słyszycie jakieś imię lub nawet piosenkę - powiedziałam smutno. Harry spojrzał się w niebo pogrążony w myślach.
- Rzecz w tym Soph, że musisz ruszyć dalej - westchnął w końcu - Wiem, że nadal jesteś zraniona, ale jeśli zaczniesz skupiać się na takich szczegółach...To będziesz nieszczęśliwa. Jeśli to cię uszczęśliwi...nie będę już - zatrzymał się w połowie zdania i rozejrzał dookoła - Ehhh paparazzi już nas wyczaili. Jakiem kurwa cudem? Nie rozumieją że potrzebujemy czasem prywatności? - przeklnął przyspieszając i jednocześnie przyciągając mnie bliżej siebie - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko jutrzejszym gazetom z nami na okładce - wymamrotał wkurzony. Rozejrzałam się dookoła i rzeczywiście zauważyłam kilu gości z dużymi aparatami, którzy robili nam zdjęcia.
- Cóż przeszłam przez gorsze rzeczy - warknęłam.
- Masz rację - rzucił po czym zaciągnął mnie w stronę kafejki, która wyglądała trochę jak sieć Tim Hortons ale była bardziej retro. Gdy Harry upewnił się już, że nie ma tu żadnych paparazzi znów się odezwał;
- Rzecz w tym czy wytrzymasz krytykę i nienawiść? Nasze fanki są bezlitosne gdy chodzi o wychodzenie z jakimiś dziewczynami... A najgorsze jest to, że zapewne mają zdjęcia jak trzymamy się za ręce co oznacza jeszcze większą nienawiść.
- Nie mam już ani twittera ani facebooka i zostałam adopt...kupiona - poprawiłam się natychmiast - przez was, co oznacza że będą wysyłać obraźliwe maile ewentualnie jakieś listy do waszego domu jeśli znajdą adres...myślę, że będzie dobrze.
- Awww powiedziałaś adoptowana. Widzę poprawę - uśmiechnął się i skierował do lady aby zamówić jedzenie.
- Nieprawda, powiedziałam kupiona - zwróciłam mu uwagę gdy kasjerka zapytała go co by chciał.
- Poproszę osiem sałatek i chicken wrap'ów , pudełko pięćdziesięciu małych pączków (takich na kęsa max dwa :D) i trzy lemoniady z lodem.
Odpowiedział kasjerce i oparł się o ladę patrząc na mnie.
- Nie kłam Sophie, słyszałem cię. Chciałaś powiedzieć adoptowana ale się powstrzymałaś w ostatniej chwili.
- Proszę pana? Razem będzie 33 funty i 69 centów.
- Właśnie to miałem na myśli gdy mówiłem że boisz się z nami być. Pomysł bycie adoptowaną jest bardziej kuszący niż bycia kupioną, co? Więc dlaczego nie będziesz się trzymać tej wersji? - zapytał mnie, nie zwracając uwagi na kasjerkę, gdy wyjął portfel i podał jej 50 funtowy banknot, cały czas patrząc na mnie.
- Ja...myślę, że...
- Widzisz nawet nie wiesz jak zaprzeczyć.
- A co jeśli ci którzy cię adoptowali są wredni, straszni i agresywni? W takim wypadku to nie robi wielkiej różnicy - powiedziałam gdy kasjerka przynosiła kolejne rzeczy z zamówienia.
- Znów myślisz negatywnie - warknął gdy stanęło przed nim sześć lemoniad i dwie papierowe torby - Co jeśli mogą oni być mili? Nikt nie jest perfekcyjny, żaden rodzic, przyjaciel, chłopak...Ludzie są tylko ludźmi.  I nie są perfekcyjni - powiedział biorąc większość zamówienia - Boże brzmię jak Zayn - zaśmiał się patrząc na swoje zapełnione ręce i rzeczy, które zostały na ladzie - Czy mogę ci zaufać na tyle, że nie uciekniesz, weźmiesz jedzenie i pomożesz zanieść mi je do szpitala? - zapytał - Wiesz, że jeśli czegoś spróbujesz, wyciągnę z tego konsekwencje?
- Wiesz, że mam gips nie? - zapytałam, praktycznie trzymając różowe coś przed jego twarzą.
- Zamierzasz mnie nim uderzyć? - zmarszczył brwi. Zaśmiałam się słysząc to.
- Nie głuptasie ale to dobry pomysł... - zaczęłam ale zamilkłam widząc jego poważną minę - Nie. Uderzyłam już wcześniej Liama i chyba bardziej zabolało to mnie niż jego. Chciałam tylko powiedzieć, że mam wolną jedną rękę.
- Jestem pewna, że możesz trzymać jedną torbę między ramieniem a ciałem, a w drugą wziąć pozostałe lemoniady - pokręcił głową - Zaraz, uderzyłaś Liama? - zdał sobie sprawę z tego co powiedziałam.
- Myślę, że dam radę to wziąć - odpowiedziałam szybko. Wyszłam stamtąd czując, że idzie tuż za mną - Czemu aż tyle tego zamówiłeś? Osiem wrapów? Jest nas tylko szóstka - zauważyłam. Próbowałam jakoś utrzymać torbę z jedzeniem. Miałam nadzieję, że Harry zapomni o tym, że uderzyłam jednego z jego kumpli.
- Cóż Niall zapewne zje więcej bo po pierwsze to Niall, a po drugie będzie zajadał swoje uczucia, szczególnie gdy ma tak niestabilne emocje.
- No tak ale zostaje jeszcze jeden wrap...
- Zgaduję, że dla ciebie...jesz dużo jak na dziewczynę o twoich rozmiarach. I zanim powiesz coś negatywnego na ten temat to sądzę, że są idealne. Nie ma za co.
- Nie chciałam nic mówić.
- Naprawdę?
- Dobra chciałam, zadowolony?
- Cóż przynajmniej się przyznałaś - wzruszył ramionami. Przez kilka minut szliśmy w ciszy zanim znów się odezwał.
