WAŻNE!!!

Pierwsze polskie tłumaczenie serii Sophie Miller's Stockholm Syndrome pisanej na 1dff przez sosodesj.
W opowiadaniu One Direction nie są słodcy czy mili. Historia zawiera dużo scen +18 więc jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, nie czytaj.
Za każdą nominację do Liebster Award czy czegokolwiek innego dziękuję, bo to znaczy, że podoba wam się moje tłumaczenie ale niestety nie odpowiadam na nie :D

sobota, 26 kwietnia 2014

2.55. 24 godziny

- Jakie to uczucie? - zapytał Harry gdy wyszliśmy ze szpitala.
- Wyzwalające - westchnęłam szczęśliwa, po raz kolejny spoglądając na wolną już rękę - Ale moja ręka nadal jest jak galaretka... - rzuciłam, zataczając nadgarstkiem małe kółka.
- Boli cię to? - zmarszczył brwi Harry gdy zobaczył co robię.
- Nie, to po prostu trochę dziwne - wzruszyłam ramionami.
- Dobra, ale powiedz mi gdy zacznie cię boleć czy coś...Pielęgniarka ostrzegła, że gdy tylko coś będzie nie tak to mamy wracać do szpitala żeby to sprawdzić.
- Wiem co powiedziała Harry, stałam obok niej - zaśmiałam się gdy szliśmy do auta.
- Tylko się upewniam - otworzył dla mnie drzwi i poczekał aż wsiądę, po czym ominął samochód i usiadł na swoim miejscu - Więc co chcesz dzisiaj robić? - zapytał zielonooki, posyłając mi uśmiech.
- Więc nic nie zaplanowałeś?
- Oczywiście, że zaplanowałem, ale mogę zmienić plany jeśli masz ochotę robić coś innego - wyjaśnił.
- Cóż więc trzymajmy się twoich planów...Teraz jestem w stanie zgodzić się na wszystko.
- Cudownie. Która jest godzina? Musze wiedzieć, co nas już ominęło.
Wyjęłam z kieszeni odzyskany niedawno telefon i sprawdziłam godzinę.
- Druga trzydzieści.
- Nie wierzę jak wolno działają szpitale - pokręcił głową i odpalił silnik - Mam na myśli to, ze przyjechaliśmy tam w południe. W południe. Czyli dwie i pół godziny temu - kontynuował z niedowierzaniem - Czyli trzech rzeczy już nie zdążymy zrobić.
- A ile zaplanowałeś?
- Coś około 12...Mniej więcej - uśmiechnął się z zakłopotaniem - Ale wiedziałem, że nie będziemy w stanie zrobić wszystkiego - dodał, zauważając moją zdumioną minę - Miejmy nadzieję, że uda nam się zdążyć z trzema lub czterema rzeczami.
- Jesteś bardzo pasjonującą osobą Harold - pokręciłam głową, śmiejąc się - Wszystko co robisz, robisz z pasją.
- A to dobra rzecz czy... - zaczął niepewny.
- A jak myślisz? - zapytałam go.
- Myślę, że to zależy od sytuacji - wzruszył ramionami - Pasja jest dobra w niektórych momentach.
- Racja.
Patrzyłam na mijane ulice gdy Harry prowadził. Nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać. W głowie cały czas słyszałam krzyki Nialla. Wzdrygnęłam się na wspomnienie naszej kłótni.
- Sophie właściwie nie odpowiedziałaś jeszcze na moje pytanie; Co chcesz dzisiaj robić? - zapytał Harry nie odrywając oczy od ulicy.
- Wszystko mi właściwie pasuje - odpowiedziałam, chcąc tylko wyłączyć poprzednie myśli - Tylko nic zbyt ekstrawaganckiego. Takie zwykłe rzeczy są słodkie i zazwyczaj najlepsze. Nie jestem w nastroju na jakieś wielkie wyczyny.
- Kobiety, takie niezdecydowane - westchnął.
- Bo tak dobrze je znasz, co nie? - odparłam wywracając oczami, lekko urażona.
- Chyba zapomniałaś, że miałem dziewczynę zanim cię spotkałem.
Nie mogłam powstrzymać ukłucia zazdrości, ale słuchałam go z kamienną twarzą.
- Była niezdecydowana w każdej nawet małej sprawie, jak sobie przypominam...Może też nie była pewna co do mnie, skoro wybrała jakiegoś gościa zamiast mnie - westchnął.
- Jaka była? - zapytałam.
- Marianne? Właściwie, to macie podobne charaktery, ale ona miała piękne brązowe oczy. Była także  energiczną osobą, bardzo wyrazistą. Mimo to nawet w połowie nie była tak silna jak ty. Nie sądzę, że przetrwałaby to co my zgotowaliśmy ci dwa lata temu... - powiedział loczek wzruszając ramionami.
- Jak długo się spotykaliście? Myślałam przez większość czasu gdy byłeś w zespole, że jesteś singlem - kontynuowałam.
- Trzymaliśmy nas związek w ukryciu przed mediami...Chyba zauważyłaś, że każdy kto spotyka się z którymś z nas od razu pojawia się w mediach, a wszystkie jego brudy są wyciągane pod publikę.
- Taaa - zasmuciłam się - Odnośnie tego... - dodałam, marszcząc brwi gdy pomyślałam o Ashley i jej udziału w tej sprawie - Czy nie powinniście zadzwonić do tych wydawców jakoś niedługo? Co tak w ogóle z tym zrobimy? Nie znaleźliście jeszcze osoby, która mogłaby za to odpowiadać, a gwiazdka już niedługo.
Musze dzisiaj zadzwonić do Ashley i zapytać ją czy coś o tym wie.
- Szczerze, to sam nie wiem - westchnął chłopak z niechęcią - Może nas aresztują, stracimy karierę i pójdziemy do więzienia. I tak na to zasłużyliśmy.
- Nie Harry, nie zasługujecie na to - zaprotestowałam - To nie byłoby fair. Pójdę do sądu i zmyślę jakąś historię, która zaprzeczy wszystko co napisali w tamtym artykule. Nie pozwoliłabym zgnić wam w więzieniu.
- Dlaczego nie? Właściwie zrujnowaliśmy ci życie.
- A z drugiej strony wiele dla mnie zrobiliście. Stałam się dzięki wam silniejsza. Nauczyłam się walczyć o swoje. Masz rację, zrobiliście wiele złego ale dzięki wam nauczyłam się radzić sobie z nawet najtrudniejszymi sytuacjami - dodałam - I uratowaliście mnie przed moją matką...Jestem pewna, że wyrzuciłaby mnie z na bruk gdy tylko skończyłabym osiemnastkę.
Harry znów westchnął, zatrzymując samochód na czerwonym świetle. Zauważyłam, że jego dłonie lekko się trzęsły gdy trzymał kierownicę.
- Harry spójrz na mnie - wyszeptałam. Powoli obrócił się w moją stronę, z jego twarzy dało się wyczytać smutek.
- Sophie tak bardzo jest mi przykro przez to wszystko na co cię skazałem...Gdy o tym myślę, zdaję sobie sprawę jaki okropny byłem - przepraszał brązowowłosy.
- Harry - pokręciłam głową chcąc odpiąć pasy i go przytulić - To miał być szczęśliwy dzień. Masz swoje 24 godziny ze mną więc je wykorzystaj. Bez stresu, bez niczego takiego. Tylko szczęśliwe wspomnienia okej? Przestań się martwić takimi rzeczami. Pomyśl o tym jak dobrze będziemy się bawić! - kontynuowałam radosnym tonem. Samochód ruszył gdy tylko światła zmieniły się na zielone, ale Harry się nie odezwał, myślał.
- Szczęśliwe wspomnienia? Takie która trafią do Padgetta? - zapytał po kilku chwilach.
- Można tak powiedzieć - pokiwałam głową.
- Więc już wiem co zrobimy najpierw - powiedział, skręcając w lewo.


Zaczęłam piszczeć z radości gdy wjechał na parking przed oceanarium, na co się zaśmiał.
- O mój Boże, będziemy mogli obejrzeć żółwie?! - zapytałam ucieszona.
- Tak Sophie , będziesz mogła zobaczyć żywego Padgetta - zaśmiał się Harry - Jesteś tak dziecinna, że to prawie niemożliwe - dodał pod nosem ale go usłyszałam.
- Bycie zbyt poważnym jest nudne. Louis się ze mną w tym zgadza - zauważyłam.
- A kto powiedział, że ja się nie zgadzam?
- Ton twojego głosu.
- Co było z nim nie tak? - chłopak zmarszczył brwi. Wysiedliśmy z auta.
- Brzmiał jakbyś mnie za coś karcił.
- Będziemy się kłócić cały dzień czy pójdziemy w końcu do tego oceanarium? - Haz wywrócił oczami.
- Idziemy do oceanarium! - zachichotałam. Ręka w rękę szliśmy bez celu przez budynek, czasem zatrzymując się na widok morskich stworzeń. Sądzę, że pingwiny są od teraz moimi nowymi ulubionymi zwierzątkami. Chociaż to się pewnie zmieni gdy zobaczę żółwie.
- O mój Boże, Harry! To żywy Padgett! - krzyknęłam podekscytowana i zaciągnęłam go do dużego akwarium.
- Wyglądasz na zaskoczoną, a przecież mówiłem ci, że je tu znajdziemy - chłopak się zaśmiał i pokręcił głową z niedowierzaniem. Przycisnęłam palce do szyby akwarium i zahipnotyzowana patrzyłam jak żółwie powoli pływają.
 - Są takie piękne... - wymamrotałam, śledząc je palcem po szkle.
- Jak już powiedziałem wcześniej, chwila warta Padgetta - wyszeptał Loczek, obejmując mnie w talii i opierając głowę na moim ramieniu. Spojrzałam na żółwie z zadowoleniem i położyłam swoje ręce na jego.
- Dziękuję Harry.
- Przyjemność po mojej stronie - odpowiedział całując mnie w czubek głowy. Na chwilę zobaczyłam w myślach twarz Nialla. Niall jako ostatni pocałował mnie w czubek głowy. W szpitalu. I schowałam to wspomnienie w Padgecie.
Jak na zawołanie Harry mocniej mnie przytulił. Jego ciepło przypomniało mi, że z Niallem już koniec, że blondyn mnie nienawidzi i że teraz będę z Harrym.
- Chodźmy zobaczyć foki - westchnęłam po paru minutach, żółwie o wszystkim mi przypominały, bo wiązały się z Padgettem. Kiedy weszliśmy do części z fokami, postanowiłam ponabijać się z Harrego i sprawdzić jak dobrze rozumie francuski.
- Harry? - zapytałam niewinnie.
- Hmm? - odpowiedział chłopak nieobecny umysłem.
- Wiesz jak jest foka po francusku? - zapytałam śmiejąc się cicho. Chłopak zmarszczył brwi.
- Nie...A powinienem? - powiedział powoli, nie rozumiejąc celu mojego pytania.
- Pewnie tak - pokiwałam głową skupiając spojrzenie na zwierzętach.
- Niby dlaczego?
- Bo często używasz tego słowa a nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.
- Więc jak ono brzmi.
- Phoque - wyszeptałam. /wymawia się "fak" jak angielskie "fuck" - (kurwa)/
- Co?
- PHOQUE - powtórzyłam głośniej. W moją stronę obróciła się większość ludzi w pomieszczeniu, gdy usłyszeli przekleństwo.
- Naprawdę? Fuck?
- Tak Harry, phoque.
- To nie fuck, kłamiesz.
Podeszła do nas wściekle wyglądająca matka.
- Zabiłoby was to gdybyście przestali przeklinać? Dookoła są dzieci - warknęła do Harrego. Ja zaczęłam się śmiać gdy wróciła do swojej rodziny, odciągając swoje dzieci ode mnie i Harrego.
- Fuck? - wyszeptał ponownie Harry, nie wierząc mi nawet przez sekundę.
- Taaa phoque - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się jak idiotka.
- Dobra, jesteś stuknięta - poddał się.
- Przysięgam, że naprawdę tak jest! - nadal się śmiałam.
- Taaa na pewno - chłopak wywrócił oczami - Musimy stąd wyjść przed 4 okej? - kontynuował - Więc przestań się pieprzyć z innymi - dodał chłopak podniesionym głosem,po czym zarzucił na moje ramie swoją rękę - Widzisz co właśnie zrobiłem? - mrugnął do mnie i poszliśmy w stronę akwarium z płaszczkami.
- Bardzo dobre mistrzu - pokiwałam głową bliżej się od niego przysuwając - Co będziemy robić o 4?
- Idziemy na łyżwy.

