- Wstańcie i zabłyśnijcie śpiące królewny! - wykrzyknął Louis wchodząc do sypialni - Za niecałe pół godziny będziemy na stadionie w Atlancie! - dodał, a po chwili zdarł kołdrę z mojego ciała i jęknęłam, tak samo jak osoba obok mnie. Sophie.
- Wal się Louis - warknęła Sophie, poruszając się na łóżku aby znaleźć wygodniejszą pozycję. Spojrzałam na Louisa, żeby zobaczyć jego reakcję. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam jak usiadł na mojej siostrze.
- Uważaj Soph... Oboje wiemy jakie to może być podniecające - wyszeptał na tyle głośno, żebym ja też usłyszała. Sophie bez skutku próbowała go z siebie zepchnąć.
- Boże, Louis - westchnęła zirytowana. Zauważyłam, że się uśmiecha zanim z powrotem położyła głowę na poduszce.
- Teraz Soph, albo zacznę cię gilgotać!
- Louis nie hahaha proszę przestań! O mój Boże, Louis hahaha - śmiała się i wierciła żeby uciec przed jego dłońmi.
- Wyjdź z łóżka zażądał chłopak, także się śmiejąc.
- Dobra, dobra! Wyjdę - poddała się i pp chwili wstała. Wywróciłam oczami i pozwoliłam sobie na ponowne wtulenie się w poduszkę.
- Anne ty też musisz wstać - powiedział Brytyjczyk.
- Jasne - wymamrotałam, nie poruszając się. Louis usiadł na łóżku. Od razu przesunęłam się na sam brzeg.
- Więc ciebie też czekają łaskotki - szepnął mi do ucha.
- Nie mam łaskotek - odpowiedziałam oschle.
- Ale jesteś wrażliwa na dotyk - odpowiedział, a po chwili poczułam jak wsadził mi rękę w spodnie i zaczął mnie głaskać po udzie. Odskoczyłam przed jego dotykiem przez co spadłam z łóżka.
- Co do cholery?! - zaprotestowałam patrząc na jego wyszczerzoną w uśmiechu twarz - Za co to było?
- Za niechęć wstawania? - droczył się, chichocząc - Chodźcie, mamy dla was śniadanie - dodał wyciągając rękę w moją stronę. Pokręciłam głową i próbowałam wstać sama ale odezwało się obite kolano.
- Nie bądź taka Anne. Jestem tu aby ci pomóc - westchnął chłopak.
- No tak, spychanie kogoś z łóżka to zdecydowanie najlepsza pomoc jaką kiedykolwiek otrzymałam - mruknęłam pod nosem.
- Sama spadłaś z łóżka. Nie robiłem ci żadnej krzywdy gdy lekko dotknąłem twojej nogi...
- Zacząłeś głaskać mnie po udzie! - powiedziałam stanowczo.
- To to samo - wzruszył ramionami - więc pozwolisz abym ci pomógł czy nie? - westchnął nadal trzymając wyciągniętą przed siebie rękę. Z grymasem na twarzy złapałam go za nią i po chwili stałam obok niego. Oboje spojrzeliśmy na moje nogi. Dresy, które nosiłam miały podwinięte nogawki i mogliśmy zobaczyć efekt wczorajszego wypadku. Lewe kolano było spuchnięte i przybrało zielono-fioletowy kolor, a prawe miało ranę na kilkanaście centymetrów.
- To nie był twój najlepszy pomysł - rzucił Louis.
- Zamknij się- warknęłam.
- Tylko mówię to co oczywiste skarbie - odpowiedział uchylając się. Po chwili wziął mnie na ręce jak pannę młodą. Mimowolnie objęłam rękoma jego szyję przez co nasze twarze znalazły się kilka centymetrów od siebie.
- Co za piękne niebieski oczy - westchnął zdumiony chłopak wpatrując się w moje oczy. Zmusiłam się aby odwrócić wzrok.
- Nie ważne iloma komplementami mnie zasypiesz, i tak nie zacznę cię lubić - powiedziałam gdy wychodziliśmy z pokoju.
- Mam swoje sposoby Anne - powiedział sadzając mnie obok Sophie przy małym stole. Chwilę później Harry podał mi talerz z jajkami i tostem. Niepewnie patrzyłam na jedzenie. Co jeśli dodali do tego jakieś tabletki gwałtu lub jakąś truciznę?
- Nie otrujesz się tym jeśli to cię trapi - powiedziała Sophie jedząc swoją porcję. Zmarszczyłam brwi.
