WAŻNE!!!

Pierwsze polskie tłumaczenie serii Sophie Miller's Stockholm Syndrome pisanej na 1dff przez sosodesj.
W opowiadaniu One Direction nie są słodcy czy mili. Historia zawiera dużo scen +18 więc jeżeli nie lubisz tego typu opowiadań, nie czytaj.
Za każdą nominację do Liebster Award czy czegokolwiek innego dziękuję, bo to znaczy, że podoba wam się moje tłumaczenie ale niestety nie odpowiadam na nie :D

czwartek, 28 listopada 2013

2.28. Rysunki

Obudziłam się podniecona jak cholera.
- Soph...
Obróciłam się i zobaczyłam, że spałam na klacie Zayna. Czy nie zasnęłam na Harrym? Sapałam głośno, a chłopak miał winę wymalowaną w oczach.
- przepraszam? - powiedział przygryzając dolną wargę - Ale byłaś już zbyt blisko i musiałem cię obudzić - odwrócił wzrok. Chwila, to on mnie obudził.
- Dlaczego? - prawie zaczęłam płakać - I proszę nie mów, że Harry ci tak kazał bo pozbędziesz się głowy - ostrzegłam. Byłam seksualnie sfrustrowana. I nie mogłam się zaspokoić; mam ten pieprzony okres.
- Dobra Harry nie kazał mi tego zrobić - zaprzeczył.
- Kłamiesz - pokręciłam głową, i złapałam się z niedowierzaniem za głowę. Potrzebowałam tarcia. Lub czegoś co by osłabiło moje podniecenie - Harry ci to powiedział...Słyszałam. Myślałam, że... - kontynuowałam a w moim głosie słychać było niepewność.
- Dobra skłamałem...Wiesz nie chciałem pozbyć się głowy - powiedział wolno.
- Zaaaayn... - westchnęłam zirytowana po kilku sekundach. Zobaczyłam, że lekko zesztywniał ale kontynuowałam - Jakbyś się czuł gdybyś nie mógł dojść hmm? - zapytałam patrząc na niego intensywnie.
- Sądzę, że mógłbym z tym żyć i poczekać aż minie - powiedział obojętnie, skrzyżował nogi, ręce założył za głowę i oprał się o nie - Wiesz...kontrolowałbym siebie? Albo znalazł kogoś kto mi pomoże... - sugestywnie podniósł jedną brew. Przewróciłam oczami.
- Cóż to oczywiste, że nie chcesz drugiej opcji więc...żyj z tym i poczekaj aż minie. Kontroluj się tak jak ja to robię.
Taaa jakbyś oczekiwał, że uwierzę w te bzdety...Założę się, że nie mógłbyś się kontrolować gdybyś miał sprośny sen z wieloma ostrymi rozmówkami. Zaraz czy powiedziałam bzdety?...Boże już nawet myślę po brytyjsku (tu znów gra słów której nie dało się dobrze przetłumaczyć ;c). Chłopcy pozbawiają mnie moich amerykańskich nawyków...I czemu do diabła toczę w głowie dyskusję z samą sobą? Skup się Soph. Westchnęłam i zamknęłam oczy, zakładając za ucho pasmo włosów. Pewnie ten sen zmienił moje myśli na bardziej brytyjskie...Bo sny to myśli i w ogóle...Oooo...Oświeciło mnie.
- Sprecyzuję pytanie - powiedziałam powoli patrząc w jego bursztynowe oczy - Jakbyś się czuł, gdybym teraz nagle zaczęła cię ostro podniecać? Jakbyś się czuł gdybym przywiązała ci ręce do łóżka i poświntuszyła z tobą tylko po to by na końcu nie pozwolić ci dojść?
- Nie wiem bo to nigdy się nie zdarzy...Bo nie masz odwagi żeby to zrobić. I jesteś zbyt niewinna żeby spróbować - uśmiechnął się łobuzersko i lekko wyprostował na moim łóżku. Odkrzyżował nogi ukazując mały namiocik na spodniach. Bingo.
- Czy to wyzwanie Malik? - podniosłam brew.
- Może Miller - odpowiedział krzyżując ręce na piersi.
- Zayn... - poniosłam się kręcąc głową. Spojrzałam na swoje paznokcie.
- Co Soph?
- Zaaaayn... - jęknęłam głośniej i popatrzyłam na niego mrużąc oczy. Zayn przygryzł wargę, widać, ze czuł się niekomfortowo. Popatrzył na mnie.
- Co...Soph? - wyglądał niepewnie. Oblizałam usta i znów westchnęłam.
- Zaaayyyyyn! Proszę! - skomlałam.
- Co...? - przełknął ślinę, starając się ukryć rosnący namiot w spodniach. Zamknęłam oczy i jęknęłam, lekko się wiercąc. Musze dodać, że sama też się lekko podnieciłam tymi odgłosami...Dziwne - Idę wziąć zimny prysznic - westchnęłam nagle, schodząc z łóżka. Złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał obok łóżka.
- Przykro mi - pokręcił głową, nerwowo przygryzając wargę - Wygrałaś to a właściwie nic nie zrobiłaś...A teraz mogłabyś... - zaczął patrząc na swoje spodnie.
- Sorki nie pomogę ci Zayn - zaśmiałam się wiedząc, że chce abym zajęła się jego rosnącym problemem - Obudziłeś mnie zanim doszłam pamiętasz? - dodałam, wolno wyciągając dłoń z jego uścisku. Delikatny dotyk jego palców na mojej skórze podesłał mi niechciane obrazy, sprawiając, że w moim podbrzuszu pojawiło się nagłe ciepło - Więc technicznie ci się odpłaciłam - dodałam.
- To było prawie sprawiedliwe - rzucił się z posępną miną na moją poduszkę, pokręcił się trochę szukając dobrej pozycji - Tak, masz rację. To dość niekomfortowe, frustrujące i strasznie niezadowalające - zgodził się marszcząc brwi - A skoro oboje...utknęliśmy...możemy razem rozwiązać ten problem? - próbował.
- Dlatego idę wziąć prysznic i jak ci przypomnę spróbujemy z tym żyć i poczekamy aż minie - uśmiechnęłam się złośliwie i odwróciłam do wyjścia. Nagle zatrzymałam się i jeszcze raz na niego spojrzałam - I możesz powiedzieć Harremu, że nawet jeśli nadal będzie wstrzykiwał mi hormony wieczorem i budził mnie rano przed orgazmem - nie poddam się. Mam okres i to jest po prostu obrzydliwe.
- Poczekaj - jęknął i zszedł z łóżka - Idę z tobą.
- Echhh...Brzmi kusząco ale jednak podziękuję - odpowiedziałam sarkastycznie, nie chcąc iść z nim do łazienki. Nie ma mowy Jose (?) nie pójdziesz tam ze mną.
- Właściwie nie możesz odmówić - zauważył mulat - Nie zostawię cię samej w pomieszczeniu. To nie znaczy, że będę się z tobą mył, nawet jeśli bardzo bym chciał. Usiądę sobie na umywalce lub kibelku - powiedział, łapiąc mnie za rękę. Gdy szliśmy przez jego pokój szybko się rozejrzałam. Zdziwiłam się bo miał tam czysto. Łóżko było pościelone a na podłodze nie leżały żadne ubrania, nie to co u Louisa. Trzy ściany były pomalowane na różne odcienie niebieskiego, a gdzieniegdzie widniały czarne rysunki. Już miałam się o nie spytać ale nie zdążyłam, bo byliśmy na korytarzu. Zatrzymał się po drodze. Miał zamyśloną minę.
- Jaki prysznic chcesz? - zapytał mnie - Przestronny? Luksusowy? Biały? Kolorowy? Wymień coś - wyliczał.
- Obojętnie, dopóki ma zimną wodę...Chcę po prostu wziąć zimny prysznic - odpowiedziałam nie widząc sensu w jego pytaniu. Mam na myśli prysznic to prysznic prawda?
- Nie powinnaś dawać mi wyboru kotku, ale cóż zgoda - uśmiechnął się i poszliśmy dalej korytarzem. Minęliśmy drzwi od sypialni Nialla. Teraz mniej więcej znałam teren. Mogłam się domyślić gdzie idziemy. Łazienka w której pocięłam się drugiego dnia...O żal, już trzeci dzień z nimi jestem? Łał....Zayn poprowadził nas w prawo zamiast w lewo.
- Emmm....W tamtej łazience nie ma prysznica? - zapytałam marszcząc brwi - Wiesz, ta łazienka w której się ... pocięłam - dodałam delikatniej. Chłopak wzdrygnął sie.
- Jest ale nie chcę tamtej łazienki - pokręcił głową i poszedł dalej a ja za nim. O muszę zapytać go co wczoraj zrobił Niall, przypomniałam sobie gdy otworzył drzwi.
- Jesteśmy - powiedział z łobuzerskim uśmiechem, pokazując abym weszła do środka. Ostrożnie weszłam do środka. I miałam powód.
- Nie Zayn - rzuciłam i wycofałam się gdy tylko zobaczyłam szklany prysznic. Był kompletnie przezroczysty.

