WAŻNE!!!

Pierwsze polskie tłumaczenie serii Sophie Miller's Stockholm Syndrome pisanej na 1dff przez sosodesj.
W opowiadaniu One Direction nie są słodcy czy mili. Historia zawiera dużo scen +18 więc jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, nie czytaj.
Za każdą nominację do Liebster Award czy czegokolwiek innego dziękuję, bo to znaczy, że podoba wam się moje tłumaczenie ale niestety nie odpowiadam na nie :D

wtorek, 30 lipca 2013

2.2. Kuloodporna

Reszta lekcji mijała niesamowicie wolno, a ja nerwowo sprawdzałam zegarek co 5 sekund. Nareszcie, po, jak mi się wydawało kilku godzinach, zadzwonił dzwonek.
- Możecie wyjść! - powiedział Pan Tomlinson po czym podszedł do biurka i zaczął przeglądać jakieś dokumenty. Uznałam to za moją szansę do ucieczki i zaczęłam się pchać do wyjścia tak samo jak reszta dziewczyn, które wypchnęły mnie na koniec. Stałam prosto na linii wzroku nauczyciela.
- Nie tak szybko Sophie - usłyszałam jego głos, gdy ostatni uczniowie wchodzili - Chodź tu - dodał Louis, siadając na biurku.
Zgarbiłam się zrozpaczona i bezgłośnie powiedziałam Emily, aby zaczekała na mnie za drzwiami. Pokiwała głową i zostawiła mnie samą z Louisem. Zostałam koło drzwi, nie przybliżając się do niego.
- Czy mogłabyś zamknąć drzwi Emily? - zapytał głośno Louis moją przyjaciółkę, oczywiście wiedząc, że dziewczyna nie zostawi mnie na pastwę jego losu. Emily niechętnie go posłuchała, wybąkując do mnie słowa otuchy, po czym do końca zamknęła drzwi.
- Więc mała Sophie, tęskniłaś za mną?
- Jak mnie znalazłeś? - spytałam ignorując jego wcześniejszą wypowiedź. Obserwowałam go uważnie, gdy usiadł na skraju biurka.
- Musze przyznać, że trochę nam zajęło znalezienie jakiejkolwiek oznaki twojego życia odkąd zmieniłaś numer telefonu. Zaczęliśmy przeszukiwać dane uczniów dopiero rok temu. Nawet nie wiesz jakim zdziwieniem było odnalezienie twojego nazwiska w jednej z Irlandzkich uczelni. Uważaliśmy, ze to ostatnie miejsce w którym cię znajdziemy, bo jest powiązane z Niallem. Nie sądziliśmy, że będziesz chciała zostać w miejscu powiązanym z którymś z nas, albo w takim gdzie coś by o nas przypominało. Ale teraz sądzę, że mimo wszystko za nami tęskniłaś.
- W życiu.
- Chodź tutaj.
Pokręciłam głową na nie, mocniej przyciskając książki do swojej klatki piersiowej.
- Sophie, Sophie, Sophie... - powiedział Louis z niedowierzaniem kręcąc głową - Niektóre nawyki nigdy nie znikają co?
Pozostałam cicho, próbując zachować niewzruszoną twarz.
- Czemu nie usiądziesz?  Mamy trochę zaległości do nadrobienia - kontynuował wskazując na krzesło naprzeciw siebie. Nie poruszyłam się.
- Jak chcesz. Więc zrobimy to na stojąco - Louis wzruszył ramionami i wstał aby do mnie podejść.
- Zrobimy c-co? - zająknęłam się gdy stanął naprzeciw mnie.
- I do tego mówisz! - wykrzyknął radośnie chłopak, klaszcząc w dłonie - A już myślałem, że podczas lekcji ktoś odebrał ci mowę. Nie słyszałem żadnego dźwięku. Zazwyczaj byłaś bardzo głośna gdy wykrzykiwałaś moje imię w ekstazie...
- Może jestem cicha bo nie mam nic do powiedzenia - odcięłam się wkurzona.
- Więc chcesz abym to ja sprawił, że coś powiesz? Albo raczej wykrzyczysz? - zapytał pewnie.
- Nie. Jesteś odrażający, a poza tym to byłoby nielegalne.
- Oboje dobrze wiemy, że nie jestem odrażający i z całą pewnością cię podniecam... I technicznie to nie jest nielegalne; nie jestem twoim stałym nauczycielem, tylko zastępcą gdy ona zachoruje...
- To samo. I w żadnym wypadku nie jesteś pociągający.
- Zmieniłaś się Soph - kontynuował Louis, ignorując moje zachowanie - Na lepsze. Jesteś trochę mniej... wyszczekana... niż dwa lata temu - mówił, okrążając mnie dookoła aby mi się przyjrzeć - Dwa lata temu pewnie dodałabyś to tej wypowiedzi jakieś przekleństwo. I masz większe cycki - dodał bezczelnie. Przeklęty dupek.
Trzymając mocno książki jedną ręką, podniosłam drugą aby go uderzyć, ale złapał ją w locie i boleśnie wbił palce w mój nadgarstek.
- Ale rozwinęłaś swoja niegrzeczną stronę. Chętnie bym cię teraz utemperował - wysyczał do mojego ucha. Uwolnił moją rękę, po czym popchnął mnie na biurko. Po moim kręgosłupie przemknął dreszcz przypominając stare czasu. Louis stanął pomiędzy moimi nogami. Moje knykcie pobielały od mocnego trzymania książek. Chłopak natychmiast mi je zabrał i odłożył na bok, a następnie przytwierdził moje nadgarstki do biurka jedną ręką. Zaczęłam się wiercić pod jego mocnym uściskiem.
- Nie możesz tego zrobić! - zaprotestowałam próbując go odepchnąć, lecz poniosłam sromotną klęskę.
- A niby czemu nie mogę? - wymamrotał. Wolną ręką zaczął podnosić moją spódniczkę, aby wyeksponować dalszą cześć ud.
- Zacznę krzyczeć o pomoc. Nie jestem już tą bezsilna, przestraszoną dziewczynką Louis - zauważyłam - A Emily w razie potrzeby czeka za drzwiami.
Zmarszczył czoło.
- Zostaniesz uziemiona wieczorem. Powiedziałem ci już. W szkole jestem dla ciebie Panem Tomlinsonem.
- Bo niby będziemy się widywać po szkole? Nie sądzę - syknęłam, biorąc z powrotem swoje książki.
- Nie tak szybko - zaprotestował, znów mnie popychając. Moje książki upadły na podłogę i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Walczyłam z uściskiem Louisa, ale nie pozwolił mi się ruszyć bardziej niż już mogłam.
- Puszczaj. Spóźnię się a angielski - rzuciłam jadowicie.
- Nie martw się, dam znać Panu Malikowi, że cię zatrzymałem - odpowiedział. Co kurwa? Panu Malikowi? Chyba się przesłyszałam, prawda? Poczułam jak jego palce jeszcze raz zagłębiają się w mojej skórze. Nie jednak to prawda. 
- Jak wasza dwójka się tu dostała?!? Nie powinniście czasem całym boys bandem jeździć po świecie w ramach trasy czy coś?
- Nie słuchałaś mnie? Jesteśmy tylko zastępstwem! Nie musimy być cały czas w szkole ale jesteśmy pierwsi na liście w razie gdyby któryś z nauczycieli był niedostępny.  Więc najpierw dzwonią do nas - powiedział, puszczając moje ręce. Powoli usiadłam.
- Kto jest dokładnie tymi "zastępcami"? Kim są "my"?- zapytałam, niepewna czy chcę znać odpowiedź.
- Ja, Pan Payne i Pan Malik.
Miałam ochotę umrzeć gdy usłyszałam te nazwiska.
- A Pan Horan i Pan Styles mają dyżury na korytarzu i stołówce kiedy zechcą. I możemy zawsze pilnować uczniów, którzy zostają po lekcjach - dodał uśmiechając się znacząco.
- To jest koszmar na jawie - wymamrotała, nerwowo przeczesując włosy palcami.
- Jeśli myślisz, że to jest koszmar to się mylisz...Powinnaś widzieć Harrego gdy w pełni do niego dotarło, że uciekłaś. Normalnie wydychał dym przez nos. Myślę, że z chęcią będzie wieczorem pilnował twojej kary. Ja bym chciał - chłopak zniżył głos i popchnął mnie do leżącej pozycji na biurko, odsuwając na bok dokumenty. Z łatwością mnie tam przytrzymał i mogłam poczuć jego rosnącą erekcję w spodniach gdy na mnie naparł. Jego ręce zbliżyły się do mojej koszulki.
- EMILY! - krzyknęłam głośno. Louis od razu się ode mnie odsunął, gdy dziewczyna otworzyła drzwi. Przyjaciółka patrzyła się dziwnie gdy Louis wygładził koszulkę, rzucając mi surowe spojrzenie.
- Idziemy już? Jesteśmy spóźnione na angielski - Emily lekko się wzdrygnęła. Założę się, że wiedziała co się stało. Powiedziałam jej całą historię z One Direction, gdy po raz pierwszy przyleciałam do Irlandii. Teraz ona nienawidzi ich tak samo jak ja.
- Więc podsumowując to co mówiłem, następnym razem gdy do mnie mówisz bądź uważniejsza. Masz się do mnie zwracać Panie Tomlinson - pouczył mnie Louis, jakbyśmy cały czas tylko o tym rozmawiali. Pokiwałam głową i podniosłam książki unikając jego przenikliwego spojrzenia.
- Lepiej żebyś pojawiła się dziś wieczorem w kozie - powiedział mi cicho na ucho, gdy mijałam go w drodze do drzwi. Emily podążyła za mną.
- Ej, klasa jest w tę stronę - powiedziała, wskazując przeciwny kierunek do tego, w którym zmierzałam. Podeszłam do szafki, a ona za mną. Wzięłam swoje rzeczy.
- Wiem, że to w drugą stronę... Po prostu myślę, że wrócę do domu, uwalę się na kanapie i odpuszczę sobie resztę lekcji. Potrzebuję trochę odpoczynku po wczorajszej imprezie.
- Obie wiemy, że to nieprawda. Czy on ci coś zrobił Soph? - zapytała mnie, unosząc brwi. Przejrzała mnie.
- Nie, nic nie zrobił. Ale jestem pewna, że pewnego dnia zrobi. To tylko kwestia czasu - moje oczy na moment zapełniły się łzami ale otarłam je szybko. Nie jestem mięczakiem. - Słuchaj, po prostu potrzebuję chwilę aby to sobie poukładać. Załatwisz sobie na dzisiaj podwózkę od kogoś innego? - poprosiłam. Zaczęłam się trząść ze strachu, że będę musiała tu zostać bo Emily nie ma podwózki.
- Jasne, idź - uśmiechnęła się, wzruszając ramionami.
- Dziękuję. I jeszcze jedno, nauczyciel angielskiego także jest dzisiaj nieobecny, a zastępcą jest Zayn...
- Po prostu świetnie - westchnęła Emily - Poradzę sobie z nim. A ty idź, bo zaraz wrośniesz w podłogę - zachichotała widząc moje wahanie. Uśmiechnęłam się i pomachałam przyjaciółce na do widzenia, po czym wsiadłam do samochodu i skierowałam się do domu.
Rzuciłam się na łóżko i włączyłam muzykę na słuchawkach, aby odciąć się od świata. Mruknęłam z uznaniem, gdy z mojej listy "Nuda" zaczęły lecieć pierwsze takty "Bulletproof" - Laroux.

Been there, done that, messed around/ Byłam tam, zrobiłam to, nabałaganiłam
I'm having fun don't put me down,/ Dobrze się bawię, nie wyśmiewaj mnie
I'll never let you sweep me off my feet,/ Nigdy nie pozwolę ci, byś zwalił mnie z nóg
I won't let you in again, the messages I've tried to send,/ Nie pozwolę na to ponownie, wiadomości, które próbowałam wysłać
my information's' just not going in,/ moje informacje nie dochodzą
burnin' bridges shore to shore, I'll break away from something more,/ Paląc mosty od brzegu do brzegu, Uwalniam się od czegoś więcej
I'm not to not to love until it's cheap,/ Nie jestem nie do kochania, póki jest to tanie
been there, done that, messed around,/  Byłam tam, zrobiłam to, nabałaganiłam
I'm having fun don't put me down,/ Dobrze się bawię, nie wyśmiewaj mnie
I'll never let you sweep me off my feet,/  Nigdy nie pozwolę ci, byś zwalił mnie z nóg

This time baby,/ Tym razem kotku
I'll be,/ Będę
Bulletproof/ kuloodporna

This time baby,/ Tym razem kotku
I'll be,/ Będę
Bulletproof/ kuloodporna

I won't let you turn around,/Nie pozwolę ci się obrócić
and tell me now I'm much too proud,/ I powiedz mi teraz, że jestem zbyt dumna
to walk away from something when it's dead,/ By odejść od czegoś co już umarło
do do do your dirty words come out to play when you are hurt,/ mów te swoje brudne słówka, wyjdź by zagrać gdy jesteś zraniony
there's certain things that should be left unsaid,/ Są takie rzeczy, które lepiej przemilczeć
tick tick tick tick on the watch and life's too short for me to stop,/ tik tak tik tak na zegarku, życie jest dla mnie za krótkie aby się zatrzymać
Oh baby, your time is running out,/ Oh kotku twój czas ucieka
I won't let you turn around,/Nie pozwolę ci się obrócić
and tell me now I'm much too proud,I powiedz mi teraz, że jestem zbyt dumna
All you do is fill me up with doubt,/ Wszystko co robisz, to zapełnianie mnie wątpliwościami


This time baby I'll be bulletproof / Tym razem kotku będę kuloodporna
This time baby I'll be bulletproof/ Tym razem kotku będę kuloodporna

This time I'll be bulletproof/ Tym razem  będę kuloodporna
This time maybe I'll be bulletproof / Tym razem może będę kuloodporna
This time baby, this time baby, this baby, this time/ 
Tym razem kotku, tym razem kotku, kotku, tym razem

Po tym jak usłyszałam, jak mój telefon, dwa razy odtworzył całą piosenkę, zadecydowałam, że się prześpię.
****************************************************************************
Obudził mnie sms od Emily.