- Czy kiedykolwiek wyjaśniliśmy ci jak zostałaś nam sprzedana? I dlaczego wybraliśmy cię spośród innych dziewczyn?
- Nie ale przypuszczam, ze moja matka była pijana gdy podpisywała papiery i stwierdziliście, że dobrze będzie mnie pieprzyć więc skorzystaliście z okazji.
- To nie tak.
Spojrzałam na niego sceptycznie.
- Tylko częściowo - poprawił się - Ale nie chodziło tylko o seks.
Cały czas patrzyłam się na niego, nieprzekonana. W końcu się poddał.
- Dobra masz rację! Po pierwsze chodziło o seks bez zobowiązań. Ale dla mnie to się zmieniło. I to przed tym jak zabraliśmy cię do Londynu. Coś zaskoczyło w moim umyśle gdy spojrzałem ci w oczy tej pierwszej nocy gdy z Niallem i Louisem cię rozdziewiczyliśmy. Zobaczyłem w tobie wielką chęć przetrwania. Miałaś mocny plan i ogromną determinację. Nie obchodziło cię czy musisz się poddać czy nie, byle tylko się uwolnić. Nie wiem czemu to tak na mnie zadziałało. Zafascynowałaś mnie - wyjaśnił gdy zbliżaliśmy się do szpitala - Ale stałem się też bardzo zazdrosny i dałem chłopakom do zrozumienia, że w szczególności jesteś moja. Louis protestował najbardziej twierdząc, że przecież mam już dziewczynę. Co było prawdą.
- Tak pamiętam...Zerwała z tobą dla innego faceta i to na mnie się wyładowałeś - powiedziałam z goryczą gdy weszliśmy do szpitala.
- To było przez to albo...nieważne - pokręcił głową.
- Harry jest coś, czego nie rozumiem...Jeśli tak bardzo cię fascynowałam...Dlaczego tak często mnie karałeś? I nie miałeś żadnych wyrzutów sumienia?
- Nie wiedziałem jak inaczej pokazać ci, ze nie chcę abyś odeszła. Że chcę abyś z nami została. A nie chciałem, żebyś pomyślała, że mnie obchodzisz, bo pomyślałabyś, że to jest popieprzone. Nie chciałem cię przestraszyć.
- Cóż przestraszyłeś mnie o wiele bardziej. Nie sądziłam że jesteś człowiekiem dopóki Zayn mnie nie zgwałcił. Po tym okazałeś mi jakieś szczątkowe uczucia.
- Były też inne dobre momenty - zaprotestował. Już miałam się odezwać ale mnie wyprzedził - Nie zaprzeczaj Soph, nie wiesz o połowie rzeczy jakie zrobiłem - powiedział stanowczo - W zasadzie niewiele wiesz.
Przygryzłam wargę, powstrzymując się od jakiegokolwiek komentarza.
- Na przykład, pamiętasz tą noc gdy uciekłaś? Gdy tak łatwo mi się wymknęłaś? Zbyt łatwo?
- Jak mogłabym zapomnieć najlepszą noc w moim życiu? - warknęłam, gdy szliśmy do pokoju Nialla.
- Wtedy upiłem się celowo. Chciałem zobaczyć, czy wykorzystasz sytuację. A ty ją wykorzystałaś.
Zaraz co? Czyli oboje z Zaynem zrobili to specjalnie? Bez ich pomocy bym nie uciekła? czy to nie popierdolone? Albo Harry tak się tylko tłumaczy...
- Więc czemu znów mnie dorwałeś? Jeśli specjalnie się upiłeś i nie zareagowałeś to dlaczego szukałeś mnie przez ostatnie dwa lata?
- Zgaduję, że byłem sfrustrowany. Chciałem ci udowodnić, że nigdy kompletnie się od nas nie uwolnisz, że zawsze będę w stanie cię znaleźć.
- Wow, przysięgam, ze jesteś jakiś bipolarny czy coś...To nawet nie ma sensu.
- Nie rozumiesz...Gdy jesteś obok, czuję się kompletny. Gdy cię teraz odnaleźliśmy chciałem aby chłopcy byli dla ciebie wredni, bo miałem nadzieje, że wtedy coś do mnie poczujesz. Coś więcej.
Coś zaświtało mi w głowie...Niall wspominał coś o tym pierwszej nocy. Chciał żebym mu wybaczyła jeśli był dla mnie wredny, ale Harry mu tak kazał. Tej pierwszej nocy powiedział mi, że jest przeciwko niemu, bo coś do mnie czuje. Nigdy nie odpowiedziałam na jego deklarację. Przeszedł przez to wszystko...Nie zasługuje, żebym zostawiła go teraz w ciemnościach.
- Cóż ale ten plan szybko zawiódł - w końcu się odezwałam.
- Bo Niall był temu przeciwny, zresztą Zayn tak samo, przez pewien powód zwany inaczej Perrie. Nie podobało im się to bo nie traktowałem cię tak jak na to zasługiwałaś. Louis i Liam zrozumieli to od razu ale ja...Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że mieli rację. Gdy kilka dni temu siedziałem w pokoju, oderwałem się od świata...Zacząłem zadawać sobie pytania. Przemyślałem wszystko co zrobiłem. I nie spodobało mi się to. Nie jest mi teraz już tak lekko ale cieszę się, że to zrobiłem. Czy teraz lepiej się czujesz w moim towarzystwie niż powiedzmy...trzy tygodnie temu? - zapytał mnie.
- Na pewno czuję się bardziej komfortowo. Ale nadal jesteś Harrym. Zayn jest nadal Zaynem, Niall Niallem, tak samo jak Louis pozostał Louisem a Liam Liamem.
- Co to oznacza? - zapytał ponownie gdy stanęliśmy przed drzwiami do sali Nialla. Jak na zawołanie wyszedł stamtąd Louis. Na szczęście był spokojniejszy niż godzinę temu. Jego oczy rozjaśniły się gdy zobaczył, że mamy jedzenie.
