Jest mi zimno. Zwinęłam się w kulkę i zauważyłam, że moja skóra jest kompletnie naga pod jakimś materiałem. Poruszyłam się aby zakryć odkryte miejsca, ale liny, którymi związane były moje nadgarstki wbiły mi się boleśnie w skórę.
- Co tu się dzieje?! - zawołałam szarpiąc więzy, wtedy sobie przypomniałam - Louis - syknęłam wściekła - Ten cholerny dupek... - zaczęłam ale za plecami usłyszałam kobiecy śmiech. Spojrzałam za siebie.
- Cały Louis - oznajmiła moja siostra wzdychając - Jest zbyt skomplikowany żeby go zrozumieć - kontynuowała opierając się o krzesło z zamyślonym wyrazem twarzy - Trochę czasu minęło zanim się obudziłaś siostrzyczko...Czekam na ciebie już ponad godzinę - dodała Sophie.
- O przepraszam, że choć raz chciałam się dobrze wyspać, ale i tak mi się nie udało przez teko kłamliwego sukinsyna - warknęłam nadal ciągnąc za liny.
- Dlaczego kłamliwego? W czym cię okłamał? - zapytała.
- Obiecał, że mnie nie zgwałci - odpowiedziałam. Na myśl o tym co mógł mi zrobić gdy byłam bezbronna przeszły mnie dreszcze.
- A zgwałcił cię?
- No cóż jestem naga i...
- Jesteś naga, bo martwił się, że będzie ci za gorąco. Mi wydaje się, że chciał o ciebie zadbać - brunetka zamilkła na chwilę - Nie chciał cię w żaden sposób zranić.
- Dlaczego go bronisz?! Jak możesz być taka pewna, że nic mi nie zrobił gdy byłam nieprzytomna?!
- Bo Louis nie chce żeby inni uważali go za potwora. Jest naprawdę wrażliwy pod tą całą maską erotomana.
Okej...rozumiem. Pamięta.
- Zgaduję, że wróciły ci wspomnienia? - warknęłam wywracając oczami.
- Tak - pokiwała głową, potwierdzając moje myśli - Musimy porozmawiać.
- Jak chcesz - znów pociągnęłam za liny. Byłam zirytowana. Zrobiłam głęboki oddech i spojrzałam na bliźniaczkę - Możesz mnie rozwiązać i znaleźć mi coś do ubrania, czy korona spadnie ci z głowy? - powiedziałam ze złością - Może wtedy będzie mi się lepiej rozmawiało.
- Możesz być miła, czy korona spadnie ci z głowy? - odpowiedziała - Nie muszę cię rozwiązywać. Mogę nie zwracać na ciebie uwagi, jeśli tylko zechcesz.
- Proszę Sophie - wymamrotałam - Możesz odwiązać moje nadgarstki?
Wywracając oczami, wstała i zaczęła męczyć się z węzłami - Proszę - powiedziała po skończeniu. Przyciągnęłam nadgarstki do klatki piersiowej i schowałam się głębiej pod kołdrą.
- A mogę dostać jeszcze jakieś ubrania?
- Zobaczę w walizce Louisa czy....
- Nie! Nie jego ubrania. Pachną jak on - skrzywiłam się.
- Utknęłyśmy w jego pokoju do powrotu chłopaków. Jeśli nie umiesz sobie wyczarować ubrań, to musisz założyć jego.
- Dlaczego tu utknęłyśmy? Jeśli poszli, to możemy wyjść.
Soph zaczęła się śmiać.
- Anne... - chichotała kręcąc głową - Jeśli to byłoby takie łatwe, już byłabym na zakupach w Target, żeby znaleźć jakieś fajne ciuchy - westchnęła, wstając.
Co?!
- Nie uciekłabyś? - patrzyłam na nią z otwartą buzią. Spojrzała na mnie przez ramię.
- A dlaczego miałabym to robić? Co mi pozostało oprócz chłopców? - zapytała, szukając ubrań w walizce Louisa, obok okna.
- Masz tatę i mnie.
- Taaa jasne - warknęła - Wy sądzicie, że nie jestem w pełni sprawna umysłowo - dodała, rzucając we mnie tymi samymi rzeczami, które sama nosiła; koszulką, bokserkami i spodniami od dresu - Możesz się przebrać w łazience.