Wyszłam ze znajomymi!
Nie będzie mnie do późnego wieczora wiec się nie martw!
Em xxx

Spojrzałam na zegarek. Już 18. Tak długo spałam...? Na pewno byłam zmęczona.
- Po prostu świetnie - westchnęłam i w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziwne. Zeszłam z łóżka marszcząc brwi i poszłam otworzyć drzwi. Wyjrzałam przez judasza ale ktoś zakrył go z drugiej strony. O to chodzi! Emily chciała mnie wkręcić, że zostanę sama na cały wieczór! Wie, ze tego nienawidzę! Oh odwdzięczę jej się za to! Zachichotałam i otworzyłam drzwi. Sapnęłam gdy zobaczyłam przed sobą męski tors. Zastygłam w miejscu gdy spotkałam zielone tęczówki. 
- Więc.. tęskniłaś za mną? - powiedział głos z brytyjskim akcentem, przeciągając samogłoski - Wiem, że ja tak. Ale jestem tu aby naprawić twoją ucieczkę z kozy.
________________________________________________________________________________
Uuuła będzie się działo :D

Jest taka sprawa, że pod tym rozdziałem, w notce autorka wspomniała, że może zrobi 3 część w której Soph będzie w ciąży z którymś z nich. Od dzisiaj będę uważniej czytać te notki xxd

Kolejny dopiero w czwartek :D 

poniedziałek, 29 lipca 2013

2.1. Powrót do rutyny

Pikający dźwięk mojego budzika, wyrwał mnie brutalnie ze snu. Jęknęłam. Wciąż mając zamknięte oczy, odszukałam głośny obiekt na stoliku i wyłączyłam alarm po czym odłożyłam telefon na poprzednie miejsce. Moja głowa mocno pulsowała, jakbym nadal była na wczorajszej imprezie. Nawet, jeśli wczoraj była niedziela, znajomi ze szkoły nie widzieli przeszkód w imprezowaniu. I ja się do nich w pełni dołączyłam. Emily musiała wtaczać pijaną mnie do mieszkania. Lub precyzując próbowała, bo sama też była pijana. Skutki wczorajszej aktywności szybko przejęły kontrolę nad moim ciałem. Było mi z lekka niedobrze i miałam zamglony umysł. Usiadłam na łóżku, mrugnęłam kilka razy oczami, po czym przetarłam zaspana oczy. Czemu muszę mieć dzisiaj lekcje?
- Hmm, Padgett? Czemu muszę mieć dzisiaj lekcje? - zapytałam głośno, obracając się do maskotki, która leżała obok mnie. Padgett jest moim wiernym  kompanem. Nawet jeśli jest pluszowy i dostałam go od jednego z porywaczy, to raz na jakiś czas z nim rozmawiam. Dziwne, nie? Ale moje drugie imię też jest dziwne, więc nie obchodzi mnie to.
- Masz rację Padge, szkoła jest lepsza niż myślisz - odpowiedziałam na ciszę maskotki. Mój żołądek nagle zaburczał z głodu. Mmm. Jedzonko. Przejechałam ręką po rozczochranych włosach i wstałam z łóżka lekko się chwiejąc. Westchnęłam ciężko, po czym szybko pościeliłam łóżko i ze wstrętem założyłam szkolny mundurek.
(http://www.polyvore.com/back_to_routine/set?id=59112831)
Wzięłam swój telefon z szafki nocnej i poszłam do kuchni, zrobić sobie śniadanie. Włączyłam radio w drodze do lodówki, słuchając, czy w drodze do szkoły trafię na jakieś korki. Wyjęłam mleko, postawiłam je na blacie, a następnie wsadziłam do tostera dwa kawałki chleba.
- Dzisiaj drogi dla studentów są prawie puste, ale nadal musicie być ostrożni - dobiegł mnie głos spikera z radia - Nie chcemy żadnych wypadków.
Z szafki wyjęłam szklankę i napełniłam ją mlekiem. Później wyjęłam tosty, posmarowałam je nutellą i usiadłam przy stole. Wesoła zaczęłam wcinać śniadanko, połowicznie słuchając co mówią w radiu. Przynajmniej dopóki pewna rzecz nie przykuła mojej uwagi.
- A teraz aby podgrzać atmosferę, One Direction -"What Makes You Beautiful". Mamy też dobre wieści dla Directionerek. Usłyszałem, że nasz rodak i jego gang wkrótce zawitają w Mullingar! Szukając dziewczyny! Czy to możesz być ty?
Praktycznie zeskoczyłam ze stołka i wyłączyłam radio gdy tylko pierwsze dźwięki "What Makes You Beautiful" zaczęły rozbrzmiewać po mieszkaniu. Nie zdzierżę ich. Nigdy więcej.
Nie przestraszyłam się słów spikera. Bardziej mnie one zatroskały. Musiał blefować... Dyrekcja radia po prostu chcę skupić na sobie większą uwagę dziewczyn, uspokajałam samą siebie, Ale jeśli to prawda, to jestem gotowa stanąć z nimi twarzą w twarz. W tym momencie zawibrował mój telefon. Odblokowałam go i zobaczyłam wiadomość od Ashley.

Hej skarbie! Wszystko okej? Jesteś bezpieczna?
Miłego dnia w szkole! Kocham cię!
Ash. -Xxx-

To była normalna procedura pomiędzy mną i Ashley, że informowałyśmy się o swoim bezpieczeństwie, od kiedy przeprowadziłam się od niej do Mullingar aby kontynuować naukę. Nie miałam kasy na powrót do Kanady, tak samo jak Ashley, a poza tym nie miałam do czego już wracać. Postanowiłam więc rozpocząć nowe życie, tu, w Irlandii, z pomocą funduszy Ashley. Ale to nie znaczy, że kuzynka się o mnie nie martwiła.
Czemu Mullingar? Tylko dlatego, że Emily tu jest. Była jedną z kilku osób, która pomogła mi przejść przez wydarzenia sprzed dwóch lat. Bo dwa lata temu zostałam uprowadzona. Ta piątka palantów, których własnie usłyszałam w radiu; ta piątka zboczonych chłopaków uprowadziła mnie gdy miałam 16 lat. Zasypywali mnie wiadomościami dopóki nie zmieniłam numeru. Nawet jeśli ich przy mnie nie było to dręczyli mnie w myślach gdy mieszkałam z Ashley. To był także jeden z powodów mojej przeprowadzki do Irlandii. wystukałam odpowiedź do kuzynki.

Wszystko dobrze, ale to się może zmienić.
Napiszę później, bo teraz muszę obudzić Em i iść do szkoły.
Też cię kocham, Soph Xxx

Nacisnęłam wyślij, dokończyłam tosty i weszłam do pokoju Em.
- Em! Wstawiaj śpiochu albo spóźnimy się do szkoły! - krzyknęłam, pukając w jej drzwi. Jej zaspana twarz pojawiła się w nich sekundę później.
- Mogłabyś proszę nie krzyczeć? Boli mnie głowa - jęknęła.
- Mnie też, ale wolę to niż wykład Pani Lively o spóźnianiu się - odpowiedziałam - Ale mamy dzisiaj zastępstwo. Więc spokojnie, wszystko w swoim czasie... - przypomniałam sobie - Poczekam na ciebie w samochodzie - powiedziałam, po czym zgarnęłam swój plecak, wyszłam z domu i wpakowałam się do wozu.Kilka minut później pojawiła się Emily ubrana identycznie jak ja, i mogłam odpalić silnik.
- Naprawdę zaczynamy od aktorstwa? (ang.drama) - zaczęła narzekać po kilku minutach, pocierając swoje skronie aby złagodzić ból głowy. Na szczęście mój już dawno minął.
- Tak, więc przestań już tak dramatyzować! (po ang. wychodzi gra słów) - zażartowałam, skupiając się na drodze.
- Niezbyt śmieszne - odparła, garbiąc się na siedzeniu. Zachichotałam rozbawiona. Zaparkowałam samochód przed szkołą, po czym ruszyłyśmy do swoich szafek. Co dziwne, korytarz był pusty. Okej, to nie jest normalne.
- Umm, Em? Czemu korytarz jest pusty? - zapytałam rozglądając się dookoła.
- Która godzina? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Zerknęłam na telefon. Cholera. Wzięłam szybko książki, a przyjaciółka posłała mi zagadkowe spojrzenie.
- Pospiesz się Emily! Jesteśmy spóźnione! - wyjaśniłam. Wiadomość szybko do niej dotarła, więc idąc za moim przykładem, wzięła książki, zostawiając niepotrzebne rzeczy w szafce. Głośno trzasnęłyśmy drzwiczkami i pobiegłyśmy do swoich klas. Wślizgując się do sali, usiadłam w swojej ławce i starałam się nie przykuć uwagi nauczyciela. W przeciwnym wypadku...
- Cóż, jak widzę nie udoskonaliłaś swojej punktualności Panno Miller - rozpoznałam ten głos natychmiast. Warczący Brytyjski akcent, który rozpoznałabym wszędzie - Cieszę się, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością.
Ostrożnie podniosłam wzrok i spotkałam niebieskie tęczówki. Louis Tomlinson znajdował się w tym samym pomieszczeniu co ja, patrząc na mnie wzrokiem, którego nie potrafiłam sprecyzować.
- Nazywam się Mr. Tomlinson i będę dzisiaj waszym nauczycielem - oznajmił chłopak, uśmiechając się do klasy - A może i dłużej, jeśli wasza nauczycielka będzie chorować częściej - dodał.
Praktycznie mogłam poczuć jak w klasie panuje ożywienie, a większość hormonów moich koleżanek budzi się do życia. Wszyscy gadali tylko o tym, że Louis Tomlinson z One Direction ma z nami zastępstwo. A i czy wspominałam, że w mojej szkole chłopcy i dziewczyny są w oddzielnych klasach? Więc teraz wspominam. Będzie źle. Naprawdę źle.
- Więc zanim zaczniemy - kontynuował Louis, przywracając mnie z powrotem do chorej rzeczywistości w której ma mnie uczyć - Czy ktoś ma jakieś pytania?
Ręce wystrzeliły do góry jak rakiety, a chłopak zaczął po kolei odpowiadać na pytania. Wyłączyłam się, gdy zaczęli zadawać bardziej osobiste pytania typu; " Jak duży jesteś?" czy "Dobry jesteś w łóżku?". Na szczęście Louis był na tyle rozsądny aby na nie nie odpowiadać. Zaczął prowadzić lekcję gdy tylko klasa się uspokoiła, ale ja nadal byłam pogrążona w swoich myślach. Czemu miałby nas uczyć? Reszta chłopaków też tu jest? Wiedzą gdzie mieszkam? Czy to na stałe? 
- Sophie Miller - Louis przywrócił mnie do rzeczywistości i wyglądało na to, że nie pierwszy raz powtórzył moje imię.
- Co Louis? - warknęłam zirytowana, nie myśląc przy tym. Cała klasa wciągnęła powietrze w oczekiwaniu.
- Chyba Panie Tomlinson - poprawił mnie, a na jego czole powstała zmarszczka - Masz zostać po lekcjach, abym mógł z tobą pomówić o bujaniu w obłokach na lekcji i twoim braku szacunku wobec mnie - oznajmił, po czym wrócił do swojego wykładu na temat zasad sztuki.
O nie. Nic dobrego z tego nie wyjdzie.
_________________________________________________________________________________
Whoa! Whoa! Whoa! Ale się porobiło :D Spodziewaliście się, że Soph zamieszka w Mullingar i ucieknie przed nimi aż na 2 lata? :D

W życiu bym nie pomyślała, że aż tyle osób czyta to tłumaczenie :D Po odjęciu moich odpowiedzi, pod poprzednim postem ślad po sobie zostawiły aż ... 83 osoby! W życiu bym się nie spodziewała takiej liczby :D

Kolejny jutro!