- Tak Soph, nie daję ci wyboru - wepchnął mnie do środka i zamknął drzwi - Teraz rozbieraj się i wskakuj pod prysznic.
- Zayn to nie ty...To ruch który zrobiliby Harry lub Louis. Nie ty. Albo inaczej, nie nowy ty - spróbowałam zmienić jego zdanie i mocno napalone myśli. Namiot na jego spodniach prawie wcale się nie zmniejszył. Mój komentarz widocznie coś zdziałał.
- Okej... nie będę patrzył - powiedział smutno i podszedł do blatu po czym zaczął wyglądać przez okno - Teraz się myj - machnął na mnie ręką bez obracania się. Westchnęłam i zaczęłam się powoli rozbierać. Cały czas patrzyłam czy Zayn nie podgląda. Słyszałam jego przyspieszony oddech gdy słyszał jak kolejne moje ciuchy upadają na podłogę, ale ignorowałam to jak tylko mogłam. Wskoczyłam pod szklany prysznic i włączyłam wodę.
- Mogę już patrzeć? - zapytał.
- Nie - odparłam przeciągając e.
- Jakbym wcześniej cię nie widział.
- Właśnie...Więc nie potrzebujesz oglądać po raz kolejny.
- Ale jesteś ładna. Masz naprawdę apetyczne ciało, kremową skórę i krągłe piersi i...
- łapię Zayn. Lubisz widzieć mnie nago, ale to nie znaczy że ja lubię być naga.
Chłopak znów jęknął.
- A jak mam się pozbyć swojego problemu? - zapytał głośno, przekrzykując płynącą wodę.
- Poczekaj aż skończę - wzięłam buteleczkę z żelem - Albo sobie zwal - dodałam.
- Też mogłaś zrobić sobie dobrze - rzucił.
- Helloł...Jakby krwawię, nie? - powiedziałam wywracając oczami.
- A w innym wypadku byś to zrobiła?
- Nie twoja sprawa.
Zamknął się po tym i zostawił mnie samą gdy myłam ciało i włosy. Wyłączyłam wodę gdy skończyłam i rozejrzałam się za czymś, w co mogłabym się wytrzeć. Z wnętrza prysznica zobaczyłam, że sterta ręczników jest koło Zayna. Westchnęłam i wywróciłam oczami. Założę się, że zrobił to specjalnie.
- Zayn? - zawołałam otwierając prysznic.
- Tak skarbie? - szybko się obrócił. Szybko się zakryłam, w tym samym czasie zamykając drzwi od prysznica.
- Nie! Nie patrz się! - zaprotestowałam. Chłopak wywrócił oczami ale mnie posłuchał.
- Po co mnie wołasz skoro nie chcesz żebym cię zobaczył? - zaczął narzekać.
- Podasz mi ręcznik? Proszę. Jestem cała mokra...
Zaraz co? Uderzyłam się w myślach za podwójne znaczenie mojej wypowiedzi. Zayn zaśmiał się gdy to załapał.
- A jak mam ci go podać skoro nie mogę spojrzeć w twoim kierunku? Mogę tylko patrzeć w jednym kierunku...- próbował.
- Haha. To nie jest śmieszne. Po prostu zamknij oczy - powiedziałam.
- A co jeśli zderzę się ze ścianą? - kontynuował.
- Zayn - powiedziałam oschle.
- Okej dobra. Wiem, że nie obchodzi cię czy wlezę w tą ścianę - wymamrotał, biorąc ręcznik. Obrócił się twarzą do mnie; miał zamknięte oczy i wyciągnięty w moją stronę ręcznik. Szedł ostrożnie nie otwierając oczu - Wiesz, że inni chłopcy by ci na to nie pozwolili prawda? - powiedział nadal idąc w moją stronę. Wzięłam ręcznik, owinęłam go wokół siebie i dopiero wtedy odpowiedziałam.
- Jestem prawie pewna, że Niall postąpiłby podobnie do ciebie. Harry pewnie chciałby w zamian jakiejś przysługi np. pocałunku, a Louis i Liam...to by zależało od ich humoru - odpowiedziałam - Lub coś w tym stylu. Z wami nic nie jest pewne - pokręciłam głową i mocniej przytrzymałam ręcznik. I wtedy tak po prostu, Zayn zdjął spodnie i bokserki i jęknął. Moje spojrzenie powędrowało w jego dolne rejony. Moje policzki zrobiły się czerwone z zażenowania.
- Co ty robisz? - krzyknęłam zszokowana, odwracając od niego wzrok. W końcu spojrzałam na jego twarz.
- A na co wygląda? Biorę zimny prysznic - rzucił obojętnie i zdjął koszulkę - Widzisz... nie wstydzę się twojego spojrzenia prawda? - zapytał będąc nagi. Trzymałam spojrzenie z dala od jego dolnej części ciała gdy wchodził pod prysznic.
- Tak cóż jesteś nieźle zbudowany - wymamrotałam gdy był już w środku. Nadal w ręczniku usiadłam na stołku który stał obok szafek. Gdy woda zaczęła lecieć Zayn jęknął gdy zimna woda dotknęła jego skóry.
- Co to było? - zapytał chłopak.
- Co niby?
- To co powiedziałaś zanim wszedłem pod prysznic... Coś o moim ciele.
- Jesteś nieźle zbudowany - powtórzyłam - I jesteś chłopakiem, łatwiej ci.
Obrócił się twarzą do mnie i bokiem do strumienia wody. Skrzyżował ręce na ciemnej i wyrzeźbionej klacie.
- To nie jest łatwiejsze bo jesteśmy chłopakami...I Sophie jeśli masz tyle problemów z zaakceptowaniem siebie....- zatrzymał się i zaczął jeszcze raz - czy ćwiczenia by ci pomogły? Wiesz, jeśli to pomogłoby ci dojść do wymarzonego wyglądu, czy pomogłoby ci to polubić swoje ciało? - zapytał, woda spływała po jego ciele.
- Zayn odwróć się i umyj - nakazałam mu.
- Nie dopóki nie odpowiesz. Bo rozmawialiśmy o tym wczoraj gdy zasnęłaś i Liam zaoferował się aby ci pomóc z dojściem do wymarzonego wyglądu.
- Czy to jeden z waszych nawyków? Rozmawiacie o mnie w nocy gdy spię i nie mogę was usłyszeć? - unikałam jego pytania.
- Tak. Teraz proszę odpowiedz na pytanie. Porozmawiam z tobą na temat tego co stało się wczoraj z Niallem jeśli mi odpowiesz. czy przestałabyś się czuć źle we własnym ciele gdybyś zrobiła coś aby je zmienić? Oprócz cheerleadreingu oczywiście. Ale nie przykładasz się wystarczająco aby dawało to jakieś efekty...
- Jestem na wielu treningach i to jest sport który wymaga wiele wysiłku i...
- Nie możesz po prostu odpowiedzieć tak lub nie? Chcesz aby Liam pomógł ci przy ćwiczeniach?
- Myślę, że nie byłoby źle - wymamrotałam.
- Dobrze. Dam znać reszcie - obrócił się a ja przestałam się rozglądać. Umywalka nagle stała się nagle bardzo interesująca. Po pięciu minutach kompletnej ciszy, znów na niego spojrzałam, bez zawstydzenia. Celowo patrzyłam się na jego linię V i niżej gdy spieniona woda spływała po jego ciele. Już prawie skończył mycie ciała i włosów.
- Co stało się wczoraj z Niallem? - zapytałam delikatnie, ale wystarczająco głośno aby przekrzyczeć płynącą wodę. Westchnął i schował głowę w dłoniach, rozpryskując na niej wodę.Powtórzył to jeszcze raz zanim odpowiedział.
- Po pierwsze, chcę się dowiedzieć; od kiedy Niall się tnie? - zapytał bardzo poważnie.
- Znalazłam go całego we łzach i krwi, to było wczoraj rano - odpowiedziałam posępnie gdy tylko wyłączył wodę - To był pierwszy raz i miejmy nadzieję, że ostatni.
Westchnął przejeżdżając ręką po mokrych włosach. Temat był drażliwy; oboje to wiedzieliśmy. Byliśmy niepewni co powiedzieć i jak. Zayn wyszedł spod prysznica i przewiązał ręcznik w talii.
- Chodź - powiedział pokazując abym za nim poszła. Wstałam, poprawiłam ręcznik i ruszyłam za nim na korytarz.
- Zayn czy Niall się wczoraj pociął? - zapytałam gdy szliśmy po wykładzinie.
- Jeśli tak to co byś zrobiła? Znów się pocięła? - zapytał - Bo to ustaliliście prawda? Jeśli ty się potniesz to on też i na odwrót? Jesteś świadoma jak głupio to brzmi? - mówił wkurzony.
- Zayn... Czy Niall się pociął? - zapytałam ponownie, drżącym głosem. Chłopak westchnął, powstrzymując swoją złość gdy szliśmy korytarzem do jego pokoju.
- Nie - w końcu odpowiedział - Powstrzymałem go chwilę przed. Ponieważ wiem na twoim przykładzie, że gdy już ktoś zacznie za drugim razem ciężko go powstrzymać - kontynuował - Sophie, naprawdę mam nadzieję, że uświadomisz sobie jaki efekt na nas wywierasz. Szczególnie na Niallerze - dodał. Spojrzałam w dół zawstydzona. Znów jestem okropnym człowiekiem...Zayn zatrzymał się i podniósł mój podbródek wolną ręką, zmuszając mnie do spojrzenia mu w oczy.
- I zanim zaczniesz myśleć, jak okropną osobą jesteś przez sprawianie, że tak się czujemy, a wiem, że własnie to robisz, to przypomnij sobie, ze przecież my traktujemy cię gorzej, prawda? Po prostu przestań się za wszystko obwiniać. Proszę. Wyświadczysz tym wszystkim wielką przysługę, włączając w to ciebie, Emily, Ashley i wszystkich o których się troszczysz - zakończył a jego spojrzenie na kilka sekund zatrzymało się na moich ustach, po chwili jednak zaczął znów iść. Ale się staram...Tego nie możecie zrozumieć. Nie wystarczy pstryknąć palcami... Zayn otworzył drzwi od swojego pokoju, przytrzymując je abym weszła.
- Zayn ty to namalowałeś? - zapytałam go zanim weszliśmy do mojego pokoju, z zachwytem patrzyłam na małe rysunki na jego ścianie.
- Tak, sam malowałem pokój... - powiedział rozglądając się dookoła - A ty rysujesz? - zapytał po krótkim namyśle.
- Niee, czasem coś bazgram w zeszytach. Jestem w tym cienka. Mój najlepszy rysunek to ludzik w sukience.
Wybuchnął śmiechem.
- Nie wierzę ci - powiedział rozbawiony kręcąc głową - Idź się ubierz, już wiem co będziemy dzisiaj robić - powiedział popędzając mnie abym weszła do siebie.
- Możemy zwiedzić ten wielki dom i zrobić mnóstwo innych rzeczy na które pozwala, a ty zamierzasz sprawdzić moje umiejętności malarskie? Czy to ma jakiś sens?
- Nie możesz jeszcze zwiedzić całego domu kotku...Gdzie byłyby niespodzianki? Idź się ubierz - uśmiechnął się.
- Dobra, dobra...Nie będziesz podglądał? - zapytałam przed zamknięciem drzwi.
- Nie, ale powinnaś się przebrać w garderobie, tak dla pewności okej? I jeszcze...Miej na uwadze fakt, że ufam, iż nie wyjdziesz przez pokój żadnego z chłopaków i nie uciekniesz z domu - podniósł brew.
- Nie ucieknę...Zgubiłabym się w tym domu, a wy pewnie byście mnie znaleźli i ukarali - odpowiedziałam. Wow...
- Cieszę się, że załapałaś - uśmiechnął się - O i przynieśliśmy ci kilka damskich drobiazgów...są gdzieś w twoim pokoju...pewnie w szafie jak sądzę.
Zamknęłam drzwi lekko zszokowana. Oni zrobili mi pranie mózgu, uświadomiłam sobie. Aż się zagotowałam ze złości.
- Nie...To nie może być.... - wymamrotałam wchodząc do garderoby obok przejścia do pokoju Louisa, aby znaleźć jakieś ciuchy. Zamknęłam od niej drzwi i zapaliłam światło - Ale może to prawda - wyszeptałam jak w horrorach gdy zaczęłam szukać czegoś wygodnego - Zabrało im cztery dni aby zmienić moje myślenie? To jakieś szaleństwo... - mruknęłam biorąc to co chciałam; stanik, majtki, dresy, koszulkę na ramiączkach i dżinsową kurtkę bez rękawów. Ostatnia rzecz nie była potrzebna ale stwierdziłam, że będzie dobrze wyglądała i ją wzięłam. Ubrałam się i zatroszczyłam o te kobiece drobiazgi po czym wyszłam z garderoby. Fate była w pokoju czekając na mnie.
- Hej piękna - powiedziałam biorąc ją na ręce. Pogłaskałam ja po głowie i przytuliłam - Byłaś tu cały czas? - zapytałam ją nie oczekując odpowiedzi. zamruczała gdy drapałam ją po grzbiecie - Przepraszam za upuszczenie cię wczoraj i pozwolenie Liamowi aby wziął cię na górę... - mówiłam jak do dziecka - Był miły prawda? A Niall zajął się twoją kuwetą co?
- Em, przeszkadzam w czymś? - zapytał głęboki głos. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Zayn opiera się o framugę drzwi. Uśmiechał się a w jego oczach czaiły się figlarne iskierki. Miał ciemny sweter i ciemne dżinsy, a jego fryzura była w nieładzie.
- Nie...Właśnie gadam z moją kotką. Wiem że mnie nie rozumie i w ogóle ale czasem fajnie tak sobie pogadać wiesz?
- Masz w sobie coś z tej matczynej miłości - zauważył ignorując ostatnią część mojej wypowiedzi. Zesztywniałam.
- Nawet o tym nie myśl - warknęłam, nagle zła - Nie chcę być matką. Nie chcę skończyć jak moja. Nie chcę abyście mnie zostawili dla innej bo będę w ciąży i nie będziecie się mogli na mnie zaspokajać! Nie chcę aby moje dziecko straciło ojca! - wyrzuciłam z siebie gniewnie.
- Ej uspokój się skarbie. Jest o wiele za wcześnie żebyś zaszła w ciążę; nie ma mowy abym ci na to pozwolił przed osiemnastką. I nie zostawilibyśmy cię gdybyś zaszła w ciążę...No weź...Nie jesteśmy bez serca...Po prostu poczekalibyśmy trochę dłużej na ciążowe możliwości i....
- I nie ma mowy że będziecie decydować, kiedy będę w ciąży zgoda? Więc nadal się zabezpieczajcie - warknęłam - Jeśli nie lubicie gumek to znajdźcie coś innego bo nie wierzę tym waszym pigułkom.
Zaśmiał się.
- Nagle jesteś w złym humorze co? Porozmawiasz sobie o tym z Harrym.
Spojrzałam się na niego.
- Dobra, dobra....I nie nie dobra bo nie wiem co ci powiedzieć - pokręcił głową, krzyżując ręce na piersi - Kondomy są .... przeszkadzają - wzdrygnął się - A z zupełnie innej beczki chodź na dół. Tam będziemy rysować - powiedział - I Louis totalnie nie zgodziłby się z kolorem twojego ubrania.
Spojrzałam w dół na jedną zieloną a drugą pomarańczową skarpetę, później na neonowo niebieskie dresy i białą koszulkę. Wywróciłam oczami.
- Ale go tu nie ma - westchnęłam znów głaszcząc Fate. Już miałam się zapytać Zayna czy mogę wziać Fate na dół ale mnie uprzedził.
- Tak możesz wziąć Fate na dół - powiedział. Chłopak zaprowadził mnie schodami na parter w miejscu gdzie Harry i Louis wczoraj mnie unieruchomili. Do pokoju który miał widok na staw i kaczuszki.