- Dlaczego mielibyśmy cię otruć? - zapytał Zań siadając na kuchennym blacie obok Louisa.
- Nie przydasz nam się martwa - powiedział Liam, leniwie kładąc się na kanapie obok nas.
- Liam nie mów tego od tak sobie - Niall pokręcił głową i też usiadł przy stole - On miał na myśli, że twoje towarzystwo jest bardziej wartościowe gdy jesteś żywa.
- Nie myślałam, że to zatruliście, tylko że wrzuciliście tam jakieś środki odurzające.
-Anne, nie chcemy ci zrobić krzywdy - powiedział Niall.
- i mówi to osoba, która zgwałciła mnie pierwszej nocy - warknęłam. Przez kilka chwil w pokoju panowała cisza. Wszyscy czekali na odpowiedź blondyna.
- Nie zawsze biorę leki, okej? - syknął jadowicie - Na twoje nieszczęście, wtedy w piątek ich nie wziąłem czego konsekwencją było, że prawie w ogóle nad sobą nie panowałem. Gdy cię zobaczyłem, zaślepiła mnie zemsta, bo Soph kilka miesięcy wcześniej złamała mi serce - wyjaśniał - Nie panowałem nad sobą gdy cię zabrałem tamtej nocy.
- Bierzesz jakieś leki? - zmarszczyłam brwi, a Sophie poruszyła się niespokojnie.
- Tak,żeby mieć kontrolę nad emocjami.
- Coś jak tabletki na bipolarność? - zapytałam zaciekawiona.
- Bardzo podobne - pokiwał głową. To wyjaśnia jego wahania nastroju.
- Anne, mam do ciebie pytanie - powiedziała nagle Sophie. Wszystkie spojrzenia zwróciły się ku niej - Byłaś w Irlandii w tym samym czasie co twój tata? - zapytała brunetka.
- Tak...a co?
- Przypominasz sobie jakieś wydarzenie, które mogłoby być przyczyną zaburzeń Nialla? - dopytywała się.
- Czyli to trwa już od kilku lat? - zmieszana zmarszczyłam brwi -Może jakaś depresja lub...
- Zostałem potrącony przez samochód - zaprzeczył blondyn patrząc się dziwnie to na mnie, to na Sophie.
- Anne? - naciskała Sophie.
- O co ci tak właściwie chodzi? - zapytałam ostrożnie.
- Sophie oświeć nas wszystkich? - powiedział Zayn patrząc się na mnie intensywnie. Moja bliźniaczka też na mnie patrzyła.
- Cokolwiek Anne?
Przez chwilę szukałam czegokolwiek w pamięci.
[Wspomnienie]
- Miło było cię poznać Ashley! Obiecuję, że Sophie będzie bezpieczna! Do widzenia i jeszcze raz dziękuje za współpracę!
Uśmiechnęłam się i rozłączyłam, po czym wróciłam do laptopa i dodałam jeszcze parę szczegółów do artykułu. Tata wrócił do domu w chwili gdy skończyłam. Miał na twarzy dumny uśmiech.
- I co?
- Powiedzmy, że mała Sophie już niedługo do nas wróci - westchnął chowając kluczyki auta do kieszeni.
- Jak to?
- Mogłem zepsuć coś, co w szczególności ją tam trzymało...- zaczął tajemniczo - Skończyłaś już artykuł z informacjami od Ashley? - kontynuował zmieniając temat.
- Wszystko gotowe - powiedziałam wstając.
- Dobrze. Hej a mogłabyś zrobić mi coś do jedzenia? - zapytał tata siadając przed moim laptopem - Sam bym sobie zrobił ale wpadłem właśnie na pomysł kolejnego artykułu i chcę go napisać póki myśli są świeże.
[Koniec wspomnienia]
Jeżeli dobrze pamiętam, to następnego dnia w gazetach pojawiło się coś o tym, że Niall wylądował w szpitalu...O Boże. Tata powiedział, że zepsuł coś co trzyma z nimi Sophie... Niall. O nie.
- Wypadek samochodowy - wyszeptałam przerażona. To mój tata potrącił go autem.
- Wiedziałaś? - zapytała Sophie, jej rysy złagodniały gdy uświadomiła sobie,że nie miałam o tym pojęcia.
- Nie wiedziałam...aż do teraz.
Więc jeśli tata nie potrąciłby go, jego emocje nie byłyby w rozsypce i by mnie nie zgwałcił.
- Czego wy dwie nam nie mówicie? - warknął Harry. Podłapałam zmieszane spojrzenie Nialla. Za to Liam szybko połączył że sobą fakty.