czwartek, 25 lipca 2013

1.50. Wielka noc

W końcu nadeszła wielka noc.
Odetchnęłam głęboko, po czym zaczęłam szukać w szafie odpowiedniego stroju na dzisiejszy wieczór; coś dziewczęcego i imprezowego, ale niezbyt obcisłego. Przekopywałam się przez sukienki, rozrzucając je dookoła w poszukiwaniu tej właściwej. Gdy znalazłam tą niebieską, w której byłam na kolacji z mamami chłopaków, na podłogę wypadł kawałek zgniecionej kartki. Ostrożnie go podniosłam. Wydarzenia tamtej nocy wróciły do mnie nagle gdy zobaczyłam krzywe pismo. Jeremy. Louis i Harry zabawiający się ze mną. Łagodny Niall. Ja zabawiająca się kosztem Louisa i Harrego. Seks z wkurzonym Harrym, dziwne momenty, gdy Harry był słodki. Flirtowanie z Jeremim. Zazdrosne One Direction. Seks grupowy.
Zadrżałam po czym położyłam kartkę obok Padgetta. Może powinnam zaprosić Jeremiego aby ochronił mnie przed chłopakami... Niee. Zgniotłam papier rzucając nim do kosza na śmieci. On chciał tylko dobrego seksu, jak każdy facet, pomyślałam, próbując przekonać samą siebie.
Wróciłam do poszukiwania sukienki i w końcu znalazłam tę właściwą. Czerwona, z jednym rękawem, zrobiona z cienkiego, "oddychającego" materiału. Perfekcyjna.
Przewieszając ją sobie przez rękę, rozejrzałam się za butami wybierając czerwone z czarnym obcasem i spodem.
(http://www.polyvore.com/big_night/set?id=57021183)
Ze strojem w ręku weszłam do łazienki i wzięłam długi, odświeżający prysznic.
Przymknęłam oczy z przyjemności, gdy woda zaczęła spływać po mojej skórze. Delektowałam się tym przyjemnym uczuciem. Zaczęłam się myć i straciłam poczucie czasu pod strumieniem wody. Głośne, naglące pukanie do drzwi wyrwało mnie z zamyślenia.
- Wyłaź z wody piękna syrenko! Goście już zaczęli przychodzić!!! - wykrzyknął radośnie Louis zza drzwi.
- Daj mi dziesięć minut... - jęknęłam na tyle głośno aby mnie usłyszał. Odpowiedziała mi cisza. Słyszałam tylko płynącą wodę i swój oddech.
- Louis? - zapytałam ostrożnie. Z moich ust wydobył się pisk, gdy głowa szatyna ukazała się pod prysznicem. Automatycznie zakryłam rękoma intymne miejsca, kuląc się lekko.
- Nie, wyłaź teraz księżniczko. Masz zakręcić wodę i zejść na dół - powiedział melodyjnie niebieskooki. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech - I nie musisz się chować. Widziałem cię już nagą. Tylko że gdy jesteś morka jak teraz wyglądasz dziesięć razy bardziej apetycznie - Louis oblizał usta - Hmmm. Mógłbym cię teraz zjeść.
- W-wyłaź s-stąd! - zaprotestowałam, jąkając się - To, że coś widziałeś nie znaczy, że możesz to mieć - powiedziałam z większym przekonaniem.
- Cóż jestem częścią One Direction i gdy cię zobaczyliśmy, zdobyliśmy cię...
- Nie chcę o tym słyszeć! - ucięłam.
- Co powiesz na kolejną gierkę kto dłużej wytrzyma...- zaproponował.
- Nie! Proszę cię Louis, wyjdź.
- Dobra, dobra. I tylko dlatego, że ładnie poprosiłaś. Poza tym jestem gentlemanem - przewróciłam oczami gdy jego głowa zniknęła - I wyłącz wodę zanim przemienisz się w rybę! - zażądał z drugiej strony zasłony.
- Dobra, dobra - wymamrotałam, przekręcając kurek. Louis podał mi ręcznik gdy tylko postawiłam stopę na podłodze, a ja szybko owinęłam się nim wokół. Ale nie dość szybko, bo chłopak zdążył rzucić okiem na moje nagie ciało.
- Dzięki! - powiedział z głupim uśmieszkiem i wyszedł z łazienki, po czym zbiegł na dół.
- Pieprz się! I jest za co! - wysyczałam jadowicie. Zamknęłam za nim drzwi i dopiero wtedy wytarłam się ręcznikiem. Gdy byłam już kompletnie sucha, założyłam sukienkę i zaczęłam układać włosy specjalnym kremem, który znalazłam w jednej z szafek. Nie mógł być szkodliwy, na buteleczce było wyraźnie napisane: Trwałe loki, własność Harrego Stylesa. E tam... nie kapnie się. Uśmiechnęłam się do lustra, po raz pierwszy się sobie podobając. Okręciłam się wokół, sprawiając, że loki podskoczyły na moich ramionach. Zmarszczyłam brwi. Czegoś brakuje... A racja, brakuje dodatku z One Direction. Kiwając głową wyszłam z łazienki i wzięłam jeden.
Byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam, że na moim łóżku leży Harry. Ręce miał skrzyżowane pod głową.
- Cóż... czyż nie wyglądasz doskonale? - powiedział chrapliwie loczek, mierząc mnie spojrzeniem od góry do dołu.
- Proszę Harry, nie chce mi się już słuchać tych zboczonych rzeczy - odpowiedziałam, krzyżując ramiona na piersiach.
-Hmmm. Kto mówił ci zboczone rzeczy? - zapytał.
- Twoja druga połówka.
Chłopak ostrożnie uniósł jedną brew - Louis?
Pokiwałam głową po czym przegrzebałam kilka półek w poszukiwaniu czerwonej bransoletki. Gdy już ją znalazłam, wsunęłam ją na goły nadgarstek i odwróciłam się w stronę Harrego.
- Louis wszedł mi pod prysznic i powiedział, że z chęcią by mnie schrupał.
- Mały, zboczony, dupek - zaśmiał się Hazza, kręcąc z rozbawieniem głową. Ale jego śmiech nie sięgał oczu, dziwne. Nie przyłożyłam do tego jednak większej uwagi i odwróciłam się do lustra. Obserwowałam chłopaka w lustrze. Zniecierpliwiona położyłam dłoń na biodrze i zapytałam nieugięcie:
- Więc... Jesteś tu jako nowa dekoracja pokoju, czy może masz mi do powiedzenia coś ciekawego?
- Nawet jeśli, to jestem pewien, ze marzysz aby mieć taką seksowną dekorację w pokoju jak ja - zaczął ze mnie drwić.
Wywróciłam oczami gdy Harry wstał z łóżka i podążył za mną jak cień przed lustro. Moje oczy dokładnie obserwowały każdy jego ruch. Zaczęłam się lekko denerwować i trząść gdy poczułam jego oddech na moim uchu.
- Spokojnie kochanie.... Nie mam żadnych nikczemnych czy brutalnych zamiarów - zielonooki uspokajająco potarł moje ramiona - Chcę ci tylko dać to - zakończył po czym umieścił na mojej szyi piękny naszyjnik z motylkiem. Wygląda jak rubin... To nie może być prawdziwy rubin, prawda?
- Jest przepiękny - sapnęłam, gdy moje palce badały fakturę przedmiotu.
- Tak jak ty - uśmiechnął się chłopak po czym zaczął obdarzać pocałunkami moją szyję. Jego spojrzenie wciąż było utkwione w moim w lustrzanym odbiciu.
- Harry... - szepnęłam w proteście, nie będąc w stanie się ruszyć. Na moje zdziwienia chłopak się odsunął.
- Sorki... Ale nie tylko Louis uważa, że wyglądasz atrakcyjnie w tej sukience - zachichotał loczek - Zamierzasz dołączyć do mnie na dole? - zapytał. W tym momencie z dołu dobiegła nas głośna, dudniąca muzyka.
- Wygląda na to, ze DJ Malik przejął ster... Więc, idziesz ze mną na dół czy nie? - zapytał ponownie.
- N-nie wiem. Czy wyglądam...? - zapytałam, niepewnie przeglądając się w lustrze.
- Awww, przestań. Wyglądasz wspaniale i idziesz ze mną - powiedział, chwytając moją rękę i ciągnąc mnie za sobą.  Gdy zeszliśmy na dół, poczułam jak muzyka pulsuje mi w żyłach trochę jak adrenalina, jak po mięśniach rozchodzą się mocne impulsy. Może mi się uda.
Ludzie byli wszędzie i sprawiali, że dom stał się bardzo zatłoczonym miejscem.
- Harry! Nikogo tu nie znam! - próbowałam przekrzyczeć muzykę.
- To tak jak ja! Ale to dobra pora na poznanie kilku nowych ludzi, prawda? Myślałem, że zaprosiłaś tą swoją znajomą Alanę! - także do mnie krzyknął.
- Bo zaprosiłam! Ale dopiero na dwudziestą!
- Cóż więc jesteś na nas skazana przez godzinę! - odkrzyknął - Chodź ze mną!
Podążyłam za nim gdy torował sobie między ludźmi drogę do kuchni.
- Darmowe piwo dla wszystkich! - oznajmił Harry gościom wyjmując zimne puszki z lodówki. Wszyscy zaczęli się tłoczyć w kuchni wyciągając ręce po alkohol. O nie. Zaraz wszystko się spieprzy. To była moja jedyna myśl gdy patrzyłam jak Harry wychyla jedno, potem drugie piwo, a następnie zaciąga mnie na kanapę. Posadził mnie sobie na kolanach. Podskoczyłam gdy poczułam jak jego erekcja napiera na moje pośladki. Posłał mi figlarne spojrzenie.
- Muszę iść do łazienki - wymamrotałam. Chłopak tylko wzruszył ramionami i zaczął rozmawiać z jakąś laską, która miała sztuczne cycki. Wywróciłam oczami i zaczęłam przeciskać się przez tłum w poszukiwaniu kogoś kogo znałam. Kilka chwil później minęłam Nialla, który pił w jadalni z innymi ludźmi.
- Hey Sophie! Moja droga! Chodź tutaj! - wybełkotał na tyle głośno, że usłyszałam. Trzymał w kieliszek wódki, który po chwili wychylił. Zaśmiał się pijacko.
- Niall, nie sądzisz, ze jesteś już wystarczająco pijany? - skarciłam go gdy wziął kolejny kieliszek, jak usiadłam obok niego.
- Nigdyyyyy! Jestem Irishmanem!* - mruknął niewyraźnie i wypił kolejnego shoota. Przytulił mnie - Soph, wiesz, że jesteś gorąca? - wymruczał.
- J-j-ja - jąkałam się, ale przerwał mi niechlujnym pocałunkiem. Odepchnęłam go lekko.
- Jesteś taka gorąca kotku... - jęknął mi blondyn do ucha, przybliżając się - Kocham cię, wiesz o tym, prawda? Tak bardzo cię kurwa kocham - jęknął ponownie gdy odepchnęłam go lekko - A ty kochasz mnie tak jak ja cię kocham? - zapytał łapiąc mnie za ramię. W jego głosie nie było ani grama trzeźwości.
- Nie wiem teraz... Nie jesteś trzeźwy - zaprotestowałam odsuwając się ponownie od zaskoczonego blondyna. On tak naprawdę mnie nie kocha... Ale słowa wypowiedziane po pijaku wyrażają trzeźwe myśli. Odsunęłam od siebie tę myśl i znów zaczęłam szukać towarzystwa. Wpadłam na Zayna. Wzdrygnęłam się i nerwowo przełknęłam ślinę, gdy złapał mnie za rękę, wyprowadzając mnie na taras, daleko od głośnej muzyki i spoconego tłumu. Mulat puścił moją rękę. Instynktownie się od niego odsunęłam ale złapał moją rękę.
- Proszę, nie - błagał, patrząc na mnie łagodnie. Jego dłoń, trzymała moją, a jego kciuk wolno zataczał koła na mojej skórze - Chcę tylko z tobą porozmawiać. Na trzeźwo.
- Na trzeźwo? - zapytałam lekko zmieszana.
- Przyrzekłem sobie, że nie sięgnę po alkohol czy fajki dopóki mi nie przebaczysz. Chcę się upewnić, że będę w pełni świadomy tego co powiem.
- Nie zasługujesz nawet na to aby się do mnie odzywać - powiedziałam ostro, chcąc wyrwać dłoń z jego "brudnej" łapy. Ale nie zrobiłam tego, bałam się konsekwencji.
- Wiem, wiem. Nie zasługuję nawet na to aby na ciebie patrzeć i przepraszam. Jest mi naprawdę przykro. Czasem najpierw coś zrobię, a dopiero później myślę.
- Myślałeś swoim kutasem - odparłam cicho, patrząc w ziemię. Zaśmiał się, oczywiście, że mnie usłyszał.
- Tak, tak było. Ale to nie znaczy, że nie żałuję tego co zrobiłem później.
- Mówisz tak tylko dlatego, że przestraszyłeś się, bo chciałam się zabić - odparłam bez zawahania.
- Tylko pogarszasz sprawę Sophie! - krzyknął po czym wziął głęboki wdech - Wiem, że nawaliłem okej? Ale jak mogę ci to wynagrodzić? - zapytał, wydymając lekko wargę - Mam na myśli, jak było gdy robiłem ci inne rzeczy niż te które zazwyczaj robi reszta?
- Zayn - westchnęłam po czym sama wzięłam głęboki wdech - Bezlitośnie mnie zgwałciłeś bez żadnych uczuć oprócz pożądania i furii. I nawet później nie zrobiłeś dla mnie nic przyjemnego jak reszta. Oni zawsze robili coś słodkiego pod koniec. Nic nie może naprawić mentalnych szkód jakie mi wyrządziłeś.
Jego twarz posmutniała.
- Zgodzę się z tym, ze nie byłoby fair gdybym traktowała cię inaczej niż pozostałą czwórkę. Masz więc szczęście, że nie potrafię długo trzymać urazy. Wybaczam ci Zayn. Tylko teraz pomyśl. To twoja szansa, żeby nie powtórzyć swoich błędów. I nie zdziw się gdy będę dalej utrzymywała dystans między nami. Nie jestem taka pobłażliwa.
- Chyba trochę irlandzkiego szczęścia Nialla na mnie spłynęło (w sensie, że udzielił mu się "luck" Horana :D) - zaśmiał się cicho mulat.
- Irlandzkie szczęście? Jest w ogóle coś takiego? - zapytałam z uśmiechem. Chłopak także się uśmiechnął i wzruszył ramionami, podnosząc w obronie ręce. Już miał wracać do środka ale go powstrzymałam.
- I Zayn, naprawdę czułabym się o niebo lepiej wiedząc, że definitywnie rzuciłeś palenie.
Chciał zaprotestować ale go powstrzymałam.
- Marnujesz minuty swojego życia.
Westchnął i pokiwał głową.
- Chodź... Pokażę ci moją słodką stronę - powiedział, wchodząc ze mną do środka. Zaciągnął mnie w tłum spoconych ludzi, na sam środek parkietu.
- Podążaj za moimi krokami - wyszeptał mi do ucha, delikatnie kładąc dłonie na moich biodrach. Wibracje pierwszych dźwięków piosenki "Nothing" - The Script (klik) przeszyły moje ciało gdy Zayn zaczął prowadzić nas, tak jakbyśmy byli sami na parkiecie.

Am I better off dead?/ Czy jestem lepszy od śmierci?
Am I better off quitter?/ Lepszy od niewytrwałych?
They say I'm better off now/ Mówią że teraz jestem lepszy
Than I ever was with her/ Niż gdy byłem z nią
As they take me to my local down the street/ Kiedy zabierają mnie do mojej knajpy w dole ulicy
I'm smiling but I'm dying trying not to drag my feet? / Uśmiecham się, ale umieram starając się nie powłóczyć stopami

They say a few drinks will help you to forget her/ Mówią; kilka drinków pomoże ci o niej zapomnieć
 But after one too many I know I'm never / Ale po jednym z wielu, wiem, że nigdy nie będę w stanie.
Only they can see where this is gonna end/ tylko oni mogą zobaczyć, gdzie to się skończy
But they all think I'm crazy but to me it's perfect sense/  Oni wszyscy myślą, ze jestem szalony ale dla mnie ma to perfekcyjny sens

And my mates are all there trying to calm me down/ I wszyscy moi ziomkowie są tu aby mnie uspokoić
'Cause I'm shouting your name all over town/ Bo wykrzykuję twoje imię na całe miasto
I'm swearing if i go there now/ Przysięgam, że gdybym tam teraz poszedł
I can change your mind turn it all around/ Mógłbym zmienić twoje zdanie, odkręcić to wszystko

And I know that I'm drunk but I'll say the words/ I wiem, że jestem pijany, ale mówiłbym słowa
And she'll listen this time even though they're slurred / A ona tym razem wysłucha, nawet gdyby to były obelgi
Dial her number and confess to her / Wybieram jej numer i wyznaję
I'm still in love but all i heard was nothing/ Że wciąż ją kocham, ale nic nie słyszę (po drugiej stronie w sensie xd)

So I stumble there, along the railings and the fences/ Zataczam się wśród balustrad i ogrodzeń
I know if I'm face to face that she'll come to her senses / Wiem, ze gdybym stanął z nią twarzą w twarz, to wróciłaby do swoich racji
Every drunk step and path leads me to her door/ Każdy pijany krok i ścieżka, prowadzą mnie do jej drzwi
If she sees how much I'm hurting/ Jeżeli zobaczy jak bardzo cierpię
She'll take me back for sure/ Na pewno przyjmie mnie z powrotem.