Rozejrzałam się. W pokoju było mnóstwo przestrzeni i poduszek. Była tam paskowana kanapa w rogu, z wyciętym prostokątem w środku, gdzie było miejsce na stolik. 
- Poczekaj tu na mnie, wezmę rzeczy - poinstruował po czym zostawił mnie samą.Wzięłam Fate na ręce, podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie z tęsknotą. Fate wyglądała na zaciekawioną. Zayn po chwili był z powrotem. 
- Zayynnn - jęknęłam obracając się.
- Soph już dostałem nauczkę, proszę nie podniecaj mnie ponownie.
- Możemy wyjść na zewnątrz? - poprosiłam - Chociaż na patio...
- Em okej, jasne...Czemu nie? - powiedział i wziął rzeczy na zewnątrz, rozkładając je na stoliku. Gdy położyłam Fate na trawie, pobiegła do kaczek. Czuję się wolna na zewnątrz. Jest super.
- Dobra...Narysuj mnie...A ja narysuję ciebie okej? - zapytał mulat gdy usiedliśmy już przygotowani. Podał mi kartkę i ołówki. Narysowałam ludzika z fryzurką jak u Zayna. 
- tadaaa! Skończone! - wykrzyknęłam podnosząc to tak aby mógł zobaczyć.
- Jak mogłaś? Ja nawet nie zacząłem i... - przyjrzał się mojej pracy - Soph...-pokręcił głową - Umiesz zrobić to lepiej.
- No dobra - westchnęłam i zgniotłam kartkę, biorąc nową. Przygryzłam wargę w koncentracji i zaczęłam rysować.
**********************************************************
Czas mijał a my gadaliśmy o wszystkim, włączajac w to Perrie, moją rodzinę, co robiłam przez ostatnie dwa lata, nasze nadzieje i inspiracje i takiego rodzaju bzdury. Unikaliśmy tematu pozostałej czwórki i to co do nich czuję. Sama nie wiem...Ale naprawdę cieszyłam się tą nową stroną Zayna. Niall mnie martwił, Louis był nieprzewidywalny, Liam mnie zadziwiał i Harry...Harry był po prostu kłopotliwy. Zayn i ja czasem spoglądaliśmy na siebie aby dopracować nasze rysunki, sprawić aby były bardziej realistyczne, a gdy nasze spojrzenia się spotykały szybko opuszczałam głowę uśmiechając się do kartki. 
- Skończyłam - pokazałam mu rysunek.
- Widzisz, wiedziałem że potrafisz narysować coś lepszego. malujesz ładne kreskówki wiesz? - pochwalił mnie.
- Dobra dobra ale czy możemy zwiedzić dom gdy już skończyłam? - prosiłam robiąc słodkie oczka. 
- Nie, bo ja nie skończyłem - zmarszczył brwi, przygryzł wargę i kontynuował rysunek - Dodaj trochę koloru - poradził skupiając się na kartce i popchnął w moją stronę pudło z kredkami i pastelami. Gdy już skończyłam kreskówkowom wersję Zayna, zaczęłam robić rysunek każdego z chłopców. czasem spoglądałam na Fate i kaczki. Zayn nadal się męczył z moim portretem. I nie pozwolił mi na niego spojrzeć, zasłaniając go przez cały czas rękami. 
- Jesteś głodna? - zapytał słysząc jak burczy mi w brzuchu. Spojrzał na mnie czekając na odpowiedź.
- Nie, mój żołądek po prostu informuje cię że jest zły - odpowiedziałam sarkastycznie, kładąc ołówek na stole. 
- Dobra więc nie idę po jedzenie - wzruszył ramionami lekko podnosząc kąciki ust. Jego brwi były ściągnięte gdy kontynuował rysowanie. Patrzyłam na niego przez kilka sekund zastanawiając się czy żartuje czy nie. 
- Okej dobra jestem głodna - poddałam się.
- Co chcesz zjeść? Wymień coś...Mamy chyba wszystko co możliwe.
- Zaskocz mnie. Oh albo może nie - przypomniałam sobie prysznic, gdzie miał wielką przewagę nade mną - makaron byłby super - powiedziałam po kilku sekundach namysłu.
- Dobra więc makaron...- wszedł do środka - Mogę ci znów zaufać? - zapytał zanim zamknął drzwi - Nie zgubisz się ani nie spojrzysz na rysunek?
- Obiecuję, że nie. Zostanę z Fate - westchnęłam także wstając - Pewnie będę pod drzewem gdy wrócisz - chłopak uśmiechnął się i wszedł do środka, zamykając drzwi. Moje krzesło przesunęło się po drewnianym patio gdy wstawałam od stolika, po czym zdjęłam skarpety i dołączyłam do Fate obok stawu. Z zainteresowaniem oglądała ryby, jej łapa czasem trafiała w wodę.
- Hej kuleczko - powiedziałam podnosząc ją. Miałknęła w proteście, więc odstawiłam ją - Ej powinnaś być po mojej stronie - przypomniałam jej. Spojrzała na mnie niebieskimi oczami - Nie...dobra - uspokoiłam ją. Zaczęłam iść pod drzewo obok furtki i żywopłotu, który oddzielał tą część od otwartego pola i zauważyłam, że idzie za mną. Zgaduję, że po prostu nie chciała być noszona. Podeszłam pod drzewo i oparłam się o jego pień. Fate położyła się obok. Zaśmiałam się gdy zaczęła układać się na moich udach, jej łapki mnie łaskotały. Karma i inne kaczki nagle wyszły z wody i zaczęły piszczeć i podchodzić w naszym kierunku. Fate przyjęła pozycję obronną i zaśmiałam się bardziej, głaszcząc ją po grzbiecie. 
- Ej spokojnie...to przyjaciele - wymamrotałam drapiąc ja za uchem. Sześć kaczuszek podeszło do nas z ciekawością dziobiąc tu i tam. Podniosłam rękę aby przytrzymać Fate, ale zaczęły nerwowo kawakać i wróciły do wody.Wszystkie oprócz Karmy. Podniosłam brew gdy mała kaczuszka wdrapała się na moje nogi i podeszła bliżej do Fate, po czym praktycznie schowała się pod jej łapką. Kotka odepchnęła ją rozdrażniona ale Karma znów wróciła, tym razem chowajac się pod moją ręką, która była na ziemi. Wzięłam i położyłam ją na moim brzuchu. 
- Jesteś inna prawda? - wymamrotałam patrząc na nią w zadumie - Fate - ostrzegłam gdy chciała tknąć kaczuszkę. Nie spojrzała na mnie i nadal wpatrywała się w Karmę. Zdziwiła mnie gdy podeszła i polizała ją po główce. Karma zeskoczyła z mojej ręki i umieściła się między jej łapkami po raz kolejny. Tym razem kotka nie odsunęła małego przyjaciela. 
- Teraz przyjaciele, co? Cóż szybko poszło - zaśmiałam się gdy karma zaczęła szczęśliwie gdakać. Pogłaskałam czule Fate i Karma zaczęła narzekać, kwaczac z zazdrości. Uśmiechnęłam się i także ją pogłaskałam. 
Zayn pojawił się kilka minut później, niosąc dwie miseczki i idąc do naszego trio. 
- ta kaczka jest dziwna prawda? - zauważył siadając obok. Podał mi miseczkę pysznie wyglądającego makaronu. 
- Nie dziwna...wyjątkowa - poprawiłam, patrząc na to co mi dał i przeniosłam wolną ręką Fate i Karmę na trawę. Kostki szynki, marchew, pomidory, kalafior, brokuły...Mieli tutaj wszystko...Nawet winogrona. dziwne.
- Jesteś dziwny dodając do warzywnej sałatki winogrono... - powiedziałam patrząc na zawartość miski. 
- Nie...jestem wyjątkowy - naśladował mnie. Spojrzałam znów na sałatkę i zaburczało mi w brzuchu. 
- Ja mam kawałki szynki a ty nie. Czemu? - narzekałam.
- Ty możesz jeść wieprzowinę a ja nie. Jestem młuzumanem a ty nie. Teraz nie kłóć się i jedz - poinstruował, biorąc kolejny kęs. 
- Skąd znasz moją religię nigdy... 
- Po prostu jedz Soph - jęknął zirytowany, zamykając oczy. Później zaczął się specjalnie na mnie patrzeć. Przełknęłam ślinę i wzięłam ostrożnie kęs. Muszę przyznać...To była najlepsza sałatka z makaronem jaką kiedykolwiek jadłam.
*****************************************

_________________________________________________________________________________
Teraz tak; WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO dla Martyny xd ona wie że to o nią chodzi :D Dużo zdrowia, szczęścia, wymarzonego chłopaka (a później męża xD), spełnienia marzeń i żebyś miała szansę spotkać Zayna, wziąć od niego autograf, porozmawiać z nim, zrobić sobie zdjęcie, przytulić go... ♥ Także jeszcze raz ; STO LAT :D

I jeszcze jedna sprawa... piszcie kiedy macie urodziny i jeśli dodajecie datę z anonima to nie zapomnijcie się podpisać ;D

xoxo Annie

niedziela, 24 listopada 2013

2.27. Sen

********************************************
Jestem w kompletnie białym pokoju. Leżę na czymś miękkim, na łóżku jak sądzę. Wszystko było zamazane, od otoczenia, po moje myśli. Jedyna rzecz jaką wiedziałam, to to, że byłam mocno podniecona i czyjeś ciepłe, delikatne dłonie jeździły po moim ciele, pod jedwabną koszulą nocną jaką na sobie miałam. Nie mogłam się skupić, podniecenie i ekstaza brały górę nad wszystkim innym. Wszystko o czym mogłam myśleć to podniecenie. Podniecenie na myśl, że inne ciało może mnie zaspokoić. 
- Podoba ci się Soph? - zapytał chrapliwy głos, jego dłonie pod moją sukienką zaczęły obrysowywać kontur mojego ciała. Zamknęłam oczy i jęknęłam, poruszyłam biodrami abyśmy nadal się dotykali. 
- Chcesz doświadczyć więcej? - moja głowa powędrowała w dół i spojrzałam prosto w oczy Harrego. Był prawie nagi. Jedynie cienki materiał jego bawełnianych bokserek powstrzymywał rosnącą erekcję - Czy to wystarczy żeby cię usatysfakcjonować? - powtórzył, całując mój brzuch, a jego ręce znów zaczęły mnie dotykać. 
- Nie, nie przestawaj - prośba wymknęły mi się z ust zanim dobrze ją przemyślałam. Ale naprawdę tego chciałam. Potrzebowałam go aby dał mi orgazm...- Harry proszę zrób ze mną coś miłego i przyjemnego - błagałam delikatnie, zamykając oczy i ściskając palcami prześcieradło pode mną, gdy połaskotał mój brzuch loczkami. 
- Chcesz żebym zabrał cię do innego świata kotku? - zapytał głośno, jego palce znów błądziły po moim ochoczym ciele. 
- Tak! - jęknęłam zdesperowana. 
- Lubie to słyszeć... - szepnął Harry, jego gorący oddech wywołał gęsią skórkę na mojej bladej skórze. Wzdrygnęłam się i zamknęłam oczy gdy zdjął ze mnie sukienkę i odsunął na bok koronkowe majtki. Jego wilgotne usta połączyły się z moimi gdy materiału już nie było. Smakował jak mocny cynamonem i słodki miód. Perfekcyjna bipolarna mieszanka. 
- To chyba działa...Jęczała przez całą noc - byłam zmieszana i zdziwiona gdy usłyszałam inny głos. Ale znajdował się gdzieś dalej. Tak jakby mówiąca osoba oglądała to z góry. 
- Zapewne...Masz wory pod oczami. Nie spałeś dużo prawda?
- Nie mogłem. Sam dźwięk jej jęków jest taki...podniecający - głos westchnął.
- Może ma koszmar? Jesteście pewni że to nie były piski i szloch z przerażenia? - zmartwiony irlandzki akcent przeraził mnie, ale nie za bardzo przejmowałam się dłużej tą myślą, gdy usta Harrego wylądowały na mojej piersi, wywołując głośny jęk i odrywając mnie od tych głosów.
- Dobre co? - zapytał urywanym głosem, bez czekania na odpowiedź zaatakował ponownie, tym razem drugi sutek. 
- Taaak - sapnęłam i jęknęłam rozkoszując się uczuciem.
- Nie ziomuś, to był definitywnie jęk. Jeden z tych podniecających.
- Wiecie o kim śni?
Harry zostawił moje usta i nachylił się do mojej szyi aby zostawić tam malinkę. Drażniąco zaczął ssać skórę i przygryzać ją, a później zaczął ją całować, aby ukoić ból. Miałam zamknięte oczy, a on powtarzał ten proces w kilku miejscach. Jedna z jego dłoni zaczęła pieścić moją pierś.
- Właśnie nie ...Nie powiedziała jeszcze imienia.
- Ok ale Hazz...Mimo tego jak słodko wyglądacie gdy razem śpicie, musisz wstawać. Zadzwonili ze szkoły i potrzebują nas wszystkich oprócz Zayna. A ty i Niall musicie tam być w południe. Liam i ja wychodzimy za 20 minut.
Byłam zmieszana. Harry nie mógł tego mówić...Jest przecież ze mną. Czemu Louis mówił o Niallu, Zaynie i Liamie? Ich tu nie ma! Nikogo z nich! Jest tylko Harry...Spojrzałam w dół aby się upewnić i zobaczyłam ze góra loczków jest teraz na moim brzuchu. Jego noc jeździł po moich dolnych rejonach. 
- Wiesz, że apetycznie pachniesz? - powiedział zielonooki i wziął głęboki oddech patrząc mi w oczy - Kochanie? - dodał trochę zmartwiony, podnosząc brew na moją zdezorientowaną minę. 
- Myślę, że wszyscy powinniśmy jechać to szkoły.
- I zostawić ją tu samą? 
- Nie. Ją też weźmiemy. 
- Kochanie wszystko w porządku? - znów zapytał Harry, zataczając powolne kółka na moim udzie - Skup się na mnie. Tylko my tu jesteśmy...To ja sprawię, że będzie ci dobrze.
- Nie słyszysz ich?
- Kogo?
- Głosów.
Chłopak pokręcił głową, jego loczki fajnie przy tym podskakiwały.
- Zignoruj je. Skup się na MNIE - przejechał bez uprzedzenia po mojej łechtaczce. Sapnęłam znów zaciskając ręce w pieści gdy podniecenie powróciło. 
- Chcesz żebym cię skosztował cukiereczku? - jego głos aż ociekał seksem. Już miałam się zgodzić ale głosy znów się odezwały.
- A jak ma wygrać życie bez studiów?
- Nie musi pracować... Sądzę, że mamy wystarczająco dużo kasy aby mogła żyć do końca ze wszystkim czego będzie jej potrzeba. I możemy jej znaleźć pracę jak już pojedziemy w trasę.
- Nie zgodzi się na to. A; będzie chciała nadal widzieć Emily, B;na pewno nie zaakceptuje tego, żebyśmy dawali jej kasę...Po prostu nie jest taka - ktoś się odezwał.
- Przekonam ją - wyszeptał głos.
- Sophie - odezwał się Harry - Zostawię cię jeśli się nie skoncentrujesz.
- Harry mówiłem serio o tym, ze potrzebujesz trochę snu. Zamień się z Zaynem.
- Dobra ale nie chcę, żeby się obudziła.
- Podnieś jej głowę i połóż na moim brzuchu aby zachować poprzednią pozycję. 
Poczułam jak powoli byłam wysysana z białego pokoju. Zamknęłam oczy i jęknęłam. 
- Sophie!
Jęknęłam w proteście i otworzyłam oczy gdy Harry dał mi klapsa. 
- I Zayn...nie chcę aby doszła w tym śnie...
- Co?
- Zostań tu ze mną - powiedział stanowczo Harry. Ale w tym momencie zaczął znikać. Jego loczki zostały zastąpione ciemnymi włosami, a zielone oczy, bursztynowymi. Nagle to Zayn nade mną górował, nie Harry. Byłam zmieszana.
- Zayn? Jak? Dlaczego? Kiedy... - chłopak uciszył mnie, kładąc na moich ustach wskazujący palec. Był ubrany tak jak wcześniej Harry; tylko w bokserki.
- Ćśśśś - wyszeptał - Teraz jesteś ze mną...Nic innego się nie liczy... - kontynuował mulat, odgarniając pasmo włosów z mojej twarzy. Westchnęłam wstrząśnięta. Chciałam znów zostać wyssana z tego białego pokoju. Nie chciałam się już bardziej podniecać. Chciałam dowiedzieć się więcej o głosach chłopaków. 
Zdałam sobie sprawę, że to wszystko mi się śni. Lecz nim się w tym połapałam, czyjaś ręka czule pogłaskała mnie po włosach.
- Ćśśś....Śpij dalej skarbie...Wracaj do snu. Nie bój się śnić o nas , kochanie - słodki głos bardziej mnie uśpił i jęknęłam.
Dłoń Zayna zaczęła przemierzać moje ciało, bardzo podobnie jak wcześniej robił to Harry. Nie mogłam powstrzymać drżenia. Ostatni raz gdy mnie tak dotykał, zostałam zgwałcona. Nie chciałam powtórki, nawet jeśli to tylko sen. 
- Zayn... - prawie odmówiłam. 
- Soph... Będę dla ciebie delikatny okej? Daj mi szansę - poprosił mulat - Nie jestem taki sam. Zmieniłem się. Proszę po prostu...Ja tylko chcę... - pocałował mnie delikatnie, jego palce bawiły się moimi włosami. Smakował jak karmel. Odsunął się po kilku sekundach - Nie jestem taki jak dawniej - spróbował, jego oddech był lekko urywany po naszym pocałunku. Spojrzałam niepewnie w bok. Zagłębił głowę w moją szyję ale po przeciwnej stronie niż Harry. Nie zrobił mi malinki. Po prostu był tak, nieruchomy, podtrzymywał się na swoich rękach. Nagle obrócił nas tak, że byłam na górze, siedząc okrakiem na jego talii. Sapnęłam zaskoczona, użyłam jego ramion aby się podtrzymać. Posłałam mu zmieszane spojrzenie. 
- Teraz możesz to kontrolować - powiedział - Licz się z tym.
Przechyliłam głowę w jedna stronę. Kontrolować? Nigdy wcześniej tego nie próbowałam. Co powinnam zrobić? Chłopak zaśmiał się, zauważając moje skrępowanie.
- Dam ci wskazówkę jak zacząć - powiedział. Zaczął powoli przesuwać swoje biodra do moich, wywołując iskry podniecenia w dolnej części mojego brzucha. Gdy Zayn kontynuował swój ruch, zaczęłam rysować palcem po jego klacie , znacząc wzory wokół jego tatuaży. Gdy zamknął oczy, stwierdziłam że mu się podoba, pojedynczy jęk opuścił jego napuchnięte usta. Uszczypnął mnie w ramię. 
- Ał - jęknęłam - Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam opierając się na jego klacie. Wzruszył ramionami. Gdy poczułam jak pode mną twardnieje, zamknęłam oczy. Ogarnęło mnie podniecenie. 
- Zayn proszę... - jęknęłam. Dlaczego teraz? Dlaczego byłam teraz bardziej podniecona niż pięć sekund wcześniej?
- Co? - przestał się poruszać.
- Możesz mnie po prostu wziąć...Ja, ja tego potrzebuję.
- Nie chcesz mieć kontroli? - zapytał, lekko niedorzecznie.
- Chciałam kilka sekund temu...ale teraz...Teraz chcę tylko ciebie i nie chcę marnować czasu na naukę... - pokręciłam głową, też tego nie rozumiejąc.
- Jak chcesz - przekręcił nas tak, ze znów byłam pod nim. jedną ręką zaczął pieścić moje uda, a druga powędrowała do mojej cipki. Nieprzyzwoity dźwięk wydostał się z moich ust i zamknęłam oczy.
- Taka mokra - jęknął nade mną i wsunął we mnie jeden palec. Drugą dłonią cały czas zajmował się moimi udami- Taka ciasna...
- Boże Zayyyn...
Wsunął drugi palec i zaczął budować stały rytm. Nagle zgiął je sprawiając że zaskomliłam. 
- Boze Zayn nie baw się ze mną! - błagałam.
- Na pewno nie chcesz abym kontynuował grę wstępną? - zapytał znów je zginając. Jęknęłam.
- Tak...Boże Zayn...Tak Zayyyn! Weź mnie! Teraz! - prosiłam.
- Dobrze - powiedział i jedną ręką pozbył się bokserek, nadal wchodził we mnie palcami - Gotowa?
Nie czekał na odpowiedź i wszedł we mnie.
- Boże Soph...Jeśli chcesz żebym się ruszył, musisz mi powiedzieć jak ci dobrze gdy w tobie jestem.
- Cholernie dobrze Zayn... - jęknęłam, przybliżając jego głowę aby go pocałować. Gdy nasze usta się połączyły jęknął. Bardzo sie powstrzymywał aby nie zacząć mnie ostro pieprzyć.
- Nie Soph...Możesz to zrobić lepiej - przerwał pocałunek, jego ciemne oczy wpatrywały się w moje - Powiedz coś ostrego...
Pociągnęłam go w dół tak, abym mogła szeptać mu do ucha.
- Zayn jesteś we mnie taki wielki. Twój ogromny penis jest taki silny i sprawia że się trzęsę i mam gęsią....
Nie pozwolił mi dokończyć. Owinął moje nogi wokół swojej talii i zaczął ostro mnie pieprzyć.
- Dawaj Zayn!...I want you to fuck me...Hit the pedal - jęknęłam - Heavy metal - kontynuowałam. Na moja przyjemność to go jeszcze bardziej nakręciło. Wchodził głębiej i bardziej precyzyjnie uderzając w mój punkt G. - Zaaaayn! - krzyknęłam gdy zaczął w niego uderzać raz za razem. Kropelki potu zaczęły się pojawiać na naszych czołach. Nie przestając sie ruszać, nachylił się i zaczął szeptać do mojego ucha.
- Jesteś piękna kotku...Nie masz pojęcia jaka jesteś teraz niesamowita...Chcę wycałować każdy skrawek ciebie. Uwielbiam to jak układają się twoje włosy gdy przejadę przez nie palcami. Wyglądasz tak pięknie i anielsko. Czuję jakbym cię brudził tylko przez dotykanie. Twoje oczy są takie wyraziste i piękne, nie poradzę nic na to, że się w nich zagubiłem - powiedział i z ostatnim zdaniem spojrzał mi głęboko w oczy. czułam jakbym zaraz miała dojść. Zayn doszedł we mnie z głośnym jękiem, wypełniając mnie kompletnie. I wtedy zostałam wyrwana ze swojego białego snu, wtedy gdy już miałam dochodzić. Obudziłam się podniecona jak cholera.
- Soph...
Obróciłam się i zobaczyłam, że spałam na klacie Zayna. Czy nie zasnęłam na Harrym? Sapałam głośno, a chłopak miał winę wymalowaną w oczach.
- przepraszam? - powiedział przygryzając dolną wargę - Ale byłaś już zbyt blisko i musiałem cię obudzić - odwrócił wzrok. Chwila, to on mnie obudził.
- Dlaczego? - prawie zaczęłam płakać - I proszę nie mów, że Harry ci tak kazał bo pozbędziesz się głowy - ostrzegłam. Byłam seksualnie sfrustrowana. I nie mogłam się zaspokoić; mam ten pieprzony okres.
- Dobra Harry nie kazał mi tego zrobić - zaprzeczył.