- Zabawnie było! - zaśmiałam się wchodząc do auta.  Zaraz po tym jak opuściliśmy oceanarium, Harry zabrał mnie na łyżwy i miał okazję zobaczyć jaka jestem w tym kiepska.
- Nadal nie mogę uwierzyć, ze upadłaś z dziesięć razy! Mam na myśli to, że twój kraj, a w szczególności Quebec z tego co pamiętam jest zimą zasypany lodem i śniegiem! - wykrzyknął Haz - Jakim jesteś w tym taka beznadziejna?
- Po pierwsze, nie jestem w tym beznadziejna, po prostu nie jeździłam gdy byłam dzieckiem. Po drugie, nie upadłam dziesięć razy, tylko osiem mądralo - odpowiedziałam uszczypliwie gdy odpalił silnik.Potarłam dłonie o siebie próbując je ogrzać, po tym jak tyle razy stykały się z lodem. Prawa ręka lekko mnie bolała, ale nie było to nic wielkiego.
- Jestem głodna - powiedziałam po kilku minutach, gdy w samochodzie zrobiło się już ciepło.
- Nie dziwię się, już prawie 6 - zaśmiał się chłopak.
- A co masz zaplanowane na 6? - zapytałam zaciekawiona.
- O 7 mamy kolację w luksusowej restauracji, a teraz pojedziemy do hotelu aby się przebrać, później pójdziemy na kolację, a następnie wrócimy i będziemy się kochać dopóki nie zaśniesz - powiedział zniżając głos pod koniec.
- A co jeśli nie będę chciała się z tobą kochać? - zapytałam wyzywająco. Spojrzał na mnie przelotnie.
- Cóż chyba będę musiał sprawić, żebyś mnie pragnęła - powiedział powoli, uśmiechając się lekko. Po kilku minutach podjechaliśmy pod nowoczesny hotel.
- Pójdę po klucze, poczekaj tutaj - powiedział loczek, odpiął pas i wyszedł z auta. Zostałam na swoim miejscu i z zainteresowaniem przyglądałam się małym domkom dookoła. Wszystkie były takie same, dwupoziomowe z czterema dużymi oknami. Okna miały szeroką czarną oprawę, sprawiały, że dom był trochę futurystyczny. Drewniane ściany były w kolorze karmelu, a na pietrze znajdował się balkon z czymś co wyglądało jak jacuzzi.
- Mademoiselle /madmłasel/ - powiedział Harry otwierając dla mnie drzwi od strony pasażera. Jak dżentelmen. Podał mi klucze - Mieszkamy w domku numer 18.
- To data moich urodzin! - wykrzyknęłam.
- Ciekawy zbieg okoliczności prawda?
- Harry, wiedziałeś o tym - odpowiedziałam dźgając go w klatkę piersiową.
- Masz rację, ale tylko z tych papierów od twojej mamy, bo sama nigdy nie wspomniałaś, że już w styczniu masz urodziny.
- Jakoś nie było kiedy.
- W każdym razie idź już do naszego domku i rozgość się a ja przyniosę walizki, okej? Musisz pójść tą ścieżką i skręcić w prawo na niewielki chodniczek. Recepcjonistka powiedziała, że nasz domek jest zaraz za tym zakrętem - wyjaśnił chłopak, otwierając bagażnik. Z zaciekawieniem zajrzałam mu przez ramię.
- Może mogę ci jakoś pomóc?
- Sophieeeee - jęknął i odwrócił się w moją stronę - To ma być niespodzianka? Przysięgam, że zaraz sama się przekonasz a za niedługo spotkamy się w domku...Musze jeszcze zamienić parę słów z recepcjonistką.
- Dobra - westchnęłam i poszłam do domku, kierując się instrukcją Harrego. Wszystkie wyglądały tak samo i nie widziałam naszego. Poszłam trochę dalej i rozejrzałam się dookoła, dopóki nie zobaczyłam numeru 18 na drzwiach. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, wstrzymałam oddech gdy zobaczyłam wnętrze.
- Wow - westchnęłam. Było pięknie. Rozglądałam się dookoła zaczarowana urokiem tego miejsca. Zamknęłam za sobą drzwi. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Odrywając oczy od otaczającego mnie piękna spojrzałam na wyświetlacz.

Harry Styles naprawdę
muszę pogadać z Sophie!
To ważne!


To od Ashley. Od razu nacisnęłam przycisk "zadzwoń".
- Ash?!
- Sophie? To ty? - jej głos był pośpieszny.
- Tak! Co jest nie tak? Co się dzieje?! I czy miałaś coś wspólnego z tym całym magazynem?!
- Tak Sophie ale słuchaj....
Przerwałam jej.
- Ashley dlaczego nie dałaś znać Emily? Czemu nie zapytałaś jej co się dzieje zanim powiedziałam im o wszystkim?! Miałaś jej numer! Wyjaśniłaby ci to! Wiem, że Harry nie odpisywał ci na smsy ani nie odbierał gdy miał mój telefon, ale Em...
- Sophie słuchaj mnie nie mogłam nikomu powiedzieć! Musiałam wsypać im tej gazecie! Musiałam! On mnie odnalazł przez tą drugą dziewczyną, która pomogła ci w Londynie i mnie zastraszył!
- Kto?!
- On się zmienił Soph! Jest maniakiem! Powiedział, że chce dla ciebie jak najlepiej więc się zgodziłam! Idzie po ciebie!
- Ashley o kim mówisz?!
- Tw....
Połączenie przerwano. Zaniemówiłam. Spoglądałam oszołomiona na telefon. Kto?
- Wiec skarbie, podoba ci się? - zaputał Harry wchodząc do domku z walizkami. Zmarszczył brwi gdy zobaczył moją twarz bez emocji - Co się stało? - zapytał odstawiając walizki na ziemię i podszedł do mnie - Soph? Sophie przerażasz mnie - schylił się aby spojrzeć mi w oczy. Otrząsnęłam się z transu.
- Jestem po prostu zmęczona - odpowiedziałam, zmuszając się do uśmiechu.
- To z wcześniej cię męczy , prawda? Ta rzecz, o której nie chciałaś mi powiedzieć gdy jechaliśmy do szpitala? - zapytał. Złapał mnie za rękę i ją pocałował. Wcześniej? A tak, to jak Niall wybuchł przeze mnie.
- Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać - kontynuował Brytyjczyk.
- Wiem - uśmiechnęłam się, odpychając myśli związane z rozmową z Ashley i Niallem.  Nie mam się czym martwić. - Możemy porozmawiać o tym później gdy będziemy się przytulać w łóżku.
- Będziesz tak zmęczona, że nie będziesz chciała rozmawiać - drażnił się ze mną.
- Harry przysięgam, że o tym pogadamy. Muszę to komuś powiedzieć...Ale teraz mam ochotę coś zjeść.
- Jak chcesz - westchnął lekko się wahając, ale wstał i podszedł do walizek. Z jednej z nich wyjął dużą reklamówkę i podał mi ją - To dla ciebie cukiereczku. Idź się przebrać, na górze jest łazienka.
- Tak jest - odpowiedziałam bardzo poważnie i wzięłam torbę.
- Tylko się pośpiesz! - rzucił gdy byłam w połowie schodów.
- Jestem za głodna żeby się nie wiadomo jak szykować! - odparłam. Zamknęłam się w łazience i wyrzuciłam na podłogę całą zawartość torby. Srebrne kolczyki, srebrne buty, srebrna kopertówka...Nie srebrna sukienka. Ostrożnie podniosłam fioletowy materiał, sukienka była zachwycająca. Lekko przed kolana i miała tylko jedno ramiączko, które składało się z dwóch srebrnych paseczków. W talii były identyczne, układające się na kształt paska. Była prosta, ale piękna w swojej prostocie. Włożyłam ją i przejrzałam się w lustrze. Co powinnam zrobić z włosami? W kilku pasmach było trochę śniegu, który sprawił, że włosy były pokręcone i rozczochrane. Skrzywiłam się i zdecydowałam zapleść je tak aby tworzyły koronę z tyłu mojej głowy, a luźne pasma warkocza spływałyby jak wodospad. Gdy skończyłam, założyłam kolczyki i podziwiałam efekt końcowy. Nieźle Sophie. 



Po raz ostatni zakręciłam się przed lustrem, założyłam buty, wzięłam torebkę i zeszłam na dół. Harry czekał na mnie przy schodach. Ubrany w garnitur, z krawatem pasującym do mojej sukienki.
- Wyglądasz zabójczo - powiedziałam lustrując go wzrokiem.
- To samo mogę powiedzieć o tobie, ale raczej powiem, że powalasz na kolana - uśmiechnął się pokazując perłowo białe zęby - Podoba ci się sukienka?
- Podoba to mało powiedziane. Uwielbiam ją - powiedziałam obracając się wokół własnej osi. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze w korytarzu. Lustro było duże i obejmowało całe moje ciało. Utkwiłam wzrok w odbiciu moich nadgarstków, całych w bliznach. Wolno przejechałam po nich palcami. Harry złapał mnie za rękę.
- Jesteś piękna Sophie, nawet nie waż się myśleć inaczej - wymamrotał prosto do mojego ucha i podchwycił moje spojrzenie w lustrze. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej srebrny łańcuszek z małym wisiorkiem w kształcie płatka śniegu - To dla ciebie - dodał, zapinając mi go na szyi.
- Dziękuję - powiedziałam i obróciłam się twarzą do niego. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie. Harry pochylił się niepewnie do przodu. Jego duże dłonie objęły moją twarz.
- Czy mogę?
Pokiwałam głową i zamknęłam oczy gdy jego miękkie wargi spotkały moje.
- Kocham cię, wiesz o tym, prawda? - wyszeptał w intymny sposób.
- Oczywiście, że wiem - odpowiedziałam. Wiem, że zawiodłam go taką odpowiedzią. Widziałam to w jego oczach. Niestety na razie nie potrafię odpowiedzieć mu tym samym.
- Chodźmy zjeść - dodał chłopak, pomagając mi w założeniu płaszcza.