And my mates are all there trying to calm me down/ I wszyscy moi ziomkowie są tu aby mnie uspokoić
'Cause I'm shouting your name all over town/ Bo wykrzykuję twoje imię na całe miasto
I'm swearing if i go there now/ Przysięgam, że gdybym tam teraz poszedł
I can change your mind turn it all around/ Mógłbym zmienić twoje zdanie, odkręcić to wszystko

And I know that I'm drunk but I'll say the words/ I wiem, że jestem pijany, ale mówiłbym słowa
And she'll listen this time even though they're slurred / A ona tym razem wysłucha, nawet gdyby to były obelgi
Dial her number and confess to her / Wybieram jej numer i wyznaję
I'm still in love but all i heard was nothing/ Że wciąż ją kocham, ale nic nie słyszę 

She said nothing/ Nic nie powiedziała
Oh I wanted words but all I heard was nothing/ Oh tak bardzo pragnąłem słów, ale nic nie usłyszałem
Oh I got nothing/ oh, nic nie dostałem
Nothing/ Nic
I got nothing/ Nic nie dostałem
Nothing/ Nic
Oh I wanted words but all I heard was nothing/ Oh tak bardzo pragnąłem słów, ale nic nie usłyszałem

Oh sometimes love is intoxicating/ Oh, czasem miłość jest oszałamiająca
Oh you're coming down your hands are shaking/ Schodzisz na dół, a twoje ręce drżą
When you realise there's no one waiting/ Lecz wtedy zdajesz sobie sprawę, że nikt nie czeka

Am I better off dead?/ Czy jestem lepszy od śmierci?
Am I better off quitter?/ Lepszy od niewytrwałych?
They say I'm better off now/ Mówią że teraz jestem lepszy
Than I ever was with her/ Niż gdy byłem z nią

And my mates are all there trying to calm me down/ I wszyscy moi ziomkowie są tu aby mnie uspokoić
'Cause I'm shouting your name all over town/ Bo wykrzykuję twoje imię na całe miasto
I'm swearing if i go there now/ Przysięgam, że gdybym tam teraz poszedł
I can change your mind turn it all around/ Mógłbym zmienić twoje zdanie, odkręcić to wszystko

And I know that I'm drunk but I'll say the words/ I wiem, że jestem pijany, ale mówiłbym słowa
And she'll listen this time even though they're slurred / A ona tym razem wysłucha, nawet gdyby to były obelgi
Dial her number and confess to her / Wybieram jej numer i wyznaję
I'm still in love but all i heard was nothing/ Że wciąż ją kocham, ale nic nie słyszę 

She said nothing/ Nic nie powiedziała
Oh I wanted words but all I heard was nothing/ Oh tak bardzo pragnąłem słów, ale nic nie usłyszałem
Oh I got nothing/ oh, nic nie dostałem
Nothing/ Nic
I got nothing/ Nic nie dostałem
Nothing/ Nic
Oh I wanted words but all I heard was nothing/ Oh tak bardzo pragnąłem słów, ale nic nie usłyszałem
Oh I got nothing/ oh, nic nie dostałem
I got nothing/ Nic nie dostałem
I got nothing/ Nic nie dostałem

- Dzięki... To było miłe - powiedziałam bez tchu.
- Przyjemność po mojej stronie - odpowiedział mulat. Staliśmy tak, dziwnie się na siebie patrząc. 
- Hej ziomuś! - wykrzyknął Irlandzki głos obok nas - Też chcę zatańczyć! - Zayn i ja automatycznie się obróciliśmy.
- Wygląda na to, że moje chodzące szczęście także chce z tobą zatańczyć... - zachichotał mulat, po czym odstąpił miejsce Niallowi. "Die in your arms" - Justina Biebera rozniosło się echem po sali, a ręce Nialla powędrowały tam, gdzie przed chwilą znajdowały się te należące do Zayna. Wyglądał na w miarę trzeźwego.

Say you love me/ Powiedz, że mnie kochasz
As much as I love you, yeah/ Tak jak ja kocham ciebie, yeah
Would you hurt me baby?/ Zraniłabyś mnie kochanie?
 Could you do that to me yeah?/ Mogłabyś mi to zrobić, yeah?
Would you lie to me baby? / Okłamałabyś mnie?
Cuz the truth hurts so much more/ Bo prawda boli jeszcze bardziej
Would you do the things that drive me crazy,/ Czy robiłabyś rzeczy, które doprowadzają mnie do szaleństwa
leave my heart still at the door?/ Zostawiłabyś moje serce przed drzwiami?
I can't help it, I'm just selfish/ Nic na to nie poradzę, że jestem samolubny
There's no way that I could share you/ Nie ma mowy, abym się tobą dzielił
That would break my heart to pieces/  To złamałoby moje serce na kawałki
Honestly the truth is/ Szczerze, prawda jest taka, że

- Wygląda na to, że wytrzeźwiałeś - powiedziałam, gdy blondyn przyciągnął mnie bliżej siebie. I to prawda. Naprawdę miał już "czysty umysł." Jak on to zrobił? Wytrzeźwieć w kilkanaście minut?
- Musiałem, jeśli chciałem przetańczyć z tobą specjalny utwór - wymamrotał w moją szyję.

If i could just die in your arms / Jeśli tylko bym mógł umrzeć w twoich ramionach
I wouldnt mind/ Nie miałbym nic przeciwko
Cause everytime you touch me i justI Bo za każdym razem kiedy mnie dotykasz ja po prostu
Die in your arms / Umieram w twoich ramionach
Oh it feels so right/ Oh, to uczucie jest świetne
So baby baby please dont stop girl/ Więc kochanie proszę nie przestawaj

- Mogłam zgadnąć, że to ty poprosiłeś o piosenkę JB - powiedziałam.
- Ale nie zgadłaś, prawda?
- Nie, nie udało mi się.
- To dobrze. Lubię cię zaskakiwać - wyszeptał. 

Ooh, baby I know loving you ain't easy
It sure is worth a try

Ooh, if there is a reason to call me a fool
/ Jeśli to powód aby nazwać mnie żartem
Cause I love too hard? Bo za mocno kocham?
Are there any rules baby/ Tu nie ma żadnych zasad kotku
If this is a lesson / Jeśli to lekcja
Then baby teach me to behave/ To kochanie naucz mnie jak się zachowywać
Just tell me what I gotta do/ Powiedz mi tylko co powinienem robić
Just to stay right next to you/ Żeby zostać przy tobie

I can't help it, I'm just selfish/ Nic na to nie poradzę, że jestem samolubny
There's no way that I could share you/ Nie ma mowy, abym się tobą dzielił
That would break my heart to pieces/  To złamałoby moje serce na kawałki
Honestly the truth is/ Szczerze, prawda jest taka, że

If i could just die in your arms / Jeśli tylko bym mógł umrzeć w twoich ramionach
I wouldnt mind/ Nie miałbym nic przeciwko
Cause everytime you touch me i justI Bo za każdym razem kiedy mnie dotykasz ja po prostu
Die in your arms / Umieram w twoich ramionach
Oh it feels so right/ Oh, to uczucie jest świetne
So baby baby please dont stop girl/ Więc kochanie proszę nie przestawaj

Basically I'm saying here/ W zasadzię mówię
I can't live without my baby/ Że nie mogę żyć bez mojej ukochanej
Loving you is so damn easy for me yeah/ Kochanie ciebie jest dla mnie cholernie proste
Ain't no need for contemplating/ Nie muszę się zastanawiać
Promise you won't keep me waiting/ Obiecaj mi tylko, że nie będziesz kazała mi czekać
Tell me baby, I'm all that you need/ Kotku powiedz, że jestem wszystkim czego potrzebujesz.

If i could just die in your arms / Jeśli tylko bym mógł umrzeć w twoich ramionach
I wouldnt mind/ Nie miałbym nic przeciwko
Cause everytime you touch me i justI Bo za każdym razem kiedy mnie dotykasz ja po prostu
Die in your arms / Umieram w twoich ramionach
Oh it feels so right/ Oh, to uczucie jest świetne
So baby baby please dont stop girl/ Więc kochanie proszę nie przestawaj

If I could just die in your arms/ Jeśli tylko bym mógł umrzeć w twoich ramionach
Imma make you believe girl/ Sprawię, że uwierzysz
That I wouldn't mind/ Że nie miałbym nic przeciwko
Don't stop baby no/ Nie przestwaj kotku, o nie
It's what you do to me yeah / To właśnie to ze mną robisz
Wooh, no oh/ Wooh, no oh
Baby please don't go girl/ Kochanie proszę nie odchodź
Don't go, no no no/ Nie odchodź, nie, nie, nie

- A ja lubię być zaskakiwana... Tylko jeśli jest to miła niespodzianka - dokończyłam, nieśmiało się uśmiechając.  Nagle pochylił się aby mnie pocałować, ale cofnęłam się. Blondyn posłał mi zranione spojrzenie. 
- J-j-ja muszę iść do łazienki - zająknęłam się. Poszłam do łazienki i zostawiłam go na parkiecie. Otworzyłam pierwsze drzwi i zobaczyłam Louisa wymiotującego do toalety. Liam stał za nim, lekko pocierając jego plecy. 
- Z wami wszystko okej? - zapytałam, a na moim czole pojawiła się zmarszczka ze zmartwienia. Mogę ich nienawidzić ale nikt nie zasługuje na ból. Louis znów zwymiotował. 
- Ta wszystko wporzo. Ten tutaj po prostu zbyt dużo wypił - wyjaśnił Liam.
- Nie prawda - zaprotestował paskowany wstając - To było tylko kilka drinków! - narzekał po czym znów się pochylił. 
- Cóż widocznie musisz się nauczyć, że nie masz tak mocnej głowy jak nasz Irlandczyk - zaśmiał się Liam.
- Cholerny szczęściarz! - usłyszałam mamrotanie Louisa. Uśmiechnęłam się.
- Zaopiekuj się nim Li - rzuciłam, po czym poszłam do innej łazienki. Przemyłam twarz wodą po czym osuszyłam ją ręcznikiem. Westchnęłam wyczerpana, zmieszana tym wszystkim. Moje uczucia do każdego z chłopaków... To, że wybaczyłam Zaynowi... To dlaczego nie pocałowałam Nialla... Dlaczego czułam się winna przez każdego z nich... Dlaczego zamierzałam uciec...
W mojej głowie panował totalny bałagan gdy poszłam do Liama dowiedzieć się która godzina.
- Hey Liam.... która godzina? - zapytałam.
- 20 - odpowiedział, nadal zajmując się Louisem - A co?
- Obiecałam sobie że nie zrobię nic głupiego przed 20 - odparłam.
- W jakim sense głupiego? - zapytał Louis, ekscytując się lekko.
- W sensie upicia się.
Po tych słowach chłopak ponownie zwymiotował. A ja zaczęłam się śmiać. Tych dwoje nie będzie problemem.
- Dobra lecę! - powiedziałam im. Natychmiast wpadłam do pokoju Liama w poszukiwaniu mojej torebki. Przeszukałam jego garderobę, szafki i nic. Poczułam się oszukana. Westchnęłam i spojrzałam pod łóżko. Bingo. Zabrałam swoją własność po czym wpadłam do swojego pokoju, zgarnęłam Padgetta i wsadziłam go do torby. 
- Przepraszam - wyszeptałam do maskotki, gdy przycięłam mu głowę suwakiem. Gdy już się z tym uporałam, zbiegłam na dół, uważając aby żaden z członków One Direction mnie nie zobaczył. Zaryzykowałam rzucając spojrzenie na Nialla, Harrego i Zayna gdy byłam przy wyjściu. Blondyn pił z Malikiem, a pijany Harry tańczył z przypadkowymi dziewczynami, które ocierały się o niego tyłkami. Wywróciłam oczami, upewniając się, że nie zauważyli mnie gdy otwierałam drzwi. Wyszłam w ciemność widząc zarys samochodu. Głowa Alany wychyliła się za szybę. 
- Tutaj Sophie! Szybko! - krzyknęła, a ja popędziłam do jej auta i wskoczyłam do środka. 
- Tak bardzo ci dziękuję! Widzieli mnie? - zapytałam, biorąc głęboki oddech gdy odpaliła samochód.
- Nie ma za co i nie, jesteś bezpieczna. Więc dokąd? - spytała, gdy jej auto opuściło miejsce, do którego już nigdy nie chciałam wracać. 
- 1345 Horan Street - rzuciłam, relaksując się na fotelu. Alana pokiwała głową. 
- Udało ci się Soph - powiedziała - To już koniec.
Moje oczy zamknęły się ze zmęczenia. Udało mi się. Nagle telefon zaczął wibrować mi w torbie.Wyciągnęłam go i odblokowałam.

Masz kłopoty. Znajdziemy cię. Przysięgam.
- L.

Zaczęłam płakać.
- Nie. Nie to nie koniec! To nie koniec Alano! - zaszlochałam.
- Wyciągnę cię z tego - uspokoiła mnie dziewczyna - Zabiorę cię bezpiecznie do twojej kuzynki, nawet jeśli byłby to ostatnia rzecz jaką zrobię.
- Jeszcze raz ci dziękuję - wyszeptałam.
__________________________________________________________________________________
*Jestem Irishmanem! - mówi się, że Irlandczycy mają dość mocne głowy jeśli chodzi o picie. Podobnie jak Polacy. Czasem porównuje się te dwa narody.

To już jest koniec, tralalala ale jest jeszcze jedna część xd Tak więc nie zostawię was jeszcze :D

WAŻNE!!!    Wiecie, ze ja rzadko was o coś proszę ale teraz jest taka jedna rzecz, którą moglibyście dla mnie zrobić.
Skomentujcie ten rozdział. Wszyscy, którzy dotrwali do końca 1 części niech napiszą cokolwiek pod tym postem, bo chcę zobaczyć ilu nas to czyta. I nieważne, czy przeczytałeś od razu po dodaniu rozdziału czy rok, czy 10 lat później. Skomentuj :DDDD I nie dziękujcie mi za tłumaczenie tylko dzielcie się wrażeniami xd