- No no zajęło ci to chwilę. Niall powiedział, że wyszedłeś jakieś pół godziny temu, a Liam opowiadał jak panienka Sophie - Louis spojrzał na mnie znacząco - uciekła, a ja zdałem sobie sprawę, że jestem głodny i nawet nie mogę zjeść bo szpitalne jedzenie jest ohydne. Prawie przez ciebie umarłem. Niall tak samo. Umiera z głodu i trochę z poczucia winy - Louis wskazał na mnie oskarżycielsko. Nie odezwałam się ale myśli same napłynęły do mojej głowy.  To nie moja wina...Tak dobra. Biedy Niall, to wszystko przez co przeze mnie przeszedł...Nie powinnam czuć się winna za jego stan nawet po wszystkim co mi powiedział...Ehhh Niall dlaczego mi to robisz?
- Koloryzujesz Louis - Harry pokręcił głową, wręczając mu jedzenie. Wziął je gwałtownie zostawiając trochę dla Nialla, zostawił to co ja trzymałam.
- Życie jest ciekawsze gdy wszystko jest podkoloryzowane nie? - Lou wzruszył ramionami - Normalność jest nudna - kontynuował stając obok mnie. W tym momencie zadzwonił telefon Harrego. Odebrał go.
- Halo?
- Wyglądasz na szczęśliwszego niż byłeś rano - powiedziałam pod nosem do Louisa gdy Harry mówił coś z rozdrażnieniem do telefonu.
- Ale jak widzisz nie dzięki tobie. Poinformowałaś Harolda o temacie naszej wcześniejszej sprzeczki? - chłopak odpowiedział szeptem.
- Nie.
- Tik tak - wyszeptał gdy Harry zakończył rozmowę - Zaniosę pozostałym dwóm - wskazał na jedzenie i odszedł. Sapnęłam wkurzona zaciskając palce na torebce z jedzeniem którą trzymałam. Odwróciłam się do Harrego.
- Kto dzwonił?
- Paul, nasz irytujący ochroniarz. Musiał się dowiedzieć o naszej wizycie w szpitalu w Irlandii.
- I?
- Nie wiem nic więcej, rozłączyłem się - wzruszył ramionami - To samo kazanie będzie mi prawił gdy się spotkamy. Wracając do tego o czym rozmawialiśmy zanim umierający z głodu Louis nam przerwał... - chłopak wywrócił oczami - Co miałaś na myśli mówiąc, że nadal jestem Harrym? - zapytał opierając się o ścianę.
- Zapomnij o tym. A wracając do umierania z głodu, zaniosę to Niallowi - wskazałam na torebkę z jedzeniem ale Harry mnie powstrzymał.
- Nie dopóki nie odpowiesz.
- Nie odpuścisz co? - jęknęłam.
- Nie.
- Dobra. Tworzysz wokół siebie tą dziwną atmosferę...Czuję się jakbyś miał na moim punkcie obsesję, jakbym była jedną z twoich zabawek czy coś i to nie zawsze jest przyjemne - poddałam się.
- Nie zawsze? - zapytał podnosząc brew - Co przede mną ukrywasz?
- To..ehh...w niektórych przypadkach to może być...ehh...
- Słucham cię...- nachylił się bardziej w moją stronę.
- Cóż w niektórych pokręconych sytuacjach to może być podniecające. Powiedziałam to okej, nieważne. Każda dziewczyna chce czuć się potrzebna i to jak wy, w szczególności ty, sprawiasz że tak się czuję gdy się zbliżamy jest przytłaczające i tak - mówiłam szybko i bez sensu, byłam zażenowana. Dlaczego w ogóle mu to powiedziałam? Teraz gdy o tym wie, będzie miał nade mną przewagę.
- Podniecające? Lubisz gdy obchodzę się z tobą brutalnie? - wykrzyknął klaszcząc w ręce. Triumf miał wymalowany na twarzy.
- Ćśśś. Nie to miałam na myśli; sam tak stwierdziłeś.
- Ale mam rację prawda? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie rozmawiajmy o tym tu i teraz dobra? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, już żałując tego zwierzenia. To dziwne, że aż tyle potrafi ze mnie wyciągnąć  - Ale najbardziej w tym podoba mi się to, że też mogę cię zranić - powiedziałam chcąc jakoś się wybronić - Najlepsze w tym jest ranienie ciebie.
- Ciągnięcie za włosy, drapanie, niepotrzebne uciekanie, wiercenie się? To nazywasz ranieniem mnie? - zaśmiał się.
- Chcesz żebym przywaliła ci z gipsu tam gdzie słońce nie dociera? - powiedziałam wolno.
- Sophie nie strasz mnie - jego głos nagle stracił wcześniejszy zaczepny ton.
- To mnie nie prowokuj - odcięłam się.
- Sama do tego doprowadziłaś mówiąc o swoich fetyszach.
- Mówisz, że nie potrafisz się kontrolować? - warknęłam - To niedorzeczne!
Znienacka przyparł mnie do ściany, sprawiając że wstrzymałam powietrze. Mocniej zacisnęłam palce na torebce w jedzeniem. Nasze nosy się stykały, a oddechy mieszały. Harry odgarnął włosy z mojej twarzy, po czym złapał mnie za podbródek. Wolno przesunął kciukiem po mojej dolnej wardze, patrząc mi w oczy.
- To nie jest niedorzeczne. Nie zawsze jestem w stanie kontrolować to co ze mną robisz - wymamrotał, a w jego oczach widziałam powagę.
____________________________________________________________________________
Wow, wow, wow jakie wyznania ;O
Dziękuję za ponad 200 tys. wyświetleń :D Jesteście niesamowite ♥
do następnego
 xx Annie

wtorek, 14 stycznia 2014

Harry - One Shoot (1)

- Harry gdzie mnie zabierasz? - jęknęłam, nie będąc w stanie dalej iść. Szliśmy już dobrą godzinę, a buty były strasznie niewygodne.Niech cię szlag trafi Louis, za to że mnie tak ubrałeś. Z drugiej jednak strony byłam mu wdzięczna za wybranie cienkiej i wygodnej sukienki. Letni wietrzyk co jakiś czas muskał moją skórę. To mnie uspokajało - Harry! - zawołałam za nim - Nogi mnie bolą! Daleko jeszcze? Dokąd idziemy?