- Albo pod kołdrą - powiedziałam zakładając je pod materiałem.
- Jak w ogóle się tu znalazłaś? - zapytała moja siostra gdy już się ubrałam i wyszłam z łózka.
- Cóż, Zayn wysłał mnie do Liama, a ten zaprosił Louisa i ....
- Chodzi mi o to, jak cię złapali? - sprecyzowała Sophie. Czułam na sobie jej wzrok gdy chodziłam po pokoju z zamyślonym wyrazem twarzy. Odsunęłam zasłony w oknie i wyjrzałam na zewnątrz. Zauważyłam, że okno to tak właściwie rozsuwane drzwi prowadzące na balkon z widokiem na recepcję. Hotel ma kształt trójkątnego pryzmatu z pustym środkiem, którego podstawa to główny korytarz. To może się udać.
- Niall zobaczył mnie na przystanku koło apteki gdzie miałam kupić rzeczy dla taty... - zaczęłam, patrząc przez szklaną szybę. Widziałam balkon, niedaleko od naszego piętra, tylko trochę na prawo. Może mogę na niego przejść, później na kolejny i kolejny, aż będę na dole... - Zaciągnął mnie do tour busa pewny, że jestem tobą - kontynuowałam, w myślach wymieniając zagrożenia dotyczące skoku na dół. Jesteśmy chyba na piątym piętrze więc nie wykonam stąd raczej samobójczego skoku... - Liam był zaciekawiony i dołączył do Nialla. Louis tak samo, ale później wyszedł bo zaczęłam płakać - powiedziałam, obracając się bay spojrzeć jej w oczy.
- Zaczęłaś płakać? - Sophie zamarła, jej głos był ledwie słyszalny - Niall nie robi takich rzeczy. Nie mógł....
- Tak, twój kochany, słodki Niall zgwałcił mnie tamtej nocy - splunęłam - A Liam się dołączył. Najgorsza noc mojego życia.
- To przez ten wypadek. Jego emocje są niezrównoważone i musiał być naprawdę wściekły - przerwałam jej nie chcąc słyszeć żadnych wyjaśnień. Niall mnie zgwałcił i nic co by powiedziała, nie wymazałoby jego winy.
- Następnego dnia, czyli wczoraj, Niall i Liam powiedzieli Harremu i Zaynowi, że mnie znaleźli. Cały czas myśleli, że jestem tobą a tylko udaję kogoś innego.
- Harry nie....
- Nie martw się. Od razu poznał, że nie jestem tobą - wywróciłam oczami, jeszcze raz patrząc przez okno - Po tym udawałam, że nie wiem kim jesteś, żeby cię oszczędzić. Ale wtedy otworzyłam tą niewyparzoną gębę i wkopałam się gdy sprawdzali czy nie mam blizn na nadgarstkach - westchnęłam - I wtedy Zayn za pomocą palców Louisa we mnie, zmusił mnie do powiedzenia wielu rzeczy - dodałam czując przechodzące po moim kręgosłupie dreszcze - Potem przywiązali mnie nagą do łózka i zostawili na kilka godzin, żeby wyciągnąć ze mnie jeszcze więcej informacji. A wczoraj w nocy wrócili ze śpiącą tobą.
- Och.
- Tak och - zauważyłam - Może teraz rozumiesz, dlaczego chcę uciec? Kilka godzin temu Louis i Liam próbowali na mnie gry na posłuszeństwo, a obudziłam się naga i przywiązana do łóżka! Oni są szaleni. Może nie masz zbyt dużo ale wszystko będzie lepsze od spędzania czasu z nimi.
- Anne...Nie uda ci się to jeśli chcesz wyskoczyć przez balkon - powiedziała obserwując mnie gdy przekręciłam klamkę otwierając szklane drzwi.
- Dlaczego nie? Wydasz mnie? - powiedziałam pogardliwie.
- Nie - pokręciła głową - Znajdą cię sami. Zawsze im się udaje.
Patrzyłam na siostrę.
- Tym razem im się nie uda...Soph powinnaś iść ze mną.
- Nie, mówiłam ci, nie ma takiej potrzeby.
- Dlaczego się poddajesz? Czemu oddajesz swoją wolność?!
- O uwierz mi nadal chcę swojej wolności... - westchnęła, patrząc z tęsknotą w dal - Ale sądzę, że w końcu ją odzyskam, wraz z ich zaufaniem.