- Nadal jedziemy na przerwę świąteczną? - zapytałam jedząc szarlotkę. Kolacja z Harrym była naprawdę przyjemna. Dużo się o sobie dowiedzieliśmy, wliczając w to żenujące wspomnienia z dzieciństwa i takie rzeczy. Do tej pory nie rozmawialiśmy o innych członkach zespołu.
- Jasne, że tak. To będzie idealny czas na odpoczynek i zgranie się jako rodzina przed rozpoczęciem nowej trasy i w ogóle - odpowiedział chłopak, podkradając mi z talerza kawałek ciasta.
- Ej!
W zemście zabrałam mu z talerza kawałek ciasta czekoladowego z orzechami i włożyłam je do ust. Gdy podniósł pytająco jedną brew tylko wzruszyłam ramionami.
- Coś za coś. Więc kiedy wychodzi nowy album?
- Pracowaliśmy nad nim przez ostatnie dwa tygodnie i zaczęliśmy nagrywać przed przyjazdem do Irlandii, więc powinniśmy skończyć przed świętami. Dodaliśmy też kilka dodatkowych świątecznych piosenek, więc chcemy zaczekać do tego czasu - wyjaśnił dokańczając swój deser, żebym nie mogła mu już nic zabrać.
- Gdzie tak w ogóle jedziemy? 
- Już ci powiedziałem, że ci nie powiem - zaśmiał się, kiwając na kelnera aby przyniósł rachunek - To ma być niespodzianka - uśmiechnął się.
- Wiesz, że to tekst Edwarda Cullena, co nie? - warknęłam, dokańczając swój deser - A później zabierzesz mnie w jakieś sekretne miejsce nie wiadomo gdzie.
- Cóż obiecuję ci, że nie wybieramy się na romantyczną wyspę, bo reszta zespołu też jedzie - zaśmiał się Haz, płacąc rachunek - Chodźmy do domu... - rzucił zakładając swoja kurtkę i pomagając mi z moją - Mamy na jutro zaplanowanych kilka rzeczy i musisz wypocząć.
- Harry oboje wiemy co będziemy robić po powrocie do domu. Powiedziałeś to już wcześniej - zaśmiałam się dźgając go palcem w tors.
- Kto powiedział, że mówiłem prawdę? - zaprotestował, uśmiechając się figlarnie.


Gdy weszłam z powrotem do naszego domku aż mnie zatkało. Wyglądało to jakby ktoś kompletnie przerobił dom podczas naszej nieobecności. Wszędzie były zapalone świece, oświetlające domek. Na podłodze były rozsypane białe płatki róż.
- Ty to zrobiłeś? - zapytałam cicho zdejmując płaszcz.
- Nie sam, ale poprosiłem w recepcji czy mogliby to zrobić gdy pojedziemy na kolację - powiedział także zdejmując swoją kurtkę. Zdjęłam szpilki i zaczęłam chodzić po płatkach. Byłam oszołomiona. Nagle rozbrzmiały dźwięki piosenki Keane i zobaczyłam, że to Harry bawi się odtwarzaczem. 

I walked across an empty land / Szedłem przez opuszczoną ziemię
I knew the pathway like the back of my hand/ Znałem tę ścieżkę jak własną kieszeń
I felt the earth beneath my feet/ Czułem ziemię pod stopami
Sat by the river and it made me complete/ Usiadłem przy rzecze i czułem się spełniony

Oh simple think where have you gone / Oh prosta rzeczy gdzie odeszłaś?
I'm getting old and I need something to rely on/ Starzeję się i potrzebuję czegoś na czym mogę polegać
So tell me when you're gonna let me in/ Więc powiedz mi kiedy mnie wpuścisz
Im getting tired and I need somewhere to begin/ Powoli się męczę i muszę od czegoś zacząć

- Harry?
- Hmm? - podszedł do mnie na środek pokoju. Jego oddech na mojej szyi wywołał u mnie przyjemny dreszcz. Chłopak położył dłonie na mojej talii i zaczął się poruszać w rytm muzyki. Ja razem z nim.

I came across a fallen tree/ Przeszedłem obok powalonego drzewa
I felt the branches of it looking at me/ Czułem na sobie wzrok gałęzi
Is this the place we used to love?/ Czy to miejsce, które kiedyś pokochaliśmy?
Is this the place that I've been dreaming of?/ Czy to miejsce o którym śniłem?

- Harry chcę z tobą porozmawiać o tym co zdarzyło się wcześniej - powiedziałam ostrożnie.
- Czyli o czym? Co sprawiło, że rano byłaś nieszczęśliwa? - zapytał podnosząc mój podbródek, tak abym patrzyła mu w oczy.
- Niall.
Na chwilę go zmroziło ale znów zaczął nasz powolny taniec.
- Co się stało?

Oh simple think where have you gone / Oh prosta rzeczy gdzie odeszłaś?
I'm getting old and I need something to rely on/ Starzeję się i potrzebuję czegoś na czym mogę polegać
So tell me when you're gonna let me in/ Więc powiedz mi kiedy mnie wpuścisz
Im getting tired and I need somewhere to begin/ Powoli się męczę i muszę od czegoś zacząć

And if you have a minute why don't we go/
Jeśli masz chwilę dlaczego nie pójdziemy
Talk about is somewhere only we know?/ Porozmawiać o miejscu, które znamy tylko my?
This could be the end of everything/ To może być koniec wszystkiego
so why don't we go/ Więc dlaczego nie pójdziemy
somewhere only we know?/ W miejsce, które znamy tylko my?

- Rozmawiałam z nim rano. O moich uczuciach i nie był tym zachwycony.
Harry złapał mnie za rękę i zakręcił mną, moja sukienka delikatnie zafalowała. Po obrocie chłopak  przechylił mnie do tyłu i zatrzymał kilka centymetrów nad ziemią i znów postawił na nogi.
- Da sobie radę - powiedział po prostu.
- Nie sądzą - zaprzeczyłam, brakowało mi tchu - Nie z tym co mu powiedziałam. Wydawał się taki wściekły i załamany...
- Co mu powiedziałaś?

Oh simple think where have you gone / Oh prosta rzeczy gdzie odeszłaś?
I'm getting old and I need something to rely on/ Starzeję się i potrzebuję czegoś na czym mogę polegać
So tell me when you're gonna let me in/ Więc powiedz mi kiedy mnie wpuścisz
Im getting tired and I need somewhere to begin/ Powoli się męczę i muszę od czegoś zacząć

And if you have a minute why don't we go/ 
Jeśli masz chwilę dlaczego nie pójdziemy
Talk about is somewhere only we know?/ Porozmawiać o miejscu, które znamy tylko my?
This could be the end of everything/ To może być koniec wszystkiego
so why don't we go/ Więc dlaczego nie pójdziemy
somewhere only we know?/ W miejsce, które znamy tylko my?

- Harry powiedziałam mu, że cię kocham.
Chłopak się zatrzymał.

This could be the end of everything/ To może być koniec wszystkiego
so why don't we go/ Więc dlaczego nie pójdziemy
somewhere only we know?/ W miejsce, które znamy tylko my?


- Co? - wyszeptał.
- Harry, kocham cię - powiedziałam zgodnie z prawdą i po chwili poczułam jego usta na swoich.
- Jezu, nawet nie wiesz jak długo czekałem na te słowa - westchnął i znów mnie pocałował, obejmując mnie ramionami - Soph, kocham cię tak bardzo, że to chyba niemożliwe - rzucił, ujmując moją twarz w dłonie.
- Harry ja też cię kocham - powtórzyłam. Nasze usta znów się spotkały i poczułam jak bardzo go pragnę. Położyłam dłoń na jego karku gdy on chwycił mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Jedną ręką złapał mnie za udo i oplótł się tą nogą w talii. Przeszkadzały nam jedynie ubrania.
- Sophie - jęknął gdy upadłam przed nim na kolana i zaczęłam mocować się z jego spodniami - Sophie nie, nie musisz tego robić - sapnął, próbując mnie odepchnąć od swojej rosnącej erekcji.
- Ale ja chcę - rzuciłam pewnie.W końcu spodnie opadły mu do kostek, a ich śladem podążyły po chwili bokserki.
- Jak ja cię kurwa bardzo kocham - jęknął chłopak gdy objęłam dłonią jego pulsującego członka - Ale to nie będzie fair - protestował.
- Nie będzie nie fair - zaczęłam - Bo to ja czerpie z tego przyjemność.
- Sophieeeee - Jęknął głośno gdy wzięłam go do ust. Wplótł palce w moje włosy. Nie byłam pewna co powinnam robić więc zaczęłam go ssać chowając przy tym zęby. Ręką złapałam tą część, której nie byłam w stanie wziąć do buzi i zaczęłam ją masować. Wnioskując z dźwięków jakie z siebie wydawał chyba robiłam to dobrze. Językiem drażniłam jego końcówkę. Pracowałam zgranie ustami i dłonią.
- Na miłość boską jesteś idealna... - jęknął chłopak po czym mnie delikatnie odepchnął - Ale nie wytrzymam jeśli nie przestaniesz - podniósł mnie i mocno pocałował. Po chwili objęłam go nogami w talii.
Przeniósł mnie kawałek i nagle upadłam na coś miękkiego, a po chwili chłopak leżał na mnie. Białe płatki tańczyły wokół nas gdy ściągał koszulkę. Gdy tylko zobaczyłam jego nagi tors, wyciągnęłam rękę aby go dotknąć. Moje ciało go pragnęło.
- Harry pragnę cię - sapnęłam, wybijając paznokcie w jego bicepsy, gdy całował mnie po szyi.
- Ja ciebie też - rzucił, a jego ręką wślizgnęła się pod moją sukienkę. Zaczął zataczać kółka na mojej bieliźnie. Nasze usta znów się złączyły.
- Zdejmij je. Spraw bym była twoja - jeknęłam wypychając biodra do przodu. Zrobił to o co go prosiłam. Zdjął moje majtki razem z sukienką, z którą miał mały problem, bo żadne z nas nie chciało przerywać pocalunku.
- Harry proszę. Kocham cię.
- Nigdy nie znudzi mi się dźwięk tych słów. Nigdy - powiedział obsypując moje majtki ciało pocałunkami.
- To dobrze, bo nigdy nie przestanę ich powtarzać - wymamrotałam. Gdy całował moje piersi wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz przyjemności. Czułam, że robię się coraz bardziej mokra. Moje ciało przygotowywało się na przyjęcie Harrego. Mój umysł był przyćmiony podnieceniem. Miałam tylko jeden cel - kochać się z nim.
- Harry proszę - jęknęłam gdy włożył we mnie palec - Pragnę cię. Kocham cię.
- Powtórz to Soph - sapnął pochylając się nade mną - Powiedz, że mnie kochasz - kontynuował, drażniąc czubkiem penisa moje wejście.
- Kocham cię Styles - wyszeptałam podnosząc się lekko aby go pocałować. Chyba się od niego uzależniłam. Jęknęłam gdy wolno we mnie wszedł. Czułam w sobie jego pulsującego członka.- Harry - jęknęłam wbijając paznokcie w jego plecy.
- Jesteś taka piękna - powiedział chłopak patrząc mi w oczy. Ruszał się w jednym tempie. Po każdym szybkim pchnięciu wolno ze mnie wychodził, po czym znów wbijał się po sam koniec. Na naszych ciałach zaczęły się pojawiać kropelki potu.
- Kocham cię - powiedział.
- Ja też cię kocham - powtarzałam to jak mantrę. Chwilę później oboje osiągnęliśmy szczyt. Przyjemność była oszałamiająca.
- I jak było? - zapytał ledwo łapiąc oddech.
- Perfekcyjnie - odpowiedziałam mocno go przytulając. Przez kilka chwil po prostu sobie leżeliśmy, ale musiałam wstać i iść do toalety.
- Gdzie się wybierasz? - jęknął niezadowolony Harry.
- Do łazienki - rzuciłam i zaczęłam przeglądać ciuchy w walizce koło łóżka.
- Możesz chodzić nago - zaproponował.
- Nie będę chodzić nago po domu. Szczególnie przy tak wielkich oknach - założyłam jedną z jego koszulek i weszłam na górę do łazienki. Zrobiłam co musiałam, a gdy otworzyłam oczy poczułam na twarzy jakiś materiał. Silne ramiona zaciągnęły mnie z powrotem do łazienki. Nie szarpałam się myśląc, że to tylko Harry próbuje mnie nastraszyć. Prze krótką chwilę widziałam odbicie napastnika w lustrze. Był ubrany na czarno. To nie Harry. Nie ubrałby się tak szybko. A ten materiał pachnie znajomo. Chloroform. Zaczęłam się szarpać, wołać o pomoc, ale zostałam ogłuszona.