***
!!!Druga część zacznie się pojawiać od poniedziałku. :D!!!
love ya all xx ~Annie

wtorek, 23 lipca 2013

1.49. Chemia

Pod koniec filmu zauważyłam, że Liam zaczyna się wiercić, a jego głodne spojrzenie zatrzymało się na chwile na moim ciele.
- Liam... wszystko okej? - zapytałam ostrożnie.
- J-ja po prostu muszę... O Boże - zakrył ręką swoje krocze, ukrywając podniecenie.
- Myślę, że wrócę już do pokoju - rzuciłam nerwowo, wstając z kanapy.
- Nie,nie, nie - zaprotestował, łapiąc mnie i sadzając na swojej erekcji - Najpierw muszę dojść.
Wzdrygnęłam się. Nie zbyt dobry znak.
- Przestań - poprosiłam, ale nie poluźnił uścisku. Chciałam uciec ale za każdym razem gdy się szarpałam, jego palce mocniej zaciskały się na moich biodrach. Wyglądał na lekko oszołomionego. Co jakiś czas oblizywał usta.
- Liam! Proszę! - znów poprosiłam. Na myśl, że mogę ponownie zostać zgwałcona w moich oczach pojawiły się łzy. Liam zaczął powoli falować swoimi biodrami, a jego penis bardziej napierał na mnie od tyłu. W tym momencie do domu wpadła pozostała czwórka chłopców.
- Więc nasza mała Sophie ma dziewczęcy kłopot! Bez zmartwień superman już tu jest! - wykrzyknął Louis, pakując się do salonu - Co do kurwy Liam? - zatrzymał się w pół kroku gdy zobaczył mnie płaczącą i kręcącą się niespokojnie na kolanach kumpla. Pozostała trójka przybyła chwilę po tym jak usłyszeli krzyk Louisa.
- Liam! - warknął Harry.
Brązowooki chłopak natychmiast rozluźnił chwyt na moich obolałych biodrach, tak jakby został wyrwany z transu. Odskoczyłam od niego i podeszłam do Nialla aby się przytulić. Przez cały czas trzymałam mocno Padgetta.
- Przepraszam Sophie. J-ja naprawdę nie wiem co przejęło nade mną kontrolę - wymamrotał zmieszany Liam, po czym wstał z kanapy i skierował się do kuchni.
- Zobaczę co z nim - westchnął Zayn. Czyli że to było zaaranżowane... Harry odkaszlnął z zakłopotaniem gdy byłam tak wtulona w Nialla, który pocierał uspokajająco moje plecy.
- Mam twoje rzeczy... - powiedział loczek, wręczając mi plastikową reklamówkę. Pogrzebałam w niej przez chwilę.
- Nie wiedziałem czego dokładnie potrzebujesz więc wybierałem losowo - wyjaśnił szatyn.
- Dziękuję Harry. Za wczoraj i za dzisiaj - powiedziałam z wdzięcznością, na co chłopak się uśmiechnął.
- Nie ma sprawy. Widzisz.. gdy jesteś grzeczna, jesteśmy szczęśliwi, co natomiast sprawia, że chcemy uszczęśliwiać ciebie.
- Chcemy cię zadowalać na wszystkie możliwe sposoby - dodał Louis, a w jego spojrzeniu czaiło się pożądanie. Przestraszona cofnęłam się z powrotem w ramiona Nialla.
- Louis... - ostrzegł przyjaciela Harry.
- Co? Za wcześnie? - zapytał tamten. Pokiwałam natychmiast głową, w tym samym czasie co Niall i Hazza.
- Nie wiem czy kiedykolwiek będę się z tym dobrze czuła - wymamrotałam.
- Będziesz... Nie martw się. Sprawimy, że znów to polubisz - odparł pewnie Harry. Poczułam jak skręcam się przerażona od środka i pokręciłam głową na nie. Byłam wystraszona jego obietnicą. Straszliwe wspomnienie Zayna wróciło, a na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Niall zaczął je lekko pocierać aby mnie ogrzać.
- A co to za maskotka? - zapytał nagle blondyn, patrząc na mojego żółwia i zmieniając wcześniejszy temat.
- Padgett - rzuciłam cicho - Co oznacza mądrość/rozsądek.
- Jest słodki - skomentował Louis, a pozostała dwójka pokiwała głowami na znak, że się z nim zgadzają.
- Dostałaś go od Liama, prawda? - zaciekawił się Hazza. Pokiwałam głową - Nie zrobił ci nic przed naszym przyjazdem? - dodał.
- Nie, nie... Był słodki. Pocieszył mnie gdy obudziłam się z koszmaru, zrobił mi lunch. Ale później gdy skończył pozbywać się moich skurczy, nagle miał zachciankę na... i wtedy wy przyjechaliście.
- Co dokładniej zrobił, żeby uwolnić cię od bólu? - był ciekaw Louis.
- Masował mnie tam gdzie czułam ból... - wyjaśniłam. Chcieli zadać kolejne pytania ale ich powstrzymałam  - Mogę to zanieść na górę? - zapytałam zażenowana, wskazując na reklamówkę z podpaskami i tamponami.
- Jasne! Idź kochanie! - zgodził się zielonooki.
- Chcesz abym poszedł  tobą? - dorzucił Niall, na co pokręciłam głową.
- Padgett ze mną pójdzie - powiedziałam odsuwając się od ciepłego ciała Irlandczyka.
- Czy to dziwne, że zazdroszczę teraz żółwiowi-maskotce? - zapytał Louis reszty chłopaków gdy wchodziłam po schodach. Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem, po czym udałam się do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i rzuciłam Padgetta i plastikową reklamówkę na łóżko. Wzięłam kilka głębokich oddechów próbując się uspokoić. Nie zrobią mi tego co Zayn... Nie zrobią mi tego co Zayn... Nie zrobią mi tego co Zayn... Powtarzałam to zdanie w głowie jak mantrę, gdy wyciągałam laptopa spod łóżka. Włączyłam go i zalogowałam sie na facebooku, zauważając z niezadowoleniem, że nie mam żadnych nowych wiadomości. Westchnęłam i usłyszałam jak drzwi się otwierają. Spanikowana nie zdążyłam schować lapka na czas. Nawet nie wyłączyłam facebooka na przeglądarce. Głowa Harrego ukazała się w drzwiach.
- Soph, sorka, ze otwieram ci drzwi ale.. - zastygł w pół kroku gdy zobaczył laptopa i otwartego facebooka.
- Co to kurwa jest? - krzyknął, jego dobry humor przemienił się w wściekłość. Przemierzył szybko te kilka kroków i zabrał komputer zanim zdążyłam go powstrzymać. Szybko sprawdził ostatnie wiadomości jakie wymieniałam z innymi. Przysięgam, ze zrobił się fioletowy gdy zobaczył rozmowę z Ashley.
- Planowałaś ucieczkę! Znów! - rzucił laptopem o podłogę w wyniku czego rozpadł się on na kawałki. Sapnęłam zaskoczona i przerażona - I właśnie gdy zaczynałem myśleć, że coś pomiędzy nami jest... jakiś rodzaj chemii. Ty to wszystko zepsułaś!!! Troszczyłem się o ciebie! - wysyczał, przysuwając się do mnie.
- Nie było między nami żadnej chemii Harry! - odparłam śmiało, w moich oczach zebrały się łzy przerażenia - Ty tylko się mną bawiłeś! W ogóle się o mnie nie troszczyłeś! - wykrzyknęłam. Czwórka chłopaków pojawiła się w moim pokoju przywołana odgłosami kłótni ale nie zrobili nic aby przerwać tą wymianę zdań między mną i Harrym.
- Nie troszczyłem się o ciebie? To czemu pozwoliłem ci się spotkać z koleżanką?  Czemu broniłem cię, gdy Zayn cię zgwałcił? Czemu śpiewałem ci do snu? Czemu zacząłem coś do siebie czuć?!? - mówił a jego głos podnosił się z każdym zdaniem.
- Nie wiem! - zaszlochałam - Ale może gdybyś nie zrobił tej całej reszty, mogłabym sądzić że nie jesteś totalnym fiutem! Ale jesteś! - łzy, które nagromadziły mi się w oczach, totalnie zamazały mi obraz. Loczek już miał mnie uderzyć ale Niall go przed tym powstrzymał. Louis, Liam i Zayn zresztą mu pomogli.
- Mężczyzna, który uderzy kobietę nie jest mężczyzną Harry - wyjaśnił blondyn. Harry mocno go odepchnął, ale Irlandczyk się nie zachwiał - Uspokój się zanim zrobisz coś, czego będziesz później żałował. Loczek wypuścił głośno powietrze, w jego oczach czaiła się wściekłość i furia.
- Masz teraz cholerne szczęście Sophie, że masz okres. Bo inaczej, myślę, że byłbym w stanie cię teraz zgwałcić! - syknął na mnie. Jego słowa ociekały jadem i musiałam przygryź  wargę aby powstrzymać płacz, lecz łzy nadal spływały po moich policzkach.
- Ponieważ planowałaś ucieczkę nie wyjdziesz z tego pokoju przez cały tydzień. Masz prawo opuścić to pomieszczenie tylko wtedy, gdy będziesz szła do łazienki. Nic więcej - dokończył - A i każdego dnia będziesz dostawała porcje na które zasłużysz.
- A co z imprezą w ten weekend? - zapytałam błagalnie.
- Wszystko zależy od ciebie - warknął, opuszczając pokój. Reszta natychmiast podążyła za nim. Niall posłał mi niechętne spojrzenie, Louis smutne, a Liam wkurzone. Zayn był zmieszany. Gdy tylko usłyszałam jak schodzą na dół, wskoczyłam do łóżka, przytuliłam Padgetta i płakałam dopóki mój organizm nie był w stanie wyprodukować więcej łez. Wycierając twarz poduszką, przebrałam się z pidżamę i schowałam rzeczy od Harrego. Przez kilka godzin leżałam z Padgettem na łóżku, aż w końcu moje powieki same zamknęły się ze zmęczenia. Po mojej głowie chodziła tylko jedna myśl: Muszę uciec w sobotę.
********************************************************************************
Tydzień mijał powoli, chłopcy nie kontaktowali się ze mną  oprócz tych chwil w których dostawałam posiłki. Choć nawet wtedy nie mówili wiele. Czasem tylko jeden z nich ze mną zostawał, bo reszta jechała do studia, a czasem wszyscy trzymali wartę przy moich drzwiach. Wiedziałam, bo słyszałam ich kroki gdy przemierzali korytarz w tą i z powrotem.
W końcu nadszedł sobotni ranek. Później sobotnie południe.  I sobotnie popołudnie. I wreszcie ktoś zapukał do moich drzwi i przemówił do mnie. 
- Zdecydowaliśmy pozwolić ci uczestniczyć w imprezie. Weź prysznic i ubierz się. Goście zaczną się pojawiać w ciągu 30 minut - to była jedyna rzecz jaką powiedział do mnie Niall, po czym posłał mi nieśmiały uśmiech. Wyszczerzyłam się gdy zamknął drzwi. 
W końcu nadeszła wielka noc.
_________________________________________________________________________________
UUuuuuuu ale się porobiło.
Jesteście zapewnie ciekawi jak to się zakończy, prawda? Hmmm? Haha no przecież wiem. :DDD
Ale niestety 50 rozdział pojawi się dopiero w czwartek bo jest mega długi (jak na końcówkę przystało) i nie sądzę, żebym się wyrobiła z tłumaczeniem do jutra.
Będzie się działo... w koncu to WIELKA NOC. :DD