- To wasz ojciec potrącił Nialla?!
- I to on jest odpowiedzialny za ten magazyn. To on zmieniał wasze życie w piekło żebym do niego wróciła - Sophie pokiwała głową.
Jak mogła?! To wszystko było dla jej dobra!
Krew zmroziła mi się w żyłach a potem eksplodowała. Wszyscy zaczęli na wszystkich krzyczeć; Harry rzucił się na Liama, który zbliżał się do mnie i Sophie, Zayn próbował uspokoić Nialla, a Louis trzymał mnie żebym nie oderwała głowy siostrze.
- Jak mogłaś?! - krzyknęłam na nią próbując jednocześnie odepchnąć Louisa z linii wzroku aby zabić ją spojrzeniem.
- Dziewczyny.
- Mieli prawo wiedzieć!
- Ale nie musieli!
- Anne uspokój się...
- Nie Louis, nie uspokoję się do jasnej cholery! Liam chce mnie zabić za coś czego nie zrobiłam!
- Ty mała zdziro! Zrujnowałaś mi życie! - wtrącił się Liam, próbując odepchnąć Harrego.
- Liam nie...
- To nie byłam ja - zaprzeczyłam stanowczo przerywając Harremu.
- Kurwa założę się, że pomagałaś w tworzeniu tego cholernego artykułu o Sophie!
- Widzisz?! - krzyknęłam do siostry - Jest wkurwiony!
- I ma rację!
- Ja tylko chciałam ci pomóc!
- To wszystko jej wina... - powiedział do siebie Niall zaciskając dłonie w pięści.
- Ale zupełnie ci nie wyszło! - odkrzyknęła Sophie.
- WYSTARCZY! - uciszył nas Zayn - Wszyscy się zamknijcie! - powiedział masując skronie. Krzyki ustały - Na miłość boską Liam, musisz w końcu pogodzić się z przeszłością, jasne? Albo cały czas będziesz chodził smutny. I Sophie, naprawdę? Musiałaś to mówić to akurat teraz?
- Zayn ja...
- Nie przerywaj mi - zwrócił mi ostro uwagę - Oboje musicie się nawzajem wysłuchać - dodał mając na myśli m nie i Sophie.
- No cóż chciałabym nigdy jej nie poznać - mruknęłam pod nosem - Miałabym wtedy o wiele łatwiejsze życie. Gdyby nie ona, nadal żylibyśmy szczęśliwie z tatą w Australii.
- Cofnij to - zażądała Sophie drżącym głosem. Prawą ręką zaczęła pocierać lewy nadgarstek.
- Nie. To prawda - obstawałam przy swoim - Miałabym lepsze życie jeślibyś się w nim nie pojawiła!
Patrzyłam jak brunetka zaczyna płakać jeszcze mocniej pocierając nadgarstek.
- Anne cofnij to - wtrącił się Zayn, mówił morderczym tonem.
- Wal. Się.
Jego ręka nagle złapała mnie za ramię. Zayn zepchnął mnie z krzesła. Upadłam na podłogę a przez obolałe kolana nie mogłam wstać. Mulat zaciągnął mnie do salony i przełożył przez kolano. Wierciłam się gdy zdjął mi dresy.
- Nie, nie, nie! Puść mnie!
Przeraziłam się gdy po chwili zdjął mi też majtki. Spojrzałam na Louisa, Harrego i Liama, którzy mnie obserwowali. Niall i Sophie byli poza zasięgiem mojego wzroku.
- Zayn nie! Bolą mnie kolana! - prosiłam. I to była prawda. Pozycja nie była bezbolesna.
- Chciałem to zrobić już od dwóch dni - pokręcił głową po czym szybko opuścił rękę.
Klaps!
Skrzywiłam się i krzyknęłam gdy poczułam pieczenie na pośladku.
- To za te przekleństwa, które powiedziałaś przed chwilą - znów uderzył.
Klaps!
- Nie! - krzyknęłam.
- To za bycie jędzą dla wszystkich.
Klaps! Klaps! Klaps!
Krzyknęłam. Drugie i trzecie uderzenie mnie zaskoczyło.
- To za bycie wredną dla Sophie.
Klaps! Klaps! Klaps! Klaps! Klaps!
- Przestań Zayn, proszę! - błagałam. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Pośladki paliły żywym ogniem.
- To było za sytuację z hotelu.
Klaps! Klaps! Klaps! Klaps! Klaps!