- Jeśli ci powiem, zrujnuję całą niespodziankę, prawda? - odpowiedział, uśmiechając się a w jego policzkach pojawiły się dołeczki. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na ten widok ale jednocześnie wywróciłam oczami.
- Ale już znam niespodziankę! - jęknęłam.
- Nie prawda! - zaprzeczył.
- Prawda! - zaczęłam się kłócić.
- Więc co nią jest? - zapytał loczek zatrzymując się. Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na mnie z góry. Prawie się przestraszyłam. Prawie.
- Idziemy na piknik - powiedziałam ostrożnie wskazując na trzymany przez niego koszyk.
- Ta, ale to nie jest niespodzianką kotku - zaśmiał się. Przeczesał ręką włosy i znów zaczął iść.
- Czy tą niespodzianką jest seks? - zapytałam ściszonym głosem.
- Nie, nie będzie dzisiaj seksu.
- Więc co to jest?
- Nie jesteś zbyt cierpliwa co? - chłopak ponownie się zaśmiał.
- Niezbyt - potwierdziłam idąc za nim.
- Hmm, musimy więc nad tym popracować. W końcu, wszystkie dobre rzeczy zdarzają się tym co potrafią czekać, prawda? - obrócił się i do mnie mrugnął. Westchnęłam i podążyłam za nim, patrząc na jego stopy i upewniając się, że moje idą dokładnie po jego śladach. Problem w tym, że nie wiem kiedy się zatrzyma. Zrobił to kilka minut później, powodując że się z nim zderzyłam.
- Ałłł! - sapnęłam - Mogłeś uprzedzić!
- Wiem, ale nie sądzisz, że to jest piękne? - zapytał wskazując palcem na obszar przed sobą. Jedyne co mogłam zrobić to gapić się z otwartą buzią. Otoczenie było nawet proste. Rozciągająca się na około kilometr bujnie zarośnięta łąka, na której rosło pełno dmuchawców. Lekko po lewo widać było małe jezioro. Ta prostota krajobrazu była niesamowita. Fakt, że było tu tak cicho a jednak to miejsce było żywe, otwarte, ale także skryte, sprawiał, że było jeszcze piękniejsze.
(tu powinno być zdjęcie ale jest uszkodzone na 1dff więc trzeba użyć wyobraźni :P)
Schyliłam się i zerwałam jeden z dmuchawców. Dmuchnęłam na niego i patrzyłam jak pojedyncze jego części odlatują w dal. Są wolne. Westchnęłam, lekko zasmucona. Zdałam sobie sprawę, że Harry coś mówił w momencie gdy już kończył.
-...i sądzę, że moglibyśmy zrobić sobie piknik koło jeziora, gdzie jest świeże powietrze. Co o tym myślisz? - zakończył.
- Co?
- Soph? - zapytał chłopak niepewnie - Podoba ci się? Możemy się rozłożyć gdziekolwiek indziej, nie przeszkadza....
- Eh...Myślę, że tam będzie dobrze - uśmiechnęłam się po czym lekko go szturchnęłam - Wyścig do wody! - zawołałam śmiejąc się, a później zaczęłam biec. Harry też się zaśmiał i zaczął biec za mną. Dmuchawce zaczęły się rozlatywać na wszystkie strony gdy biegłam, przez co zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
- Będę tam pierwszy! - krzyknął Harry. Kurcze był zaraz za mną.
- Nie!
- Nie bądź taka pewna! - mrugnął, gdy mnie mijał. Pokręciłam głową. Deptałam mu po piętach. Zatrzymał się kilka metrów przed jeziorem, położył koszyk na ziemi i zdjął koszulkę. Wyplątywał się z niej idąc w stronę wody, gdy wyprzedziłam go i w biegu zrzuciłam buty, po czym w ciuchach wskoczyłam do wody. Była zimna i orzeźwiająca. Zanurkowałam na dłużej niż to było potrzebne ciesząc się tym uczuciem. Uśmiechnęłam się zwycięsko gdy się wynurzyłam.
- I kto był pierwszy?
- Oszukiwałaś! - zaprotestował chłopak krzyżując ręce na wytatuowanej klacie. Był w samych bokserkach i nie mogłam się powstrzymać przed zlustrowaniem go od góry do dołu. Wolno podszedł do brzegu i zmarszczył brwi.
- Nie prawda! Byłam odważna i wskoczyłam do wody w ciuchach!
- Wiesz co byłoby jeszcze odważniejsze? - zapytał.
- Nie ale coś czuję, że zaraz mi powiesz...- drażniłam się.
- Cóż, byłabyś naprawdę odważna gdybyś wskoczyła do wody nago - powiedział sugestywnie ruszając brwiami i zanurkował obok mnie. Przez chwile byłam zaskoczona jego odpowiedzią, ale zaczęłam szukać go w wodzie. Mimo iż jezioro było przejrzyste, nie udało mi się go znaleźć. Chwilę później poczułam jak złapał mnie za łydki i zaczął podnosić coraz wyżej i wyżej. Krzyknęłam i zaśmiałam się jednocześnie. Po chwili straciłam równowagę i z piskiem wpadłam do wody. Zaczęłam kaszleć gdy się wynurzyłam, twarzą w twarz z uśmiechniętym Harrym. Także się uśmiechnęłam, ochlapując go wodą. Zaśmiał się i odgarnął mokre loki z twarzy.
- Więc...zdobędziesz się na taką odwagę? - zapytał, bawiąc się pod wodą moją mokrą sukienką.
- Nie wiem...a ty? - zapytałam.
- Nie mam problemów z chodzeniem nago Soph, więc rzucam takie wyzwanie tobie - powiedział zaczepnie.