Zamrugałam kilka razy i poczułam ból w kończynach. Chciałam się przeciągnąć, ale okazało się, że moje ręce są związane z tyłu.  Zaraz...Przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. Były dobre prawda? Ale...Ktoś zabrał mnie gdy poszłam do łazienki. Zakrztusiłam się, uświadamiając sobie prawdę.  O nie, proszę. Znów zostałam porwana? Nieee. Zaczęłam się siłować z linami gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Nie rób tego, tylko się zranisz.
Wstrzymałam oddech patrząc na osobę przede mną. Wyglądała jak ja, tylko z blond włosami. O mój boże, to jakaś czarna magia?! 
- Jej naprawdę miał rację...Jesteśmy identyczne - dziewczyna wymamrotała pod nosem, także zdziwiona naszym podobieństwem. 
- Nie rozmawiaj z nią jeszcze! - rozkazał ktoś stojący za mną. Głos był zadziwiająco znajomy... Ze zdumieniem wpatrywałam się w blondynkę. Dlaczego jesteśmy prawie identyczne?
- Nie martw się - wyszeptała do mnie - jestem tak samo zdziwiona jak ty.
- Anne! - głos mężczyzny był bliżej.
- Przepraszam! - odpowiedziała z zakłopotaniem Anne i się ode mnie odsunęła. Ktoś wszedł do pokoju. Ciężkie, głośne kroki były wyraźne na drewnianej powierzchni. 
- Oj Sophie, Sophie, masz wprawę w pakowanie ludzi w kłopoty, wliczając w to ciebie - zaśmiał się mężczyzna stając przede mną. Po niespełna sekundzie rozpoznałam go.
- Tato?! - sapnęłam zaskoczona.
_______________________________________________________________________________
Wow, wow, wow, koniec części drugiej :DD 
Część 3 (Breaking Points) ma jak na razie 13 rozdziałów więc będzie co tłumaczyć :))
szczerze nie czytałam jej jeszcze więc nie mam pojęcia co się wydarzy 0.o

Końcowe komentarze (te obraźliwe) pod poprzednim rozdziałem zostaną usunięte.
Jakby ktoś chciał sb poczytać czy gdyby autor chciał skopiować i się pochwalić jaki to on nie jest kozak to tu masz drogi anonimku screeny...patrz nawet cię w tym wyręczyłam.

czwartek, 17 kwietnia 2014

2.54. Odpowiedzi

- 9 minut Soph!
Nie chciało mi się nawet odpowiadać. Podeszłam do drzwi od pokoju Nialla. Dzielnie zdecydowałam, ze dzisiaj z nim porozmawiam. I chciałam to zrobić teraz. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do jego drzwi.
- Wejdź!
Nacisnęłam klamkę i weszłam do jego pokoju. 
- Mogę ci jakoś pomóc księżniczko? Wiem, ze przez jakiś czas rzadko się pokazywałem ale byłem w stanie posprzątać przez ten czas pokój, a przed chwilą zgarnąłem z dołu trochę słodyczy.
- Hej Niall...Możemy porozmawiać? Tak, na poważnie? - zapytałam, nerwowo bawiąc się palcami. Chłopak zmarszczył brwi.
- Taaa jasne. Chcesz usiąść? - zapytał klepiąc miejsce obok siebie.
- Nie, nie trzeba.  I tak za osiem minut jadę...
- Gdzie?
- Do szpitala. Dzisiaj zdejmują mi gips - uśmiechnęłam się.
- Oh masz kogoś kto cię podwiezie? - chłopak już wstawał - Mogę jechać z tobą bo to przecież przeze mnie uszkodziłaś rękę, więc to ja powinienem się tobą opiekować, co? Zaraz pójdę po samochód i...
- Niall, Harry już mnie zawozi; nie przejmuj się tym - powiedziałam nerwowo, ucinając jego potok słów. Naprawdę mam nadzieję, że wziął dzisiaj leki...
- Sophie wszystko ze mną okej. Mogę prowadzić. Proszę. Tylko znajdę klucze i ...
- Nie Niall...Harry musi ze mną jechać, bo spędzę z nim cały dzisiejszy dzień i większość jutrzejszego - dodałam.
- Sophie czekam w aucie! - krzyknął z dołu Harry.
- Okej! - rzuciłam.
- Zamknijcie się! - wydarł się Liam.
- Co? Dlaczego? - warknął Niall - Dlaczego spędzasz z nim dzisiejszy dzień? I jutrzejszy też? Nie wracasz do domu na noc?
Pokręciłam głową.
- Niall, chcę być z tobą szczera...Martwię się o ciebie, okej? Bardzo i...
- Nie mów nic więcej - przerwał mi, zaskakując mnie tym - Wiem, co chcesz powiedzieć. Nie chcę tego słyszeć, bo to nieprawda - chłopak pokręcił głową i zacisnął ręce w pieści.
- Niall proszę daj mi skończyć.
- Nie! - krzyknął - Nie waż się mówić! Nie chcę tego słyszeć! Proszę oszczędź mi tego! Nie chcę słyszeć tych kłamstw!
- Niall, zakochałam się w Harrym - wymamrotałam cicho. W następnej sekundzie miałam wrażenie, że uruchomiłam bombę.
- Sophie ostrzegałem cię, żebyś tego nie mówiła! To bzdura! Ktoś ci zrobił pranie mózgu! Harry zrobił ci pranie mózgu! To ja byłem przy tobie przez cały ten czas! Nie on! Sophie na pewno tak nie czujesz! Nie jesteś tego pewna! - krzyczał Niall, łzy frustracji zaczęły spływać po jego policzkach.
- Niall przykro mi!
- Nie prawda! - popchnął swoją półkę, przewracając ją. Podskoczyłam słysząc huk, ale Niall nadal krzyczał - Nie krzycz na mnie Sophie! Nie jest ci przykro, gdyby tak było, to powiedziałabyś mi o tym już dawno temu! - kontynuował. Krzyknęłam ze strachu gdy uderzył pięścią w ścianę.
- Niall proszę uspokój się bo coś sobie zrobisz! - błagałam.
- To co mi powiedziałaś, boli z dziesięć razy bardziej! - warknął blondyn - Nie wierzę, ze przez ten cały czas trzymałaś to w sekrecie!
- Nie, przysięgam, że nie! Dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę! - odpowiedziałam, mając łzy w oczach.
- Niby jakim cudem? - cmoknął z niezadowoleniem Niall - Uczucia nie rodzą się tak znienacka! - warknął - Nie w mgnieniu oka! Dlaczego teraz?! Dlaczego mówisz mi o swoich uczuciach dopiero teraz, a nie dwa miesiące temu gdy powiedziałem ci, że cię kocham? Dlaczego okłamałaś mnie przy wodospadzie?!
- Niall, ludzie się zmieniają! Harry się zmienił! Nie mogłam tego kontrolować!
- Ale ja nigdy nie byłem wobec ciebie brutalny! Nigdy! Harry wiele razy się nad tobą znęcał, gdy miałaś 16 lat! Ja się tobą zajmowałem! Więc dlaczego odrzucasz mnie jak śmiecia?! - wyrzucił z siebie - Dlaczego Sophie? - nagle zniżył głos do szeptu.
- Też chciałabym to wiedzieć - wyszeptałam czując się winna.
- Co za chujowa odpowiedź. Czyli to prawda. Mili goście zawsze są odrzucani - blondyn wziął głęboki wdech.
- To nie prawda Niall! Po prostu na ciebie nie zasługuję, okej? To przeze mnie się pociąłeś! Jestem dla ciebie zła!
- To, że właśnie przyznałaś się do swoich uczuć w stosunku do Harrego - zaczął patrząc na mnie poważnie - To jest jeszcze gorsze, zostanie mi po tym większa blizna niż po cięciu się - rzucił ze złością - Będę się bał samotności. Nigdy nie będę mógł z kimś być, bo nikt nie chce osoby z depresją - kontynuował  z grymasem.
- To nie prawda! Są tysiące innych dziewczyn, które mogą...
- Ale one nie są tobą - przerwał mi - Nie są takimi kłamliwymi sukami jak ty - dodał rozwścieczony.
- Niall - zaczęłam szlochać. Nie tak to sobie wyobrażałam.
- Wyjdź.
- Niall ja...
- Zamknij się Sophie. Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie teraz. I już prawdopodobnie nigdy się do ciebie nie odezwę. Nienawidzę cię. Po prostu mnie oszukałaś! Moja kariera wisi teraz na włosku! Może Liam miał rację! Ty jesteś problemem - dodał gwałtownie - Wypierdalaj stąd Sophie! - rozkazał. Zamknęłam oczy, pozwalając łzom spłynąć po moich policzkach.
- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, bo ja wybaczam ci wszystkie te ostre słowa - powiedziałam smutno wychodząc. Gdy tylko zamknęłam drzwi usłyszałam niemal zwierzęcy ryk, a po chwili doszły do tego odgłosy darcia jakiegoś materiału. Wolno zeszłam na dół, chcąc powstrzymać dalszy płacz.
- Wszystko okej? - zapytał zmartwiony Harry gry weszłam do auta.
- Taaa - westchnęłam, mój głos lekko drgał - Możemy po prostu jechać do szpitala? - zapytałam wyglądając przez okno.
- Sophie spójrz na mnie - rozkazał łagodnie. Powoli odwróciłam twarz w jego stronę. W oczach znów miałam łzy.
- Skarbie nie jest okej - pokręcił głową - Wysiadaj z wozu - westchnął, odpinając pasy i wychodząc z auta.
- C-c-co? D-Dlaczego? - zająknęłam się, nic nie rozumiejąc. Odpięłam swoje pasy i patrzyłam jak chłopak podchodzi do drzwi od mojej strony, otwiera je, łapie mnie za rękę i wyciąga delikatnie na zewnątrz.
- Nie lubię gdy jesteś smutna... - zaczyna i obejmuje moją twarz dłońmi - Jeśli to przez to, ze musisz spędzić ze mną dzień, to nie róbmy tego - powiedział cicho, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie Harry, chcę to zrobić - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, lekko pociągając nosem.
- W porządku...Ale dlaczego jesteś taka smutna? - zapytał, ocierając moje łzy swoim kciukiem.
- Powiem ci później, okej? - złapałam go za dłoń i złożyłam na niej lekki pocałunek - Teraz chcę się pozbyć tego gipsu - kontynuowałam.
- Jak sobie życzysz - przytulił mnie i pocałował w czoło, po czym puścił mnie i z powrotem wsiadł do samochodu. Ja stałam jeszcze chwilę i patrzyłam ze smutkiem na dom. Niall, tak mi przykro.
- Idziesz skarbie? Chyba chcesz się już pozbyć tego gipsy, hmm? - zaśmiał się Harry, pośpieszając mnie.
- Taaa.
Usiadłam na swoim miejscu i zapięłam pasy.
- A tak poza tym mam coś dla ciebie... - przypomniał sobie loczek sięgając do kieszeni. Wyciągnął z niej telefon i wręczył mi go - Ostatniej nocy zdałem sobie sprawę, że muszę ci go oddać - wyjaśnił i odpalił silnik.
- Dzięki - pokiwałam głową, mocno ściskając przedmiot. Mam nadzieję, że będę to mogła jakoś wynagrodzić Niallowi...
_________________________________________________
Został nam już tylko jeden rozdział do końca tej części :D Ale nie ma się co martwić; 
do tłumaczenia są jeszcze dwa one shooty; jeden z Zaynem, drugi z Niallem
a trzecia część opowiadania ma już 11 rozdziałów. :D
Nie mam pojęcia kiedy dodam ostatni rozdział, bo jest naprawdę długi. Ale możecie się go spodziewać najwcześniej w poniedziałek.
xx Annie