poniedziałek, 22 lipca 2013

1.48. Zachcianki

Mam nadzieję, że nie zapomniałam jak się tłumaczy :DD
________________________________________________________________________________
Obudziłam się z krzykiem, oblana potem.
- Co jest?!? Wszystko okej? - usłyszałam. To nie był głos Harrego ani Nialla tylko Liama. Zaczęłam płakać przypominając sobie swój sen. Albo raczej koszmar.
- Nie nie jest okej... - zaszlochałam, zasłaniając twarz rękoma. I wtedy Liam zrobił najdziwniejszą rzecz ze wszystkich. Usiadł na łóżku i mnie przytulił. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała.
- O co chodzi Soph...? Co cię tak wystraszyło...? - zapytał, opierając moją głowę na swoim ramieniu. Zaczęłam szlochać mocniej i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Ćśśśśś to tylko koszmar kochanie.... To się nie stało naprawdę... - zaczął, ale przez te słowa jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Właśnie w tym rzecz Li... to się stało naprawdę! Zayn naprawdę mnie zgwałcił! - wykrzyknęłam. Właściwie to dlaczego nazwałam go Li?
- Wiem, wiem... Słuchaj, uwolnijmy cię od tych nieprzyjemnych myśli, oki? Mam dla ciebie coś genialnego... Tylko pozwól mi po to iść - powiedział puszczając mnie.
- Gdzie jest reszta bandy? - rzuciłam zanim zdążył otworzyć drzwi.
- Mają trochę roboty w studiu ale ja postanowiłem zostać i cię popilnować. Nagram się z nimi innym razem - wzruszył ramionami.
- Oh.
Liam opuścił pokój, a ja przeciągnęłam się i osuszyłam mokre policzki. Zadrżałam lekko na żywe wspomnienia mojego koszmaru. Nagle zrobiło mi się gorąco, więc odrzuciłam kołdrę i sapnęłam lekko. Na prześcieradle pomiędzy moimi nogami widniała plama krwi. Chwila, chwila...
Gdy wzięłam mój kalendarz natychmiast znalazłam przyczynę. To mogło się zdarzyć w każdym momencie w tych dniach. Ta sytuacja tylko potwierdziła, że nie jestem w ciąży. Dzięki Bogu, bo już zaczynałam wątpić, że te pigułki naprawdę działają.
- Liam! - krzyknęłam - Ja krwawię!
Chłopak szybko wpadł do pokoju.
- Co? Gdzie? Jak? - zapytał zadyszany chłopak, cały czas trzymając coś za swoimi plecami. Zmierzył mnie spojrzeniem - Gdzie? - powtórzył.
- Spokojnie Daddy. Po prostu mam okres - westchnęłam, wskazując na krew na pościeli - Więc potrzebuję kilku rzeczy. Chłopak pokiwał głową.
- Dobra. Napiszę do Harrego, żeby po drodze do domu żeby wstąpił dla ciebie do sklepu - Liam usiadł na krawędzi łóżka, wciąż trzymając ręce za plecami - Więc... Kupiłem to dla ciebie jakoś tak 3 dni temu w ramach przeprosin za moją obcesowość, ale nie chciałem ci tego dać aż do teraz - powiedział, wyciągając zza siebie słodkiego, pluszowego żółwia. Podał mi go - Będzie cię chronił przed koszmarami.
Pisnęłam z zachwytu, przytulając pluszaka z wielkim uczuciem.
- Dziękuję Liam! - wykrzyknęłam szczęśliwa - Nazwę go Padgett. (zdjęcie) (czyt. Padżet, przynajmniej ja to tak czytam)
- Masz jakiś powód, że go tak nazwałaś? - zapytał blondyn, uśmiechając się.
- Padgett znaczy rozsądek/mądrość. Będę mu o wszystkim mówiła - wyszeptałam, a na moją twarz wkradł się uśmiech - Absolutnie wszystko. A on powie mi co powinnam zrobić - powiedziałam jak dziecko.
- Nie sądzisz, że to lekka przesada? To tylko maskotka, nie zrozumie cie - zachichotał Liam.
- Cóż to trochę jak twoja obsesja na punkcie Toy Story! - zaprotestowałam szczerząc się do niego.
- To nie obsesja tylko pasja! - chłopak także zaczął się bronić.
- To to samo - wzruszyłam ramionami - Prawda Padgett? - zapytałam pluszaka, łapiąc jego głowę i kiwając nią.
- Soph, zachowujesz się jak dziecko! - zaśmiał się głośno Liam. Od kiedy jestem z Liamem w tak dobrych stosunkach?
- Więc... ten drobny prezent jest w ramach przeprosin za to, co powiedziałeś? - zapytałam po kilku sekundach ciszy. Bezmyślnie bawiłam się nogami Padgetta.
- Raczej brutalne zachowanie wobec ciebie. Zazwyczaj nie jestem aż taki zły, ale niedawno zacząłem odczuwać potrzebę dominacji i wykorzystałem do tego ciebie. Przepraszam - powiedział z lekkim uśmieszkiem.
- Cóż, dziekuję ci za podarowanie mi kompana z którym mogę się dzielić tymi wydarzeniami, nieważne czy są zabawne czy nie - rzuciłam cicho, posyłając mu ciepły uśmiech. Posadziłam żółwia na pościeli.
- Ale cała ta życzliwość nie oznacza, że nie jestem wystarczająco wredny aby cię ukarać gdy na to zasłużysz. Ponieważ czasami naprawdę zasługujesz na to, żeby pokazać ci gdzie twoje miejsce - jego ton stał się surowy pod koniec ale złagodniał - Chociaż ostatnio byłaś całkiem grzeczna... Myślę, że to już pięć dni odkąd ostatni raz próbowałaś uciec. Cieszę się, że w końcu ci wbiliśmy do głowy, że próba ucieczki nie będzie dla ciebie dobrym wyjściem - zakończył Liam, po przyjacielsku szturchając mnie w ramie, po czym wyjął z kieszeni swój telefon. Obserwowałam go gdy pisał smsa i próbowałam odgadnąć do kogo wyśle wiadomość. W końcu ciekawość wzięła nade mną górę.
- Do kogo piszesz?
- Do Harrego. Pytam czy zatrzymają się w drodze powrotnej w aptece aby kupić ci te babskie rzeczy - wyjaśnił zanim nacisnął "wyślij".
- Ciekawe jak oni to przeczytają! - wykrzyknęłam - Nie było tam ani jednego pełnego słowa! - zaśmiałam się.
- Zrozumieją... Zawsze rozumieją! Moja pisownia nie jest aż taka zła! - zaśmiał się.
- Cóż...
Nagle mój żołądek donośnie zaburczał, sprawiając że jednocześnie zachichotaliśmy.
- Czasem jesteś gorsza niż Niall - westchnął i pokręcił głową z uśmiechem na ustach - Ubierz się i spotkamy się na dole na śniadaniu. Co ty na to? Albo raczej na lunchu - poprawił się, sprawdzając godzinę na moim budziku. Wstał z mojego łóżka.
- Hudson, myślę, że mam poważny problem - rzuciłam, zatrzymując go.
- Niby jaki?
- Emm.... Jeśli się teraz ubiorę, to zakrwawię inne ubrania. Raczej wolałabym już pobrudzić bieżące ciuchy, a nie resztę. Co by na to powiedział Louis? - zakończyłam dramatycznie, zakrywając dłonią usta. Liam zaśmiał się cicho na moje małe przedstawienie.
- Nie masz niczego? Absolutnie niczego aby jakoś wytrzymać do przyjazdu Harrego? - zapytał blondyn a na jego czole pojawiła się zmarszczka.
- Cóż miałam kilka rzeczy w swojej torebce, którą miałam ze sobą w dniu porwania, ale nie starczą na dłużej niż jeden dzień.
- Super! Przyniosę ci je!!!
Co?!?!? Trzymają tu moją torebkę? A już myślałam, że jestem stracona na zawsze... Może odzyskam swój telefon i trochę forsy. Ale cholera! Jesteśmy w Europie. Tu te pieniądze mają inną wartość.... Oh jak tęsknię za Kanadą.
Liam wrócił do pokoju z moją torebką, szurając nogami po podłodze. Westchnął i mi ją wręczył.
- Nie wiem za bardzo czego potrzebujesz ale weź to co konieczne i zostaw całą resztę w torbie - powiedział, uważnie obserwując każdy mój ruch. Chciałam wziąć mój telefon. Bardzo chciałam. Ale w końcu zostawiłam go w torbie, którą podałam z powrotem chłopakowi. Zostawiłam sobie tylko "najpotrzebniejsze rzeczy". Liam uśmiechnął się do mnie.
- Będę czekał na dole. Krzycz jak będziesz czegoś potrzebowała - powiedział - I Padgett - zwrócił się do maskotki - Nie zabawiaj się z tą panienką. Jest nasza - powiedział bardzo poważnym tonem, po czym wyszedł z pokoju. Wybuchnęłam śmiechem na jego zachowanie ale potem westchnęłam przygnębiona. Prawie żałowałam, że jednak nie wzięłam tego telefonu. Prawie. Bo do kogo mogłabym zadzwonić? Może Ash? Niee... Muszę raczej sprawdzić emaile od dnia porwania. 
Wydychając głośno powietrze, wzięłam kilka ciuchów, dodatek z 1D i "moje rzeczy", po czym udałam się do łazienki.
(http://www.polyvore.com/cravings/set?id=58203174)
Po tym jak wzięłam krótki, lecz orzeźwiający prysznic, ubrałam się, spięłam włosy w boczny kucyk, wzięłam Padgetta i zeszłam na dół.
- Hejka! Więc... co na lunch? - zapytałam Liama, wchodząc do kuchni gdzie się znajdował.
- Nic zbyt wymyślnego - odpowiedział, wręczając mi klubową kanapkę. Podziękowałam mu po czym zajęłam swoje miejsce i zaczęłam jeść z apetytem. Chłopak zrobił to samo, mówiąc w tym samym czasie.
- Chcesz obejrzeć film? - zapytał gdy opróżniliśmy talerze, jakieś pół godziny później.
- Jasne, czemu nie?
- Idź wybrać jakiś. W salonie jest całe pudło wypełnione płytami - poinformował mnie, kończąc zmywanie.
Wzięłam Padgetta za nogę i poszłam wybrać jakiś fajny film dla mojego żółwia. Stanęło na Nemo i Liam przyszedł aby go włączyć, po czym usiadł obok mnie na kanapie. W czasie filmu dostałam skurczy. Dość bolesnych. Przytuliłam się do Liama w nadziei, że poczuję się lepiej ale moje dolne rejony nadal krzyczały z bólu. Jęknęłam gdy ból przeszedł na jajniki i ścisnęłam mocno Padgetta.
- Wszystko w porządku? - wyszeptał Liam.
- Po prostu mam skurcze - wymamrotałam.
- Pozwolisz sobie pomóc?
Nie czekając na odpowiedź, położył mnie płasko na plecach, a jego ręce podniosły kraniec mojej zielonej koszulki.
- Li-Liam... nie chcę tego robić - powiedziałam drżąc i mocniej przytuliłam maskotkę. On nie chce mnie zgwałcić... Proszę nie gwałć mnie...
- Ćśśś... - uciszył mnie i musnął palcami mój brzuch. Zatrzymał się w miejscu gdzie są moje jajniki. Wolnymi, precyzyjnymi ruchami zaczął je masować. Jego kciuki zataczały koliste ruchy na mojej skórze.
- Już lepiej? - zapytał niskim głosem. Pokiwałam głową, zamykając oczy gdy skurcze zaczęły powoli mijać. Jego kciuki zagłębiły się trochę mocniej w mojej skórze, nadal zataczając koła na jajnikach.
- Skurcze już minęły? - zapytał. Jego gorący oddech muskający mój brzuch lekko mnie łaskotał.
- Tak. Dziękuję Liam - powiedziałam, siadając nerwowo. Wzięłam Padgetta i przytuliłam się do niego gdy kontynuowaliśmy film. Pod koniec zauważyłam, że Liam zaczyna się wiercić, a jego głodne spojrzenie zatrzymało się na chwile na moim ciele.
- Liam... wszystko okej? - zapytałam ostrożnie.
- J-ja po prostu muszę... O Boże - zakrył ręką swoje krocze, ukrywając podniecenie.
- Myślę, że wrócę już do pokoju - rzuciłam nerwowo, wstając z kanapy.
- Nie,nie, nie - zaprotestował, łapiąc mnie i sadzając na swojej erekcji - Najpierw muszę dojść.
Wzdrygnęłam się. Nie jest dobrze.
_________________________________________________________________________________
Liam taki miły przez cały rozdział a teraz pod sam koniec jaki brutal. Liaś! Ogarnij hormony chłopie!
***
Ojejku ale mi sprawiliście niespodziankę. Przez te dwa tygodnie gdy nic nie dodawałam, przybyło około 10 nowych obserwatorów i lekko poniżej 100 nowych komentarzy. Po prostu nie mogę uwierzyć, że podoba wam się moje tłumaczenie. <33333333
***
W skrócie z obozu: było fajnie i nic więcej. Pożarłam się z drużynową (taka osoba, która jest jakby twoim opiekunem) i padało przez całe 4 dni bez przerwy :/ Ale atmosfera była super <33
***
Nareszcie wyszedł teledysk do Best Song Ever! Normalnie siedzę i oglądam na przemian z tłumaczeniem rozdziału.
Dla tych co jeszcze nie widzieli -> (klik)
*** Jutro kolejny! KOCHAM WAS ♥
:*****

sobota, 6 lipca 2013

1.47. Głęboko

Wszystko stało się rozmazane, mgliście widziałam osoby przede mną. Coś zimnego zetknęło się z moim czołem. Podłoga także była chłodna. Zamrugałam kilka razy.
- Patrzcie! Odzyskuje przytomność! - cztery kształty wokół mnie, poruszyły się. Kręciło mi się w głowie i wszystko co widziałam to ich niewyraźne twarze. Próbowałam usiąść ale niewidzialna siła pociągnęła mnie z powrotem na podłogę.
- Nie ruszaj się - poradził mi czyjś głos. Czyjaś ręka przytrzymała mnie leżącą na podłodze. Zawyłam z niezadowolenia i próbowałam ponownie wstać, także bez większego sukcesu.
- Niall, Harry, pomóżcie tej niesubordynowanej dziewczynie usiąść - powiedział ponownie ten głos. Dwie pary rąk ostrożnie podniosły mnie do pozycji siedzącej i pomogły mi się w niej utrzymać. Automatycznie przytrzymałam paczkę lodu znajdującą się na moim czole, aby nie spadła.
- Soph ile palców widzisz? - znów odezwał się tamten głos, trzymając przed moją twarzą coś co wyglądało mi na dwanaście palców. Próbowałam się na nich skupić.
- Siedem - odpowiedziałam drżącym głosem - Nie osiem jeżeli przestaniesz ruszać ręką. Albo to sześć? - moją głowę przeszył ból - Nie wiem już sama! - poddałam się zdenerwowana, rzucając w kąt paczkę z lodem.
- Nie krzycz, bo tylko pogarszasz sprawę - teraz zidentyfikowałam Liama, jako osobę mówiącą. Louis przyniósł mi z powrotem lód i delikatnie położył mi go na guzie, na głowie.
- Trzymaj to albo spuchnie - powiedział.
- To niech spuchnie - westchnęłam ponuro, znów zdejmując lód z czoła. Louis wywrócił oczami zirytowany a ja tylko go zignorowałam i rozejrzałam się dookoła. Okej, czemu jestem w łazience? 
- Skup się - Liam potrząsnął palcami aby przyciągnąć moją uwagę - Ile palców? - zapytał. Teraz już jasno widziałam cztery.
- Cztery - powiedziałam pewnie.
- Dobrze - teraz on westchnął - Nie jest z tobą tak źle.
- Co nie jest źle? - zapytałam, nie pamiętając wcześniejszych wydarzeń.
- Masz lekkie wstrząśnienie mózgu - wyjaśnił Liam - Objawami są, utrata pamięci, ból głowy, nudności i wymioty. Możesz być też smutna lub skołowana - dodał.
- Co mi się stało? Mam na myśli to co zrobiłam przed obudzeniem się na podłodze w łazience? - zapytałam, masując skronie.Harry i Niall puścili mnie i cała czwórka usiadła naprzeciw mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Zostawiłem cię samą w łazience i wtedy najprawdopodobniej..... - Harry nie mógł tego z siebie wydusić.
- Z-z-zaczęłaś się c-ciąć... - dokończył Niall patrząc na moją rękę. Jego głos lekko drżał. Emocje wzięły nad nim górę - Było strasznie dużo krwi i przypuszczam, ze straciłaś równowagę.
- Upadłaś i uderzyłaś głową o marmurową posadzkę, a kiedy wszedłem żeby sprawdzić co z tobą, zastałem cię białą jak prześcieradło. Leżałaś w kałuży krwi. To było straszne - powiedział loczek na skraju łez.
- Krzyknął abyśmy przyszli i ci pomogli. Staraliśmy się zatamować krwawienie ale i tak się nie budziłaś - kontynuował Liam, patrząc na mnie delikatnym wzrokiem.
- Spanikowaliśmy automatycznie myśląc o najgorszym ale przecież oddychałaś - zakończył Louis.
- Jestem szczęśliwy ze wszystko okej Soph - rzekł Niall ze łzami w oczach - Bylibyśmy mordercami...
Spojrzałam na pięć cięć na mojej ręce, a wspomnienia automatycznie wróciły.
- Co pamiętasz? - zastanawiał się Harry, miał zaczerwienione oczy. Próbował się nie rozpłakać na swoje wspomnienia.
- Wszystko. Wszystko do mnie wraca... - powiedziałam wolno i łagodnie - Zayn mnie zgwałcił... Wy zaczęliście walczyć przez to co mi się stało... Czułam się winna, bo zazwyczaj nie walczycie ze sobą i zaczęłam się ciąć. Tym razem chyba zbyt głęboko - zakończyłam, przejeżdżając palcami po czerwonych śladach - Gdzie jest Zayn?
- Wyszedł na trochę. Nie pomyślał że będziesz chciała się zabić i teraz źle się z tym czuje - wyjaśnił Liam.
- I dobrze mu tak! Zobacz co jej zrobił! - wybuchnął Harry, wskazując na mnie. Zamknęłam oczy.
- Nie wracajmy już do tego - jęknął Louis - Zayn ją przeprosi a ona sama zdecyduje czy przyjmie jego przeprosiny czy nie.
- Ale ona...!
- Mógłbyś przestać się drzeć? Przyprawiasz mnie o ból głowy - powiedziałam cicho, chowając twarz w dłoniach - Chyba pójdę trochę odpocząć - dodałam, niepewnie wstając. Czyjeś ręce automatycznie mnie przytrzymały i pomogły mi utrzymać równowagę. Jęknęłam gdy mój żołądek ścisnął się nagle powodując że obleśna substancja podeszła mi do ust. Podbiegłam do toalety i zwymiotowałam. Poczułam jak czyjeś ręce masują moje plecy gdy zwymiotowałam ponownie. Kolejna osoba przytrzymała mi włosy. Skołowana, byłam na skraju łez. Otarłam usta dłonią. Chłopcy byli tuż za mną. Podeszłam do umywalki i umyłam twarz i ręce. Gdy tylko zobaczyłam blizny, zaczęłam płakać. Łzy leciały strumieniem po mojej twarzy.
- Ćśśś... Już dobrze kochanie... Wszystko już będzie dobrze - głos Nialla uciszał mnie, po czym zamknął mnie w uścisku. Ktoś mnie podniósł ale nie był to blondyn. Moje załzawione oczy napotkały spojrzenie Hazzy.
- Zabiorę cię do łóżka Sophie. Potrzebujesz odpoczynku - powiedział cicho, wynosząc mnie z łazienki. Położył mnie ostrożnie na łóżku i okrył po czym dał mi buziaka w czoło. Westchnęłam cicho na jego delikatne zachowanie.  Już miał wyjść ale go zatrzymałam.
- Harry?
- Hmm? - odpowiedział, obracając się do mnie.
- Mógłbyś zaśpiewać mi do snu, proszę? - zapytałam cicho, nie będąc pewna czy się na to zgodzi. Zaskoczył mnie, gdy położył się obok i przyciągnął mnie do siebie.
- Co chciałabyś usłyszeć? - zapytał, kciukiem zataczając kółka na moim policzku.
- Cokolwiek, po prostu zaśpiewaj - westchnęłam. Jego czuły dotyk mnie uspokajał. Chłopak zaczął cicho śpiewać.

Isn't she lovely/ Czyż nie jest śliczna?
Isn't she wonderfull/
Czyż nie jest wspaniała?
Isn't she precious/ Czyż nie jest najdroższa?
Less than one minute old/  Nie starsza niż minuta.
I never thought through love we'd be/ Nigdy nie myślałem, że nasza miłość
Making one as lovely as she/ Zaowocuje czymś tak kochanym jak ona
But isn't she lovely made from love/ Czyż nie jest ona ukochanym owocem miłości?