- Zrobiłabym to ale... moje stopy nie dotykają dna więc utonęłabym próbując się rozebrać - zaczęłam się z nim drażnić.
- Ja za to dotykam dna więc mogę cię potrzymać - zaproponował niewinnie, łapiąc mnie za brzuch i podnosząc lekko. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową, zdejmując z siebie jego dłonie po czym podpłynęłam do brzegu.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał Harry płynąc za mną.
- Idę się rozebrać... - powiedziałam, wychodząc z wody i kierując się w stronę kosza piknikowego, gdzie leżały ubrania Harrego. Obróciłam się aby na niego spojrzeć - Nie podglądaj - rozkazałam.
- Dlaczego? Przecież już cię widziałem...
- Harry to po prostu dziwne...nie będę robiła dla ciebie pokazu czy coś...
- A zrobisz któregoś dnia?
- Pokaz dla ciebie?
- Tak.
- Może...ale nie teraz. Więc obróć się albo nie wracam już do wody.
Westchnął ale się obrócił. odczekałam parę sekund patrząc czy nie będzie podglądał, po czym zdjęłam sukienkę i bieliznę. Zrobiło mi się nagle chłodno więc objęłam się ramionami, ostrożnie podchodząc do Harrego. Dziwnie się poczułam widząc jego bokserki na brzegu. Wzięłam głęboki oddech i na palcach podeszłam do brzegu.
- Skończyłaś już? - zapytał chłopak zachrypniętym głosem. Gdy obrócił się aby sprawdzić, wskoczyłam do wody. Pod wodą miałam dzikie myśli, poczułam motylki w brzuchu, ale też poczułam zdenerwowanie. Uspokój się. Uspokój się Soph. ..Czemu się denerwujesz? Nie będziesz się z nim pieprzyć....sam tak wcześniej powiedział. To, że razem pływamy, nago, nie zmieni tego prawda? Wypłynęłam na powierzchnię odgarniając włosy z twarzy. Harry podpłynął bliżej mnie, jakby trochę niepewnie. Gdy nasze spojrzenie się spotkały przygryzł wargę, ale się nie odezwał. Atmosfera wokół powinna być spokojna ale tak nie było.
- Masz niebieskie oczy - powiedział w końcu, przerywając ciszę.
- Tak wiem...Harry, denerwujesz się? - zaśmiałam się niespokojnie.
- Nie, jestem bardziej podniecony...nie wiem - odpowiedział patrząc się na mnie - A ty  się denerwujesz?
- Nie...nie mam powodu. Przecież nie będziemy uprawiać seksu prawda? - odpowiedziałam zaniepokojona.
- Nie, oczywiście że nie ... - pożądanie w jego oczach dało mi inną odpowiedź. Pokręcił głową, przyciągając mnie bliżej- Nie będziemy się pieprzyć... - wymamrotał próbując przekonać samego siebie. Jego spojrzenie powędrowało na moje usta - Nie będziemy się pieprzyć - powtórzył raz jeszcze, kręcąc głową - Nie będziemy uprawiać seksu, bo nie po to zabrałem cię tu dzisiaj....
Zauważyłam jak jesteśmy blisko gdy nasze nosy zetknęły się razem a nasze oddechy się zmieszały.
- Nie będziemy uprawiać seksu - powiedział ponownie, jego głos był cichy. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Dłońmi podtrzymywał moją twarz, a ja wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam go bliżej. Wzdrygnęłam się gdy moje piersi dotknęły jego torsu pod wodą, nie byłam przyzwyczajona to tego dziwnego uczucia. Harry nagle się odsunął.
- Nie będziemy się pieprzyć, prawda? Tylko się całujemy... - sapnął, patrząc mi głęboko w oczy - Tylko się całujemy... - jęknął po czym znów mnie pocałował. Owinął się w talii moimi nogami, jęcząc gdy poczuł moje ciało tak blisko swojego. Instynktownie odchyliłam głowę do tyłu, dając mu łatwy dostęp do mojej szyi. Od razu skorzystał z okazji, a jego usta zaczęły ssać moje najwrażliwsze punkty.
- Harry - jęknęłam głośno, mocniej ciągnąc go za włosy gdy obsypywał moje ciało pocałunkami. Podniecenie przejęło władzę nad moim ciałem. Poczułam jak jego penis sztywnieje pod zimną wodą.
- Soph jesteś taka ładna - wymamrotał w moją szyję - Nie ma słowa które mogoby to opisać... - jęknął obsypując mnie większą ilością pocałunków.
- harry...sądzę, że i tak skończymy pieprząc się - powiedziałam, przyciągając go i całując.
- Nie, będziemy się kochać skarbie... - poprawił mnie pomiędzy pocałunkami - Delikatnie, słodko, ostrożnie..z emocjami - wyliczał - W tej spokojnej atmosferze. Bezboleśnie, to ma coś znaczyć - mówił dalej, jego oczy błyszczały.
- Mniej gadania, więcej kochania w takim razie - sapnęłam, przejeżdżając pod wodą po jego klacie, moje usta były zajęte już czymś innym niż gadaniem.
- Nie Soph, chcę żeby to było wyjątkowe...
- Naprawdę? Bo seks w wodzie nie będzie w 10 moich ulubionych... - zaśmiałam się próbując uspokoić oddech - Jeśli chcesz się wbić do 10 najlepszych oczekuję luksusowego łoża obsypanego różami i z zapalonymi wokół świecami i resztą takich....
- Zbyt wiele wymagasz.
- Uczę się od ciebie.
Patrzyłam jak krople wody spływają z jego włosów na brwi i policzki gdy myślał nad tym co powiedziałam.
- Masz rację...cóż pieprzyć to - poddał się podnosząc mnie do góry tylko poto żeby we mnie wejść.
- Boże Harry - jęknęłam gdy mnie wypełnił. Uśmiechnął się.
- Powiedziałaś że nie chcesz powoli i z uczuciem.
- Ale mógłbyś chociaż ostrzec, nie sądzisz? - zapytałam, pstrykając go w nos.