sobota, 23 listopada 2013

1DDay

Boże boze boziuniu ... jak ja ich za to kocham :DDD
Miłego oglądania  (tak wiem, że już się zaczęło) ;]]]




Do jutra,
Annie

czwartek, 21 listopada 2013

2.26. Nowe rzeczy do poznania

- Więc jak nazwiesz kotka? - zapytał mnie Niall.
- Fate - odpowiedziałam głaszcząc kłębek futra. Kotka zamruczała.
- Słodko - zaśmiał się gdy wychodziliśmy na dwór.
- Wow - wstrzymałam oddech - Macie...przestrzeń - powiedziałam patrząc na ogromną zieloną powierzchnię, rozciągającą się naprzeciwko nas. Gdy zmrużyłam oczy, mogłam zobaczyć nikłą linię lasu.
- Gdy ma się kasę, można mieć dużo rzeczy - rzucił Harry - I jesteśmy po środku niczego więc...
- Co robicie na takiej przestrzeni?
- Gramy w football - powiedział Louis.
- Biegamy - dodał Liam.
- Lub urządzamy sobie zapasy - dokończył Zayn, szturchając Louisa porozumiewawczo.
- Potrzebujecie tyle miejsca do zapasów? - zapytałam, ściskając mocniej Fate gdy zobaczyłam jak wielkie jest to podwórze. Kotka zamruczała po czym przekręciła głowę to w prawo, to w lewo, z zaciekawieniem oglądając okolicę - To jest prawie tak duże jak boisko do piłki nożnej (soccer). Lub footballu (musiałam tak zostawić żeby przetłumaczyć dalszy tekst c;) jeśli tak wolicie - powiedziałam, a Louis chrząknął.
- Tak football. Jesteś dziwna z nazywaniem rzeczy inaczej niż my. I poza tym wy używacie do footballu rąk więc po co w nazwie stopa. To nie ma sensu! Powinniście to nazywać piłką ręczną ale taka nazwa w sumie już istnieje...*
- Nie w tym rzecz Lou. Nie potrzebujecie tyle miejsca do zapasów... A poza tym macie do tego pokój - westchnęłam.
- Nie mamy - zaczął Harry ale Louis mu przerwał.
- Potrzebujemy tyle miejsca chociażby po to aby móc uciec gdy zabierzemy i schowamy Liamowi bokserki - wyjaśnił chłopak - A gdy cię złapie, przewraca na ziemię i męczy dopóki nie powiesz mu, że są ukryte pod jego łóżkiem, zresztą jak zawsze - kontynuował, uśmiechając się z zakłopotaniem - Prawdziwa historia - dodał.
- Nie wątpię.
- Większa przestrzeń pozwala na lepszą zabawę - zaśmiał się Niall, przypominając sobie to zdarzenie.
- Nie rozumiem czemu się o to kłócimy - jęknął Harry.
- Ja też - poparł go Liam. Kaczki zaczęły znów popiskiwać z koszyka.
- A pomijając to boisko piłkarskie ... gdzie jest staw? - zapytałam, nie widząc żadnego źródła wody dla biednych kaczuszek.
- Chodź - zaśmiał się Harry. Objął mnie ręką w pasie i zaprowadził przed półokrągły żywopłot , położony na bok od domu. Chłopcy byli tuż za nami. Harry przeprowadził mnie przez żelazną bramę, położoną pomiędzy dwoma zakończeniami płotu. W środku też było bardzo dużo miejsca, zważywszy na to, że żywopłot był "zamknięty" wokół całego boku domu. Zatrzymałam się i  patrzyłam na to bez słowa, podziwiając widok przede mną. Na boku domu znajdowało się piękne patio ze stołem piknikowym. Patio miało szklane szyby, przez które wchodziło się do domu, do pokoju, którego jeszcze nie poznałam. Bo przecież Harry boi się, że jeśli dobrze poznam otoczenie i poczuję się tu komfortowo, to użyję tego przeciwko nim, jak sądzą. Super pomysł. Może w tym tygodniu gdy nie mogą mnie tknąć, będę mogła trochę pozwiedzać? Pewnie Louis będzie chciał do mnie dołączyć w tej małej wędrówce... Albo Zayn. Z nim będzie bezpieczniej. Ale to i tak pewnie będzie zależało od tego, kto będzie miał zastępstwa w szkole...Ta myśl sprawiła, że się podekscytowałam, ale zaraz się uspokoiłam i kontynuowałam oglądanie. Staw był jak wyjęty z dziecięcej książki. Na samym środku placu otoczonym przez żywopłot. Był  tam mały wodospad otoczony małymi i dużymi kamieniami. Był wypełniony złotymi rybkami, żółwiami, paprociami, liliami i pałkami wodnymi. Pewnie były tam też żaby ale nie widziałam ich z miejsca, w którym stałam.
Nawet był tam mały mostek. Mały mostek na którym nagle stanęli Liam, Louis i Zayn, daleko ode mnie, Nialla i Harrego. Dziwne, nie widziałam jak szli...Musieli to zrobić gdy patrzyłam na patio. O czym mogą gadać?
Louis i Zayn wyglądali jakby byli właśnie w środku ważnej rozmowy, a Liam wtrącał się tylko czasami i bawił się z żółwiami. Mieli poważne miny.
- Więc..- Niall wyrwał mnie z dociekliwego transu - Chcesz wziąć kaczki do ich nowego domu? - zapytał podnosząc koszyk.
- Tak jasne - powiedziałam - Będzie super - chciałam postawić Fate na ziemi ale zamiałczała i nie chciała opuścić moich ramion. Zaśmiałam się - Harry mógłbyś ja potrzymać?
- Oczywiście, że tak...Ale zapomniałaś o magicznym słowie skarbie... - zauważył, krzyżując ręce na piersi. Sapnęłam wkurzona i spojrzałam na Nialla. Jego ręce zajęte były trzymaniem koszyka. Odwróciłam się do mulata, który stał z Liamem i Louisem.
- Zayn?! - zawołałam i zaczęłam iść w jego kierunku. Mulat obrócił się w moją stronę przerywając rozmowę. Miał wymalowane pytanie w oczach.
- Mógłbyś...
- Dobra, potrzymam ją - warknął zirytowany Harry gdy mnie zatrzymał i wyciągnął ręce abym położyła na nich kotkę.
- Ma na imię Fate - poniosłam brew, głaszcząc ją czule. Kątem oka zobaczyłam jak pozostała trójka podchodzi do nas.
- Mogę potrzymać kotka? Proszę? - westchnął Harry. Spojrzałam na niego przez parę sekund i uśmiechnęłam się do siebie widząc, że nadal ma zaczerwieniony policzek po uderzeniu Emily. Dobra robota Em.
- Co za obrót spraw co? Ty skończyłeś prosząc mnie. Ale proszę, jesteś słodki gdy o coś błagasz - zaśmiałam się podając mu rudzielca.
- Soph... - ostrzegł Niall, gdy Harry wydał z siebie wkurzony dźwięk.
- Ja ci dam słodkiego. Nie jestem słodki - Harry zaczął isć w moją stronę, ale odwrócił się, a z jego ust wydobyło się sfrustrowane westchnięcie. Znów obrócił się w moją stronę - Sophie masz szczęście, że masz akurat okres bo gdybyś nie miała, to przysięgam, ze sytuacja obróciłby się na moją korzyść - powiedział wolno - A tak w ogóle ile około trwa twój okres? - zapytał gdy sięgałam do koszyka po Karmę. Podniosłam ją lekko i podeszłam do stawu, a chłopcy podążali za mną. Delikatnie włożyłam Karmę do stawu i wstałam aby odpowiedzieć Harremu.
- Ostatnim ...
- 6 dni - odpowiedział za mnie Louis - Straszne co?
- Sześć? Dlaczego nie trzy lub cztery? - jęknął Harry.
- ja tego nie wybierałam - zauważyłam - I sądzę że to dobrze dla mnie i mojego bezpieczeństwa, odsapnąć trochę od waszych seksualnych szaleństw.
Gdybym go nie miała pewnie cały czas byście mnie pieprzyli i traktowali jak obiekt. 
- Cóż lepiej żeby twoje bezpieczeństwo wzrosło bo niedługo ciężko będzie, po pierwsze musimy cię ukarać za samookaleczanie, złamałaś zasadę, po drugie, uwolniłem cię z kozy ale znajdę sposób abyś odpłaciła mi się za tę małą przysługę, po trzecie nadal nie poszliśmy na randkę.
- Więc w randkę wliczony jest seks? - zapytałam z przygnębieniem. Dlaczego on nie może się zmienić? Nie zauważa, że mnie łamie?
- Może - wymamrotał, patrząc w dal. Westchnęłam po czym włożyłam do stawu pozostałe pięć kaczuszek i wzięłam Fate z powrotem na ręce.
- Pomyśleliście o rzeczach dla Fate? Np, jedzenie, kuweta i inne takie? - zapytałam ich, głaszcząc kotkę.
- Są w wozie - odpowiedział blondyn - Zaniosę je do twojego pokoju, okej?
- ja ...pójdę z tobą? - zabrzmiało to jak pytanie.
- Nie. Zostaniesz z Harrym - rozkazał, po czym wszedł do domu. Nawet się nie odwrócił. Byłam zdumiona. Coś dziwnego własnie się wydarzyło. Zaczęłam iść za blondynem ale Harry złapał mnie za rękę.
- Harry proszę...
- Słyszałaś, może iść sam.
- Jeśli ja nie mogę isć, może to zrobić ktoś inny? - zapytałam, naprawdę sie martwiąc. Niall nie pozbyłby się mojego towarzystwa, gdyby nie miał jakiegoś pokręconego planu....O nie- Chłopcy jeden z was musi z nim iść - zażądałam, gdy uderzyła mnie rzeczywistość. Ja zawsze tak robiłam...izolowałam się żeby sięgnąć po żyletkę.
- Dlaczego? - zapytał Liam krzyżując ramiona na piersi - Sam potrafi o siebie zadbać.
- Ale nie mówię, że nie potrafi...Nie zrozumiesz...Zayn możesz z nim iść? - prosiłam. Przebłysk zrozumienia pojawił się w oczach mulata, który za chwilę wszedł do domu w poszukiwaniu Nialla.
- O co chodzi? - zapytał Harry patrząc się na mnie z powagą - Dlaczego tak się o niego martwisz?
- Po prostu mnie potrzebuje okej?
- Technicznie wszyscy cię potrzebujemy - rzucił Louis.
- Wiem, ale z Niallem to jest głębsze! - warknęłam.
- Lubię podwójny sens tego co własnie powiedziałaś - zauważył Louis.
- Nieważne! I tak nie zrozumiecie!  Każda wasza pieprzona myśl sprowadza się do seksu! każda! - wyrzuciłam z siebie biegnąc za Niallem i Zaynem. Łzy złości zamazały mi spojrzenie gdy wybiegałam z patio, mocno przyciskając Fate do piersi. Harry, Louis i Liam podążyli za mną do domu mrucząc coś o hormonach i śnie. Biegłam przez pomieszczenie, zwracając uwagę na otoczenie. Musze się dostać do Nialla. Muszę się upewnić, ze wszystko z nim w porządku. Muszę go znaleźć. Muszę się upewnić czy wszystko z nim w porządku. Muszę go....Sapnęłam w proteście gdy czyjeś ręce oplotły mnie w talii. Upuściłam Fate i zaczęłam walczyć z tą osobą. Kotka przerażona pobiegła do kąta.
- Uspokój się i cię wypuszczę - wymamrotał Liam do mojego ucha.
- Nie! Nie rozumiesz! - uderzyłam go w ramię. Puścił mnie, ale zaraz złapali mnie Harry i Louis.
- Liam weź Fate i zabierz ją na górę. I przygotuj rzeczy. Zaraz tam będziemy - poinstruował go Harry po czym odezwał się do mnie - Sophie uspokój się. Z Niallem będzie wszystko dobrze, obiecuję - nie odpowiedziałam mu, skupiając spojrzenie na plecach Liama, który wziął Fate i wszedł na górę. W tym samym momencie telefon Harrego zawibrował. Sięgnął do kieszeni lewą ręką, prawą mocno mnie trzymając. Uśmiechnął się i pokazał mi ekran.