- Więc chcesz znosić wszystkie och pokręcone, zboczone zabawy tak długo, żeby znów odzyskać ich zaufanie? - zauważyłam zdumiona.
- I tutaj właśnie mamy inne zdanie. Anne musisz zrozumieć....To tylko opór boli. Nie ma co walczyć.
- Jak już powiedziałam, poddałaś się sama - rzuciłam, wystawiając nogę za okno - Ja nie zamierzam brać z ciebie przykładu.
- Anne posłuchaj mnie. Gdy się sprzeciwiasz, karzą cię. Chcesz iść do domu; przez cały dzień męczy cię ta myśl. Nie chcesz polubić tego, co ci seksualnie robią - boli jeszcze bardziej. Negatywne myśli sprawiają, ze wszystko wygląda źle. Jesteś tak skupiona na ucieczce, że nie zauważasz dobrych rzeczy, które też się zdarzają - złapała mnie za rękę - Przysięgam, że jest łatwiej gdy przestajesz się opierać. W głębi duszy, oni nie chcą nikogo ranić. Nawet nie próbuj uciekać Anne... Tylko pogarszasz sprawy - błagała. Co za stek bzdur.
- Żegnaj Soph - zakończyłam i odepchnęłam się od parapetu okna. Zachłysnęłam się powietrzem gdy złapałam się o barierkę balkonu piętro niżej.
- Anne! Kompletnie oszalałaś! Nie jesteś jakimś agentem specjalnym! Zranisz się! Proszę Anne wracaj tu!
Na chwile spojrzałam w jej stronę. To jej problem, zaoferowałam jej żeby szła ze mną to odmówiła. Sama może sobie z nimi radzić i "mieć dobre wspomnienia". Wyłączając się dla jej krzyków, zamknęłam oczy i skoczyłam piętro niżej. Powietrze cięło moją skórę gdy leciałam, ale znów złapałam się barierki. Oddychając głęboko spojrzałam w dół. Jeszcze tylko 3 skoki. Modląc się o niespadnięcie, skoczyłam na kolejny mały balkon.
- Anne!
Zamknij się Soph moja stopa poślizgnęła się na krawędzi ale udało mi się utrzymać przy metalowej barierce. Poczułam kłujący ból rozdzieranej skóry i zobaczyłam krew lecącą z nowo zrobionej rany. To tylko zadrapanie. Znów skoczyłam ale tym razem źle wylądowałam. Jęknęłam cicho gdy kostki odpuściły pod moją wagą. Oddychałam szybko, próbując przy tym zwalczyć łzy strachu przed upadkiem.
- Anne! Proszę! Będą myśleli, że ci pomogłam! - prosiła moja bliźniaczka - Zaraz wrócą i wtedy możesz sobie uciekać!
Dawaj Anne, ostatnie piętro. Przygryzając wargę skoczyłam po raz ostatni lądując na stopach, z ugiętymi kolanami aby zmniejszyć impet skoku. Niestety uderzyłam nimi o podłogę i poczułam silny ból. Praktycznie usłyszałam trzask gdy moje lewe kolano lekko się przemieściło i po chwili wróciło do poprzedniej pozycji. Poczułam łzy na policzkach. Jestem pewna, że oba kolana będą w siniakach i zadrapaniach. Nie sądzę, że mogę chodzić na lewej nodze.
- Pomocy! - krzyknęłam, chcąc, żeby ktoś mnie zauważył - Proszę pomóżcie! Zraniłam się! - znów krzyknęłam, zwijając się w kulkę na podłodze. Recepcjonista na szczęście mnie zauważyła.
- O Boże! Chcesz, żebym wezwała karetkę?! - krzyknęła, szybko wstając z krzesła żeby do mnie podejść. Pokiwałam głową i zamknęłam oczy. Nie będą mnie szukać w szpitalu. Zadzwonię do taty, przyjedzie po mnie i mnie zabierze. Będzie musiał pogodzić się z faktem, że nie możemy mieć Sophie.
- Ta....
- To nie będzie potrzebne.
Głos uwiązł mi w gardle gdy usłyszałam ten głos. Silny Irlandzki akcent wyróżniający się pośród Amerykańskich.
______________________________________________________________________________
Kolejny zapewne w niedziele ;)
Jak myślicie, co zrobią Anne?
xx Annie