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

2.53. Sekrety

- Zabiję go kurwa! Co za dupek! Jak twoje przyjaciółka może z nim chodzić? Nigdy przenigdy, już z nimi nie wyjdziemy, rozumiesz? Nigdy - warknął Louis gdy szliśmy do auta. Nadal byłam zbyt zszokowana by się odezwać. Siedziałam cicho gdy chłopak odpalił silnik. Dlaczego Ashley mogłaby to zrobić? Bez zastanowienia? I nie pofatygowała się nawet tutaj, do Irlandii? Wie, gdzie mieszkam, a Emily by jej wszystko opowiedziała. Powiedziałaby jej, ze jestem bezpieczna. Mogłaby chociaż zadzwonić do Em. Dlaczego tego nie zrobiła? Zmarszczyłam brwi, coś było nie tak.
- Zresztą, ty chyba też nie najlepiej się bawiłaś - wymamrotał Louis skupiając spojrzenie na drodze.
- Nie było tak źle - odpowiedziałam ostrożnie.
- Nie było źle? Jezuuu, czy ty tam w ogóle byłaś? Było strasznie. Co niby nie było "takie złe" w całym tym wyjściu?
- Spędziłam czas z Emily, a tylko na tym mi zależało - westchnęłam.
- Cóż jeśli ty się cieszyłaś, pokręcona jesteś - rzucił brązowowłosy chłopak. Wywróciłam oczami i oparłam głowę na ręce, wyglądając przez okno. Czekałam aż Lou trochę się uspokoi.
- Co powiemy chłopakom gdy wrócimy? - zapytałam, gdy z chłopaka uleciało już trochę złości - Powiemy, że nie znaleźliśmy żadnych ubrań?
- O czym ty mówisz?! - warknął. Dobra, czyli jeszcze nie ochłonął. 
- Powiedzieliśmy reszcie, że idziemy kupić dla mnie bieliznę, pamiętasz? A jak wrócimy z pustymi rękami....Więc co im powiemy? - przypomniałam mu delikatnie. Louis westchnął zniecierpliwiony, ale nie odpowiedział. Zaczął bębnić palcem o kierownicę, co chwilę na mnie patrzył.
- Może po prostu powiedzmy im, że po drodze zmieniliśmy zdanie i zatrzymaliśmy się na kawę, żeby pogadać, co? - powiedział w końcu.
- Okej - pokiwałam głową. Przez kilka kolejnych minut siedzieliśmy w ciszy, jedynym źródłem dźwięku był silnik. Już prawie zasypiałam gdy Louis zaczął mówić.
- Przepraszam, że się wkurzyłem. To przez tego Kyle'a ...Jest totalnym dupkiem. Jest taki zapatrzony w siebie i samolubny i...
- Louis już załapałam, okej? Poza tym nie sądzę, że Emily jeszcze się z nim spotka - westchnęłam zmęczona.
- Ale dlaczego on? Mam na myśli, nie zauważyła wcześniej jakim jest palantem? W szkole razem z kolegami, musi być z dziesięć razy gorszy, co?
- Właściwie to nie. Nie zachowywał się tak nigdy w szkole. Pomyślałbyś, że jest perfekcyjnym dzieckiem jeśli byś go zobaczył na korytarzu - zaprotestowałam, wyglądając przez okno. Zobaczyłam, że jesteśmy już niedaleko domu.
- Ale to widać, że zawsze są z nim kłopoty - dodał Lou, wjeżdżając na podjazd przed domem - Można to zobaczyć pod maską - przekonywał mnie.
- Nie każdy chce to zobaczyć. Ludzie mają tendencje oceniania po pozorach. Nie zagłębiamy się w niczyją naturę. Patrzysz tylko na powierzchnię i myślisz, ze wiesz wszystko o danej osobie. Ale tak nie jest. Na przykład ty. Jeślibym tylko z tobą przez chwilę pogadała, to pomyślałabym, że jesteś mega szczęśliwą osobą, czasem wyjeżdżającą z jakimiś zboczonymi tekstami i żyjącą z dnia na dzień.
- A jak sądzisz, jaki naprawdę jestem? - Louis zmarszczył brwi i zgasił silnik.
- Myślę, że wszystko co robisz, robisz z pasją. Nieważne czy robisz dobrze, czy źle. I nie sądzę, że zawsze jesteś szczęśliwy, raczej boisz się być sobą przy ludziach. Boisz się co by pomyśleli, gdyby odkryli twojego wewnętrznego demona.
Louis zmarszczył brwi jeszcze bardziej.
- Chodźmy do łóżka, co? Nie miałem zbyt fajnego dnia - podsumował sucho wychodząc z auta.
- Cóż tobie też życzę dobrej nocy - wymamrotałam pod nosem. Zayn przywitał mnie już w progu.
- Dobrze się bawiłaś? - zapytał opierając się o futrynę - Louis powiedział mi, że zmieniliście plany...
- Nie nazwałabym tego zabawą....to była bardziej pouczająca wyprawa - westchnęłam. Nagle zobaczył jak Fate wychyla głowę zza ściany, domagając się uwagi. Podeszłam do niej i wzięłam ją na ręce.
- Dlaczego niby pouczająca? Jak wyprawa na kawę może być pouczająca? - mulat zapytał zmieszany. Westchnęłam. Jak zwykła kawa i pogaduchy mogłyby być pouczające?...Głupia Sophie. 
- Zapomnij o tym.
- Soph nikomu nie powiem, przysięgam. Jestem doskonałym powiernikiem sekretów - mrugnął do mnie. Przez chwilę patrzyłam na niego poważnie.
- Po prostu dowiedziałam się nowych rzeczy o Louisie - powiedziałam, częściowo kłamiąc. Pogłaskałam moją kotkę i ziewnęłam - Mogę przejść przez twój pokój aby dostać się do swojego? Nie chcę nikogo obudzić i jestem już mega zmęczona...
- Jasne, ale nikt i tak jeszcze nie śpi - wyjaśnił Zayn - Niall pracuje nad muzyką, chyba chce napisać nową piosenkę czy coś. Harry coś tam też robi, a Liam nie wrócił jeszcze z siłowni w piwnicy. Chyba wszyscy czekaliśmy aż wrócisz - wyjaśnił.
- Dlaczego?
- Przyzwyczajenie, nie idziemy spać, dopóki ty nie śpisz - wzruszył ramionami. Pokręciłam z niedowierzaniem głową po czym poszłam za nim na górę, do jego pokoju.
- Dobranoc Sophie - rzucił gdy przechodziłam do swojego pokoju.
- Dobranoc Zayn - odpowiedziałam zanim zamknął drzwi. Postawiłam Fate na podłodze. Położyłam ręce na biodrach i rozejrzałam się dookoła, po ścianach z weneckimi lustrami (jednostronne lustra). Moje spojrzenie zatrzymało się na tych, połączonych z pokojem Nialla. Powinnam z nim pogadać? Niepewna, przygryzłam wargę i pozbyłam się tej myśli. Może kiedy indziej. Przebrałam się w luźniejsze ubrania, związałam włosy w koka i już chciałam się kłaść do łóżka ale zatrzymałam się, gdy zobaczyłam Padgetta. Zmrużyłam oczy.
- Powinnam cię chyba wypełnić nowymi wspomnieniami co? - powiedziałam do maskotki. Podeszłam do biurka i zaczęłam szukać w nim kartek i długopisu. Po kilku chwilach usiadłam na krześle i zaczęłam pisać wszystkie dobre wspomnienia z chłopakami. Dużo ich... Napisałam wszystko. Od momentu, kiedy Zayn wspomniał, że pomógł mi uciec dwa lata temu, aż do uśmiechniętego Nialla sprzed paru godzin, po tym jak powiedziałam, że pójdę z nim na zakupy. Niall. Jak mam złamać twoje serce? I kiedy? Czy naprawdę to zrobię? Może powinnam...
- Co robisz kochanie?
Podskoczyłam ze strachu, a długopis wyleciał mi z ręki. Harry schylił się aby go podnieść i mi go podał.
- Jezu Harry wystraszyłeś mnie - sapnęłam, czując jak serce głośno dudni mi w piersi.
- Przepraszam - zachichotał i schylił się aby pocałować mnie w szyję - Więc co robisz tak późno? - zapytał, próbując przeczytać karteczki, które napisałam. Zakryłam ja rękami.
- Piszę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- O naprawdę? Myślałem, że pieczesz ciasto.
Wywróciłam oczami i wstałam aby odciągnąć chłopaka od biurka.
- Harry muszę iść spać. Nie potrzebny mi teraz twój sarkazm - powiedziałam, patrząc na jego prawie nagie ciało. Miał na sobie tylko spodenki od pidżamy.
- Jak sama powiedziałaś, musisz iść spać....Więc dlaczego piszesz i co takiego piszesz, że nie chcesz mi tego pokazać? - zapytał chłopak, krzyżując ręce na nagim torsie.
- Pomyślałam, że uzupełnię Padgetta. Więc spisałam trochę dobrych wspomnień. To wszystko.
- A nie chcesz, żebym je zobaczył bo...?
- To się nazywa prywatność. Mam prawo nie chcieć się z tobą czymś podzielić, nieprawdaż? Myślę, że już i tak zbyt dużo ci powiedziałam w szpitalu, nie sądzisz?
Chłopak się skrzywił.
- Sam nie wiem. Nie powinienem pozwolić ci coś przede mną ukrywać. Może kłamiesz i właśnie planujesz ucieczkę czy coś.
- Więc mi nie ufasz? - westchnęłam udając zranioną.
- A powinienem?
- Dobra więc sam sprawdź - zamknęłam oczy i wskazałam na kartki. Następną rzeczą jaką poczułam był słodki pocałunek Harrego. Ostrożnie położył ręce na moich biodrach i przysunął mnie bliżej siebie. Jak dla mnie zbyt szybko to przerwał. Otworzyłam zdumiona oczy i napotkałam jego zielone tęczówki.
- Oczywiście, że ci ufam Soph - wyszeptał - Tylko mnie nie zawiedź okej?
Uśmiechnęłam się zadowolona.
- Mogę dzisiaj z tobą spać? - zapytał łagodnie Harry, zakładając mi pasmo włosów za ucho - Poczułem się samotny pod twoją nieobecność i chcę się poprzytulać...
- Możesz mi najpierw coś powiedzieć?
- Co?
- Co zrobiłeś z moim telefonem? Czytałeś smsy, odbierałeś połączenie czy....
- Szczerze to już przez jakiś czas go nie tykałem. Jest w którejś z moich szafek. Wyłączyłem go bo te ciągłe smsy doprowadzały mnie do szaleństwa - powiedział - Ale czemu ci się nagle o tym przypomniało? Dlaczego chcesz z powrotem swój telefon? - zmarszczył brwi.
- Bez powodu - ziewnęłam - Jestem serio zmęczona, muszę iść spać.
Bez żadnego ostrzeżenia, podniósł mnie i zaniósł do łóżka. Okrył mnie kołdrą i położył się obok. Objął mnie jedną ręką i przyciągnął bliżej siebie.
- Harry dusisz mnie - zaśmiałam się.
- Nie, ogrzewam cię - wymamrotał - Nadchodzi grudzień, a wiesz co to znaczy? Będzie zimniej. I też pozbędziesz się niedługo gipsu, prawda?
- Tak, chyba tak - zgodziłam się.
- Cóż na pewno tak. Dzwoniłem dzisiaj do szpitala... Powiedzieli, ze za dwa, trzy tygodnie możesz przyjechać na zdjęcie gipsu. Więc pozbędziesz się go przed wyjazdem, który zaplanowałem dla wszystkich - westchnął wtulając się w moją szyję -Miejmy nadzieję, że do tego czasu ten cholerny magazyn tez przestanie istnieć.
- Też mam taką nadzieję - powiedziałam szczerze. Tylko muszę się skontaktować z Ashley - Wiesz, co jeszcze ma dla nas grudzień? - dodałam po minucie ciszy.
- Co?
- Nasze wspólne 24 godziny.
- Naprawdę? Kiedy? - wyszeptał, szczęśliwy.
- Dzień po tym jak zdejmą mi gips, dobra?
- tak, będzie świetnie! - powiedział głośniej.
- Ćśśś! Wszystkich obudzisz!  - warknęłam, kopiąc go pod kołdrą.
- Nie obchodzi mnie to - przytulił mnie jeszcze mocniej - Mam przeczucie, że grudzień będzie najlepszy - wymamrotał, znów całując mnie w szyję. Miejmy taką nadzieję.
Grudzień nadszedł dość szybko. Jutro będzie dzień, który spędzę z Harrym. 6 grudnia. A dzisiaj zdejmą mi gips. Dziwne, ale czuję jakbym miała bardzo dobrze zapamiętać 5 i 6 grudnia 2014.
- Sophie, wychodzimy za 10 minut! - krzyknął Harry przez cały dom.
- Wiem! 5 minut temu mówiłeś, że wychodzimy za 5 minut! - odkrzyknęłam z piętra.
- Przestańcie się drzeć! Przyprawiacie mnie o ból głowy! - wtrącił się Liam, też krzycząc. Liam i ja nie dogadywaliśmy się dobrze od dnia, w którym mnie uderzył, ale atmosfera była mniej napięta. Czasem się ze mną przywitał, albo usiadł ze mną gdy oglądałam telewizję, ale nic więcej.
- 9 minut Soph!
Nie chciało mi się nawet odpowiadać. Podeszłam do drzwi od pokoju Nialla. Dzielnie zdecydowałam, ze dzisiaj z nim porozmawiam. I chciałam to zrobić teraz. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do jego drzwi.
- Wejdź!
Nacisnęłam klamkę i weszłam do jego pokoju. 
- Mogę ci jakoś pomóc księżniczko? Wiem, ze przez jakiś czas rzadko się pokazywałem ale byłem w stanie posprzątać przez ten czas pokój, a przed chwilą zgarnąłem z dołu trochę słodyczy.
- Hej Niall...Możemy porozmawiać? Tak, na poważnie? - zapytałam, nerwowo bawiąc się palcami. Chłopak zmarszczył brwi.
- Taaa jasne.
_______________________________________________________________________________
Czyli jednak nie będę musiała siedzieć po nocy i tłumaczyć :DD
Kolejny rozdział jest króciutki więc dodam go najpóźniej w środę. 
Nie mogę się już doczekać świąt i wolnego od szkoły *.*
xx Annie