Hazz pokaż to Sophie.
Jestem z Niallem na górze i wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Zayn.

Mój oddech zwolnił. zrelaksowałam się mimo silnego uścisku chłopaków.
- Widzisz? Więc nie rozumiem czemu ci odwala skoro wszystko jest okej - westchnął Harry chowając telefon do kieszeni - Ale coś co powiedziałaś w czasie tej małej kłótni mnie dotknęło. I znalazłem idealny sposób aby ukarać cię za samookaleczanie i opuszczoną szkołę.
Znów zaczęłam świrować.
- Nie Harry proszę! Nie chcę...Proszę jestem tym wszystkim zmęczona! To całe wasze fizyczne znęcanie się nade mną jest okropne! - zaczęłam narzekać.
- Nikt nic nie mówił o fizycznym znęcaniu się - odparł Louis.
- Prawda nie tym razem Soph...Wszystko zrobisz sama - zgodził się Harry z kolegą - Zabierzemy cię do łózka a jutro rano będziesz mogła nam więcej powiedzieć o tym nowym doświadczeniu.
- Nie! Nawet nie zjadłam jeszcze kolacji! Jeszcze nie ma wieczoru! Nie muszę iść spać! Nie idę jutro do szkoły! - kłóciłam się, próbując się wyrwać.
- Nie będziesz musiała nawet jeść. Wstrzykniemy ci jedzenie.
- Nie! Nie proszę! - zaczęłam płakać, kolana się pode mną ugięły - Przepraszam, że NIC nie powiedziałam! Nie chciałam cię zasmucić ani wkurzyć!
- Mówisz tak bo teraz boisz się konsekwencji - Harry pokręcił głową gdy Liam i Louis starali się zabrać mnie na górę. Wprowadzili mnie do pokoju tego drugiego, a później do do mojego. Położyli mnie na łóżku. Gdy tylko mnie puścili próbowałam uciec ale mnie przytrzymali.
- Liam mam nadzieję, że przygotowałeś wszystko - powiedziała Louis przez zaciśnięte zęby, próbując utrzymać mnie na łóżku.
- Jasne że tak! Będziemy ja też przez to karmić? - zapytał Liam głębokim głosem dochodzącym gdzieś z mojego pokoju.
- Tak i usypiać też - odpowiedział Harry - Soph przestań się ruszać...Sprawiasz, że będzie 10 razy gorzej. Co się rzucasz? Z Niallem wszystko okej - powiedział delikatnie.
- Nie chcę, żebyście coś we we mnie wstrzykiwali! Nie róbcie tego! - błagałam, łapiąc Hazze za koszulkę.
- Louis przytrzymaj jej rękę - powiedział loczek i oplótł mnie swoją ręką w talii, przyciągając mnie do siebie. Na początku się opierałam, ale przestałam gdy zaczął składać na mojej szyi pocałunki z motylków**. dziwne, ale uspokoiło mnie to i pozwoliłam Louisowi wziąć moją prawą rękę i zdezynfekować skórę na niej. - Harry nie chcę umrzeć - jęknęłam, gdy zaczął ssać moje wrażliwe miejsce. Loczek zaśmiał się w moją szyję.
- Nie zamierzamy cię zabić kochanie. Nigdy byśmy tego nie zrobili - wyszeptał - Dodamy tylko trochę hormonów do twojego organizmu.
Zesztywniałam na jego słowa, chyba zrozumiał że się wystraszyłam bo kontynuował.
- Są tymczasowe - wyjaśnił gdy Louis i Liam rozmawiali obok ściszonymi głosami - Hormony będą cię podniecać podczas snu. A postanowiłem ich użyć, bo powiedziałaś że to my cały czas myślimy o seksie. Więc ty będziesz o tym śniła. I jutro rano zobaczymy czy powstrzymasz pragnienie nawet jeśli masz okres. Pomyśl o tym jako o tygodniowej przygodzie.
- Cały tydzień?! Nie proszę Harry...Pocałuję cię jeśli tego nie zrobisz - prosiłam a łzy leciały mi po policzkach. Scałował je. Byłam bezbronna i nienawidziłam tego stanu. Zaczęłam bardziej płakać. Gdzie podziały się te ściany które wybudowałam dwa lata temu? Zostały zburzone? Tak po prostu? Jednym mrugnięciem oka? Nie...
- Może następnym razem pomyślisz dwa razy zanim coś powiesz - wymamrotał Harry w moje włosy, całując moją szyję. Poczułam igłę na mojej skórze i wzdrygnęłam, ściskając Harrego mocniej. Pogłaskał mnie po głowie i pocałował w czoło, szepcząc przy tym nic nie warte słówka. W tym czasie Liam lub Louis, nie wiem który wstrzyknęli mi substancje do krwiobiegu. Efekty zaczęły się pojawiać natychmiast. Traciłam kontakt z rzeczywistością.
- Dobranoc kotku
I tak po prostu Harry zostawił mnie samą, a w moich oczach znów pojawiły się łzy. Po raz kolejny w ciągu niecałych 24 godzin.
_________________________________________________________________________________
* football a soccer - kurcze to jest własnie zagadnienie którego sama do końca nie rozumiem. Bo football amerykański to to
podpytałam się pani od angola i jest tak
- amerykanie mówią soccer, zeby im się nie myliło z footballem
- inni mówią football xD
**pocałunki z motylków - gdy ktoś tak jakby łaskocze twoją skórę rzęsami, gdy mruga ;D