Uśmiechnęłam się, gdy zaczął się bawić kosmykiem moich włosów. Moje oczy same się zamykały. 
- Jeszcze nie śpisz kotku? - wyszeptał.
Lekko pokręciłam głową, a on kontynuował. 

Isn't she pretty/ Czyż nie jest ładna?
Truly the angel's best/ Jak prawdziwy anioł?
Boy, I'm so happy/ Człowieku jestem taki szczęśliwy!
We have been heaven blessed/ Niebo nas pobłogosławiło
I can't believe what God has done/ Nie mogę uwierzyć w to co zrobił Bóg
through us he's given life to one/ Dał przez nas życie maleństwu
But isn't she lovely made from love/ Ale czyż nie jest ona ukochanym owocem miłości?

Isn't she lovely/ Czyż nie jest śliczna?
Life and love are the same/ życie i miłość to to samo
Life is Aisha/ Życiem jest "Aisha"
The meaning of her name/ To znaczenie jej imienia
Londie, it could have not been done/ Londie, bez ciebie nie mogłoby to się stać
Without you who conceived the one/ To ty dałaś życie maleństwu
That's so very lovely made from love/ Które jest najukochańszym owocem miłości

Zapadłam w sen gdy pocałował mnie w czoło, zostawiając mnie samą ze strasznymi snami.
_______________________________________________________________________________
Dajcie mi takiego Harrego *_*
****
!!! I teraz zła wiadomość: Kilka osób zgłosiło się wcześniej do pomocy ale później już się nie odezwały wiec nie mam rozdziałów przetłumaczonych do przodu. :/ W związku z tym muszę zawiesić bloga do 28.07. (wtedy pojawi się nowy rozdział). Naprawdę nie zdążyłam go przetłumaczyć, bo wyjeżdżam na obóz harcerski (już jutro) i dużo czasu poświęciłam na zakupy i pakowanie (wiecie, wszystko trzeba upchnąć w plecaku turystycznym). Wgl to jadę do Zarzecza xd I nie będę tam miała kompa a tym bardziej neta.
Gdy wrócę to obiecuję, że przez tydzień będę codziennie dodawała rozdziały ( lub częściej) xxd
mam nadzieję, że mi to wybaczycie
:[[[[[ do zobaczenia :[[[[
love ya all, Annie

piątek, 5 lipca 2013

1.46. Bez granic

Westchnęłam wstrząśnięta i weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Moje maska opadła równie szybko gdy spojrzałam na swoje uda. Zadrżałam. Skóra była czerwona, a siniaki już zaczęły się formować. Z moich ust w końcu wydobył się szloch. Widzenie szkód, które wyrządził mi Zayn pogorszyło jeszcze ból. Nagle mulat otworzył drzwi od mojego pokoju. Był w samym ręczniku. Moim ręczniku. 
- Ogarnij się - zażądał - Ten raz nie różnił się niczym od tych poprzednich. Ale przysięgam, ze jeżeli pokażesz Harremu te ślady - powiedział pokazując na moje posiniaczone uda - następny raz będzie gorszy - obiecał. Pokiwałam głową a chłopak pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju, pewnie pod prysznic. Miałam łzy w oczach gdy zakładałam damskie bokserki i luźną koszulkę, po czym pozwoliłam im swobodnie płynąć gdy weszłam pod pościel. Po kilku minutach ktoś cicho zapukał do drzwi.
- Spierdalaj stąd! - wykrzyknęłam przez łzy, mocno przytulając jedną z poduszek. Ukryłam w niej twarz gdy ktoś wtargnął do mojego pokoju.
- Ile razy już ostrzegaliśmy cię, co to twojego niewyparzonego języka, co Sophie?!? - od razu rozpoznałam wściekły głos Harrego. Zaczęłam się trząść i zaczęłam mocniej płakać.
- Sophie! Odpowiedz mi natychmiast! - zażądał jego głos. Poczułam dodatkowy ciężar na łóżku - Więc... - chłopak nagle przerwał - Kochanie, czemu płaczesz? - jego głos nagle przybrał troskliwy ton. Zaczął delikatnie pocierać moje plecy i odebrał mi poduszkę.
- Proszę nie zrań mnie - błagałam, biorąc kolejną poduszkę, którą zresztą znów mi zabrał i złapał mnie delikatnie za nadgarstki.
- Czy kiedykolwiek naprawdę cię zraniłem? - zapytał.
- To się może zmienić - czknęłam, nie przypominając sobie żeby kiedykolwiek poważnie mnie skrzywdził. Zawsze miałam z tego jakąś przyjemność.
- Sophie spójrz na mnie.
Próbowałam uniknąć stawania z nim twarzą w twarz.
- Proszę - wyszeptał. Moje zapłakane oczy powoli napotkały jego zielone tęczówki wypełnione obawą.
- Co się stało? Czy ja ci to zrobiłem? Jeśli tak... To naprawdę mi przykro - powiedział miękko, pocierając moje plecy uspokajająco.
- To n-n-nie t-ty - rozpłakałam się bardziej. Harry zaczął kołysać mnie w swoich ramionach, a ja mu na to pozwoliłam. Pocałował mnie we włosy i oparł swój podbródek na mojej głowie. Jego dłonie delikatnie masowały zewnętrzną stronę moich ud aby nieco złagodzić ból. Schowałam twarz w jego koszuli i znów zaczęłam płakać. Nagle jedna z jego dłoni wślizgnęła się pomiędzy moje nogi. Natychmiast od niego odskoczyłam.
- Idź sobie! - wydarłam się - Zostaw mnie samą! Nie jesteś wcale lepszy od niego! - krzyknęłam, odsuwając się od niego najdalej jak to możliwe, ale wciąż pozostając na łóżku. Jego oczy pociemniały gdy wpatrywał się w wewnętrzną stronę moich ud.
- Chłopaki chodźcie tu! - zawołał Harry nie odrywając ode mnie wzroku. Chwilę później Niall, Liam i Louis wpadli do mojego pokoju.
- Gdzie jest Zayn? - warknął Harry.
- Własnie poszedł pod prysznic - wyjaśnił Liam, a my usłyszeliśmy lejącą się wodę - Czemu ona krzyczała? - zapytał.
- Co to jest? - zapytał Harry pokazując na moje uda i jednocześnie ignorując poprzednie pytanie Liama. Po moich policzkach cicho spłynęły łzy gdy zauważyłam napiętą ze złości twarz Harrego, który ściskał i rozluźniał pięści, jego knykcie aż pobielały. Wyglądał jakby zaraz miał komuś przywalić.
- Nie uderz mnie proszę! - zaszlochałam, przyciągając kolana pod brodę.
- Kto jej to zrobił? - fuknął Harry, spoglądając na pozostałą trójkę.
- Zrobił co? Co jej się stało? - zapytał zmartwiony Niall, podchodząc bliżej do mnie i Harrego.
- Spójrz na jej uda - syknął loczek.
- Ja nic nie widzę - rzucił Liam, który wraz z Louisem także podszedł bliżej.
- Sophie, rozchyl nogi - poprosił mnie łagodnie Hazz.
- Nie! Chcecie mnie zgwałcić! - zaszlochałam, mocniej przytulając do siebie kolana.
- Zgwałcić?!? Co do cholery z wami jest chłopaki! Kto ją zgwałcił? - wściekł się Harry patrząc na każdego z furią. To był pierwszy raz gdy słyszałam jak przeklina na kumpli. Przestraszyłam się jeszcze bardziej.
- Technicznie wszyscy ja gwałciliśmy... - rzekł Niall i zmartwiony zmarszczył czoło.
- Nie, to nie był gwałt. Większość z tego się jej podobała. Jęczała. I nic co jej zrobiłem nie pozostawiło jej w tym stanie! - wybuchł. Chłopak wziął głęboki oddech zanim na mnie spojrzał.
- Soph... Kochanie. Kto ci to zrobił? To się stało niedawno, prawda? - Harry zapytał najdelikatniej jak to możliwe. Nie odpowiedziałam mu, przestraszona tym co Zayn może mi zrobić gdy dowie się, że go wydałam.
- Słuchaj, jeśli nie będziesz współpracować... - już miał coś dodać ale się powstrzymał - Kotku, mogłabyś rozchylić nogi abym mógł sprawdzić uszkodzenia jakie ta osoba ci zrobiła?
- Tak, ale tylko jeśli Niall mnie przytuli - błagałam. W oczach loczka mignęła zazdrość ale pokiwał głową i wskazał blondynowi, że ten ma się mną zająć. Irlandczyk wpakował mi się do łóżka i posadził mnie sobie na nogach. Jego ramiona czule oplotły moją talię, a głowa zanurzyła się w mojej szyi.
- Rozchyl nogi kochanie - wymamrotał. Niechętnie je rozłożyłam, a chłopcy gdy ujrzeli siniaki, westchnęli zszokowani. Niall zesztywniał, a ja jęknęłam gdy palce Harrego delikatnie przejechały po każdej pamiątce od Zayna. Loczek pocałował po kolei wszystkie poranione miejsca.
- Lepiej? - zapytał. Nasze oczy się spotkały gdy odsuwał się ode mnie. Pokręciłam głową na nie. Loczek już miał coś powiedzieć, ale Louis go uprzedził.
- Wiem, że to totalnie nie na temat, ale czemu pościel Zayna jest w twoim pokoju? - spytał marchewkowy, wskazując na prześcieradło.
- O-on ch-ch-chciał abym je wyczyściła - odpowiedziałam cicho.
- I ty się zgodziłaś? - był ciekaw Liam.
- Musiałam, bo on się spu... - zatknęłam sobie usta dłonią, nie chcąc kontynuować zdania.
- On co? No weź... Możesz dokończyć... - naciskał na mnie Harry całując moje palce, a Niall oparł głowę na moim ramieniu.
- No dalej Soph... powiedz nam... - wymamrotał blondyn.
- o-on się na n-nie s-spuścił... - chłopcy wkurzeni zmarszczyli brwi, a Niall zesztywniał - Ale to było daawno! - próbowałam ukryć to co przed chwilą wyjawiłam. Zayn mnie zabije.
- Dawno Soph? - Louis podszedł do prześcieradła i podniósł je. Wskazał na białą substancję i powiedział:
- To wygląda na świeże - wyjaśnił i rzucił brudną pościel na podłogę. Oczy Harrego rozszerzyły się ze świadomości, gdy usłyszeliśmy jak mulat kończy prysznic.
- Zabiję go! - fuknął Harry podnosząc się z łózka. Louis popchnął go na nie z powrotem.
- Uspokój się - rozkazał mu starszy chłopak - Przemoc niczego nie rozwiąże!
- Zayn?!? Mógłbyś tu na chwilę przyjść? - krzyknął Liam także wkurzony.  Od kiedy on się o mnie troszczy?
Kilka sekund później do pokoju wszedł mulat, a ja zaczęłam się trząść w ramionach Nialla, przytulając go mocno.
- Ćśśś. Już dobrze Soph. Jesteś ze mną.... nikt nie zrobi ci krzywdy - szeptał cicho w moje ucho.
- Vas happening? - zapytał beztrosko Zayn, patrząc na każdego. Włącznie ze mną. Przeszedł mnie dreszcz gdy nasze spojrzenia się spotkały.
- Nie wiem.. ty nam powiedz - syknął Harry - Co z nią? - wskazał na mnie żądając odpowiedzi. Spojrzenie mulata rzucało we mnie sztylety i przestraszona skurczyłam się w ramionach blondyna.
- Nie patrz się tak na nią - powiedział loczek bardzo wolno, gotowy rzucić się na przyjaciela w każdej chwili.
- Czemu nie? Co ta suka wam powiedziała? - warknął Zayn, a pięść Harrego natychmiast spotkała się z jego szczęką - Co ci odbiło człowieku?!? - krzyknął Zayn, pocierając obolałą szczękę.
- Ona nie jest suką - zauważył loczek, wyrywając się z uścisku Liama i Louisa.
- Cóż a powinna być! Powiedziałeś, że nie ma żadnych granic gdy ją wzięliśmy! Ale nie! Musiałeś pozwolić wejść w drogę uczuciom! - syknął mulat.
- Rzeczy się zmieniają! I wszyscy wiedzieliśmy, że nie możemy jej tak zranić! Musi jęknąć chociaż raz zanim wkroczymy do akcji!!!
- Ta dziwka nie zasługuje na ani odrobinę przyjemności ode mnie!
Skuliłam się gdy chłopcy zaczęli walczyć. Leciały przekleństwa i ciosy. Zobacz co zrobiłaś Sophie... Chłopcy zazwyczaj nie walczyli... A kiedy ty się pojawiłaś, zaczęli się kłócić.
- Mogę iść do łazienki? - wyszeptałam, wtulona w Nialla. Chłopcy zamarli w bezruchu i spojrzeli na mnie. Harry otarł krwawiącą wargę.
- Jasne kochanie - powiedział czule i wziął mnie w ramiona. Zaniósł mnie do łazienki ze spa i posadził na zamkniętym kibelku. Stał tam, patrząc na mnie.
- Mogę zostać sama? - zapytałam na co pokiwał głową.
- Będę za drzwiami w razie gdybyś mnie potrzebowała, okej?
Tym razem ja przytaknęłam. Gdy tylko chłopak wyszedł, wstałam i zaczęłam się rozglądać za czymś ostrym. Otworzyłam kilka szafek i znalazłam żyletki.  Wzięłam jedną i umieściłam rękę nad umywalką. Przejechałam metalowym ostrzem po nadgarstku. To przeze mnie są same problemy. Skrzywiłam się lekko widząc czerwoną ciecz spływającą do umywalki. Nacięłam drugi nadgarstek. Wszędzie gdzie się pojawię, dzieje się coś niedobrego.  Taka sama ilość krwi spłynęła do umywalki. Nikt tak naprawdę mnie nie chce. Żyletka zagłębiła się w mojej skórze powodując kolejny ból. Ból jest dobry... sprawia iż czujesz, ze żyjesz. Mówiłam do siebie robiąc piąte cięcie. Pięć cięć? Nazwę je Harry, Louis, Niall, Liam i Zayn. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Wcześniej biała umywalka przybrała teraz ciemnoczerwony kolor. Może tym razem nacięłam zbyt głęboko... Próbując powstrzymać krwawienie wzięłam ręcznik, ale straciłam równowagę i upadłam.
____________________________________________________________________________
Boże Soph, coś ty odwaliła?
Czuły Hazza, czego mogę więcej chcieć od życia? *_*