- Hmm, chyba mam deja-vu, nie sądzisz? - odpowiedział zachrypniętym głosem, jego ręce spoczywały na mojej talii - Ale takie fajne. Do czego potrzebne ci ostrzeżenie? Niespodzianki są o wiele bardziej zabawne...
- Jesteś...jesteś..sama nawet nie wiem! - zaśmiałam się zaciskając ręce na jego ramionach - Powiedziałeś tak nawiązując do dmuchawców obok nas*?
- Może - uśmiechnął się i zaczął mnie podnosić i opuszczać na siebie. Woda sprawiła, że wszystko szło płynniej, przez co jęczałam z przyjemności.zamknęłam oczy gdy kontynuował, znów obsypując mnie pocałunkami.
- Haryyyyy - jęknęłam gdy uderzył w mój punkt G.
- Trzymaj sie - poinstruował i zaczął się we mnie szybciej ruszać, perfekcyjnie trafiając w to miejsce za każdym razem. Kilka chwil później jęknęłam głośno, a Harry spuścił się we mnie zaraz po.  Oddychaliśmy ciężko, nasze czoła jedno, przy drugim. Uśmiechnął się szeroko, gdy trzymałam się go żeby uratować swoje życie. Przysięgam, ze jesli bym się puściła, to bym utonęła. Byłam taka zmęczona i to nie przez pływanie.
- Harry...to było po prostu genialne - wyszeptałam, a on mnie pocałował.
- Przysięgam, że następnym razem będzie nawet lepiej, dostaniesz swoje luksusowe łoże obsypane różami i świeczki...I cokolwiek co sobie zażyczysz.
_________________________________________________________________________________
* Harry w oryginale powiedział zamiast "fajne" to dandy, a dmuchawce to po angielsku "dandelions" :D

Ciekawy ale według mnie za mało seksu ;ccccc
Nic nie poradzę na to, że jestem zboczona :P
Do następnego
xx Annie

sobota, 11 stycznia 2014

2.40. Kapitulacja

- Sophie? Sophie? Sophie! - Niall potrząsnął mną za ramiona.
- Co? - zamrugałam, rozglądając się dookoła. Byliśmy z Niallem sami. Słyszałam jedynie nasze oddechy i denerwujące buczenie maszyn - Gdzie jest doktor?
- Wyszedł przed chwilą, a ty przez dłuższy czas byłaś jakby nieprzytomna...Wszystko okej? - zapytał, patrząc się na mnie zmartwionym wzrokiem. Zamknęłam oczy lecz po chwili znów je otworzyłam.
- Wszystko okej...Po prostu mam mętlik w głowie...
- Ja cię martwię, prawda? - wymamrotał.
- Tak - westchnęłam, podpierając głowę na ręce - Ale nie tylko to...
- Chodź i powiedz mi co ci chodzi po głowie - zaproponował, robiąc mi miejsce na łóżku.
- Nie Niall. Naprawdę nie mogę. Naprawdę za dużo się dzieje. Za dużo problemów do rozwiązania.
- Myślę, że z kilkoma mogę ci pomóc...
- Nie sądzę - pokręciłam głową.
- Daj mi chociaż szansę...Daj mi spróbować - zaproponował, poklepując puste miejsce na łóżku - To dla twojego dobra.
Usiadłam przeczesując ręką włosy. Zamknęłam oczy. Chciałam to przemyśleć. Powinnam mu o wszystkim powiedzieć? Czy tylko wybrane części? Czy Niall powinien wiedzieć jak Harry niespecjalnie wyznał mi swoje uczucie? Co z moją kłótnią z Louisem? I z Zaynem? I z faktem, że jestem samolubna? Powinnam mu powiedzieć, że moja nienawiść wróciła? Powinnam...
- Soph? - głos blondyna wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hmmm?
- Znów to robisz.
- Niby co?
- Odlatujesz w marzenia...I zaczynasz wszystko analizować w tej ślicznej główce.
- Emm,... Przepraszam?
- Nie przepraszaj - zaśmiał się chłopak - To nawet słodkie. Zresztą jak cała ty.
- Jak zawsze mi schlebiasz - zauważyłam, słabo się uśmiechając.
- Ah, to tylko Irlandzki urok - wzruszył ramionami, ale jego policzki zarumieniły się lekko.
- Niall czy ty się rumienisz? - wyszczerzyłam się.
- Jeśli powiem, że tak to przyjdziesz na moje łóżko? - uśmiechnął się. Zaśmiałam się i pokręciłam głową z niedowierzaniem, siadając obok niego. Usiadłam tak, aby móc na niego patrzeć.
- Zadowolony? - lekko szturchnęłam go w klatę. Odsunął moją rękę i też usiadł tak, że byliśmy twarzą w twarz.
- Nie do końca... - jego spojrzenie na parę sekund powędrowało na moje usta. Otworzyłam je żeby zaprotestować, ale położył mi na nich palec.
- Nie, tym razem nie proszę o pocałunek. Chcę tylko, żebyś sobie wszystko przemyślała. Chcę, żebyś mi powiedziała o czym myślisz Soph. Proszę? Powiedz mi wszystko co chcesz. Wszystko co sprawi, że będziesz szczęśliwszą osobą. Niall położył rękę na mojej łydce, kciukiem zataczał małe kółka. Sprawił, że zaczęłam się podniecać. Przyciągnęłam nogi bardziej do siebie. Niall przełknął głośno ślinę, wodził wzrokiem za swoją ręką. Nie zabrał jej z mojego ciała, był jakby w transie. Trzymając głowę opuszczoną, głośno odetchnął i zaczął mówić - Chce, żebyś mi powiedziała wszystko. Nawet jeśli miałoby to obrazić mnie lub któregokolwiek z chłopaków - zakończył.
- Niall ja...
- I możesz tym wywołać u mnie różne emocje. To idealne rozwiązanie - naciskał na mnie blondyn, po czym desperacko spojrzał w sufit.