poniedziałek, 18 listopada 2013

2.25. Pogodzenie z przeznaczeniem

Serce ścisnęło mi się na świeże wspomnienie Nialla, tnącego swoje nadgarstki jakby był w transie. Jego płacz rozbrzmiał znów w mojej głowie. Blizny i krew uświadamiały mi, że to naprawdę się wydarzyło. To straszne zobaczyć jak ktoś o kogo się troszczysz cierpi. Nawet jeśli ta osoba nie troszczy się o ciebie, zauważyłam porównując sytuację moją i chłopaków, Poza tym, troszczę się o nich, uświadomiłam sobie, Nie mogę temu zaprzeczyć...Gdyby któryś z nich zginął wypłakałabym morze łez. Pojedynczy szloch opuścił moje usta.  Co oni mi robią? Co ja im robię?
Niewyraźne wspomnienie twarzy Ashely gdy uczyła się o moich przyzwyczajeniach do cięcia powróciło. Później to samo z Emily. Aż w końcu z Niallem. Harrym. Zaynem. Louisem. Liamem. Czuli to co ja gdy zobaczyłam Nialla...Bezsilność. Czy ból jest tego warty? Zasługują na ból, który sobie wymierzam? Dlaczego to robię...? Jestem taką złą osobą...
Zapadłam w sen z twarzą mokrą od łez i wielkim poczuciem winy.
*******************************************************************************
Okropnie boli mnie głowa. Powoli otwieram oczy ale od razu je zamykam i zakopuję się głębiej w pachnącej Niallem pościeli. Zostanę tu na zawsze. To będzie moje łoże śmierci, zdecydowałam głośno wzdychając. Usłyszałam głośne krzyki z dołu ale zignorowałam je, chcąc zostać w łóżku najdłużej jak to możliwe. Nagle poczułam coś mokrego spływającego w dół moich nóg. Zmarszczyłam brwi zdziwiona. Co to?!? Podniosłam kołdrę i przeklnełam. Prześcieradło Nialla wcześniej śnieżnobiałe teraz miało ciemnoczerwoną plamę, taką samą jak moje spodnie od pidżamy. Zajebiście nooo... Wygląda na to, że moje ciało nie zgadza się na plan zostania w łóżku. Westchnęłam raz jeszcze patrząc z niedowierzaniem na krew. I wtedy coś mi się przypomniało. To znaczy, że nie jestem w ciąży! Zmarszczyłam brwi. Dziwne, że wcześniej o tym nie pomyślałam...Przestałam przecież brać te pieprzone pigułki po ucieczce. Nie widziałam takiej potrzeby. Ale czemu nie pomyślałam o tym po stosunkach z chłopakami? Im chyba też to nie przyszło na myśl, bo nie przypominam sobie, żeby któryś używał kondomów...chyba ich nie lubią. No bo to nie oni by utknęli z dzieckiem po wszystkim. Westchnęłam ponownie gdy zrozumiałam, że nie mogę zostać w łóżku. Toczyłam wewnętrzny spór jak rozwiązać problem mojego okresu. Powinnam pójść na dół do chłopaków i spytać czy mają jakieś przydatne rzeczy, czy wymknąć się do łazienki, poszukać czegoś na własną rękę, po czym znów wrócić do łózka, tak, żeby nie wiedzieli, że wstałam? Wybrałam drugą opcję i wstałam ostrożnie z łóżka. Skrzywiłam się, czując więcej krwi.
Ignorując niepokój, otworzyłam cicho drzwi od pokoju Nialla i wystawiłam przez nie głowę, aby sprawdzić korytarz. Nie ma Louisa ani Liama. Mogę iść. Słyszałam ich przecież...pewnie znów grają w którąś z tych swoich hałaśliwych gier. Zamknęłam drzwi i na palcach podążyłam do tej samej łazienki co wczoraj, jedynej do której znałam drogę. Szłam powoli przypominając sobie informacje o tym "zamku" i zapamiętując kolejne szczegóły. Nic mi się nie stanie gdy dowiem się więcej o tym otoczeniu. Gdy w końcu dotarłam do drzwi łazienki w całym domu zapanowała totalna cisza. Nie słychać było żadnego dźwięku. Chyba dotarłam dalej niż ich krzyki są słyszalne; pomyślałam, przekręcając klamkę. Nagle rozbrzmiał alarm. Co. To. Kurwa. Jest? Byłam kompletnie zaskoczona. Kto do cholery zakłada alarm na drzwiach od łazienki? Później ich usłyszałam, Liama i Louisa, szybko wbiegających po schodach. Super.
- Szybko Louis! Może sobie coś zrobiła! - usłyszałam bliżej zmartwiony głos Liama. Chyli o to chodzi.
- Nie jestem kurwa olimpijczykiem! - sapnął starszy chłopak, narzekając.
- Mówiłem, że powinniśmy ja obserwować dopóki się nie obudzi!
- Taaa pobawilibyśmy się w natrętów, może później iskrzylibyśmy się jak Edward?! (od tłumaczki; nawiązanie do Zmierzchu gdzie Ed obserwował Bellę podczas snu) - odciął się Louis.
- Tutaj jest! - krzyknął Liam z rogu korytarza.
- Soph! - podbiegli i od razu zaczęli mnie obmacywać patrząc czy się nie zraniłam.
- Jesteś cała?! - krzyknął Liam?
- Będę gdy tylko wyłączycie ten alarm! - odpowiedziałam głośno. Głowa cholernie mnie bolała.
- O racja.
Hałas ustał prawie natychmiast gdy Louis włożył rękę do kieszeni.
- Kiedy mieliście czas żeby założyć to gówno? - syknęłam, masując skronie.
- Uważaj na język - zbeształ mnie Liam - I wczoraj w nocy. Chwilę po tym jak Harry zaniósł cię do łóżka, mieliśmy grupową naradę i zadecydowaliśmy o paru rzeczach.
To nie będzie coś dobrego.
- Skoro tak - wymamrotałam - Możecie mi teraz wyjaśnić, dlaczego nie mogę sama iść do łazienki? - zapytałam gdy mnie puścili a alarm nadal rozbrzmiewał w moich uszach.
- Helloł, już nie pamiętasz co się stało, gdy ostatni raz sama wybrałaś się do łazienki cukiereczku? - rzucił Louis pstrykając mnie w nos.
- Oczywiście, że pamiętam - zmarszczyłam nos i cofnęłam się trochę, zbliżając się do wejścia do łazienki. Liam złapał mnie za rękę.
- Nie możemy ci ufać - pokręcił głową.
- Dobra, jak mam iść do łazienki bez któregoś z was? - skrzywiłam się.
- Dlaczego chcesz iść do łazienki? - zapytał Louis.
- Co jeśli chce mi się sikać?!
- Ale nie chce! Powiedziałaś "co jeśli"! I nie robisz tego "potrzebuję siku" tańca (wiecie o co chodzi) - zauważył Louis.
- Nie każdy tak robi Lou - westchnął Liam, uderzając dłonią w czoło - Nie każdy zachowuje się jak 5 letnie dziecko.
- Nie zachowuję się tak!
- Własnie, że tak!
- Chcę jakieś podpaski czy coś bo mam okres - westchnęłam i potarłam skronie.
- Masz okres? - zapytał Liam, rzucając ukośne spojrzenie w kierunku Louisa.
- Tak, każda dziewczyna go ma. Nie zmieniłam się przez te dwa lata - wywróciłam oczami. Z czym mają problem? Oh, może właśnie zdali sobie sprawę, że mogli być ojcami...
- Chyba trochę za bardzo polegaliśmy na szczęściu, co? - powiedział Liam do Louisa. Ten drugi pokiwał głową.
- Dobra o co chodzi? - zapytałam.
- Nie brałaś pigułek przez te dwa lata co
- A po co? Po pierwsze; nawet nie wiedziałam jakie to, a po drugie; nie sądziłam, że znów mnie porwiecie!
- Myślałem, że weźmiesz tego smsa za ostrzeżenie - zauważył Liam.
- Więc to ty mi go wysłałeś?!
- Podpisałem się pierwszą litera imienia.
- Dwoje z was ma to jako pierwszą literę imienia geniuszu. Ale wróćmy do tematu, co? Co ma mój okres do tych całych pigułek? Nie słyszałam o tym nigdy na edukacji seksualnej (nasze wdżwr) czy coś.
- Boże czego to uczą teraz w szkołach - westchnął Louis.
ejj ... nie jesteś wiele starszy ode mnie. Zmarszczyłam brwi i zakaszlałam na jego uwagę.
- Liam powiedz jej. Zadzwonię do Hazzy i powiem mu, żeby zatrzymał się w aptece - powiedział Louis wyjmując telefon z kieszeni. Odszedł na bok ale nadal był na widoku.
- No więc... Od czego by tu zacząć? - powiedział zmieszany Liaś - Pigułki które dawaliśmy ci dwa lata temu miały zatrzymać emmm...
- Mój cykl miesiączkowy? - podpowiedziałam, krzyżując ramiona na piersi.
- Tak właśnie. Gdy bierzesz je tylko przez tydzień, dwa, opóźnia twój okres o kilka dni, to ci się przydarzyło, prawda? Dwa lata temu okres ci się spóźniał, dobrze pamiętam?
- Tak - wywróciłam oczami. Przeniosłam ciężar z jednej stopy na drugą, wkurzona, że nie postawiłam na swoim, a moje spodnie robiły się coraz bardziej mokre przez co czułam się niekomfortowo.
- A gdy przyjmuje się ją przez ponad dwa tygodnie pod rząd, kompletnie zatrzymuje okres, eliminując jakąkolwiek szansę abyś zaszła w ciążę. Myśleliśmy że po ucieczce nadal je przyjmowałaś, a gdy już cię odzyskaliśmy byliśmy zbyt napaleni aby o to zapytać.
- I co...?
- Teraz nie będziemy już nadwyrężać naszego farta - zakończył obojętnie Liam.
- To dobre wieści. Może następnym razem zaczniecie myśleć o używaniu kondomów, a ja nie będę się musiała martwić braniem jakiejś głupiej tabletki - powiedziałam pod nosem - I gdybyście ich używali nie zaszłabym w ciążę w razie jakiś komplikacji z tabletką czy coś. Gdzieś czytałam, że aby dobrze działały, muszę przyjmować je każdego dnia o tej samej porze.
Liam pokręcił głową.
- Nie te. Załatwiliśmy takie, które działają tak długo jak bierzesz je codziennie.
- Jakie przemyślane - powiedziałam przesłodzonym głosem - Jak je tak w ogóle zdobyliście?
- Gdy masz pieniądze, możesz zdobyć o wiele więcej rzeczy niż inni - chłopak wzruszył ramionami.
- Oczywiście - wywróciłam oczami - Mogę teraz dostać moje rzeczy? zaczyna mi się tam robić umm... mokro.
- Ta jasne - Liam w końcu wpuścił mnie do łazienki i pokazał jedną z szafek. Otworzył ją - Tu jest wszystko czego potrzebujesz.
Dlaczego nie zauważyłam tego wczoraj?
- Dobra... Mogę zostać sama? - zapytałam, opierając ręce na biodrach.
- Nie możesz...
- Nie.
- Ale...
- Liam przysięgam; nic sobie nie zrobię - sapnęłam.
- Jestem zaraz za drzwiami. Gdy tylko usłyszę że otwierasz półkę z ostrymi rzeczami - ostrzegł.
- A kto nie usłyszy? Ma ten głupi alarm...
- Ma dzwoneczki.
- To samo.
- Nie prawda.
- Dobra i tak tego nie dotknę - westchnęłam.
- Pospiesz się - wyszedł i usłyszałam kawałek jego rozmowy z Louisem zanim drzwi w pełni się zamknęły.
- Ej Liam, zgadnij co! Harry powiedział, że mógłby.... - to wszystko co wyłapałam. Ciekawe. Ale lepiej, żeby to było coś dobrego...  Przejechałam ręką po włosach, po czym wzięłam potrzebne rzeczy. Uważnie nasłuchując, usłyszałam jak Louis i Liam rozmawiają podekscytowani po drugiej stronie drzwi. Bruce Wayne bla bla Glen Coco....Co kurwa? Oni są naprawdę dziwni. Spojrzałam w dół i jęknęłam. Nie mogę zostać w pidżamie...jest brudna. I naprawdę potrzebuję prysznica. Niechętnie wystawiłam głowę przez drzwi od łazienki.
- Louis, mógłbyś przynieść mi jakieś czyste ciuchy? - zapytałam starszego chłopaka.
- Jasne skarbie. Co sobie życzysz; sukienka? spódniczka? Jeansy? Koszulka? Sweter?  Wybierz swoją ofiarę.
- Coś wygodnego...I niezbyt seksownego Lou, proszę - powiedziałam i zamknęłam drzwi. Pięć minut później usłyszałam pukanie. Akurat po tym jak zdążyłam wskoczyć pod prysznic, umyć się i wyjść. Otworzyłam drzwi z ręcznikiem owiniętym wokół ciała. Louis podał mi ubrania, zauważyłam jak oblizał wargi na widok mojego prawie nagiego ciała. Jego oczy przybrały ciemniejszy kolor, a mój oddech przyspieszył, tak samo jak puls. Hormony zaczęły podsuwać mi niedorzeczne obrazy jakie chłopak mi mimowolnie podsyłał. Podziękowałam mu i zamknęłam drzwi zanim zdążył coś zrobić. Co to było Soph?, pomyślałam i potrząsnęłam głową. Uspokoiłam oddech i spojrzałam na ciuchy jakie mi przyniósł. Tomsy w odcieniu łososiowego różu, biała spódnica w kropki, morska bluzka, luźna łososiowa krótka koszulka, naszyjnik i bransoletka One Direction oraz proste majtki.
(http://www.polyvore.com/accepting_fate/set?id=70157257)
Zaraz...bez stanika? Przeszukałam ciuchy jeszcze raz ale go nie znalazłam. Louis ty dupku.
Otworzyłam drzwi, chowając się za nimi.
- Lou, zapomniałeś o staniku? - zapytałam.
- Nie, zrobiłem to specjalnie - powiedział obojętnie.
- Dlaczego?
- Bo ty skarbie, nie zawsze musisz dostawać to co chcesz... Nawet jeśli zachowujesz się słodko i wzbudzasz litość i w ogóle. Teraz pospiesz się i zakładaj te ciuchy. Zajmiemy się tobą później.
Zajebiście, wymamrotałam do siebie, po czym znów zamknęłam drzwi.Co miał na myśli mówiąc "zajmiemy się"? Założyłam ubrania i biżuterie, krzywiąc się lekko gdy bransoletka dotknęłam wrażliwej skóry na moim nadgarstku. Brak stanika był niekomfortowy. Westchnęłam po czym opuściłam łazienkę. Zauważyłam, że brakuje Liama.
- Idealnie - klasnął Louis.
- Gdzie jest Liam?
- Poszedł zrobić ci coś do jedzenia, a ty zjesz wszystko co ci przygotował.
- Która godzina?
- 15 po pierwszej. Że tak powiem, trochę ci się przysnęło. Jesteś głodna, prawda?
- Wręcz umieram z głodu - zauważyłam i potarłam brzuch aby zagłuszyć nagłe burczenie. Miejmy nadzieje, że tym razem nie skończy się to tak jak ostatnio z Liamem...wzdrygnęłam się - Tak jestem głodna - powtórzyłam.
- To dobrze. Chodźmy cię wypełnić - Louis zaczął ciągnąć mnie za rękę a ja stanęłam przestraszona podwójnym sensem tego zdania. Nie zrobią mi tego gdy mam okres, co? To by było...Obrzydliwe.
- I kto tu ma brudne myśli? - zachichotał Louis - Głupku! Nakarmimy cię jedzeniem z kuchni - uśmiechnął się ciągnąc mnie ponownie. Wydawał się być głęboko zamyślony gdy prowadził mnie po schodach aż do kuchni - Ale chciałabyś co? - zapytał nagle po drodze.
- Chciałabym co? - spytałam zmieszana.
- Być wypełnioną? - zapytałam jakby to było oczywiste.
- Jedzeniem tak.
- Nie głupku, Liamem lub mną?
- Nie  - odpowiedziałam szybko, nawet nie chcąc o tym myśleć.
- Kłamczucha. Twoje sutki stwardniały bo jesteś podniecona - zauważył Louis ze swoim złowieszczym uśmiechem.
- To dlatego, że mi zimno - musiałam się odciąć.
- Cóż skarbie, znam drogę żeby cię rozgrzać - powiedział sugestywnie chłopak - Nie ma nic lepszego dla szybkiego rozgrzania.
- Louis, mam okres.
- A co to jest trochę krwi? Słyszałaś kiedyś o krwawych zabawach? I mówisz, że gdybyś go nie miała to miałabyś ochotę? - dociekał niebieskooki, otwierając drzwi do jadalni.
- Obrzydliwe. Nie chcę o tym myśleć. I nie.
- Udowodnię ci, że się mylisz - obiecał, wchodząc do kuchni.
- O tak, bardzo chcę poznać twoje świrnięte intencje - zadrwiłam na co posłał mi oszałamiający uśmiech.
- Uważaj kochanie... Możesz przestać prowokować mojego wewnętrznego potwora - powiedział wesoło - Wiele rzeczy może go obudzić...