środa, 3 lipca 2013

1.45. Realny gwałt

Zayn jest tu dość brutalny, ale pamiętajcie, że to tylko wymyślona historia :D
__________________________________________________________________________
- Mam teraz lepsze rzeczy do roboty - odcięłam się.
- Cóż za łzy dobór słów - warknął schodząc z łózka. Złapał mnie w talii i zanim cokolwiek zauważyłam, pociągnął mnie ze sobą na łózko. Sapnęłam a moje palce mocno ścisnęły rąbek ręcznika, upewniając się, że zostanie on na miejscu.
- Zayn! Natychmiast ze mnie złaź! - warknęłam, walcząc z jego rękoma - Nie jestem w nastroju na zabawy!
- A czemu miałoby mnie to obchodzić? - zauważył, próbując pozbyć się ręcznika - Poza tym, nie masz wyboru w tej sprawie. 
Próbowałam go podrapać, ale tylko zostałam przyciągnięta do jego ciała. Zayn zdjął moje palce z ręcznika, po czym zdjął go ze mnie i wyrzucił w kąt. Czując się obnażona, skrzyżowałam ręce na piersi i podciągnęłam kolana do siebie. 
- Nic z tego - warknął mulat i z nikąd w jego rękach pojawiły się kajdanki. Co jest z nimi i tym pieprzonym upodobaniem do kajdanek?!?
Chłopak przekręcił mnie tak, że leżałam płasko na brzuchu, i zakuł moje ręce z tyłu, za plecami. Zaczęłam się wiercić, gdy jego dłonie nagle dotknęły mojego tyłka. 
Uderzenie!
- Ałłł!
- Przestań się ruszać! - zażądał, a jego ręka ponownie spadła na mój pośladek. Sapnęłam, mocno przygryzając wargę. Muszę się stąd wydostać! Nagle przeturlałam się przez łózko i stanęłam na nogi, idąc naga do drzwi. Ręce miałam unieruchomione za plecami. Chciałam otworzyć klamkę i w tym samym momencie mentalnie zdzieliłam sobie z liścia. Masz ręce za plecami idiotko. 
- Zgaduję, że twój plan nie poszedł po twojej myśli, prawda? - zaśmiał się szyderczo mulat, leżąc na łóżku z rękami pod głową - Soph, wskakuj natychmiast do łózka.
- Nie - syknęłam, obracając się twarzą do drzwi.
- Wiesz co mnie teraz najbardziej wkurza?
- Mam pewien pomysł ale tak poza tym to mam w dupie czy jesteś wkurzony czy nie - odparłam śmiało.
Bardzo ostrożnie usiadłam plecami do chłopaka i zwinęłam się w kulkę na podłodze, aby trochę się ogrzać.
- A nie powinnaś - syknął, na co prychnęłam.
- Odwróć się gdy do ciebie mówię - rozkazał, ale nie posłuchałam go i mocniej przycisnęłam kolana do czoła.
- Wiesz, jednak powinnaś się martwić o to czy jestem wkurzony. Wiesz czemu? - zapytał, a jego głos przybliżał się z każdym słowem. Nie odpowiedziałam - Bo gdy jestem wkurzony, podniecam się. Robię się brutalny. I bezlitosny - podszedł mnie od tyłu z zaskoczenia i przeniósł na łóżko jakbym ważyła tyle co piórko. A to nie prawda. Przestraszyłam się na kilka sekund. 
- O tak laska... Czeka cię bardzo ostra jazda - zgodził się Zayn i unieruchomił mnie, tak, że mogłam się bronić tylko nogami. Był za silny. Jego palce mocno wcisnęły się w moją skórę, gdy chłopak upewniał się, że zostawi po sobie siniaki. Sapnęłam.
- Przestań! - prosiłam.
- To jeszcze nic - uśmiechnął się złowieszczo, jego palce zagłębiły się bardziej, zmuszając mnie do zaprzestania szarpaniny - Miałem zamiar zadowolić cię nieco przed wejściem w ciebie, ale straciłaś ten przywilej gdy zdecydowałaś się zejść z łózka i wykłócać ze mną. Umieszczając moje biodra pomiędzy swoimi nogami, chłopak zdjął koszulkę, ukazując wytatuowaną klate. Poruszyłam się pod nim, próbując go zrzucić ale tylko zwiększyłam jego erekcję.
- Nie przestawaj ruszać biodrami, podniecasz mnie - zauważył, mocno pocierając swoim kroczem o moje.
Uszczypnął mocno moje sutki, które mnie zdradziły i stwardniały. Pieprz się Zayn, a ciebie moje cielsko NIENAWIDZĘ.  Chłopak nie marnując więcej czasu zdjął bokserki i uwolnił swojego penisa. Po raz pierwszy od porwania byłam naprawdę przerażona. Nie byłam nawet mokra i nic nie uśmierzy bólu. Nie miałam też żadnej wazeliny czy innego lubrykantu. 
- Widzisz jak jest na ciebie gotowy? Nie marnujmy więcej czasu - powiedział, rozchylając szeroko moje nogi. Krzyknęłam gdy wszedł we mnie mocno, ale zatknął mi ręką usta. Każda moja dolna część krzyczała z bólu gdy Zayn wchodził we mnie nie dając mi żadnego czasu na przystosowanie. Jedyna rzecz jaka go teraz obchodziła, to chora przyjemność jaką miał z gwałcenia mnie w ten sposób. Tak, tym razem nazywałam to gwałtem, bo nie podobała mi się ani jedna rzecz z tej akcji. Nie powinnam lubić żadnej rzeczy jaką chłopcy mi robili ale oni zawsze robili coś w czym znajdowałam przyjemność. Przeciwnie do Zayna. On zadawał tylko cierpienie. Bez nawet grama współczucia wchodził we mnie nieprzerwanie. Pełne bólu minuty wreszcie się skończyły gdy zwolnił ruchy. Nagle coś we mnie uderzył; nie wzięłam tego rana tabletki!
- Zayn! Nie dochodź we mnie!!! - błagałam. Był na końcu i wyjął swojego penisa, po czym spuścił się na mnie i na pościel. 
- Kurwa laska! Mam nadzieję, że miałaś dobry powód! - warknął wkurwiony.
- Nie wzięłam rano tabletki!
- I nie chcesz mieć małych Zayniątek biegających wokół? - wywrócił oczami.
- Oczywiście że nie chcę! - syknęłam spod niego. Wzruszył ramionami i obrócił mnie, rozpinając kajdanki.
- Masz wyczyścić tę pościel. Zostawię ci ją pod drzwiami - powiedział, gdy próbowałam wytrzeć jego ciepłą spermę pokrywającą mój brzuch chusteczką, którą mi wręczył.
- Super! Teraz jeszcze jestem pokojówką - wymamrotałam - Nie martw się zostawianiem ich pod moimi drzwiami. Od razu je ze sobą wezmę - powiedziałam, otulając nimi moje nagie ciało, a resztę biorąc pod pachę. Uda piekły mnie niemiłosiernie ale jakoś pokonałam drogę do pokoju. Drzwi były otwarte i zauważyłam kolejną notkę.

Znalazłem je zamknięte. 
Nie sądzę, że lubisz chodzić po domu tylko w samym ręczniku ;)
Twój kucharz Niall.

Uśmiechnęłam się smutno. Odrobinę się spóźniłeś Nialler.
_________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział będzie dłuższy i spokojniejszy.... no i zobaczymy tam troskliwego Harrego (a przynajmniej martwiącego się xxd). Wiem, że nie możecie się doczekać.
jeszcze nie czuję tych wakacji, a wy? 

wtorek, 2 lipca 2013

1.44. Temperament

Harry wyszedł ze mnie bez słowa, wziął gąbkę i zaczął zeskrobywać ze mnie resztki jedzenia po bitwie z Niallem.
Cóż Harry... Czyż nie jesteś pełen niespodzianek?
- Proszę, cała czysta - powiedział po kilku minutach mycia mojego ciała. 
- Dzięki... chyba - wymamrotałam - A co do tej dzie....
- Nie chcę o tym mówić, z nią już skończyłem - przerwał mi brutalnie.
- Rozumiem. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Zaskakując mnie kompletnie Harry przytulił mnie mocno. Nasze nagie klatki piersiowe były do siebie przyciśnięte. 
- Dziękuję ci - wyszeptał w moją szyję. Wow, loczek mi dziękuje? Kim jest ten chłopak i co zrobił z Harrym?
- Właściwie, to za co mi dziękujesz? - zapytałam, lekko przytłoczona jego wrażliwym obliczem.
- Za to jak zareagowałaś. Większość dziewczyn zaczęła by mnie wkurzać ciągnąc sprawę.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę iż nie jestem jak większość dziewczyn, prawda? - uśmiechnęłam się łobuzersko, odsuwając się trochę aby spojrzeć mu w oczy.
- Na pewno nie jesteś - zachichotał pocierając czule swoim nosem o mój - I bardzo cię lubię.
Czułam jak jego penis budzi się do życia i napiera na moje uda. Odepchnęłam się nagle od chłopaka, nie chcąc powtórki z wcześniejszych wydarzeń.
- A to co? Dlaczego lubisz mnie aż tak bardzo? Mogłeś wziąć jakąkolwiek dziewczynę i naznaczyć ją jako swoją od kiedy stałeś się sławny... W każdym razie większość z nich jest ładniejsza - powiedziałam, zachowując dystans pomiędzy sobą, a jego napalonym ciałem. 
- Po pierwsze, naprawdę lubię dobre wyzwania. I jeżeli było coś co twoja mama powiedziała nam zanim wręczyliśmy jej Vipowskie bilety, to to, że jesteś buntowniczką - odpowiedział. Po jego wyrzeźbionej klacie spływała woda. Moje spojrzenie zatrzymało się na jego ciele na dłużej niż powinno i dopiero dalsza wypowiedź chłopaka przywróciła mnie do rzeczywistości.
- I wtedy zrozumieliśmy, że z matką alkoholiczką nie będziesz miała szansy na udane życie. Bez rodzeństwa, czy ojca, a tylko z dwoma przyjaciółkami. Własnie, gdzie on wyjechał? - zapytał loczek, a w jego oczach malowało się współczucie. 
- Nie chcę o nim rozmawiać. Zostawił mnie samą, z niespełnionymi obietnicami. To wszystko co mogę ci powiedzieć - odpowiedziałam odwracając wzrok. Po tej wzmiance mój nastrój się pogorszył.
- I w końcu, fakt, że jesteś niesamowicie piękna - kontynuował, podnosząc moją twarz do góry. Jego oczy przepełnione pożądaniem zlustrowały mnie od góry do dołu.
- Ale są ład....
- Tak, istnieją ładniejsze dziewczyny, ale chcieliśmy ciebie. Z tą twoja buntowniczą naturą i uszczypliwymi komentarzami. Ze wszystkimi twoimi wadami - westchnął - Nawet jeżeli w tym samym czasie miałem dziewczynę, to chciałem cię posiąść. Zdradzałem ją z tobą - powiedział z chrypką w głosie, przymykając lekko oczy na wspomnienie byłej. Woda spadająca na moją skórę wydawała się gorętsza gdy chłopak odsunął z mojej twarzy kilka mokrych kosmyków. Zanim mogłam się powstrzymać, moje palce zaczęły jakby w transie jeździć po klacie i sześciopaku Hazzy.
- Koniec z rozmówkami, a początek ze świntuszeniem - jęknął nagle chłopak, łącząc z namiętnością nasze usta. Obrócił nas tak, że moje plecy opierały się o ścianę prysznica, a jego ręce ściskały mój tyłem, aby utrzymać mnie na odpowiedniej wysokości - Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnę teraz poczuć pulsujące ścianki twojej cipki wokół mojego kutasa - warknął, drażniąco gryząc moją szyję.
- Kilka minut temu zafundowałeś mi ostry numerek - zaczęłam narzekać, czując jak jego penis twardnieje na moich udach - Mogę poprosić o przerwę? - zapytałam, sapiąc cicho gdy ssał jednego z moich sutków.
- Ale chcę cię teraz! Teraz jestem napalony! - zażądał, bawiąc się jedna z piersi.
- Zawsze jesteś napalony Harry... - z moich ust wydobył się jęk - Dlaczego nie poprosisz Louisa aby zwalił ci konia? Jestem pewna że by mógł  - mnie mogłam powstrzymać uszczypliwego komentarza.
Sapnęłam gdy chłopak kompletnie się ode mnie odsunął, a ja poślizgnęłam się na mokrej posadzce uwolniona z jego uchwytu. Próbowałam spowolnić upadek, ale skończyłam upadając ze skowytem na bolący tyłek. Przestraszona spojrzałam w jego zamglone, poirytowane oczy.  Świetna robota Soph, właśnie go wkurwiłaś.
- Jeżeli tak bardzo jesteś przychylna mnie i Louisowi, to  pewnie zadowoli cię to co mam dla ciebie w zapasie na dzisiejszą noc! - krzyknął, a jego twarz wyrażała furię.
- Nigdy nie pośpię sobie sama! - wydarłam się, również wkurzona.
- Z takim zachowaniem na pewno nie! - zauważył, wychodząc spod prysznica.
- Jestem kurwa zmęczona, ciągłym byciem waszą seks zabawką! - wydarłam się.
- Cóż przyzwyczajaj się do tego! To jedyna rzecz którą możemy sprawić, że niektóre rzeczy na zawsze zostaną w twojej głowie - wykrzyknął zza prysznica, po czym trzasnął drzwiami.
- Pieprz się! - wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam, ale nie odpowiedział - Jasne, zbyj mnie - wymamrotałam podnosząc się z podłogi prysznica i wyłączyłam kran. Wzięłam ręcznik i owinęłam nim ciało, po czym podeszłam do drzwi sypialni. Kilka razy pociągnęłam za klamkę ale nie chciała ustąpić. Zobaczyłam karteczkę przylepioną na drzwiach, na wysokości mojej twarzy.

Spotkajmy się u mnie w pokoju,
Zayn

Super kurwa! Musiał je zamknąć gdy byłam pod prysznicem, kipiałam ze złości. Zgniotłam tę karteczkę, zacieśniłam uchwyt na ręczniku i ruszyłam w dół korytarza, do jego pokoju. Zapukałam trzy razy a jego głos kazał mi wejść. Podwójnie sprawdziłam, czy ręcznik jest mocno zawiązany i zakryje moją nagość, po czym weszłam do pokoju, pozostawiając otwarte drzwi.
- Zamknij drzwi kotku - zażądał jego głos, dochodzący z jego łózka. Jego głowa obróciła się w moim kierunku i chłopak uśmiechnął się widząc, że jestem prawie naga.
- Czemu zamknąłeś moją sypialnię, jeżeli nikogo w niej nie ma? - warknęłam, nie będąc w nastroju na uprzejmości.
- Żeby spędzić z tobą trochę czasu na osobności. Teraz zamknij te pieprzone drzwi i chodź tutaj - warknął.
Cholera, ale ma temperament, zauważyłam.
- Mam teraz lepsze rzeczy do roboty - odcięłam się.
- Cóż za łzy dobór słów - warknął schodząc z łózka. Złapał mnie w talii i zanim cokolwiek zauważyłam, pociągnął mnie ze sobą na łózko.
________________________________________________________________________________
Następny będzie ostry :DD Nie wiem czy wyrobię się na jutro, ale najpóźniej pojawi się w czwartek koło 21 , bo 45 też jest "nocnym" rozdziałem. ^ ^
love ya all ♥