- Niall spójrz na mnie - westchnęłam. Powoli opuścił głowę, aż spojrzał mi w oczy.- Obiecaj, że jak zacznę mówić, to mi nie przerwiesz. Lub nie będziesz na mnie bardzo zły, okej? - zaczęłam, łapiąc go za rękę i odsuwając ją od mojej łydki.
- Przysięgam, że będę tylko słuchał - zgodził się - I jeśli tabletki działają to powinienem być w stanie opanować emocje.
- Myślisz, że zadziałają?
- Cóż nie czuję się zbyt szczęśliwy gdy tu jesteś...
- Dzięki - powiedziałam sarkastycznie.
- Mam na myśli, że nie czuję takiego przeogromnego szczęścia jak wcześniej...Mogę to kontrolować. To już coś - spojrzał na pulsometr. Lekko przyspieszył, ale nie jakoś drastycznie - I sądzę, że mogę się na tyle kontrolować, żeby cię wysłuchać i nie powiedzieć czegoś, co mogłoby cię skrzywdzić czy cokolwiek innego.
- Dobra więc pokłóciłam się wcześniej z Louisem. A chwilę później z Zaynem - powiedziałam nerwowo bawiąc się palcami.
- ok...ej? To przeze mnie? Mam nadzieję, że nie...
- Nie - odpowiedziałam szybko. Chłopak podniósł brew, nieprzekonany - Cóż częściowo - dodałam - Może zacznę od początku. Już wcześniej mi to zarzuciłeś, wtedy gdy byłeś wkurzony, że jestem samolubna i...
- Sophie ja nie...
- Niall. Powiedziałeś, że nie będziesz mi przerywał - warknęłam, patrząc na niego znacząco. Udawał, że zamyka usta na kłódkę i wyrzuca kluczyk. Pokręciłam  głową uśmiechając się i spuściłam wzrok na nasze splecione palce - Powiedziałeś, że jestem samolubna i dotarło to do mnie. Harry też się z tym zgodził, ale powiedział, że to nie ma znaczenia, dopóki jestem szczęśliwa. Później poszedł z Liamem i Zaynem do ciebie i zostawili mnie samą z Louisem.
Widziałam, że chce powiedzieć ale zacisnął usta i westchnął. Ścisnęłam jego dłoń, żeby pokazać mu, ze to doceniam i wróciłam do tego co chciałam powiedzieć.
- Skończyliśmy tarzając się ze śmiechu po podłodze. Louis mówił jakieś brednie o tym, że nie mam penisa i inne takie. Wiesz, był po prostu sobą, dopóki nie wspomniałam o podwójnej randce, na którą chciałam z nim pójść - obserwowałam jego reakcję. Wyraźnie się spiął na wspomnienie o randce ale kontynuowałam - Odmówił, wspominając coś o tym, że Harry by go zabił. Oczywiście zapytałam go dlaczego, no przecież Harry jest jego najlepszym kumplem, ale powiedział, że tylko Harry może ze mną iść - Tutaj trochę zmieniłam historię...Pominęłam kilka rzeczy...- I nagle powiedział, że to nie sprawiedliwe bo jestem samolubna i cały czas bawię się waszymi uczuciami. Później zostawił mnie samą. Kilka minut przyszedł Zayn szukając naszej dwójki. Wyżyłam się na nim bo jakoś nagle byłam na wszystkich wściekła. Sprawiacie, że czuję się tak jak nie powinnam i to mnie frustruje, bardzo - zakończyłam, ożywiona. Niall siedział cicho przez kilka sekund, patrząc mi prosto w oczy.
- Cóż, zgadzam się z Harrym. Myślę, że... to okej...żebyś była samolubna jeśli dzięki temu będziesz szczęśliwsza - powiedział ostrożnie, przeczesując włosy ręką - Ale Louis także ma rację. To nie fair w stosunku do nas, żebyś się nami bawiła. Sądzę, że potrzebujemy odpowiedzi, albo chociaż jakiejś aluzji co do twoich uczuć.
To się nie miało zdarzyć.
- Nie fair? Życie też jest nie fair, a w tych czasach odpowiedź możesz znaleźć wszędzie! Co jest fair w tym, ze jesteś teraz w szpitalu? A ja mam gips? Lub dlaczego ciągle manipulujecie moimi uczuciami? Naprawdę Niall, co jest w życiu fair? - krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze.
- Sophie uspokój się - Niall położył dłoń na moim udzie chcąc mnie uspokoić, ale się tylko wzdrygnęłam.
- Nie Niall, nie uspokoję się - zeszłam z łóżka - zapytałeś co się dzieje w mojej głowie i to właśnie to! Powiedziałam ci co myślę! Jak widzisz jestem teraz na wszystko i wszystkich wkurwiona!
- Sophie jesteś zmęczona, a to był długi dzień....Myślę, że przesadzasz i....
- Ja przesadzam?!? Niby jak? - wskazałam na wszystko dookoła - Niby jak w tej sytuacji mówisz, że przesadzam? Sądzę, że mam powód! - krzyknęłam wkurzona. Słowa same zaczęły wypływać z moich ust - Kupiliście mnie do cholery! Jestem pewna, że moja reakcja jest nawet zbyt słaba!
- Słyszysz się w tym momencie?! Brzmisz jak dwa lata temu! - on także zaczął krzyczeć - Odpuść to sobie! Byłaś kupiona dwa lata temu! Czas przerzucić kartkę!
- Odpuść sobie?! ODPUŚĆ SOBIE?! Jak ty byś się zachowywał gdybyś przeszedł przez to wszystko co ja?!
- Nauczyłbym się z tym żyć i może rozważyłbym myśl, że to co mi się przydarzyło mogło być najlepszym w moim życiu!