niedziela, 13 kwietnia 2014

0.8. Szybka notka ;)

Postaram się przetłumaczyć dzisiaj kolejny rozdział, ale nie miejcie mi za złe gdybym nie zdążyła...W poniedziałek będzie na pewno, choćbym miała siedzieć po nocy ;)
Wczoraj....aaaaaaaaaaaaa byłam na koncercie MIUOSHA! Jaki czad ;))))
Nadal się tym jaram ;P
I mam podpisy i grupowe zdjęcie z RapStationCrew :DDDD

Z Miuoshem ;) 
i RapStationCrew :D



aż wam się musiałam pochwalić xD nie  hejtujcie za twarz :D
xx Annie

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

2.52. Kyle

Notka sosodesj;
Kyle - Sean O'Donnel
_______________________________________________________________________________
- Wróć z czymś seksownym - krzyknął Harry gdy wychodziliśmy. Wywróciłam oczami ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Co to do cholery było?! - zapytałam Louisa od razu gdy weszliśmy do samochodu i sprzedałam mu kuksańca w bok.
- Przepraszam, spanikowałem. Jeśli Harry dowie się co tak naprawdę robimy...Zakończy naszą przyjaźń. A ja nie chcę, żeby ją zakończył.
- Ale publiczny seks? Naprawdę? To chyba najmniej przekonujący argument z jakim mogłeś wyskoczyć! - krzyknęłam wywracając oczami.
- Dobra odpuść już sobie - zachichotał Lou - Uwierzyli nam. Wszystko jest okej. Teraz jedźmy się zabawić! - wyrzucił pięść w górę - Z tą drugą parą, której nawet nie znam... - dokończył cichszym tonem.
- Denerwujesz się? - zapytałam rozbawiona jego zachowaniem.
- Nie, w ogóle - uśmiechnął się ale to był wymuszony uśmiech. Zachichotałam. 
Podwójna randka nie była zbyt fajna. W większości przez to, że dójka chłopaków wyglądała jakby ich dzisiaj roznosiło, więc ciągle ze sobą rywalizowali. Chwilę po naszym przybyciu na miejsce spotkania, weszliśmy do baru żeby się trochę wyluzować i pogadać, ale wszystko poszło w złym kierunku.
Kyle i Louis na początku byli strasznie milczący więc tylko ja i Emily podtrzymywałyśmy rozmowę. gadałyśmy o różnych rzeczach, na przykład planach na przyszłość. I wtedy chłopaki pozamawiali drinki. Po trzech czy czterech byli już podpici i zaczęli wyzywać się na pojedynki na przykład, kto wypije więcej w pięć minut, przez kogo więcej dziewczyn się zarumieni i inne takie. Poczułyśmy się z Emily totalnie zignorowane, więc wyprowadziłyśmy je na zewnątrz mając nadzieję, że świeże powietrze trochę ich otrzeźwi. Na początku tak było, ale później Kyle zobaczył boisko do piłki nożnej.
- Ktoś chce zagrać? - zapytał chłopak gdy szliśmy przez park.
- O byłoby świetnie! Jestem za! - zgodził się z nim Louis - Gdzie możemy zagrać?
Kyle wskazał na boisko niedaleko nas.
- Ja i Em przeciwko tobie i Sophie? - Kyle wyzwał Louisa. Spojrzałyśmy na siebie z Emily niespokojne.
- My za bardzo nie chcemy....
- Zależy....Jesteście osobami, które nie potrafią przegrywać? - zapytał Louis przerywając mi.
- Nie ale...
- Zamierzamy wygrać więc pytanie brzmi czy to wy potraficie przegrywać? - odgryzł się Kyle.
- A my nie chcemy grać w nogę - dodała Emily.
- Cóż więc gramy tylko my Tomlinson - Kyle się wyszczerzył, kompletnie ignorując Emily - Wybijasz piłkę tak samo mocno jak wbijasz się w dziewczyny?
- Zamknij się, sprawię, że zjesz tą pieprzoną piłkę - powiedział Lou z nienawiścią, atmosfera z każdą sekundą stawała się cięższa.
- Zaraz się przekonamy.
- Ale...
- Wy dziewczyny będziecie siedzieć i obserwować który z nas jest najlepszy okej? - kontynuował Kyle  wskazując na trybuny/
- Kyle, proszę nie. Chodźmy po prostu do domu, obejrzyjmy jakiś film  czy coś - rzuciła Em.
- Louis proszę, to nie jest konieczne - sięgnęłam po jego dłoń ale szybko się wyrwał.
- Właśnie, że jest - uśmiechnął się po czym szybko cmoknął mnie w policzek - Nie martw się ksieżniczko, rzadko przegrywam - puścił mi oczko i dołączył do Kyla na boisku.
- To będzie naprawdę beznadziejny wieczór - wymamrotała Emily gdy usiadłyśmy na trybunach - Jak będą niby grać? Nie mają nawet piłki - wywróciła oczami. Ale po chwili Kyle wyjął z bramki trochę wysłużoną, ale nadającą się do gry piłkę.
- Coś mi mówi, że Kyle nie jest tu po raz pierwszy.
Pokiwałam głową zgadzając się z przyjaciółką. Skupiłam spojrzenie na chłopakach, którzy zaczęli grać. Kyle zdobył gola, obrócił się do nas i posłał nam buziaki. Louis wykorzystał ten moment aby go ominąć i zdobyć punkt, ale piłka uderzyła w słupek.
- Emily sądzę, że powinnaś przestać się z nim spotykać - powiedziałam po kilku chwilach przenosząc wzrok na przyjaciółkę - Nie odbierz tego źle ale..Wygląda na to, że nie zależy mu na tobie aż tak bardzo.
- Też o tym myślałam...W zasadzie to dupek z niego. Cały czas w barze patrzył na ciebie, a nie na mnie.
- Serio? - zmarszczyłam brwi.
- Tak.
- Przepraszam.
- Ehh nie musisz.
- Naprawdę przepraszam.
- Zdecydowałaś już kogo lubisz najbardziej? Wiesz Harrego, Louisa czy Nialla? - zapytała Emily nagle zmieniając temat.
- Po pierwsze nic nie czuję do Louisa oprócz braterskiej więzi - powiedziałam poważnie.
- Ale on lubi cię dotykać i to bardziej niż powinno się to robić w "braterskiej" więzi.
- Bo to Louis. Samo jego imię znaczy, że w domu zaraz się będzie z kimś pieprzył - wymamrotałam.
- A co z Niallem i Harrym?
- Harry jest przez większość czasu kompletnym dupkiem, ale gdy jest miły, nie można mu się oprzeć. Mówię o tym, że w jednej minucie mam ochotę go udusić, a w drugiej chcę, żeby mnie przytulił.
Em patrzyła na mnie jak na dziwoląga przez kilka sekund, po czym wybuchnęła śmiechem.
- Okej...powiedziałam w ogóle coś śmiesznego?
- Praktycznie zacytowałaś piosenkę - zaśmiała się jeszcze bardziej.
- Naprawdę?
- Tak, jezuuu nie słuchasz w ogóle radia?
- Dziwne, ale odkąd z nimi mieszkam w ogóle nie słuchałam muzyki.
- Gool!
Obróciłyśmy się w stronę boiska gdy Kyle znów trafił w bramkę.
- Widocznie sport nie jest dla ciebie Tomlinson. Powinieneś raczej wyrywać laski dookoła.
- Zamknij ryj - krzyknął wkurzony Louis i mocno kopnął piłkę w kierunku przeciwnika. Kyle z łatwością ją przyjął.
- Boże chłopaki to takie dzieci - westchnęła Emily - A ty musisz sobie radzić z całą piątką. Naprawdę nie wiem jak ci się to udaje.
- Szczerze to ja też...Powiedzmy, że nie wszystkie dni są takie złe.
Milczałyśmy przez chwilę.
- Nie powiedziałaś mi nic o Niallu - zauważyła Emily - Co do niego czujesz?
- Naprawdę go kocham, uwierz mi, jest wspaniały i w ogóle ale zraniłam go. I to, ze ma zachwiane emocje tylko pogarsza sprawę.
- Czekaj...jak go zraniłaś?
- Przeze mnie się pociął - wyszeptałam, na co Em sapnęła z zaskoczenia.
- Jak cudem?
- Nie wiem. Chyba przez to, że ja się cięłam, on też zaczął...Emily po prostu nie sądzę, że byłabym dla niego dobra. Nie zasługuję na niego. Wyobraź sobie gdy to wszystko, dojdzie do prasy i telewizji. Fani, którzy zauważą cięcia na nadgarstku...Będą mnie chcieli kurwa zabić.
Moja przyjaciółka chyba po raz pierwszy nie wiedziała co powiedzieć.
- Ty nadal się tniesz? Na przykład czy pocięłaś się wczoraj po tym artykule w gazecie? - zapytała po chwili.
- Tylko drasnęłam. Zayn mi pomógł.
- To dobrze.
Westchnęłam i spojrzałam na boisko. Louis krzyczał właśnie w geście zwycięstwa po pierwszym zdobytym przez siebie golu. Spojrzał się na mnie z uśmiechem. Pokazałam mu uniesione kciuki. Kyle patrzył na Emily i mnie i z cwanym uśmieszkiem oblizał wargi.
- Przestań się tak na nią patrzeć! Nie jest mięsem! Gdy jeszcze raz zobaczę, że choćby na nią zerkasz, to wsadzę ci tą piłkę w dupę! - krzyknął nagle Louis, kopiąc piłkę prosto do bramki Kyle'a.
- Powiedz mi jedno, czemu wzięłaś ze sobą Louisa?
- Potrafi być fajny gdy chce....Ale dzisiaj zachowuje się naprawdę dziwnie. Chyba przez to, że zerwał niedawno z dziewczyną. A mężczyźni często po zerwaniu często świrują. Ale chyba po prostu przez Kyle'a zachowuje się zbyt opiekuńczo - westchnęłam.
- Zaraz, z kim on zerwał?
- Z dziewczyną, Eleanor...Nigdy jej nie spotkałam. Zerwali przez ten cały artykuł...A jak już o tym rozmawiamy, masz jakiś pomysł kto może za tym stać? Lub kto był źródłem ich informacji?
- Przykro mi ale nie. Ale...Sophie myślę, że... - Emily zmarszczyła brwi - Kiedy ostatni raz rozmawiałaś ze swoją kuzynką? - zapytała ostrożnie.
- Nie gadałam z nią prawie w ogóle odkąd Harry zabrał mój telefon...Musi się nieźle martwić - odpowiedziałam krzywiąc się.
- Dobra przesadziłeś! - krzyknął wkurzony Louis. Spojrzałam na niego. Szedł w stronę trybun, był wściekły.
- Wracaj Tomlinson! Będę grał fair! Nie będę się już patrzył na twoją gąskę*, chociaż pewnie i tak masz ich jeszcze wiele w domu!
- Pieprz się!
- Sophie.
Spojrzałam na Emily.
- Nie łapiesz? - zapytała Emily - Twoja kuzynka? Zmartwiona?
- Co mam łapa.... - nagle mnie zatkało. Jakoś ułożyłam kawałki rozsypanki w moim umyśle. To Ashley wszystko rozpowiedziała. To musiała być ona. Ale jak informacje dotarły do Irlandii, jeśli jest w Londynie? - O mój Boże!
- Sophie, chodź. Wracamy do domu - powiedział szorstko Louis łapiąc mnie za rękę - Pa Emily - pomachał jej na pożegnanie, po czym praktycznie siłą mnie stamtąd wyprowadził.
- A ze mną się nie pożegnacie? - zapytał Kyle słodziutkim głosem. Louis pokazał mu środkowy palec i mocniej mnie objął.
- Zabiję tego gnoja. Co za dupek. Dlaczego twoja przyjaciółka chce się z nim umawiać? Już nigdy przenigdy nie zgodzę się na coś takiego, rozumiesz? Nigdy - warknął Louis gdy szliśmy do jego auta.
________________________________________________________________________________
*"Nie będę się już patrzył na twoja gąskę!" - haha musiałam :D Wszystkie gąski Kyle'a ;P