Zaczęłam płakać chowając głowę. Byłam upokorzona. Bus się zatrzymał i Zayn szybko założył mi majtki i spodnie. Nadal byłam zwinięta w kulkę. Tyłek piekł jak diabli.
- Nie zapomnij przyłożyć lodu do kolana - zakończył mulat zostawiając mnie na kanapie. Ogarnęła mnie cisza i myślałam, że jestem sama a oni wszyscy poszli sprawdzić co z moją biedną siostrą.
- Anne...
- Nie Lou, odejdź - pokręciłam głowa, nadal płacząc. Super, Louis tu jest...
- Anne wiem że jest ci trudno się dostosować...
- Powiedziałam, żebyś odszedł!
- Ale będzie łatwiej okej? Jeśli będziesz słuchać zasad...
- Będzie łatwiej? Jak to może być choć trochę łatwiejsze?! - zapytałam nadal na niego nie patrząc. Poczułam jak siada na kanapie, niedaleko moich nóg.
- Anne jeśli zaczniesz się dobrze zachowywać...
- Nie opowiadaj bzdur. Kiedy Sophie zaczęła się dobrze zachowywać hę? - zapytałam i spojrzałam na niego groźnie.
- Cóż hmmm...Ona tak jakby...Widzisz miała okres i nie chcieliśmy jej zbyt męczyć... - zaczął Louis wykręcając się - A potem złamała rękę...
- Widzisz? To wy byliście delikatniejsi! Może gdy zaczniecie mnie traktować jak człowieka, to zdobędę się na szacunek do was.
Oboje spojrzeliśmy na drzwi do sypialni które zostały nagle otwarte.
- Lou, Niall i ja zabieramy Sophie, Zayn idzie do Perrie a Liam musi się przewietrzyć - powiedział Harry i zobaczyliśmy całą piątkę. Zayn i Liam szybko wyszli, za nimi był Niall i Sophie. Moja siostra miała całą czerwoną twarz, na pewno płakała - Przypilnujesz Anne? - zapytał loczek idąc do wyjścia.
- I tak nie mogłabym nigdzie pójść - wymamrotałam nadal trzymając twarz schowaną w dłoniach. Skrzywiłam się gdy Louis ostrzegawczo ścisnął moje udo.
- Bez problemu - odpowiedział.
- Może nas nie być aż do popołudnia...Więc nie wiem czy nie wychodzisz na lunch czy coś...
- Spokojnie, poradzę sobie Haz. Ty zajmij się Sophie, dobra?
- Jasne.
Później usłyszeliśmy odgłos zamykanych drzwi. Od razu poczułam się spokojniejsza, ale obecność Louisa nadal mnie denerwowała.
- Ostatni komentarz nie był potrzebny Anne.
- Jasne.
Westchnął z niedowierzaniem, po czym wstał nie mówiąc ani słowa. Obserwowałam go czujnie gdy szedł do zamrażalki i wyciągnął z niej paczkę lodu. Nic nie mówiąc wrócił i położył ją na moim spuchniętym kolanie. Wzdrygnęłam się bo uczucie nie było przyjemne.
- Dzięki - wymamrotałam przesuwając lód centralnie na kolano. Chłopak nie odzywał się, tylko na mnie patrzył.
- Co ja mam z tobą zrobić? - powiedział sam do siebie.
- Nic.
- Więc nic nie będziemy robić gdy będziemy sami?! Nie znasz mnie Anne - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Masz rację. A ty nie znasz mnie.
- Świetnie! Podsunęłaś mi własnie pomysł - klasnął zadowolony - Wiem jaka gra może nas do siebie zbliżyć i sprawić, że się lepiej poznamy.
- O nieee.
- Zagramy w dwie prawdy i kłamstwo.
Brzmi na szczęście niewinnie.
- Znasz zasady prawda? Gramy po rundzie. Każdy z nas mówi trzy rzeczy. Dwie z nich to prawda a jedna to kłamstwo. Jeśli zgadniemy, która z nich to kłamstwo to osoba która została przejrzana musi zdjąć jakąś część garderoby - wyjaśnił z uśmiechem.
- Zmieniłeś zasady! - zauważyłam. Wiedziałam, że to byłoby zbyt niewinne.
- Upewniam się, że przyłożysz się do zabawy - rzucił. Skrzywiłam się i odwróciłam wzrok.
- Dobra - zgodziłam się strzelając palcami - Zagrajmy Tomlinson. Ty zaczynasz.
- Oczywiście.
_______________________________________________________________________
Ciekawe czy Tommo będzie z Anne?
A kolejny rozdział w kolejną sobotę ;d
xx Annie