- Najlepszym co mi się przydarzyło? - zapytałam z niedowierzaniem, podniosłam ręce zmieszana. Poczułam jakby coś we mnie się poluzowało - Cóż pieprzyć to. Wiesz co? To jest to Niall - opuściłam ręce - Skończyłam z wami. Mam nadzieję, że potraficie to zaakceptować - dodałam i wybiegłam z pokoju. Zignorowałam jego krzyki za mną. Zdeterminowana szłam w kierunku wyjścia ze szpitala. Tym razem naprawdę od nich ucieknę. Ucieknę, ale gdzie? Nie mam domu. Nigdzie gdzie mogłabym spać i poczuć się bezpieczna! I to jest kurwa ich wina! Wszystko stało się przez nich! Wściekła zaczęłam krzyczeć. Kilka osób spojrzało się w moją stronę. Nie przejęłam się. Zresztą jak zawsze.Ludzie schodzili mi z drogi gdy szłam przez korytarze z nadzieją, że nie wpadnę na Zayne, Liama ani Louisa. Harry wyszedł po coś do jedzenia, a Niall leżał w łóżku. Prawdopodobnie obwiniając się o wszystko. Nagle ktoś złapał mnie w talii i zaciągnął na bok korytarza. Krzyknęłam z zaskoczenia. Poczułam dobrze mi znaną wodę kolońską jednego z chłopaków. Dostałam gęsiej skórki. Liam.
- Puszczaj mnie! - zaczęłam się szarpać, aby zwrócić na siebie jak najwięcej uwagi. Może ktoś mi pomoże.
- Dlaczego masz taki humor? - zapytał, zaciągając mnie w odosobnione miejsce. Walczyłam z nim, desperacko pragnąc się uwolnić. Chłopak po drodze musiał przeprosić kilka osób, bo się z nimi zderzyliśmy.
- Puszczaj mnie Liam! - sapnęłam wkurzona, jeszcze raz próbując się wydostać z żelaznego uścisku.
- Nie dopóki nie odpowiesz mi na pytanie. Gdzie się wybierasz? - powtórzył pytanie, unieruchamiając górną cześć mojego ciała.
- Daleko stąd! - nadepnęłam go mocno na stopę i uderzyłam gipsem w brzuch. Zaskoczyłam go, dzięki czemu mnie puścił i puściłam się biegiem przez korytarz. W końcu ten gips się do czegoś przydał. Nie myślałam gdy biegłam do wyjścia ze szpitala i na zewnątrz. Wpadłam na kogoś. Osoba zaklęła upuszczając coś na ziemię, ale nie zatrzymałam się. Wbiegłam na szpitalny parking, nie dopuszczając do siebie myśli, że Liam może mnie złapać.
- Sophie? Sophie! Wracaj tutaj! - zawołał ktoś za mną głębokim głosem, słychać w nim było irytację. To chłopak na którego wpadłam...Czemu zna moje imię? Spojrzałam za siebie i zobaczyłam kto to był. Kurwa. Harry. Cholera. Jestem martwa. Boże jeśli istniejesz, pomóż mi. Niestety moja kondycja zaczęła zawodzić. Nie nie nie! W kilka sekund mój sprint zmienił się w żałośnie wolny bieg.
- Mam cię - wymamrotał Harry, przytulając mnie do siebie. Szarpnęłam się, na co wbił palce w moją skórę. Jęknęłam z bólu.
- Przestań się szarpać Soph. Uspokój się - nakazał. Nie posłuchałam i próbowałam się uwolnić.
- Harry puść mnie! - próbowałam uderzyć go gipsem ale nie trafiłam. Złapał za niego, sprawiając, że sapnęłam z bólu. Spróbowałam go ponownie uderzyć.
 - Rób tak dalej a tylko bardziej się zmęczysz - powiedział wprost do mojego ucha. Krzyknęłam wkurzona.
- Pieprz się Styles! Kurwa nienawidzę cię! Tylko mnie krzywdzisz ty skurwysynie! Puszczaj mnie ty fiucie! - krzyczałam, będąc na skraju załamania i nadal próbowałam się wydostać.
- Skończyłaś już kotku? Kapitulujesz? - jego komentarz wkurzył mnie jeszcze bardziej.
- Jak ja cię kurwa nienawidzę! Ty idioto! Puszczaj mnie! - krzyknęłam, tupiąc stopami i wyrywając się z jego uścisku.
- Chyba jeszcze nie...
- Puszczaj mnie Harry! Ty pieprzony idioto! Puszczaj! Chcę iść do domu! Chcę mieć dom! Harry kurwa Styles zabieraj ode mnie łapy! - kontynuowałam smutniejszym tonem, gdy coraz bardziej się męczyłam. Fizycznie i psychicznie. Miałam chrypkę od krzyku - Harry proszę...Proszę daj mi odejść - skończyłam na błaganiach. Rozluźnił chwyt, po czym zupełnie mnie puścił i wsadził ręce do kieszeni spodni.
- Chciałem, żebyś poprosiła...Już się uspokoiłaś? - zapytał unosząc brwi. Wolno pokiwałam głową. Jest zbyt spokojny...Nie będzie zbyt dobrze.
- To dobrze. Teraz musimy bardzo poważnie porozmawiać - zakończył oferując mi swoją rękę. Nie wzięłam jej.
- Harry proszę nie krzywdź mnie - powiedziałam. Chłopak pokręcił głową.
- Jak powiedziałem będziemy rozmawiać - powtórzył podkreślając ostatnie słowo - Musimy zanieść Niallowi lunch, ale przez ciebie go upuściłem - wskazał na rozrzucone przed drzwiami szpitala pudełka i jedzenie - Porozmawiamy sobie w drodze po lunch i powrotnej - powiedział po prostu - A do tego się przejdziemy. Będziesz miała więcej czasu, żeby ochłonąć.
- Już wystarczająco ochłonęłam, więc dzięki - warknęłam.
- Cóż skarbie, wydaje mi się, że mógłbym gotować jajka na twojej skórze.
- To nie było śmieszne.
- Bo nie miało być - wzruszył ramionami zielonooki - Więc jak, idziesz?  - zapytał po raz kolejny podając mi rękę.
________________________________________________________________________________
Dobra wiadomość; następny będzie shoot z Harrym (wiecie co to oznacza? SEX :D) 
*.* Jaram się :DDD
xx Annie