Kolejny rozdział w weekend bo teraz będę miała egzaminy do bierzmowania i się muszę pytań poduczyć ;c ALE ... (rosnące napięcie) blog przekroczył 300tys. wyświetleń za co ogromnie wam dziękuję ♥ 
xx Annie

piątek, 4 kwietnia 2014

Niall - One Shoot (1)

Już z początku mówię, że oneshoot nie jest częścią historii, tylko jej oddzielnym wątkiem, który nie będzie kontynuowany :DD
________________________________________________________________________________
- Sophie proszę...bolą mnie stopy i jestem głodny. Możemy już iść? - Niall przez ostatnią godzinę tylko narzekał. Niall zabrał mnie dzisiaj do centrum. Wiem, że zabrzmię dziwnie ale wykorzystałam to jako okazję do znalezienia jego upodobań. Gdy wczoraj Louis powiedział, że każdy z chłopaków ma inne upodobania, nieźle mnie zaintrygowało, to tego stopnia, że miałam problemy ze snem. Dlatego właśnie gdy Niall zaproponował rano wypad do miasta i Nandos, zgodziłam się z nim isć aby zobaczyć w jakich ciuchach najbardziej mu się podobam.
- Sophie! - narzekał gdy rozglądałam się po witrynach sklepów bez większego zainteresowania - Jestem. Głodny - kontynuował, rozdzielając wyraźnie słowa. Najwyraźniej nic nie może go odciągnąć od jedzenia... Hmmm może to jest jego upodobanie...Coś jak bita śmietana i nutella na ciele innej osoby. Musze wypróbować to w domu.
- SOPHIE! - prawie krzyknął, zagarniając kilka spojrzeń od przechodniów.
- Dobra, dobra! Jeszcze jeden! Przysięgam, że to już naprawdę ostatni - rzuciłam zaciągając go do kolejnego sklepu.
- Mówiłaś to przy ostatnich piętnastu sklepach! - jęknął blondyn, przeczesując włosy ręką. Spojrzał na swój telefon - O tej godzinie powinniśmy już być i jeść w Nandos.
- Wiem i przepraszam, po prostu jeszcze nie znalazłam tego czego szukam! - odpowiedziałam, przeglądając ciuchy.
- Może gdybyś mi powiedziała czego szukasz to pomógłbym ci to znaleźć i już byśmy stąd wyszli - wymamrotał.
- Rzecz w tym....sama nie wiem czego szukam. To może być książka, ubranie, buty, cokolwiek!
- Krwawa kobieta - wymamrotał pod nosem.
- Ej słyszałam to - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego groźnie.
- Niby co? - zapytał niewinnie.
- To co właśnie powiedziałeś.
- O tym, że chcę ci pomóc, żebyś szybciej znalazła to, czego szukasz? - uśmiechnął się zgrywając niewiniątko. Dupek.
- Nie...tą część o krwawej kobiecie.
- Co masz na myśli z krwawą? Zaraz, masz okres? To dlatego jesteś taka wkurzona cały czas? - zapytał Niall.
- Ja wkurzona? A ty? - dźgnęłam go w klatę.
- Jestem głodny, a to nie to samo.
- Ehhh nieważne - pokręciłam głową jeszcze raz przeglądając ubrania - Uważasz, że któreś z tych są ładne? - zapytałam pokazując na wieszaki.
- Jeśli powiem tak i pozwolę ci je kupić to pójdziemy już na jedzenie?
- Nie, bo nie będziesz wtedy uczciwy.
Chłopak westchnął głośno i zaczął chodzić w kółko obok mnie. Irytował mnie tym. Po chwili szukania jakiś fajnych ciuchów usłyszałam jak burczy mu w brzuchu.
- Widzisz mówiłem ci, że jestem głodny! - rzucił Niall, a ja wywróciłam oczami.
- Jak zawsze.
- Ty też - zauważył.
- Dobra chodźmy jeść - poddałam się.
- I później wracamy do domu, tak? Już skończyłaś zakupy, mam nadzieję? - spojrzał na mnie proszącym wzrokiem gdy wychodziliśmy ze sklepu.
- Nawet nic nie kupiłam - rzuciłam pod nosem.
- Dlatego powiedziałem zakupy a nie kupowanie. (eng. shopping not buying).
- Jest jeszcze jeden sklep który chcę odwiedzić, a później pojedziemy do domu - to jest to. Sądzę, że on mega lubi jedzenie więc kupię bitą śmietanę i inne takie.
- Naprawdę obiecujesz? - zapytał chłopak gdy wchodziliśmy do jego auta.
- Tak - pokiwałam głową zapinając pasy.
- Dobra, a teraz do Nandos! - wyszczerzył się i włączył silnik.
____________
Po krótkim posiłku; Niall przełykał praktycznie bez gryzienia, byliśmy znów w centrum handlowym.
- Więc jak sama powiedziałaś, jeden sklep i wracamy do domu...Wybierz mądrze - chłopak uśmiechnął się gdy mijaliśmy kolejne witryny.
- Wiem, wiem...Chodźmy do...
- O mój Boże czy to Niall Horan? o bOŻE TO ON!
- Niall! Niall!
- O kurwa! To sam Niall Horan!
- Znalazłyśmy go!
Usłyszałam krzyki dziewczyn zanim je zobaczyłam. Jezu Chryste. Grupa nastolatek otoczyła nas ciasnym kółkiem, przyprawiając mnie o mdłości. Zaczęły zasypywać blondyna pytaniami, prosić o zdjęcia, chciały wiedzieć gdzie jest reszta zespołu i inne rzeczy. Nie chciało mi się ich nawet słuchać.
- Niall możemy iść teraz? - wyszeptałam mu do ucha po kilku minutach, byłam już zmęczona tymi pisakami i hałasem.
- Za chwilę - powiedział cmokając mnie w policzek i odwracając się do nowo przybyłych dziewczyn. Informacje szybko się w tych dniach rozchodzą. Próbowałam je ignorować gdy błagały Nialla o autografy i zdjęcia i przytulenia ale zaczęłam czuć narastającą zazdrość gdy prosiły go o całusy w policzek. Niall jest mój.
- Niall proszę?
- Role się odwróciły co? - powiedział. Zaśmiał się i zaczął pozować z fanką do zdjęcia.
- Niall chodźmy stąd, jestem zmęczona - wymamrotałam mu ponownie do ucha.
- Nie, jesteś zazdrosna - odpowiedział - A to mi się podoba.
- Zapłacisz mi za to - wymamrotałam, ale mnie nie usłyszał ponieważ zagłuszyła mnie jakaś piszcząca dziewczyna prosząca o zdjęcie.
- Niall czy to nie jest dziewczyna Harrego? - krzyknęła nagle któraś z nich, wskazując na mnie. Uśmiech Nialla przygasł ale po chwili znów powrócił gdy chłopak do mnie podszedł.
- Nie, ona jest moją dziewczyną - powiedział całując mnie przed wszystkimi. Zaraz, co to ma być? Chłopak uśmiechnął się przez pocałunek słysząc "aww" od dziewczyn. Odsunął się - Ona i Harry są tylko dobrymi przyjaciółmi, prawda Sophie?
- Taaa - pokiwałam głową wywracając przy tym oczami - Przyjaciółmi którzy ze sobą sypiają - syknęłam mu do ucha. Nie zwrócił uwagi na mój komentarz, znów zajął się fankami. Po chyba godzinie w końcu zostaliśmy sami. Dziewczyny odchodziły rozmawiając o tym jak to spotkały SAMEGO Nialla Horana i "jego dziewczynę". Wielkie mi rzeczy.
- Więc powiedziałaś, że wychodzimy? - rzucił blondyn.
- Nie, nie wychodzimy - warknęłam krzyżując ręce na piersiach.
- Nie dąsaj się. Jesteś zła o tamte fanki? Bo jesteś o nie zazdrosna?
- A co z tobą? Gdy jedna z nich powiedziała, ze jestem dziewczyną Harrego, czy nie zachowałeś się jak typowy zazdrośnik? - zauważyłam - Pocałowałeś mnie przez nimi tylko po to aby to udowodnić.
- Nie - odpowiedział - Pocałowałem cię, bo cię kocham. To nie było z zazdrości, bo z zazdrością mi nie do twarzy, a poza tym wszystkim się podobało...Nie jestem zazdrosny - powiedział po czym objął mnie ramionami i przytulił. Przekonamy się. Stałam tak cicho przez chwilę.
- Chodź, wiem co chcę kupić - powiedziałam szybko ciągnąc go do celu całej tej wyprawy.
- Nareszcie - powiedział idąc za mną do Victoria's Secret - Chciałaś bieliznę? Przez ten cały czas  wszystko czego chciałaś to bielizna? - krzyknął chłopak gdy zrozumiał przed jakim sklepem stoimy,
- Tak.
- Jezu Chryste.
Weszliśmy do sklepu i zauważyłam, ze oczy Nialla od razu powędrowały w stronę czarno - granatowego koronkowego stanika i pasujących majteczek. Po chwili chłopak spojrzał na mnie z nerwowym uśmiechem.