- Proszę Sophie - powiedział Liam, przerywając koledze. Podał mi talerz wypełniony różnymi owocami - Jedz ile chcesz to zdrowy cukier.
- Mówi ci w delikatny sposób, że masz zjeść wszystko - zakończył Louis. Wywróciłam oczami, wzięłam miskę i usiadłam na jednym z krzeseł. Zaczęłam jeść. Wszystko od starych, dobrych truskawek do egzotycznych mango. Chłopcy usiedli naprzeciwko mnie i patrzyli jak wszystko pożerałam.
- Macie nutellę? - zapytałam po minucie lub dwóch - Te owoce potrzebują trochę pokrycia - wyjaśniłam.
- I pomyśleć, że nie chciałaś wczoraj zjeść Ben&Jerry - Louis pokręcił głową z niedowierzaniem po czym wstał i przyniósł mi nutellę. Zaczęłam maczać w niej owoce, które później lądowały w mojej buzi.
- To przez ten okres - usłyszałam jak Liam mówi z zawahaniem - Sądzę, że dziewczyny gdy mają okres, potrzebują więcej cukru aby uniknąć skurczy.
Nie. Liam czasem głęboko się zastanawiam skąd ty bierzesz takie informacje. 
- Może, ale ona zawsze kochała jeść, jak Nialler. Po prostu wczoraj to wszystko...to było po prostu za dużo? - zauważył Louis kręcąc głową. Wyłączyłam się kompletnie z ich rozmowy i skupiłam na jedzeniu.  Co było ze mną wczoraj nie tak, ze nie chciałam tknąć cukru? Nie ważne...To jest po prostu niebiańskie. Gdy wsadziłam do buzi kawałek umoczonego w czekoladzie banana poczułam lekki skurcz, przez co niespodziewanie jęknęłam. Chłopcy zesztywnieli, a ja zaczerwieniłam się ze wstydu. Sophie ty idiotko. Jęknęłaś siedząc naprzeciw dwóch napalonych i bipolarnych chłopaków? To jak podniesienie czerwonej flagi w stadzie byków idiotko. I to musiał być banan. Pieprzcie się skurcze. Sprawiłyście, że jęknęłam jedząc pieprzonego banana. Debilstwo. Obaj chłopcy zamknęli mocno oczy, starając się wyprzeć z wyobraźni obrazy które im pewnie podesłałam. Liam nagle spojrzał gdzieś w dal, a jego oddech był szybszy niż normalnie.
- Ile rzeczy mógłbym ci zrobić jeśli nie miałabyś okresu... - wymruczał brązowooki.
- Jak sądzę też bym się nie powstrzymał od żadnej z nich - rzucił oschle, złapał mnie za ramię i pociągnął, żebym zeszła ze stołka. Przycisnął mnie do ściany stając miedzy moimi nogami. Oblizał usta a jego oczy przybrały ciemniejszą barwę.
- Celowo jęknęłaś prawda? Wiedziałaś, że będę chciał cię przelecieć! Dlaczego bawisz się ze mną?! - powiedział ostro - To się zaraz skończy!
- Nie Lou! Nie chciałam cię sprowokować! - prosiłam, odpychając go od siebie. Chłopak uderzył w ścianę obok mojej głowy. Podskoczyłam przerażona, ale mocniej docisnął mnie do ściany tak, abym poczuła jego rosnącą erekcję. Gdzie jest ten radosny Lou?
- Louis ostrożnie - ostrzegł Liam, patrząc ze zmartwieniem na mnie i Louisa. Dobrze, że nie tylko ja jestem zmartwiona jego bipolarnością. Louis nie zrobił sobie nic z uwagi kolegi. Zobaczyłam nad ramieniem tego pierwszego jak Li mówi bezgłośnie "przepraszam".
- To dlaczego to zrobiłaś? Nie sądzę, że przez samą czekoladę - Louis sprawił, że znów na niego popatrzyłam.
- Skurcze. Po prostu zaczęło mnie boleć i niechcący jęknęłam - tłumaczyłam, próbując odepchnąć umięśnionego Louisa. Patrzył na mnie przez kilka sekund a potem spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą go dotknęłam i znów na mnie.
- Liam ile mamy czasu zanim przyjadą chłopcy? - zapytał Louis młodszego kolegi, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku.  Zamknęłam oczy, bo mnie przerażał - E, e otwórz oczy kochanie - zażądał Louis, podnosząc mój podbródek. Uległam mu, robiąc jak najbardziej słodkie oczka, aby tylko się uspokoił.
- Niezbyt dużo, nie musieli się zatrzymywać od kiedy z nimi gadałeś - powiedział Liam, a w jego głosie brzmiał jakiś dyskomfort - Louis, Harry powiedział, że możemy dać jej zadzwonić, ale musi to zrobić zanim on wróci.
- Dokładnie, powiedział, że możemy. Ale czy sobie zasłużyła? - niebieskooki przechylił głowę na bok - Sądzę, że to byłby zbyt duży przywilej - kontynuował zaznaczając palcem rysy mojej twarzy. Co? 
- Nie Louis - ostrzegł Liam. Nagle mojej jajniki dały się we znaki tak, ze nie mogłam ustać na nogach. Oparłam się o Louisa, a z moich ust wydobyło się ciche sapnięcie.
- Masz bardzo silne bóle prawda? - zauważył Louis, podtrzymując mnie. Był łagodniejszy - Pomogę ci się ich pozbyć okej?
- Nie Lou, nie chcę się teraz pieprzyć - powiedziałam kręcąc głową. Złapałam się za brzuch i zaczęłam masować miejsca w których czułam ból.
- Nie o to chodzi głuptasie - założył moje nogi na swoje biodra i oplótł moimi rękami swoją szyję. Przekręcił mnie tak, że siedziałam mu na barana - Zajmę się tobą. Liam mógłbyś podgrzać jeden z tremoforów? - poprosił, po czym wyszedł ze mną z kuchni. I znów te wahania nastroju. - A i przynieś mi telefon wieśniaku! - krzyknął gdy szliśmy przez jadalnię. Położył mnie na kanapie w pokoju który jako pierwszy zobaczyłam, w salonie - Proszę. Chcę żebyś po prostu leżała i zamknęła oczy.
Pokręciłam głową w zaprzeczeniu.
- Nie Louis, nie chcę...
Chłopak położył palec na moich ustach.
- Ufasz mi? - zabrzmiało to jak pytanie. Już miałam zaprzeczyć ale jego wzrok mnie powstrzymał - Dobra nie zamykaj oczu?
- Louis nie wiem...
- No weź, powiesz mi kiedy mam przestać - prawie błagał. Poczułam kolejny skurcz - Proszę? Sprawię, że będzie lepiej. Pomasuję i trochę cię od tego od ciągnę przy okazji.
Westchnęłam nadal nie przekonana ale odpuściłam. Miałam nadzieję, że nie skończy się tak jak z Liamem dwa lata temu. Louis usiadł na mnie okrakiem ale opierał się na lewej ręce...tak jak wczoraj. Wolną ręką podniósł moją koszulkę, powoli zjechał na moje biodra i zaczął obsypywać je pocałunkami. Moje serce zaczęło szybciej bić i poczułam jak chłopak uśmiecha się przy moim brzuchu.
- Czu ufasz mi już na tyle aby zamknąć oczy? - wymamrotał.
Zaczęłam się wiercić, niepewna zamknęłam je po kilku sekundach i westchnęłam. Louis powrócił do całowania mojego brzucha, coraz wyżej i wyżej, sprawiając, że mój oddech przyspieszył. Nagle jego usta przestały mnie dotykać ale czułam, że nadal jest nade mną.  Już miałam otworzyć oczy aby zapytać go o co chodzi lecz nagle jego usta złączyły się z moimi w delikatnym pocałunku. Jego prawa ręka przejechała po moim brzuchu, zatrzymując się w miejscu gdzie czułam największy ból. Jego ręce zaczęły masować ten punkt, a usta wciąż trzymał przy moich. Jęknęłam żałośnie w jego usta gdy wbił palce w to miejsce. Louis wymamrotał ciche przeprosiny, po czym oderwał się ode mnie i kontynuował swoją robotę. Musze przyznać, było mi dobrze. Zbyt dobrze. Nie powinno mi się podobać. To było zbyt intymne jak na mnie i Louisa. To było dla nas zbyt dziwne. Ale gdy pocałunek stawał się bardziej żarliwy, poczucie bezpieczeństwa i komfortu zaczęło się we mnie budować. Louis nagle przemienił to w pożądanie gdy zaczął powoli poruszać swoimi biodrami.
- Louis złaź z niej! - zdegustowany głos Liama oderwał nas od siebie, a Louis po chwili wylądował z hukiem na podłodze.
- Ej nie zraniłem jej ziomek! - rzucił starszy chłopak, od pocałunków miał napuchnięte usta, zauważyłam także że ma namiot w w spodniach. Super.
- Chciałeś termofor Louis? - zapytał Liam, podnosząc do góry małą poduszeczkę.
- Tak. Połóż go na jej brzuchu i daj jej zadzwonić, ja w tym czasie pozbędę się tego - powiedział niebieskooki pokazując na swoją erekcję - Następnym razem Sophie dojdziemy do końca - ostrzegł.
- Nie pozwolę nikomu z was się ze mną pieprzyć gdy mam okres - powiedziałam zadowolona z tego faktu, gdy Louis odchodził.
- Jak długo masz zazwyczaj okres? - zapytał Liam.
- 5 - 6 dni.
- Jeden tydzień. Muszę czekać kuźwa cały tydzień - jęknął Louis po czym wyszedł.
- Harry też zwariuje... - wymamrotał Liam i podał mi termofor i komórkę. Usiadłam w rogu kanapy i położyłam "poduszeczkę" na bolącym miejscu. Niepewnie spojrzałam na telefon.
- Masz dokładnie pięć minut zanim przyjedzie pozostała trójka, weź je dobrze wykorzystaj - poradził Liam, patrząc na mnie intensywnie. Szybko wybrałam numer Ashley, odebrała po pierwszym dzwonku.
- Soph? - w jej głosie była panika.
- Tak to ja Ash - odparłam.
- Weź na głośnik - poinstruował Liam, zrobiłam jak kazał, szczęśliwa, że mogę w końcu pogadać z przyjaciółką.
- Słuchaj Ash mam tylko kilka minut okej? Więc chciałam ci powiedzieć, że ze mną wszystko w porządku, nawet jeśli nie jestem tam, gdzie powinnam być.
- Nie jesteś z Emily? Soph co się dzieje? Dostawałam smsy z twojego telefonu że wszystko okej ale wiedziałam że to nie ty, bo nie były trzylinijkowe jak się umawiałyśmy i normalnie zaczęłam świrować! Znów z nimi jesteś co nie? - słyszałam najpierw w jej głosie złość, a później panikę. Liam zastygł w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
- Soph, chcesz abym wezwała policję?
- Nie! Nie... - powiedziałam - Jest mi dobrze i na razie tylko tyle musisz wiedzieć okej? Obiecuję, że znów pogadamy.
- Chcesz się teraz rozłączyć? Soph musisz mi powiedzieć jeśli chcesz, żebym ci pomogła - prosiła. Poczułam łzy w kącikach oczu.
- To wszystko co mogę ci na razie powiedzieć, bo inaczej nigdy mnie już nie usłyszysz...Kocham cię, pa - i rozłączyłam się, tak po prostu. Wybrałam numer Emily. Odezwała się poczta. No tak, ma lekcje.  
- Hej tu Emily! Zostaw wiadomość a oddzwonię gdy tylko będę mogła! - usłyszałam jej głos, a później dźwięk nagrywania.
- Hej Em tu Soph...Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że nie będzie mnie w szkole przez resztę tygodnia, przez pewne...problemy. Nie martw się, wszystko jest dobrze tylko trochę niestabilnie. Nie zabili mnie jeszcze więc nie nasyłaj na nich ninjów gdy zobaczysz ich w szkole - zaśmiałam się i westchnęłam - Więc trzymaj się - zakończyłam gdy usłyszałam jak reszta wchodzi do domu.
- Idealny czas - uśmiechnął się Liam wyciągając otwartą dłoń. Podałam mu telefon, a on schował go w kieszeni. Louis zbiegał po schodach do reszty chłopców krzycząc przy tym jak dziecko.
- Możesz tu zostać przez chwilę? - poprosił Liam.
- Nie miałam zamiaru nigdzie iść - odpowiedziałam - Zgubię się a wy mnie znajdziecie i bla bla bla...
- I dobrze - Liam wyszedł. Zamknęłam oczy, przyciskając do siebie termofor i skupiłam się na ich rozmowie.
- Weź jedną...
- Nie zostaw je tam!
- Spodobają jej się...?
- Tak myślę...
- Co się stało z twoją twarzą?
- Ta dziewczyna, Emily ma naprawdę dobry prawy sierpowy.
Zaśmiałam się na odpowiedź Harrego, wyobrażając sobie całą tą sytuację.  Oby nie czuła się źle po mojej wiadomości. Ich głosy stały się głośniejsze i wiedziałam że są niedaleko. Pierwszy wszedł Zayn.
- Soph mamy dla ciebie niespodziankę - mrugnął.
- Dwie - poprawił go Harry. Loczek trzymał w rękach pudło. Później weszli Liam i Louis z wielkimi uśmiechami na twarzach. Niall wszedł ostatni, niosąc koszyk. Coś gdakało. Co?!?
- Znaleźliśmy ci towarzyszy - powiedział Harry, a blondyn pokazał mi zawartość koszyka. 6 kaczuszek - Bo i Niall i Zayn stwierdzili, że potrzebujesz kogoś oprócz nas. Więc skoro nie chcę sprowadzać tu dla ciebie kolejnej dziewczyny, sprowadziłem ci 6 pierzastych przyjaciół.
- Możesz wybrać imiona jednej - dodał Louis - Bo tamta piątka już swoje ma. Harry nazwał jedną Quackers, Zayn wybrał Neptun, Liam - Bruce, a Niall nazwał kolejną Shamrock (przyp. tłumaczki; czterolistna kończyna - symbol Irlandii) . Wiem tacy z nich nudziarze więc ja swoją nazwałem Glen Coco!* - powiedział szczęśliwy. Więc o tym gadali gdy byłam w łazience...Byłam zbyt zaskoczona żeby coś powiedzieć. Małe zwierzątka popiskiwały szczęśliwe, patrząc się na mnie z zaciekawieniem.
- Podobają ci się? - zapytał zmartwiony Harry po chwili ciszy.
- Oh są cudowne - wyszeptałam. Włożyłam otwartą dłoń do koszyka. Kaczki uciekły w róg. Oprócz jednej. Podeszła bliżej mojej ręki i lekko ja dziabnęła.Odczekała parę sekund i wskoczyła na nią - Nazwę cię Karma - postanowiłam, podnosząc ją bliżej siebie. Odłożyłam go do pudełka. Nie wiem czemu Karma, może przez ten dziwny wzorek na skrzydełkach?
- O Soph, to też dla ciebie - powiedział Harry podając mi pudełko. Otworzyłam je i zobaczyłam rudawego kotka spoglądającego na mnie dużymi, niebieskimi oczami. Sapnęłam i spojrzałam na Harrego dużymi oczami.
- Pomyślałem, że mógłby mieszkać w twoim pokoju a kaczki na dworze w stawie - wyjaśnił Hazza głaszcząc kota - Ale one tez mogą wchodzić do domu, jest w końcu mega duży.
- Macie staw?! - zapytałam niedowierzając.
- tak na zewnątrz - rzucił obojętnie Liam - Ma już ryby i żółwie.
- Ona nigdy nie widziała podwórka. Może byśmy tak... - zaczął Zayn, patrząc na Harrego i prosząc o pozwolenie.
- Chcesz isć to obejrzeć? - zapytał mnie Harry - Chcesz wyjść na zewnątrz?
Pokiwałam głową. W końcu trochę świeżego powietrza. Podniosłam kotka i umieściłam w swoich ramionach. Louis podniósł koszyk i znów zaczął gadać coś o Glenie Coco*. Chłopcy poprowadzili mnie przez salon do tylnych drzwi. Harry obok mnie, Niall i Louis z przodu a Liam i Zayn na tyłach.
- Więc jak nazwiesz kotka? - zapytał mnie Niall.
- Fate** - odpowiedziałam głaszcząc kłębek futra. Kotka zamruczała.
_______________________________________________________________________________
*Glen Coco - to jest trochę trudne do ogarnięcia. Ogólnie postać z filmu "Wredne Dziewczyny". Nie mówi tam ani słowa, nawet chyba dokładnie nie widać twarzy tego chłopaka. Dużo osób się tym jara xD Po więcej odsyłam na google :D
** Fate - los; przeznaczenie .
Info kiedy kolejny rozdział pojawi się jutro :D a teraz mykam ogladać TVD *.*