- Chyba poczekam na zewnątrz. Poza tym i tak raczej nie powinno mnie tu być.
- Co za bzdura - pokręciłam głową lekko wydymając wargę - Jesteś moim "chłopakiem" pamiętasz? -  uśmiechnęłam się i wzięłam kilka kompletów bielizny do przymierzenia, specjalnie omijając ten na który patrzył wcześniej blondyn - Musisz pomóc wybrać mi rzeczy, które uważasz za ładne - kontynuowałam. Niall przeczesał włosy ręką, przygryzając przy tym wargę.
- Dobra zostanę...Ale musisz przymierzyć to - poddał się, wskazując na czarno - granatowy komplet.
- Okej - wzruszyłam ramionami i wzięłam też tamte rzeczy, uśmiechając się pod nosem. Zemsta będzie słodka mały leprechaunie.... Niall poszedł za mną do przymierzalni. Po drodze zatrzymała mnie pracowniczka pytając ile rzeczy ze sobą biorę. Weszłam do największej kabiny i zamknęłam za sobą drzwi.
- Soph?
Słuchałam uważnie gdy kobieta zatrzymała Nialla przed wejściem do sekcji przymierzalni.
- Nie możesz tam iść.
Podglądając przez małą dziurkę w drzwiach patrzyłam na całą sytuację.
- Wiesz, że nie możesz tam iść, co nie? - powtórzyła dziewczyna, lustrując go wzrokiem.
- A czy ta ławka przed przymierzalnią nie jest właśnie dla czekających?
- Tak, ale tylko dla kobiet według najnowszych zarządzeń. Przepraszam pana ale nie może pan tam iść.
- Nawet jeśli tylko będę siedział przed przymierzalnią? - blondyn spróbował ponownie.
- Nie sądzę...Możemy mieć też innych klientów, którym będzie to przeszkadzać - powiedziała surowo kobieta.
- Mogłabyś może zrobić dla mnie wyjątek? - zapytał, wręczając jej stu dolarowy banknot. Dziewczyna przygryzła wargę i rozejrzała się dookoła.
- Obieca pan, że będzie pan przed przymierzalnią?
- Jeśli ty obiecasz mi, że nikt tam nie wejdzie przez kolejne trzydzieści minut - zgodził się Niall, wręczając jej kolejną studolarówkę. Wywróciłam oczami i założyłam  na siebie wybrany przez Nialla zestaw.
- Soph, zostawiła nas samych...Wyjdziesz i pokażesz mi co założyłaś? - powiedział słodko Niall.
- Nie.
- To czemu kazałaś mi wybierać? - jęknął.
- Ty i Harry macie podobny gust - Przyjmij ten cios. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, ta bielizna znakomicie na mnie leżała.
- Co właśnie powiedziałaś? Harry? Dlaczego Harry? - głos Nialla stał się zachrypnięty, a jego akcent wyraźniejszy.
- Kupuję to dla Harrego. Jest najlepszym przyjacielem, który jest po to aby mnie pieprzyć. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, którzy ze sobą sypiają, prawda? - wyjaśniłam.
- A ja? Gdzie jest tu moje miejsce? Jesteś moja.
- Ty jesteś "moim chłopakiem". Robisz dla mnie miłe rzeczy, trzymamy się za ręce i wychodzimy na randki - powiedziałam chichocząc - Myślę, że ten zestaw który wybrałeś będzie idealny dla Harrego.
Niall zapukał w drzwi.
- Sophie...Otwieraj. Natychmiast.
- Dlaczego Niall? Jesteś zazdrosny? O nie przecież nie mógłbyś... Przecież ty nie jesteś nigdy zazdrosny, pamiętasz? - drażniłam się z nim.
- Sophie, wiesz, że ten zamek jest bardzo łatwy do otwarcia od zewnątrz? Daję ci trzy sekundy abyś otworzyła drzwi albo sam je otworzę i tak cię zerżnę - straszył chłopak. Po raz kolejny obróciłam się przed lustrem, kompletnie go ignorując.
- Sądzę, że Harremu naprawdę się spodoba - rzuciłam.
- Przesadziłaś.
Sekundę później Niall wszedł do środka i popchnął mnie na lustro po czym zamknął drzwi za sobą. Jego twarz pociemniała a oczy patrzyły na mnie pożądliwie.
- Hmm, wyczuwam tu zazdrość - zażartowałam przygryzając wargę aby go sprowokować, nie bałam się. Najgorsze co może mi zrobić Niall to kilka ostrych pocałunków i dziki seks gdy wrócimy do domu.
- A wiesz co ja wyczuwam? Małą sukę, która praktycznie błaga mnie o porządny seks - wymamrotał po czym zdjął spodnie. Wow tego się nie spodziewałam - Jesteś moja Sophie, łapiesz to? Ty - wskazał na mnie palcem - Jesteś tylko moja i za chwile dowie się o tym cały sklep - syknął, przytrzymując mi nadgarstki za plecami i obracając mnie twarzą do lustra.
- Mogą nas aresztować - zaprotestowałam uważając tą sytuację za totalnie chorą. Myślałam, że skończy się co najwyżej na namiętnych pocałunkach, macaniu i może cichym seksie a nie na seksie który każdy usłyszy!
- Wyglądam jakby mnie to obchodziło? Nie. Jedyne co mnie teraz obchodzi to ty - wyszeptał. Nasze oczy spotkały się w odbiciu w lustrze gdy zaczął całować mnie po szyi, zaczynając od leciutkich buziaków a kończąc na robieniu mi malinki. Jego ręce zaczęły sunąć w dół mojego ciała, najpierw do piersi, które kilkakrotnie ścisnął, a później do majtek, które zsunął - Nawet jeśli dobrze wyglądasz w tej bieliźnie, to wolę cię bez niej.
- Niall ja...
- Jeszcze nie skarbie - warknął szczypiąc mnie w pośladek - Jeszcze nawet nie zacząłem - powiedział, jeżdżąc palcem po mojej drugiej dziurce.
- Niall proszę nie tam, nie lubię tego... - zamknęłam oczy krzywiąc się.
- Nie. Obchodzi. Mnie. To.
- Możemy to przynajmniej zrobić w domu? Nie mamy lubrykantu - wymamrotałam, trzęsąc się ze strachu.
- Ja mam.
Co kurwa? Od kiedy nosi go przy sobie? Chwilę później poczułam zimną substancję rozprowadzaną po wnętrzu mojego tyłka. Później chłopak zaczął wsuwać we mnie palce. Szybko i boleśnie.
- Ałł Niall - jęknęłam czując wstręt do tego co robił.
- Zaraz będzie cię bolało o wiele bardziej - ostrzegł blondyn, posyłając mi oczko w lustrze, po czym wszedł we mnie. Zgięłam się i przytrzymałam małej ławeczki stojącej obok.
- Niall!  - sapnęłam głośno zamykając oczy. Moja zdolność myślenia bardzo szybko zaniknęła.
- Do. Kogo. Należysz? - zapytał pomiędzy pchnięciami - I patrz na mnie gdy do ciebie mówię. - dodał sprzedając mi klapsa i przyspieszył. Otworzyłam oczy patrząc na nas w lustrze i jęknęłam głośno podniecona tym co zobaczyłam.
- Sophie. Odpowiedz. Mi - rozkazał, wchodząc we mnie głębiej. Zaczęłam czuś w końcu jakąś przyjemnosć a chłopak dodatkowo zaczął masować moją łechtaczkę - Dawaj skarbie, odpowiedz - wyszeptał wprost do mojego ucha, zwalniając i obsypując moją skórę pocałunkami.
- Jestem twoja - wyjęczałam.
- Głośniej kochanie. Chcę, żebyś to wykrzyczała. Chcę aby Harry usłyszał w telewizji o nas pieprzących się w publicznej szatni. Chcę, żeby wiedział, że jesteś moja - kontynuował Niall, wchodząc we mnie ponownie i ściskając moją pierś.
- NALEŻĘ DO NIALLA HORANA! - krzyknęłam.
- I o to chodziło księżniczko - rzucił i wyszedł ze mnie, obrócił mnie tyłem do lustra i wszedł od "właściwej" strony. Jęknęłam głośno będąc już na skraju orgazmu, chłopak nadal masował moją łechtaczkę.
- No dajesz, potrafisz jęczeć głośniej. Niech wszyscy dowiedzą się jaką przyjemność sprawiam mojej suce. Założę się, że zaraz zleci się ochrona  i będziemy we wszystkich wiadomościach i będziesz znana jako dziewczyna, którą Niall Horan przeleciał w Victoria's Secret.
I nagle doszłam, przyjemność ogarnęła całe moje ciało.
- Nialllll - sapnęłam głośno. Oplotłam go ramionami aby nie upaść. Chłopak poruszał się we mnie dopóki sam nie doszedł. Z głośnym syknięciem oparł się swoim czołem o moje. Poczekałam, aż jego oczy przybiorą normalny kolor i się odezwałam;
- Niall... - zaczęłam oddychając urywanie - Co to było?
- Mówiłem ci, że zazdrość do mnie nie pasuje - wzruszył ramionami i mnie pocałował.