piątek, 15 listopada 2013

2.24. Załamanie

Wstałam sennie, obudzona czymś szlochem. Zabolało mnie serce na ten dźwięk. Nie był gdzieś obok ale dość blisko. Odsunęłam pościel i wstałam, dokładnie nasłuchując. Płacz dochodził z pokoju Nialla. Cicho podeszłam do jego drzwi i weszłam do jego pokoju nie zawracając sobie głowy pukaniem. Nie zauważył mnie bo szlochał.
- Niall? - zapytałam delikatnie po czym zastygłam w szoku. Nie. NIE. To nie może być prawda. Myśl, że to naprawdę się stało, sprawiła, że w moich oczach pojawiły się łzy. To jakiś koszmar. Scena przede mną była jak z krwawego filmu. Niall był na swoim łóżku w luźnej koszulce na ramiączkach i bawełnianych spodniach. Trzymał w ręku żyletkę. Z każdym kolejnym cięciem z jego ust wydobywał się szloch Nie, NIE!
- Niall! - krzyknęłam, próbując zabrać mu żyletkę z ręki - Nie możesz tego zrobić! Nie pozwalam ci! - krzyknęłam, podnosząc jego rękę aby zobaczyć czy cięcia są głębokie. Spojrzał na mnie, jego oczy tonęły w łzach.
- Dlaczego? Dlaczego nie mogę zrobić tego co ty? - pytał trzymając mój nadgarstek.
- Bo jesteś Niallem! - krzyknęłam, przejeżdżając palcami po jego krwawiących ranach. Z moich ust wydobył się kolejny szloch gdy zrozumiałam że to naprawdę się dzieje.
- No i co z tego? Ty jesteś Sophie! MOJA Sophie! Nie rozumiem tego... - płakał, patrząc na swoje ręce - Czemu nie mogę tego robić? - pociągnął nosem.
- Bo jesteś moim Niallem! - zaprotestowałam, łzy spływały po moich policzkach.
- A co z Harrym? Jest twoim Harrym? Albo Louis? Zayn? A może Liam? - mówił dalej, cały czas płacząc.
- Nie obchodzą mnie w tej chwili Niall! W tym momencie interesujesz mnie tylko ty! Dlaczego zacząłeś to robić?
- Chciałem mieć z tobą coś wspólnego - powiedział, odwracając wzrok. Coś co łączyłoby tylko nas.
Załapałam jego głowę i pocałowałam go, wkładając w to wszystkie emocje. Strach, frustrację, troskę, miłość, zmieszanie...to wszystko w jednym pocałunku. Chłopak oddał pocałunek także wkładając w niego swoją frustrację, miłość i część zazdrości. Przyciągnął mnie bliżej, tak, że siedziałam na nim okrakiem, zostawiając jak najmniejszą przestrzeń miedzy naszymi ciałami. Trwaliśmy tak dość długo, a nasze łzy skapywały spotykając się w jednym punkcie. Zaczerpnęłam powietrza.
- Teraz mamy coś specjalnego - wyszeptałam.
- Jak możesz to sobie robić? - dodał załamany, trzymając swój nadgarstek przed moją twarzą i psując chwilę - Chciałem sprawdzić czy będzie lepiej jak mówiłaś...ale nie jest Soph! Musisz to zrozumieć! To cholernie boli! Nie zmniejszysz psychicznego bólu przez ten fizyczny! A nawet jeśli tak uważasz, to na długo nie wystarcza! Znów powróci!
Łzy znów zaczęły spływać po mojej twarzy.
- Czemu to sobie robisz? - powtórzył uparcie Niall, także na skraju łez - Po prostu nie rozumiem! - kontynuował ciągnąc się za włosy. Ten ruch spowodował ze krew spłynęła z jego nadgarstków i poplamiła jego koszulkę. Dziwnie się czułam patrząc na to więc wzięłam jego nadgarstki i przytrzymałam je poziomo.
- Soph...Nie rozumiem czemu to sobie robisz.
Spojrzałam w górę, prosto w jego zaszklone oczy.
- Tu nie ma nic do rozumienia...To jak palenie Zayna - powiedziałam płaczliwie, ocierając łzy wierzchem dłoni - To zły nawyk, a gdy już raz zaczniesz, znów będziesz się do tego uciekał w razie potrzeby. Tnę się, bo nie mogę kontrolować wewnętrznego bólu. Tnę się, bo wtedy mam szanse kontrolować ten zewnętrzny.  Każda ciemna myśl zamienia się w cięcie - kontynuowałam - Gdy czuję się zła, smutna, zestresowana, zazdrosna, odrzucona, przygnębiona...Automatycznie myślę wtedy o cięciu - przerwałam i zamknęłam oczy gdy łzy znów spływały po moich policzkach. gdy je otworzyłam, zobaczyłam, że Niall tez cicho płacze - Czasem opieram się pokusie, a czasem za bardzo się zapędzam... Nie myślisz jasno gdy się tniesz, po prostu to robisz. Okropny nawyk - gdy skończyłam kolejna porcja łez wypłynęła z moich oczu - Dlaczego zacząłeś Niall? - zapytałam drżąc - Tak ciężko później przestać!
- Chciałem zobaczyć czy to naprawdę zmniejsza ból. Ból wywołany twoim widokiem gdy to zrobiłaś. Już trzeci raz widzę na twoich nadgarstkach świeże rany! Musisz przestać! Nie zrobię tego ponownie jeśli ty też przestaniesz! - błagał Irlandczyk, w jego oczach pojawiły się kolejne łzy gdy jeździł palcem po moich bliznach i ranach - Ranisz mnie bardziej niż siebie gdy to robisz! I pewnie tak samo jest z resztą chłopaków! Ranisz ich tym bardziej niż siebie! - powtórzył patrząc na mnie błagalnie. Jego łzy już miały spłynąć ale jednak tego nie zrobiły.
- Zasługują na cierpienie...- wymamrotałam do siebie i zaczęłam się bawić palcami. Jednak chłopak mnie usłyszał.
- Nie jesteśmy ciebie warci! Nie płać ceny za nasze błędy! - krzyknął wyrzucając ręce w powietrze. Oczy same powędrowały na jego nadgarstki i sapnęłam.
- To nie są błędy! Bo ludzie uczą się na błędach! A wy nadal to powtarzacie! - zaprotestowałam, popychając go lekko aby się od niego odsunąć. Co za nagła zmiana sytuacji. Chłopak złapał mój nadgarstek jedną ręką, a drugą przytrzymał mnie na swoich biodrach.
- Soph.. - próbował mnie uspokoić ale znów łzy moczyły moje policzki.
- Od nowa i od nowa! Modyfikując moje myśli tak, ze czuję się jak przedmiot! A to dopiero pierwszy pełny dzień jaki z wami spędziłam od dwóch lat! Wiesz jak to się odbije na reszcie mojego życia? Jaki już miało wpływ? Jestem w punkcie gdzie nie wiem, czy nie jestem chora psychicznie! A do tego wszystkiego każecie mi się skupić na szkole! Każdy ma jakieś limity! - wybuchłam po czym zostałam kompletnie zaskoczona pocałunkiem. Usta Nialla były łagodne i ostrożne jakby się bał, że mnie może zepsuć.
- Ćśśś kochanie...Już w porządku...Rozumiem cię...Porozmawiam z Harrym okej? - powiedział blondyn odsuwając się i założył mi za ucho pasmo włosów - Sądzę, że potrzebujesz towarzysza...innego niż my. I przerwy od szkoły.
Znów zaczęłam wypłakiwać się w koszulkę Nialla.
- Co znów? - zapytał sceptycznie.
- Czemu Harry? Czemu to zawsze on? Jesteś starszy! I jeśli nie pójdę do szkoły nie będę mogła zobaczyć Emily! Nie będę mogła pogadać z kimś kto utrzymuje mnie przy zdrowych zmysłach! Nawet nie mogę popisać z Ashley bo zabraliście mój telefon! Musi się cholernie martwić! O Boże dlaczego? Dlaczego?! Dlaczego nie mogę żyć w krainie jednorożców z motylkami i jeść tęczy...Nieważne...Czemu nie mogę żyć normalnie? Dlaczego? - jęknęłam. Kontynuowałam swoje paplanie przez kilka minut, nie starając się nawet poprawnie formułować zdań.
- Słuchaj Soph ja...
Rozległo się pukanie do drzwi gdy tak paplałam bez sensu w poplamioną koszulkę Niallera.
- Poczekaj chwilę! - krzyknął blondyn, po czym ostrożnie mnie odsunął. Więc zaczęłam płakać w jego poduszkę, przeżywając załamanie. Pogłaskał mnie po głowie i zaniósł do swojego łóżka, po czym szybko wyszedł z pokoju. Gdy wrócił, tworzył drzwi łączące jego pokój z moim, przeszedł przez nie i szybko  zamknął. Usłyszałam szepty po drugiej stronie, gdy już się uspokoiłam.
- Harry sądzę, że nie powinna iść do szkoły przez resztę tygodnia! I musimy zacząć traktować ją bardziej jak człowieka...a nie przedmiot.
- Dlaczego? Wszystko z nią w porządku? Niall co się stało? Czemu jest w twoim pokoju?
- Miała koszmar okej? A później miała niezłe zmiany nastroju. Sądzę, że powinna pogadać też z Ashley... - blondyn gładko kłamał.
- Myślisz, że powinienem dać jej telefon?!
- Tylko na parę minut Hazz. Naprawdę tego potrzebuje.
- Ktoś będzie ją obserwował. I musimy iść dzisiaj do szkoły. Ona musi isć do szkoły; musi zostawać po lekcjach do końca tygodnia!
- Hazz no weź! Możesz coś wymyślić prawda? Przysięgam, to co jej robimy nie jest zdrowe! Widziałeś ją rano?!
Usłyszałam jak drzwi się otwierają i gwałtownie uspokoiłam oddech. Odwróciłam się plecami do drzwi i zwinęłam się w kulkę wokół poduszki blondyna. Skupiłam spojrzenie na ścianie.
- Soph? - zapytał łagodnie Harry. Nie odezwałam się i zamknęłam oczy.
- Wygląda zupełnie dobrze.
- Nie jest dobrze, szczególnie po wczorajszej nocy.
- Myślę, że śpi. Pozwólmy jej, dla jej dobra - powiedział Niall do Harrego i ten zamknął drzwi. Usłyszałam, że drzwi znów się otwierają ale tym razem gdzieś dalej. Na pewno nie w pokoju blondyna.
- Co tam? Ej gdzie jest Soph? - zapytał zmieszany Zayn.
- W moim pokoju, śpi.
- Nie może zostać w domu sama... Znów może coś sobie zrobić - kontynuował Harry podążając za swoim tokiem myślenia - Musimy ją ukarać za nieprzestrzeganie tej reguły... - westchnął. Nic nie zrobiłam. Usłyszałam jak kolejne drzwi się otwierają, a po chwili rozległ się głos Liama.
- Hazz... Tylko ty, Zayn i Niall jesteście potrzebni dzisiaj w szkole! Dyrektor właśnie dzwonił! Więc lepiej się szykujcie albo się spóźnicie!
Słyszałam jak Harry jęknął, nie chcąc iść do szkoły podczas gdy Louis się cieszył.
- Widzisz... Nie będzie sama...Liam i Louis z nią zostaną - zauważył Niall - Po prostu daj im jej telefon i instrukcje i wszystko będzie dobrze.
Usłyszałam długie westchnienie, a później gadkę. Słyszałam szepty tak samo wyraźnie jak lejącą się wodę i otwierane w różnych częściach domu drzwi. Po kilku minutach drzwi do pokoju Nialla otworzyły się i zamknęły. Blondyn klęknął przede mną.
- Dobrze, że nie śpisz. Liam i Louis zostaną dzisiaj z tobą, a Harry, Zayn i ja pójdziemy do szkoły, zajmiemy się twoją nieobecnością i odwalimy naszą robotę - wyjaśnił, podkreślając słowo "robota" - Chcę żebyś się przespała okej? Odpocznij sobie i pomyśl nad wszystkim.
- Harry nie widział twoich cięć? - wymamrotałam.
- Poszedłem zmyć krew gdy zapukał i założyłem sweter  - zbył mnie - Słuchaj Sophie...Zawrzemy umowę? Ja nie będę się ciął jeśli ty też przestaniesz? Zawalczysz z tym nawykiem? Proszę - złapał mnie za rękę i pocałował każdą kostkę - Będziemy się nawzajem pilnować?
Zamknęłam oczy i słabo pokiwałam głową.
- Dobrze. Teraz idź spać kotecku.
Pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł. Gdy tylko drzwi się zamknęły, mocniej przytuliłam jego poduszkę, łzy znów stanęły mi w kącikach oczu. Jakim cudem do tego doprowadziłam...? Dlaczego ranię siebie? Czy to wszystko jest tego warte? Czy ból którego doświadczam jest tego wart?
Serce ścisnęło mi się na świeże wspomnienie Nialla, tnącego swoje nadgarstki jakby był w transie. Jego płacz rozbrzmiał znów w mojej głowie. Blizny i krew uświadamiały mi, że to naprawdę się wydarzyło. To straszne zobaczyć jak ktoś o kogo się troszczysz cierpi. Nawet jeśli ta osoba nie troszczy się o ciebie, zauważyłam porównując sytuację moją i chłopaków, Poza tym, troszczę się o nich, uświadomiłam sobie, Nie mogę temu zaprzeczyć...Gdyby któryś z nich zginął wypłakałabym morze łez. Pojedynczy szloch opuścił moje usta.  Co oni mi robią? Co ja im robię?
Niewyraźne wspomnienie twarzy Ashely gdy uczyła się o moich przyzwyczajeniach do cięcia powróciło. Później to samo z Emily. Aż w końcu z Niallem. Harrym. Zaynem. Louisem. Liamem. Czuli to co ja gdy zobaczyłam Nialla...Bezsilność. Czy ból jest tego warty? Zasługują na ból, który sobie wymierzam? Dlaczego to robię...? Jestem taką złą osobą...
Zapadłam w sen z twarzą mokrą od łez i wielkim poczuciem winy.
_________________________________________________________________________________
I jak? Spodziewałyście się tego po Niallu? Bo ja nie ;c
W następnym też będzie ciekawie :D